Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To jest dostępne na nowszych platformach czy to tylko wersja z x360? Kiedyś grałem dosłownie kilkanaście minut ale mnie nie porwał ten festiwal qte, w sumie dałbym drugą szanse gerce

Opublikowano

Tak patrzę i chyba gra jest dostępna tylko na Xboxach w ramach wstecznej, no i na starszych konsolach. 

W dodatku ja dałem za nią 15zl na promo a pudło widzę lata za dwie bomby minimum ;)

 

  • Smutny 1
Opublikowano

Capcom słynie z remasterów, a tutaj coś się nie kwapi do roboty. To był ten najmroczniejszy czas, gdzie zakończenia wciskali w formie wycinanek DLC jak w Prince Polo z 2008, czy DS3.

Opublikowano

Żeby ten syfiasty dodatek z Prince'a był faktycznie zakończeniem. Przecież to prawie nic nie wnosiło do historii, a już na pewno jej nie domykało :gayos:najgorzej wydane pieniądze w życiu. 

Opublikowano

Tak jak chłopaki pisali, powstał ten rekompilator do gier z X360. Więc dla PCtowców będzie kapitalna opcja żeby pewne gry powróciły. Może moralnie nie najlepsza ale zawsze ;)

Opublikowano

Forgive Me Father

 

spacer.png

 

Tak jakoś wzięła mnie chcica na boomer shootera, a że akurat omawiana gierka była w promocji na Storze, to długo się nie zastanawiałem nad dodaniem do koszyka. Powiem krótko: coś pięknego. Soczysty doomowy gameplay, w ślicznej komiksowej grafice a'la "XIII" lub Darkest Dungeon, pięknie obtoczony w lovecraftowskim sosiwie = to nie miało prawa nie pyknąć. 

 

Do wyboru mamy dwie postacie: księdza oraz reporterkę. Levele pozostają bez mian, w zależności od tego kogo wybraliśmy inna natomiast jest fabuła i sposób w jaki się walczy: ksiądz jest postacią bardziej defensywną (mniejsza kontrola tłumu, krótsze cooldowny dopałek), podczas gdy granie dupeczką jest bardziej agresywne i w większym stopniu stawia na dynamikę. Niezależnie jednak od tego kogo się wybierze, rzeźnia i tak jest konkretna, a im dalej w grę, tym jest szybciej, trudniej i bardziej krwawo. O ile pierwsze etapy są raczej klaustrofobiczne, a deweloperzy dosyć oszczędnie raczą nas mięsem armatnim, tak w drugiej połowie zabawy jest to już Doom pełnym ryjem i trzeba srogo się napocić, żeby przetrwać na arenach naszpikowanych przydupasami Cthulhu. Jak to w takich grach bywa, jest czym walczyć: rewolwery, strzelby, karabiny, a z czasem takie cuda jak giwery strzelające energetycznymi wiązkami, a nawet wybuchającymi robakami :)  podoba mi się jak rozwiązano kwestię power-upów. Nie jest tak jak w Doomie, że leżą rozsiane po lokacjach i aktywują się automatycznie po wejściu z nimi w kontakt, tylko można je zbierać i chomikować, żeby zrobić z nich użytek dopiero kiedy zrobi się naprawdę gorąco. Jest więc krucyfiks przywracający małą ilość HP, jest woda święcona która na chwilę unieruchamia gagatków (polecam na latające skurwiele), jest też dopałka dająca nietykalność oraz taka, która sprawia, że przez kilka sekund naboje stają się nielimitowane. Kolejna rzecz, która przypadła mi do gustu to drzewko rozwoju. Na ogół nie jestem fanem tego rozwiązania w grach, bo ta mechanika została już przeruchana na miliony sposobów i kojarzy się bardziej z open-worldami niż korytarzowymi sieczkami, ale tutaj wyjątkowo drzewko mi siadło. Przede wszystkim skille to nie jakieś nic nie zmieniające w gameplayu bzdety, tylko serio przydatne rzeczy - pomijając takie banały jak dodanie sobie na stałe HP, to można odblokować również powiększenie sakwy na pociski, zwiększyć promień jaki daje nam nasza przenośna lampka (gra jest cholernie ciemna, więc warto), ulepszyć efektywność power'upów a co najważniejsze: poważnie zmodyfikować bronie. Drzewko ma to do siebie, że lubi się rozgałęziać i tu twórcy dają nam swobodę wyboru, bo bronie można ulepszać w kilku różnych - wzajemnie wykluczających się - kierunkach np. jeżeli chcemy to możemy zwiększyć moc i precyzję rewolweru albooooo zamiast tego odblokować drugi rewolwer i wtedy strzelać dwoma jednocześnie, ale to kosztem precyzji i szybciej traconej amunicji. W przypadku kolejnych broni zmiany w są jeszcze większe np. strzelający serią karabin da się przerobić na wyrzutnię granatów, co pozwala pięknie eliminować całe hordy demonicznego ścierwa, ale tracąc tym samym bezpowrotnie możliwość prucia ołowiem. Czasem warto się chwilę zastanowić w którym kierunku z daną pukawką odbić. 

 

Czas gry pozytywnie mnie zaskoczył, nie odważyłem się odpalać najwyższego poziomu trudności, ale na hardzie całość zajęła mi dobre 10 godzin, czyli dosyć sporo jak na indora i mówię tu tylko o ukończeniu przygody jedną z postaci. Przez ten czas zwiedzamy 5 zupełnie różnych lokacji (cmentarze, katedry, laboratoria, świątynie itp) i walczymy z całą masą różnego rodzaju ścierwa, od klasycznych zombie przez nawiedzone wieśniaki zaopatrzone w grabie i kosy, skrzydlate demony czy powoli snujące się po ziemi breje z mackami aż po wielkie kupy mięsa w formie bossów. Moim ulubionym gagatkiem jest potwór udający wybuchową beczkę, który aktywuje się dopiero kiedy podejdziemy bliżej: gra nie jest straszna, ale przez niego kilka razy bym dostał zawału :gayos:

 

spacer.png

 

Co mi się nie podobało, to na pewno to, że gra jest czasem aż zbyt ciemna, aż do tego stopnia, że strasznie utrudnia celowanie w przeciwników. Lokacje w świątyni Cthulhu pod koniec to już przegięcie i musiałem przez to rozjaśnić obraz w TV. Kiepskie są też elementy platformowe. Ok, nie ma ich zbyt dużo a poruszanie się i skakanie postacią jest na tyle płynne, że na ogół nie ma problemu, żeby zrobić szybki sus na półkę, ale ja już zawsze będę zdania, że platforming i FPP nie idą ze sobą w parze (chyba tylko w Ghostrunnerze mi to nie przeszkadzało). Absolutnie tragiczne są za to loadingi, nawet na PS5 wszystko wczytuje się strasznie wolno, co potrafi zirytować jeżeli ginie się 5 czy 10 raz u bossa... albo po entym upadku w przepaść. Chociaż kto wie, może to po prostu taki ficzer, żeby gra sprawiała wrażenie bardziej oldschoolowej xD Czytałem trochę opini graczy, którzy mieli okazę grać w FMF w okolicach premiery i ostro narzekali na kiepski balans i chroniczny brak ammo, do tego stopnia że musieli sporą część gry przechodzić nożem, aby zaoszczędzić pociski, tak że od razu wyjaśniam: gra doczekała się od tego czasu kilku łatek i nie ma z tym żadnego problemu. Tylko raz przez całą grę wpakowałem się w sytuację, że naprawdę nie miałem już czym strzelać, ale biorę to na klatę jak prawdziwy mężczyzna. Po prostu pudłowałem jak skończony lamus. 

 

Tak czy inaczej pozytywne zaskoczenie, bo nie nastawiałem się na aż tak dobry kawał szpila, a otrzymałem boomer shooterka co najmniej na poziomie DUSK, a może i nawet lepszego. Dobrze, że na forum już nie ma Nyjacza, bo pewnie by mi teraz zrobił wywód na 3 strony jak bardzo pierdolę głupoty :obama: No, ale takie mam zdanie i będę się go trzymał. Ten klimat w połączeniu z cell-shadingową grafą i moją ulubioną horrorową mitologią sprawia, że wrzucam Forgive Me Father do absolutnej topki gatunku i polecam każdemu, kto ma ochotę rozerwać się przy świetnym doomowcu. 8+/10

  • Plusik 6
  • Lubię! 1
Opublikowano

Dwójkę też polecam chociaż moim zdaniem robi krok wstecz w kilku miejscach ale dalej strzela się bardzo dobrze i twórcy zaprojektowali ciekawe poziomy. Gra już wyszła z Early Access ale na razie jest tylko na PC. 

Opublikowano (edytowane)

A Space for the Unbound na Steam Decku

 

Zainteresowałem się, bo indonezyjskie, ładnie wygląda i demko zapowiadało ciekawą fabułę.

 

20250309064755_1.thumb.jpg.32541d66764dbd64e6b6c8fa43d15946.jpg

 

Początek jest intrygujący, wprowadza kilka wątków i różne pozornie niezwiązane ze sobą sytuacje. Potem niestety na szereg kolejnych godzin wchodzi koszmarna nuda. Chodzi się w kółko po tych samych miejscach, rozmawia z tymi samymi ludźmi, wykonuje bezdennie głupie zadania, które albo rozwiązują się same na sąsiednim ekranie, albo od razu wiadomo gdzie trzeba iść i jaki wziąć przedmiot. A jak nie wiadomo, to znaczy że się jeszcze nie poszło (po raz piąty) w którąś część mapy i nie kliknęło na nowym znaku zapytania. Przejście wszystkiego zajęło mi 15 godzin (choć jestem bardzo dokładny, na pewno można ten czas skrócić o 30%), z czego spokojnie połowa to bezsensowne łażenie w kółko i czytanie głupot.

 

Sytuację ratują trochę minigierki, które choć proste, stanowią miłą odmianę. Warto poświęcić na nie trochę czasu, bo pod koniec są obowiązkowe i robią się troszkę trudniejsze.

 

Z jakiegoś powodu twórcy uznali, że jak się klika na rozmówcy, żeby rozpocząć rozmowę, to bohater musi zrobić parę kroków i się ustawić i gdy się chce porozmawiać ponownie, trzeba się znowu przesunąć, żeby pojawiła się ikonka interakcji. Jest tego dość dużo i strasznie irytuje. W sumie dziwne, bo wydaje się bardzo proste do poprawienia.

 

Jeśli ktoś jest wytrwały i to wszystko przemęczy, historia wspaniale się pod koniec rozwija i pięknie rekompensuje wcześniejsze katusze. Mnie to zajęło jakieś półtora roku, odkładałem na całe miesiące i włączałem jak mi się napatoczyło pod oczy z myślą "może wreszcie przemęczę". Z kolei ostatnie kilka godzin zrobiłem na dwa posiedzenia w jeden weekend.

 

Bardzo mocnym atutem gry jest strona wizualna, w szczególności świetne kolory i proste, ale wysmakowane kreska i animacja. Muzyka też spoko. To z pewnością pomogło mi to wszystko przetrwać.

 

20250311100604_1.thumb.jpg.c79a8d7bfd4c8c8ec9dce69794d06958.jpg

 

Naprawdę szkoda, że fajna opowieść jest schowana za takim mozołem.

 

6/10

 

U mnie gra z jakiegoś powodu chodziła w 45 kl/s, przez co przesuwanie ekranu prawdopodobnie szarpało o wiele bardziej, niż powinno (tak, przy ustawieniu limitu 45 kl też). Nie udało mi się tego zwalczyć.

Edytowane przez dominalien
  • Plusik 5
Opublikowano

Red Dead Redemption 2 (PC) - w końcu zabrałem się za najlepszą historię od Rockstara. Dla czego tak późno? Próbowałem na PS4 Pro ale 30 FPS + zamuła w sterowaniu + blur to combo które mnie mdli, to samo miałem z Ratchetem 2016 do którego musiałem się dostroić parę godzin.

 

  Najpierw plusy. Mamy do czynienia z najbardziej żywym światem w grach, i nie chodzi tutaj o samą jakość oprawy gdzie oprócz gliczy (popsuta animacja długiego płaszcza czy sukni, krzywo respawnujące się modele itd.) są same pozytywy a o ilość ruchomych elementów na ekranie. Roślinność porusza się z wiatrem, ugina pod ciężarem postaci, co chwila przebiega jakiś zwierzak, ośrodki miejskie są odpowiednio zaludnione, pociągi zostawiają za sobą chmurę dymu. Widać że ten świat funkcjonuje a nie jest tylko makietą, samo zwiedzanie sprawia przyjemność.

   Na wyróżnienie zasługują warunki pogodowe i wolumetryczne oświetlenie. To drugie jest czasami przesadnie gęste ale buduje mocno klimat podobnie jak w Ghost of Tsushima.

   Spotkane postacie są świetnie napisane. Dla mnie jest to najlepsza ekipa bohaterów/wykolejeńców od Rockstara i gigantyczny pozytywny przeskok w stosunku do GTA V. Czuć inspiracje TLOU i motywacje są zrozumiałe, mimo że często to co robią wydaje się głupie. Mamy też wystarczająco dużo czasu na ich poznanie, czy to gadając w obozie czy podczas misji. Sama opowieść jest też bardzo dobrze zbudowana, dużo dynamicznych akcji przeplatanych spokojniejszymi momentami.

   Cała oprawa dźwiękowa to mistrzostwo, od muzyki przez efekty po voice acting. Jak pierwszy raz jechałem nocą przez las i usłyszałem zawodzenie jelenia i szelest liści to odruchowo zacząłem się rozglądać dookoła w poszukiwaniu zagrożenia xd

   Zwiedzanie świata upstrzone jest mniejszymi wydarzeniami, napady, polowania, łowienie ryb, obozowiska, ze wszystkim można wejść w interakcję. Czasami uratujemy dyliżans, innym razem stado wilków spróbuje dorwać się do naszego tyłka. Trafić też można na kryjówki bandytów, od 'standardowych' po kompletnych psycholi. Nie ma czasu na nudę i te bardziej losowe aktywności podbijały rozgrywkę.

 

   Teraz minusy. Sterowanie jest średnie, o ile celowanie i strzelanie można jakoś ogarnąć w menusach to ten realizm w animacjach nawet najprostszych czynności to katorga. Wszelkie otwieranie szafek, zbieranie puszek, ammo, przeszukiwanie ciał itd. połączone z koniecznością odgrywania animacji i zamulonym poruszaniem się kojarzyło mi się ze sterowaniem w ... Heavy Rain. No fajnie to wygląda ale jest upierdliwe. Cover system też czasami nie działa jak trzeba, sterowanie koniem w ciasnych uliczkach to katorga. W skrócie czym bardziej zamknięta przestrzeń upstrzona obiektami tym gorzej.

   Dla mnie największą skazą jest konstrukcja misji. Już w GTA IV i V swoboda była mocno ograniczona. Przesadna filmowość kompletnie psuje żywy, otwarty świat bo większość misji zamienia się w korytarzową strzelaninę bez grama swobody i losowości. Dochodzi do absurdów gdzie nawet pogoda dostosowuje się do misji, skradanie ogranicza się do ganiania za przewodnikiem, a niektóre zadania to trzymanie Xa przez 5 minut. Dosłownie tylko raz, na samym początku gry (kradzież beczkowozu z olejem) dostałem pełnię swobody. Nawet aktywności poboczne musieli zrobić 'filmowe', przykładowo podczas skradania w nocy do fortu w celu pojmania (Dead or Alive) zakapiora Arthur wyszedł na środek placu wykrzykując imię jegomościa po to tylko aby uruchomić strzelaninę. Z tego względu najlepiej bawiłem się nie przy misjach a przy losowych zdarzeniach. Wielka szkoda bo wszelkie systemy są na miejscu ale Rockstar postawił wszystkie karty na bycie 'cinematickiem'.

 

   Doceniam konstrukcję i wielkość świata, jego design i klimat i ogólnie RDR2 jest jedną z najbardziej odpicowanych gier ever ale czuję niewykorzystany potencjał w rozgrywce. Historię i postacie zapamiętam na lata tylko że większość gameplayu zlewa mi się w jedną papkę. No i zwiedzając kolejne miejscówki czuję żal w tym że Rockstar teraz robi jedną gigantyczną grę na X lat. Takie Saint Denis wieczorem pasowało by do mrocznej przygodówki, wszelkie bagna, jaskinie, lasy, kopalnie do horroru w stylu Siren Blood Curse. Są klocki z których można by było ułożyć parę gierek już nie mówiąc o remake'u RDR1... Miło spędzone 70 godzin i każdy powinien zagrać przynajmniej dla widoczków i historii ale prędko nie wrócę do ponownego ogrania 9=/10

  • Plusik 8
  • Lubię! 1
  • beka z typa 1
Opublikowano

Akimbot - czyli "mamy Ratcheta w domu" :) 

Kupiłem, bo była jakaś promka na PS Store, a że wszystkie Ratchety dawno wymasterowane, to pasowało sprawdzić, z czym to się je. Pierwsze wrażenia są naprawdę dobre. Samo chodzenie i skakanie naszym ludkiem oraz rozwalanie randomowych robocików mieczykiem (kluczem?) sprawia sporo frajdy. Później dostajemy karabin, a za chwilę kolejne bronie + 4 specjalne do odblokowania, z czego możemy wybrać jedną do używania.

Sporo różnorodnych etapów (17): platformowe/strzelankowe, wyścigi, latanie statkiem kosmicznym, a nawet krótki epizod z bijatyką 2D, czy też dwa etapy a'la Crash Bandicoot i uciekanie w głąb ekranu. Niby wszystko się zgadza i powinienem być mega zadowolony jako fan platformówek wszelakich, ale jest pewien problem.

 

Nie wiem, jak oni to testowali i kto im powiedział, że dobrym pomysłem jest masakryczne wydłużenie i rozciągnięcie do granic możliwości wszystkich etapów. Wygląda to mniej więcej tak na każdym poziomie:

  1. Ooo, fajnie, ciekawa planeta, i muzyczka niezła, czas rozwalić jakieś potworki.
  2. No spoko, nadal to samo, ale dalej jest fajnie i przesuwamy się dalej.
  3. Mija jakieś 30 min i nadal jest w zasadzie to samo, mniej więcej taki sam teren, robimy to samo i już zaczyna się lekko dłużyć, no ale to już pewnie blisko końca etapu.
  4. No nie, to nie był koniec, przedłuża się to wszystko jak w starych kreskówkach (pamiętacie tło lecące w tle różnych starszych bajek i powtarzające się elementy krajobrazu? No to momentami się tak tutaj czułem).

Bardzo na plus tej grze wyszłoby wycięcie tak 50% z każdego levela, bo tak to bardzo często miałem w głowie myśl "Daleko jeszcze?"

Poza tym trochę śmiesznie wypada w dzisiejszych czasach, że mając super duper pukawki (wyrzutnia rakiet included) nie możemy w zasadzie nic zniszczyć, poza podświetlonymi skrzynkami i przeciwnikami. Otoczenie jest nietykalne (wiadomo, że gra ma mieć vibe gierek z PS2, ale z tego co pamiętam, to już w stareńkim Ratchecie 1 można było niszczyć sporo elementów otoczenia).

Tyle się rozpisałem o tym, co mnie wkurwiało, a koniec końców i tak wbiłem 100% i Platynę, bo jak dobrze to dawkować w krótkich sesjach po 1-2 h, to wchodzi bardzo dobrze (bez poradników platyna zajęła mi jakoś 17 h, z czego 2 h spędziłem na wbijaniu trophy za przejście etapu bez obrażeń*).

*Bardzo dużym ułatwieniem do tego trofeum jest upgrade jednej z 2 broni specjalnych, która daje tarczę pochłaniającą obrażenia (oczywiście ja 'na ślepo' poszedłem w inną broń, a nie jesteśmy w stanie upgrade'ować na maxa wszystkich). Do tego system wczytywania checkpointów w wersji na konsole (na Steamie był ponoć na to patch) jest lekko zjebany. Po ukończeniu całej gry mamy 6 checkpointów na level i jeśli wczytamy pierwszy, to musimy później przejść level do końca, żeby mieć znowu kolejne. Dlatego najlepiej ogarniać achievementy 'od końca', żeby nie powtarzać długich fragmentów etapów.

  • Plusik 6
Opublikowano

Musze skonczyk k7 ale poki co to dla mnie najlepsza gra sudy51.

 

Wpadl aczik za zagladanie pod spodniczke?

  • Lubię! 1

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...