oFi 2 509 Opublikowano 21 grudnia 2024 Opublikowano 21 grudnia 2024 Ten road 96 mnie troche zawiódł, bo dużo glupot fabularnych tam po drodze się dzieję niestety. Liczyłem tez na lepszy final w tej grze, a dostałem troche za slodko disnejowsky ending Cytuj
Jukka Sarasti 437 Opublikowano 22 grudnia 2024 Opublikowano 22 grudnia 2024 Ostatnią ukończoną grą w tym w roku - opatrzoną numerem 46. - jest Eldest Souls. Raczej nie chce mi się rozgrzebywać niczego nowego i krótkiego, a w Wukongu i Lost Odyssey mam może z 20% gry za sobą póki co. Nie znaczy to, że zamknięcie tego świetnego dla mnie pod kątem gierek roku - nie wiem kiedy ostatnio tak giercowałem - było rozczarowujące. Co to, to nie. Eldest Souls to gra, która skupia się na jedynie kilku elementach, ale wszystkie je realizuje wzorcowo. To po prostu dobra indie wariacja na temat formuły Soulsów. Mamy więc pretekstową fabułę - biedne ludzie, źli bogowie, nasz heros z mieczem wielkim jak u Gutsa - i notatki, na podstawie których możemy poszerzyć wiedzę o tym smutnym świecie. Na szczęście na fabule się nie kończy. Eldest Souls to tytuł o tyle nietypowy, że mamy tu nieco eksploracji, ale lwią część czasu spędzamy walcząc z bossami. Tylko bossami - nie ma jakichkolwiek pomniejszych mobów do bicia czy expienia. Tradycyjnego expa też tutaj nie ma, ale o tym za chwilę. Wychodząc do takiego bossa nasz widziany z lotu ptaka heros musi pogodzić się z faktem, że bydlaki nie potrzebują wiele, żeby go zabić, w trakcie walki po otrzymaniu dostatecznej ilości obrażeń zaczyna im się zmierzać moveset - zdecydowanie na naszą niekorzyść - a nieliczne ektusy... zaraz, tu nie ma ektusów. Jest coś lepszego. Gra opiera się na systemie "Bloodthirst" - bez tego stanu zadajemy małe obrażenia. Po naładowaniu ataku i trafieniu zaczyna się jednak prawdziwa zabawa. Przez chwilę nasze ciosy ważą znacznie więcej lub możemy uderzyć jednym silniejszym ciosem, który rozładowuje pasek (a najlepiej po prostu rzucić kilka lekkich ciosów i mocny przy końcu ataku),a także każdy trafiony cios przywraca nam nieco HP. Nawet więc z najgorszej sytuacji można wyjść, jeżeli kolejny fragment rozegramy perfekcyjnie. Staminy tutaj nie ma poza unikami - mamy trzy bloki, które wymagają regeneracji, ale bijemy tyle, ile chcemy. Z bossów wypadają nam odłamki i punkty umiejętności - to za ich pomocą odblokowujemy ataki specjalne czy efekty. Możemy dowolnie je zmieniać - mamy trzy style walki ("szybki", "berserk" i "kontra"), poszczególne ruchy mają swoje miejsca na odłamki i w zasadzie mocno można scustomizować naszego fajtera. Wpierw trzeba jednak rozłożyć bossów, a nie ma z nimi miękkiej gry. Gra jest jednak bardzo uczciwa i wszystkie porażki to wyłącznie nasza wina. Co więcej, jeżeli perfekcyjnie rozgrywamy starcie, to każdego bydlaka można zarąbać w 2-4 minuty. Tylko, że nie jest to łatwe zadanie. Tak, Eldest Souls to gra dla tych, którzy lubią się zmęczyć. Sama w sobie oferuje 9 bossów, a darmowe DLC 4 kolejnych (a DLC można zacząć z poziomu mapy w grze w zupełnie nieświadomy sposób - sam zasiekałem 2 dodatkowych bossów zanim odkryłem, że mam jeszcze 3 walki w głównej fabule). Całość oprawiona jest w prześliczny pixel art, a rzeczy przygrywają standardowe, ale pasujące orkiestracje. Grę można obecnie wyrwać za grosze, więc jak chcecie miłą siekaninę z samym mięsem - to jest bossami - to nie ma się co zastanawiać. Ale jak się będziecie wkurwiać w trakcie grania, to nie moja wina jak coś. 6 Cytuj
Czokosz 135 Opublikowano 22 grudnia 2024 Opublikowano 22 grudnia 2024 (edytowane) Alone in the Dark 2024 (PC) Oni za to chcieli na premierę 250 zł ?!! kupiłem za 85 na promocji a i tak mam wrażenie, że mnie ktoś w wała zrobił. Projekt poziomów to chamskie korytarzyki pozbawione chociażby grama eksploracji. Niektóre z nich mają przyjemny dla oka design, ale to niestety jedyna rzecz, którą mają do zaoferowania. W posiadłości jest co prawda parę pomieszczeń do eksploracji, ale to i tak straszna bieda. Naprawdę mogli lepiej spożytkować budżet i poświęcić więcej czasu na odpowiedni projekt poziomów, dopracowanie animacji uników, walki wręcz, ataków przeciwników, ale w sumie po co to komu w grze wideo ? lepiej zatrudnić znanych aktorów, których udział wygeneruje tylko niepotrzebne koszty i przyciągnie przed ekran jakichś dziesięciu niedzielnych graczy. O walce też aż się pisać nie chce, bo to jakiś nieśmieszny żart. Gramy postawnym detektywem w średnim wieku, który podczas walik rusza się jak paralityk z niedowładem kończyn. Mogli spokojnie wywalić walkę wręcz i zostawić samo strzelanie, bo zaprezentować taki poziom animacji w grze za 250zł to po prostu wstydu trzeba nie mieć. Same potworki to też jakieś cztery modele na krzyż, które nie stanowią żadnego wyzwania i jedynie męczą bułę podczas eksplorowania tych miałkich, korytarzowych lokacji. Fabuła to taka lovecraftowska historyjka, która finalnie mnie zawiodła i nie osłodziła mi trudów męczenia się z tym beznadziejnie zaprojektowanym gameplayem. Nie jest to na pewno jakiś pokaz grafomanii i najgorsza historia z jaką miałem okazje się zapoznać, ale też nie budziła większych emocji i w pewnym momencie już chciałem tylko dobrnąć do napisów końcowych. Niestety za powrót tej kultowej marki odpowiedzialni byli ludzie, którzy nie mają pojęcia o projektowaniu gier. Momentami miałem wrażenie, że gram w jakąś grę typu point and click, która próbuje udawać survival horror, ale kiepsko jej to wychodzi i wykłada się na dosłownie każdej mechanice, która stanowi podstawową składową tego gatunku. Eksploracja praktycznie nie istnieje, łamigłówki są kiepsko przemyślane i często polegają na ułożeniu jakiegoś wzoru z kilku elementów, walka zrobiona na odwal się, lokacje nie niosą ze sobą żadnego poczucia zagrożenia, walki o przetrwanie, po prostu idzie się przed siebie i ubija kolejne dziadostwo na swojej drodze. Na plus warstwa wizualna, muzyka, do tego parę fajnych scen i klimatycznych momentów, ale nie ma tego dużo. Czekałem przed premierą na ten tytuł i muszę przyznać, że jest to dla mnie straszny zawód. Jest dużo lepszych pozycji w tym gatunku za podobne albo i mniejsze pieniądze. Teraz są Residenty na promce, Tormented Souls za 4.50zł, In Sound Mind za 12zł, Signalis, Crow Country itd. Przy tych tytułach bawiłem się znacznie lepiej i je mogę polecić z czystym sumieniem w przeciwieństwie do tej pozycji. Edytowane 23 grudnia 2024 przez Czokosz 3 Cytuj
DarkStar 150 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 Ja nawet tego nie dałem rady ukończyć, przerwałem i poleciało na OLX. Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. W szczególności przeciwnicy i walka to był DRAMAT. Cytuj
Krzysztof93 1 381 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 Elden Ring (PlayStation 5) Największa dotychczas gra studia From Software, pierwsza ich próba stworzenia ogromnego otwartego świata, jedyny tak gigantyczny tytuł w mechanice ,,soulsbourne''. Od zapowiedzi, premierę i dwa lata po niej byłem bardzo eldeno-sceptyczny bo negatywnie reaguje na open worldy na kolejne 100h grania i po prostu to studio kojarzyło mi się z grami bardziej zwartymi w swojej formie. Mój gust, preferencje i nadzieje rozbiły się na Elden Ringu jak bombki choinkowe po spotkaniu z kotem bo bawiłem się wybornie bo jedyne czego mogę żałować to tego, że zabrałem się za ten tytuł tak późno. Tak jak już wszyscy wiemy mamy tutaj ogromnego open worlda, ogromnego to słowo klucz bo mapa świata jest gigantyczna a podejście do fabuły i eksploracji... No powiedzmy, że Elden Ring w tym aspekcie bardziej przypomina Breath of the Wild niż Assassin's Creed tak więc musimy tutaj samemu podjąć cel naszej wyprawy używając najprostszej rzeczy czyli naszego wzroku. Widzimy coś ciekawego w oddali to możemy się tam udać na przygody. Gra ma główną linię fabularną i dodatkowe questy ja grałem systemem: trochę pchałem fabułkę do przodu gdy uznałem, że osiągnąłem jakiś kamień milowy to trochę odchodziłem na bok i eksplorowałem świat, zabijałem opcjonalnych bossów, szukałem przedmiotów i rosłem w siłę. Nie zrobiłem tej gry na 100% ale zwiedziłem naprawdę sporo i zabiłem małą armię bossów dla samego sportu. Prócz ogromnego świata mamy też ogrom możliwości jeśli chodzi o rozwój postaci, Elden Ring rozpieszcza graczy ilością przedmiotów użytkowych, broni, pancerzy, zaklęć i wzmocnień mamy tutaj też mechanikę popiołów czyli możliwość przywoływania magicznych duchów pomagających nam w walce, ich też jest sporo, możemy je ulepszać itd. dużo o tym wszystkim nie wiem bo grałem w ten tytuł tak jak lubię najbardziej lubię czyli: miecz w dwie ręce i idziemy się bić. Elden Ring to gra w klimacie dark fantasy ale patrząc po innych tytułach ze stajni From Software to tutaj mamy grę najbardziej fantasy a najmniej dark. Elden jest bardzo taki arystokratyczny, złoty, królewski choć w tym gigantycznym świecie znajdziemy też mroczne miejsca, wulkaniczne jaskinie z bluźnierczym wężem, trujące bagna, nieprzyjazne pobojowiska a to wszystko okraszone enigmatyczną fabułką pełną smutku, śmierci, melancholii i źle podjętych decyzji prowadzących na postacie i ziemie kataklizmy, których nie można już odwrócić. Wady? No cóż w tak ogromnej grze ciężko by było wyeliminować je do zera i każdy znajdzie jakieś swoje a tak naprawdę to mało mi tutaj przeszkadzało. Trochę szkoda, że tak często bossowie są recyklingowani szczególnie ci opcjonalni ale patrząc na ogrom tej gry nie sprawiało mi to ogromnego bólu, że drugi raz walczę z podobnym bossem, który jest po prostu silniejszy niż wcześniej. Nie jestem fanem potyczek z szefami, których nie obchodzą prawa fizyki, grawitacja czy anatomia. Chodzi mi o te potyczki gdzie przeciwnik wije się jakby nie miał szkieletu, lata, kręci się jak BeyBlade a ja muszę przeczekać 10 ataków bossa nim sam będę mógł zaatakować jeśli przeżyje te 10 ataków. Bossowie w Eldenie uwielbiają też jak ZIEMIA WYBUCHA więc mamy tutaj dużo ataków obszarowych gdzie często podłoże pęka, czasami cała arena a z ziemi wyrastają laserowe gejzery świętej magii. I to też nie jest ogromna wada po prostu szukam i czepiam się na siłę. Gra na PS5 dwa lata po premierze działała w pełni zadowalająco i patrząc po premierowych narzekaniach to musieli sporo naprawić. Skończyłem główną fabułkę ale nie skończyłem jeszcze z Eldenem bo gra pozwala na resetowanie swoich umiejętności i próbowania innych stylów gry także jeszcze będę wracał i polował na resztę tych bardziej ciekawych przeciwników tym razem z inną bardziej magiczną bronią. To trochę takie Dark Souls, którego nie trzeba odpalać od nowa za każdym razem żeby spróbować innego stylu rozgrywki. Po napisach końcowych możemy kontynuować grę i dopiero sami wybieramy moment przejścia do NG+. 8-/10 5 Cytuj
Josh 4 920 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 2 godzinki zabawy no ale grę przechodziłem wiele razy więc sporo pamiętałem. Ta gra wyszła w tym samym miesiącu co pierwsze DMC, tak że już wtedy była troszkę przeterminowana gameplayowo, mimo to nawet dzisiaj da się w to naprawdę sympatycznie pyknąć, bo ma i spoko residentową eksplorację i fajne puzzle i trochę walk z bossami i genialny klimat, którego nie posiadała już później żadna inna Onimusha. Pupcio opisując swoje wrażenia zapomniał wspomnieć o świetnej animacji bimbałów Kaede, więc mówię o tym ja, mało kto tak jak Capcom umie w cycuchy 2 Cytuj
Pupcio 18 722 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 Myślałem że nie trzeba o tym pisać przy grze capgods Jak zabraknie tego w ich przyszłych grach będzie to prawdziwy UPADEK tej firmy Cytuj
Jukka Sarasti 437 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 Szkoda, że Genma Onimusha nie doczekała się wersji na nowsze platformy, zawsze chciałem pyknąć w tę wersję. Cytuj
Josh 4 920 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 Skoro zapowiedzieli nową odsłonę, to wcale się nie zdziwię jak wlecą zaraz jakieś remasterki 2,3 i 4. Cytuj
Jukka Sarasti 437 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 (edytowane) 2 godziny temu, Josh napisał(a): Skoro zapowiedzieli nową odsłonę, to wcale się nie zdziwię jak wlecą zaraz jakieś remasterki 2,3 i 4. Tak, ale Genma Onimusha to była wersja jedynki na pierwszego Xboxa, dosyć dokokszona, miała nawet swojego Nemesisa. Edytowane 23 grudnia 2024 przez Jukka Sarasti Cytuj
Pupcio 18 722 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 wczoraj oglądałem materiał o onimushy u sphere hunter i opowiadała o tej wesji. no nie mógłbym w to grać, cholerne creepy lalki no i w sumie przez ten remaster zapominałem że przecież oryginalnie ta gra miała tank control i sequele też to mają, no będzie ciekawie, jakoś średnio mi się widzi takie sterowanie w takiej siekance no ale zobaczymy Cytuj
Josh 4 920 Opublikowano 23 grudnia 2024 Opublikowano 23 grudnia 2024 Faktycha, umknęło mi że piszesz o tej ulepszonej wersji. Trzeba ogarnąć jakiś emulatorek Xboxa Cytuj
Dante 471 Opublikowano 24 grudnia 2024 Opublikowano 24 grudnia 2024 Stray Souls, czyli taki polski SIlent Hill z budżetem z kaucji na butelki. Ta gra to jest przykład tego jak ktoś ma ambicje sto razy większe od talentu. Całość leży i kwiczy w każdym aspekcie. Durna i niezrozumiała fabuła, kiepski design wszystkiego i porażka techniczna. Przejście tego zajmuje 3 godziny i można się nieźle uśmiać z crapa. Cytuj
Josh 4 920 Opublikowano 24 grudnia 2024 Opublikowano 24 grudnia 2024 A brzmi jak połączenie Stray z Dark Souls. Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Pupcio 18 722 Opublikowano 25 grudnia 2024 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 25 grudnia 2024 Ukończyłem sobie Crow Country sponsored by mikołaj @Velius. Ale to była świetna gra. 7h czystej residentowej zabawy z super zaprojektowanymi lokacjami, fajnymi potworkami, klimatyczną oprawą i spięte klasyczną horrorową historyjką typu "wszystko szło super DO CZASU" Niby survival horror ale ta gra była dla mnie tak odprężająca jak mało co w tym roku xD potrafiłem odłożyć pada na kilka dobrych minut i słuchać muzyczki z save roomu Z minusów musze podtrzymać moje zdanie po ograniu demka gdzie marudziłem na system celowania. Dla mnie jest tragiczny. Strzelamy w miejscu jak w starych residentach tylko że mamy kontrole nad celownikiem, strasznie topornie to działa i byłby to spory kłopot gdyby nie drugi minus tej gry czyli jej poziom trudności. Jest strasznie łatwo, dostajemy chore ilości itemków, bronie są mega mocne i trzeba się naprawdę postarać żeby sobie umrzeć. Trzeci lekki minusik to czas gry bo jak pisałem gra pękła w 7h przy częstym odstawianiu padzika i słuchania muzyczki, wolnej eksploracji i kilku momentów gdzie się zaciąłem bo nie wiedziałem gdzie dalej iść więc tak realnie to pewnie było z 5h grania więc no średnio bo chciałoby się grać z 15 przy tak dobrej gierce. Obok Signalis mój ulubiony indie horror (bo mało co grałem xD ale będzie niedługo nadrabiane "you will die here tonight") chociaż signalis było dla mnie dość stresującym przeżyciem tak tutaj całą gre towarzyszyło mi ciepłe uczucie nostalgii i to nawet nie takie związane graniem w gre co oglądaniem filmu na vhs Goty, klimat, soundtrack, stworki, zagadki ilokacje. No czego ja mam chcieć więcej? Polecam każdemu 9 2 Cytuj
Josh 4 920 Opublikowano 25 grudnia 2024 Opublikowano 25 grudnia 2024 Świetny indyczek, oby jak najwięcej takich. Btw, oni nie dodali później trybu hard w aktualizacji? No chyba że coś mi się pokićkało i odblokowuje się dopiero po przejściu gry na normal. Tak czy inaczej polecam, bo wtedy to już jest survival pełnym ryjem Cytuj
Pupcio 18 722 Opublikowano 25 grudnia 2024 Opublikowano 25 grudnia 2024 a nie wiem, dostałem tylko jakiś tryb gdzie się rozwala szklane kruki na nowym podejściu i chyba jakąś brońke Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. michal 572 Opublikowano 25 grudnia 2024 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 25 grudnia 2024 Silent Hill 2 (wersja oryginalna, zwykla z 2001, Playstation 2). Wlasciwie do tej pory nie moge pojac dlaczego tak pozno kupilem i ukonczylem ta gre. Horrory nigdy jakos specjalnie mnie nie fascynowaly (bo zwyczajnie nie lubie sie bac) ale ta gra jest wyjatkowa, stanowi punkt wyjscia dla wielu gier z tego gatunku. Kupujac Silent Hill Collection na Playstation 2 nie nastawialem sie na gre 9+ czy 10/10. Podswiadomie czulem, ze to wazna gra, w ktora RACZEJ powinienem zagrac przed smiercia. Nie przypuszczalem jednak ze to gra, ktore bede MUSIAL wielokrotnie (jak kilkanascie lat wczesniej Metal Gear Solid 2 Sons of Liberty) ukonczyc. Pierwsze odpalenie, wlaczenie NEW GAME .... i odplywam. Jestem zdumiony jak na trzydziestoparoletniego pryka moze dzialac gra wideo. Atmosfera jak z najgorszego koszmaru, zmysly wyostrzone na krawedz szalenstwa, drazniace, zlowieszcze dzwieki w motelu niemalze fizycznie wierca dziury w ciele "czy to ten wyslaniec z piekla piramidoglowy oberwie mi zaraz leb?" "Moze kurwa mozna jakos obejsc ten przeklety motel bez otwierania wszystkich schowkow?" "Te wyjscie ze sklepiku w bezkresna mgle nie bedzie przyjemnym spacerkiem" "kurwa, bo mnie te stwory zatluka a jestem tak blisko popchania fabuly do przodu!". Poziom zaleknienia i paranoi blisku prawdziwemu ludzkiemu doswiadczeniu. Bliskie idealu. To jak nadaje szum o zblizajacym sie wrogu wywija nasz zmysl przetrwania do gory nogami. Nie wiem czy sam dzwiek tak dziala na psychike gracza, ale bedac tak naladowany traumatycznymi przezyciami z przeszlosci (niesprawiedliwa smierc zony, ktora ..kocha James) czlowiek jest wyprowadzony na skraj wyczerpania fizycznego, emocjonalnego i psychicznego. Jak James przechodzi fragment walki z bossem to gracz czlowiek czuje chwilowe rozprezenie (jakby juz pokonal kawal gry!) by za chwile przekonac sie ze nadciaga psychotyczna bomba po ktorej znow ciezko bedzie sie pozbierac. Ciezar emocjonalny Silent Hill 2. Po jednym skonczeniu gry stwierdzam, ze to bardziej emocjonalny buldozer niz "tylko" psychologiczny horror. To jak popierdolony stan umyslu mial James podczas swojej wedrowki nie odbiera w jakimkolwiek stopniu wartosci jakim jest czlowiekiem. Gracz wlasciwie jest zafascynowany jak bogaty szkielet psychologiczny otrzymal w jednej grze wideo i stara sie samemu wszystko wyjasniac jak powstawalo TAK OSOBISTE PIEKLO jednego bohatera. Czy on sam sie wpedzil w taki moment zycia ( James raczej widzi siebie jako czlowieka wyautowanego przez spoleczenstwo, roztaczajacego raczej mroczna wizje swojej przyszlosci) czy raczej czynniki zewnetrzne zmusily Jamesa do odwiedzenia nieznajomego miasteczka Silent Hill. James to czlowiek niejednoznaczny, ani bohater ani zaden kaleka zyciowy jeno bardziej osobnik, ktory przeszedl piekielna droge, ktora..... [tu niech kazdy sobie sam dopowie ;]). Postac fascynujaca, tragiczna ale swoim postrzeganiem swiata, ludzi, zycia moze dac zajecie wielu specjalistom od psychiatrii. Miasto Silent Hill. Nie wiem jak Wy, ale miasto Silent Hill jest wlasciwym glownym bohaterem w grze Silent Hill 2. To jak bardzo rezonuje te martwe miasto w kazdym momencie gry przyprawia czlowieka o wypieki na twarzy. Na poczatku sledzimy wlasciwie tylko reakcje Jamesa na kolejne napotkane osoby, zastanawiamy sie czemu zachowuje sie tak... letargicznie, malo zdecydowanie, ale z czasem zaczynamy dostrzegac glebie miasta w ktorym znajduje sie Sutherland. Szpital (te kapiace sufity odczytuje jako przegrzane zmysly Sutherlanda, ktore po walce z bossem troszke odpoczywaja), apartamenty (kopulacja manekinow) czy OBLEDNE (!!!!) lokalizacje w muzeum. Miasto Silent Hill to zagadka, ktorego WLASCIWE ZNACZENIE wykracza poza druga czesc tej slynnej serii gier. Im czlowiek dalej pcha fabule do przodu tym wieksza mam chec ukonczenia jeszcze raz tej gry by dowiedziec sie czegos wiecej o tym bardzo tajemnicznym miasteczku. Powiem tak - technicznie rzecz ujmujac - grafika w Silent Hill 2 byla linia przewodnia w tej grze. Kazda lokalizacja, rysunek, opis ma ogromne znaczenie dla odczytania calosci historii. Fabula. Top3 sposrod gier z PS2 w ktore gralem. Na rowni z Final Fantasy X i Metal Gear Solid 2. Koncept ktory mial poczatek w 1999 roku przy okazji premiery Silent Hill tutaj wykorzystal w pelni sposob opowiadania historii na konsoli w tamtym czasie. Bohater o ktorym mamy bardzo szczatkowe informacje przyjezdza do miejsca, ktore wlasciwie nie powinno nikogo przy zdrowych zmyslach zajmowac. Tajemnica miasteczka ktora raczej odstrasza ludzi trzezwo myslacych staje sie miejscem gdzie odbywa sie batalia o zycie Jamesa Sutherlanda. Osobista wedrowka w glab kompletnie zagubionego zyciowo faceta, ktory pokazuje jak niepozornie latwo mozna sobie zniszczyc zycie. Ile moze kosztowac pewien etap zycia, ktory zostal poczatkowo zlekcewazony. Kiedy w grach wideo gracz tak gleboko wsiakal w dno duszy bohatera? Ocena moze byc tylko jedna. 10/10. Growe dzielo sztuki. 8 4 Cytuj
Jukka Sarasti 437 Opublikowano 26 grudnia 2024 Opublikowano 26 grudnia 2024 A jednak, w związku z całkiem sporą ilością gierkowych prezentów, które dostałem, wjechała w tym roku jeszcze jedna gra, to jest cieszące się pewnym hype Mouthwashing. Ciekawa to rzecz - nie do końca z mojej parafii, bo walking simy raczej mnie nie kręcą. Tytuł jednak miałem na wishliście ze względu na zachwyty nad rzekomą chorobą wylewającą się z ekranu. No i w sumie nie żałuję, że Mikołaj przyniósł. Od razu zaznaczę, że to krótkie doświadczenie jest idealnie skrojone pod kątem tego, aby się nie zacząć nudzić - niecałe 3h wystarczą na przejście, a poziom "zagadek" i zręcznościowych elementów jest na tyle niski, że nawet szympans rozgryzie tę grę bez solucji. Nie jest to jednak wada. Mouthwashing opowiada historię dosyć pechowej załogi. Kosmiczny dostawczak na skutek działań kapitana przyjął kurs kolizyjny z pobliską asteroidą. Kapitan dogorywa, a my wraz z kilkoma dobrze nakreślonymi nieszczęśnikami wegetujemy i próbujemy zrobić cokolwiek, chociaż sytuacja temu mocno nie sprzyja. Nie chcę wchodzić w fabułę dalej, bo jest ona jedynym powodem (ale za to jakim) dla którego warto ten tytuł w ogóle odpalić. Dosyć powiedzieć, że gra zalicza sporo skoków w czasie, ma zwroty akcji, a także równie dobrze mogłaby być świetnym opowiadaniem SF (niekoniecznie zaś moim zdaniem taki styl narracji sprawdził by się po przełożeniu na język filmowy). Tak, Mouthwashing nie jest "dobre jak na grę". To po prostu świetna i ponura historia, która w drugiej połowie dostaje strasznego kopa. PSXowa stylizacja kryje tak naprawdę dwa rodzaje dyskomfortu. Wizje mające symbolizować zjazd w szaleństwo (a może to nie wizje? zagrajcie sami) wypadają tak sobie, dopiero w końcówce gry powodują wrażenie z gatunku "ja pierdzielę, w co ja gram" - powiedzmy, że nabierają masy krytycznej dopiero po: Spoiler sekwencji skradankowej i w sumie wcześniej mogłyby nie występować, bo są raczej oklepane. Natomiast interakcje na statku, konsekwencje działań i wszystko inne są naprawdę wyśmienite. Nie jest to tytuł "straszny", ale za to bardzo nieprzyjemny, gdy odkrywamy kolejne elementy układanki. Cieszę się, że ograłem Mouthwashing pomimo tego, że prezentuje dla mnie dosyć odległy biegun od zwyczajowych giereczkowych preferencji. Będę śledził dalsze losy twórców z zainteresowaniem, a jeżeli przy kolejnej swojej grze połączą siły np. z ekipą, która potrafi zrobić dobry gameplay, to może wyjść gra do wspominania latami. A tymczasem zachęcam do poświęcenia tych paru złotych i godzin na bohatera tej krótkiej recenzji. Nie będzie miękkiej gry. 8 Cytuj
Suavek 4 874 Opublikowano 26 grudnia 2024 Opublikowano 26 grudnia 2024 Końcówka roku pod znakiem gier akcji. Ale przyznam, że dawno się tak nie ubawiłem. Stellar Blade (PS5) Bardzo miłe zaskoczenie. Nie oszukujmy się - gra skupiła na sobie uwagę przede wszystkim ze względu na główną bohaterkę. Gdyby nie to, to nie wiem, czy cieszyłaby się takim uznaniem. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo tego jest to naprawdę świetna i dobrze skonstruowana gra akcji. Co prawda próżno tu szukać jakichś oryginalnych wątków, czy rozwiązań. Wszystko sprawia raczej wrażenie zlepku rozmaitych pomysłów z dziesiątek innych produkcji, tj. nie tylko gier, ale także filmów, czy anime. Oczywiście czołowym porównaniem będzie tutaj Nier Automata, który był główną inspiracją, i widać to na każdym kroku. Problem w tym, że na zapożyczeniach się kończy, bo samodzielnie Stellar Blade nie prezentował sobą nic specjalnego od strony fabuły, postaci, czy wykreowanego świata. Można było przewidzieć, jak potoczy się, lub skończy większość wątków, zaś wszelkie data logi i temu podobne przestałem czytać w połowie gry, bo wszystkie pisane były na jedno kopyto. Dygresja: Spoiler Pamiętam, jak byłem młody, to też miałem więcej ambicji, niż zdolności, czy pomysłów. Przykładowo, zrobiłem kilka gier w RPG Makerze w czasach szkolnych, ale już wtedy zdawałem sobie sprawę, że niemal wszystko, co tam wymyśliłem, było w jakimś stopniu zapożyczone z innych mediów, które były mi znane. Tj. niby ogólny zamysł mój, niby zrobiony wg własnej wizji, ale jednak na bazie innych doświadczeń. I tak właśnie mi się te czasy przypomniały grając w Stellar Blade, bo miałem wrażenie, ze Koreańczycy zrobili dokładnie to samo. Ale pomimo swego rodzaju prostoty nie przeszkodziło mi to bawić się wyśmienicie. A może i nawet ta prosta i przystępna otoczka sprawiły, że po grę sięgałem na co dzień chętniej, niż gdybym miał zaprzątać sobie głowę jakimiś zawiłościami fabularnymi. Czasem człowiek chce się po prostu odprężyć, wyżyć, czy popatrzeć na ładne widoczki. I pod tym względem gra dostarczyła solidnie. Pozornie gra się w to jak jakiegoś soulsa, ale na szczęście SB jest znacznie bardziej przystępny dla niedzielnego gracza. Świat i lokacje są ładne, ciekawe, dobrze skonstruowane i zachęcające do eksploracji. System walki jest efektowny, a przy tym satysfakcjonujący dzięki efektom audiowizualnym oraz ogólnej brutalności. Sam gameplay również często urozmaicony o rozmaite odskocznie, minigierki itp. Do tego świetny, zróżnicowany i zmienny OST budujący nastrój. Efekt taki, że czasem ciężko mi było odłożyć pada i jak rzadko kiedy zdarzało mi się grać bez przerwy kilka godzin, także za sprawą drobnych elementów RPG i dużej ilości zadań pobocznych, sekretów, unlocków itp. I tak, odblokowywanie kolejnych wdzianek dla głównej bohaterki wcale nie pozostawało bez znaczenia w tym wszystkim. Bo choć cyce i poślady łamią prawa fizyki i zachowują się jak galareta, to i tak miło było zawiesić oko podczas zabawy. Tak ogólnie niemal wszystko mi tutaj odpowiadało. Do tego stopnia, że kolejne przejście/przejścia to już pewniak. Bo może i pod pewnymi względami gra jest odtwórcza, ale zrealizowana na tyle dobrze, tudzież inspirowana innymi dobrymi pomysłami, że aż chce się grać. I jakoś wcale nie przeszkadzało mi w tym wszystkim, że mogłem przejść całość cycatą bohaterką ubraną w strój kąpielowy, zamiast np. łysym czarnoskórym babochłopem... Armored Core VI: Fires of Rubicon (PC) Zawsze lubiłem mechy i customizację, ale jednak seria AC jakoś mi umknęła za młodu. Mimo tego AC VI to świetna odsłona nawet dla początkujących, która nie wymaga znajomości poprzedników, żeby się w nią wciągnąć. From Software spisało się na medal, bo choć tematyka jest dość niszowa, to gra nie tylko okazała się bardzo przystępna, ale także nie można zarzucić jej braku rozmachu. Zabawa była przednia od początku, do końca, a najlepiej w tym wszystkim wypadło chyba udźwiękowienie. Czuć moc zdecydowanej większości broni, uderzeń, efektów zniszczeń i wybuchów. Odpalenie działek maszynowych i dźwięk pękającego metalu daje ogromną satysfakcję. Naprawdę można odnieść wrażenie, że sterujemy masywnym robotem. Oprawa wizualna również w tym pomaga, bo choć każdego mecha można spersonalizować z pokaźnej liczby części, to zawsze w ruchu wygląda on przekonująco i efektownie. Gra jest liniowa, podzielona na misje z dodatkowym trybem Arena oraz możliwością powtarzania tych już ukończonych. Zadania są dość urozmaicone, jak nie pod kątem celów misji, to lokacji i warunków walki. Gra jest też zaskakująco "wertykalna" i nierzadko przyjdzie nam poruszać się po rozmaitych platformach, wspinać po gigantycznym kroczącym robocie, czy podążać wgłąb ziemi w wydrążonym tunelu. A pomimo industrialnej otoczki gra jest przy tym zaskakująco ładna i kolorowa. Fabularnie również gra okazała się ciekawsza, niż bym przypuszczał. Do tego stopnia, że nawet parę razy się musiałem zastanowić, co do podejmowanych decyzji, które mają wpływ na jedno z zakończeń. Nie żeby zaraz coś głębokiego, ale jak na grę o gigantycznych robotach cały wątek był bardzo fajnie przedstawiony, a zarazem nie jakoś szczególnie nachalny, ani naciągany. Gdybym miał się przyczepić do czegoś, to raczej subiektywnie - customizacja, choć fajna, chwilami była dość przytłaczająca. Tj. zamiast zachęcać, to zniechęcała do eksperymentowania. Opcji jest sporo, ale gdy już znajdziemy coś, co się sprawdza w misjach fabularnych, to nieszczególnie chce się od tego odchodzić. Poziom trudności wygórowany nie jest, ale też nie jest niski, więc trzeba zadbać o ekwipunek odpowiedni dla danej, bądź każdej sytuacji. Parametrów było tyle, że nawet po wielokrotnej lekturze co odpowiada za co, nie byłem w stanie zapamiętać, czy pokojarzyć, co będzie bardziej korzystne. Plus niekiedy zmiany były na tyle subtelne, że podczas wartkiej akcji ciężko dostrzec różnice. Może źle do tego podszedłem, ale serio nie widziałem sensu nawet zakupu co niektórych broni. Może w multiplayerze coś się zmienia, ale tego nie mam zamiaru ruszać. Ogólnie rzecz biorąc, bawiłem się wyśmienicie. Świetna, efektowna i satysfakcjonująca rozwałka. Podobnie jak w przypadku SB, tu również z pewnością pokuszę się z czasem o ponowne przejście. Nawet myślę, czy nie kupić sobie jeszcze pudełka na PS5 przy okazji jakiejś obniżki, pomimo tego, że nawet na leciwym PC gra wciąż wygląda i działa bardzo dobrze. 9 Cytuj
Frantik 2 591 Opublikowano 26 grudnia 2024 Opublikowano 26 grudnia 2024 Indiana Jones i Wielki Krąg Nie jestem jakimś wielkim fanem Indiego. Kiedyś tam obejrzałem większość filmów, jedne były bardziej spoko, inne mniej. Na grę nie czekałem w ogóle. No, od momentu, kiedy wyszło, że pichci ją Machine Games, wiedziałem, że przynajmniej zrobią charakternych, fajnie przerysowanych Niemców nazioli do bicia - po Wolfensteinach mają wszak w tym doświadczenie. Poziom zainteresowania wzrósł więc do poziomu "Ok, w gejmpasie sie sprawdzi" No i dowieźli Niemców, resztę fajnie napisanych postaci również. I w wielu innych aspektach także. Anemiczny marketing przed premierą, nie mówiący za wiele o tym, czym ta gra w zasadzie będzie, paradoksalnie zadziałał na korzyść. Wielu, w tym też ja, spodziewało się raczej klona Uncharted w FPP, a tymczasem Indiana jest czymś dość unikalnym. Powiedziałbym, że to dość prosty immersive sim, jedynie przeplatany liniowymi misjami z większym natężeniem akcji. Początkowo miałem z tym problem, nawet lekko marudziłem, że gra się w to trochę jak w biedniejsze Dishonored, za dużo jest wymuszonego przekradania się i gdyby AI przeciwników nie było tak pociesznie głuche i ślepe, a przez to mało upierdliwe, to pewnie rzuciłbym grą w kąt... Dobrze jednak, że pograłem jeszcze ze dwie godzinki dłużej - wtedy, jakoś w połowie fabularnej części Watykanu, formuła gry w końcu mi kliknęła. Ogarnąłem, że wystarczy jak najszybciej skołować sobie przebranie żółdaka, by móc sobie na luzaku pomykać niemal wszędzie. Recepta znaleziona i z gry zaczął płynąć fun. Nie jakieś ogromne, a takie raczej w sam raz, naprawdę z pomysłem i pietyzmem zaprojektowane półotwarte lokacje, które eksplorowałem z przyjemnością, do tego stopnia. że w Spoiler Watykanie i Gizie niemal wyczyściłem mapy. Niemal, bo nie chciało mi się zbierać brakujących notatek i starożytnych artefaktów (tych, które wszystkie wyglądają identycznie) - busy work, a punktów na rozwój za nie miałem przez większość czasu nawet nadmiar. Będąc już w Spoiler Sukhotai zaczęło mi się przejadać, więc zrobiłem ino większe sidequesty i gnałem do finału. Końcowo 35h na liczniku, z kilkoma afk Siadło mi tu w zasadzie wszystko. Świetny, filmowy klimat, humor, walka wręcz, gdy się już doń przyzwyczaiłem. Historia bardzo ładnie się spina i powoduje ciekawość, co będzie dalej, a mrugnięć okiem do fanów filmów jest cała masa. Śmiało mogę powiedzieć, że może to wzór egranizacji filmu. Na wzmiankę zasłużyły też przyjemne zagadki, które często o dziwo nijak, lub bardzo subtelnie, nie prowadzą za rączkę do rozwiązania. Pochwalić też muszę pełną polską lokalizację. Dubbing jest zadziwiającą znośny, a niektóre postacie zostały zagrane wręcz, IMO, świetnie, jak chociażby Gina i Voss. Gorzej, że z jakiegoś powodu zabrakło w ustawieniach czegoś tak podstawowego, jak niezależna zmiana języka napisów i głosów. Za to minusik. Zdecydowanie pozytywne zaskoczenie tego roku. Gdyby się upierać, to można wytknąć nieco drewna - a to niektóre animacje niedzisiejsze, a to mimika czasem sztywna, a to sekwencje "skakane" mogły zostać bardziej dopieszczone, ale wszystko to ginie w całokształcie. Indiana niespodziewanie wbił do mojego top3 A.D. 2024 4 Cytuj
Mari4n 502 Opublikowano 26 grudnia 2024 Opublikowano 26 grudnia 2024 Akurat mam OG Xboxa, dopisuję Genma Onimusha do listy tytułów do sprawdzenia. Myślałem że to zwykły port, a tu zonk. SH2 pewnie też na Xklocu ogram, bo mam softmoda. W każdym razie: Ojciec Gallagher z Bost... znaczy Indiana Jones and the Great Circle (XSS) Przyznam, że podczas oczekiwania na premierę w kilku momentach bałem się o jakość produktu końcowego. Na szczęście niepotrzebnie, gra dostarczyła więcej, niż oczekiwałem. Grę cechuje trochę wolniejsze tempo, to nie jest typowy akcyjniak gdzie napiera się do przodu. Tutaj raczej wszystko opiera się na eksploracji i rozwiązywaniu zagadek, ale zdarzają się dynamiczne momenty. Poruszamy się po zróżnicowanych lokacjach, gdzie jedne są otwarte, a inne liniowe, co przełamuje rutynę. W tych pierwszych można spędzić naprawdę dużo czasu zbierając znajdźki, i wykonując zadania poboczne. Osobiście pierwszą lokację opuściłem po około 15 godzinach gry, głównie dlatego że sporo się skradałem i eliminowałem po cichu nazioli. A skoro już o nich mowa, to sztuczna inteligencja jest dość prymitywna. Skradając się można wyeliminować bota nawet stojąc obok niego, oczywiście mając w garści jakąś broń, których nie brakuje: butelki, młotki, packi na muchy, kilofy, szufelki, i temu podobne. Tych pierwszych jest najwięcej, i można je wykorzystać do odwracania uwagi. Można też używać broni w walce bezpośredniej, z tym że każdy przedmiot ma określoną wytrzymałość, jak się rozwali, trzeba zgarnąć inny, ewentualnie naprawić obecny, ale w trakcie walki nie ma na to czasu. W razie czego można obijać mordy "własnoręcznie". Indy może nie jest mistrzem boksu, ale jest w stanie powalić na glebę nazistów piąchami, a samym ciosom towarzyszą dźwięki uderzeń jak z filmów karate. Te gruchnięcia nie znudziły mi się ani na chwilę. Do dyspozycji jest również rewolwer, ale ma zbyt długi czas przeładowania aby można było na nim polegać, i bicz, który służy jako narzędzie wielofunkcyjne. Poza rozbrajaniem i przyciąganiem do siebie przeciwników, jest wykorzystywany również podczas eksploracji jako na przykład lina do wspinaczki, czy do niektórych zagadek. A te są dobre. Nieprzesadnie trudne, ale i nie banalnie proste. Podczas rozwiązywania każdej z większych zagadek, miałem wrażenie, że mam do czynienia z autentycznym starożytnym mechanizmem, albo pewnego rodzaju "testem". Na pewno dołożyła do tego swoją cegiełkę perspektywa FPP, i minimalny HUD, który może nie jest na poziomie Dead Space, ale dużo nie brakuje. Nie obyło się bez kilku problemów, takich jak brak wesji kinowej, okazyjne problemy z dźwiękiem, i doczytywanie tekstur (tu akurat problem może leżeć po stronie XSS). Mimo wszystko gra wyszła dopracowana, biorąc pod uwagę w jakim stanie potrafią wychodzić duże produkcje. Na uznanie natomiast zasługuje błyskawiczny czas ładowania, i voice acting. Troy Baker idealnie pasuje do roli młodego doktora Jonesa. 8/10, i czekam na premierę PS5, bo ograłem w gamepassie, a chcę ją mieć w kolekcji. Destruction Derby 2 (PS1) Dość krótka gra, całość skończyłem w około trzy godziny, podczas jednej sesji, ale polecam rozbić na kilka razy, bo potrafi się zrobić monotonnie. Trzy samochody, tyle samo trybów, i siedem tras, z czego trzy są do odblokowania. Taki typowy średniaczek grając solo, ale w to się raczej grało z innymi na arenie i rozbijało wozy. 5/10 F1 98 (PS1) Zdecydowanie nie polecam. Tekstury doczytują się zbyt blisko, bolidy odbijają się od siebie jak kauczukowe piłeczki, i z jakiegoś powodu po włączeniu wibracji podczas wybierania opcji Dualshock wibruje. Podejrzewam że to miał być pokaz możliwości nowego wówczas pada, ale przegięli. Jest całkiem znośny tryb arcade championship z progresywnie rosnącym poziomem trudności i uproszczoną fizyką, ale to nie ratuje tej gry. Unikać. 3/10 3 Cytuj
Josh 4 920 Opublikowano 26 grudnia 2024 Opublikowano 26 grudnia 2024 (edytowane) Onimusha 3 Wleciało idealnie w wigilię. Bez dwóch zdań najgorsza Onimusha z całej serii: bez większych zmian względem poprzedniczek, totalnie wypłukana z klimatu, z tak durną fabułą że aż siusiak opada. Niemniej trzeba mieć na uwadze, że nawet najgorsza Onimusha, to i tak lepsza gra niż większość innych slasherków Jeżeli tylko przetrawisz brednie typu podróże w czasie, samuraja klepiącego demony na szczycie wieży Eiffla albo Leona Zawodowca strzelającego z pistoletu do Ody Nobunagi, to jest szansa że będziesz się tu naprawdę dobrze bawił. Intro to GOTY, nie ma i pewnie już nigdy nie będzie bardziej zaawansowanego i efekciarskiego FMV w grach wideo, siekanko jest przyjemne jak zawsze, Isseny (czyli błyskawiczne kontry zadające obrażenia krytyczne) bawią jak cholera, skrzynki z łamigłówkami tym razem faktycznie wymagają ruszenia głową. Najlepszy motyw z całej gry polega na współpracy Samanosuke i Jacquesa, co sprowadza się do tego, że aby ruszyć akcję do przodu jednym z bohaterów trzeba najpierw drugim z nich wykonać określoną czynność w jego linii czasowej - czasem wymaga to ciutki kombinowania. Najgorzej zestarzała się chyba grafika, bo o ile pierwsze dwie Onimushe miały renderowane tła na modłę starych Residentów, tak trójka poszła już w full trójwymiar i to niestety chamsko się zestarzało, a po podłączeniu ps2 i odpaleniu gierki na moim 49 calowym TV piksele prawie mi oczy wypaliły ale i tak polecam, dobry tytuł i w końcu z sensownym czasem rozgrywki (6-8 godzin). Edytowane 26 grudnia 2024 przez Josh 2 Cytuj
creatinfreak 3 883 Opublikowano 29 grudnia 2024 Opublikowano 29 grudnia 2024 Banishers Ghosts of New Eden. Poświęciłem jej ponad 62h i w tym czasie może nie zrobiłem 100% bo nie lubię biegać za znajdzkami itd, ale zrobiłem (chociaż nie musiałem) wszystkie nawiedzenia czyli core tej gry. Jakie to było dobre, fabuła, klimat, chemia między postaciami, przypadki z jakimi muszą się mierzyć. No bajka. Ludzie narzekają na system walki, dla mnie był spoko, tak po prostu. Polecam sprawdzić bo mega fajny tytuł, a niby nie sprzedał się za dobrze. A szkoda, żeby takie perełki nie wychodziły. 3 Cytuj
drozdu7 2 904 Opublikowano 29 grudnia 2024 Opublikowano 29 grudnia 2024 Ja mam coś ponad 7h na budziku, jestem po Spoiler Dość długiej ale fajnej i klimatycznej misji polowania na Bestię Póki co podoba mi się para bohaterów, to jak są napisani i ogólnie fabuła. Walka średnio, ale to jest kalka God of War a tam też zbytnio mi nie siedziało. Chociaż 1 na 1 z bossem ze spoilera było bardzo ok. Jedyną obawę jaką mam to że gra będzie za duża i mnie zmuli heh bo pokazuje że mam kilka procent ukończenia świata xd Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.