Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...

Featured Replies

Opublikowano

Pucio, a ty w końcu wyzbierałeś wszystko w tym Tinykinie? Wracałeś po czasie?

  • Odpowiedzi 13,7 tys.
  • Wyświetleń 1,2 mln.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Najpopularniejszy posty

  • Jak widze forumowych "wspierajacych" day 1:   czwartek, caly dzien, statusy na forum - gdzie ten ku.rwa kurier, zaje.bie ch.uja, juz czwartek a jeszcze go nie ma, no ku.rwa lepiej zeby byl przed we

  • Call of Duty Black Ops 3 - nigdy nie lubiłem podserii Black Ops. Jedynka doceniana za fajny scenariusz moim zdaniem klęka od natłoku złych gameplayowych rozwiązań, dwójka miała tak żenująco naciąganą

  • Freshly-Picked Tingle's Rosy Rupeeland  Bardzo dziwna gra, w której chodzimy największym zwyrolem spod ręki Nintendo - Tinglem. Cała gra to taka trochę inna zelda, trochę łazisz, trochę walczysz (tin

Opublikowano

SSX On Tour - po genialnym SSX3 EA zamiast pójść za ciosem (albo szykować już next-genową odsłonę) stwierdziło że pogania za trendami. Wyszedł z tego dziwny miszmasz. W kampanii nie wybiera się już konkretnej postaci tylko tworzymy własnego avatara, bohaterowie poprzednich części występują czasem w zadaniach ale ich design i charakter zmienił się nie do poznania. Po stworzeniu hipka i wybraniu deski lub nart mamy przed oczami mapkę z eventami, gwiazdki to klasyczne wyścigi/trick off a pioruny to specyficzne mniejsze zadania. Czasami uciekamy przed ochroną stoku która próbuje nas dorwać, innym razem musimy przegrindować określoną ilość metrów itd. Całkiem przyjemne urozmaicenie (jak w SSX3 tylko nie trzeba tego szukać). Wykonane cele pozwalają nam się wspiąć na szczyt listy najlepszych jeźdźców na stoku (na 200 zawodników 180 jest randomowo wygenerowane...) i dają kasę potrzebną na wykupienie coraz lepszych desek (brak pakowania statystyk) i tricków. Problem z tym że po paru godzinach wszystko zaczyna się powtarzać, zarówno levele jak i cele. Sam dobiłem do miejsca 19 i odpuściłem bo wkradła się nuda.

Level design jest słabszy niż w SSX3 (a nawet Tricky). Nadal mamy jedno wielkie pasmo górskie ale kolejne trasy są ze sobą posklejane (nie ma takiego płynnego przejścia jak w poprzedniku) i zbytnio nie robią wrażenia. Jeździ się nadal dobrze ale jednak gorzej niż wcześniej. To co mnie irytowało to nadmierny blur i obniżona kamera załączająca się podczas boosta, wiem że to zwiększa poczucie prędkości ale jednocześnie nie zawsze widać co jest przed nami. Trickowanie też przeszło mały lifting, o ile podstawy są takie same tak ubery wykonujemy poprzez odpowiednie wychylanie prawej gałki (uproszczony THPS P8/Skate). Załącza się wtedy zwolnione tempo i widzimy jak nasza postać majta deską/nartami. Niestety ucierpiały na tym efektowność sztuczek (popłuczyny po Tricky i 3) i wprowadziło kolejny problem, kamera najczęściej ustawia się tak że nie widać podłoża. Jedno zdanie na temat nart, jeździ się podobnie jak deskami Alpine w SSX1 i Tricky, czyli wyższa prędkość maksymalna ale gorsza zwrotność.

Kolejny zmieniony element to stylistyka, z wesołego ale czystego (chyba) Y2K przeszliśmy na punk. Wszelkie ikonki wyglądają jak bazgroły w zeszycie, muzyka jest cięższa (to mi akurat nie przeszkadza), wyleciał DJ jarający się trickami, postacie z poprzednich części zostały mocno downgoardowane. W sumie zmiany na gorsze, specyficzny charakter SSXa wyparował. To może przynajmniej oprawa dostała kopa? No niestety, technicznie może podobnie do SSX3 ale designersko jest słabiej, postacie nie są już tak plastyczne, levele też i właściwie to co wyróżnia tą część to npc na deskach którzy pałętają się na stoku a których można trącić. UWAGA oryginalna wersja działa w 30 FPSach i dla mnie jest mało grywalna ale na emulatorze można odpalić opcję 60 FPSów.

Jak by oceniać tą część w próżni to nadal mamy do czynienia z bardzo dobrą grą tylko... po co w nią grać jak poprzednik robi wszystko lepiej? 6+/10

SSX (2012) - po 6 latach przerwy developerzy zebrali masę pomysłów na reboot, szkoda tylko że zaimplementowali je wszystkie. Gra ma mało wspólnego z poprzednikami, właściwie tylko imiona postaci (bo wyglądają całkiem inaczej) i system tricków/uberów. Cała reszta to nowość. W głównej kampanii latamy po całym globie różnymi postaciami (bez charakteru) robiąc na każdym paśmie górskim minimum 4 przejazdy, wyścig, trickowy i deadly descent. Ten ostatni polega na dojechaniu do mety w jednym kawałku, problem w tym że nie możemy zbytnio się rozbijać i musimy odpowiednio korzystać z przypisanych gadżetów. Stok jest pokryty lodem? W łapach mamy czekany do ostrych zakrętów. W jaskiniach panują egipskie ciemności? Na głowie montujemy latarkę. Między trasami jest przepaść? Ubieramy wingsuit. Żeby nie było za łatwo wszystkie gadżety mają ograniczoną ilość użyć. Sam w sobie pomysł jest ok tylko że jego wykonanie nie zawsze wyszło grze na dobrze. Część tras staje się upierdliwa bo usłana jest przepaściami (które nie zawsze widać) a że już nie ma teleportu na stok jak w poprzednikach, tylko cofanie czasu to momentami po jednym błędzie robimy reset (bo jak cofamy czas to np. w wyścigu przeciwnicy nadal jadą do przodu więc nie tracimy 3 a 6 sekund). Na innych trasach wpakowanie np. wingsuita psuje praktycznie cały poziom bo można sobie przelecieć nad stokami. Gdyby ograniczyć te przeszkadzajki/gadżety do połowy to nie było by problemu, a tak część jest ok, część słaba, a część psuje grę.

Model jazdy poszedł już całkowicie w arcade, suniemy z zawrotną prędkością, nie musimy balansować podczas grindu, triki są robione bardzo szybko i trzeba się postarać aby wylądować na ryj podczas robienia sztuczek. Niby fajnie ale już nie ma takiej satysfakcji jak uda się zrobić Uber Tricka, teraz nawet ich nie zauważamy bo postacie tak szybko się obracają. Trasy bazują na prawdziwych stokach tylko wyposażono je w hopki i miejsca do grindowania, trochę dziwnie to wygląda ale ważne że jeździ się ok. Niestety nie wszystkie trzymają wysoki poziom a co gorsza dużo zlewa się w jedną papkę bo już nie ma tak odjechanych miejscówek.

Grafika śmiga w 30 FPSach ale jest to te przyjemniejsze 30 FPS (jak w Driveclub czy NFS HP), prezentuje się poprawnie, na wyróźnienie zasługuje efekt 'trzęsienia' przy wylądowaniu po mocnym tricku. Myślę że priorytety powinny być inaczej ustawione przy developmencie i lepiej by było pójść w bardziej proste i wystylizowane modele i otoczenie (jak SSX3) celując w 60 FPS (i szybsze loadingi) niż w ten realizm no bo to średnio pasuje do kosmicznego arcade'owego gameplayu. Muzyka to niestety downgrade nawet w stosunku do On Tour, dużo techno, drum n bass czy innego tatałajstwa (dobrze że można wywalić kawałki czy wgrać swoje), brak DJ a za to pilot coś tam gada przez krótkofalówkę. Tylko że to wszystko tworzy kakofonię dźwięków, polecam ogarnąć w menusach głośność poszczególnych efektów.

Jeszcze z plusów to tryb online jest ciekawy, w stylu autologa gdzie pobijamy kolejne rekordy. Z tego co czytałem to koło premiery zamysł był dobry ale popsuty przez wingsuit (gracze zamiast się ścigać przez 3 minuty latali z punktu A do B w 30 sekund). Z chęcią zobaczył bym coś takiego w SSX3 Remake.

Pierwsze godziny z tą grą nie były przyjemne (bo to już nie SSX), po paru godzinach myślałem że to średniak, po to tylko aby po ukończeniu kampanii zacząć podbijać resztę tras (omijając te upierdliwe). Za dużo nowości się nie sprawdziło no i nie wiem kto był targetem tej gry, na pewno nie fani starych SSXów (nie ta stylistyka) i realistycznych snowboardów też nie (bo trasy prawdziwe a jazda full arcade). Warto spróbować się przekonać, tylko ostrzegam że trzeba poświęcić minimum 10 godzin aby porządnie się wgryźć w gameplay. 7+/10

Opublikowano

Contra III

Rok wydania: 1992

Platforma: SNES

Calak #265 (#14 RetroAchievements)

Miodność: 8/10

Trudność: Koszmarna

Czas: 8 godz. 2 minuty


Szesnastobitowa Contra okazała się niemałym wyzwaniem. Wszystko szło tu jak z płatka do momentu, kiedy trzeba było przejść grę na trudnym poziomie, bez zginięcia i używając tylko podstawowej broni. Nie wiem jak ludzie robią takie rzeczy w trybie hardcore? Okazało się to wręcz koszmarnym wyzwaniem, tym bardziej, że w stosunku do oryginału jest tu od groma bossów. Niby jest tylko sześć plansz, ale są one zdecydowanie dłuższe niż w poprzednich częściach a w ostatniej walczymy z kilkoma bossami po kolei, którzy mają jeszcze na dodatek kilka form. Są ludzie, którzy nazywają tą część najlepszą w tym klasycznym cyklu run and gun. Mnie ona za bardzo wymęczyła. Walka z bossem, gdzie musimy cały czas przeskakiwać z rakiety na rakietę czy z tym w ruchomych piaskach to prawdziwa udręka i cieszę się, że mam to już za sobą. O ile jestem bardzo zadowolony z grafiki tej gry na SNESie, tak totalnie rozczarowała mnie muzyka, która nie ma startu do tej z Probotectorów na NESie.

Wielka szkoda, że Konami nie potrafi zrobić jakiejś topowej odsłony tej serii na nowsze sprzęty, która skopałaby tyłki wszystkim tym, którzy twierdzą, że gry wideo nie stanowią dla nich żadnego wyzwania. Daruję sobie ogrywanie innych odsłon Contry, bo w moim przeświadczeniu jedynie seria Metal Slug zbliżyła się jakościowo do pierwszych strzelanek Konami.

contraiii.png

Contra III - The Alien Wars (USA)-250407-122853.png

Opublikowano

Przeszedłem sobie Animal Well. W tym sensie, że doszedłem do napisów końcowych - mógłbym co prawda zbierać dalej rozmaite artefakty w celu odkrycia true endingu i nie wykluczam, że w taki sposób sobie będę po drodze dziubał między kolejnymi grami, ale na ten moment się nasyciłem. Nie przesyciłem, nasyciłem, bo to doskonała gra jest. Nietypowa w wielu aspektach, a jednocześnie zaskakująco przystępna i przy tym wszystkim niezwykle satysfakcjonująca, gdy rozwiązuje się kolejne, w zasadzie dosyć proste, łamigłówki. Po prostu czuję, że już teraz grając dalej i dalej, mógłbym się aż za bardzo napchać zawartością.

Trafiamy do tytułowej zwierzęcej studni jako... coś, a następnie przez nią wędrujemy, napotykając przeróżnie nastawionych do nas mieszkańców. Część nas zignoruje, kilkoma wspomożemy się przy eksploracji, a niektórzy bez większego żalu nas załatwią. Dziwaczny ekosystem studni, do tego podany w oryginalnej oprawie i przy minimalistycznym udźwiękowieniu, robi spore wrażenie i świetnie spina się z gameplayową formułą. Tę można opisać jako metroidvanię, tyle, że mającą z gatunkiem wspólny głównie nacisk na eksplorację, sporą mapę i zdobywanie kolejnych przedmiotów poszerzających nasze zdolności.

Brak tu na przykład jakiejkolwiek walki - czasem co prawda rozwiążemy problem natrętów odstraszając ich petardami czy wciągając w pułapkę, ale nasz coś jest totalnie bezbronny. Również same wyzwania nie opierają się na naszej zręczności - a przynajmniej w stosunkowo małym stopniu, na palcach jednej ręki jestem w stanie wskazać miejsca, które mnie bardziej zaangażowały pod kątem szybkiego przebierania palcami - a na pomyśle na eksplorację. Pomieszczenia bowiem kryją nie tylko kolejne korytarze i platformy do przeskoczenia, ale przede wszystkim proste zagadki środowiskowe. Z tego tytułu nigdy się nie zatniemy, ale jednocześnie co chwilę jesteśmy nagradzani satysfakcją po wykminieniu jak się gdzieś dostać, w jakiej kolejności coś zrobić czy wymyśleniu jak użyć naszego ekwipunku. Tak się bowiem składa, że prawie każdy z odblokowywanych przedmiotów ma kilka zastosowań, a niektóre odkrywamy dopiero rozpracowując jakąś zagadkę.

Animal Well doskonale gra motywem wrzucenia gracza bez tłumaczenia do obcego świata, a równocześnie jest niezmiernie miodne i po prostu oryginalne. Od oprawy, przez pomysł na rozgrywkę po specyficzną mieszaninę uroku i mroku w kolejnych pomieszczeniach. Gra wspaniała i zasługująca na wszystkie zbierane pochwały.

Opublikowano

Po 6 godzinach skończyłem sobie Devil May Cry. Nie będę dużo pisał bo nie chce zranić niczyich uczuć konsolowych. Gra się w mojej opinii zestarzała i to mocno, ale dalej idzie z tego wydłubać trochę dobrej zabawy. Nie wiem czy chce grać w tą słynną dwójkę

Opublikowano

Jeżeli średnio bawiłeś się przy mesjaszu hack'n'slashy, to nawet nie podchodź do DMC2.

Opublikowano

Nie warto, serio. Też podchodziłem do tej mrocznej legendy DMC2 w stylu "nie no może nie jest tak źle i ludzie przesadzają", ale nie, faktycznie jest tak źle xD A jedynka faktycznie już mocno niedzisiejsza, chcesz próbować dalej z serią to przeskok od razu do trójki jest naturalny.

Opublikowano

Trójki też się trochę boję bo podobno mega trudna a ja już zardzewiały gracz. Ale kiedyś trochę grałem i mi się mega podobało to może jakoś się uda na easy czy coś frog

Opublikowano
53 minuty temu, Josh napisał(a):

Jeżeli średnio bawiłeś się przy mesjaszu hack'n'slashy, to nawet nie podchodź do DMC2.

No Ty chyba już trochę za mocno poleciałeś xD MESJASZ, proszę Cię. Klimacik i lokacje top, ale ten system walki jest

1) ubogi

2) strasznie drewniany

i nie zestarzał się dobrze. Trzeba naprawdę mieć mocne postanowienie pielęgnowania wspomnień żeby tego nie zauważyć. Sentyment sentymentem, ale ta gra ma 25 lat i to widać.

@Pupcio na normalu na luziku ogarniesz, kolekcja jest na podstawie Special Edition, które było dziebko łatwiejsze od oryginału. Średnio rozgarnięty zagrajmer jest w stanie sobie z tym poradzić.

Opublikowano

Tak lokacje i klimacik dalej luksja, klimat kochanej sonki 2 mocny. Trochę się zawiodłem na postaciach bo diaboł widzę że jeszcze spokojny chłopak w jedynce.

Opublikowano

No właśnie jedynka to już Dante taki wiesz, co to wie co umie i nie bardzo chce mu się szaleć. Trójka to jest właśnie piękna pokazóweczka takiego młokosa, co jeszcze nie zdaje sobie za bardzo sprawy z tego, co w nim siedzi i chce sobie poszaleć. O wiele lepsza GRA od jedynki, daj jej szansę.

Opublikowano

DMC1 blisko premiery to faktycznie był mesjasz, przecież wszelkie chodzone bijatyki były parę klas niżej a że 3 lata później wyszedł Ninja Gaiden a później DMC3 które jeszcze lepiej dopakowały formułę to trochę inna sprawa. Przez te 3-4 lata DMC1 rządził (wszelkie Chaos Legion, Bloodrayne czy X-Men Wolverine nawet nie zbliżyły się do tego poziomu).

Opublikowano

Nie no sam fakt że dalej można się przy tym spoko bawić chyba mówi samo za siebie. W samym gameplayu najbardziej mi przeszkadzało że zmiana broni palnej jest z menu i trwa to wieki a to siekanka a nie jakiś resident więc trochę to bolało. No i Dante często przyklejał się do wrogów tym swoim mieczem, mało zwrotny chłop

Opublikowano
10 minut temu, łom napisał(a):

DMC1 blisko premiery to faktycznie był mesjasz, przecież wszelkie chodzone bijatyki były parę klas niżej a że 3 lata później wyszedł Ninja Gaiden a później DMC3 które jeszcze lepiej dopakowały formułę to trochę inna sprawa. Przez te 3-4 lata DMC1 rządził (wszelkie Chaos Legion, Bloodrayne czy X-Men Wolverine nawet nie zbliżyły się do tego poziomu).

Jasne, wtedy to był przełom i coś nowego, świeżego, niespotykanego, a do tego posypane next-genem na pełnej. Ale te czasy już nie wrócą i o ile w pewnych aspektach gra nadal się broni tak w innych ząb czasu nie był dla niej łaskawy.

5 minut temu, Paolo de Vesir napisał(a):

To dzięki panowie, uratowaliście mnie przez wydaniem stówki na płytowe DMC Collection. Zapoznałem się z tą seria dzięki DMC IV i było wpytkę, jedynkę sprawdzi się kiedyś przy okazji. lapka

Dostajesz w pakiecie trzy gry - jednego solidnego klasyka, który troszkę już trąci myszką gameplayowo, ale dalej nadrabia niepodrabialnym klimatem, OST i miejscówkami, jednego kasztana i jednego absolutnego bangera, którego każdy powinien znać. Dla mnie prosty deal - BRAUBYM. Ewentualnie jak czaisz się na Switcha 2 to DMC3 ma najlepszą konsolową wersję właśnie na Switchu - coop w Bloody Palace (czyli takim protoplaście hordy - idziesz i klepiesz potworki, a czym dalej tym trudniej) i nowy tryb Freestyle pozwalający zmieniać w locie style i mieć przy sobie cały arsenał broni w jednym momencie (oryginał i HD Collection na "duże" konsole/PC pozwala na wybór stylu tylko przed misją i ogranicza arsenał do dwóch broni białych/palnych w jednym momencie). Zdecydowanie warto, piękna to rzecz.

Opublikowano
12 minut temu, Pupcio napisał(a):

W samym gameplayu najbardziej mi przeszkadzało że zmiana broni palnej jest z menu i trwa to wieki a to siekanka a nie jakiś resident więc trochę to bolało.

Fakt, przy pierwszym przejściu może to przeszkadzać bo nie wiadomo jaka broń jest najlepsza na danego potworka.

16 minut temu, Pupcio napisał(a):

No i Dante często przyklejał się do wrogów tym swoim mieczem, mało zwrotny chłop

Chodzi o autoaim na najbliższego przeciwnika? Tego nie zauważyłem bo przy walce z grupą jak widziałem że ktoś chce mnie trzasnąc w plecy to robiłem skok ewentualnie wybicie z przeciwnikiem w górę, ale swego czasu masterowałem ten tytuł i pierwsze przejścia wyglądały całkiem inaczej niż kolejne. Polecam też pobawić się przynajmniej chwilę na wyższych poziomach trudności bo zmienia to rozstawienie przeciwników i robi się o wiele ciekawiej.

Opublikowano

Mogłem się wyrazić precyzyjniej: pisząc o mesjaszu miałem na myśli to ile gra swego czasu wniosła do Giereczkowa i jakim była kamieniem milowym dla gatunku, tego nikt jej nie odbierze i dla mnie to już zawsze będzie Jezus Chrystus wśród hack'n'slashy. Dzisiaj wiadomo, że odstaje od innych slasherków, sterowanie Dante jest mało responsywne, wachlarz ciosów nie pozwala na budowanie długich combosów, brakuje dynamiki. Z drugiej strony też już nie przesadzajmy, że gra się aż TAK zestarzała. Według mnie trzyma się o wiele lepiej niż taka Onimusha, a Pupcio chyba też jakoś niedawno ją ogrywał (nie wiem czy dobrze pamiętam) i bawił się w porządku, gdzie DMC jest przecież ze dwie klasy wyżej jeżeli chodzi o machanie mieczem. Sentyment sentymentem, ale wracam do tej gry regularnie, minimum dwa razy w roku i według mnie to cały czas jest naprawdę grywalna produkcja przy której ciężko nie bawić się dobrze. Oceniając pierwsze DMC wyłącznie pod kątem walki to jest po prostu "ok", ale doliczając do tego klimat, lokacje i eksplorację (która z każdą kolejną częścią była coraz gorsza), to już się robi więcej niż ok.

Co do DMC3 i jego "mega trudności", to sprawa jest nieaktualna od momentu kiedy ukazało się Special Edition. Wystarczy wybrać tryb "gold" i poziom trudności leci na pysk, bo Dante zawsze respawnuje się w miejscu zgonu (pod warunkiem, że mamy w ekwipunku złote orby), normal został zresztą dosyć mocno znerfiony jeżeli dobrze pamiętam. Ale waniliowa wersja w momencie premiery? To był hardkor obama

Opublikowano

DMC3 to jest trudne jak chcesz robic misje na S bez uzywania przedmiotow i ze stylowymi kombosami. Spokojnie to przejdziesz zrac lecznicze itemy a moze nawet i bez tego.

Opublikowano
9 minut temu, Josh napisał(a):

Co do DMC3 i jego "mega trudności", to sprawa jest nieaktualna od momentu kiedy ukazało się Special Edition. Wystarczy wybrać tryb "gold" i poziom trudności leci na pysk, bo Dante zawsze respawnuje się w miejscu zgonu (pod warunkiem, że mamy w ekwipunku złote orby), normal został zresztą dosyć mocno znerfiony jeżeli dobrze pamiętam. Ale waniliowa wersja w momencie premiery? To był hardkor obama

Z tego co pamiętam to wersje PAL i NTSC/US oryginalnej trójki były wyraźnie trudniejsze od japońskiego wydania, bo komuś coś się pomyliło i mieliśmy przesunięcie poziomu trudności o jeden w górę. Czyli europejski Normal był odpowiednikiem japońskiego Harda, Hard był Very Hardem i tak dalej obama Pamiętam to jak dziś.

3 minuty temu, Mejm napisał(a):

DMC3 to jest trudne jak chcesz robic misje na S bez uzywania przedmiotow i ze stylowymi kombosami. Spokojnie to przejdziesz zrac lecznicze itemy a moze nawet i bez tego.

Otóż to. Struktura z podziałem na misje pozwala też odpalić misję numer dwa, skończyć ją w dwie minuty i wyciągnąć z tego z 15k czerwonych orbów, więc jak komuś nie idzie i zabraknie na itemki to 10 minut powtarzania tej misji pozwoli mu dokoksować sobie inventory na tyle, że żaden level nie będzie "nie do przejścia".

Opublikowano

Pamiętam robienie misji na SS notlikethis Na wszystkich pozostałych poziomach trudności laba, ale ktoś w Capcom wymyślił sobie, że aby zdobyć najwyższy rank na DMD trzeba każdy level zrobić no damage. Miałem prawie wszystko wymasterowane poza przedostatnią misją, te yebane robale podczas starcia z

Arkhamem

ZAWSZE musiały mnie trafić. Dzisiaj już chyba nie miałbym cierpliwości, żeby powtarzać misje po sto razy, żeby uzyskać naklepszą ocenę i pewnie zadowoliłbym się zwykłymi eskami.

Opublikowano

Dark Souls III - nigdy nie bylem fanem serii o rozpalaniu i podtrzymywaniu ognia. O wiele bardziej cenie sobie pierwsze dzielo o duszach Miyazakiego czyli Demonsy. DS1 mnie rozczarowalo w wielu miejscach, DS2 wbrew ogolowi cenie sobie bardziej, przynajmiej jako gre, choc i ona posiada wady. Jak na tle poprzedniczek wypada trojka?

Zaczynajac od warstwy graficznej to jest po prostu bardzo ladna. Bloodborne wyznaczyl pewne standardy i tutaj tez sie ich trzymano. Objawia sie to min. tym, ze jest jasno jak na gre o soulsach, mozna by powiedziec ze nawet pogodnie. Tak jak w DS2 jasne byly majula i siedlisko smokow, tak w DS3 jasnych jest 60% lokacji. Mi to siadlo bo ilez mozna biegac po ciemnych lasach czy spowitych mgla lub deszczem obszarach. Tych "roslinnych" nie brakuje, ale zdecydowanie wiecej biegamy w tej czesci po zamkach albo otwartych przestrzeniach co zaliczam na plus.

Sama struktura lokacji jest o wiele bardziej liniowa niz poprzednio. I nie mam na mysli taniego zagrania z poczatku DS1 ze niby trzy drogi ale wpusci cie tylko jedna. Tu uklad map to glownie korytarz z odnogami i ewentualnie odnoga odnogi. Kolejny plus jak dla mnie. Bloodborne pokazal, ze liniowosc niekoniecznie musi byc czyms ulomnym i tutaj to odtworzono. Daje to jednoczesnie poczucie podrozy po calej krainie (jak w DS2) a nie wrazenie, ze wszystko jest wprasowane w siebie jak kulka w pikminie (DS1). Samym lokacjom nie mam nic do zarzucenia. Nie ma tu jakichs odpalow jak druga polowa DS1 czy slynny zamek z lawa z DS2. No moze Ringed City troche idzie w chaos ale to w sumie jakos tam fabularnie ma sens. Nie mialem tez poczucia, ze walcze nie z przeciwnkiami a z plansza jak w Shrie of Ammana. Udalo sie zachowac calkiem niezl balans. A, no i naprawiono jedna z rzeczy, ktora mi sie nie podobala w DS1, mianowicie zwiedzamy Anor Londo w koncu tak jak widzielismy je w locie z Sen's Fortress, czyli z wlosciami a nie tylko sam zameczek jak po sznurku.

Co do DS1 to miejmy to juz za soba, tak, DS3 to dziecko DS1 i Bloodborne z moze 15% domieszka DS2. "Recykling" lokacji, lore, nowe ale stare postacie, fabula itd. itd. Czy to zle? Niekoniecznie. Znow ciagniemy watek Gwyna i ognia, ale minelo pier.dyliard lat od tamtych wydarzen wiec swiat mimo, ze stary to wyglada inaczej. Fabularnie jest slabiej niz w poprzedniczce, ktora chociaz probowala uciec od utartych tematow i zaserwowala jakas historie (nashandra, olbrzymy). Teraz jest znow po staremu z tym, ze lordowie ktorzy podtrzymali ogien dawniej maja juz wyje.bane na kolejny cykl, wiec my musimy ich zabic zeby odpalic ogniosko na nowo. W praktyce to co w DS1 i wiekszosci soulsbornow.

Z Bloodborne kolei przyszla o wiele dynamicznejsza walka. A w sumie to takie zachowanie przeciwnikow bo my nadal jestesmy rycerzykami albo magami. Co to implikuje? Kilka rzeczy. Wprawdzie nie ma juz takich gangbangow jak w dwojce, ale teraz jeden przeciwnik wystarczy do ostrego zjechania nam paska zycia bo teraz ataki to glownie kombosy. Rzadko kiedy cios nie ma followupa. Jesli jaralismy sie stylem walki Artoriasa ktory zostawial male okno na atak, albo jednym wielociosowym kombem Manusa to tutaj jest tego na peczki. Od szeregowcow a na bossach konczac. Czesto tez przeciwnicy potrafia zmienic kombinacje konczaca wiec musimy wyczekac (albo zgadywac) caly string. Notoryczny jest tez opozniony timeing atakow lapiacy nasze wykonywane na autopilocie rolki. Jest generalnie znacznie szybciej przez co buildy rycerzykowe pewnie maja lzej, ale zgaduje bo nie gralem casterami. Pozwolilem sobie za to w tej czesci od razu na wyprawe wziac luk i kosic typow z daleka albo zwabiac na 1:1 bo po prostu juz trzeci raz mnie te zagrywki From nie jaraly. Sam zlole tez w sumie spoko i dosc spojni. Fajnie ze nie poszli w jakies odpaly jak ludzie weze (ci z gory smoka do przelkniecia), ludzie lwy, ludzie skorpiony, ludzie meduzy, krysztalowe golemy czy hydry. W jedynce mnie ten miks roznych wrogow z roznych czesci swiata wku.rwial ale w DS3 jest git. Jest tez ich zdecydowanie mniej niz w DS2 (tak mi sie wydaje) ale za to gra probuje to nadrobic czym innym.

Zatem co do interakcji gra-gracz, to tym razem przegieto z iloscia zasadzek. Co chwila cos na nas spada, wdrapuje sie na mury, spawnuje za plecami, wyskakuje zza rogu itd. Ilosc mimikow w samej pierwszej polowie byla chyba wieksza niz lacznie z poprzedniczek. Po paru godzinach mialem juz odruch kamery zwiadowczej przed wejsciem do pomieszczenia. Najpierw nia krecilem po sufitach a potem ustawialem tak ze moglem widziec co mam za plecami. Powodowalo to to, ze eksploracja i podziwianie swiata konczylo sie paranoja. Z jakiegos tez powodu warczenie przeciwnikow jest slyszalne przez sciany wiec slychac je z pomieszczen obok. Powodowalo to u mnie tylko irytacje i w polaczeniu z tymi samymi dzwiekami wszystkiego co w poprzednikach sklanialo czesciej do grania bez dzwieku z wlaczonym jakims podcastem obok. Odmutowywalem gre dopiero przy cutscenakch czy bossach. No nie wiem, jak pisalem, trzeci (a nawet czwarty) raz z rzedu juz mnie to meczylo.

Nie da sie tez odniesc wrazenia, ze wiele rzeczy uproszczono wzgledem poprzednich a juz na pewno pierwszych soulsow. Wszystko co trzeba jest w jednym hubie. Kowal, sprzedawcy, wszystko. Samo lewelowanie broni jest banalne i wyaga kamyczkow, ktorych jest pod dostatkiem i dusz. Tak samo w przypadku infuzji. Znajdz odpowiedni wegiel i elo. Nie inaczej jest z wykuwaniem broni/czarow z dusz bossow, znow ta sama lokacja. Teleporty miedzy ogniskami to juz standard. Az dziw bierze, ze jedynce pol gry musielismy spacerowac miedzy nimi z buta. Samo rozmieszczenie bonfire'ow jest rowniez przychylne graczowi. Nie ma zagrywek ponizej pasa z ukrywaniem ich za niewidzialnymi scianami. Skroty do bossow wg. standardow BB czyli pewnie gdzies niedaleko ogniska odblokujemy winde. Fajne, pomocne, ale ku.rwa troche jednak sztampowe co mnie osobiscie juz klulo w Bloodbornie.

Z pozostalych rzeczy to wymienilbym kuriozalny pask zdrowia zajmujacy jakies 70% ekranu w poziomie. Wyglada to komicznie. Nie mam pojecia co chcieli tym osiagnac. Fajnie ze wyje.bali upgrade zbroi. Gralem 95% swoja bazowa z klasy rycerzyk. Mam jakies wrazenie, ze czy jestesmy po zgonie i z krotszym paskiem, czy rozpaleni i z pelnym, to i tak zdrowie schodzi niesamowicie szybko. W sensie nie widzialem znacznej korzysci z grania z pelnym paskiem wiec wiekszosc gry i bossow (takze tych najtrudniejszych) pokonalem ze skroconym. Na pewno ma na to wplyw takze to co pisalem o ilosc ciosow przeciwnikow. W ogole pierwszy raz w serii ani razu nie mialem poczucia grania silna postacia mimo bardzo wysokich statsow. Nawet wracajac sie do poczatkowych leveli mozna bylo bardzo szybko stracic zycie bedac wzietym w kleszcze ciosow i stuna. Aha, no i gra zdecydowanie nie chce zebysmy sie w trakcie walki leczyli. Robi to w perfidny sposob bo pierwszy raz mozemy korzystac z estusa i chodzic jednoczesnie (pozdro residentowcy), no ale jak tylko zaczniemy to przeciwnicy i bossowie odpalaja protokol berserk. Takze w tej odslonie pic to trzeba umic. Do perfidnosci mozna jeszcze zaliczyc warunki questow dla npc'ow, ktore latwo spier.dolic bo np. nie wrocilism sie do juz dawno odwiedzonej lokacji, ruszylismy z progresem za bardo do przodu, albo cos zle powiedzielismy albo zrobilismy.

Jak wiec wyglada trojka na tle poprzedniczek? Na pewno, mimo ogromnego fanserwisu, inaczej co jest w sumie rowniez zaleta calej tej serii bo kazda odslona probuje cos przedefiniowac albo dodac nowego. Pod pewnymi wzgledami jest przystepniejsza (hub, upgrady) ale i brutalniejsza (szybsi przeciwnicy, zlozeni bossowie, drugie DLC). Wydawalo mi sie tez, ze jest dosc krotka ale powidzialbym, ze jest wystarczajaca, cos jak BB a nie DS2 ktore i samo sie ciagnelo i mialo trzy rozbudowane DLCki. Z drugiej strony nie da sie juz nie zauwazyc, ze FROMula soulsow sie wyczerpala i dobrze, ze juz nie bedzie kolejnej czesci. Ogien dogasl a oni tym czasem odje.bali Elden Ring na 160 bossow. Ehh. 8+/10.

Opublikowano

@Bzduras Bzdur ty będziesz wiedział pewnie. Ten dmc (rimejk z emo) na stimie to jest jeszcze ta wersja z ps3/x360 czy już ta ulepszona z ps4?

Opublikowano

Ta z 360, ta lepsza nigdy nie trafiła na PC. Są mody żeby ją przybliżyć do Definitive Edition, ale to musiałbym poszperać bo kekowa historia za nimi stoi.

Opublikowano

A tam jest tylko ta bitka podkręcona czy jakieś dlc dodane?

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

Ostatnio przeglądający 0

  • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.