ireniqs 3 025 Opublikowano 12 marca 2019 Opublikowano 12 marca 2019 (edytowane) Tak jak pan schabowy powiedział. Bronić Andromedy nie ma zbytnio jak. Jeżeli posiedzieliby nad każdym aspektem dłużej i poprawili co nieco w scenariuszu byłyby z tego ludzie i taka gra na 8/10, czyli całkiem udany start nowej trylogii. Moim zdaniem za bardzo starali się z tego zrobić grę z otwartym światem. Wolałbym więcej planet nawet kosztem rozmiaru, więcej różnorodności i mniej robienia tego samego na każdej z nich. Ok, niby wytłumaczyli to scenariuszem, no ale kurła... Do tej pory mam ciary jak patrzę na niektóre sceny z trylogii Mass Effect. Nawet te (pipi)a.ne bitmapy robiące za tła w niektórych miejscach robiły większe wrażenie i miały większy rozmach niż cały ME:A razem wzięty. Wystarczy spojrzeć na głupie DLC do ME2 żeby zobaczyć jak dobrze pisze się scenariusz i jak można grać na emocjach (dajmy na to Overlord). Trylogię ME się przeżywało, w ME:A nie towarzyszyły mi żadne emocje i nie chodzi tu bynajmniej o gameplay, bo tak jak wspominałem, nie to w serii ME było najważniejsze. Zawsze przecież te gry były uznawane za słabsze klony Gears of War (czy coś w tym stylu). Fabularnie ME:A to padaka, niestety i to jest cały problem tej gry. Edytowane 12 marca 2019 przez ireniqs Cytuj
blantman 5 780 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 Problem Bioware jest taki że za bardzo idą w open worldy i na siłę dodają multi w swoich rpg (anthem przemilczę bo to już nie jest rpg). Widać ea ciśnie na to. Oni najlepiej czuli się zawsze w mniejszych światach pseudo otwartych co najwyżej jak dragon age 1, baldursy, kotory czy jade empire. Jeżeli chodzi o rozwój serii ME to: Mass Effect 1 miał fajną fabułę, interesujących bohaterów, ciekawe podwaliny świata i strasznie (pipi)owe planety i ich eksploracje. Mass Effect 2 miał jeszcze ciekawszych bohaterów, bardzo dobrą fabułę, rozwijał świat przedstawiony i zlikwidowali (pipi)ową eksploracje. Zamiast tego dali za to bardzo kiepskie szukanie surowców na planetach więc jakaś do dupy mechanika była. Dla mnie i tak najlepsza część serii. Mass Effect 3 nadal super bohaterowie, bardzo fajne zakończenia fabularne niektórych wątków (co do samego zakończenia to wiadomo dla niektórych złe dla niektórych ok), dużo interesujących miejsc do zwiedzenia (bardziej urozmaicone niż me 2) i zlikwidowanie nadmierne grindowanie surowców. Gdyby nie samo zakończenie gra była by perfect a tak ląduje na drugim miejscu w moim rankingu. Mass Effect Andromeda gra skrzywdzona memami z mimiką już przed premierą. Wszyscy podśmie(pipi)ki robili z tego a to nie był nawet tak zauważalny błąd. Gra zaczyna się dobrze i o taki mass effect walczyłem. Niestety po kilku godzinach i pierwszym świecie zauważa się kopiuj wklej w najgorszej postaci. Nie potrzebny otwarty świat na planetach, dużo podobnych zadań, wiele mmo fetch questów. Fabuła nawet jest ale tak rozcieńczona przez powtarzalne grindowanie że prawie jej nie zauważamy. To jest mass effect najdłuższy z serii ale też jedyny który mnie nużył przy graniu. Gdyby zrobili grę z tymi samymi bardzo ciekawymi założeniami fabularnymi ale postawili na bardziej skondensowaną rozgrywkę jak w me2 i 3 to byśmy mieli dalej serie mass effect. Przez robienie z tego singlowego mmo zniszczyli fun z grania. Niestety ale mmo jest fajne tylko w multi z innymi graczami a te same konstrukcje questów w single playerowej grze nigdy nie wyjdzie. Ten sam problem miała dla mnie inkwizycja. Wolę już dragon age 2 od 3 mimo wieszania na nim psów przez fanów. Tam przynajmniej gra była krótka i nastawiona na fabułę. Żal mi serii bo me 1-3 mogę przechodzić wielokrotnie. Uwielbiałem tych bohaterów i ich historie. Tak samo jak stare kotory czy baldursy mogę raz na jakiś czas odświeżać i nadal się świetnie bawię. Andromede przeszedłem raz i WIEM że już NIGDY nie uruchomię. Najbardziej mi żal tego wątku z arką quarian. Chciałem dowiedzieć się co się stało. Naprawdę w andromedzie było wiele fajnych założeń fabularnych szkoda że roz(pipi)ały się o (pipi)owy gameplay. Dałbym wiele za nowego rpg w świecie mass effecta czy star wars ale nastawionego na ciekawą historię. Zamiast tego dostajemy mmo (old republic) lub single mmo (andromeda) 4 Cytuj
XM. 11 042 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 Ja to jeszcze bym te andromede zcierpial ,ale lecimy do innej galaktyki i tylko jedna hoiowa nowa rasa? Ty lat lecieli i właściwie nic innego względem naszej galaktyki nie ma. Cytuj
Plugawy 3 703 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 (edytowane) No leciec do innej galaktyki, innego swiata a tam te same mordy to lekka porazka xD Edytowane 13 marca 2019 przez Plugawy Cytuj
drozdu7 2 879 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 Czytając te rozkminy odnośnie ME i przypominając sobie wszystko to co się tam działo w trylogii, człowiek jednak uświadamia sobie ze było to jedno z ciekawszych osiągnięć poprzedniej generacji. Świat, postacie, questy, produkt kompletny. Wiadomo, każdy mógł się do czegoś doczepic bo gra stała w rozkroku między RPG a strzelanina. Ale kuźwa? Samobójcza misja z ME2? Ze świecą szukać teraz takich gier. Andromeda mi nie podeszła, tak samo jak Dragon Age Inkwizycja mimo że serię bardzo lubię. Open World, ospa na mapie i ogólne rozwodnienie wszystkiego sprawia że takie to przeciętne. 1 Cytuj
Rayos 3 189 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 Super Mario 3D Land Aaaaj Ostatni raz tego mariana wymasterowałem w 2012 roku na moim poczciwym 3DSie, więc wraz z zakupem N2DSXL postanowiłem sobie odświeżyć klasyka. I co mogę powiedzieć? Po lekko ponad 11h pekło 100% gry i bawiłem się znakomicie. Nie jest to gra idealna, cierpi przede wszystkim na bardzo niski poziom trudności (pomijając finalny lvl który mnie zatrzymał na 15 minut), ale po za tym nie mam za bardzo na co narzekać, gameplay 3D Land jest po prostu znakomity. Mario jest responsywny, power-upy, choć niewiele, to są bardzo fajne i przyjemnie umilają rozgrywkę. Ba, nawet przechodzenie gry drugi raz jako Luigi nie było specjalnie problematyczne bo po obyciu z poziomami i ogólnie z rozgrywką, można było nim takie speedruny poziomów trzepać, że o ja cię, morda sama się cieszyła jak się dosłownie przelatywało przez poziom w przebranku tanooki . No i nadal ta gra dobrze wygląda i brzmi jak na standardy 3DSa. Co prawda chwilami brakowało mi efektu 3D nieobecnego na 2DSie, ale względnie szybko się do tego przyzwyczaiłem i tylko kilka zgonów spowodowanych było błędnym wymierzeniem odległości. Jeśli ktoś do tej pory tej giereczki nie ograł, to polecam, naprawdę solidny Marian. Idealnie skrojony na krótkie sesyjki, pyknąć lvl i cyk, 3ds do kieszeni w sleep mode by powrócić w dogodnej chwili. + Gameplay + Tanooki + bdb endgame + oprawa audio-wizualna - bardzo łatwy, ale to nie dla każdego minus, wspominam tylko pro forma, mi nie przeszkadzało to jakoś wybitnie - liniowa struktura mapy gry Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 5 godzin temu, XM. napisał: Ja to jeszcze bym te andromede zcierpial ,ale lecimy do innej galaktyki i tylko jedna hoiowa nowa rasa? Ty lat lecieli i właściwie nic innego względem naszej galaktyki nie ma. Takich rażących niekonsekwencji jest całe mnóstwo w tej grze. Teraz nie jestem sobie w stanie przypomnieć, ale co jakiś czas zgrzytałem zębami. Chodzi oczywiście o te nowe rasy (stare w sumie też) i relacje między nimi. W dialogach nieraz były takie kwiatki, że głowa mała. xD Jakby jakiś nieogarnięty student to pisał w przerwie od uczelni. Cytuj
Krzysztof Tomczak 945 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 W sumie dawno mnie tu nie było, ale stwierdziłem ze czas coś napisać. Jakiś rok temu zrobiłem listę gier, gier które chciałbym skończyć w 2018 roku ( przemianowana na 2019 rok ), dzięki której usystematyzowałem sobie sposób na granie w gry i dzięki niej też przeszedłem bardzo wiele tytułów z "kupki wstydu". Aktualnie na liście mam 105 tytułów ( z czego nie wpisałem jeszcze paru pozycji z PS2 które bym chciał skończyć bo dopiero niedawno nabyłem odpowiedni tv pod konsole ), z czego 37 tytułów aktualnie mam w pełni ukończonych. A to krótkie i zwięzłe recenzje dwóch gier które ostatnio ukończyłem. Gierka ogrywana na gorąco zaraz po pierwszej części. Zagrało mi w sumie w niej wszystko, zaczynając od muzyki przez grafikę, system walki aż po historie. Podoba mi się konekwętność postaci, mimo że czasem wydaje się robić głupie rzeczy, nadal czujesz jego gniew i chęć zemsty za to co zostało mu zabrane. Musze przyznać że jak na dzisiejsze standardy gra jest bardzo trudna, grałem na drugim z czterech możliwych poziomów trudności, a nie raz dostałem mocny w(pipi) od przeciwników, a skoro jesteśmy przy temacie przeciwników to musze napomknąć o systemie walki który jak dla mnie ( a nie jestem jakimś tam wielkim wymiataczem slasherów, chociaż większość tytułow z tego gatunku mam ograne ) jest świetny. Z każdym nowym ulepszeniem czy też orężem który zdobywaliśmy, czuć było że Kratos rośnie w siłę , coraz to nowsze combosy pozwalały na robienie coraz to lepszych akrobacji na ekranie a z tym rosła też satysfakcja z rozrywania przeciwników na strzępy. Jak na grę która wyszła w 2007 roku, bawiłem się świetnie i śmiało poleciłbym każdemu kto jeszcze tego nie zrobił. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to w sumie czasem brak jakiejkolwiek minimalnej podpowiedzi w niektórych zagadkach, poradziłem sobie z prawie wszystkimi - mimo wszystko 2 czy 3 razy musiałem sprawdzić na youtube jakąś podpowiedź bo czułem się zagubiony. Szpil oceniam na 9,5/10. W sumie zbierałem się do tej gry od jakiegoś czasu, bo chyba ponad rok temu kupiłem za jakieś śmieszne pieniądze kolekcjonerkę. No i w końcu zabrałem się i jakby jestem rozczarowany. Od razu zaznaczę że nie jestem fanem/ekspertem ds. South Parku, oglądałem kilkanaście odcinków, ale nigdy nie udało mi się przebrnąć przez całość. Powiem tak, nie uważam tej gry za słabą, ale mam poczucie że za mocno w jej powstawanie ingerowało ubiszit, bo można odczuć jak to w ich standardach kopiuj/wklej do nowej gry. Mimo że jestem dosyć mocnym fanem komiksów i też dużo ich posiadam, tak tutaj ta formuła nie do końca do mnie przemówiła, postacie w moim odczuciu były troche jakby na siłę, no i nasz główny bohater nie do końca dysponował mnie interesującymi mocami. Według mnie w grze zabrakło już też humoru z poprzedniej części, w sensie niby tam był, ale jakoś już tak nie bawił jak wcześniej i też biorę na to poprawkę, bo dla fana który dobrze zna serial mogło być wiele smaczków, tak dla osoby troche mniej obeznanej w serii czegoś tu brakowało. Brakowało też scen/sytuacji które utkwiły by mi w pamięci, z pierwszej części mogę śmiało wymienić kilka które na długo zostaną w mojej gamingowej głowie chociażby walka pomiędzy ruchajacymi się starymi i unikanie kul ojca albo walka z nazi zombie płodem. Szczerze pod koniec gry zapaliła mi się lampka rezerwy cierpliwości dla tej gry, i troche te 3-4 ostatnie godziny przeleciałem byle dojść do końca, duża powtarzalność wrogów i małe zróżnicowanie lokacji nie pomogło. Plusem dla mnie był system walki, może nie był on tak klasyczny jak w poprzedniej części, ale mi zagrał właśnie motyw przesuwania postaci po planszy tak aby troche bardziej taktycznie podejść do tego którą postacią gdzie staniesz, którą zaatakujesz tak aby zadać jak najwięcej obrażeń. Dla fana serii gra na pewno jest gratką i na pewno znajdzie coś dla siebie, dla mnie okazała się jednak zbyt uciążliwa w swoim wykonaniu i nie poleciłbym komuś kto z ta serią nie miał do czynienia. Ocena 5/10 Teraz z listy mam zamiar skreślić w sumie świeżo dodany Mutant Year Zero Road to Eden no i ostatnia część przygód Kratosa, kończąca trylogie 2 Cytuj
Ludwes 1 690 Opublikowano 13 marca 2019 Opublikowano 13 marca 2019 (edytowane) ja z kolei nigdy nie czerpalem jakiejs wiekszej satysfakcji walczac w God of Warze jakos nie czuje w tym mocy, a sytuacje pogarsza tylko fakt, ze mozesz napyerdalac przeciwnika, a on i tak nic sobie z tego robic nie bedzie i wyprowadzi atak, kiedy go wyprowadzic nie powinien największa satysfakcje z tego typu gier mialem przy Metal Gear Rising - moc Edytowane 13 marca 2019 przez Ludwes 1 Cytuj
Paolo de Vesir 9 234 Opublikowano 14 marca 2019 Opublikowano 14 marca 2019 Minit W sumie nawet nie wiem od czego zacząć. Nasza postać, kaczkowaty ludzik budzi się w swoim domku nieopodal płazy. Nie ma celu, więc zwiedza okolice: podziwia morze, rozmawia z napotkanymi postaciami i unika krabów bo jest bezbronny (i dosłownie na strzała). Wszystko zmienia się gdy nasz bohater znajduje w piasku miecz który to okazuje się być przeklęty. Od teraz zegar nieubłaganie liczy nam tytułową minutę po upływie której nasz bohater umiera. Tylko po to by na kolejną minutę odrodzić się w swoim domu... i tak bez końca. Nie mając nic do stracenia ruszamy z misją: złożenia reklamacji w fabryce mieczy. Pełen absurd. Gra jest w typie dwuwymiarowych Zeld, w sumie pomijając surową „kolorystykę” (tylko czerń i biel) i ograniczenie czasowe to można by tę grę uznać za kalkę przygód Linka, obowiązkowo ze ścinaniem krzaków. Szwędajac sie i umierając raz po raz odnajdujemy kolejne przedmioty które pozwalające zwiedzić kolejne lokacje. Struktura gry jest liniowa i z racji ograniczenia czasowego bardzo zwarta: zawsze jest jeden przedmiot który pozwoli nam popchnąć grę odrobinę dalej, do późniejszych etapów gry praktycznie bez żadnych odnóg. Czasem przedmioty znajdujemy, czasem otrzymujemy w podzięce od innych postaci. Stąd warto pozwiedzać nieco świata i poszukać sekretów. Poziom trudności nie jest wygórowany, giniemy częściej na życzenie (pod kółeczkiem mamy samobójstwo) niż w walce. Spodobała mi się również muzyka, wyraźnie inspirowana latami 8-mio bitowców. W swojej oszczędności bardzo urokliwa. Podsumowując bawiłem się fantastycznie, chociaż krótko (ok. 1.5h, 62% ukończenia). Nie uznam tego jednak za wadę bo tytuł jest dynamiczny, nie nudziłem się ani chwili, a pada odłożyłem dopiero po napisach końcowych. Obecnie gra jest w promocji na PSN, do wyrwania za 1/4 Władka Jagiełły. Jeśli uważacie że to dużo to pomyślcie o tym jak o wyjściu do kina, a dla osób chcących maskować grę jest jeszcze New Game +. WARTO? JAK NAJBARDZIEJ, JESZCZE JAK! Cytuj
ASX 14 716 Opublikowano 14 marca 2019 Opublikowano 14 marca 2019 (edytowane) W dniu 13.03.2019 o 09:11, blantman napisał: Problem Bioware jest taki że za bardzo idą w open worldy i na siłę dodają multi w swoich rpg (anthem przemilczę bo to już nie jest rpg). Widać ea ciśnie na to. Oni najlepiej czuli się zawsze w mniejszych światach pseudo otwartych co najwyżej jak dragon age 1, baldursy, kotory czy jade empire. No fajna teoria blant, taka nie za prawdziwa Edytowane 14 marca 2019 przez ASX Cytuj
mate6 108 Opublikowano 15 marca 2019 Opublikowano 15 marca 2019 Czyli nie mówią: zrób online Tylko mówią: zrób zyskowny model monetyzacji oparty na lootboxach, który praktycznie najczęściej oparty jest o tryb online. Wychodzi na to samo. Cytuj
ASX 14 716 Opublikowano 15 marca 2019 Opublikowano 15 marca 2019 (edytowane) 57 minut temu, mate6 napisał: Czyli nie mówią: zrób online Tylko mówią: zrób zyskowny model monetyzacji oparty na lootboxach, który praktycznie najczęściej oparty jest o tryb online. Wychodzi na to samo. Nie wiem, nie byłem tam w środku. Ale rzeczywistość wydaję mi się bardziej skomplikowana niż twoja wizja, zwłaszcza że Bioware ma sporą autonomie Ludzie lubią postrzegać swiat czarno biało. Łatwo jest patrzeć na EA jako tych "złych" i winić ich za wszystko. Tak jest łatwiej tłumaczyć sobie dlaczego coś się dzieje A i w Anthemie z tego co wiem nie ma lootboxów Edytowane 15 marca 2019 przez ASX 2 Cytuj
mate6 108 Opublikowano 15 marca 2019 Opublikowano 15 marca 2019 Fajne retoryczne zabiegi, jak usunąć z Twojego posta retorykę to zostaje szczątkowa ilość faktycznej treści. Ja skomentowałem wyłącznie tweet, który wrzuciłeś. Gdzie jasno jest napisane, że choć EA nie wymaga konkretnie online to wymaga rozwiązań monetyzacyjnych, które najlepiej działa z trybem online. To mówi ten tweet, to nie jest moja opinia. Cytuj
kotlet_schabowy 2 735 Opublikowano 15 marca 2019 Opublikowano 15 marca 2019 Było już wrzucane gdzieś na forum, ale przy okazji warto przypomnieć: https://kotaku.com/the-story-behind-mass-effect-andromedas-troubled-five-1795886428 świetny, wyjaśniający sporo artykuł "zza kulis" developingu Andromedy. Z ważniejszych spraw: pierwotny projekt szedł bardziej w kierunku No Man's Sky ale jakoś po 3 latach poszedł prawie w całości do kosza (co samo w sobie jak dla mnie nie było złą decyzją), silnik nie bardzo nadawał się do tej gry, ekipy były rozrzucone po kraju, a gra w ostatecznym kształcie powstawała tak naprawdę około 1,5 roku, w dużym pośpiechu. Ja ostatnio skończyłem Resident Evil Remake HD remaster na PS3, tak jak 0. Tu od razu napiszę, że zauważalnie lepiej prezentowały się tła w prequelu. W Remake'u dosyć często trafiamy na rozmazane rendery w dosyć niskiej rozdziałce, co jest o tyle dziwne, że równie często poruszamy się po ładnie odświeżonych lokacjach. Szkoda, no ale można to przełknąć. Poza tym gra się lepiej, bo to jednak RE 1 bez przekombinowanych, nowych patentów. Chociaż pomysł na permanentne pozbywanie się zombiaków poprzez spalanie, choć sam w sobie całkiem spoko, za sprawą realizacji (noszenie dwóch dodatkowych itemów-zapalniczki i paliwa, które na dodatek trzeba uzupełniać w rozsianych po mapach miejscówkach) wypada uciążliwie i osobiście darowałem sobie jego stosowanie po kilku razach. Odczuwalnie zmieniono dialogi i scenki, co można rozpatrywać jako plus (mniej żenady), ale i tak historyjka i zachowania bohaterów są momentami absurdalne. Cóz, urok serii, szczególnie tej części. Poza tym: stary dobry RE z jego minusami i plusami. Jedynkę zaliczyłem dawno temu, więc grałem praktycznie na świeżo, no i momentami było trudnawo, chwilę trzeba było pokombinować z lokacjami i przedmiotami, a licznik na koniec pokazał rekordowe chyba 12 h. Scenariusz Jill, ale za Chrisa się nie biorę na razie, starczy mi już Residentów i w ogóle horrorów, robię przerwę (a myślałem, żeby powtórzyć sobie czwórkę i sprawdzić jeszcze CV). Ale z Capcomowym oldschoolem się chyba jeszcze nie żegnam, bo na PS2 czeka właśnie Onimusha. Cytuj
Quake96 4 017 Opublikowano 17 marca 2019 Opublikowano 17 marca 2019 (edytowane) GTA: San Andreas na pierwszego Xboxa. Jest to w sumie pierwsza gra jaką ukończyłem na starym klocku. O wiele częściej grywam na PS2, więc Xbox czekał na odpowiednią grę do ogrania i w końcu się doczekał. Jeśli chodzi o San Andreas, to było moje drugie ukończenie głównego wątku. Pierwszy raz przeszedłem ten tytuł oczywiście na PS2. Gra dalej daje mnóstwo zabawy i o ile wątek to typowe amerykańskie "od zera do madafakera", to jakoś się to mimo wszystko trzyma. Trochę śmiesznie może wyglądać to, że CJ już chwilę po wyrzuceniu z rodzinnego miasta staje się wielkim "biznesmenem", bo tak naprawdę nawet nie wiadomo kiedy to leci od momentu, gdy lądujemy w Angel Pine i nagle otwieramy wielki biznes w San Fierro, a chwilę po nim kasyno w LV. Niemniej jednak fabuła jest przynajmniej różnorodna, a ilość misji gwarantuje dłuższy czas zabawy, bo o aktywnościach pobocznych to swoją drogą można by całą książkę napisać No ale po co ja to piszę, jak można nie znać tej gry PS: Śmieszki śmieszkami, ale niby Xbox taki lepszy, gry tak lepiej działają i w ogóle, a przy ostatniej misji, gdy cały budynek się palił to FPSy potrafiły spadać do liczby jednocyfrowej, czego jakoś szczególnie sobie nie przypominam z wersji PS2 Edytowane 17 marca 2019 przez Quake96 1 Cytuj
Ukukuki 7 111 Opublikowano 17 marca 2019 Opublikowano 17 marca 2019 Ja pamiętam jak ogrywałem San Andreas na Xboxie właśnie a kumpel na PS2. Wersja na PS2 ma widoczność jak w Sillen Hill xD Do tego z dwa razy dłuższe wczytywanie. Za to jako ciekawostkę podam ,że jak wychodzi się z budynku to wersja na Xboxa wczytuje się dłużej i to z dwa razy a jest to spowodowane wyższą jakością tekstur. Do tego wersja na Xboxa miała wbudowaną funkcję powtórek. I można było na Xboxie mieć własną stacje radiową z tego co zgraliśmy na dysk z płyt audio (jak mieliśmy przerobionego to można było mp3 zgrywać). Nie wiem też czy na Xboxie nie było wyższej rozdzielczości, na pewno tekstury były o wiele lepsze. A wszystko to pamiętam bo w San Andreas przegrałem setki godzin Chociaż i tak wolę Vice City za klimat. Jednak SA było mega rozbudowane i można było się tam bawić jak w piaskownicy. Gierkę skończyłem na Xboxie, PS2 i PC. Na PC dlatego ,że miała mega tryb multiplayer. 1 Cytuj
devilbot 3 725 Opublikowano 17 marca 2019 Opublikowano 17 marca 2019 Nie ukończyłem nigdy żadnego GTA. Najdłużej grałem w czwórkę bo ma najlepszy klimat i humor. Cytuj
Mejm 15 364 Opublikowano 17 marca 2019 Opublikowano 17 marca 2019 (edytowane) Czworka? No najlepszy model jazdy. Nie to co ta kartonowa piatka. Edytowane 17 marca 2019 przez Mejm 5 Cytuj
Gość suteq Opublikowano 17 marca 2019 Opublikowano 17 marca 2019 Forumku, nigdy się nie zmieniaj. Cytuj
Ukukuki 7 111 Opublikowano 17 marca 2019 Opublikowano 17 marca 2019 (edytowane) Horizon Zero Dawn - pamiętam jak ogrywałem Zeldę to ta gra też była wtedy na fali. Była masa filmików porównawczych gdzie Zelda była lepsza jeśli chodzi o fizykę. Faktycznie jest trochę kartonowo pod tym względem. Jednak nie to jest siłą tej gierki. Pierwsze 7h jest mega słabe w moim odczuciu, fajny początek który trwa z godzinę? A później drętwe postacie i dialogi. Plus nie ogarniamy systemu walki przez co wydaje się dziwny i biedny. Miałem już przestać grać jednak po skończeniu wątku tego miasta na pustyni gra zaczyna nabierać rumieńców jeśli chodzi o fabułę. Później jest zdecydowanie ciekawiej i totalnego średniaka pod tym względem robi się całkiem ciekawa gierka. Szkoda tylko ,że część fabuły jest przedstawiona w postaci tych znajdziek. Średnio lubię taką narrację, w pierwszych Falloutach to miało jakiś sens i uzasadnienie ale w obecnych czasach mi się to nie podoba. Sama fabuła też nabiera tempa z czasem gry. Zaskoczyło mnie też ile procent osób zdobyło osiągnięcie za ukończenie gry, mało kiedy ten wskaźnik jest tak wysoko. Sama walka to jest miód. Na początku tego nie ogarniałem, strzelanie z łuku do robotów xD Jednak czym bardziej dostrzegałem złożoność systemu walki tym więcej czasu spędzałem na polowaniu. Świetny patent z tym ,że nie zadajemy tak naprawdę dużych obrażeń tylko musimy kombinować z odstrzeliwaniem konkretnych modułów zmniejszając potencjał militarny danego robota. Później dochodzi od groma kombinacji z odstrzeliwaniem pancerza, ogłuszaniem, podpalaniem. Mocnym uderzeniem. Zastawianiem pułapek, wiązaniem. Jak jakaś bestia na nas szarżuje to możemy ją wytrącić z równowagi strzelając w odpowiednie miejsce na nodze aby straciła równowagę i się wywróciła. Walki z niektórymi robotami to jest kosmos Do tego skradanie. Na początku gry faktycznie z tego korzystamy a później jak już ogarniamy walkę i mamy bardziej rozwiniętą postać to wpadamy na pełnej (pipi)ie w stado bestii i z nimi tańczymy. Grafika też miodzio, jedna z najładniejszych gier w jaką grałem na obecnej generacji a same modele przeciwników to cudo. Bardzo mi się też podoba to osłabianie bestii z czasem walki. Traci pewne umiejętności jak jej niszczymy moduły plus pod koniec walki ledwo chodzi i czasem próbuje uciekać. Świetny początek nowej marki mam nadzieje ,że 2 będzie pod każdym względem lepsza od jedynki a będzie jeszcze większy hit. Mam nadzieje ,że się zaopiekują tą serią odpowiednio bo potencjał jest ogromny. Szkoda ,że tak mało powstało nowych marek w tej generacji ale dzięki takim gierką jak Horizon Zero Dawn nie jest źle. To co na pewno można poprawić to większa lepkość postaci, fajnie jakby wspinanie się było rozwiązane tak jak w Zeldzie a nie malowaniem krawędzi farbą. Tak samo fajnie jakby nasza postać też się lepiła do bestii, mogła się uwiesić na krótki czas. Tak samo fizyka do poprawy, wszystko jest kartonowe. Fajnie ,że większe bestie niszczą drzewa, sam system zniszczeń bestii też jest świetny. Jednak te odpadające części też zachowują się jak karton. Sama fabuła i postacie też mogły by być równiej poprowadzone. Niektóre dialogi mega drętwe a niektóre mega ciekawe i fajnie zagrane. Jak to poprawią to dwójeczka będzie jedną z moich ulubionych gierek. Gdyby cała gra wyglądała tak jak pierwsze 7-8h gry to bym wystawił 7-/10 jednak czym dalej w las tym lepiej. Dla mnie mocne 8+/10. Grałem tylko wątek główny i skończyłem gierkę w 25h. Raczej grałem szybciej niż wsadzając nos w każdą dziurę. Edytowane 17 marca 2019 przez Ukukuki 2 Cytuj
Kosmos 2 756 Opublikowano 17 marca 2019 Opublikowano 17 marca 2019 (edytowane) Ukończyłem już dawno, ale niedawno napisałem recenzję. O online nie wspominałem, bo nie ma o czym Jest rok 1899. Gang Dutcha van der Linde tuła się po Dzikim Zachodzie w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca dla swojego obozu. O krok za nimi są łowcy głów i stróże prawa. Prawą ręką przywódcy gangu jest główny bohater gry - Arthur Morgan. Jest człowiekiem odważnym, pełnym żądzy krwi i pieniędzy. To właśnie ten ostatni czynnik motywuje wszystkich gangsterów do działania. Ich głównym celem jest zgromadzenie wystarczających zasobów, aby wreszcie zacząć wieść spokojne życie i na zawsze skończyć z napadami, morderstwami i kradzieżami. Pomimo wspólnego celu, każdy członek gangu to człowiek z innym charakterem i te różnice często będziemy obserwować w czasie gry. Każdy ma do opowiedzenia inną, ciekawą historię, co sprawia, że gracz pragnie chłonąć fabułę i poznać wszystkie wątki. Jednak nie tylko z członkami naszego gangu będziemy mogli rozmawiać, lecz z każdą napotkaną osobą. I tu właśnie mamy jedną z największych zalet gry - niesamowitą interakcję gracza z postaciami NPC. Idąc do miasta czy wioski napotkamy mnóstwo ludzi i z każdym możemy zamienić kilka słów. Do gracza należy wybór, czy grzecznie powiemy dzień dobry, a może w przypływie złości rzucimy kilka niemiłych tekstów lub zrobimy coś dużo gorszego. Oczywiście nie jest to dobre rozwiązanie, gdyż za chwile będziemy mieć na głowie ludzi szeryfa i będziemy poszukiwani do momentu uiszczenia grzywny. Nawet jeśli na leśnej drodze spotkamy ofiarę, którą możemy okraść, a gdzieś z daleka zobaczy to świadek i bez wahania uprzejmie doniesie o naszym występku szeryfowi. No chyba, że świadka również złapiemy na lasso i… No cóż możliwości jest wiele. Związanego osobnika możemy wrzucić do rzeki, położyć na torach i czekać na pociąg, umieścić w płonącym ognisku lub szybko i humanitarnie sprzedać mu kulkę w głowę. Jest bardzo brutalnie, lecz pokazuje to dużą dowolność rozwiązywania wielu spraw na mnóstwo sposobów. Owa interakcja dotyczy również otoczenia. Nasz bohater może wejść do każdego budynku, zwiedzić każdy zakątek ogromnego świata gry i podziwiać niesamowite widoki. Jest bardzo mały w obliczu ogromu i potęgi, jakiej dotyka. Rockstar bardzo rozwinął elementy przyrody ożywionej. W specjalnym kompendium będziemy kolekcjonować odkrycia zwierząt i roślin. Oczywiście ukończenie gry na 100% i zdobycie wszystkich osiągnięć i trofeów wiąże się z upolowaniem każdego rodzaju zwierzyny, złowieniem każdej gatunku ryby, czy odkryciem każdej rośliny. Raj dla zbieraczy. Dziki Zachód oddany został z najwyższym pietyzmem. Grafika w grze jest przepiękna, szczególnie na konsoli X-Box One X podłączonej do wysokiej jakości telewizora 4K, wspieranego technologią HDR. Tak wspaniale przedstawionego świata nie widziałem jeszcze nigdy w całej historii gier video. Gdy pędząc konno między obozem a miasteczkiem napotkamy na ulewę, a z ustępującym deszczem zacznie się przejaśniać, ujrzymy cudowną tęczę. Krajobraz zmienia się dynamicznie i śmiało można powiedzieć, że Red Dead Redemption 2 łatwo pomylić z wysokiej jakości filmem video. To wszystko sprawia, że przy dłuższej sesji z padem w ręku, tak wczuwamy się w klimat Dzikiego Zachodu, iż czujemy się jego częścią. Wychodząc z domu w zimowe popołudnie byłem zawiedziony szarością dnia codziennego i jak najszybciej chciałem wrócić, aby znowu zrobić kilka misji dla swojego obozu. To również zasługa samej postaci Arthura Morgana - jego rozmowy, gesty i charakter pozwalają graczowi przeżywać wiele wspaniałych chwil. Postać ta naprawdę wzbudza emocje, a jej decyzje wpływają na różne aspekty fabularne. Do tej wspaniałej kompozycji należy dodać świetną warstwę dźwiękową. Sam fakt, iż każda postać może z nami prowadzić rozmowy, przywodzi na myśl pytanie, jak wiele osób zatrudniono do prowadzenia dialogów i ile pracy włożono w ten aspekt gry. Muzyka idealnie buduje napięcie. Podczas swobodnej eksploracji świata jest przyjazna, spokojna, a podczas strzelanin nieco mroczna. Fantastycznie buduje to klimat gry. Jeśli mowa o fabule, to bez spoilerów powiem, że jest absolutnie genialna. Nie chodzi jedynie o akcję, lecz o pogłębione, czasem zażyłe relacje między bohaterami. Pełno tu skrajnych emocji, radości, wzruszeń, śmiechu, żalu czy poczucia bezsilności. Mamy dosłownie wszystko, łącznie z poczuciem humoru, do którego Rockstar przyzwyczaił nas we wcześniej wydanych grach. Misje to dziesiątki wątków, zwroty akcji, zaskoczenia, które niejednokrotnie powodują opad szczęki. Poza głównymi zadaniami występuje cała masa tych pobocznych. Chociaż gra rozkręca się powoli, to po jakimś czasie nie daje o sobie zapomnieć. Jest niczym dobra książka, w której żyjemy duszą bohatera. Podróżując po tym fenomenalnym świecie spotkamy sporo randomowych postaci NPC. Czasem na naszych oczach jakaś dama zostanie okradziona, czasem bandyci kogoś porwą, czasem ktoś wejdzie w pułapkę zastawioną na zwierzynę. Możliwości takich losowych spotkań jest multum. Możemy je olać lub zaangażować się w te wydarzenia. Nasz protagonista najczęściej porusza się na koniu. Tu powoli wchodzimy w elementy RPG, które włączono w RDR 2. Niektórzy gracze krytykowali ten system. Prawda jest taka, że tylko czasem musimy na chwilę zapomnieć o akcji, aby nakarmić konia, ocucić go, wyczyścić broń, aby strzelać celniej, czy przebrać się, by umknąć stróżom prawa. Oczywiście, bardzo ważne jest gromadzenie funduszy, aby zakupić jedzenie, ubrania, bronie, czy leki dla naszego zwierzaka, na wypadek, gdyby poniósł poważne rany po uderzeniu w drzewo. Niejednokrotnie skracałem sobie drogę przez las, a mój przyjaciel cierpiał na tym niemiłosiernie potykając się o drzewo i przewracając się wraz z Arthurem. Tu nie ma taryfy ulgowej i wszystko działa, jak w prawdziwym świecie. Gdy koń potknie się o kamień i zrzuca naszą postać na ziemię to jest względnie w porządku, porównując to z sytuacją, gdy obok znajduje się przepaść lub jezioro z groźnym aligatorem. Tu znowu niesamowicie działa i n t e r a k c j a z otoczeniem. Wracając do aspektu finansowego, zarabiać będziemy na napadach, zabójstwach i rozbojach. Nie jest to uczciwe, ale cóż… takie jest życie gangstera. Strzela się przyjemnie i efektownie. Broń możemy ulepszać o dodatkowe elementy, poprawiające celność czy szybkość działania. Napady na dyliżanse i pociągi są bardzo spektakularne podobnie jak pogoń za wrogiem i łapanie go na lasso. Inne sposoby na spędzanie wolnego czasu w grze to wspomniane już polowania, wędkarstwo, czy zwyczajne podróże po tym uroczym, lecz pełnym krwawych niespodzianek świecie. Możemy udać się nawet na bardzo ciekawy spektakl teatralny i zapomnieć na kilkanaście minut o całej reszcie. Tu cały czas mamy co robić, niezależnie od postępu fabularnego. Gra wystarcza wtedy na bardzo wiele godzin. Tak naprawdę nie musimy wykonywać głównych misji, aby czerpać wiele przyjemności z gry. Mamy do czynienia z absolutnym mistrzostwem a moim skromnym zdaniem - z grą generacji. Żaden tytuł nie pokazał mi jeszcze nigdy tak przepięknie wyglądającego świata, tak niesamowitych bohaterów i tak dużej różnorodności wszystkich elementów przyrody. Nie sądziłem, że technicznie możliwe jest stworzenie gry tak potężnej i zaskakującej na każdym kroku. Trudno po tak wspaniałych przygodach wrócić do zaledwie bardzo dobrych gier, gdyż Red Dead Redemption 2 to arcydzieło pod każdym względem. Edytowane 17 marca 2019 przez Kosmos 1 Cytuj
Rayos 3 189 Opublikowano 19 marca 2019 Opublikowano 19 marca 2019 Assassin's Creed: Origins Fantastyczna, znakomita, rewelacyjna, acz niepozbawiona wad nowa (stara) część niekończącej się sagi o asasynach. Tl;dr; zrobiłem 100% gry, do calaka brakuje tylko kilku wycieczek w trybie wirtualnego muzeum, po którym zamierzam dziś pochodzić. 90h fantastycznej rozgrywki polegającej głównie na czyszczeniu mapy z pytajników. Było w tym coś relaksującego, wciągającego. Piękne widoczki, fajny główny bohater, przyjemna fabuła zarówno podstawki jak i dodatków, przyjemna eksploracja i walka. No ogólnie rzecz biorąc: bardzo udana gra. Podobało się mnie jak cholera i nie mogę się doczekać aż odpalę Odyssey 1 Cytuj
qvstra 3 213 Opublikowano 19 marca 2019 Opublikowano 19 marca 2019 Kupilem RDR2 na premiere, bedac zajaranym na granie jak za czasow generacji ps360. Od samego poczatku gra chwyta za jaja i z kazdym kolejnym chapterem sciska coraz mocniej. Watek glowny jest wciagajacy, a postaci jak to u Rockstara bywa - wyraziste i latwo sie do nich przywiazac. Z wypiekami na twarzy mozna sledzic historie ferajny Dutcha. "Pytajniki" sa moim zdaniem jeszcze lepsze i watki artysty, czy naukowca sa po prostu swietne. Oprawa audio-wideo wyciska siodme poty z leciwego PS4 slim, a pod wzgledem mechanik nie ma sobie rownych. Wszystko oprocz jednej rzeczy jest super. Otoz gre w moich oczach zabija brak szybkiej podrozy z dowolnego miejsca na mapie. Nie chce przeznaczac cennych minut wolnego czasu na jazde po dosc mialkim i ogromnym swiecie. Gdyby tworcy do opcji rozbijania obozu dodali mozliwosc teleportowania sie chociazby w miejsce misji fabularnych, to nie mialbym najnowszej odslonie Red Dead nic do zarzucenia i z miejsca trafilaby do listy moich ulubionych gier. Natomiast wiem, ze przez rozwleczone podrozowanie prawdopodobnie gry nie ukoncze i moze sprobuje do niej wrocic jak bede mial wiecej czasu. RDR2, czyli swietna gra, ktorej *prawdopodobnie* nigdy nie ukoncze. 6/10 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.