Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

A, to tak. Ktoś tam ewidentnie za dużo oparów farby drukarskiej wciągnął a ja nie skojarzyłem kompletnie, że tu chodzi o konkretnie horrory. Mój błąd, wycofuję się raczkiem

Opublikowano (edytowane)

Dlatego co kto lubi, ja nie lubię wracać ale znów ziomek ogrywa namiętnie starocie jak leci. Ostatnio miałem w rękach taką gazetkę PSX Fan z kodami do gier, recenzjami czy nawet opisami przejścia. Ależ się sentyment włączył wtedy bo sam miałem tych gazet całą masę i gdzieś je posiało.

 

Jedyne gry, do których bym wrócił to gry z automatów z końcówki lat 80 i lat 90 no na tym się zagrywałem godzinami :) 

Edytowane przez mario10
Opublikowano (edytowane)
Cytat

Ja wiem że DMC to 10/10 tylko nie pasuje mi do zestawienia survival horrorów.

DMC było tak dobre, że nawet w ramkach z wyścigami i platformówkami miało 1 miejsce. 

 

Cytat

Niestety oba portale już nie istnieją, więc zostały tylko te notki :D.

OMG, to podsumowanie Game Informera :kekw: chyba się domyślam czemu już nie istnieją.

Edytowane przez Josh
Opublikowano (edytowane)
7 godzin temu, Josh napisał(a):

Zaciekawiłeś mnie. Jak działają achievementy w takich gierkach retro? Trzeba zassać jakieś rozszerzenie do emulatora na którym grasz i później już legitnie wbija się te osiągnięcia jak w nowych gierkach? 

 

Najpierw zakładasz konto na Retro Achievements. Jeśli używasz Exophase jako hubu dla wszystkich twoich profili, to możesz połączyć go też tam. Wtedy wszystkie gry masz w jednym miejscu.

 

RA pozwala na używanie obrazów posiadanych płyt. Jeśli jednak nie masz ich pod ręką, to konieczne jest znalezienie właściwego obrazu interesującej cię gry 

 

Na stronie masz emulatory do ściągnięcia. PSone, PS2 i PSP ma własne. Są też zbiorcze takie jak Retroarch, które posiadają rdzenie konsol Nintendo aż do GCN, Segi i innych firm. 

 

Osiągnięcia działają w dwóch trybach.

 

Pierwszy, Softcore, pozwala na robienie manualnych sejwów i przewijanie gier w dowolnym momencie. Jeśli nie chcesz zasuwać od nowa dziesięć pięter w jakimś lochu, bo załatwił cię boss, to robisz sejwa przed walką. Proste.

 

Drugi, Hardcore, to wyzwanie przy którym wymiękną najwięksi soulsowi wymiatacze. Gry z NESa na jednym życiu? Żaden problem. Zapętlenie klasyka dwa lub trzy razy bez zgonu? Żaden problem. Ninja Gaiden z NESa bez żadnych obarażeń? RA lubi to. 

 

Dla kogo to jest? Wyobraź sobie, że jesteś totalnym maniakiem jakiegoś klasyka. Wezmę tu na przykład najczęściej kończoną przez siebie grę, Resident Evil 3 z PSone. Dla mnie remake nie ma startu do oryginału ze względu na wyciętą zawartość, brak trybu Mercenaries i tragicznego, oskryptowanego Nemesisa.

 

Jasne, że można zdobyć platynę w rimejku, natomiast nie zrobisz tego w oryginalnej trylogii RE. Jeśli gramy na PSN czy GOGu, bo na RA klasyczne Residenty mają ponad sto osiągnięć i żeby wbić w nich calaki, to musisz się napocić.

 

Więc jeśli masz jakiś ulubiony klasyk z dzieciństwa, szukasz angielskich wersji gier, które nigdy nie wyszły poza granice Japonii, to jest to coś dla ciebie.

 

Czasem dwie osoby się pokłócą i sprawy licencyjne zablokują jakiś remaster czy remake na zawsze.

 

Jakaś firma zamknie serwer w swojej grze i już nigdy nie zagrasz w nią z innymi graczami, no chyba, że natrafisz na pasjonatów, którzy przykładowo mają prywatne serwery w klasykach z PS2 lub PSP.

 

RA jest rajem dla retrograczy.

 

Edytowane przez squaresofter
  • Dzięki 1
Opublikowano
41 minutes ago, squaresofter said:

 

Najpierw zakładasz konto na Retro Achievements. Jeśli używasz Exophase jako hubu dla wszystkich twoich profili, to możesz połączyć go też tam. Wtedy wszystkie gry masz w jednym miejscu.

 

RA pozwala na używanie obrazów posiadanych płyt. Jeśli jednak nie masz ich pod ręką, to konieczne jest znalezienie właściwego obrazu interesującej cię gry 

 

Na stronie masz emulatory do ściągnięcia. PSone, PS2 i PSP ma własne. Są też zbiorcze takie jak Retroarch, które posiadają rdzenie konsol Nintendo aż do GCN, Segi i innych firm. 

 

Osiągnięcia działają w dwóch trybach.

 

Pierwszy, Softcore, pozwala na robienie manualnych sejwów i przewijanie gier w dowolnym momencie. Jeśli nie chcesz zasuwać od nowa dziesięć pięter w jakimś lochu, bo załatwił cię boss, to robisz sejwa przed walką. Proste.

 

Drugi, Hardcore, to wyzwanie przy którym wymiękną najwięksi soulsowi wymiatacze. Gry z NESa na jednym życiu? Żaden problem. Zapętlenie klasyka dwa lub trzy razy bez zgonu? Żaden problem. Ninja Gaiden z NESa bez żadnych obarażeń? RA lubi to. 

 

Dla kogo to jest? Wyobraź sobie, że jesteś totalnym maniakiem jakiegoś klasyka. Wezmę tu na przykład najczęściej kończoną przez siebie grę, Resident Evil 3 z PSone. Dla mnie remake nie ma startu do oryginału ze względu na wyciętą zawartość, brak trybu Mercenaries i tragicznego, oskryptowanego Nemesisa.

 

Jasne, że można zdobyć platynę w rimejku, natomiast nie zrobisz tego w oryginalnej trylogii RE. Jeśli gramy na PSN czy GOGu, bo na RA klasyczne Residenty mają ponad sto osiągnięć i żeby wbić w nich calaki, to musisz się napocić.

 

Więc jeśli masz jakiś ulubiony klasyk z dzieciństwa, szukasz angielskich wersji gier, które nigdy nie wyszły poza granice Japonii, to jest to coś dla ciebie.

 

Czasem dwie osoby się pokłócą i sprawy licencyjne zablokują jakiś remaster czy remake na zawsze.

 

Jakaś firma zamknie serwer w swojej grze i już nigdy nie zagrasz w nią z innymi graczami, no chyba, że natrafisz na pasjonatów, którzy przykładowo mają prywatne serwery w klasykach z PS2 lub PSP.

 

RA jest rajem dla retrograczy.

 

Nie tylko RetroArch obsługuje RetroAchievements. Opcja ta jest też zaimplementowana w emulatorach Standalone, DuckStation (PSX), PCSX2 (PS2), i inne. Ostatnio dodali też do Dolphina (Gamecube).

 

Tu mój profil https://retroachievements.org/user/czoperrr

 

Wystarczy tam wejść i się zarejestrować. Następnie w RetroArch lub jakimś emulatorze logujemy się używając naszego konta i tyle, jeśli gra obsługuje osiągnięcia to je zdobywamy. Można też wybrać czy chcemy tryb hardcore czy softcore. Trzeba też pamiętać by być online bo niestety nie wpadają kiedy jesteśmy poza siecią co uważam za duży minus.

 

Fajne jest też to że po przejściu gry jest oznaczona jako Beaten, nie trzeba calakować.

 

 

 

  • Plusik 1
Opublikowano
3 godziny temu, Josh napisał(a):

spacer.png

2 godziny temu, KrYcHu_89 napisał(a):

image.thumb.png.47e4e6d464e3192f7e08dd4fd882af70.png

image.thumb.png.6cd61ff3ef2a58e1b1e76b6b6617558a.png

 

Można szydzić, bo w końcu gierka z jakiegoś powodu zyskała status kultowej (pewnie dzięki symbolice i warstwie fabularnej, bo inne survival horrory pod tym względem prezentowały poziom pornoli), ale tak obiektywnie, bez różowych okularów nostalgii to ciężko się nie zgodzić.
Sam tuż przed remake'm kończyłem SH2 pierwszy raz w życiu i również przychylam się do oceny w okolicach 7/10, a i to pewnie podyktowane ostrożnością w ferowaniu śmielszych wyroków, bo wiem, jakich fanatyków ma ta odsłona.
Strachu praktycznie zero, walki ułomne, symulator spaceru z fajnym klimatem, świetną ścieżką dźwiękową, intrygującą warstwą fabularną, ciekawymi postaciami, tragicznym voice-actingiem i kilkoma zapadającymi w pamięć zagadkami - szczerze powiedziawszy to sam się dziwię, skąd ten kult się wziął (remake od Blooberów to inna para kaloszy - to jest coś cudownego).

Opublikowano
1 minute ago, Wredny said:

 

Można szydzić, bo w końcu gierka z jakiegoś powodu zyskała status kultowej (pewnie dzięki symbolice i warstwie fabularnej, bo inne survival horrory pod tym względem prezentowały poziom pornoli), ale tak obiektywnie, bez różowych okularów nostalgii to ciężko się nie zgodzić.
Sam tuż przed remake'm kończyłem SH2 pierwszy raz w życiu i również przychylam się do oceny w okolicach 7/10, a i to pewnie podyktowane ostrożnością w ferowaniu śmielszych wyroków, bo wiem, jakich fanatyków ma ta odsłona.
Strachu praktycznie zero, walki ułomne, symulator spaceru z fajnym klimatem, świetną ścieżką dźwiękową, intrygującą warstwą fabularną, ciekawymi postaciami, tragicznym voice-actingiem i kilkoma zapadającymi w pamięć zagadkami - szczerze powiedziawszy to sam się dziwię, skąd ten kult się wziął (remake od Blooberów to inna para kaloszy - to jest coś cudownego).

W 2001 roku dałbyś 7 na 10?

Opublikowano

Ciężko teraz wyrokować niestety, możliwe że masz rację.
W każdym razie dobrze się ten tytuł nie zestarzał, a 2001 to był rok MGS2 i Max Payne (z horrorów to chyba tylko Alone in the Dark the New Nightmare kojarzę - gameplayowo wspominam lepiej).

Opublikowano

Nie no ta recka to żart, szczególnie fragmenty o fabule której recenzent nie skapował. A co do SH2 to co innego ogrywać go teraz, tym bardziej jeśli ktoś też ukończył ileś residentów, dead spaceów itd. i ma na karku ponad 20 lat expa growego, wiadomo że taką osobę trudniej nastraszyć, tylko też SH2 ma mniej jump scare'ów a bardziej powoli wgryza się w głowę. Tak samo dla mnie jeden z najstraszniejszych tytułów w jakie grałem to RE3 bo wcześniej w żaden inny survival horror nie grałem (oprócz dema RE2) i grając np. w RE2R nie czułem tego stresu mimo że obiektywnie wiem że RE2R jest o wiele straszniejszy.

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)

Dzięki za wyczerpującą odpowiedź :) 

 

3 godziny temu, squaresofter napisał(a):

Jasne, że można zdobyć platynę w rimejku, natomiast nie zrobisz tego w oryginalnej trylogii RE. Jeśli gramy na PSN czy GOGu, bo na RA klasyczne Residenty mają ponad sto osiągnięć i żeby wbić w nich calaki, to musisz się napocić.

 

No właśnie widziałem, podejrzewam że nawet mnie by konkretnie przeorały te achiki :notbad: piękna sprawa, będę musiał się tym poważnie zainteresować. A Capcom niech spyerdala, że nie chce wypuścić jakichś remasterów na plejkę 5 z trofeami.

 

Cytat

Można szydzić, bo w końcu gierka z jakiegoś powodu zyskała status kultowej (pewnie dzięki symbolice i warstwie fabularnej, bo inne survival horrory pod tym względem prezentowały poziom pornoli), ale tak obiektywnie, bez różowych okularów nostalgii to ciężko się nie zgodzić.Sam tuż przed remake'm kończyłem SH2 pierwszy raz w życiu i również przychylam się do oceny w okolicach 7/10, a i to pewnie podyktowane ostrożnością w ferowaniu śmielszych wyroków, bo wiem, jakich fanatyków ma ta odsłona.

Ocenianie gier po takim czasie to jednak trochę beka, zwłaszcza jeżeli nigdy wcześniej w nie nie grałeś. Czego się chcesz bać, skoro dzisiaj gierka straszy przede wszystkim pikselozą? Wierz mi, że te prawie 25 lat temu SH2 wyglądało bardzo dobrze (model Jamesa rozwalał mózg, nigdy nie zapomnę momentu, w którym doszło do mnie, że to już nie cut-scenka i mogę zacząć sterować ziomkiem. FMV i mgła też robiły wrażenie) i przez to że grafa tak robiła, to gra wydawała się dużo straszniejsza. Zagadki zjadały na śniadanie wszystko co oferowały w tamtym czasie pozostałe survival horrory (a na pewno to co oferowały Residenty), tak samo fabuła, tak samo udźwiękowienie, a klimatu nie dało się porównać z niczym innym (poza pierwszym Silentem of course). Jasne, praca kamery czy walka już wtedy trąciły myszką, ale to nie były elementy, które mogłoby pociągnąć całość drastycznie w dół i nikomu zdrowemu na umyśle nie przyszłoby do głowy, żeby wystawić w 2001 roku ocenę niższą niż 8/10. Świetność klasycznego SH2 nie polega tylko na jakiejś rozdmuchanej "kultowości", to nie jest jakaś fanaberia fanów serii. Ta gra naprawdę była aż tak dobra. 

Edytowane przez Josh
  • Plusik 5
Opublikowano

Mouthwashing (SteamDeck)

 

Chyba pierwszy mój taki wpis. Ogólnie widziałem sporo recek tego, że cudo. Gameplay słaby, ale fabuła mmm. Jako, że jedyne na czym mogę grać to trochę już psujący się SD to po odkurzeniu i przebojach z nim zagrałem i przeszedłem. 

 

Gameplay - no jest jakiś trochę uciekanek, zagadek (proste dla każdego kto kiedykolwiek w cokolwiek grał), no średnio jest.

Grafa - jezu jakie to śliczne w brzydocie, takie PSX/PS2, ale w tym drewnie przyjemne, idealnie pasuje.

Muzyka - idealnie pasuje do całości, fajnie uzupełnia psychodele. Czasem jej nie ma albo cichnie, tak średnio pasuje.

Fabuła - no to lecimy
 

Spoiler

Jest prosta, za prosta. No SH to nie jest. Przeczytałem potem ludzi rozkminy i cóż większość jest łopatologiczna. Jimmiemu odpier'dala, rozwala statek, bo zrobił Anyi dziecko (nie wiem gdzie tu było, że był to gwałt - jak twierdzą ludzie, nie wcyzytałem z fabuły). I w sumie tyle, prześladują go wizje (śmieszy mnie to że A MOŻE SOM PRAWDZIWE - coś to zmienia?). No i makabra z krojeniem Curlyego. No i tyle. Uważa się ziom za bohatera. Nawet jak strzela sobie w łeb to tak myśli. Fajne to, ale proste i oczywiste. Fajnie się grało, ale szybko pewnie zapomnę.

Podsumowując - całkiem fajne doświadczenie, ale jednorazowe. Bez głębi. I przehajpowane.

  • Plusik 1
Opublikowano
2 godziny temu, Basior napisał(a):

Mouthwashing (SteamDeck)

 

Chyba pierwszy mój taki wpis. Ogólnie widziałem sporo recek tego, że cudo. Gameplay słaby, ale fabuła mmm. Jako, że jedyne na czym mogę grać to trochę już psujący się SD to po odkurzeniu i przebojach z nim zagrałem i przeszedłem. 

 

Gameplay - no jest jakiś trochę uciekanek, zagadek (proste dla każdego kto kiedykolwiek w cokolwiek grał), no średnio jest.

Grafa - jezu jakie to śliczne w brzydocie, takie PSX/PS2, ale w tym drewnie przyjemne, idealnie pasuje.

Muzyka - idealnie pasuje do całości, fajnie uzupełnia psychodele. Czasem jej nie ma albo cichnie, tak średnio pasuje.

Fabuła - no to lecimy
 

  Ukryj zawartość

Jest prosta, za prosta. No SH to nie jest. Przeczytałem potem ludzi rozkminy i cóż większość jest łopatologiczna. Jimmiemu odpier'dala, rozwala statek, bo zrobił Anyi dziecko (nie wiem gdzie tu było, że był to gwałt - jak twierdzą ludzie, nie wcyzytałem z fabuły). I w sumie tyle, prześladują go wizje (śmieszy mnie to że A MOŻE SOM PRAWDZIWE - coś to zmienia?). No i makabra z krojeniem Curlyego. No i tyle. Uważa się ziom za bohatera. Nawet jak strzela sobie w łeb to tak myśli. Fajne to, ale proste i oczywiste. Fajnie się grało, ale szybko pewnie zapomnę.

Podsumowując - całkiem fajne doświadczenie, ale jednorazowe. Bez głębi. I przehajpowane.

 

Przehajpowane są w większości te male gierki na steamie. Kiedyś się dalem nabrać na paratopic. Tez grafika rodem z ps1. Niby miało być straszne a ja tam ziewalem. 

 

A najgorsze to są te gierki dla ludzi ze spectrum gdzie drą jape na streamach - zazwyczaj jakiś coop gdzie coś się dzieje, a najlepiej żeby to był pseudo horror gdzie coś wyskakuje na tą grupe E-KOLEGOW. Najlepiej żeby jeszcze byla laska w teamie na odpalonym non stop mikrofonie by słychać bylo jej piski co 2minuty. 

  • beka z typa 1
Opublikowano

The Stanley Parable Ultra Deluxe - włączyłem kiedyś zaraz po premierze, bo o grze było głośno w świecie growym, chwilę pograłem i machnąłem ręką. A tu niedawno wpadł w Plusie coś a'la remaster i dał mi sporo dobrej zabawy. 

 

Myślę, że warto choć raz włączyć Stanleya i pograć trochę, posłuchać narratora jak ciśnie z mechanizmów growych, z pozornego wyboru, decydowania o drodze, zbieractwa i trofeów. W tej warstwie gra jest zabawna, dobrze opowiedziana, sprytnie bawi się konwencją i po prostu daje fun. Takie spokojne 7.5/10 i hall of fame za pomysły. 

 

19552d8497e76-screenshotUrl.thumb.jpg.180df251c91058a82fdec1231493fc70.jpg

 

Ale... Ale... Ale... 

 

Dzięki nowej zawartości i ogromnej liczbie możliwych zakończeń, dopiero po przejściu kilkunastu normalnych zakończeń i wejściu w Nową zawartość możemy zobaczyć zupełnie nowe oblicze Stanleya, niektóre pomysły są odjechane w kosmos, jeszcze mocniej gra bawi się konwencją, jeszcze mocniej ciśnie z branży i rzuca nas w miejsca, o których się nie śniło. Warto się pobawić i poszukać różnych zakończeń i różnych miejscówek bo odkrywanie ich i opowieść narratora w różnych wersjach to naprawdę sporo dobrego kontentu. Tej wersji spokojnie daję 9/10.

 

Uwaga, fotki naładowane spoilerami:

Spoiler

19552d8dfe056-screenshotUrl.thumb.jpg.37abfdf5ac715408571351eb5b6d01de.jpg

 

19552d8c22c53-screenshotUrl.thumb.jpg.176e5c8901fe17340ce6399ee3a45a88.jpg

 

19552d89f6d39-screenshotUrl.thumb.jpg.0d3b961df8ccee529f7fe384a1b141c1.jpg

 

19552d86e2a28-screenshotUrl.thumb.jpg.729f2a21065452dfe2cf57412235f186.jpg

 

19552d85e1464-screenshotUrl.thumb.jpg.f2363e75f34029e4c0edeccab65b83b9.jpg

 

19552d83d6541-screenshotUrl.thumb.jpg.281a258d5c8b9c7068c49745b1bb3ad3.jpg

 

19552d8287643-screenshotUrl.thumb.jpg.d16b5dea4f9296d9ae78cb081ad478d2.jpg

 

  • Plusik 2
Opublikowano

Wstawaj Solidziarzu, we got Metal geara do spalenia....

 

 

 

Metal Gear 2: Solid Snake (edycja trofikowa PS5)

 

 

maxresdefault.jpg

 

 

Jedyneczka skończona to lecimy z dwójką. Czuć napracowanie już przy drugiej części i gra również jest dwa razy dłuższa od poprzednika. Jednak to, że Kojima z ekipą wydłużyli rozgrywkę nie koniecznie poskutkowało to funem z rozgrywki. Gdzie tym razem lądujemy? A no w Zanzibarze. Pełno tutaj jungli na początku, ale większość gry sprzędzamy w bazie także troche powtórka z rozrywki.

 

9d1af8527e1a8424ea8d661f7799b7493e023b19

 

Zaczniemy co mi się podobało. Na plus radar, którego poprzednio nie było. Co to zmienia? Żołnierze teraz mogą poruszać się poza naszym kwadratem, który jest wyświetlany także trzeba już teraz patrzeć na radar i obczajać jakie mają ścieżki chodzenia. Poza alarmami mamy wdrożony nowy system EVANSION, który doskonale znacie z kolejnych odsłon serii - czyli tryb czuwania żołnierzy po alarmie. W tej części ciężko czasem jest go aktywować, bo żołnierzy trzeba wytłuc z obecnej mapy by przestali się pojawiać.

 

bb88fab9b646f0e5940a01df89bf09e2c1756743

 

Doszło czołganie oraz zostało poprawione strzelanie + nowe giwery. Dalej jest drewnianie ale tym razem nie mamy do czynienia z drewnem dębowym tylko bambusowym - trochę lepiej ale dalej można rozwalić sobie głowe.

Walki z bossami - ilość chyba jest lekko większa i wydaje mi się, że walki są ciekawsze i bardziej intuicyjne - bez solucji udało mi się rozpracować ich, co w jedynce było często problemem.

 

070f86657a1e51ce1d8be3082f0bfa941772a231

 

Co tutaj chłopaki popsuli? Nie mamy już miliona ścian kanonicznych by pchnąć fabułę, ale za to mamy takie zagadki, że nie wiem czy Kojima nie posługiwał się staroszkolnymi point and clickami gdzie połączenie kija golfowego i sedesu daje finalnie karabin samopowtarzalny. Przykłady:

Rozwala nam most i musimy wrócić na sam szczyt wieży i pofrunąć na paralotni - nie jest powidziane gdzie mamy stanąc i kiedy Snejk pofrunie - wiadomo tylko tyle, że ma wiać nam w plecy. Zaczeło mi dopiero wiać w plecy kiedy wyekipowałem fajki - fuck logic :reggie:

 

5b69d7765b1581d7b23d99f82394dccfd20067d8

 

Jest tutaj znajome formowanie klucza przez temperature - nic nie jest powiedziane, że klucz trzeba najpierw cały podgrzać a później zamrozić. Wiadomo tylko, że klucz zmienia kształt. Przy tej grafice to lodówka wygląda jak zwykłe pomieszczenie więc solucja tutaj to była a must, bo pomieszczeń w dolnych rejonach jest ilość hurtowa! 

 

d7e185f63f53d521dae4cbb32952e1f69792109a

 

Ale fabuła już musze przyznać ciekawa. MGS to nie jest totalna zrzynka z tych dwóch gier więc można się wiele dowiedzieć nt. lore pierwszego MGSa. Mamy oczywiście znowu walke z helikopterem czy pamiętna walka z czterema jeźcami apokalipsy w windzie, ktorzy rownież pojawiają się w takiej samej scenie w MGS. 

 

e50d7135d6f54dc3c12a400de9664b7a70bfafae

 

16fdcd0d8a93526a7469f402ceb9d4c9e830ffe0

 

6be96f66c90a6d3dcc23f29365b32196f5f55e1b

 

Czy polecam? Gra moim zdaniem za długa i problem z kluczem wydłużył mi doświadczenie o ponad 2h (kompleks w zanzibarze jest ogromny i system drzwi jest skomplikowany po różnych perturbacjach fabuarnych) więc polecam ogrywać dla ciekawskich z solucją, bo w drugiej części gry można pominąć element z kluczem przez przypadek i trzeba sie wtedy cofać.

 

Ostatnia walka z Big bossem jest świetnie zrealizowana - nie mamy broni i biegamy po pomieszczeniach zbierajac karty dostepu i otwierajac kolejne drzwi by na końcu otrzymać gaz i zapalniczkę. Podobało mi się. Za to walka z Metal Gearem chyba lepsza była w poprzedniku - tutaj po prostu walimy dziada z granatami po nogach :/ 

 

 

 

 

Został już tylko jeden MGS na tapecie do otrofikowania w moim portfolio. Widzimy się na Shadow moses w ostatniej recenzji z cyklu :banderas:

  • Plusik 3
  • Lubię! 3
Opublikowano

Będzie raz krócej (gdy nie trzeba zachęcać), raz nieco dłużej, bo nie mogłem się powstrzymać.

 

Nikoderiko: The Magical World [PS5]

 

Nikoderiko_TheMagicalWorld_20250104151646.thumb.jpg.46ab9dd7102b586425910029bbcc97ed.jpg

 

Postawmy sprawę jasno. To bezczelna zrzynka z nowożytnych Donkey Kong Country i raczej nikt się z tym specjalnie nie kryje. Czy to źle? Może niekoniecznie, jeśli do gry podchodzić świadomie.

 

Zamiast małp będą jednak mangusty. To w zasadzie pierwsza i chyba jedyna rzucająca się w oczy różnica. Całą resztę jedni nazwą hołdem dla Donkey Kong Country, inni zwykłą kopią. Perspektywa “boczna”, bliźniacza tematyka i kolorystyka, cztery literki NIKO rozrzucone na każdym poziomie, ukryte beczki z sekretnymi wyzwaniami, ujeżdżanie przyjaznych zwierzątek, możliwość kooperacji, to wszystko znamy doskonale z przygód małpiszonów, a Nikoderiko przetwarza te motywy chwilami całkowicie na surowo i bez najmniejszego skrępowania. Choć trzeba grze oddać sprawiedliwość, że potrafi płynnie przejść z perspektywy 2D w Crashową “rurę”, gdy fragmentami brniemy przed siebie w głąb ekranu. Przyjemne to urozmaicenie, choć mało ekscytujące, w mojej opinii niepotrzebne, ale na szczęście sporadyczne.

 

Nikoderiko_TheMagicalWorld_20250101135401.thumb.jpg.7d69dd9b98542f70803c17820a2de833.jpg

 

Osobiście nie mam z tym całym odgapianiem mechanik problemu, bo wiedziałem na co się piszę. Skacze się całkiem przyjemnie, responsywność postaci jest nienaganna, znajdźki satysfakcjonująco brzęczą i dzwonią, gdy padają naszym łupem, jest barwnie, muzyczka gra, zawartości nie brakuje. Tu i tam znajdzie się jakaś mniejsza autorska mechanika czy pomysł, ale generalnie Nikoderiko trochę brakuje własnej tożsamości czy inicjatywy, rozgrywka przebiega dość bezpiecznie i pod koniec gry może się wkraść nawet odrobina monotonii. Bo niby zbieramy te błyskotki, jakieś trzy rodzaje waluty, ale tak naprawdę bezcelowo, bo możemy za nią kupić jedynie concept arty czy modele postaci do pooglądania w muzeum. Słabiutka to motywacja. I tak je zbierałem, bo takie już natręctwo gracza, ale się nie cieszyłem. 

 

Gra do specjalnie trudnych nie należy, czasami tylko jakaś istotna znajdźka (literka, beczka) jest dość chamsko ukryta, ale pod kątem platformowania Nikoderiko nie stawia wysokiego wyzwania. Wykręcenie 100% byłoby przyjemnością, gdyby nie pomysł twórców, aby do tych procentów wliczało się również wykupienie wspomnianych wyżej concept artów i modeli 3D, a to niestety wiąże się z grindowaniem waluty. I to intensywnym grindowaniem, bo choć podczas swojego przejścia czyściłem poziomy dość metodycznie, to na koniec stać mnie było na ledwie połowę kosmetycznych śmieci, więc komuś tam u twórców zabrakło wyczucia i umiaru. Podobnie jak z platyną, która wymaga przejścia całej gry bez zgonu, co dla zwykłego gracza jest możliwe w zasadzie tylko dzięki wysyłaniu sejwa do chmury (i pobieraniu go w razie potknięcia). Szkoda życia, gra nie jest aż tak dobra. Ale do niezobowiązującego popykania (np. w co-opie) jak najbardziej się nada. Tylko nie oczekujcie gromu z jasnego nieba.

 

Portal + Portal 2 [Switch]

 

1740863468815.thumb.jpg.d042b4375b089b2cb897ca28a2696bb6.jpg

 

Dziedzina: nadrabianie moich wstydliwych zaległości. 

Jedynka to ledwie wprawka i przedsmak, choć swoje momenty ma. Niewiele, ale to tytuł na 2-3 godziny, więc trzeba miarkować oczekiwania. No i ma Glados, ale to wszyscy wiedzą. Za to Portal 2 zasługuje już na miano pełnoprawnej gry, choć również nieprzesadnie długiej (ok. 8 godzin). Niemniej i tak zdąży zaoferować pewne zwroty i twisty fabularne, a zrujnowany kompleks badawczy z tą wdzierającą się roślinnością jest fascynujący. Tam coś iskrzy, tu jakiś mechanizm się zaciął. A Wheatley? Fenomenalny. Mógłbym go słuchać bez przerwy. 

Rzecz jasna oba tytuły to przede wszystkim gry logiczne pełne komór testowych z zagadkami, które wystawią na próbę naszą kreatywność, choć obie oferują też przestrzeń na złapanie oddechu. Poza tym Portale są na tyle docenianymi grami, że po pierwsze nie trzeba do nich zachęcać, a po drugie nie mam raczej nic odkrywczego do dodania w ich temacie. Niemniej jeśli ktoś nie miał okazji, to warto, tym bardziej, że nie kosztuje to wiele czasu, ani pieniędzy. 

 

Doom (2016) [PS4]

 

Rzadko to robię, ale po latach wróciłem sobie do tej gry. I nie będzie wielkim zaskoczeniem, że wciąż się w to ciora intensywnie. Ok, przyjdzie zaraz ktoś i napisze, że przy Eternalu to Doom 2016 jest strzelanką przyjazną emerytom i będzie miał dużo racji, ale przecież dla niektórych to będzie wręcz zaleta. Uwielbiam oba, ale jak sobie odświeżać, to tylko po kolei, bo wstecz może boleć.

 

Jest mięsiście, muzyka Micka Gordona łupie w słuchawkach, glory kille nie przestają satysfakcjonować, a super shotgun kopie jak mała armata. Doomguy finezję uznaje tylko w przypadku obsługi broni, bo całą resztę traktuje bezpardonowo z buta i pięści. Takiego bohatera nam trzeba, a nie pizdy w rurkach. Maszyna do zabijania i niszczenia, która z gracją porusza się między dziesiątkami demonów i demoluje ich obrzydliwe cielska. Ocena zagrożenia, ustalenie priorytetowych celów, błyskawiczność i skuteczność działania. Gameplayowo wszystko jest na swoim miejscu. Ok, wciąż brakuje jakiegoś rodzaju dasha, żeby szybko doskoczyć do ofiary, ale poza tym? Tip-top i frajda do samego końca gry.

 

DOOM_20250116185304.thumb.jpg.e38429e864f3e4308e076da7c3c92b9e.jpg

 

Ale płaszczyzna strzelanki to nie wszystko, bo Doom 2016 nie musi się również wstydzić pozostałych aspektów. Mapy są urozmaicone, wcale niemałe i bywają nieźle pokręcone. Niezwykle przyjemne do eksploracji, szukania sekretów i tajemnych przejść. Eternal platformowanie wzniósł na nowy poziom, ale tutaj też jest z tym trochę zabawy dla zręcznych palców. A przede wszystkim nasza ciekawskość prawie zawsze zostaje sensownie wynagrodzona. Poukrywane punkty ulepszeń postaci i broni, dodatkowe wyzwania run, możliwość zdobycia nowego uzbrojenia wcześniej, niż “scenariusz” przewiduje. Postarano się uatrakcyjnić fragmenty gry poza walką i udało się to w sam raz. Byłem nieustannie zaangażowany, nigdy znużony. 

 

Zresztą co ja tu będę. Polecać gierki nie trzeba, kto nie grał ten trąba, ale wciąż warto nadrobić.

Ja przy okazji powrotu do gry wbiłem platynę, co w dobie pustki na serwerach multiplayerowych jest dokonaniem nie w kij dmuchał. Ale lepiej nie pytajcie do czego musiałem się posunąć, by to uzyskać.

Ale gierka wspaniała, więc uznam, że było warto.

 

The Stanley Parable: Ultra Deluxe [PS5]

 

TheStanleyParable_UltraDeluxe_20250127190702.thumb.jpg.a65cf8dd63daafb64cb7f0ac7e582e94.jpg

 

W recenzjach i opiniach na temat tej gry dominuje powściągliwość. Autorzy za wszelką cenę chcą zdradzić jak najmniej, a najlepiej by było, gdyby każdy gracz podchodził do The Stanley Parable zupełnie na świeżo i ja to w pełni rozumiem. Bo jak opisać wrażenia z gry, gdy praktycznie wszystko będzie stanowić spoiler? 

 

Postaram się być ostrożny, ale nie będę obrażony, jeśli teraz zrezygnujesz z dalszej lektury, chcąc samodzielnie sprawdzić ten tytuł, do czego płomiennie zachęcam. Tym bardziej, że kilka miesięcy temu gra wpadła do abonamentu PS+. Wciąż nieprzekonanych zapraszam do akapitów poniżej.

 

The Stanley Parable jest tytułem samoświadomym. To swoista praca badawcza nad medium growym, rzecz która z własnych technicznych ograniczeń czyni gameplay i komentarz, wychodzi poza swoje ramy, posuwa się nawet o czegoś w rodzaju… metakontekstu? Nie wiem. 

 

Wiem natomiast, że twórcy uwielbiają kpić sobie z przyzwyczajeń gracza, ironicznie je komentować i najzwyczajniej robić nas w chuja. A nam się to podoba, bo jest zabawnie. Narrator bywa zgryźliwy, dowcipny, ale też chwilami zagubiony, gdy nie postępujemy zgodnie ze scenariuszem. To nasz przewodnik, ale jednocześnie jedyny towarzysz niedoli. Próbuje nami nawigować, ale przy tym zrozumieć nasze nieracjonalne zachowania, bo jako gracze mamy je zakodowane w DNA. 

 

Obserwowanie jak ta gra jest skonstruowana i jakie rządzą nią prawidła to intrygujące zajęcie. To, w jaki sposób najpierw zachęca nas do zrobienia tego co “powinniśmy”, a potem wręcz do tego zmusza. To, jak kreuje przed nami złudzenie wyboru, ale i tak w końcu za pomocą obietnicy nowych bodźców pokieruje nas tam gdzie chce. To, w jaki sposób naszym jedynym sposobem na bunt jest po prostu wyłączenie gry.

 

The Stanley Parable nie jest gameplayową perełką, bo tak naprawdę jedynie tutaj chodzimy i reagujemy na zastaną sytuację, czasami wybierając jedną z oferowanych odnóg. W ten sposób prowadzimy dyskusję z twórcami, droczymy się z nimi i konwencjami medium. To gra tak głęboka, na ile zdecydujemy się ją zbadać. Można obejrzeć zakończenie po 10 minutach, ale można również wciąż odnajdywać coś nowego po 10 godzinach. Nie żartuję. Ilość zawartości, którą tutaj upchnięto imponuje tym bardziej, że większość graczy nie odkryje nawet połowy atrakcji. I w porządku, nikt ich nawet do tego nie zmusza. Ale gra jednocześnie wynagradza upartych i w powietrzu wciąż wisi pytanie: a co będzie gdy pójdę tam?

 

 

TheStanleyParable_UltraDeluxe_20250129165559.thumb.jpg.297f111d68959a74d2dc244d76c5221f.jpg

 

Ultra Deluxe w tytule nie znalazło się tam przypadkiem. Gra pierwotnie ukazała się w 2013 roku, a omawiana wersja została wydana po blisko dekadzie. I zawiera nowe atrakcje. Nie grałem w oryginał, ale z kontekstu wnioskuję, że jest tego całkiem sporo, a przy tym gra ani na moment nie wychodzi ze swojej samoświadomej roli. Będziemy świadkami jak konfrontuje się ona z własną przeszłością i oczekiwaniami dotyczącymi przyszłości. Jak mierzy się z krytyką, tą konstruktywną i tą mniej. Tyle, więcej nie zamierzam zdradzać, bo Ultra Deluxe to w miarę świeży temat i w moim odczuciu mógłby nawet zachęcić do powrotu do gry po latach. Zadbano też o takie detale, jak różniące się kwestie Narratora w zależności czy gramy na PS5, czy PC.

 

Choć zaznaczam - to bardziej doświadczenie, niż gra. Coś niecodziennego, ale zdecydowanie nie dla każdego. Bo aby docenić The Stanley Parable trzeba tytułowi poświęcić nieco czasu, im więcej, tym lepiej. Tylko wtedy dostrzeże się ogrom pracy, którą tutaj włożono. Tylko wtedy doceni się autorską zdolność przewidywania zachowań gracza. Poczucie humoru, ironię, czułą drwinę z przyzwyczajeń i nawyków. Cudownie absurdalne są nawet trofea. Co powiesz na pucharek za odpalenie gry po 10 latach? Że niby da się obejść przy przestawieniu daty w konsoli? Zgadza się, spryciarzu. 

Ale co powiesz na trofeum, które wymaga abyś grał w The Stanley Parable przez cały wtorek? Zgadza się, nie ma obejścia. Zostaw konsolę włączoną na dobę, albo dzbanka nie dostaniesz. Nie bez powodu jego nazwa to “Zaangażowanie”. 

 

I nie bez powodu mój licznik gry wskazuje 27 godzin, choć realnie grałem przez 7.

  • Plusik 7
  • Lubię! 1

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...