Dante 481 Opublikowano 10 lutego Opublikowano 10 lutego Persona 3 Reload - Gra jest tak samo miodna jak za czasów PlayStation 2. Kilkadziesiąt godzin świetnego JRPG z super postaciami, solidną fabułą i świetnym systemem walki. Najbardziej zaskoczyło mnie to jak wiele pamiętałem z czasów grania na PS2 i później w wersję z PSP. Teraz pora zaliczyć DLC, bo gra strasznie wciąga. 1 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. dominalien 303 Opublikowano 10 lutego Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 10 lutego (edytowane) Doom 3 na laptopie Drugie przejście, poprzednio w okolicach 2005 roku, też na laptopie, ale trochę słabszym niż ten i w jakichś 15 klatkach na sekundę. Teraz bardzo komfortowe granie dzięki projektowi dhewm3 (bardzo polecam!) i oczywiście gra sprzed 20 lat chodzi bardzo dobrze nawet na takim badziewiu, jakie mam. Przy okazji mogłem wyszukać napęd do płyt i poprzegrywać potrzebne pliki z oryginalnych nośników. Zagrałem w ramach testowania trackballa, który niedawno kupiłem. O tym zaraz napiszę w wątku o myszkach. Gra jest nadal bardzo dobra, to w sumie mój ulubiony Doom. Generalnie gram wyłącznie w gry z jakąś fabułą, dlatego Doom 1 i 2 nigdy nie były dla mnie ciekawe, natomiast tutaj mamy rozmowy, nagrania, logi, maile i cutscenki. Historia jest fajnie przedstawiona, choć oczywiście poziom montażu i dynamiki filmików nijak się ma do tego, co się robi teraz. Graficznie wypada przyzwoicie, czasem widać, że wielokątów jest niewiele i niektóre tekstury straszą pikselami. Ale jak się nie podchodzi za blisko do ścian jest spoko. 90% gry jest w bazie na Marsie i choć poszczególne poziomy różnią się trochę wyglądem, to i tak graficznie jest monotonnie. Pod koniec pojawiają się inne miejsca i robi się ciekawiej, ale bez przesady. Z kolei same projekty poziomów są fantastyczne. Niektóre liniowe, niektóre z wieloma odnogami i eksploracją, jest trochę wracania w już odwiedzane miejsca, ale nigdy się nie nudzi. Szczególnie fajny jest poziom z teleportami. Gra była krytykowana za to, że nie można mieć jednocześnie wyciągniętej broni i latarki. Dla mnie to nie jest problem, szanuję decyzję twórców, rzeczywiście przyczynia się to trochę do atmosfery. Po jakimś czasie, jak wyskakiwał potwór, z automatu zmieniałem latarkę na broń. Natomiast zdecydowanie za dużo jest całkowicie ciemnych miejsc. Ewidentnie twórcy chcieli, żeby gracz ciągle żonglował między bronią i latarką i przesadzili. Wiem, że nie miałem za ciemno ustawionego ekranu, ponieważ na jednym poziomie latarki nie ma i tu nie było kłopotów z jasnością. Walka jest bardzo dobra, bronie prawie wszystkie się przydają w zależności od sytuacji, pod koniec zmieniałem w locie nieomalże bezbłędnie. Irytują otwierające się ściany, za którymi stoją potwory w mikroskopijnych alkowach. To chyba pozostałość po poprzednich częściach, ale w kontekście realistycznej bazy i fabuły nie ma to sensu. Nie mam natomiast żadnego problemu ze stworami teleportującymi się wszędzie naokoło prosto z czeluści piekła. Do tego pod koniec gra fajnie wprowadza nową mechanikę leczenia i jak człowiek ogarnie jak z tego skutecznie korzystać robi się bardzo satysfakcjonująco. W ramach testowania trackballa gram też w Half-Life 2 i oczywiście jest to zupełnie inna liga, choć ten sam 2004 rok. D3 wygląda, jakby był wzorowany na HL1, ale to i tak bardzo fajna gra. 8/10 Edytowane 10 lutego przez dominalien 10 Cytuj
kotlet_schabowy 2 814 Opublikowano 10 lutego Opublikowano 10 lutego (edytowane) Ori and the Will of the Wisps (Switch) Piękna gra, w każdym tego słowa znaczeniu. Jedynkę ograłem 3 lata temu i bawiłem się dobrze, choć nie wracam do niej od tego czasu jakoś specjalnie myślami. Jak będzie z dwójką, to czas pokaże, natomiast najważniejsze jest, że to nadal świetny tytuł, choć nie wszystkie zmiany oceniam na plus. Na pewno dobrze się stało, że postawiono tym razem na klasyczny system save'ów i checkpointów. Patent z jedynki nie był może dla mnie jakąś straszną zmorą, ale jednak bywał upierdliwy i była to trochę sztuka dla sztuki, bo i tak ewentualne powtórki owocowały po prostu dłuższym bieganiem do miejsca skuchy. Poziom trudności w dwójce ogólnie jest wymagający, ale nie frustrujący i chyba poza ostatnią walką i jednym pościgiem nie miałem momentu dłuższego utknięcia w miejscu i kosmicznej liczby powtórek (w przeciwieństwie do ostatniej ucieczki z jedynki, przy której zginąłem chyba więcej razy, niż w całej dotychczasowej grze xD). No nie powiem, starcia z bossami stanowią wyzwanie, ale po rozkminieniu odpowiedniej metody zazwyczaj szło już dobrze. Oczywiście sporo zależy od tego, jak gramy i czy w trakcie przygody eksplorujemy mapkę w poszukiwaniu upgrade'ów zdrowia i magii, tudzież kupujemy nowe skille. Tutaj dodam, że system rozwoju, poza fabularnie pozyskiwanymi umiejętnościami, jest dosyć chaotyczny i nie wczuwałem się specjalnie w te dodatkowe perki, większość z nich była dla mnie bezużyteczna. Swoją drogą, przypisywanie tych potrzebniejszych skilli do tylko trzech przycisków powoduje w dalszym etapie problemy, bo są starcia z bossami, gdzie trzeba nimi wachlować i zmieniać przypisanie pada na bieżąco. Do ogarnięcia, ale wkurzające. Poza tym to stary, dobry Ori, czyli metroidvania w magicznym, baśniowym świecie, z przygrywającą nam w tle wspaniałą muzyką i wzruszającą momentami historyką, pełną ciekawych postaci. Największy nacisk jest położony na skakanie i inne akrobacje, i tu trzeba przyznać, że gameplay jest naprawdę satysfakcjonujący, ale wymagający czasem niezłego kombinowania. Grunt, że responsywność jest wysoka. No zwyczajnie gra się dobrze i skakanie, dashowanie czy odbijanie się od wrogów tudzież różnych projectile'i sprawia duża frajdę. Odniosłem wrażenie, że konstrukcja świata-labiryntu jest bardziej skomplikowana i zamotana, niż w prequelu, co akurat dla mnie nie jest zaletą. Dosyć kontrowersyjne jest też gdzieniegdzie rozmieszczenie punktów szybkiej podróży, wymagający dosyć bezsensownego zasuwania przez dłuższe fragmenty mapy, żeby dojść do ważniejszych miejsc. Natomiast sam design poziomów, różnorodność otoczenia w kilku "światach" czy pomysłowość twórców w temacie różnych przeszkadzajek zasługuje na pochwałę. Nie przypasował mi za to pomysł na zadania poboczne (mam tu na myśli te "fedexowe"). Po pierwsze, są mi w takiej grze zwyczajnie niepotrzebne i wciśnięte na siłę, po drugie, nie są w żaden sposób zorganizowane w menu, można się w nich pogubić i jest to wszystko po prostu nieprzejrzyste. Finalnie po jakichś 15 godzinach zabawy miałem ok. 80% ukończenia gry i szczerze mówiąc za bardzo nie mam już pomysłu, skąd bez opisu wycisnąć te brakujące procenty. Oprawa wizualna w wydaniu Switchowym chyba wielu graczy zawiodła, ja nie mam porównania do dużej edycji i byłem bardzo zadowolony. Piękne efekty, świetna animacja, płynność, a to wszystko na OLEDziku, pod kołderką: miodzio. Zresztą Digital Foundry zrobiło na temat tej konwersji niezły materiał, który mam jeszcze do nadrobienia. O muzyce już wspominałem, tutaj nie ma co dużo gadać, po prostu cudo. Magiczna atmosfera tego świata to w wielkiej mierze właśnie jej zasługa. Także ogólnie: świetna zabawa i o ile nie zgodzę się z dosyć popularną narracją, że "dwójka robi wszystko lepiej, niż jedynka", tak nie mam też jakichś większych zarzutów i chętnie przytuliłbym kontynuację. Edytowane 10 lutego przez kotlet_schabowy 6 1 Cytuj
Homelander 2 515 Opublikowano 11 lutego Opublikowano 11 lutego Mnie drażniły te ciągłe zmiany rozdzielczości żeby gra działała płynnie. W jednej chwili obraz ostry, a za moment pikselowa kaszanka Cytuj
Bzduras 13 079 Opublikowano 11 lutego Opublikowano 11 lutego W dniu 8.02.2025 o 23:28, drozdu7 napisał(a): To teraz którą część atakować żeby była na podobnym poziomie trudności? W GP masz całe Master Collection z trzema częściami - wróć sobie do Sigmy (jedynka), Sigmę 2 możesz skipnąć (właśnie ją skończyłeś, do tego w lepszej wersji z poprawionymi najgorszymi bolączkami tego konkretnego wydania) i potem wjeżdżasz sobie w NG3 Razor's Edge jeśli będzie Ci mało 1 Cytuj
Mejm 15 530 Opublikowano 11 lutego Opublikowano 11 lutego 15 godzin temu, dominalien napisał(a): Generalnie gram wyłącznie w gry z jakąś fabułą, dlatego Doom 1 i 2 nigdy nie były dla mnie ciekawe, Doom 3 pierwszy doom gdzie levele nie byly abstrakcjami. Nawet bedac dzieckiem zastanawialo mnie dlaczego na mapie wyswietlaja mi sie laboratoria czy hangary a od srodka wygladalo to jak wygladalo. A w pierwszym trailerze jak sie wygiely drzwi przez ktore wchodzil potwor to sobie pomyslalem "ale realistycznie wygiely sie drzwi". Czasy kiedy nowosci graficzne jeszcze jaraly. Cytuj
Mari4n 600 Opublikowano 11 lutego Opublikowano 11 lutego The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64) Pierwsza Zelda w 3D zestarzała całkiem dobrze. Pomijając trochę mało szczegółowe otoczenie świat wygląda fajnie. Lokacje są zróżnicowane i posiadają własne motywy muzyczne, które utrzymują wysoki poziom. Zwłaszcza te z Gerudo Valley i Zoras Domain, naprawdę świetne utwory. Niektóre elementy otoczenia takie jak drzewa czy NPC mają niską odległość dorysowywania, ale nie jest to jakoś szczególnie problematyczne, i dzieje się tylko na głównych mapach. W dungeonach problem w zasadzie nie istnieje. Same lochy też są dobrze skonstruowane - to duże, mało skomplikowane zagadki (poza kilkoma momentami), za to trochę schodzi z ukończeniem takiej lokacji ze względu na częsty backtracking. Do dyspozycji jest sporo narzędzi takich jak na przykład bumerang, młotek, bomby, czy łuk. Niektóre z nich są opcjonalne, tak samo jak fragmenty serc. Niestety nie zawsze jest podpowiedzi do zdobycia tychże są wystarczająco jasne, i trzeba się albo nagłowić, albo korzystać z poradnika. Niektóre fragmenty serc są naprawdę skrzętnie ukryte, i trzeba być niezłym mózgiem żeby znaleźć je na własną rękę. System walki daje radę do dnia dzisiejszego, tylko czasami potrafi się trochę gubić i nie złapać przeciwnika. Zdarzyło mi się też że lock nie chciał puścić, z tym że grałem na ustawieniu wymagającym pojedyńczego wciśnięcia przycisku do "złapania" przeciwnika. Nie wiem jak to wygląda na opcji Hold, ale się domyślam. Wracając do samej walki to dostępne ruchy są w zasadzie takie same jak dzisiejszych odsłonach, czyli skok do tyłu, uniki, blokowanie, czy cios z powietrza. Początkowo gra jest trochę nudnawa, ale może mi się tak wydawało bo ostatnio grałem w bardziej dynamiczne gry. Z czasem wszystko się rozkręca, by na końcu przywalić z całej epy walką finałową i sekcją ucieczki (które ze względu na lekko zasyfione styki na kartrydżu musiałem robić 4 razy) które są świetne. Gra wyleczyła mnie z awersji do Zeld 3D, i jest pierwszą trójwymiarową częścią serii którą ukończyłem. Jako ciekawostkę dodam, że jednocześnie grałem w Tears of the Kingdom, więc ogrywałem najstarszą i najnowszą odsłonę w 3D jednocześnie. 9/10 Jumping Flash (PS Classic) Piechota w podcaście wspominał że będzie ogrywał, i polecił żeby samemu sprawdzić. Akurat jest na classicu, to pomyślałem że zobaczę sobię. Przyznam, że spodziewałem się drewna i problemów z nawigacją, ale pozytywnie się zaskoczyłem. Gra wymaga chwili przyzwyczajenia perspektywy FPP i mechaniki poruszania się (tank controls, nie da strafe-ować), ale tak poza tym to całkiem przyzwoity platformer. Sześć światów, po trzy plansze na każdy, gdzie ostatnia zawsze jest walką z bossem. Do ukończenia zwykłych mapek wymagane jest zebranie czterech marchewek, i dobrnięcie do punktu wyjścia. Są one oznaczone na zarówno na ekranie, jak i radarze po podejściu odpowiednio blisko. A co potrafi ten nasz królik? Skok jest oczywistością, podwójny już mniejszą, ale potrójny to kompletne novum, a po odblokowaniu trybu super możliwy jest sześciokrotny skok. Do tego małe działko do strzelania, i bronie w formie pick-upów, których można mieć ze sobą trzy. Podniesienie czwartej kasuje "najstarszą" w stocku. Jako że gra wyszła we wczesnej fazie życia konsoli, grafika jest tutaj dość umowna. Niska odległość rysowania, małe mapki, i bardzo prosta geometria obiektów. Muzyka jest przyzwoita, pasująca do gatunku, trafiają się lepsze i gorsze utwory. Sama gra też jest na czas - 10 minut na ukończenie każdej z plansz. W zupełności wystarczy, ani razu mi go nie zabrakło, zawsze miałem jeszcze dużo w zapasie. Do ukończenia w około 2-3 godziny. Spodziewałem się drewna, dostałem miedź. 5/10 7 Cytuj
dominalien 303 Opublikowano 11 lutego Opublikowano 11 lutego Szkoda, że do Jumping Flash akurat nie dałeś skrinshota. Cytuj
Mari4n 600 Opublikowano 11 lutego Opublikowano 11 lutego No mogłem, ale Sasza nie padumał Edit: Dorzuciłem screena z neta Cytuj
ogqozo 6 653 Opublikowano 11 lutego Opublikowano 11 lutego Niby w Will of the Wisps jest wszystko lepiej i więcej, tak, gra jest imo po prostu fantastycznie zrobiona i wciągająca, ale nie powiem, nie czułem aż takiej podjary, jak przy jedynce. Pierwsze Ori po prostu było pierwsze. Było czymś nowym w gatunku, którym czasem już naprawdę rzygam (ostatnio włączyłem np. Robot Haiku, który ma świetne recenzje. Fajna gra, ale kurde... czuję, że natychmiast po włączeniu wszystko wiem, co mnie czeka. Siekam mieczem Y, dash ZR...). Niektóre rzeczy (zawartość czy mechaniki sterowania) jakby były dodane po to, żeby coś nowego było, a wcale nie działały jakoś idealnie same w sobie (sterowanie tego skakania w piasku było bodaj najgorsze, o ile pamiętam). Czasem mniejsza gra jest lepsza, bo wszystko co w niej jest, wiele swojego wnosi. Większa gra, czasem widać że są tam pomysły, które odpadły niewykorzystane w pierwszej części, bo nie były tak kluczowe. Ciekawe czy ta nowa gra będzie naprawdę dobra, położenie Private Division może być ciężkie, powoli im to coś idzie, 11 marca ma być pierwszy większy update po niemal roku early accessu. W ogóle to czy Błażej Żywiczyński coś robi jeszcze od czasu tej gry? Bycie producentem sequela Ori brzmiało jak niezła fucha, ale od tego czasu ślad o nim jakby zaginął. Miał jeszcze gierkę o jakimś drwalu, a teraz ma wpisane niby nadal że pracuja dla Little Red Dog Games, ale Little Red Dog Games chyba od lat nie dało żadnych informacji co do faktycznych gier, które mieliby wypuszczać, a ich strona internetowa chyba została zdjęta. No cóż, takie są kariery w devie często, jesteś producentem Frostpunka i Ori w wieku 30 lat, a potem nic. Cytuj
Homelander 2 515 Opublikowano 12 lutego Opublikowano 12 lutego Ja od pierwszego Ori odbiłem się przez idiotyczny system savów. Nie miałem cierpliwości do cofania się o kilkanaście minut i zastanawiania, czy warto wydać zasoby na zrobienie save. I czy jest to dobre miejsce i czy za chwilę nie będzie normalnego punktu 1 Cytuj
Rudiok 3 415 Opublikowano 12 lutego Opublikowano 12 lutego Horizon: Forbidden West - podstawka skończona w nieco ponad 50h na 48 levelu, a to głównie przez zachwyt nad światem i przyjemność z popierdalania po wypalających gałki oczne miejscówkach. Te wizualia to jest majstersztyk, a im dalej w las tym tak naprawdę ciekawiej. Patrząc z perspektywy to pierwsze lokacje są dość podobne do siebie, wiadomo, że każdy obóz i plemię ma trochę inny styl, ale większe zmiany zaczynają się w momencie dotarcia do Las Vegas (końcówka głównej misji to sztos), a potem opad szczęki zaliczyłem w San Francisco, gdzie chyba najmocniej widać mariaż starego budownictwa i miasta z przyrodą. Grafika i art design świata: 10/10 i nie ma co z tym handlować, lokacje, bronie, maszyny, miasta, ubiory, wszystko jest dopieszczone na tip-top Historia: 6.5/10 - nadal fajnie się zagłębić w to swoiste postapo, jest kilka nieoczekiwanych twistów, ale w trakcie jakoś nie czuć większej skali wydarzeń, ani że jest coś aż tak dużego na szali. Brakowało mi większej ilości hologramów i historii przenoszących nas w dawne czasy (choć częściowo tę funkcję spełniają Vista Points). Podobnie rzecz ma się z funkcjami pobocznymi Gai, 3/4 gry biegamy za nimi, ale nie widzimy potem w ogóle efektów ich działania i wpływu na świat, choć tutaj domyślam się, że zostawiają to pewno na Horizona 3. Bohaterowie: 6/10 - mieszane uczucia, bo z jednej strony mamy Zo, Kotallo i Sylensa, którzy są charyzmatyczni, mają swoje przekonania, ale też i głębię, a questy z nimi związane wypadają najlepiej (szczególnie misje dla Utaru), z drugiej strony mamy jednowymiarowych, płaskich i na doczepkę Erenda (stary pijaczyna), Varla (przynieś podaj pozamiataj) czy Regallę (najbardziej jednowymiarowa postać w grze). Gdzieś pośrodku bym dał Alvę, która swoją naiwnością w pewnym sensie urzeka i jej quest fajnie ją potem rozwija. Natomiast i tak tych questów z bohaterami jest za mało, a większość interakcji z nimi to niekończące się drzewka rozmów w bazie, które zabijają nudą. Pacing: 6/10 - no słabiutko. Nie dość, że żeby w ogóle zaczęło się coś dziać to trzeba poświęć dobre kilka godzin na początkowe, w miarę nudne misje, to potem kolejne odkrywane tereny są trochę na jedno kopyto. Na dobrą sprawę chyba dopiero gdzieś w okolicy 20-25 levelu i wejścia na tereny pustynne w okolicy Las Vegas można uznać, że robi się ciekawiej. Fakt, że obok misji głównych można w dowolnej konfiguracji robić misje poboczne też potrafi oderwać od głównego wątku. Znamienne jest też, że niektóre misje poboczne potrafią być o niebo lepsze niż te główne, a nieraz nic tego nie zapowiada. Gameplay: 9/10 - to nadal stary dobry Horizon i wpadnięcie w wir walki, dopakowanie się perkami, żonglowanie broniami żeby jak najciekawiej ubić zwierzynę, dbając jednocześnie o surowce. Ile by się nie grało to walka nie nuży. Bardzo miły dodatek to "moce", które wpływają na wybrane obszary (większy damage łuków, niewidzialność, bonusy do walki wręcz etc.), ale minusem jest to, że ich zmiana możliwa jest jedynie z poziomu menu, więc trochę też to niszczy immersję. Bronie / ubiory / skille : 5/10 - wrzuciłem do jednego wora, ale to całościowo najsłabsze elementy gry. Broni jest zwyczajnie za dużo, a różnice między nimi nieraz bardzo ciężko przewidzieć patrząc na suche staty. Pójście w kilka żywiołów teoretycznie jest okej, ale co z tego jak i tak głównie stosuje się elektryczność i mróz, a takie gówna jak klej czy plazma to można do kosza wyrzucić. A skanowanie każdej maszyny przed walką, zmienianie broni w inwentarzu żeby pod konkretne maszyny je dostosować, potem jeszcze "szybkie" wytworzenie amunicji i można "zaczynać". No trochę wybudza to z immersji, na jaką się nastawiałem. Zwojów jest jeszcze więcej i o ile te zwiększające damage są łatwe do porównania to jest sporo takich, które uaktywniają się w konkretnych momentach (przy spadaniu, przy spadku zdrowia etc.) więc ich efekty na sucho ciężko porównać. Drzewka umiejętności są pokaźne a też ciężko potem odnieść wpływ danego skilla na faktyczną rozgrywkę, bo niektórych się albo rzadko używa albo w ogóle. Robienie na siłę RPG z Horizona niestety nie sprawdza się i wolałbym zdecydowanie prostszy system. Ogólnie dałbym 8/10, bo H:ZD to nadal jedna z najukochańszych gier a to jest godna i piękna kontynuacja, ale miejscami jest jedynie ładną wydmuszką jadącą na marce, natomiast w momentach kiedy poświęca energię na stworzenie świetnego questa, opowiedzenie historii z dawnych lat, albo pokazania skomplikowanych relacji między ludźmi a maszynami to tam błyszczy, jedyna szkoda, że nie przez cały czas. Spoiler 7 1 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Krzysztof93 1 492 Opublikowano 14 lutego Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 14 lutego (edytowane) God of War: Ragnarök (PlayStation 5) Spędziłem w tej grze cudowne 41 godzin, mitologia nordycka w adaptacji studia Santa Monica jest moim ulubionym spojrzeniem na wierzenia ludów północy, gdyby pudełka na gry pasowałyby do książek na półce to obie części God of War postawiłbym obok ,,Mitologii Nordyckiej'' Gaimana. Sprawdziłem, głupio to wygląda . Nie będę się tu rozpisywał nad założeniami bo to ponad dwuletni sequel gry z 2018 roku także każdy wie jak to wygląda, przejdę do wrażeń z najważniejszych aspektów a więc: Audio&Video: no kurde faja nie mam żadnych zastrzeżeń oraz nie miałbym nic przeciwko gdyby jeszcze przez kilka lat grafika w grach trzymała taki poziom jakości i płynności a wiemy, że z tym jest ciężko. Piękne zróżnicowane krajobrazy światów Ygdrasilu chce się oglądać, chce się strzelać fotki, chce się zwiedzać, za każdym razem gdy przeciskamy się przez ,,sławne'' wąskie przejścia czy otwieramy bramę/drzwi czekamy na kolejny zapierający dech w piersiach widoczek. Podczas potyczek dzieją się rzeczy, które nawet się fizjologom nie śniły, magiczne efekty, potęga ciosów, złość na twarzy Kratosa to jest piękny szczyt jakże smutnej branży. Soundtrack odtwarzany co chwilę na Spotify skomponowany przez Pana Beara McCrearyego jest świetny a sam autor jest odpowiedzialny za jedyną dobrą rzecz w serialu Rings of Power czyli właśnie muzykę. Facet zna się na muzyce pod takie klimaty. Efekty dźwiękowe typu ,,młot zderza się z toporem'' o jezukochany jakie to dobre. Granko: moim zdaniem? Wszystko lepiej jak w pierwszej części, cieszyłem mordę za każdym razem nie ważne czy to była eksploracja ze słuchaniem rozmów towarzyszy, czy dająca mi ogrom frajdy walka dająca prostą drogę do ukończenia dla słabych i ogrom możliwości dla hardkorowych. Zmiana broni w trakcie okładania przeciwników, kontrolowanie pola walki, ataki runiczne, spartański szał, multum pancerzy, amuletów, z których tworzymy sobie build pod nasz styl gry. Moja droga wojny to parowanie tarczą, spowolnienie czasu podczas uników i skille z najkrótszym czasem odnowienia. Nie było w tej grze momentów, które siłą przepychałem bo coś mi nie grało. Wszystko ociekało przyjemnością. Etapy grania Atreusem wydawały mi się krótkie, gameplay nim był szybki i prosty, przelatywałem przez to bez marudzenia i też bawiłem się dobrze jedynie powrót do grania Kratosem zawsze był lekko upierdliwy przez prostotę grania synem, że trzeba się było szybko przestawić. Historyjka: na swojej drodze spotykamy dużo postaci, Kratos wraz z nimi tworzy taki ,,ruch oporu ludzi skrzywdzonych przez Odyna'' nie ma wśród nich nikogo ,,nowoczesnego'' tutaj większość osób ma łeb na karku i nikt nie chce się zbytnio popisywać głupotą a występ Odyna i Thora to jest poezja. Nie mam żalu do syna, że kombinował na boku bo taki kłamca, cwaniak i uroczy dziadek Odyn jest autentycznie mistrzem manipulacji. Thor to jest mój kanon, niegdyś myśląc ,,nordycki bóg piorunów'' widziałem Pana Chrisa ambasadora marki Hugo Boss to już przeszłość bo od teraz Thor to zawsze będzie ten rudy pijak z bebzonem . Jedyny moment gdy coś mi bardzo nie pasowało w tym co oglądam to ten gdy Kratos zaczął wszystkich klepać po plecach co to było? Panie Kratosie to było dziwne, nie rób tego więcej. Tak jak nie musisz zabijać wszystkiego wkoło tak nie musisz każdego klepać po plecach. Fabuła jest wciągająca, towarzysze dają się lubić... baaaa ci źli też dają się kochać, mitologia wywrócona tak, że wyszło lepiej jak oryginalnie. Miód! Poboczniaki: No i tutaj w tym momencie dotarło do mnie jak bardzo weszła ta gra w środek mojej duszy. Czemu? Bo chciało mi się robić zadania dodatkowe. Czy to pomoc zniszczonemu psychicznie wielorybowi, naprawianie błędów syna, uwalnianie wielkich meduz czy pozbycie się oprawców moich wilków. Ilość tego wszystkiego przytłacza a dotarcie do kolejnej lokacji w Wanaheim spuszcza na gracza kowadło bo okazuje się, że ogromna gra jest jeszcze większa niż przed chwilą . Zostało mi trochę do roboty i jeszcze zostanę w tym świecie co też świadczy o tym jak mnie ta gra przejechała walcem zajebistości. Stan techniczny: te ponad dwa lata temu gra wydawała się bezbłędna z nielicznymi wyjątkami a dziś to ja nie miałem żadnych problemów, wszystko działało, płynnie i pięknie. Jedynie co mnie uwierało to, że gdy za szybko kliknąłem panel dotykowy aby odczytać wiersz lub runiczną tablicę to pokazywała mi się księga z pustymi kartkami. Nie mogłem się przyzwyczaić by odczekać te 2 sekundy. Ocena: 9/10 Po Astro Bocie i God of War: Ragnarök trochę boje się Pająka 2 już nawet przez samą niechęć do Marvela jaką nabyłem przez spadającą jakość MCU ale no dobra, ostatnie dwie gry od studiów Sony jakie przeszedłem dały mi mnóstwo dobrej rozrywki zarówno w dzień i jak w nocy także wypadałoby dać Spider-Manowi choć odrobinę zaufania. Edytowane 14 lutego przez Krzysztof93 9 1 Cytuj
Homelander 2 515 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego Chodzi za mną ten Ragnarok bardzo, nawet go kupiłem na ostatniej promocji. Mam teraz długi weekend więc może uda się pograć Cytuj
mario10 577 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego Mi też się Ragnarok bardzo podobał, a też mam do ogrania Spidera 2 czeka na półce od 3 miesięcy chyba Cytuj
Mari4n 600 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego Jak dla mnie bossfighty w poprzedniku były trochę lepsze 2 Cytuj
Square 8 952 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego 30 minut temu, Mari4n napisał(a): Jak dla mnie bossfighty w poprzedniku były trochę lepsze Zwłaszcza strażnik mostu rył banie. 1 Cytuj
KrYcHu_89 2 558 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego 40 minut temu, Mari4n napisał(a): Jak dla mnie bossfighty w poprzedniku były trochę lepsze W jedynce były bossfighty? A troller i Baldur tak ^^. Cytuj
Square 8 952 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego Był Spoiler jeden, reszta to nie były walki. Cytuj
Mari4n 600 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego Gurba 6 lat temu grałem, i już słabo pamiętam. Skleroza nie boli Cytuj
łom 2 121 Opublikowano 15 lutego Opublikowano 15 lutego Tactics Ogre: Reborn (PS4 Pro) - remake remake'a remastera protoplasty FF Tactics ze SNESa. Jak na grę mającą swoje korzenie w 1995r. tytuł wyróżnia się skomplikowaną i wielowątkową fabułą. Akcja rozgrywa się na kontynencie gdzie po śmierci króla pełnię władzy chce przejąć jedno z dwóch księstw (+mniejsze frakcje), co powoduje pełnowymiarową wojnę. Podejście do tematu jest całkiem poważne bo ukazane są egzekucje, zdrady czy mordy na ludności cywilnej. W pewnych momentach możemy też wybrać opcję co ma zrobić główny bohater co bezpośrednio wpływa na fabułę i postacie które możemy rekrutować. Pod względem konstrukcji historii jest to topka, na początku trochę przytłacza ilością informacji i nazw własnych ale przy drugim przejściu można sobie poukładać kto jest kim i jaki ma cel. Gra ma pełny, dobry dubbing, tylko czasami końcówki dialogów są za ciche, tak jak by dźwiękowiec za szybko "wygasił" ścieżkę audio. Rozgrywka w swoich podstawach to jednocześnie uproszczony i przekombinowany FF Tactics. Uproszczony jest rozwój postaci, kolejne klasy odblokowujemy przez korzystanie ze specjalnych bilecików więc możemy bez problemu przerobić wojownika na maga. Maksymalnie do dyspozycji jest 16 slotów na skille, 8 specjale powiązane z bronią, 4 na magię i 4 ogólne. Duża ich część powtarza się między klasami więc mimo pozornie dużej ilości możliwości możemy wyodrębnić 4 buildy którymi gra się bardzo podobnie. Jak ktoś lubi zrobić przepakowane kombinacje to tutaj tego nie zrobi, system jest na to za 'sztywny'. Właściwie można całą grę ukończyć klasami które są defaultowo przypisane skupiając się tylko na ekwipunku i skillach. Co jest też irytujące to level cap powiązany z konkretnymi misjami fabularnymi, nie da rady przekoksować postaci. Jak już dojdzie do walki to znowu czuje się przekombinowanie. W potyczkach bierze udział do 25 jednostek, mapy są duże ale mają wiele elementów wertykalnych na które tylko latające postacie mogą wejść. Co to powoduje? Główne drogi szybko są blokowane przez tanki i zanim wszystkie jednostki zaczną coś robić to czasem mija i pół godziny, w międzyczasie czeka się na naładowanie magii i utorowanie ścieżki przez jednostki na froncie. Na niektórych mapach są też przepaście więc nad nimi też nie można ustawić bohaterów. Do tego należy dodać dziwne obliczanie obrażeń i magii, 4 levele różnicy to dosłownie zmiana z zadawanych obrażeń z 1 do 100, a magia lecznicza staje się po czasie praktycznie bezużyteczna bo się nie skaluje (dodanie 250 HP postaci co ma max 500 to co innego niż takiej co ma 1500 HP). Jeszcze masę innych irytujących elementów można by wymienić i gdyby nie możliwość przewijania tur do tyłu była by mega lipa a tak zawsze można zrobić kolejne podejście do tego samego problemu. Co mi się nie podoba to grafika, wygląda jak przefiltrowany pixelart, musiałem się przyzwyczaić bo na początku czułem się jak bym grał w wersję z emulatora. Tym bardziej to razi na tle wypasionych portretów postaci i efektów w wysokiej rozdzielczości (ostatni boss wygląda jak wyjęty z innej gry). Muzyka jest ok tylko przez długość potyczek robi się powtarzalna. Gra jest ogromna, spędziłem w niej 120h i nie odkryłem wszystkiego (i raczej tego nie zrobię). Bez poradnika to nawet części postaci bym nie zrekrutował bo to co trzeba zrobić jest zamotane (przeczytaj plotkę, pójdź do miasta między bitwą A i B jak pada deszcz ). Niestety skala wszystkiego zaszkodziła, bitwy są za bardzo powtarzalne aby dostarczały fun przez więcej niż 30h, później wkrada się coraz większa nuda i tylko fabuła popycha do przodu, chce się zobaczyć oba zakończenia. Na pewno warto ograć ale nie polecam jako pierwsze wejście w Taktyczne RPGi bo można się odbić. 7+/10 6 Cytuj
pawelgr5 1 603 Opublikowano 15 lutego Opublikowano 15 lutego Ja grałem w to dopiero 12h i cięzko się wkrecić. Całośc trzyma fabuła ale walka nie angazuje. Cały czas czekam aż gra zachęci mnie do zmiany klasy postaci bo cisnę domyślnymi i spokojnie to leci. Za to zauważyłem ze nie specjalnie ma sens robić misje główne jak się odstaje levelem od Capa bo przeciwnicy robią duzo większy damage niż jak ma się wyrównany. No nic może się rozkręci. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.