Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

No to były czasy, romantyzm growy i pieprz :) 

Zdecydowanie wolę rozmowach o takich rzeczach niż analizować umowy przejęcia devów czy blokowań gierek do abonamentów.

3 minuty temu, Ludwes napisał:

 

ja cię kręcę, to banjo-kazooie to musiało robić jak nie wiem co w 1998 :obama:

Oj bardzo, wręcz śniło się po nocach :pika:

Odnośnik do komentarza

Ja pierwsza gierki w TV to oglądał w jakimś programie na niemiecki RTL albo Sat1, który leciał w niedzielę rano. Grały dzieciaki w gierki na Snes i MegaDrive kto dalej przejdzie. Pamiętam jak dziś Donkey Konga, Eco delfinka czy Sonica. Oj leciała ślinka posiadaczowi pegasusa i C64 :ohboy:
Nakładało się to z telerankiem, oczywiście wybór był prosty co oglądać. Starsza  siostra nie była happy :)   

Odnośnik do komentarza

Proszę was Link a Amaterasu? Ten pedał w rajtuzach nie ma startu jako postać do potężnej wilczycy. Przepraszam bardzo czy ktoś wędrował po świecie i rozpowiadał historie o wspaniałym zielonym skrzacie i modlili się do niego? No nie sądzę. Tak więc widać kto tu jest większym kozakiem.

Odnośnik do komentarza

Ja pamiętam Multimedialny Odlot z Rubikiem, dosyć fajne to było. Potem na Canal Plus leciało coś z taką obrzydliwą cyfrową laską prowadzącą program. No i Escape rzecz jasna. Z tym, że nie specjalnie mnie to jarało, bo dostęp do Playstation w każdy weekend, a czasami w tygodniu, miałem od połowy 1996, do N64 od 1997, a jakoś w połowie 1998 roku rodzice kupili mi peceta z VooDoo 2 (8mb, "oryginalny" Monster). Wszystkie te wspaniałości pokazane na ekranie mogłem sobie ogrywać w domu lub z kumplami. 

Odnośnik do komentarza

F.E.A.R

Strzelanko i fizyka to coś niesamowitego biorąc pod uwagę że gra ma 17 lat.  Najnowsze gry wypadają przy tym blado w porównaniu do feara. Klimacik gry gdzie nawalamy się z jakąś pojebaną jednostką super żołnierzy i co jakiś czas straszy nas mała dziewczynka też niczego sobie ALE

Jezu jak ta gra mnie zaczęła męczyć w połowie. Wszystko przez okropne lokacje i 0 zróżnicowania w misjach. Idziemy przed siebie po biurcach/magazynach/ściekach/opuszczonych blokach, każdy korytarz wygląda tak samo, różnorodność wrogów też nie powala na kolana. No odpuszcze dodatki narazie bo się zmęczyłem. Dobra gra, warto ją było poznać nawet po tylu latach no ale zmęczyłem się nią :pawel:

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
41 minut temu, Pupcio napisał:

F.E.A.R

Strzelanko i fizyka to coś niesamowitego biorąc pod uwagę że gra ma 17 lat.  Najnowsze gry wypadają przy tym blado w porównaniu do feara. Klimacik gry gdzie nawalamy się z jakąś pojebaną jednostką super żołnierzy i co jakiś czas straszy nas mała dziewczynka też niczego sobie ALE

Jezu jak ta gra mnie zaczęła męczyć w połowie. Wszystko przez okropne lokacje i 0 zróżnicowania w misjach. Idziemy przed siebie po biurcach/magazynach/ściekach/opuszczonych blokach, każdy korytarz wygląda tak samo, różnorodność wrogów też nie powala na kolana. No odpuszcze dodatki narazie bo się zmęczyłem. Dobra gra, warto ją było poznać nawet po tylu latach no ale zmęczyłem się nią :pawel:

 

Oj ta gra tarmosiła siusiaka i paliła karty graficzne jak wyszła. Najbardziej zapamiętałem tą broń co strzelała igłami i przypinała tych żołnierzy do ściany, a później bezwładny ragdoll sobie dyndał lekko machając nóżkami. Cudowna gra.

Nie zapomnę jej nigdy.

Edytowane przez oFi
Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, Pupcio napisał:

F.E.A.R

Strzelanko i fizyka to coś niesamowitego biorąc pod uwagę że gra ma 17 lat.  Najnowsze gry wypadają przy tym blado w porównaniu do feara. Klimacik gry gdzie nawalamy się z jakąś pojebaną jednostką super żołnierzy i co jakiś czas straszy nas mała dziewczynka też niczego sobie ALE

Jezu jak ta gra mnie zaczęła męczyć w połowie. Wszystko przez okropne lokacje i 0 zróżnicowania w misjach. Idziemy przed siebie po biurcach/magazynach/ściekach/opuszczonych blokach, każdy korytarz wygląda tak samo, różnorodność wrogów też nie powala na kolana. No odpuszcze dodatki narazie bo się zmęczyłem. Dobra gra, warto ją było poznać nawet po tylu latach no ale zmęczyłem się nią :pawel:

AI rzeczywiście jest tak dobre, jak pamięta? Wtedy myślałem, że gram jakimś sposobem w multi z żywymi ludźmi xd

Odnośnik do komentarza

Mass Effect 1 LE

 

Ostatni raz grałem w 1. cześć jakieś 12 lat temu. Powrót był dość bolesny, bo puste, generyczne mapy i jeżdżenie Mako w każdej misji były co najmniej męczące. Natomiast klimat i fabuła wciąż robią całą robotę. Co ciekawe na XOX gra przy większych zadymach potrafiła schodzić gdzieś do 30fps :pawel:

 Main plot zamknięty w 14h i lecę do dwójki :banderas:

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
13 godzin temu, Wiolku napisał:

AI rzeczywiście jest tak dobre, jak pamięta? Wtedy myślałem, że gram jakimś sposobem w multi z żywymi ludźmi xd

Grałem na normalu i było łatwo ale rzeczywiście coś tam robili więcej niż przeciętne ai. A tu jakiś granacik a to zajście z boczku, informują się jak my chcemy ich podejść. No jest klimacik

Odnośnik do komentarza

Devil May Cry 5: Special Edition [PS5]

1666463932761.thumb.jpg.416bfeadb22c78121a8371c1cc9b2305.jpg

Wspominałem już, ale krótko zrobię to jeszcze raz. Byłem niezadowolony z własnej nieznajomości serii, więc w przeciągu ostatnich dwóch lat nadrobiłem wszelkie zaległości i obecnie (dopiero!) mogłem podjąć piątą odsłonę. 

 

Dawno m się tak morda nie cieszyła, jak podczas napisów początkowych do tej gry. Muzyka, spektakularność łamana przez japońską przesadę, wykonanie. No mógłbym ten fragment oglądać na okrągło, bo jest arcydziełem i prawdopodobnie wywołał u mnie drobną erekcję. Rozochocony zacząłem się wgryzać w mięsko, czyli samą grę.

 

Kilkanaście misji, trzech bohaterów, między którymi będziemy żonglować. w 90% przypadków wybór postaci jest nam narzucony, ale w kilku momentach możemy zdecydować, którym z nich chcemy dany poziom przebrnąć. A każda z nich różni się wyraźnie.

Nero macha scyzorykiem i strzela z kapiszonów, ale oprócz tego dysponuje wymiennymi protezami ręki, a te z kolei oferują różne właściwości. Niekiedy niezwykle mocne, choć operowanie nimi niesie ze sobą pewne ryzyko - jeśli w trakcie zostaniemy trafieni, rąsia ulega zniszczeniu. Możemy również sami zdecydować o destrukcji protezy w zamian za potężny cios, bądź uwolnienie z kłopotliwej sytuacji. Rączki walają się rozrzucone po poziomach (plus możemy je kupić w "sklepikach", więc polecam się nie hamować i nie chomikować ich zbyt wielu na później. Warto zawsze mieć jedną czy dwie pod ręką (hehe), bo ich nieocenioną zaleta jest fakt, że większość umożliwia błyskawiczne przyciąganie do siebie przeciwnika (albo nas do przeciwnika jeśli ten jest dużych rozmiarów), a jak ułatwia to klecenie kombosów to chyba nie muszę wyjaśniać.

V jest... inny. Domyślam się, że ma niemało swoich hejterów, ale ja polubiłem grę nim. Otóż chłopek jest w kiepskiej formie fizycznej, więc walczy pośrednio. Ma do dyspozycji dwóch pomocników: Cienia i Gryfa, którzy z grubsza odpowiadają walce w zwarciu i dystansowej. trzymamy się więc po obwodzie, "zlecamy" ataki naszym pomagierom i kiedy odpowiednio zmiękczymy przeciwnika, to osobiście musimy go wykończyć finisherem. Bywa chaotycznie, ale koniec końców ataki wyprowadzamy na klasyczną modłę, problemem może być czasami odpowiednie pozycjonowanie i syndrom "nie tego masz atakować". Mamy jeszcze do dyspozycji potężnego, ale wolnego golema, jednak fanem nie zostałem. Ogólnie granie V oceniam pozytywnie i jako miłą odmianę, a przy tym najłatwiej kręci się nim SSS, bo rozpierducha bywa potężna.

No i Pan Dante. Chyba najbardziej urozmaicona postać. Kilka broni do wyboru, zarówno kontaktowych, jak i "pistoletów", choć udostępniane są stopniowo. Chłop leje ostro i bezwzględnie, systemem walki mógłby obdzielić dwie inne postacie, kurwa, nawet wywija dwiema połówkami motoru, pojebane fest. Niezwykle satysfakcjonująca w zwarciu postać i równie głęboka gameplayowo. W dłoniach umiejętnego i zaznajomionego z systemem walki gracza to istna maszyna do zabijania.

 

1666463932755.thumb.jpg.37deb4fbb37fbebe61bb583583ff5af5.jpg

 

Dorzućmy do tego całą masę nowych ciosów i ulepszeń, które możemy kupić w sklepikach i wyjdzie nam niezwykle bogaty w możliwości slaszer. Przeszedłem grę raz i w tym czasie wykupiłem zaledwie połowę umiejętności dla każdej z postaci, toteż zakładam, że potencjał systemu wciąż niemały. No i Special Edition oferuje dodatkowo postać Vergila, więc wyobraź to sobie, ja też jestem bogiem.

 

Dzięki częstym rotacjom postaci rozgrywka jest wciąż świeża. Początek był dla mnie wręcz rewelacyjny. Pierwsze poziomy i misje mnie urzekały, ale potem bywało różnie. Chwilami tempo wyraźnie zwalnia no i nie jestem specjalnym fanem lokacji w typie organicznym. A tych jest tutaj całkiem sporo, więc często kręcimy się po bliźniaczo podobnych korytarzach, albo platformach, innych gałęziach czy tunelach przypominających wnętrze jelita. Bardzo zranił mnie brak jakiegokolwiek gotyckiego zamczyska, tak silnie kojarzącego mi się z serią. Albo czegoś w tym stylu. Niewiele jest tutaj również zagadek środowiskowych, odblokowywania dostępu do zamkniętych obszarów, generalnie eksploracji. Przypominam sobie tylko fragment z fontanną krwi i choć trudno to określić "zagadką", to miało ten vibe. Niestety większość gry przebiega korytarzem z niewielkimi odnogami i w zasadzie ni sposób tu się zgubić, co najwyżej przegapić jakiś bonus. Tak jak pisałem - początkowe lokacje w zrujnowanym miasteczku miały urok, ale potem pod tym względem to tylko przeciętność z pojedynczymi momentami. Natomiast na plus zaliczam ograniczenie elementów platformowych, bo nigdy fanem nie byłem.

 

1666463932749.thumb.jpg.4641a523ef4b17ef655d915d107849bf.jpg

 

Chciałbym również zwrócić uwagę na kapitalne scenki przerywnikowe, voice acting, design postaci i ich animację. Szaty falują, włosy reagują, a twarze? No podczas scenek to absolutny top, którego nie powstydziłby się żaden nastawiony na "emołszyns" tytuł AAA. Oczywiście, że jest niezręcznie i krindżowo, ale gołym okiem widać, że włożono masę serca, by zrekompensować to poziomem technicznym. Każdą sekundę podziwiałem ze szczerą przyjemnością. Poziomu creditsów początkowych nie udało się przebić, ale nawet nie wiem czy to w ogóle możliwe. Walki z bossami to absolutny peak, gdy gra osiąga swoje spektakularne wyżyny. Pomijając ostatniego bossa co raczej oczywiste) szczególnie zapadł mi w pamięć pojedynek z Galwanicznym Rycerzem (czy jak on się tam zwał) na zrujnowanej autostradzie. No był obezwładniający wizualnie.

 

Ustalmy coś. Nie jestem kozakiem w tego typu grach, choć radziłem sobie całkiem nieźle. Zwykle w grach cyklu DMC zadowalam się jednym przejściem, choć doceniam dużą regrywalność tytułów. Kilka stopni trudności, sporo sekretów, umiejętności do odblokowania, dodatkowa postać Vergila, walka o rangę S w każdej misji, tryb Krwawy Pałac, no jest co robić. Osobiście planuję jeszcze wrócić do gry w celu obadania postaci Vergila, ale rozumiem, że to dodatek w ramach Special Edition, więc nie wpływa u mnie na ocenę ogółu. 

 

A ta jest niezwykle wysoka, bo poza drobnym rozczarowaniem odnośnie lokacji zagrało tutaj wszystko. Rewelacja. Idę odpalić sobie slow-mo-intro jeszcze raz. Wy też możecie, tylko muza na full:

  • Plusik 3
  • Lubię! 3
Odnośnik do komentarza

Do właśnie ukończyłem pasuje tylko trójka, 1/2 były dużo wcześniej, ale jedynka mnie prawie zabiła, nie tyle graniem, co czekaniem, więc musiałem się zregenerować. Już wielu szczegółów mogę nie pamiętać, ale nie będę opisywał każdego aspektu, bo za dużo tego.

 

Szenmju - Tak jak dzisiaj mianem gry AAAA można określić RDR 2, tak wtedy czymś takim było właśnie Shenmue, i to widać i czuć na każdym kroku.

Z tym, że moim zdaniem ten budżet był często przepalany na rzeczy niekoniecznie potrzebne. Dużo tutaj sztuki dla sztuki.

Od groma licencji, minigierek w salonie, jakiegoś autystycznego wręcz realizmu z otwieraniem każdej szuflady, podnoszeniem i oglądaniem przedmiotów, możliwością gadania z każdym, zapukania, czy wejścia komuś na chatę, do sklepu. Cykl dobowy, pogoda, zachowanie NPC-ów jakby mieli swój harmonogram dnia.

Ja pierdolę, ta gra ma od groma scenek, wydarzeń których bez poradnika(tak jak ja), nie masz szansy zobaczyć, bo musisz pojawić się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu i jeszcze pewnie spełnić określone kryteria. Ostatnio coś takiego widziałem w MGSV choć nie jestem fanem ukrywania fajnej zawartości z gier, no chyba, że mówimy o Heavy Rainach i pokrewnych, wtedy to się naturalnie wpisuje w gatunek i możliwość realnego wpływania na wydarzenia.

 Żeby oddać jak najlepiej charakter tej gry i całej serii - jedynego prekursora Yakuzy - to można ją nazwać trzy razy S, czyli:

- symulatorem prawdziwego życia

- symulatorem starych filmów "karate"

- symulatorem tyrania w robocie, takiego realnego do bólu, z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli rutyna, zapierdol, chudziutka koperta/powtórz milion razy razy, aż będzie cię stać na rejs titaniciem.

To co mnie zniszczyło w tej grze najbardziej, to wspomniane na wstępie czekanie w niemal czasie rzeczywistym, jak masz coś zrobić, to musi wybić konkretna godzina, jak nie, to się szwędaj.

Co ja robiłem w takich momentach? Ano gapiłem się jak zjeb w pierdolone, podświetlane casio z komunii i CZEEE-KAAA-ŁEEEM aż wskazówki pozwolą działać dalej. Nie do pomyślenia, że te gamonie od remastera, nie pomyślały, żeby dać opcję przyspieszenia czasu. To jest powód dla którego nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek mógł do tej gry powrócić.

Druga rzecz, to te legendarne widlaki, bałem się tego strasznie, ale okazało się, że mechanicznie są zrealizowane świetnie(nawet dzisiaj), tylko po prostu trzeba swoje odjebać. Nie ma drogi na skróty, próbowałem schować się za metaforycznym styropianem na magazynie, niczym figaro, przeczekać cały dzień nic nie robiąc i jednocześnie licząc na taką samą wypłatę jak u innych, ale nic to, kasy nie ma, szefuncio niezadowolony, a żeby popchnąć fabułę do przodu to trzeba robić odpowiednie trasy, bo inaczej nie zainicjuje się konkretnych wydarzeń.  Niestety to nie był prawdziwy komunizm, może kiedy indziej, tym razem już na 100% się uda. W te grze jesteś w prawdziwej pracy, za nieprawdziwe pieniądze, tracąc prawdziwy czas, którego utrata prawdziwie przybliża cię do śmierci.

Do tego ta cała rutyna, wstajesz na swojej wichurze, biegniesz na przystanek, na przystanku czekasz na autobus aż przyjedzie, później do portu, w porcie widlak, przerwa śniadaniowa, znowu widlak, robi się ciemno, zawijasz się w drugą stronę, masz koszmary, chcesz się zabić, ale i tak następnego dnia znowu idziesz zarobić na bilet, bo pragniesz, żeby Lan Di, a nie, Lan Di, to nie, ale nie uprzedzajmy faktów.

Z takich pozytywów, raz zostałem zaskoczony czymś innym niż zazwyczaj, gdy dostałem grywalną sekwencję na 

Spoiler

motorze, jak z HANG ON, tylko w 3d, no tego się nie spodziewałem.

Ogólnie z dzisiejszej perspektywy nie mógł bym dać więcej niż 6/10, bo niesamowicie się męczyłem przez pewne rzeczy, ale gra ma swój urok i doskonale rozumiem dlaczego w 99, jako jeden z pierwszych prawdziwych nextgenów z wczesnej, szóstej generacji otrzymywała niemal same 9, podobnie jak dwójka.

Te gry, czy je lubisz, czy nie, są unikatowe, tak wtedy, jak i dziś. W zasadzie nic podobnego nie znajdziesz(poza trójką), wtedy nikt nie szedł w realizm, może poza Gran Turismo. Dzisiaj może Rockstar czasami gdzieś przy RDR 2 idzie w tę stronę, ale to też nie jest ten poziom absurdu. Nie wiem jakbym to ocenił wtedy, wiem, że potrafiłem w takiego Road rasha grać dla urozmaicenia np. przestrzegając przepisów i zamiast napierdalać gangusów nunczakiem po kasakch, to starałem się zatrzymywać na światłach i nie wyprzedzać na ciągłej linii, więc może byłbym jednym z fanów, ale dzisiaj nie ma takiej opcji.

The story goes on...

 

  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

Pamiętam jak gralem w jedynke jak byłem w podstawówce i ta gra pokazała mi jak wygląda miasteczko (wioska?) w Japonii. Było to coś niezwykłego dla mojej małej główki, wszystkie te dzbanki w domach z dziwnymi wzorami , kultura ludzi na ulicach, sposób mówienia do siebie (za uja nie miałem pojęcia o czym gadali bo English wiadomo ze wtedy jeszcze poziom nie wystarczający do zrozumienia co się dzieje). 

 

Nie wiem czy moje dzieci chciałyby zagrac w coś takiego w wieku lat 13, ale dla mnie ta gra była niesamowita na dreamcascie. 

Odnośnik do komentarza

Szenmu 2 - Tutaj większość bolączek poprzednika zostało wyeliminowanych, jest lepiej pod każdym względem chociaż trochę kasy będzie trzeba zarobić, a bez tachania skrzynek, czy też tomów z książkami się nie obejdzie. Tym razem czas można przewijać stojąc tuż pod konkretnymi drzwiami.

Część tego gigantycznego budżetu przeszła na produkcję dwójki, i to też widać. Lokacje są teraz dużo ciekawsze i większe.

To nie jest już tylko wichura w Japonii i okoliczny port ale całkiem inny klimatem, rzadko wykorzystywany, lub wcale(w latach 80. z pewnością) Honkong.

 

Do tego mega klimatyczne osiedle Kowloon, z pato perełkami architektury jak np. ten blok mrówkowiec. Taki trochę Ghost in the Shell, tylko rzeczywisty i bardziej brudny.

 

image.jpeg.a27340470c4024f74de19686fe623626.jpeg

Nigdy, bym nie przypuszczał, że łażąc po korytarzach, piętrach można błądzić niczym w labiryncie Minotaura, ale jak widać na powyższym zdjęciu, nie powinno to nikogo dziwić.

Wisienką na torcie jest ostatnia miejscówka, która jest jednym z lepszych momentów w grach i choćby dlatego każdy powinien zagrać w dwójkę.

Spoiler

image.thumb.jpeg.0f1bacac78e606207084895f30a5a83c.jpeg

Spoiler

image.thumb.jpeg.31c5844d281762cc8a47ab808373d56a.jpeg

Chociaż nazywanie tego momentem, to mocno niedopowiedzenie, bo całość trwa dobre 2 godziny

Spoiler

realnej, górskiej wędrówki

, jeśli nie lepiej.

Dobre są też różne rodzaju treningi u różnych mistrzów jak łapanie spadających liści, napierdalanie w drzewo, czy próba wyczucie ruchów przeciwnika będąc w całkowitej ciemności.

Gra też ma chyba jedno z lepszych QTE ever chociaż przyznam się bez bicia, że tego nie wychwyciłem. Myślałem, że te luje od remastera(które przekopały mafię 2) znowu coś zjebali na takiej zasadzie jak są popsute remastery gier rytmicznych typu PapaTheRaper(nie wiem, czy to kwestia kiepskich portów, czy nowych TV). Dokładnie chodzi o lagi przy wciskaniu przycisków, i pod tym kątem szukałem rozwiązania problemu, bo wielokrotnie powtarzałem, a tu nic. Oczywiście nie jest to intuicyjne w żadnym stopniu, bo przez całą poprzednią grę i połowę tej jesteś przyzwyczajony, że 

Spoiler

masz nakurwiać QTE jakby jutra miało nie być, bo będziesz musiał nieraz powtarzać spore fragmenty. Otóż nie tym razem, fryzjer ci mówi, trzymając brzytwę przy szyi, że masz się nie ruszać, na ekranie pojawia się QTE, ale zamiast przegrać wciskając przycisk, musisz złamać swoje wielogodzinne przyzwyczajenia, posłuchać jego słów i się po prostu nie ruszać.

Naprawdę ciekawe zagranie.

Ogólnie w grze dzieje się dużo więcej niż w kameralnej jedynce. Tutaj już dałbym solidne 8/10 za całość, ale przez urwane zakończenie niech będzie 7.

 

Tak jak jedynka sprzedała się bardzo dobrze na DC, tak nie miała prawa przy tych kosztach przynieść zysków. Dosłownie każdy posiadacz DC musiałby kupić dwie kopie. Shenmue 2 było już dosłownie gwoździem do trumny Segi, a dla Suzukiego łabędzim śpiewem, tylko od czego ma się Czezkych i Soulów tego świata.

The story goes on...

 

 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...