Ludwes 1 682 Opublikowano 13 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 13 czerwca 2020 Uncharted Lost Legacy Po rozczarowującej czwórce mocno spadła mi ochota na ten dodatek, ale skoro był do wyrwania za 39 zł, to wziąłem i, cholera jasna, było dobrze, i to jeszcze jak! Pierwsza część gry to dla mnie lekkie wtf, bo kompletnie nie spodziewałem się, że na tym będzie opierać się znaczna część tego dodatku. Nie chciałbym zdradzać na czym to konkretnie polega, żeby czasem nikogo nie pozbawić, być może, podobnego zaskoczenia, które wystąpiło u mnie, więc napiszę tylko, że cholernie mi się to podobało, a i zrobiłem wszystko, co się zrobić dało. Podobało mi się również, że większość potyczek można rozwiązać w cichy sposób. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie zacząłem mieć nadzieję, że pojawi się kilka momentów, w których będę musiał strzelać, bo z jednej strony całą grę starałem się przejść po cichu, a z drugiej chciałem być do tego strzelania zmuszony. Skradanie jest tutaj po prostu na tyle przyjemne, że głośnego podejścia do sprawy mógłbym po prostu w innym przypadku nie przetestować. Sporo jest w tym dodatku spokojnych momentów, z taką fajną, nieśpieszną eksploracja, zagadek jest więcej niż w czwórce (pomimo faktu, że przejście dodatku zajęło mi niecałe 10h, a czwórki 17), a na dodatek są bardzo przyjemne. Obie bohaterki dodatku da się polubić, dialogi bywają zabawne, a scenki przerywnikowe są po prostu znakomite - ogląda się je jak film. Cała gra zresztą wygląda po prostu absurdalnie dobrze. Do dzisiaj sądziłem, że najładniejsza grą, w jaką grałem na PS4, był God of War, nawet pomimo ogrania U4, ale chyba jestem zmuszony zmienić zdanie. Nie wiem, może byłem niespełna rozumu, kiedy pisałem, że najnowsze przygody Kratosa są ładniejsze nawet od ostatniego Uncharted, a może po prostu dodatek wygląda lepiej, ale faktem jest, że ostatni raz tyle screenów robiłem przy The Last Guardian (choć trochę z innych względów). Widoki są tu po prostu nieziemskie, a te wszystkie drobne detale, jak na przykład sposób, w jaki Chloe przekłada linkę z ręki do ręki za plecami, są tak realistyczne, że, przepraszam za brzydki język, ja pyerdolę. Z rzeczy, które mi mniej siadły, muszę wspomnieć o ostatnim rozdziale. Być może to wina tego, że to jeden z tych fragmentów z gier, kiedy bez względu na to, ile czasu poświęciłeś już na grę, to tę końcówkę musisz po prostu pocisnąć, bo inaczej spada adrenalina, a ja tego nie zrobiłem. Być może, w każdym razie - niby dużo się w nim dzieje, ale jednak nie. Ogólnie rzecz ujmując - zabrakło wisienki na torcie, takiej erupcji wulkanu na koniec. Oprócz tego - niby detal, ale w kilku miejscach pojawiały się niewidzialne ściany, a szkoda, bo nawet jeśli droga to ślepy zaułek, dodatkowo kończący się po dwóch metrach, to ja tam po prostu chcę wejść i tyle. Aha, no i głupie dzbanki nie pękały, kiedy w nie strzelałem Ogólnie super tytuł i tak jak czwórka zniechęciła mnie do Lost Legacy, tak Lost Legacy zachęciło mnie do czwórki. Będę musiał kiedyś sprawdzić, czy to jednak z czwórką jest coś nie tak, czy po prostu Zaginione Dziedzictwo jest tak dobre. Najpierw jednak The Last of Us II 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
devilbot 3 681 Opublikowano 14 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 14 czerwca 2020 Project Gotham Racing 3 Myślałem, że włączę i wyłączę ale wciągnęła jak dawniej. Konkretna gra wyścigowa bez żadnych współczesnych gówien typu cofanie czasu i innych ułatwień dla tatusiów. Fizyka cieszy, a czas spędzony z grą naprawdę wpływa na umiejętności driftu i zdobywanie kudos. Klimatyczne nocne wyścigi, sporo trybów gry, kupowanie aut za zarobione kredyty to to co każdy boomer lubi. Niespotykany w tamtych czasach widok z kokpitem dla każdego auta przyjemnie zaskoczył ale jednak to PGR więc jeździłem z kamerki jak najbrdziej oddalonej od fury. Szybkie loadingi, grafika czysta i przejrzysta, dzięki temu gierka nadal świetnie się prezentuje. PGR to imo bez konkurencyjna seria, a we współczesnej generacji tylko Drajwsraka oferowała podobny fun z gry. Aha serwery PGR 3 - gierki z 2005 roku - nadal stoją XD 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
maciucha 11 617 Opublikowano 14 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 14 czerwca 2020 a we wstecznej nie ma i nie będzie przez licjencje kusi cały czas żeby kupić 360tkę znowu dla PGR 3, PGR 4 i Skate 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
devilbot 3 681 Opublikowano 14 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 14 czerwca 2020 @maciucha Mi ostatnio szwagier przysłał niemal nową 360 ze Szkocji z około 20 grami i 2 padami "bo dzieciaki już nie grają w lego". Moja 360 resetuje się sama podczas gry więc mnie to ucieszyło. Ogrywam co lepsze rzeczy. Skate wszystkie 3 kupiłem ostatnio. Zbieram też tytuły w pudełkach do wstecznej jak już kupię series X to zobaczę jak będa wyglądały w 4k bo One nie miałem. Cytuj Odnośnik do komentarza
maciucha 11 617 Opublikowano 14 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 14 czerwca 2020 mogliby już ten emulator ogarnąć, skoro xbox to tylko windows w pudełku Cytuj Odnośnik do komentarza
Plugawy 3 661 Opublikowano 14 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 14 czerwca 2020 Już prawie skonczylem RDR2 bo jestem w epilogu i płaczę 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Ludwes 1 682 Opublikowano 14 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 14 czerwca 2020 Mnie ten epilog obrzydził grę. Końcówka była niesamowita, a tu pyk, wlatuje epilog, w który grało mi się jak w jakieś dlc, tyle że wrzucone od razu na płytę z grą właściwą. Niby fajnie, ale jednak wolałbym, żeby go nie było. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 324 Opublikowano 15 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 15 czerwca 2020 Piękny epilog, nie zapomnę go nigdy. Tylko za długi troszku 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Shago 3 529 Opublikowano 15 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 15 czerwca 2020 Halo: Reach (XOX) Nie grałem wcześniej w Halo za dużo (w zeszłym roku skończyłem pierwszą część), więc w ramach przygotowań do Halo: Infinite zebrałem się, żeby skończyć tą serię. Reach wciąga od samego początku bardzo udanym wstępem i muzyką, a później jest tylko lepiej. Bardzo mi się podobało jak gra ma różnorodne scenerie, od typowych misji, po sterowanie statkami kosmicznymi w przestrzeni i w każdej z tych scenerii ścieżka muzyczna została naprawdę świetnie dopasowana. Fabularnie gra to pierwsza liga (to zakończenie ), no z wielką przyjemnością się chłonie tą historię. Graficznie po odświeżeniu niczego nie brakuje, 60fps z miejsca rzuca się w oczy i wpływa na komfort rozgrywki. Teraz nadszedł czas na Halo 2. Cytuj Odnośnik do komentarza
Soban 4 044 Opublikowano 16 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 czerwca 2020 FF XII Zodiac Age Unikałem tego Finala od czasu premiery, ale w końcu zachęcony remasterem z opcją przyspeszenia gry x4 siadłem, skończyłem i zrobiłem mine Stonogi po wyborach. Fabularnie balas straszny i najgorszy final w jakiego grałem. Postaci poza może 2 mogłyby zostać zastąpione AI tokenami z Dragon's Dogma i nic by to nie zmieniło dla przebiegu historii. Sam świata fajnie zbudowany pod względem artystycznym i strukturalnym, ale to jak wszystko jest traktowane po macoszemu woła o pomste do nieba. Ekspozycje fabularne pojawiają się w z dupy momentach(przeszłość Balthiera na która wszyscy mają wy(pipi)ane po 3min monologu, a zapowiadało się grubiutko), niektóre wątki pojawiają się by zostać olane za dosłownie chwilę, jeden twist jet tak głupi, że nie wiem jak przeszedł, a główny zły dla bycia złym. Sędziowie też tak za(pipi)isty koncept i design, a praktycznie nie odgrywają żadnej większej roli Kupsztal strasz, gram teraz w FF7 remake i tak w kilka godzin postacie są lepiej zbudowane niż przez całą 12. Do dziś nie wiem po co Vaan i Penelo brali udział w historii 12. Gameplay jest całkiem spoko, ale może to dlatego, że mam słabość do mmo style. Walki są naprawę przyjemne, a podkręcenie x4 przyspiesza grind i przebijanie się przez nudniejsze lokacje. Gambity to też super sprawa, która o dziwo działa naprawdę zmyślnie jak się do niej przysiądzie. Postaci wtedy nie są głupie i można na nich polegać. Gra na ps2 tutaj bije na głowe ff7r z ps4, gdzie ai towarzyszy to kpina. Technicznie to jak na ps2 to był majstersztyk graficzny, ale muzyka to już padaka i szczerze skończyłem grę z tydzień temu i nie pamiętam ani jednego kawałka. Niepotrzebnie grałem w tą papkę, jakby nie było przyspieszenia to na 99% bym nie skończył, bo końcowe dungeony są żmudne i nudne jak flaki z olejem ciągnąc się w nieskończoność. Fabularnie najgorszy final w jakiego grałem z postaciami do zapomnienia po 5min. 5/10 Cytuj Odnośnik do komentarza
orion50 632 Opublikowano 16 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 czerwca 2020 W dniu 14.06.2020 o 15:52, devilbot napisał: Project Gotham Racing 3 Myślałem, że włączę i wyłączę ale wciągnęła jak dawniej. Konkretna gra wyścigowa bez żadnych współczesnych gówien typu cofanie czasu i innych ułatwień dla tatusiów. Fizyka cieszy, a czas spędzony z grą naprawdę wpływa na umiejętności driftu i zdobywanie kudos. Klimatyczne nocne wyścigi, sporo trybów gry, kupowanie aut za zarobione kredyty to to co każdy boomer lubi. Niespotykany w tamtych czasach widok z kokpitem dla każdego auta przyjemnie zaskoczył ale jednak to PGR więc jeździłem z kamerki jak najbrdziej oddalonej od fury. Szybkie loadingi, grafika czysta i przejrzysta, dzięki temu gierka nadal świetnie się prezentuje. PGR to imo bez konkurencyjna seria, a we współczesnej generacji tylko Drajwsraka oferowała podobny fun z gry. Aha serwery PGR 3 - gierki z 2005 roku - nadal stoją XD Sorry za EOT ale moim zdaniem PGR to perła w koronie 360. Microsoft nie mógłby w jakiś sposób nie wiem, kupić tej licencji ? Ktoś musi mieć do niej prawa Cytuj Odnośnik do komentarza
20inchDT 3 361 Opublikowano 16 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 czerwca 2020 Po co? Co za różnica czy zrobią brum brum pod nazwą PGR czy forzy. Cytuj Odnośnik do komentarza
ASX 14 608 Opublikowano 16 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 czerwca 2020 6 minut temu, orion50 napisał: Sorry za EOT ale moim zdaniem PGR to perła w koronie 360. Microsoft nie mógłby w jakiś sposób nie wiem, kupić tej licencji ? Ktoś musi mieć do niej prawa To nie jest jedna licencja tylko dziesiątki, na samochody, scieżkę dźwiękową itd. i to nie jest tak że ktoś ma do nich prawa, bo te licencje po prostu wygasły, skończyły się i teraz trzeba byłoby z producentami marek, właścicielami praw autorskich do muzyki negocjować nowe umowy licencyjne. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Paolo de Vesir 9 044 Opublikowano 16 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 16 czerwca 2020 12 minut temu, 20inchDT napisał: Po co? Co za różnica czy zrobią brum brum pod nazwą PGR czy forzy. Forza jest na tyle potężną marką, że można coś jeszcze do niej docisnąć (typu future racer) i będzie to wysokojakościowy produkt. Jednak MS-owi dwa racery starczą w zupełności. Cytuj Odnośnik do komentarza
Sep 1 619 Opublikowano 26 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 26 czerwca 2020 Assassin's Creed Rogue - rok temu w czerwcu dałem radę tej grze gdzieś do połowy drugiej sekwencji. Po prostu jak zobaczyłem te same animacje, pomysły na misję, walkę, eksploracje to nie byłem w stanie grać dalej, miałem odruch wymiotny. W tym roku spróbowałem jeszcze raz i poszło lepiej, aż do napisów końcowych. Co by tu mówić to wszystko to jest "kopiuj wklej" z poprzednich odsłon, ta seria już dawno odeszła od pomysłu by działać jak asasyn, bo wystarczy wielokrotnie lecieć na pałę do głównego celu i go wyeliminować. Nawet jak nas wyhaczy z 10 strażników to i tak da się im uciec lub pokonać w walce. Po co więc się męczyć w jakieś chowanie w sianie i czekanie. Ta cześć to w ogóle chyba jedna z najłatwiejszych, bo już bardzo szybko możemy posiadać masę pieniędzy i materiałów. Z początku chciało mi się robić oprócz głównych misji tez sporo dodatkowych zadań, ale szybko mi ochota odeszła. Renowacja budynków, odbijanie dzielnic, plądrowanie statków, to wszystko już było i naprawdę po raz enty zaczyna nużyć szybko. Fabularnie niby jakaś zmiana bo jesteśmy teraz templariuszem, ale to bardziej kosmetyka bo w gameplayu nie powoduje to żadnej innowacji. Parę głównych misji było nawet fajnych. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu że ta gra to taki chamski skok na kasę. Wykorzystali wszystko to co mieli już gotowe z AC IV, kosmetyka środowiska i nowa gra. Wątek fabularny najkrótszy w serii też na to wskazuje. Grałem we wszystkie asasyny po kolei i ciągle przygody Ezio z drugiej odsłony najlepsze. Jako że założyłem że lecę w tej serii po kolei, trzeba będzie się przemęczyć jeszcze przez Unity i Syndicate kiedyś by dotrzeć do wreszcie porządnego Origins. Layers of fear - zmęczyła mnie tak krótka historia i jej dodatek. Straszenie oparte na motywach: tu coś wyskoczy, tam drzewo wybije szybę, tu spadnie wazon, tam przemknie mysz, zgasną światła, meble uniosą się do góry i spadną itd. jest dobre przez godzinę. A potem już to irytuje. No chodzi się tym malarzem po jego "domu" ciągle pokonując podobne do siebie pomieszczenia i poznaje historię jego rodziny. Tak jak mówiłem przez godzinę to jakoś ciekawiło. Potem już czekałem kiedy koniec. Na szczęście nadchodzi szybko. No nie porwał mnie ten tytuł wcale. Cytuj Odnośnik do komentarza
dee 8 808 Opublikowano 27 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 27 czerwca 2020 W ramach nadrabiania zaległości na PS4 wpadł Marvel's Spider-Man. Podchodziłem do gry bez napinki, komiksy i wszystkie te superbohaterskie twory pop-kultury to dla mnie czarna magia, zerowa znajomośc LORE. Za to uwielbiam sandboksy, więc musiało byc dobrze. No i było. Nie będe sie powtarzał, bo już wszytsko chyba o tej grze napisano, więc w skrócie. Techniczna petarda, na bieda-PS4 chodzi i wygląda sliczniutko. Poruszanie się to poezja, bujanie sie pajakiem to radocha sama w sobie. System walki przystępny, a zarazem rozbudowany, do końca nie znudził, a wiedźcie że farmiłem te wszystkie przestepstwa w dzielnicach, by dobic platynki. Fabułka? Wyjebane, pewnie jak jesteś znawcą LORE to zaliczyłeś kilka spustów, dla mnie to po prostu solidny podkład pod znakomity gameplay. Trzeba powiedzieć, że fabuła poprowadzona bardzo przystępnie, więc nawet jak za bardzo nie ogarniam świata, to nie miałem poczucia, że cos wielkiego mi umyka (choc oczywiście pewnie miliona smaczków dla maniaków nie zauważyłem). W ogóle to taka skoncentrowana do maksimum dawka sandboksa, dziesiątki aktywności, znajdziek, rozpraszaczy uwagi na stosunkowo małej mapie (stosunkowo, jak na gatunkowe normy). Nieuniknione więc, że momentami dopadało mnie lekki znużenie,, ale to chyba wina zbyt długich jednorazowych posiedzeń. Wystarczyło odpalić grę na drugi dzień i radocha wracała. Co nie zagrało? Misje skradankowe były MEGA, ale to MEGA wnerwiające i wytrącające z flow gameplayu. Ja wiem, że twórcy chcieli urozmaicić misje, ale to jakby urozmaicać bigos zrobieniem doń kupy. No nie, nie tak sie to robi. Tyle dobrze, że nie bylo tego dużo i nie były to fragmenty jakos bardzo wymagające, raczej upierdliwe. Na poziomie normal gra mogłaby zmuszac do większego nacisku na korzystanie z gadżetów, mocy kostiumów, dodatkow do kostiumów. U mnie to wyglądało na zasadzie: "o fajne, dobra teraz sprawdzamy co innego, o tez fajne, dobra, zobaczmy co tam jeszcze jest". Nie jest to na pewno najlepsza gra w gatunku sandboksów. Nie oceniam, czy najlepsza w gatunku gier z facetami w rajtuzach i dziwnych kostiumach, bo na tym sie nie znam. Generalnie to było miło spędzone kilkadziesiąt godzin, solidne 8/10. 4 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 435 Opublikowano 27 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 27 czerwca 2020 imo najlepsza gra o spajdim (jeszcze mi się podobało shattered dimesions swego czasu). Z Panem Moralesem mam nadzieje, że poprawią piaskowinice i będzie jednak sporo nowych mechanik, które po jakimś czasie nie będą nużyć Cytuj Odnośnik do komentarza
XM. 10 826 Opublikowano 27 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 27 czerwca 2020 Nie wyobrażam sobie braku misji z dostarczeniem pizzy w sequelu. Cytuj Odnośnik do komentarza
Ludwes 1 682 Opublikowano 28 czerwca 2020 Udostępnij Opublikowano 28 czerwca 2020 The Last of Us II Wreszcie skończyłem i wreszcie mogę odetchnąć, bo byłem tak ob.srany, że natrafię na jeszcze jakiś spoiler, że postanowiłem przestać tutaj wchodzić, a i starałem się w ogóle nie przeglądać czegokolwiek związanego z grami. No okej, ale od początku. Podobnie jak w jedynce bardzo siadła mi spokojna rozgrywka. Przeczesywanie tych sporych lokacji z tych wszystkich suplementów, notatek i wszelkiego rodzaju znajdziek. Ten świetny stealth, z którego starałem się korzystać wszędzie tam, gdzie tylko się dało. Choć, już po przejściu, troszkę żałuję, że nie decydowałem się częściej na głośniejsze podejście, bo to napyerdalanie z tych wszystkich różnego rodzaju pistoletów, rzucanie tymi mołotowami i napyerdalanie tymi wszystkimi ostrzami i bejsbolami jest tak, ku.rwa, dobre, że to jest coś niesamowitego. I o ile druga (wiecie o co chodzi) część gry mi się podobała, z każdą godziną nawet coraz bardziej, tak po przejściu i obejrzeniu state of play, tym razem w całości, zdałem sobie sprawę, że jednak pierwsza część gry bardziej mi się podobała. Krótko mówiąc - jakoś bardziej zafascynowany byłem tą grą. Pewnie, wiele razy gra wrzuciła mi ciary na plecy, ale no właśnie - szczególnie w jej pierwszej części. Być może kłopotem jest długość tej gry. Licznik pokazał 32 godziny, co swoją drogą jest dla mnie czymś nieprawdopodobnym. W głowie zapisałem sobie, że tego typu gry trwają w okolicach 15h, a tu dostałem dwa razy tyle. Pewnie - grałem nieśpiesznie, szperałem, gdzie się tylko dało, a i wiele, wieeele razy wczytywałem punkt kontrolny, bo nie wyszło tak, jak sobie zaplanowałem. Nie ukrywam jednak, że miałem jeden czy dwa momenty, już pod koniec, gdzie zacząłem pytać sam siebie, kiedy ta gra się skończy. Jasne, zaraz znowu nabierałem ochoty do sprawdzania każdego kąta, ale nie zawsze było kolorowo. I, tak już przechodząc do sedna, tak sobie myślę, czy nie byłoby lepiej, gdyby gra była troszkę krótsza? Tak, chyba tak. To, co troszkę nie zagrało, to te nielogiczności fabularne. Nie będę się tu specjalnie rozpisywał, bo z tego, co widziałem, to chłopaki ładnie to wszystko wypunktowali. W każdym razie były momenty, kiedy myślałem 'wtf, czemu?'. Z tych drobniejszych rzeczy, to muszę jeszcze wspomnieć o tych niewidzialnych ścianach (strasznie mnie to denerwuje i burzy immersje). Szkoda, że niekiedy głupi krzak blokuje nas jak ściana, a i na wszystko nie da się tak po prostu wejść, bo nie. Oprócz tego zdarzało się, że kompani wbiegali lub blokowali mi drogę, co mogło się skończyć wykryciem. Nie siadł mi również rozwój postaci, bo raz, że byłem zmuszany wydawać suplementy na ulepszanie trybu nasłuchiwania, z którego w ogóle nie korzystałem (najchętniej bym to wyj.ebał w pi.zdu), by móc ulepszyć coś, co bardziej mnie interesowało, to przez znaczną część gry chodziłem z ogromną ilością zapasów, bo po prostu tych ulepszeń nie potrzebowałem. Skończyło się trochę tak, jak we wszystkich innych grach z drzewkiem rozwoju - po prostu w pewnym momencie wydałem całą walutę na byle co. Aha - troszkę irytowało mnie, że checkpointy są tu niemal co minutę i w żaden sposób twórcy nie karają mnie przed wczytywaniem punktu kontrolnego, który miał miejsce 10 sekund wcześniej i to w trakcie starcia. Szkoda też, że tak łatwo zabija się tu klikaczy, bo ostrze jest tutaj, w przeciwieństwie do jedynki, nieskończone. Ogólnie rzecz ujmując - dobre gów.no, choć chyba jednak jedynka lepsza, mimo że gorsza, ehhhhh. Sam nie wiem, mam mętlik w głowie, ale gra naprawdę dobra. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
lukas_k96 304 Opublikowano 3 lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 3 lipca 2020 Od mojego ostatniego posta w tym temacie trochę miesięcy minęło, z różnych względów czasu na granie zbyt dużo nie było, więc i wielu tytułów nie zaliczyłem. Postaram się je jednak krótko opisać (wrzucam w spoiler, co by za bardzo nie naspamować Spoiler Days Gone - bardzo solidna produkcja, która bez wątpienia została skrzywdzona przez recenzentów. To kawał dobrego sandboxa w świecie zombie i już właśnie za ten klimat wylewający się z ekranu powinna zostać doceniona. Do tego dojrzała fabuła, charyzmatyczne postacie i ciekawe mechaniki (hordy oraz motocykl). Co na minus? Wiadomo, błędy techniczne, bugi, do tego gra jest nieco rozwleczona i wydaje mi się, że jej skrócenie wyszłoby na dobre. Czasami też denerwuje ta kwestia dbania o paliwo w motocyklu. Nie zmienia to jednak faktu, że bawiłem się bardzo dobrze. 8/10 Rise of the Tomb Raider - pierwszej części nie przebili, choć trzeba przyznać, że też bawiłem się fajnie. Mechanika sandboxa ciekawa, choć po jakimś czasie już mi się to znudziło i skupiłem się tylko na wątku głównym. Różnorodne lokacje, sporo akcji i generalnie dobrej zabawy. 7/10 Far Cry 4 - rewolucji jak wiadomo nie ma, skupili się na zrobieniu trójki w nowych realiach i przy kilku dodanych mechanikach, choć ciężko nie odnieść wrażenia, że to po prostu "kopiuj wklej", tyle że w górzystym terenie. Trójka bardzo mi się podobała, w czwórce też wiele czasu spędziłem (odbiłem wszystkie strażnice, odblokowałem radiostacje, choć generalnie stronię od takiego masterowania w grach) i generalnie jakoś strasznie się nie nudziłem. OK, Pagan Min nie ma startu do Vaasa, główna historia też nie porywa, choć mamy jakieś tam wybory. No i tradycyjnie fajnie można się pobawić, bo misje czy inne rzeczy można robić po cichu, rozwalać wszystko co się rusza czy nawet wjechać na słoniu 7/10 Wolfenstein: The New Order - słyszałem same pozytywne informacje, więc postanowiłem spróbować. Generalnie jakoś nie jarają mnie klimaty SF w przypadku II Wojny Światowej, ale fajnie mi się strzelało. Solidne odświeżenie gatunku, dobry Blazkowicz i spójna fabuła. 7/10 Wolfenstein: The Old Blood - pierwsza część mi przypasowała, tutaj było gorzej. Kompletnie nie potrafiłem wczuć się w klimat, fabuła mocno naciągana, dobrze, że szybko się skończyło. 6/10 Hitman - Krwawej Forsy już nic nie przebije. Po Absolution to jednak spora zmiana na plus. Dużo możliwości zabójstw, ale fabuła kompletnie olana. No i w sumie jak ktoś nie chce się bawić w masterowanie poziomów, kontraktów itd. to też nie ma za bardzo co robić. 7/10 This Is The Police - fajny pomysł, dojrzała fabuła, ale mechanika gry z czasem nuży. No właśnie, gra jest o kilka godzin za długa, co niestety wpływa na odczucia i wrażenia. 7/10 Tom Clancy`s Ghost Recon: Wildlands - grałem w pojedynkę. Bardzo napaliłem się na tę produkcję, bo lubię takie klimaty, do tego sandboxy od Ubisoftu mi wchodzą. I w sumie na początku było fajnie, wciągnąłem się, starałem się robić wszystko... I to mnie zgubiło, bo po trzech czy czterech dzielnicach i takim samym schemacie działania po prostu mnie to już znudziło. Postanowiłem jednak wykończyć każdego bossa, żeby poznać grę możliwie jak najlepiej. Nie ukrywam, że końcówka już była ciężka, bo zmuszałem się do grania. Co mnie irytowało? Powtarzalność, czasami beznadziejne komplikowanie misji. Próbowałem odpalić DLC, ale po kilku misjach w Narco Road nie dałem rady w to dłużej grać i usunąłem z dysku. Szkoda, powtarzalność zniszczyła tę grę... 7/10 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dr.Czekolada 4 490 Opublikowano 3 lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 3 lipca 2020 (edytowane) Trochę nadrobiłem nadgryzione gierki, trochę nowości. TLOU2 W zasadzie nie mam do przelania nic nowego ponadto, co napisał powyżej Ludwes. Wszystko nt tej produkcji zostało już powiedziane i temat został wyczerpany dlatego też nie chce się rozpisywać. W skrócie fajna gra, gameplay dla mnie to wszystko trzyma za mordę. Czołgając się w krzakach poczułem się jak w MGS3 Grafika jest fenomenalna ale do poziomu RDR2 jednak jej brakuje. Momentami też odstaje poziomem i przypomina bardziej czasy początków ps4 ale że całość trzyma stabilne 30 nawet na amatorze to szacun. Audio z kolei dopieszczone pod każdym względem, ilość ustawień nawet dla słuchawek stereo dyskwalifikuje inne produkcje. Wszystkie te ustawienia dla osób ślepych/głuchych/z niedowładem itd również robią wrażenie. Można sobie np ustawić slow mo przy celowaniu z broni, jak ktoś będzie robił sobie replay z gierki polecam się tym pobawić. Danie główne czyli fabułę jakoś przęłknąłem, owszem zmęczyła mnie podobnie jak użytkownika wyżej ale po głębszych przemyśleniach chyba kupiła mnie ta końcówka historii. Nawet nie zauważyłem kiedy kampania Abby mnie wciągnęła, chociaż nie do końca trafiła do mnie "motywacja" tej postaci i do czego dąży później po zrobieniu kijem wiadomo czego z wiadomo kim. To jest dobra gra ale zdecydowanie za długa, a historia męcząca, przy jedynce nie miałem takich odczuć. Kandydat do GOTY absolutnie to nie jest ale też nie zasługuję wg mnie na tą całą internetową nagonkę. Ode mnie 4/6. A Way Out Myślałem, że będę potrzebować dłuższego odpoczynku od grania ale znajomy jeszcze mnie namówił na coopa. Nie miałem wcześniej do czynienia z tym tytułem i nie wiedziałem do końca na co się nastawiać. Tymczasem dostałem bardzo przyjemny AA na około 6 godzin, który zdążył opowiedzieć fajną historię i nie znudzić, ba powiem więcej nawet więcej emocji poczułem po jednym plot twiście, niż przy gierce Cuckmana. Sterowanie owszem jest drewniane, strzelanie i celowanie tak samo ale umówmy się to krótka gierka o niewielkim budżecie, naładowana różnymi elementami. Mamy pościgi, skradanie, szukanie przedmiotów, szczelanie, grę w rzutki, coop na automacie ponga (siatkówki?), zabawę w utrzymywaniu równowagi na wózku inwalidzkim kiedy żona spodziewa się dziecka itd To jest gierka przy której będziemy się bawić tylko jeżeli mamy dobrego ziomka, żadnych randomów i fakt, że druga osoba nie musi kupować gry bardzo spoko. 3/6 dałbym nawet 4 ale to jednak gra na raz poza tym jednak głupio ją stawiać na jednej linii z TLOU xd Jest co prawda pewien replayability żeby zobaczyć jak potoczyłaby się rozrywka wybierając inne decyzje postaciami ale nie poczułem się aż tak zaangażowany, może kiedyś. Spoiler Fenomenalny soundtrack. Breath Of Fire Kiedyś zagrywałem się w czwórkę tego jRPG ze stajni Capcom nie chcę skłamać czy to nie była moja pierwsza styczność z tym gatunkiem. Próbowałem zasiąść do jedynki na switchu ale w dziwnych okolicznościach stan gry się nie zapisał i cofnęło mnie o jakieś 10h zabawy do tyłu XD Postanowiłem dać sobie spokój z wersją SNES i spróbować się z GBA. BOF na kieszonsolkę doczekał się kilku quality of life zmian (poza jakością muzyki niestety) między innymi postacie teraz mogą biec, zbalansowano rozrywkę przez co stała się mniej grindowa (nie oznacza to, że ilość pojedynków uległa zmniejszeniu momentami czułem się jakbym grał w jakiegoś FF z czasów NES), zmianie uległa paleta kolorów jest znacznie jaśniejsza (bardziej przypomina teraz BOF4), hud i menu gry jest przyjemniejsze w obsłudze. W oryginalnej wersji sami segregowaliśmy przedmioty w bagażu w trzech kolumnach i szczerze było to męczące tak samo jak skrótowe nazwy przedmiotów, przez co bez poradników w sieci ciężko połapać się co trzymamy za graty. Jeżeli już przy tym jesteśmy samo tłumaczenie gry jest bardzo oszczędne, npce niewiele mówią, wielu powtarza to samo i często stosowane są skróty byle jak najmniej było tekstu na ekranie. Nie kupuje, że robili to dla oszczędzenia miejsca na cartidgu zarówno snes jak i GBA ma wiele świetnie napisanych jrpg gdzie nie było takich tanich zabiegów. W zasadzie sama gra nie jest niczym szczególnym na tle konkurencji jej cechą charakterystyczną jest możliwość transformacji w smoka, co jest dosyć pomocne przy walkach z bossami. Wraz z przygodą dostajemy nowe transformacje (jeden z naszych podobiecznych też umie coś na kształt scalenia z Dragon Balla). Myślę, że to byłoby na tyle, poprawny turn based rpg z typową historią ratowania świata. Momentami zacinałem się bo trzeba było latać nie wiadomo gdzie by popchnąć fabułę a gra ma w zwyczaju nie podpowiadać. Nie jestem fanem takich zabiegów niestety wiele oldschoolowych jrpg na to cierpiało, że gra oczekuje od gracza znajomości każdego npca i wszystkiego co powiedział. Daje 3/6 i może w przyszłości zobaczę pozostałe części, sporo fanów bardzo chwali sobie BOF3, szkoda że Capcom poza jakimś tanim mobilniakiem nic sensownego już nie robi z tą serią. Dobra a teraz jakaś dobra gierka dla odmiany. Odin Sphere O Jezusie jakie to było piękne doświadczenie. Z grami Vanillaware tak naprawdę niewiele miałem do czynienia poza Muramasą, w którą również fajnie się grało swoją drogą. Licząc, że dostanę tutaj podobne doświadczenie postanowiłem zacząć na hardzie i myślę że był to dobry wybór. Wspaniały system walki w tle pięknej, ręcznie rysowanej grafiki i muzyki między innymi pana maczającego palce w FF XII, Tactics czy Valkyria Chronicles. Historia opowiedziana poprzez książki, które czyta mała dziewczynka na strychu dodaje baśniowego klimatu temu wszystkiemu. Każda książka reprezentuje historie jednej spośród pięciu postaci a ich story przeplata się w chronologicznej kolejności, którą można śledzić w każdej chwili w odpowiednim menu. Jak na grę koncentrującą się na masherskim biciu wrogów czym tylko popadnie zaskoczyła mnie głębią różnych mechanik np alchemia, sadzenie roślin czy jedzenie posiłków to ważna i integralna część gry, szczególnie na wyższych poziomach trudności. Exp jaki dostajemy z pokonanych przeciwników jest niewielki i polegając tylko na nim bardzo szybko odkryjemy, że nie wyrabiamy za tempem jaki narzuca nam gra. Wtedy do akcji wkracza pożywienie, które nie tylko leczy ale daje znacznie więcej expa niż normalna walka. Początkowo do dyspozycji mamy tylko sadzenie roślin, aby jednak wyrosły trzeba "nakarmić" je phozonem, który zbieramy z zabitych wrogów. Phozon służy również do rozwijania naszych skilli dlatego dla początkującego ważne jest aby optymalnie rozporządzał jego zasobami. Alchemia jest przydatna zarówno w walce jak i poza nią - łącząc butelkę z odpowiednimi składnikami możemy stworzyć np dodatkowy phozon albo sprawić że z wrogów sypie się złoto jak z obitych mord w Yakuzie 0. W walce możemy stworzyć tornado, ścianę ognia, chmurę trucizny itd przydaje się przy starciach z bossami kiedy wzywają wsparcie. Postacie są ciekawe, mamy walkirie, zająca, wróżkę, rycerza i "wiedźmę z Elrit" każda z nich posiada inny oręż i styl walki. Gameplay szczególnie zmienia się przy wróżce, która strzela z kuszy i potrafi do woli latać po całej mapie, są nawet sekcje shoot em upow'e. Zdobywane w czasie gry skille możemy przypisać do wybranych przez nas kombinacji na padzie (niektóre przypominają rasowo bijatyki 2D jakieś półksiężyce i inne hadoukeny) albo po prostu wybierać je z listy menu. Gra ma dosyć rozpisany lore, który możemy również śledzić w różnych papierach, warto się z nimi zaznajomić gdyż jest to szczególnie pomocne w jednym momencie gry. Jest replayability i to jaki, NG+, bonus dungeon, classic mode z zasadami z wersji PS2 także jest co robić po "skończeniu" Ode mnie ma 5/6 Przy dłuższych sesjach potrafi wkraść się monotonnia ale zawsze siadając do tej perełki cieszy się morda. Dragon's Crown jeszcze w folii ale czeka na jakieś kanapowe granie no i w przyszłości chętnie zaopatrzę się w nadchodzący visual novel\tower defence od tego studia -13 Sentinels: Aegis Rim. Spoiler Jeszcze z takich ciekawostek nadmienię, że fani od lat dłubią przy projekcie tłumaczenia ich pierwszej gry Princess Crown z Sega Saturn, która nigdy nie wyszła na zachód. Od czasu do czasu OP daje znać o sobie. Nie jest to nic pewnego ale wciąż trzymam kciuki. Edytowane 3 lipca 2020 przez Dr.Czekolada 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
Boomcio 4 026 Opublikowano 3 lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 3 lipca 2020 19 minut temu, Dr.Czekolada napisał: TLOU2 W zasadzie nie mam do przelania nic nowego ponadto, co napisał ( w dedykowanym temacie)... ...Pupcio. Też czekałem na momenty, na które nie byłem gotowy. Generalnie świetna oprawa/wykonanie, klimat miejscówek i okoliczności, wizja świata i wiele elementów składowych - to oczywiste, ale jakichś szczególnie silnych emocji brakło. To trochę tak, jakbym ciorał po lekkim psychotropie w akompaniamencie dżejka danielsa. Świat jest fajny, ale jedynie przesuwa się za szybą pędzącego wagonu. Cytuj Odnośnik do komentarza
Dr.Czekolada 4 490 Opublikowano 3 lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 3 lipca 2020 Dlatego trochę się śmieje, że w takim budżetowym A Way Out bardziej miałem "feels" W sumie to pokazuje, że nie trzeba się nawet starać by zrobić to lepiej niż w TLOU. Cytuj Odnośnik do komentarza
Boomcio 4 026 Opublikowano 3 lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 3 lipca 2020 11 minut temu, Dr.Czekolada napisał: nie trzeba się nawet starać by zrobić to lepiej niż w TLOU. Dokładnie, święte słowa, bo teraz na zimno rozkminiam fabułę, fabułkę, fabułeczkę z part 2 i nadal czekam na te momenty. Cytuj Odnośnik do komentarza
kotlet_schabowy 2 673 Opublikowano 9 lipca 2020 Udostępnij Opublikowano 9 lipca 2020 Przyjąłem, że raczej piszemy tu o pierwszym przejściu danego tytułu, ale tym razem zrobię wyjątek. The Last of Us + Left Behind Podstawka po raz drugi w karierze, po 5 letniej przerwie, natomiast przez DLC przebrnąłem pierwszy raz (wcześniejsza próba nieudana, zostawiłem jakoś w połowie). Wiadomo, premiera dwójki, udzielił się hype, no i w ogóle warto przypomnieć sobie pierwszą część. Rozejrzałem się za remasterem, ale nikt ze znajomych nie miał, a moje zasady zabroniły mi płacić drugi raz za grę, którą już mam, nawet kosztem grania w gorszej oprawie, więc zagryzłem zęby i odpaliłem PS3. Po pierwszym, lekkim obrzydzeniu (rozdziałka i framerate, który notorycznie spada poniżej 30 fps, i to mocno) oczy się przyzwyczaiły i zacząłem doceniać, jak ta gra wygląda mimo 7 lat na karku i leciwej platformy, na której działa. Przywiązanie do szczegółów, tekstury, modele postaci i ich animacja: coś pięknego. Po podciągnięciu do dzisiejszych standardów (czyli, no właśnie, w remasterze) raczej nie ma się czego wstydzić nawet w porównaniu do current genowych produkcji. Krótko o wrażeniach: kiedyś oceniłem TloU na 8/10 i nie poczułem tego "czegoś", co zachwyciło tłumy. Dziś z lekkim dystansem, grając na spokojnie i w dłuższych sesjach, bawiłem się chyba lepiej, ale co do fundamentów zdania raczej nie zmieniłem. Gameplay ma sporo patentów, których nie lubię (crafting, wydłużacze rozgrywki w formie powolnych spacerów z NPC, podstawianie im "nóżki", słynne przenoszenie drabin i palet), a całość jest, ogólnie ujmując, mocno ociężała i ślamazarna. Ja wiem, że to też miało oddać pewną "naturalność" kierowania zwykłym, męczącym się facetem, ale mimo wszystko nie do końca tego oczekuję od gier. Skradanie i eliminowanie mobów jest spoko, ale tym razem częściej pozwoliłem sobie na zabawę w Rambo (nie oszukujmy się, na normalu, przy choćby minimalnym szperaniu po lokacjach, sprzętu i amunicji jest pełno) i przyznam, że tutaj gra sporo zyskuje. Walnięcie rurką po uprzednim ogłuszeniu cegłą smakuje wyśmienicie, broń palna ma swoją moc, jednocześnie nie wypluwamy kulek na lewo i prawo jak w byle strzelance, bo liczymy amunicję, a oddanie celnego strzału nie jest aż tak łatwe. Fabuła i narracja: tu ogólnej oceny nie zmieniam, choć lekki dystans i brak oczekiwań zadziałał pozytywnie. Ot, żaden mesjasz, żadna rewolucja, dojrzała historia pozwalająca "zżyć" się z bohaterami, skupienie bardziej na ich relacjach i drodze (dosłownie i w przenośni), jaką pokonują, niż na rozbudowanej wizji świata, bombastycznych wydarzeniach etc. Dużo znanych elementów zebranych w dobrą całość (zresztą ND od czasu Uncharted są specami w tworzeniu swoich dzieł w ten sposób). No i co by nie mówić, Joel to zwyczajnie jeden z fajniejszych protagonistów w grach, przynajmniej w ostatnich latach. Za to z drugiego planu nie pamiętałem po przerwie prawie nikogo, a żeby było śmieszniej, to tuż po powtórce musiałem troszkę wysilić mózg, żeby sobie przypomnieć niektóre imiona. No tutaj tak średnio pykło. Co do DLC, to powiem tak: gameplay'owo dostajemy praktycznie to samo, fabularnie natomiast mało frapujący fragment historii Ellie. No grając w podstawkę nie byłem jakoś strasznie ciekaw, jak wyglądały te wydarzenia. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.