Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Crash Bandicoot 3 Warped! (Steamdeck)

 

W ramach trylogii remaków.

 

Przyznam, że mam problem z tą grą. Z jednej strony doceniam jej grywalność, mechaniki, design. Doceniam jej kultowy status. Z drugiej gra jest bardzo prosta gameplayowo, powtarzalna, a po 2h w zasadzie widziałeś już wszystko. Niemniej grało mi się przyjemnie. Tyle, że podejścia do takich platformówek jak Mario64, Banjo-Kazooie, czy Rayman 2, chociaż Crash zestarzał się o wiele lepiej niż wyżej wymienione. Cieszę się, że skończyłem, gdybym miał oceniać to dałbym 7+/10

Edytowane przez Homelander
  • Plusik 5
Opublikowano

Crash Bandicoot N.Sane Trilogy

 

Szukałem jakiejś relaksującej platformówki po ostatnio ogrywanych tytułach i skończyło się tak, że poleciało przy tym więcej bluzgów niż przy jakichkolwiek soulsach. Pierwsza odsłona była dla mnie najtrudniejsza, druga dużo łatwiejsza, ale nadal było jakieś wyzwanie, trzecia była faktycznie relaksującą platformówką, której szukałem. Za dzieciaka grałem jedynie w trzecią część, której nie skończyłem i którą pamiętam jak przez mgłę, więc było to dla mnie coś zupełnie nowego. Podszedłem tak do tematu, że olałem jakieś pucharki i wyzwania, bo tylko obrzydziłbym sobie ten tytuł. Zresztą jest tyle gier w kolejce do ogrania, że szkoda mi poświęcać następne kilkadziesiąt godzin na maksowanie tego tytułu. Fajnie sobie odpalić takiego Crasha na jakieś 1-2 godz dziennie i potraktować to jako odskocznie od innych gier. Ja zrobiłem inaczej i łyknąłem wszystkie za jednym zamachem, ale balansowałem momentami na granicy znużenia ( szczególnie przy trójce) i gdyby przygoda trwała o parę godzin dłużej tobym to rzucił w kąt na dłuższy czas. 

 

Brakowało mi w następnych częściach trudniejszych etapów jak Stormy Ascent w jedynce. Może i byłem bliski załamania nerwowego, ale też miałem spory fun z kolejnych podejść i ogromne poczucie satysfakcji, gdy udało mi się pokonać ostatnią krawędź. Pierwsza odsłona ma różne opinie, ale mi się podobała i cieszę się, że nie pominąłem żadnej części. Dwójka i trójka też miała swoje momenty oprócz tych lipnych etapów z lataniem i strzelaniem do bombowców. No i na ten finałowy boss fight z dwójki też lepiej spuścić zasłonę milczenia. Poza tym było git i finalnie mogę stwierdzić, że było warto ograć całą trylogię.

 

 

  • Plusik 6
Opublikowano

Ja zacząłem ogrywać jedynkę, włączyłem trójkę żeby zobaczyć jak wygląda i już do jedynki nie wróciłem. Dwójkę już zupełnie odpuściłem. W każdym razie jak chcesz relaksującej platformówki to w Spyro jest pełen chill :)

  • Plusik 1
  • This 1
Opublikowano (edytowane)
14 minut temu, Galaktyczny Wojażer napisał(a):

Broforce - 100% funu utrzymanego w kinie akcji czasów vhsów, chce wincyj kurła.

Jedi Fallen Order - meh, imo strasznie nierówne. Sinusoida odczuć od "o to jest spoko" do "ja (pipi)e co za (pipi)".

 


Pograłem trochę i sprawdziłem też inne tego typu strzelanki. Jeśli lubisz gry w tym stylu to całym serduszkiem polecam true hidden gema Huntdown (tak dobrze się bawiłem, że skończyłem drugi raz na hardzie):

 

 

Edytowane przez zdrowywariat
Opublikowano
7 minut temu, zdrowywariat napisał(a):


Pograłem trochę i sprawdziłem też inne tego typu strzelanki. Jeśli lubisz gry w tym stylu to całym serduszkiem polecam true hidden gema Huntdown (tak dobrze się bawiłem, że skończyłem drugi raz na hardzie):

 

 

 

Kupiłem parę dni temu, niedługo siadam do tego. Wygląda jak cyberpunk przez pryzmat ejtisów wiec siedze w (pipi)em w łapie.

  • Lubię! 1
Opublikowano

Ostatnio odkryłem, ze można spać krócej, więcej grać i jakoś co nie czuję się jakoś gorzej w trakcie dnia.

Pronant symphony (+18) - jRPG

Pronant-Symphony.webp.f3c002bd3ff310375d869d312e55be64.webpP
Nie miałem pojęcia że można znaleźć takie perełki zrobione w RPG Maker - trzeba się tylko dobrze poszukać(polecam 4chan, bo czasami potrafią tam polecić mało znaną, dobrą grę).
Jesteś zwykłym szaraczkiem, któremu w życiu było raczej ciężko niż lekko i nagle przed tobą pojawia się sługa demona Istaroth'a i dostajesz od niego "w prezencie" tytułowy pronant - możliwość kontroli umysłów innych. Jako bonus osoba, kontrolowana nie wie że jest kontrolowana, wydaje jej się że wszystko co robi z własnej woli. Fajnie, prawda? Szkoda tylko że używanie tej zdolności mocno obniża długość życia i użytkownikowi wyrastają kły i rogi. Przez to główny bohater zostaje wzięty za demona przez jedną z poszukiwaczek przygód i chcąc nie chcąc broniąc się używa na niej swojej kontroli umysłu. Potem jeszcze na trzech innych dziewczynach z grupy tamtej i postanawia pokonać demona, który mu to zrobił. W tym celu musi pokonać 50 pięter Pandemonium.

Spoiler dlaczego bohater dostał tą moc:

Spoiler

Fajnym motywem jest to że te pronant'y to pan demon z nudów rozdaje. Kilkaset lat temu były wojna między demonami i aniołami. Anioly wygrały i zamknęły demony w Pandemonium z którego nie mogą wyjść i się nudzą. Sam Istaroth jest tak znudzony że dosłownie czeka aż ktoś go zabije.

d7519c73692a4b2b5cd3877e9ecbc6ab.jpg.a47c738eb4e28d7e4012734087df52a2.jpg

A że nasze bohaterki-niewolnice muszą robić co im ich rogaty pan każe to mamy całą listę rozkazów które można wydawać naszym towarzyszkom jak np. "Poklep mnie po głowie", "Chwyć mnie za rękę", "Opowiedz mi coś o sobie", "Ugotuj mi coś","daj prezent". Są oczywiście jakieś gorsze rozkazy(domyślcie się jakie) ale kto by ich używał, zwłaszcza że gra posiada system moralności który determinuje zakończenie.
Rozgrywka jest typowa jak na JRPG zrobiony w RPG Maker ale mi kilka urozmaiceń:
-W trakcie walki wprowadzono "Field Mod" - który wzmacnia/osłabia dany element - jesli np. "water field" jest aktywny to wodne ataki zadają zwiększone obrażenia.
- używanie wiele razy jednej zdolności zwiększa jej siłę i pozwala jej użyć wiele razy co jest dość ważne, bo nie ma możliwości uzupelniania bez powrotu do bazy.
-Im dłużnej jesteśmy w Pandemonium tym więcej exp zdobywamy w walce. Gra zacheca więc do jak najdłuższych sesji.
-Na każdym piętrze czeka boss(opcjonalny), którego ubicie wyłącza losowe walki na danym poziomie.
-Dodano trochę elementów metroidvania - po zdobyciu mocy/wyposażenia warto wrócić do poprzednich pięter by uzyskać dostęp do wcześniej zamkniętych lokacji(np. pływanie).
-i parę innych rzeczy, ogólnie wyciśnięto co się dało z ograniczeń RPG Maker.
- Jeżeli chcemy używać pronanta to trzeba zbierać manę porozsiewaną w mniej przyjaznych częściach podziemi.
Grind? Nie ma tak właściwie, jeśli pokona się na każdym poziomie wszystkich przeciwników to boss piętra też powinien paść bez bólu. Jedynie pod koniec gry kilka razy powtarzałem 10 ostatnich pięter(istnieje ekwipunek zmniejszający częstotliwość losowych walk) by zebrać materiały na ostateczne bronie.
Gra na 20h(pierwsze przejście), potem jest NG+ które pozwala zachować ekwipunek, poziom doświadczenia i przedmioty i przelecieć przez większość gry by wybrać inne zakończenie(ale ja nie chcę). Większych wad nie stwierdziłem, 9/10.

 

Seventh Lair - VN

capsule_616x353.jpg.4afff49f12f323ac2e70fae89d985d04.jpg

Występują bohaterowie z The House of Fata Morgana. Michael(pseudonim Dark Knight) tworzy niszowe gry niezależne i umieszcza je na swojej stronie internetowej. 1 kwietnia wydaje swoją nową grę. Jednak coś idzie nie tak i każdy kto ją uruchamia przenosi się do świata gry.
Na początku się wszystko niewinnie zaczyna, potem robi się depresyjnie, potem jeszcze bardziej i kiedy człowiek myśli, że nie można bohaterom bardziej dowalić, to twórcy mówią: potrzymaj mi piwo.
Gra tylko dla tych co skończyli The House of Fata Morgana bo główną siłą historii jest to że postacie zachowują się inaczej niż byśmy się spodziewali, ale nie z ich winy(wiem, ze to debilnie brzmi, ale ciężko to wytłumaczyć komuś kto nie grał w obie części). Gra na około 3-4 godziny. Dla fanów 7,5/10.
Ps. Polecam OST na youtube, zwłaszcza "Maybe It's Not"(tak, w piosence śpiewanej przez Japonkę naprawdę pada "asshole" i "bullshit")

 

Ai Somnium - VN

header.jpg.e69e7d0dff9c802835fa7e2f1730f22e.jpg

Ai Somnium
Kotaro Uchikoshi. Problem z nim jest zawsze taki sam: Świetna, wielowątkowa fabuła, dobrze napisane postacie, historia zawsze sprowadzająca się do podróży między wymiarami/w czasie nawet jeśli nic tego nie zwiastuje, niepotrzebny, zbyt nachalny fanservice, żarty w złych momentach i przynajmniej jedna dziura fabularna która mocno kłuje w oczy, a czasami je wypala.

Uwaga spoilery jego twórczości lecą:

Spoiler

W Never7 pewna postać wie że zginie w konkretnym miejscu o konkretnej godzinie(to akurat jest dobrze uzasadnione fabularnie). Gdy jedna z koleżanek gubi się i trzeba ją znaleźć, zgadnijcie gdzie ta postać pójdzie jej szukać? W 999 Seven szpieguje Super Złą Organizację® no i daje się złapać. Co się dalej dzieje? Dostaje kulkę w łeb i wrzucają go do morza? Nie, wiążą go (niezbyt mocno) i zamykają go w pomieszczeniu na pokładzie statku należącym do tej organizacji żeby mógł uciec. Virtue's Last Reward każde nam uwierzyć, że w wodzie nie można się przejrzeć, a w Ever 17 że lustro nie posiada swojej głównej funkcji. Nad Zero Time Dilemma się nie będę pastwić, szkoda że ta gra powstała bo tam po prostu odleciał. ZTD tak mnie zniesmaczyło, że przez 5 lat nie mogłem się zmusić by sięgnąć po nowe tytuły  pana Kotaro. Ale miło mi powiedzieć, ze już mu lepiej.

Przyszłość. Główny bohater Kaname Date jest policjantem pracujący jako "Psyncer". Sześć lat temu stracił pamięć i lewe oko. Jakiś czas później od kolegi z policji dostaje sztuczną gałkę oczną będącą jednocześnie AI - Aibę, która staje się jego nowym partnerem. Ich najnowszym zadaniem jest wytropienie mordercy, który pozbawił ofiarę lewego oka. A właśnie, cóż o jest ten "Psyncer"? Jest to osoba które za pomocą specjalnego urządzenia może wyjść do snów innych i dzięki temu odkryć ich tajemnice. Brzmi to dość nielegalnie i moralnie nagannie, ale to tajna jednostka policji o której nikt nie wiem więc spoko.
Tak więc rozpoczynamy śledztwo, zbieramy informację, prowadzimy rozmowy, obserwujemy przekomarzania pomiędzy dwójką bohaterów(bo Aiba choć to Ai to potrafi dowalić), patrzymy jak giną kolejne osoby i z powodu tego, że świadkowie nie chcą współpracować, włamujemy się do ich snów.
I tutaj właśnie leży największy problem - to co miało być siłą gry, jest niestety jej największa słabością. W snach żadna logika nie obowiązuje, więc wszystko sprowadza się do klikania na losowe rzeczy i wybierana czynności metodą prób i błędów. Przykłady? Żeby podnieść piorunochron należy wyciągnąć szpikulec z ziemi 20 metrów dalej. No bo to sen. Każda czynność zabiera nam czas, którego zawsze jest mało, więc zwłaszcza w późniejszych etapach po 2-3 błędach lepiej zrestartować bo i tak nie zdążymy ukończyć etapu. Aż prosi się o dodanie jakiejś opcji wyłączenia czasu. Miło by tak było poeksplorować bez presji, bo same sny są ciekawe.
Wspomniałem wcześniej o dziurach fabularnych, prawda?

Spoiler

1) W pewnym momencie by wszystko miało sens, policja na miejsce pewnego wypadku musiała przyjechać po ponad godzinie. Nie jest nigdy wyjaśnione dlaczego tyle im zajęło.
2)Postacie ukrywają informacje bez dobrego powodu. Ich ujawnienie ułatwiłoby wszystkim życie a w niektórych przypadkach nawet je ocaliło. I co gorsza przeważnie ten powód brzmi: "bo obiecałem postaci X że nic nie powiem".
3)Jaki jest najlepszy sposób na pokonanie dużej liczby najemników uzbrojonych w karabiny? Tak, zgadliście, trzeba rzucić im pornosa oraz damską bieliznę i tak odwrócić ich uwagę a potem unieszkodliwić.
4)Scena z 12-latką która z metalową rurką pokonuje 10 najemników a ci nie potrafią w nią trafić z 1 metra też za mądra nie jest. Tłumaczenie autora jest takie że jej rodzina posiada jakiś gen, który sprawia że co drugie pokolenie jest super-silne.

No ale to Kotaro Uchikoshi. Ma swoje "kojimizmy". Albo się to przełknie albo lepiej nie podchodzić do jego gier.

Na duży plus że postacie, które na początku są wkurzające(zwłaszcza ten knypek NEET) z czasem dają się polubić(coś jak większość postaci w Ace Attorney) oraz sprawiedliwość gry -  mając te same informacje co bohater można odgadnąć, kto jest głównym złym i jakie miał motywy. Trzeba tylko pamiętać ze każda zebrana informacja ma znaczenie.
Gra na 20h, 9/10(pół oczka wyżej za WYBITNĄ ostatnią scenę) - Kotaro w dobrej, ale nie w szczytowej formie. Zachęciła na tyle, że od razu kupiłem drugą część.

 

Felvidek - RPG

header.jpg.6f590088d81abec5223c097285ba090b.jpg

Felvidek - Rycerz-alkoholik Pavol musi pokonać husytów nękających XV-wieczną Słowację. Gra ma na Steam przytłaczająco pozytywne recenzje, ale mi aż tak nie podeszła. Ma niesamowitą grafikę, zwłaszcza świetnie wypadają animacje ataków i używania przedmiotów, jest pełna czarnego humoru ale ma fatalny system walki wzięty z RPG Maker.

youtube-video-gif(2).gif.4a1d47e41cf95aaed8d0efc94ad9fc83.gif

Matej(ten środkowy) nie nosi czapki.

Sprowadza się do użycia w pierwszym ruchu ataku obniżającego pancerz przeciwnika i używania zwykłych ataków aż padnie wróg albo nasza drużyna. Zwłaszcza na początku jeśli pierwszy atak chybi to game over bo nie ma jak odnowić many. Nie ma losowych walk by w razie czego pogrindować, więc nie wiadomo czy te napoje lecznicze, które dostajemy po walce lub znajdziemy w beczkach wystarczą na kolejnych przeciwników. Gra więc sprowadza się do stoczenia walki, powrót do kapliczki(są dwie, pierwsza w bazie) która odnawia zdrowie, przejścia kawałka fabuły, walki i powrót do kapliczki. Jest to nieziemsko upierdliwe i niepotrzebnie rozwlecza rozgrywkę. Gdyby np. po walce odnawiało się zdrowie mógłbym z czystym sumieniem polecić tą pozycję.
Gra na około 5h, daję 6,5/10, a mogłyby być 8,5/10 gdyby walka nie był karą.

 

World's End Club - VN/Platformówka

head.thumb.jpg.1680f9c441819045d38e55223f0aa044.jpg

Tak, wszyscy mają po 12 lat, widać to prawda?

 

Kotaro Uchikoshi łączy siły z Kazutaka Kodaka(Danganronpa) i takie coś wychodzi...
"1200 kilometrów. Jedna epicka podróż przez Japonię! Otocz się obsadą czarujących, ekscentrycznych postaci, wyruszając w niezapomnianą podróż!"
Tylko że tworząc te postacie to autorzy chyba zrobili listę dwunastu najbardziej stereotypowych bohaterów z anime i poszli grać w cs-a. Poza jednym wyjątkiem ciężko tu kogoś polubić, bo mamy stereotypowego nerda, stereotypową słodka idiotkę, stereotypowego grubasa, stereotypowego samotnika, stereotypową Tsundare, stereotypowego bohatera Shonen, stereotypowego milczącego protagonistę itd. No to skoro postacie kuleją, to może historia jest znośna? No nie jest źle, ale po twórcach spodziewałem się dużo więcej, są tylko dwa dobre plot twisty, a przez 3/4 gry fabularnie wieje nudą. Przez ten czas każdy z dwunastu bohaterów okrywa w sobie moce - tzw. Buddy skill, pozwalające np. mocno rzucać przedmiotami, zmieniać się w kamień, ziać ogniem itp. By je uaktywnić, ktoś bliski musi być w niebezpieczeństwie. Więc mamy swoiste "monster of the week": Przybycie do nowego regionu Japonii->Ktoś jest w niebezpieczeństwie-> Przebudzenie Buddy skill->5 minutowa sekwencja platformowa by wypróbować nową moc->Przybycie do nowego regiony Japonii.
Same sekwencje platformowe zostały chyba dodane by cierpieć razem z bohaterami: Na zmianę skaczemy lub używamy specjalnej umiejętności, czasami przepchnięmy jakąś skrzynkę i tyle. Co jakiś czas jest boss który nie stanowi żadnego wyzwania, chyba że hitbox źle zadziała co dość często się zdarza. Prymitywne to strasznie.
Jeszcze dowalę się do dziury fabularnej:

Spoiler

Kilka lat temu Złe AI stwierdziło, że przez emocje mieszkańcy Ziemi dążą do samozagłady więc im je zabrało. Ale żeby odzyskać emocję wystarczy, że dana osoba poprzebywa trochę na słońcu(bo tak), więc Złe AI zamknęło ludzi pod zmienią i wmówiło im, że jak wyjdą na powierzchnię to umrą, więc boją się wyjść.
NIE MAJĄ EMOCJI ALE SIĘ BOJĄ???

Pozostaje pytanie, dla kogo jest ta gra? Czy była tworzona z myślą o młodszych graczach? Wskazuje na to cukierkowa grafika, brak krwi i niski poziom trudności. Z drugiej strony fabuła może być momentami dla nich zbyt skomplikowana.
10h gry, 4/10, gdybym nie kupił tego w promce tylko za pełna cenę byłbym ostro wkurzony.

 

Selene ~Apoptosis~ - VN

wyTyVc.jpg.fa22c545da47ab172ccf893b5c2172a8.jpg

Horror psychologiczny, pokazujący czym może się skończyć bezsenność i przygarnięcie bezdomnej "kotki". Jedna z tego typu gier, która po skończeniu zostawia więcej pytań niż odpowiedzi.
Wszystkie zakończenia można na luzie zdobyć w 3h. Raczej nie będzie się o niej pamiętać po tygodniu. Gra za darmo, bardziej jako przerywnik przed czymś dłuższym, a jak się spodoba to można wspomóc finansowo twórców(w zamian dają patch +18).

  • Plusik 8
Opublikowano

Indiana Jones and the Great Circle (XSX)
Grę zacząłem bez żadnych oczekiwań, nie czytałem wcześniej recenzji i bardzo dobrze, to ten tytuł okazał się jednym z największych pozytywnych zaskoczeń w ostatnich latach. Od samego początku czuć klimat żywcem przeniesiony z filmów o Indym, twórcy na szczęście nie zdecydowali się na otwarty świat, tylko kilka większych miejscówek przeplatanych liniowymi sekcjami, dzięki czemu nie ma znużenia bieganiem wciąż po tej samej mapie. Questy poboczne są rozbudowane i wnoszą sporo do fabuły, główne przepakowane są akcją, humorem i spotkaniami z ciekawymi npcami. Oprawa według mnie piękna, dawno nie widziałem w grach tylu detali i asetów, za przykład podam tutaj skarbiec w Watykanie z dosłownie ogromem przedmiotów, żaden z nich się nie powtarza i każdy ocieka detalami. Chyba z 15 minut łaziłem tam i oglądałem obrazy, posążki i inne rzeczy. Postacie również wyglądają dobrze, szczególnie w cutscenkach. Dźwięk na najwyższym poziomie, zarówno jeśli chodzi o muzykę jak i o toczenie. Obsadzenie Troya w roli Jonesa było strzałem w dziesiątkę. Jakbym nie wiedział, że to on podkładał głos, to dałbym się nabrać, że twórcom jakoś udało się odtworzyć głos młodego Harrisona Forda. Polecam każdemu, idealna odskocznia od oklepanych otwartych światów i rozwleczonych niepotrzebnie gier. Tutaj od początku do końca jest się wciągniętym w fabułę i akcję, a jak komuś będzie mało, to są też opcjonalne znajdźki, zagadki i odkrywanie sekretnych miejsc. 

  • Plusik 1
Opublikowano

Four Last Things (PC)

 

Krótka i prosta przygodówka point'n'click osadzona w czasach renesansu i utrzymana w stylistyce malowideł tego okresu, w której za zadanie mamy popełnić wszystkie siedem grzechów głównych. Humor w stylu Monty Pythona jest tutaj największą zaletą gry, zaraz obok oprawy. Można się pośmiać z dialogów, czy też pokombinować z różnymi absurdalnymi rozwiązaniami. Zarazem całość idzie ukończyć w około godzinkę, więc nic się specjalnie nie dłuży. Na wyprzedażach grę można dorwać za 6zł i za taką cenę śmiało polecam. To pierwsza z trzech gier twórcy utrzymana w takiej stylistyce i po jej przejściu jak najbardziej planuję zapoznać się również z pozostałymi. Tym bardziej, że również cieszą się dobrą opinią.

 

503400_5549.thumb.jpg.5eec60dfb485e203e4d81f7746537276.jpg

 

503400_3893.thumb.jpg.2a07b928d9f6d3adf37630e53b9d404f.jpg

 

503400_3894.thumb.jpg.96bb64a65ef7e6b72c6c08f3c3d1f96a.jpg

 

503400_5547.thumb.jpg.497bbbda8b3ef45ed0568aa5f66267b5.jpg

 

503400_5548.thumb.jpg.818192eb0fea59d1efd1feab759ba6bd.jpg

 

503400_6.thumb.jpg.961fd7fc8a9a69ed129731f64d2b71ac.jpg

  • Plusik 3
Opublikowano

header.jpg.e7a96759e6289a64039a077bb4e6422e.jpg

 

No więc tak. Gra jest jest dość krótka, biega się bohaterką w lewo i prawo, skacze po platformach. Jest troszkę pływania, troszkę biegania do góry nogami. Wszystko w ładnej grafice (są różne levele).

Grałem na portalu. Ostatnio pisałem o nieprecyzyjnym sterowaniu w Daxterze. Tutaj nie zaobserwowałem żadnych problemów. 

 

Prawdę mówiąc nawet nie wiem o czym jest ta gra. W sensie fabularnym. Sam gameplay był przyjemny. Może nie na tyle, żeby grać drugi raz, ale jednak spędziłem z tym tytułem kilka odprężających godzin.

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)

Super Mario Bros. Wonder (Switch)

 

Zgodnie z niepisaną tradycją, na okres świąteczny odpalam jakiegoś dużego platformera. Tym razem padło na ostatnią część przygód Mariana i o panie, jakie to było dobre. No po prostu czysty fun i mityczna MAGIA NINTENDO. Zwyczajnie nie mam się do czego doczepić (no dobra, coś później wyszukam). Gra sprawia frajdę od początku do końca, co krok zaskakując nowymi pomysłami czy to gameplay'owymi, czy wizualnymi (słynne już efekty "zażycia" Wonder Flowera). Całość skąpana w tej specyficznej otoczce, za sprawą której co chwilę miałem banana na gębie, czy to widząc jakiś bekowy design postaci, czy to akcje związane z kwiatkami-npcami (i słuchanie ich tekstów, w moim przypadku po japońsku, fajny patent budujący klimat tego świata). Proporcje w rozgrywce są idealne: levele nie są za długie, ale jest ich dużo, jednocześnie nie na tyle dużo, żeby się znudzić (raczej zostałem z lekkim niedosytem). Flow i responsywność: tip top. Padają zarzuty, że to dosyć prosta część sagi, i o ile faktycznie poza levelami specjalnymi (a w zasadzie ostatnim z nich) ciężko tu o jakieś większe wyzwanie czysto platformowe, tak w żadnym razie nie uznaję tego za wadę, bo dostałem dokładnie to, czego od gry z Marianem oczekiwałem: odpowiednio wyważoną zabawę. Gra jest raczej relaksująca, ale też nie prostacka, bo to by skutkowało nudą, a tej tu nie uświadczymy ani przez moment. Przede wszystkim mamy tu sporo sekretów i nieoczywistych znajdziek, których obecność zachęca do poszukiwań lub powtórek poziomów. Podoba mi się czytelny system progresu, ot od razu wiem co ominąłem, wszystko jest klarowne. Nie ma tu też przesadyzmu w liczbie pierdół do znalezienia/zrobienia. Koniec końców, wbiłem 100% bez większych zgrzytów i męczarni, z dosłownie trzema-czterema rzutami oka do "solucji", także elegancko.

 

Do tego dochodzi oczywiście piękna oprawa A/V. Przykład na to, że nie trzeba wodotrysków i potężnych BEBECHÓW sprzętu, żeby gra wyglądała ślicznie (szczególnie na OLEDziku). Wszystko w 60 klatkach. Muzyka wpada w ucho i do paru kawałków będę wracał (Castle Bowser Theme), ale na uwagę zasługują też nawiązania do prequeli czy nowe aranżacje klasycznych motywów.


Dobra, to trochę minusików na koniec. Po pierwsze, nowe power upy, poza kozackim słoniem, wypadają tak sobie (świder) lub słabo (bąble). Kiedy nie musiałem, starałem się ich nie używać. Podobnie ma się sprawa z badge'ami: o ile sam pomysł jest trafiony, tak fakt, że możemy używać jednocześnie tylko jednego, w zasadzie pozbawia sensu istnienia ~80% z nich. Bo po co utrudniać sobie zabawę, skoro można przywdziać spadochronową czapkę? Ponownie: poza momentami, kiedy musiałem/była potrzeba zastosowania konkretnego skilla, nie używałem niczego innego.

Wkurwił mnie też na sam koniec ostatni level specjalny, co chyba nie jest niczym zaskakującym. No przegięli trochę xD. No i żeby mieć 100% gry, trzeba wykupić wszystkie standy, co kosztuje absurdalne kwoty fioletowych monet i wymaga zwykłego, chamskiego grindu. Pewnie "OCD" mi nie pozwoli tego zostawić, ale powiedzmy wprost: chujowy motyw, nie wnoszący żadnej wartości dodanej czy satysfakcji.

 

Podsumowując: najlepszy Mario w 2D z tych, w które grałem i jeden z najlepszych platformerów w tym ujęciu w ogóle, a i w "konfrontacji" z Odyseją ciężko by mi było powiedzieć, który tytuł wygrywa, choć to dwa różne rodzaje rozgrywki. Tutaj wszystko jest bardziej spójne, szybkie, natychmiastowe, poniekąd prostsze, ale w tej prostocie bardziej giereczkowe. Świetna gra i must have na Switcha, no ale tego nie trzeba nawet pisać.

 

 

2024122420012500_c.thumb.jpg.854dda37eb3962d06dca4109f128348f.jpg

 

2024122420074300_c.thumb.jpg.19f42eb083d7c5be2dc55308f0dc481f.jpg

 

2024122621043800_c.thumb.jpg.5b8d8aae20396325b1460afa120c668e.jpg

 

2024122621411300_c.thumb.jpg.0f220be280d90aac22444973ccf16fe5.jpg

 

2024122821380600_c.thumb.jpg.4da1202c9b76004d5e37ebabc7e59337.jpg

 

2025010519064600_c.thumb.jpg.78dd25e43161b201e12b37305e2e792c.jpg

 

2025010621432100_c.thumb.jpg.2da1cfa2ec6ee8368d2efefbb958f3ca.jpg

 

2025010922372400_c.thumb.jpg.ee1c620c205b5259d6712d8425d34bb6.jpg

 

2025011723572900_c.thumb.jpg.547495bca1ab5c09e9f2b78b8e8ead38.jpg

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 5
  • Lubię! 2
Opublikowano

Jet Li: Rise to Honor (PS2)
Jet-Li-Rise-to-Honor-2004-Kung-Fu-Kingdom-770x472.jpg

 

Exclusive z PS2 ze średnią 68/100 na Metacritic, nic tylko grać. :D Obejrzałem na YouTube kompilację z mniej znanymi exami na drugą plejkę i zachęcony filmikiem oraz opinią, postanowiłem spróbować. Wyszło w miarę nieźle. Gra jest bardzo filmowa (ale trzeba brać poprawkę, że to czasy PS2, czyli filmowość tutaj to głównie: zeskanowana twarz Jeta Li + motion capture, masa bullet time i QTE (Press R1 - bo jedyne co wciskamy w QTE to R1).
 

Gameplay jest całkiem ciekawy, bo lewym drążkiem chodzimy, a ciosy zadajemy wychylając prawą gałkę (+ R1 do akcji, QTE i blokowania, a L1 do odpalania specjali, L1+R1 jako Parry-kontra). W levelach strzelankowych mamy mniej więcej twin-stick shootera + chowanie się za osłonami.
 

Większość poziomów to nawalanka a'la Jackie Chan Stuntmaster + kilka ze strzelaniem na szynach i kilka skradankowych (jest też uciekanie w głąb ekranu znane np. z Crasha 3).
 

Założenia są bardzo spoko, i gdyby wszystko było dopracowane na maksa, to pewnie gierka nie przeszłaby w zasadzie bez echa, ale niestety jest sporo niedoróbek:

  • Sterowanie ma swoje problemy i czasami, jak np. chcemy zmienić kierunek combosa, to ciągle bijemy w tę samą stronę (jakby animacja już się zaczęła, mimo że chcieliśmy wcześniej już zmienić wroga).
  • Gra szybko robi się mega powtarzalna i frustrująca, a checkpointy nie zawsze są dobrze rozstawione (przykładowo mamy 'kill room' z masą przeciwników i jakieś 3 fazy pojawiania się wrogów, a checkpoint jest tylko na starcie) + nie ma apteczek/leczenia, więc zdarza się, że musimy powtarzać dość spore fragmenty poziomów.
  • Wszystkie 'fajne' patenty, jak bullet time czy akrobacje nad przeszkodami, też robią się nudne, jeśli powtarzamy je po raz 30 na danym levelu (najlepszy przykład to poziom, gdzie uciekamy przed celownikiem snajpera i musimy biec po takich samych mostach przez dobre 10 minut i 'zachwycać się' skakaniem przez barierki czy nokautowaniem przeciwników w slow-mo).
     

Całkiem fajnie, ale dość szybko robi się powtarzalnie i frustrująco. Do skończenia w 2 wieczory (mi zeszło jakoś 6-7 godzin). Tak, że średnia ocen (68%) całkiem adekwatna.
 

PS. W sieci jest dostępna paczka tekstur HD do PCSX2 i gra wygląda wtedy całkiem znośnie.
 

Spoiler

after-png.457717

 

  • Plusik 5
Opublikowano

Grałem ze 20 lat temu i już wtedy waliło kapciem. Nie porównywałbym tego do Jackiego Chuna, jeżeli dobrze pamiętam to Stuntmaster był bardziej platformkówkowy (mogę się mylić), a Dżet Li pochodzi bardziej pod pierwsze True Crime. Straszny średniak, raczej nigdy do niego nie wrócę :reggie:

 

A ja sobie dzisiaj skończyłem FFX-2. Kurde, lubię tego Fajnala. Wiadomo, fabuła i postacie to jest dno, ale kocham wakacyjny klimacik jaki ma ta przygoda i jestem również zdania, że turbo-dynamiczne ATB (koniecznie w opcjach zmienić na "fast") to najlepsza rzecz jaka kiedykolwiek przytrafiła się tej serii. Co ja bym dał, żeby SE kiedyś do tego wróciło :frog: rozwalił mnie natomiast czas gry, na liczniku przed ostatnim bossem stuknęło 15h, a byłoby mniej gdybym nie uparł się na lekki grind, strasznie króciutki ten FF. 

Opublikowano

Mój brat kiedyś wbił max i odblokował najlepsze zakończenie, ja zrobiłem na 99% nie mając zielonego pojęcia co przegapiłem, bo też jechałem według poradnika :) 

Opublikowano

W ramach odskoczni od większych gier odpalałem sobie Spartan: Total Warrior, który ku mojemu zdziwieniu nie okazał się znowu taką małą odskocznią, bo długie to jak na (powiedzmy) slashera i całkiem wymagające chwilami. Za grę z 2005 roku odpowiada Creative Assembly, które jak pokazuje historia (po Spartanie i Obcym), w przerwach od Total Warów potrafi odnaleźć się też w innych gatunkach. No ale po kolei.

 

Tytuł może budzić pewne skojarzenia z God of Warem ze względu na setting - gramy sobie bowiem spartańskim wojownikiem (niespodzianka) o imieniu Spartan (okej, to prawdziwa niespodzianka, bo reszta postaci ma imiona o ciut większej oryginalności, a moją faworytką jest Electra mówiąca z ruskim akcentem), który to w ramach odpierania najeźdźców z Rzymu natyka się także na elementy mitologiczne i dosyć szybko zaczyna siać pożogę np. za pomocą piorunów strzelających z mieczy Ateny. Zrzynka z przygód Kratosa? Otóż nie - gry powstawały, patrząc po datach premier, równolegle, a w przygody Spartana gra się zdecydowanie inaczej.

 

Na przestrzeni kilkunastu misji bawimy można odnieść wrażenie, że dużą inspiracją było Dynasty Warriors - nasz zabijaka, któremu najczęściej towarzyszą inni żołnierze, trafia na mapy, gdzie ma do wybicia tony wrogów (liczby zabójstw w stylu 500 na poziom to nic rzadkiego) za pomocą dosyć prostego, ale miłego systemu walki. Pod jednym przyciskiem jest standardowy kombos, pod drugim atak obszarowy, pod kolejnym blok, po wduszeniu którego możemy wykonać kilka innych akcji dokładając kolejny przycisk - odepchnięcie ("pojedyncze" i grupowe) służące do rozbijania gardy przeciwników i spychania ich w liczne przepaście i turlanie - do tego skakanie (platformowania jest na szczęście bardzo mało, bo jest fatalne), przycisk akcji/dobicia i speciale związane z mitologicznymi broniami, które zdobywamy. Spotkamy w ogóle mitologiczne kreatury czy licznych (i bardzo dobrze zaprojektowanych) bossów, którzy też mają boskie wsparcie, ale większość mięsa armatniego to żołdacy, z których każdy ma podpisany pasek życia swoim imieniem - chyba ma nam być smutno, że kogoś pozbawiliśmy męża i ojca.

 

Gdyby gra opierałaby się jedynie na paru mapach i takich samych walkach z takimi samymi żołdakami, to byłoby pewnie nudno, ale na szczęście misje są bardzo mocno zróżnicowane. Pomijając standardowe "pokonaj Rzymian/zabij ich dowódców", to sporo tutaj różnych wariacji na temat chronienia kogoś/wysadzania czegoś/bawienia się balistami i to wszystko odbywa się na mocno odmiennych przestrzeniach - raz bronimy greckiego polis, by następnym razem szturmować rzymskie zabudowania czy samotnie wylądować w katakumbach celem odnalezienia artefaktu (i walcząc z nieumarłymi, których eliminowanie wprowadza do gry nową mechanikę).

 

Tak jak sam start gry nie wzbudził we mnie entuzjazmu, tak z czasem bawiłem się lepiej i lepiej - to kawał naprawdę dobrze zaprojektowanej gry, która jest przyjemna mechanicznie (poza tym nieszczęsnym skakaniem) i nie wpada w pułapkę zamulania. Graficznie tytuł zestarzał się całkiem przyzwoicie, a muzyka nie wadzi, choć zaskakuje - pomijając standardowe "podniosłe" motywy, jest tu wmiksowana masa bitów czy hip hopowych skreczy, które nie grzeszą oryginalnością czy nie tworzą szczególnie udanych kompozycji, ale na pewno zapadają w pamięć swoim dziwactwem w kontekście tego, jak wygląda reszta gry. Bardzo miła rzecz.

 

  • Plusik 8
Opublikowano

Sumire (PC)

 

Co prawda dopiero co wczoraj pisałem o Sumire w innym temacie, ale że gra jest krótka i udało mi się ją przejść dwa razy, to pozwolę sobie o niej napisać raz jeszcze.

 

Powtórzę częściowo to, co pisałem już wcześniej. Sumire to bardzo sympatyczna, pozornie dziecinna historyjka małej dziewczynki z japońskiej wsi, która z pomocą magicznego kwiatka próbuje ułożyć sobie "idealny dzień". Bowiem kwiatek będzie żył tylko do zachodu słońca, więc motywuje on dziewczynkę, aby w tym czasie stawiła czoła swoim problemom i obawom, a dzień był wyjątkowy dla ich obojga. Może i brzmi to ckliwe, czy dziecinnie, ale gra podejmuje dorosłe tematy, jak utrata, czy śmierć bliskich, dojrzewanie, nieudana miłość itp. Sumire zdaje się liniowe, ale za sprawą dialogów lub swoich poczynań możemy zmienić nieco przebieg akcji. Nie tylko pojedynczych wydarzeń, ale całego zakończenia. Zdecydowanie warto przejść grę przynajmniej dwa razy i sprawdzić różne dostępne opcje. Nawet, jeśli wybór to często tylko opcje "dobre" i "złe", to w obu przypadkach wszystko zdaje się mieć jakiś sens od strony narracji, a niekiedy całość daje i trochę do myślenia, bądź potrafi (nie)mile zaskoczyć ostatecznym rezultatem. Tak jak pisałem, Sumire jest tylko pozornie dziecinne i sielankowe, gdyż atmosfera na przestrzeni całości zahacza o szereg emocji i nastrojów. Są momenty, że gra wręcz przypomina horror psychologiczny. W końcu jest to twór japoński, więc nie jest to im obce... Mocno generalizuję, ale nie chcę za dużo spoilerować. Ja po Sumire sięgnąłem z minimalną wiedzą na jej temat, przez co zaskoczenie było tym większe.

 

 Gra jest śliczna, zarówno od strony graficznej, jak i dźwiękowej. Takie pastelowe 2,5D, ładnie przy tym animowane. Całość stosunkowo prosta mechanicznie - głównie sterowanie dziewczynką, jeden przycisk odpowiedzialny za "akcję", oraz menu/dziennik. Jednak w przeciągu paru godzin było kilka fajnych odskoczni, czy minigierek, w tym całkiem funkcjonalna gra karciana, którą można odpalić niezależnie od właściwej historii. Na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, przyjemna dla ucha, nastrojowa, z kilkoma bardziej zapadającymi w pamięci motywami.

 

Sumire można w promocji kupić za raptem kilka złotych, a przejść w jakieś 2-3 godziny. Mogłoby się wydawać, że coś się za tym kryje, ale nie - gra jest naprawdę zaskakująco dobra i tym bardziej zachęcam do jej sprawdzenia. Sam grałem na PC, ale jest też dostępna wersja Switch i chyba też mobile. W promocji na Steam wersja z soundtrackiem i artbookiem kosztuje raptem dyszkę. Ale nawet pomijając cenę, Sumire było po prostu fajnym, pozytywnym doświadczeniem. Zdecydowanie polecam.

 

20250118164042_1.thumb.jpg.f28941e54c381595849fac581a7f6138.jpg

 

20250118174542_1.thumb.jpg.8dfee7721ccfa50f30dd18667dc07ceb.jpg

 

20250118204500_1.thumb.jpg.bd6941a2a59ba6c30145bf9b06c59d69.jpg

 

1335230_866.thumb.jpg.da024ace3e2166daf19bbb8cefa67e2d.jpg

 

  • Plusik 2

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...