Paolo de Vesir 9 234 Opublikowano 3 marca 2023 Opublikowano 3 marca 2023 7 minut temu, Pupcio napisał: Ukończyłem sobie The Legend of Zelda: The Minish Cap. Moja pierwsza zelda 2d i wydaje mi się że bardzo dobra na start. Super gierka. Pikselowa graficzka topka, muzyka jeszcze lepsza. gameplay przyjemny. Nie mam właściwie się do czego doyebać może na siłe powiem że znajdowane przedmioty poza dungeonami w których je znajdujemy są prawie bezużyteczne no i mechanika kingstonów pod koniec trochę męczyła bułe. Teraz czas na mario 3d land ale później chyba wezmę się za tę 3dsową zelde. Próbowałem okaryne ale chyba nie dam rady w to grać mlody, a grałeś w wersję EU czy US? ja w palowskiej zaciąłem się dość szybko i skorzystałem z solucji która w wersji US nie byłaby potrzebna bo jawnie widać gdzie trzeba było podłożyć bombę nvm pytam tak z ciekawości, a sama Zeldunia przyjemna - niebo a ziemia jesli chodzi o Links Awakening (tfu), chociaż na razie nie tak dobra jak a link between worlds Cytuj
Pupcio 18 652 Opublikowano 3 marca 2023 Opublikowano 3 marca 2023 eu ale po graniu kilkaset godzin w the binding of isaac mam zboczenie podkładania bomb w grach przy każdej ścianie więc tutaj chyba każdą ściane w grze zbombiłem xD 1 Cytuj
zdrowywariat 373 Opublikowano 3 marca 2023 Opublikowano 3 marca 2023 14 minut temu, Pupcio napisał: Ukończyłem sobie The Legend of Zelda: The Minish Cap. Moja pierwsza zelda 2d i wydaje mi się że bardzo dobra na start. Super gierka. Pikselowa graficzka topka, muzyka jeszcze lepsza. gameplay przyjemny. Nie mam właściwie się do czego doyebać może na siłe powiem że znajdowane przedmioty poza dungeonami w których je znajdujemy są prawie bezużyteczne no i mechanika kingstonów pod koniec trochę męczyła bułe. Teraz czas na mario 3d land ale później chyba wezmę się za tę 3dsową zelde. Próbowałem okaryne ale chyba nie dam rady w to grać A Link Between Worlds chyba najlepsza Zelda zaraz po BOTW i WW <3 Super Mario 3D Land też bardzo spoko. No i DKCR Cytuj
Homelander 2 225 Opublikowano 3 marca 2023 Opublikowano 3 marca 2023 4 hours ago, Pupcio said: Ukończyłem sobie The Legend of Zelda: The Minish Cap. Moja pierwsza zelda 2d i wydaje mi się że bardzo dobra na start. Super gierka. Pikselowa graficzka topka, muzyka jeszcze lepsza. gameplay przyjemny. Nie mam właściwie się do czego doyebać może na siłe powiem że znajdowane przedmioty poza dungeonami w których je znajdujemy są prawie bezużyteczne no i mechanika kingstonów pod koniec trochę męczyła bułe. Teraz czas na mario 3d land ale później chyba wezmę się za tę 3dsową zelde. Próbowałem okaryne ale chyba nie dam rady w to grać Okaryne sobie odpuść. Jak kiedyś wyjdzie Twilight Princess to zagraj, to taka Ocarina w wersji super ultra de lux. Ale jak nie wyjdzie to trudno, gra świetna, ale nie warta jakiegoś zarzynania się o nią, kupowania WiiU i tak dalej. Za to jak masz 3DS to Link Between Worlds bierz. Będziesz wiedział skąd się wzięła i gdzie testowano formułę Breath of the Wild. No i to świetna gra. Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 3 marca 2023 Opublikowano 3 marca 2023 Wszystkie Zeldy na 3DS warto ograć. Nawet Okaryny i Majory. Ale te dzieciaki dzisiaj są nadpobudliwe i muszą mieć wszystko na tacy Cytuj
lukas_k96 311 Opublikowano 3 marca 2023 Opublikowano 3 marca 2023 Od ostatniego, grudniowego posta udało mi się ukończyć kilka pozycji: Deus Ex: Rozłam Ludzkości - poprzedniczka swego czasu bardzo mi się podobała i z dużymi nadziejami podchodziłem do nadrobienia najnowszej części Deus Ex. Nie ukrywam, że się zawiodłem. Przede wszystkim fabułą - jest za krótka, przewidywalna, z jednym bossem. Sytuację nieco ratują zadania poboczne - dużo ich nie ma, ale jak już się je realizuje to ma się wrażenie, że ktoś nad nimi pomyślał, a nie zrobił "kopiuj-wklej, przynieś-podaj-pozamiataj". Jensen jak zwykle w formie, możemy grać jak byśmy mieli skradankę, równie dobrze możemy wszystkich rozwalać. Fajnie po raz kolejny twórcy zbilansowali sposoby gry. Generalnie - jeśli lubisz klimaty cyberpunkowe, na dodatek dobrze się bawiłeś w Buncie Ludzkości - bierz śmiało. Lepiej, niż w poprzedniej części nie będzie, ale spędzisz miło kilka godzin. 7/10 Ghost Recon: Breakpoint - przy Wildlands bawiłem się bardzo dobrze. Kupiły mnie klimaty, otoczka, egzotyczna Boliwia, nawet fabuła nie była irytująca, a ja lubię takie schematy przejmowania terenów. Dodam tylko, że grałem w pojedynkę. Oglądałem Breakpoint na YT i myślałem sobie: super, dostanę to, co chciałem, co mi się podobało, ale w jeszcze lepszym sosie. Po ukończeniu muszę jednak zweryfikować swoje wrażenia. Generalnie odpalasz grę i jesteś zdezorientowany. Tu jakaś ikonka, tu jakieś zadanie, tu jakiś cel, tu jakieś działanie online... Za dużo tego wszystkiego wokół, na dodatek zostajesz zasypany kupą niepotrzebnych informacji. Nie widziałem jeszcze gry, z tak zawalonym i dużym HUD-em. Co do samego gameplayu - grałem już po aktualizacjach, gdzie dodali naszych kompanów, a i tak często miałem spore problemy. Nie wyobrażam sobie, jak bardzo frustrująca i trudna musiała być ta gra, kiedy musieliśmy sobie radzić w pojedynkę. Fabuła? Krótka, nie angażująca, z wkurw... zadaniami, które się powtarzają. Serio, jak miałem kogoś znaleźć, to wiedziałem już, że będę musiał po drodze przeszukać trzy bazy, porozmawiać z trzema osobami, pokonać kilkadziesiąt kilometrów, żeby się dowiedzieć, że misja się skończyła, a poszukiwanie będzie w następnej. Na dodatek obecne aktualizacje/rozbudowanie gry spowodowało, że powiedzmy w HUB-ie gry widzimy, że gra jest podzielona na trzy epizody. Myślałem, że wchodzą one w skład fabuły głównej, natomiast okazuje się, że pierwszy to misje główne, a dwa kolejne to DLC. Serio, nie można było tego jakoś lepiej oznaczyć? Misje poboczne też nie wywołują jakiegoś wielkiego wow. Generalnie ta gra to idealny przykład ubisoftowego sandboxa z elementami RPG (swoją drogą, kiepskimi). Za dużo, bez sensu, żeby jak najdłużej w to grać. Serio z tymi znajdźkami przegięli. Do tego pusty, nieżyjący świat. Robisz coś, ale po co, skoro nie odczuwasz żadnych zmian z tego powodu? Do tego irytujące mechaniki z lootboxa. Po co wydawać pieniądze na broń i sprzęt, rozwijać je, skoro za chwilę znajdujesz broń, która jest kilka leveli lepsza? Bez sensu, nikt tego nie przemyślał. Można pograć, odpowiednio dawkować i fajnie się bawić. Nie nastawiałbym się jednak na lepszą pozycję jak Wildlands. 6/10 As Dusk Falls - szukałem czegoś lekkiego, szybkiego, ala Telltale Games. Wybór padł na tę grę i z perspektywy czasu można stwierdzić, że było warto. Przede wszystkim w oczy rzuca się oryginalny styl graficzny - na początku wkurzał, potem człowiek się przyzwyczaja. Fabuła jest wciągająca - sama historia toczy się błyskawicznie, są emocje, serio miałem momenty, w których mocno zastanawiałem się, co zrobić. Co ważne, wybory rzeczywiście mają znaczenie i cała historia może toczyć się różnie, w zależności od tego, co zrobimy albo czego nie zrobimy. Postacie wykreowano bardzo dobrze, nikt nie jest czarno-biały, z biegiem czasu poznajemy ich przeżycia, losy. Miałem takie sytuacje, ze na początku kogoś nie lubiłem, a im dalej w las tym nawet zacząłem mu kibicować i rozumiałem jego motywację. Co mi się nie podobało? Gra jest podzielona na dwa etapy i o ile ten pierwszy to jest rollercoaster bez trzymanki, tak drugi mocno zamula. W sumie zdziwiło mnie, że gra potraktowała niektóre postacie po macoszemu i nie dowiedzieliśmy się na koniec, jak potoczyły się ich losy albo ich historia została w trakcie gry szybko ucięta. Męczyła mnie też czasami taka skakanka w czasie, między różnymi wydarzeniami. Do tego zakończenie też jest mocno zaskakujące, mam nadzieję, że będzie kolejna część i będzie wyjaśnienie całego tego zdarzenia. Generalnie: jeśli lubicie takie gry, taki gameplay to będziecie się bardzo dobrze bawić, w innym wypadku nie macie czego szukać. Miło spędzone kilka godzin. 7/10 3 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 883 Opublikowano 4 marca 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 4 marca 2023 Hogwarts Legacy [PS5] Ja nie z tych, którzy filmy z Potterem oglądają co roku i swego czasu wzdychali (a zapewne nie tylko wzdychali) do Hermiony. Ani powieści, ani ekranizacje cyklu to nie moje dzieciństwo. Serię książkową miałem okazję przeczytać dopiero w zeszłym roku, obejrzałem również wszystkie filmy, głównie w ramach leniwych niedziel i w celach porównawczych. Lektura mi się podobała, seanse już mniej, ale nie były też żadną torturą. Dążę do tego, że trudno mnie nazwać fanem Harry’ego Pottera, ale uniwersum znam, wyczuwam w nim potencjał i byłem ciekawy tej gry. Dlatego bez większego wahania kupiłem, odpaliłem i zacząłem grać. To open world. Informacja, którą każdy powinien wziąć na poważnie i zadać sobie pytanie: czy jestem na to gotowy? Bo Hogwarts Legacy może się pochwalić wszystkimi zaletami tego gatunku, ale ceną są również wszelkie wady z tego wynikające. I potrafią one doskwierać bardzo wyraźnie. Więc nadrzędne pytanie brzmi: czy struktura otwartego świata to coś, na co aktualnie mam ochotę? Bo ta potrafi zrazić nawet największych fanów Garncarza. Lepiej poczekać na dobry moment, niż sparzyć się przez swoją nadgorliwość i przekonanie, że "przecież to Potter, musi być dobrze". Ja byłem gotowy na poświęcenie i odrobinę biegania za znacznikami, więc stworzyłem swojego rudego czarodzieja Barry’ego Kmiottera i ruszyłem po przygodę. I teraz fabuła. Wyskakujemy niczym z kapelusza magika, bo gra nie raczy nas żadnym backstory naszej postaci. Ot, zaczynamy naukę w Hogwarcie od razu od piątej klasy, bo jesteśmy zajebiście utalentowani. Skąd się wzięliśmy? Kim są nasi rodzice? Co robiliśmy do tej pory? Nie otrzymamy tego rodzaju informacji. Do końca gry miałem nadzieję, że jest to spowodowane czymś głębszym, jakimś twistem fabularnym, szykowaną przez scenopisarzy niespodzianką i dlatego trzyma się to przed nami w tajemnicy. Naiwniak ze mnie. Zresztą fabuła rozczarowuje pod wieloma względami. Kuleje tutaj wszystko, począwszy od tła naszej postaci, większości NPCów, intrygi, antagonistów, brakuje zwrotów w historii, brakuje zaskoczeń, logiki, sensu, konsekwencji. To opowieść o jednowymiarowych bohaterach, spośród których ci jednoznacznie źli dążą do zdobycia mocy i władzy, a ci jednoznacznie dobrzy próbują im w tym przeszkodzić. Banały, przewidywalność, ugrzecznienie. Twórcy nawet nie próbują nas zwieść na manowce, zmylić trop, zaskoczyć. Kroczą bezpieczną ścieżką opowieści, w której aż się prosi o jakieś zwroty czy przewroty fabularne, ale do końca ich nie otrzymujemy. Dochodzi do sytuacji, że niektóre questy poboczne są ciekawsze i bardziej intrygujące od głównej nici fabularnej. W takich okolicznościach to niewielkie osiągnięcie, ale jednak. Trafią się też zadania jak od sztancy, bo najwyraźniej kreatywność twórców ma swoje granice, ale kilka z nich bez wątpienia należy wyróżnić, bo są bardzo udane i chciałem to w tym miejscu zaznaczyć. Przy poznawaniu perypetii naszej postaci musimy się też wykazać ogromną wyrozumiałością w kategoriach logiki i grubą kreską oddzielić opowieść od rozgrywki. Bo na przykład w ramach misji musimy w trakcie ciszy nocnej wkraść się do hogwardzkiej biblioteki. Więc czaimy się, unikamy wzroku prefektów i poltergeistów, stosujemy różne metody odwracania uwagi. Tymczasem poza misją biegamy po korytarzach zamczyska z pełną swobodą niezależnie od pory dnia. W trakcie opowieści nasza postać ma wyraźne wyrzuty sumienia, że była zmuszona w samoobronie zabić jakiegoś nikczemnika, tymczasem na co dzień zabija dziesiątki, jeśli nie setki randomowych przeciwników (za kłusownictwo jest jedna kara - śmierć) i nawet się nie zająknie rzucając Crucio czy Avada Kadavra. Czarna magia i zaklęcia niewybaczalne? Chętnie, czemu nie? A przypominam, że aby te klątwy były skuteczne, to rzucający musi NAPRAWDĘ TEGO PRAGNĄĆ. Wychodzi więc na to, że kierujemy masowym mordercą i jebanym psycholem, ale fabuła próbuje nas przekonać, że jest całkiem inaczej. Klasyczny dysonans ludonarracyjny, ale tutaj z racji faktu, że naszą postacią jest ledwie nastolatek to ten brak konsekwencji razi niczym Lumos w ciemnej jaskini. Dlatego polecam stworzyć rudą postać, bo oni i tak nie mają duszy. Ja natomiast zachowam konsekwencję i do końca wymienię już kolejne wady tej gry, aby mieć to za sobą. Otwarty świat klasycznie - cierpi na zasyp znaczników, które są dramatem graczy z natręctwem czyszczenia wszystkiego. Sama mapa nie jest specjalnie duża, ale napchana niewiele znaczącymi atrakcjami. Na czoło wysuwają się wszelakie Skarbce, czyli niewielkie jaskinie, na końcu których czeka nas “skarb”. Ich otwarcie to zwykle prosta czynność, więc wyczyszczenie jednego zajmuje około minuty czasu, ale powtarzalność i tak doskwiera bardzo mocno. Otwarcie, sprint przez dwa zakręty (zawsze lewo-prawo, nigdy prawo-lewo), zabranie bezużytecznej szmaty ze skrzynki, sprint powrotny (tym razem już prawo-lewo) i lecimy dalej. Nie spowalnia zabawy znacznie, ale widać, że ta aktywność to sztuczny twór, bo jest jej pewnie koło 100 sztuk. Podobnie z osławionymi Zagadkami Merlina, których jest blisko setka, a pomysłów na urozmaicenie wystarczyło dla dziesięciu sztuk. Reszta to powtórka z rozrywki. Co tam jeszcze? Pewnego rodzaju zagadki platformowe, które w teorii miały wymagać od nas odrobiny pomyślunku, podstawiania skrzyń, palenia roślinności, tworzenia przejść, ale chyba ktoś nie do końca podumał, bo większość z nich zaliczyłem… wlatując od razu do celu na miotle i pomijając rozkminy. No i ten loot. Na brodę Merlina! Setki bezużytecznych szmat, rękawiczek, szaliczków, okularów, w 99% przypadków nadających się wyłącznie do sprzedania. Pojedynczo, bo nikt nie wpadł na pomysł przycisku “sprzedaj wszystko”. Więc siedzę i 40 razy przytrzymuję guzik X, by sprzedać cały dobytek. Z 58 godzin w grze jedną spędziłem zapewne na sprzedawaniu lumpów i złomu z kieszeni. Generalnie Hogwarts Legacy cierpi na mogącą przytłoczyć powtarzalność. Nie tylko wyzwań, ale również na przykład kwestii dialogowych, a raczej monologów naszej postaci. Przy każdym zejściu do Skarbca ten kretyn mówi do siebie coś w rodzaju “muszę być ostrożny, tu może być niebezpiecznie”. Spoiler: nigdy nie jest. Albo ta pierdoląca na okrągło to samo pizda z Płomieni Fiuu. Ktoś powinien przesunąć suwaczek w kierunku “rzadsze komentarze”. Okej, uznajmy, że największe zarzuty mamy za sobą. Teraz zalety, bo te są, owszem. W przeciwnym razie pewnie wylądowałbym u Świętego Munga. Ten świat naprawdę może się podobać. Na początku trafiamy do Hogwartu i cóż, temu trudno cokolwiek zarzucić w kwestii konstrukcji. Ogromny, zagmatwany i z pietyzmem dopieszczony. Pierwsze godziny gry to moja radosna i ekscytująca eksploracja tych murów, próby odnalezienia się pośród dziesiątek korytarzy, przejść, dziedzińców, klas, lochów, wież, toalet. Jak przystało na Szkołę Magii, Hogwart oczarowuje. Mnóstwo tutaj detali, mrugnięć okiem i smaczków dla fanów uniwersum. Ruchome obrazy czy schody to już klasyk, podobnie jak błąkające się po Hogwarcie duchy i poltergeisty. Zamek wręcz kipi od mniejszych i większych sekretów, tajemnych przejść, zabawnych interakcji (z czasem niestety lekko powtarzalnych) i praktycznie do końca gry potrafiłem w nim odkryć coś nowego, okolicę w której jeszcze nie byłem, komnatę którą przegapiłem, jakiś przyjemny i satysfakcjonujący detal (znak węża wydrapany na umywalce!). Do tego dorzućmy całą masę znajdziek, w tym stron przewodnika, które w krótki i czasem zabawny sposób dostarczają ciekawostki z uniwersum. Ten zamek to prawdziwy świat magii, nieprawdopodobnych mechanizmów i tajemnic. Możliwe, że najjaśniejszy punkt tej gry. Co może nieco rozczarowywać, to masa ludzka krążąca po zamku. Niby ktoś tam się kręci, ale jakoś nie czuć w tym ikry i “duszy”. Czasem miałem wrażenie, że więcej życia mają te ruchome obrazy na ścianach. No i mapa 3D ssie po same kule Dumbledora. Po opuszczeniu murów Szkoły Magii ten urok ulega pewnemu rozrzedzeniu, ale otwarty świat nadal może się podobać. Bo przypomina baśniową krainę. Pełno tutaj opuszczonych zamków, strzelistych wież, fikuśnej fauny i flory (kwiaty-trąbki i skaczące muchomory xd). Wioski są urokliwe, choć znów powtarzalne. Hogsmeade oczywiście zasługuje na wyróżnienie z racji niespotykanych nigdzie indziej atrakcji czy sklepów. Ale na tym świecie nie brakuje przyciągających wzrok miejscówek i wielokrotnie przystawałem, by zrobić ładnego screenshota, spośród których teraz trudno będzie mi wybrać te 2-3 najbardziej reprezentatywne. A dodajmy do tego zmiany pór roku (wraz z postępem fabularnym), więc co jakiś czas otwarty świat cieszy oko nieco odmiennym nastrojem. Atrakcje go zapełniające są grubymi nićmi szyte, ale ogólna konstrukcja mi się podoba. No i system walki jest bez wątpienia udany. To była chyba moja główna obawa co do tej gry, bo system magii to mi się kojarzy z grami rpg i turami, a tutaj postanowiono zrobić z tego pewnego rodzaju… nie wiem, slaszer? Żonglujemy więc przeciwnikami, rzucamy zaklęciami o przeróżnych skutkach, czujemy się chwilami jak władcy marionetek, gdy nie pozwalamy przeciwnikowi dotknąć ziemi póki nie ściągniemy mu całego paska zdrowia. Rozbrajamy więc nieszczęśnika, podpalamy, rozcinamy, Flipendo, Bombarda, Leviosa, rzucamy kowadłem, przyciągamy bezwładnego do siebie, zamieniamy w beczkę z prochem i rzucamy nim w jego kolegów. Że niehumanitarnie? Tak, a co? Generalnie zabawa czarami dostarcza frajdy do samego końca. Nie brakuje jej dynamiki i miejsca na kreatywność. Ataki siadają miło, tumult jest satysfakcjonujący, a Protego (parry) i jego łaskawe okno sprawia, że podświadomie ograniczamy “rolki” do niezbędnego minimum. Aha, jeśli ktoś zamierza grać w sumienny sposób, tj. robić side questy i inne atrakcje, to polecam tryb Hard, bo szybko będziecie koksami i przerastać sugerowany poziom o kilka leveli. Gra jest łatwa, niektórzy mogą nawet powiedzieć, że rozczarowująco banalna, ale to już zależy czy szukacie wyzwania, czy rozluźnienia. Hogwarts Legacy było dla mnie właśnie takim rozluźniaczem. Nie czułem znużenia, nie zmuszałem się do gry, weekendami potrafiłem spędzić w tym świecie kilka godzin cięgiem. Wykręciłem 100% wszystkiego i byłaby to platyna, gdyby nie wymóg dotarcia uczniem każdego Domu do pewnego momentu fabuły (każdorazowo kilka godzin gry, których nie chce mi się powtarzać). Ten, kto to wymyślił powinien siedzieć z Azkabanie. Trzeba jednak grze oddać, że dostarcza niemało atrakcji. Jeśli rozważnie podejść do rozgrywki, to praktycznie przez cały czas oferuje jakąś nową mechanikę, mini grę czy poboczne zajęcie. A to miotła, a to Pokój Życzeń, a to Menażeria i łapanie zwierzaków, a to stworzenia do latania/galopowania na ich grzbiecie, a to nowe zaklęcia. Nudzić się nie sposób, ewentualnie odczuć znużenie, jeśli zdarzy się nam popaść w rutynę jednej czynności. Huntdown [Switch] Ogrywany w ramach przegryzki od większych tytułów (patrz wyżej) dostarczył mi nieprawdopodobną ilość frajdy. Zachwycający w swojej kategorii. Uzależniający, ale postanowiłem zacisnąć zęby i dawkować sobie tę ambrozję, by mieć czas nasycić się jej wybornym smakiem. Idź w prawo i strzelaj. Ale nie jak w Contrze. Tutaj musisz postępować bardziej taktycznie i rozważnie, niekoniecznie z pośpiechem, choć czasem i on nie zaszkodzi. Podobnie jak wyuczenie się na pamięć rozstawienia wrogów. Więc wjeżdżamy na poziom (za każdym razem ciary), wyskakujemy z fury i ruszamy w kierunku naszego kolejnego celu (wspomniane “prawo”). Przeciwnicy do nas strzelają, robimy wślizg pod kulami rywala za osłonę i posyłamy niegościnnym gburom kulkę w łeb. Albo chowamy się w niszy w tle. Skaczemy, od czasu do czasu rzucimy jakimś granatem czy też podniesiemy brońkę, by przez jakiś czas za jej pomocą siać spustoszenie. Snajperka one shot - one kill? Proszę bardzo. Strzelba miażdżąca na krótkim dystansie, ale bezużyteczna na odległość? Przyda się. Wolno rozkręcający się Gatling? Znajdzie zastosowanie. Granatnik? Dwa razy pytać nie trzeba. Do tego multum broni białej i niezawodny kopniak w klatę wystawiający przeciwnika na strzał w ryj. Obłędnie satysfakcjonująco to wszystko siada, zabawa jest przednia i ani przez moment nie czułem się sfrustrowany. Rozgrywka w Huntdown to prawdziwe złoto przechodzące w platynę, Dynamiczna, ale nie chaotyczna. Uwielbiam. Trzy postacie do wyboru (każda z inną główną i alternatywną bronią), cztery dzielnice, po pięć poziomów (o ile dobrze kojarzę). Każdy świat ze swoim motywem przewodnim i odmiennym zestawem przeciwników czy broni do podniesienia, więc znużenia nie odczujemy. Do tego na końcu każdego poziomu czeka nas niepowtarzalny boss, niektórzy z kilkoma fazami, inni zmieniający taktykę w trakcie starcia, ale zawsze uczciwi, zero recyklingu, 100% oryginalności, 200% frajdy. Jest krwawo, badassowo i oderwane członki latają po podłodze. Dla szperaczy ukryto odrobinę sekretów do odnalezienia (i ukłonów w kierunku klasyków popkultury). Oprawa? No morda się cieszy. Wiem, że niektórym to już zbrzydło, ale ten pixelart należy docenić, bo jest zachwycający. Ilość detali, neony, subtelności, chorobliwa wręcz staranność i dokładność, a każdy piksel pęcznieje od gamingowej duszy. Nie można wymagać więcej. To znaczy można, ale to byłoby już sztuka dla sztuki, więc po chuj? Dźwięk? Nie ustępuje oprawie graficznej ani na krok. Postacie rzucają miłe komentarze, lektor rządzi (STASH COLLECTED śni mi się po nocach), a muzyka? Jakby mi wkładano w uszy małe penisy, taka to rozkosz (wiem, nie zabrzmiało dobrze). New Rave, Sythwave chuj wie, nie znam się, nie rozróżniam, ale pompuje adrenalinę i chęć mordu diabelnie skutecznie. Gra rewelacyjna, sycąca podstawowe instynkty gracza i może niewielka gigabajtami (megabajtami?), ale ogromna duchem. 10 6 Cytuj
KrYcHu_89 2 378 Opublikowano 8 marca 2023 Opublikowano 8 marca 2023 Kiwami 2 ukończone. Kolejna fantastyczna (już trzecia w przeciągu 3 miesięcy) Yakuza za mną. Y0=K2>K1 jak na razie. Najlepsza graficznie (lepsza nawet od Y7, z tym, że grałem na mocnym PC z ultrawide, a tam PS5 w perf), najlepszy gameplay ogólnie z tymi wszystkim QoL z nowego silnika (wchodzenie do budynków bez loadingu, podnoszenie broni, ulepszone minigry, zajebiste sidestories) gorsza fabularnie od zajebistej, mitycznej pod tym względem zerówki. Niemniej jednak jest ona dobra, postacie też wymiatają, dla mnie najlepszy był Jiro Kawara, no i oczywiście Goro Majima jak zwykle System walki na początku wydawał mi się płytki w stosunku do Kiwami i Y0, ale po czasie go doceniłem, na pewno na NORMAL nieco prostszy i dynamiczniejszy niż Kiwami i Y0, gdzie tam walki z bossami mogły trwać kilkanaście minut, tutaj max 2/3 minuty. Cabaret Club zrobiłem calutki (dobre to również, oczywiście na swój sposób, żona dalej się pyta, co ja robiłem te 4h i czemu ubieram jakieś obce babki w strój pokojówki :D). Olałem tylko tą minigrę budowlaną, ale może jeszcze kiedyś wrócę polatać trochę po Kamurocho w K2 :). Całość mocne 9/10 (+ 0.5 do zajebistości, bo można grać Majimą, chociaż nie za długo :)), naprawdę świetna gra i świetna Yakuza. Teraz plan obejrzeć Y3-Y5 (nie dam rady tego ogarnąć) i lecę płynnie do Y6 :). W trakcie jeszcze jestem po 10h Y7 (tutaj specjalnie spowal niam, żeby wejść na bieżąco po 6, Y7 to moloch, także na spokojnie :D). Yakuzowy rok w pełni, ta seria jest tak zajebista i tak rozwinięta pod względem sequeli, spin offów i prequeli, że głowa mała 4 Cytuj
_Red_ 12 065 Opublikowano 8 marca 2023 Opublikowano 8 marca 2023 Jednym ciągiem ukończyłem ostatnio The Surge 1 & 2. Gra odpalona z przypadku w abonamencie, raczej w domyśle "5 min popatrzę co to za soulslike z inwalidą w roli głównej i usunę", a spędziłem z 50h z obiema częściami. Ogólnie za soulsami nie przepadam. Nie lubię one-hit-śmierci, uważania na każdym kroku i powtarzania biegu do bossa przez 15 minut. Tak jak Demon's Souls mnie raczej odrzucił, to Surge bliżej imho do Bloodborne, które nagradzało za agresję, a nie ciągłe blokowanie. Co mi się podoba? - fabuła jest szczątkowa, ale powiedzmy, że uzasadnia całe wydarzenia. Korporacja, bunt maszyn, klasyg. W jedynce mamy bohatera z pełnym voiceoverem, zatem ma jakiś background przynajmniej - walka w obu częściach jest dynamiczna, zróżnicowana, a kombosów jest od cholery - broni i ekwipunku jest pierdyliard. Każdy wypad w teren to powrót z nową zbroją czy materiałami do craftingu, zatem do samego końca miałem co robić z lootem - każda broń ma kompletnie inny feeling - ciężkie odrzucają wrogów, lekkie chlastają szybko, włócznie pozwalają trzymać dystans. Dodajmy do tego odrębne animacje finisherów każdej kończyny wroga każdym typem broni, to naprawdę jest co oglądać - świat w jedynce jest dość klaustrofobiczny. Fabryki, laboratoria. W dwójce jest już bardziej obszernie - jedno duże miasto, połączone drzwiami i skrótami. Można się pogubić, ale naprawdę jest to wszystko logicznie zaprojektowane i po parunastu godzinach nagle wracamy do początkowej lokalizacji za zamkniętymi drzwiami. Czasem jednak przydałby się jakiś fast travel, bo zdarzało mi się zapomnieć jak gdzieś się szło. Dodajmy do tego, że w drugiej połowie gry świat Spoiler się zmienia od nanitów, to uczymy się na nowo - w dwójce strasznie krindżowe są questy poboczne i dialogi. Albo taki był zamysł, albo scenariusz pisał jakiś stażysta półgłówek. Fetch quest z mięsem premium dla tańczącej babki w klubie Cloud9 to jakiś dialogowy kał - poziom trudności: w necie czytam, że Surge 1 & 2 są jakieś przetrudne i w ogóle Dark Souls im może łapy lizać. No nie wiem, początkowo wiadomo, że jest trudno, ale potem się idzie jak przecinak (nadal jednak są momenty, gdzie poziom rośnie). Bossowie ogólnie byli na 3-4 podejścia, włącznie z ostatnim, a dodatkowo wygodne rozmieszczenie bonfire (tzn. medbay) powoduje, że dobiegnięcie ponowne do pola walki to kwestia może minuty. Jeszcze kwestia leczenia - zdrowie odzyskujemy dzięki zużywaniu baterii, a te ładują się w walce. Więc tak długo jak naparzamy wrogów skutecznie, tak długo możemy się leczyć. Działa też z bossami. To chyba mocno dodaje szans w starciach, porównując do ograniczonej ilości estus flasków itp. Jestem mega zadowolony, zmęczony już, ale najedzony pozytywnie. NG+ nie tykam póki co, trzeba odpocząć. 2 Cytuj
łom 2 033 Opublikowano 9 marca 2023 Opublikowano 9 marca 2023 The Quarry (PS4 Pro) - podszedłem do tego tytułu z rezerwą bo z jednej strony to miał być tytuł na podobnym poziomie co Until Dawn a z drugiej Man of Medan które ograłem w tamtym roku średnio mi się podobało. Niestety mimo tego strasznie się zawiodłem. Rozgrywka została już totalnie ułatwiona. QTE tak prostackie że nie ma żadnych emocji podczas bardziej dynamicznych scen. Zamieniono też trzymanie pada w bezruchu czy rytmiczne klikanie na ... przytrzymanie jednego przycisku. Eksploracja jest strasznie koślawa (to ślamazarne wchodzenie po schodach), kamera czasami jest za plecami (gdzie 'plecy' zasłaniają 1/3 ekranu) a czasami statyczna i nigdzie nie działa dobrze, nie pomagają też marginesy na górze i dole ekranu. To co jest dla mnie najważniejsze w takich grach czyli postacie i klimat wypadły licho. Voice acting jest nierówny, połowa równie dobrze mogła zostać zastąpiona przez AI tak 'świetnie' przekazują emocje. Taki Ryan bez względu czy gada o jedzeniu czy właśnie uciekł przed potworkami ma praktycznie ten sam ton głosu i manierę, i ten problem jest z większością postaci. Najgorsze jest to że jak pojawi się dobry aktor (np. policjant) to widać jeszcze bardziej tą przepaść. Właściwie nie wiem czym ta gra miała być bo fabuła wskazuje na slasher/horror ale dialogi i aktorstwo przesuwają granicę mocno w stronę parodii (jak Scary Movie). Nie pomaga też średnie zgranie rozmów, często są dziwne pauzy w konwersacjach, do tego miałem też parę sytuacji gdzie początek dialogu odegrał się dwa razy. Oprawa też mnie jakoś nie porwała, postacie są bardzo dobrze wykonane ale design miejscówek nie zachwycił, tym bardziej że przez 60% czasu mało co widać. Gania się po lesie od scenki do scenki z emocjami porównywalnymi do zbierania grzybów. Muzyka za to jest ok. Czasem kawałki śpiewane są dziwnie dopasowane ale chyba tak miało być. Straszny średniak z tej 'gry', jak Man of Medan był o dwie klasy niżej niż Until Dawn tak The Quarry to już 3 klasy niżej. Gameplay uproszczony do granic możliwości, postacie i ich zachowanie nie zachwycają, fabuła całkiem ciekawa ale czy na tyle żeby poświęcić swoje ~9h? Jestem zawiedziony Supermassive Games bo po Until Dawn forma jest mocno spadkowa, zamiast wydawać co roku tytuł mogli by zrobić raz na 2 lata coś dopracowanego bo jak tak dalej pójdzie to zaraz zaczną wydawać crapy 3/10. A ocena The Quarry to 5+/10 2 1 Cytuj
Mejm 15 364 Opublikowano 9 marca 2023 Opublikowano 9 marca 2023 Silent Hill: Shattered Memories (ps2) - czyli SH1 do gory nogami. Do gry zbieralem sie jak pies do jeza. Chyba glownym czynnikiem bylo to, ze w tej grze przed potworami uciekamy a nie walczymy. Wyobrazalem sobie to tak, ze po prostu trzeba co chwile sie kitrac albo przebiegac obok nich z wylaczona latarka. Jest zupelnie inaczej, ucieczki to specjalne sekwencje gdzie swiat zmienia sie w alterantywna wersje, tutaj skuta lodem a nie pokryta rdza jak w oryginale, a my musimy posilkujac sie mapa dotrzec do jakiegos miejsca. I to jest chyba najslabszy punkt tej gry. Niby mozemy przewracac manele zeby spowolnic poscig, albo schowac sie w szafce, ale najzwyczajniej w swiecie to nie dziala jak powinno. Potwory i tak nas dogonia i bedzie trzeba je stracac wciskajac odpowiedni klawisz na padzie (trojkat, kwadrat itd. w zaleznosci z ktorej strony sie czepily). Dlatego w sumie oplaca sie po prostu dymac ile wleze i stracac parchy. Czasami zdaza nas calkiem polozyc, ale to wtedy gdy sie zgubimy, a ze sekwencje biegane nie sa dlugie to restart nie boli. W niektorych takich sekwencjach znajdziemy "odpoczynek" na zagadke, ale tu wprowadzono fajny zabieg, bo zeby ja rozwiazac, trzeba opuscic maminy ku.rwidolek i wrocic do lokacji z potworami. A co kiedy nie uciekamy? Chodzimy. Chodzimy po calym SH i odwiedzamy jego ikoniczne lokacje z oczywistym dla tej odslony twistem. I to jest zaje.biste. Po prostu spacerujsz po miasteczku, ktore w kazdej innej odslonie chcialo cie zjesc, a tutaj pozwala cieszyc sie klimatem, lokacjami, smaczkami i wszelkimi detalami. Bez statycznego radia, bez slalomu miedzy respawnujacymi sie maszkarami. Dodatkowo mamy rozne pory dnia, bo i totalna noc, ale tez jasniesza wersje kiedy slonce probuje sie przebic przez szara mgle i padajacy snieg. Glownie wiec lazimy, zbieramy memorabilia, robimy foty duchom przeszlosci, dzwonimy na numery zapisane na plakatach czy bilbordach zeby posluchac jakichs bzdur albo pomoc sobie rozwiazac zagadke. Te sa banalne, ale mocno osadzone w realizmie, nie bedzie wiec laczenia wlosa z igla zeby zrobic haczyk. Czasem trzeba po prostu wykonac prosta sekwencje, ktora w rzeczywistm swiecie tez bysmy musieli zrobic. Czasami cos zauwazyc albo skojarzyc. Moze wiec stad ta prostota, ze zagadki sa po prostu intuicyjne. Na ich poziom trudnosci wplywa rowniez inna skladowa gy. Sterowanie. Jak pewnie wiadomo, pierwotnie SM wydano na wii. Wszystko wiec podporzadkowano sterowaniu ruchowemu. Zeby wzac cos z szufaly to trzeba najpierw zlapac za klamke i pociagnac. Zeby otworzyc okno trzeba odchylic zawlecze itd. itp. W pierwotnej wersji wiec machano wiilotem, mi musial wystarzyc pad. I wystarczyl. Przez ogolna prostote wszystkiego, sterowanie galkami nie jest irytujace i musze przyznac, ze podobalo mi sie to, ze wykonuje jakies (proste bo proste) czynnosci a nie naciskam bezwiednie guzik zeby postac wykonala szereg animacji automatycznie. Bardzo fajne doswiadczenie, chyba polubie sie z symulatorami czlapania. Ostatnia rzecza niespotykana wczesniej w serii SH a pewnie i zadnej innej gierce jest profilowanie naszej rozgrywki. Pierwszym ekranem jaki widzimy jest ostrzezenie, ze gra bedzie wykorzystywala psychologie do ksztaltowania wszystkiego wewnatrz niej. A pierwsza "grywalna" sekwencja jest kozetka u psychiatry i wypelnienie formularza dotyczacego naszej osoby. Takich sesji bedzie przez cala gre wiecej i rozne beda "formularze" a to jak odpowiemy, czy to co zrobimy bedzie mialo wplyw na wyglad potworow i lokacji, ubior npcow, dialogi i oczywiscie zakonczenie. Jest to tez dodatkowy czynnik motywujacy nas do poznania fabuly. O ktorej nic nie napisze poza tym, ze jest moim zdaniem niezla i nie ma sie czego wstydzic mimo, ze zostala napisana, jak i cala gra, nie przez Team Silent ale jakichs randomow nawet nie wiem skad. Widac jednak po calosci, ze byli to fani serii i mieli pomysl jak opowiedziec znana historie jeszcze raz. 8+/10. 6 Cytuj
kotlet_schabowy 2 735 Opublikowano 9 marca 2023 Opublikowano 9 marca 2023 (edytowane) Shadow of the Tomb Raider Trylogia miała lepsze i gorsze momenty, ale fundamentalnie wszystkie część są do siebie baardzo podobne, a z perspektywy lat w sumie ciężko mi powiedzieć, która się czym charakteryzowała (może poza kolorystyką, czyli brązowo/niebiesko/pomarańczowo). Biedniejsza kuzynka Uncharted, mająca jednak swój charakter i część rzeczy robiąca lepiej, a część gorzej. Do tych drugich zdecydowanie można zaliczyć fabułę, dialogi i postacie, no jest naprawdę słabo, zero dystansu, Lara jest nijaka (a jej VO niezmiennie mnie drażni), drugi plan papierowy, konflikt nieangażujący, a mimo potencjalnie epickiej skali całość jest po prostu nieciekawa. Dialogi dotyczące misji pobocznych zwyczajnie skipowałem, co praktycznie mi się nie zdarza (tu zaważył fakt, że nie można ich przyspieszać i przeskakiwać do kolejnego zdania, tylko albo oglądasz całość, albo wyłączasz). Nie wyszło też strzelanie. Generalnie jest go dużo mniej, niż w poprzedniczkach, co samo w sobie jest dla mnie dużym plusem. No ale jak już jest, to nie sprawia zbytniej frajdy. Ogólnie potyczki to zło konieczne i raczej zależało mi na jak najszybszym ich odbębnieniu, niż "zabawie" gameplay'em. Potencjał był w skradaniu (dorzucono fajny patent ze smarowaniem się błotem w celu kamuflażu, w praktyce na poziomie normal to żaden game changer i można lecieć na hurra), ale wyszło dosyć koślawo i drewnianie, ze względu na sterowanie i detekcję kolizji łatwo o niepewny ruch. Jedynie łuk jak zawsze na propsie, za to walka melee tragiczna. Zagrało natomiast to, co zwykle, czyli eksploracja, zwiedzanie miejscówek no i oczywiście grobowce, których jest tu wyjątkowo dużo. Trzeba pokombinować, trochę pomyśleć, trochę poskakać. Szkoda, że nagrody są mocno meh (elementy ekwipunku, który poza zmianą w wyglądzie, coś tam pomagają, ale to sztuka dla sztuki). Oczywiście wszystko jest ponownie zaprojektowane tak, że w każdej miejscówce co parę sekund wypada wciskać R3 ("wizja Batmana"), bo bez tego pominęlibyśmy pewnie 3/4 znajdziek. Te odpowiadają głównie za crafting lub handel, jedno i drugie nie porywa, no ale spełnia swoją rolę w typowym stylu dzisiejszych gier "akcja-przygoda". Aha, SotTR jest dłuższa, niż się spodziewałem, szczególnie zdziwił mnie moment dotarcia do kolejnej mini osady w momencie, kiedy oczekiwałem już punktu kulminacyjnego. Nie powiem, jeszcze trochę i bym się zmęczył. Tu oczywiście dochodzi aspekt czyszczenia planszy i robienia misji dodatkowych (w większości przypadków słabiutkie), co prawda gry nie wymaksowałem, ale początkowo mocno wkręciłem się w szukanie pierdółek. Wizualnie SotTR wypada świetnie, to zdecydowanie najładniejsza część serii: intensywne kolory, gęste zarośla, ładne projekty postaci, wszystko to wyraźne i ostre, szkoda tylko, że PS4 momentami słabo sobie z tym wszystkim radzi i dropy w bardziej rozbudowanych miejscówkach (typu miasteczko) mocno rzucają się w oczy i psują zabawę. No ale to "kara" za świadome zrezygnowanie z grania na PC. Tu od razu mogę wspomnieć o długaśnych loadingach przy "szybkiej" podróży, natomiast po śmierci wracamy do rozgrywki niemal natychmiast. Jakbym podsumował całą przygodę, abstrahując od wymienionych wad i zalet? Relaksująca. Jakoś zwyczajnie dobrze się w tym świecie czułem, szczególnie w tych spokojniejszych momentach, których przecież w tym odcinku jest większość. Muzyczka sobie gra i tworzy atmosferę, a my samotnie, niespiesznie zwiedzamy jaskinie, katakumby, dżunglę. Na pewno nie dołączę do teamu "trójka najgorsza mordo", bo grało się spoko, a pomijając kwestie czysto gameplay'owe, ta część najbardziej przypadła mi do gustu całą otoczką i stroną wizualną. Jedynka wygrywa przez efekt odświeżenia serii i najlepszą, najbardziej spójną "planszę" z mocniejszym nastawieniem na metroidvaniowe jej poznawanie, natomiast dwójka w moim rankingu zajmuje ostatnie miejsce. Edytowane 9 marca 2023 przez kotlet_schabowy 4 Cytuj
Paolo de Vesir 9 234 Opublikowano 9 marca 2023 Opublikowano 9 marca 2023 Mi z kolei kompletnie ta część nie podeszła - jedynka to było nowe spojrzenie na Larę, dwójka dopracowała ten koncept (i m.in. z tego powodu zajmuje u mnie pierwsze miejsce), a trójka jakby to wszystko wrzuciła do kosza. Poczucie bycia łowcą które towarzyszyło mi w ROTR zniknęło, a zostało więcej eksploracji która z racji umiejscowienia gry w absolutnie dla mnie NAJGROSZYM "biomie" nie sprawiała już takiej frajdy. 1 Cytuj
Suavek 4 819 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 13 godzin temu, Mejm napisał: W pierwotnej wersji wiec machano wiilotem, mi musial wystarzyc pad. I wystarczyl. Grałem w Shattered Memories na PSP i tam nawet jedna gałka wystarczyła, jakimś cudem. W ogóle jak na stylistykę gry, to wersja przenośna była zaskakująco dobra, a przynajmniej tak ją zapamiętałem. Wszystko jak na PS2, tylko w gorszej oprawie. Afair nie było większych cięć. SM to był fajny Silent, aczkolwiek zupełnie inny od tego, do czego wtedy byliśmy przyzwyczajeni. Wtedy źle do gry podszedłem, bo koncept "walking simulatorów" był mi raczej obcy, a ja oczekiwałem właśnie horroru, walki z potworami i "rdzy". Wtedy była to dla mnie gra typu "7/10" a dziś jako nostalgiafag żałuję, że sobie nie zostawiłem kopii fizycznej na którąś platformę. A ceny używanych kopii obecnie horrendalne. Cytuj
Mejm 15 364 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 Pewnie gdybym ogrywal na premiere to mialbym podobne podejscie z tym walking sim. 6 godzin temu, Suavek napisał: A ceny używanych kopii obecnie horrendalne. Do dzis chce mi sie smiac bo kupilem swoja kopie na olx kiedy byl jeszcze tablica.pl za 20zl Odnosnie technikaliow to zapomnialem dodac, ze sa czeste chrupniecia przy przechodzeniu przez drzwi. Za to dosyc fajnie wyglada animacja przejscia ze sfery lodowaj do normalnej i na odwrot, bo nie zalacza sie cutscenka tylko wszystko dzieje sie w realtimeie. Cytuj
SlimShady 3 441 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 19 godzin temu, Mejm napisał: Ostatnia rzecza niespotykana wczesniej w serii SH a pewnie i zadnej innej gierce jest profilowanie naszej rozgrywki Już nie pamiętam na ile to miało znaczenia, ale Until Dawn się tym mocno inspirowało, w sumie w kolejnych ich grach też to widać, ale tam już bardziej na miękko, bez profilowania, co najwyżej ktoś tam delikatnie wypomni, co zrobiliśmy, lub nie. Cytuj
KJL 102 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 W dniu 8.03.2023 o 01:26, KrYcHu_89 napisał: Teraz plan obejrzeć Y3-Y5 (nie dam rady tego ogarnąć) i lecę płynnie do Y6 :). To jest jedna z rzeczy, których nigdy nie zrozumiem - oglądanie gier, zamiast grania w nie. Rozumiem, że Yakuza to bardzo długa seria, jednak takie obejrzenie trzech gier zajmie pewnie kilkadziesiąt godzin. Gdybym chciał pominąć jakieś gry z serii wolałbym już przeczytać fabułę w internecie, niż obserwować jak ktoś w nią gra. To samo dotyczy oglądania letsplay'ów. Chociaż jak ktoś tak lubi, to jego wybór, ja po prostu po kilku minutach jestem totalnie znudzony taką formą "przechodzenia" gier. Wolę sam ogrywać tytuły swoim tempem, a jak jakaś seria jest długa - to lepiej zrobić sobie odstępy i wrócić za kilka miesięcy, niż grać na siłę lub oglądać jak ktoś inny gra. Natomiast w kontekście tematu - skończyłem Disco Elysium. Bardzo dobra gra, świetna fabuła, dialogi, mnogość sposobów rozwiązywania zadań, humor, postacie, konstrukcja świata. Trudno napisać o niej coś nowego, wszystko już zostało na jej temat powiedziane. Łatwiej się mówi o grach w których coś się nam nie spodobało. Jakbym miał wymienić minusy - szczątkowa walka, mogłoby być jej trochę więcej i w innej formie - ale to tak naprawdę na siłę się teraz przyczepiam. Chętnie zagrałbym w Disco Elysium 2, ponieważ miałem lekkie uczucie niedosytu. Czasami pojawiały się błędy, które zmuszały do powtarzania rozgrywki od ostatniego zapisu, więc to też jest jedna z wad technicznych gry. Disco Elysium dałbym mocne 8+/10. Polecam. Cytuj
KrYcHu_89 2 378 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 (edytowane) 16 minut temu, KJL napisał: To jest jedna z rzeczy, których nigdy nie zrozumiem - oglądanie gier, zamiast grania w nie. Rozumiem, że Yakuza to bardzo długa seria, jednak takie obejrzenie trzech gier zajmie pewnie kilkadziesiąt godzin. Gdybym chciał pominąć jakieś gry z serii wolałbym już przeczytać fabułę w internecie, niż obserwować jak ktoś w nią gra. To samo dotyczy oglądania letsplay'ów. Chociaż jak ktoś tak lubi, to jego wybór, ja po prostu po kilku minutach jestem totalnie znudzony taką formą "przechodzenia" gier. Wolę sam ogrywać tytuły swoim tempem, a jak jakaś seria jest długa - to lepiej zrobić sobie odstępy i wrócić za kilka miesięcy, niż grać na siłę lub oglądać jak ktoś inny gra. Natomiast w kontekście tematu - skończyłem Disco Elysium. Bardzo dobra gra, świetna fabuła, dialogi, mnogość sposobów rozwiązywania zadań, humor, postacie, konstrukcja świata. Trudno napisać o niej coś nowego, wszystko już zostało na jej temat powiedziane. Łatwiej się mówi o grach w których coś się nam nie spodobało. Jakbym miał wymienić minusy - szczątkowa walka, mogłoby być jej trochę więcej i w innej formie - ale to tak naprawdę na siłę się teraz przyczepiam. Chętnie zagrałbym w Disco Elysium 2, ponieważ miałem lekkie uczucie niedosytu. Czasami pojawiały się błędy, które zmuszały do powtarzania rozgrywki od ostatniego zapisu, więc to też jest jedna z wad technicznych gry. Disco Elysium dałbym mocne 8+/10. Polecam. A nie, są recapy 30 min na część na YT. A te części to taka lekka prehistoria, oczywiście lepiej jest zagrać, ale Y0,YK1,YK2,Y6,Y7 to też dobra ścieżka. Y6 daje też recapy do poprzednich części w samej grze, gorsze niż te z YT, ale są. Nie oglądałem całej gry na YT, lol.... Chyba źle to zrozumiałeś i nie znasz story Yakuz i gameplayu starych części @KJL, ale polecam się zapoznać. Oglądaie recapu STORY != oglądanie gameplayu jak ktoś gra całą grę... trzeba zauważyć różnicę. Y3-Y5 dużo ludzi omija (nie polecam oglądać gry, a jedynie jej story recap, co jak się okazało jest też podane na tacy w samej 6stce, w zakładce memories bodajże). Edytowane 10 marca 2023 przez KrYcHu_89 Cytuj
KrYcHu_89 2 378 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 (edytowane) 17 minut temu, KJL napisał: Disco Elysium dałbym mocne 8+/10. Polecam. Nisko coś Edytowane 10 marca 2023 przez KrYcHu_89 Cytuj
KJL 102 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 28 minut temu, KrYcHu_89 napisał: A nie, są recapy 30 min na część na YT. A te części to taka lekka prehistoria, oczywiście lepiej jest zagrać, ale Y0,YK1,YK2,Y6,Y7 to też dobra ścieżka. Y6 daje też recapy do poprzednich części w samej grze, gorsze niż te z YT, ale są. Nie oglądałem całej gry na YT, lol.... Chyba źle to zrozumiałeś i nie znasz story Yakuz i gameplayu starych części @KJL, ale polecam się zapoznać. Oglądaie recapu STORY != oglądanie gameplayu jak ktoś gra całą grę... trzeba zauważyć różnicę. Y3-Y5 dużo ludzi omija (nie polecam oglądać gry, a jedynie jej story recap, co jak się okazało jest też podane na tacy w samej 6stce, w zakładce memories bodajże). Okej, dzięki, teraz już rozumiem o co Ci chodziło. Faktycznie ma to sens w Twoim przypadku, jeżeli miałaby Ci przeszkadzać z tego co zrozumiałem przestarzała grafika i mechanika. 30 minut to rozsądny czas, więc jest to rozwiązanie. 24 minuty temu, KrYcHu_89 napisał: Nisko coś Czemu nisko? To nie moja wina, że dla ludzi gra 7/10 to już jest totalnie niegrywalny crap i dramat. Według mnie trzeba korzystać z całej skali ocen 7 to gra dobra, 8 bardzo dobra, 9 to rewelacja a 10 to top topów itd. A często czytam jak ktoś piszę swoją opinie i np. wymienia całą litanię wad, że się męczył i ledwo skończył i ocena 9/10. O co w tym chodzi - nie wiem, to powinno być max 5/6 na 10 a nie 9. 2 Cytuj
KrYcHu_89 2 378 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 Teraz, KJL napisał: Okej, dzięki, teraz już rozumiem o co Ci chodziło. Faktycznie ma to sens w Twoim przypadku, jeżeli miałaby Ci przeszkadzać z tego co zrozumiałem przestarzała grafika i mechanika. 30 minut to rozsądny czas, więc jest to rozwiązanie. Czemu nisko? To nie moja wina, że dla ludzi gra 7/10 to już jest totalnie niegrywalny crap i dramat. Według mnie trzeba korzystać z całej skali ocen 7 to gra dobra, 8 bardzo dobra, 9 to rewelacja a 10 to top topów itd. A często czytam jak ktoś piszę swoją opinie i np. wymienia całą litanię wad, że się męczył i ledwo skończył i ocena 9/10. O co w tym chodzi - nie wiem, to powinno być max 5/6 na 10 a nie 9. No 1,5h (30 min na grę, alternatywnie rzeczywiście jest ta sekcja memories bardzo krótka i zwięzła) i tak chodziło o mechaniki i grafikę, a bez story recapu ciężko wjechać w część 6, jest mocno powiązana z 0-5 fabularnie, w odróżnieniu od 7 . Od razu miałem taki plan Y0 K1 K2 (3-5 recap) Y6 i Y7. Spin-offy później. Co do Disco, bardziej mi chodziło o to, że to dla mnie gra bliska ideału w swoim gatunku, stąd na pewno u mnie było wyżej niż 9, tytuł unikatowy, polecam każdemu, kto lubi czytać, walka jako taka nie występuje tam, więc nie dawałbym tego jako minut, po prostu jej nie ma i to jest plus (są te skill checki tylko) . Co do dwójki raczej w bliskiej przyszłości się nie doczekamy, studio przeżywam spore problemy, no ale czas pokaże :/. Cytuj
KJL 102 Opublikowano 10 marca 2023 Opublikowano 10 marca 2023 47 minut temu, KrYcHu_89 napisał: Chyba źle to zrozumiałeś i nie znasz story Yakuz i gameplayu starych części @KJL, ale polecam się zapoznać. Nie, nigdy nie grałem w żadną Yakuze Krzychu. Pewnie, że chciałbym się z nią zapoznać, ale nie mam czasu, żeby we wszystko zagrać co chcę + mam przed tą serią mam inne gry do ogrania. Tak więc nie mam pojęcia kiedy zagram w Yakuzę. 9 minut temu, KrYcHu_89 napisał: Co do Disco, bardziej mi chodziło o to, że to dla mnie gra bliska ideału w swoim gatunku, stąd na pewno u mnie było wyżej niż 9, tytuł unikatowy, polecam każdemu, kto lubi czytać, walka jako taka nie występuje tam, więc nie dawałbym tego jako minut, po prostu jej nie ma i to jest plus (są te skill checki tylko) . Co do dwójki raczej w bliskiej przyszłości się nie doczekamy, studio przeżywam spore problemy, no ale czas pokaże :/. Też o tym czytałem. Jeżeli jakaś gra potrzebuje sequela to właśnie Disco Elysium, wiec mam nadzieję, że jakoś dojdą do porozumienia. Stworzono bogaty świat, ciekawe postacie i tak naprawdę dostaliśmy tylko jego mały wycinek - stąd ten niedosyt. 1 Cytuj
Paolo de Vesir 9 234 Opublikowano 12 marca 2023 Opublikowano 12 marca 2023 #9 Metroid Fusion - Switch Mam ogromną słabość do metroidvanii, więc o grze wypowiadać się mogę w prawie samych superlatywach. Sama gra to absolutna klasyka gatunku, ale z racji sposobu prowadzenia narracji jest to też najbardziej liniowy Metroid w jakiego grałem. Może nie jest to wada samej gry, bo ta wyszła 21 lat temu, ale takie spostrzeżenie - mam wrażenie, że w praktycznie każdej grze serii mamy te same powerupy. Tutaj Axiom Verge lepiej mi zrobił. no, ale to taka mała dygresja - sama gra cymesik, wielkie dzięki Nintendona i see you on the next mission 4 1 Cytuj
lukas_k96 311 Opublikowano 13 marca 2023 Opublikowano 13 marca 2023 Watch Dogs: Legion - już od samych zapowiedzi byłem mocno sceptyczny wobec najnowszej części serii Watch Dogs. Niestety, po ukończeniu muszę przyznać, że nie myliłem się. Przede wszystkim problemem jest to, że nie mamy głównego bohatera, na czym cierpi sama fabuła. Jest płytka, kompletnie nieangażująca. Sam Londyn wykreowany fajnie, ale jak to w Ubisofcie, zasypany znajdźkami. Na plus możliwości rozgrywki, jak to w poprzednich częściach. Generalnie - jeśli nie macie w co grać, chcecie się pobawić bez większych oczekiwań - śmiało. Jeśli oczekujesz fajnej produkcji albo chociaż czegoś na miarę poprzednich części to sorry, szkoda czasu. 5/10 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Szermac 2 856 Opublikowano 14 marca 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 14 marca 2023 (edytowane) PROJECT ZERO: MASK OF THE LUNAR ECLIPSE (PS5) Skończyłem, 10h na liczniku i jak tylko skończyłem odpaliłem NG+ na Hardzie co by odblokować Nightmare i znaleźć wszystkie znajdźki i złapać wszystkie duchy, takie to jest DOBRE! Szczerze no to jest ewidentnie chyba najkompletniejsza część serii i najbardziej wciągająca IMO. W trylogię grałem już ponad 15 lat temu to może nie pamiętam, jak tamte były super. Ale w Mask of the Lunar Eclipse grało mi się przezajebiście. Skończona nie dawno skasztaniała piątka, nawet nie ma podjazdu, bo czwórka robi totalnie wszystko lepiej, prócz jednej rzeczy, która w piątce tez daje znać o sobie. Trzeba mieć na uwadze, że grafika no to jest Nintendo Wii, szczególnie tekstury, straszą bardzooooo na zbliżeniach, tekstury ścian, szafek, materiałów powiewających, jak nam kamera pokaże to z bliska to ło matko xDD Ale sama prezentacja otoczenia i art-style jest przepiękny Gra ogólnie stawia na eksploracje i walkę. Eksploracja to poznawanie przybytku, szpitala - części operacyjnej, mieszkalnej i sekretnej (łuuuuu). Zbieramy znajdźki, ale nie tak zwyczajnie, że sobie coś leży i podnosimy, o nie nie. W prawym dolnym rogu ekranu pojawia nam się niebieskie światełko jak jesteśmy w pomieszczeniu lub pobliżu jakiegoś przedmiotu i za pomocą zabawy ciepło-zimno (lampka się żarzy mocniej, lub gaśnie) odkrywamy dany przedmiot oświetlając go latarką, lub nakierowując na niego kamerę. Jest to nawet rajcowne od strony gameplayowej, bo itemki do upgradu aparatu w znacznych ilościach są dobrze pokitrane, ale system czasami jest irytujący i trzeba się namiąchać postacią i kamerą na lewo i prawo, aby 'załapało'. No i jest tutaj również ten system podnoszenia przedmiotu, gdzie postać wyciąga rękę po niego gdy my trzymamy przycisk i losowo może nas złapać duch i Itemek przepada (nie tyczy się to ofkorz itemków fabularnych) Przez całą grę może duch chciał mnie złapać z 6 razy, gdzie w 5tej części chyba ze sto i było to męczące w opór. Dodatkowo w czwóreczce jest to lepiej zrobione, bo jak puścimy przycisk to postać oddala rękę, a my dalej możemy nadusić button i podnoszenie będzie kontynuowane, bo w piątce animacja była przerywana i trzeba było jeszcze raz i to trwało i się rzygać chciało xD także tutaj jest to o niebo lepiej rozwiązane. Występują również zagadki czasami, głównie zabawa w przesuwanie klocków, albo odgadnięcie szyfru, ale jest nawet taka z wierszykiem, albo odgrywaniem melodii na pianinie Fabułę poznajemy z notatek oraz ze środowiska, poprzez obserwację pokoi postaci w szpitalu itp itd. Notatek, 'audiologów' jest od groma, ale traktują o tak klimatycznych rzeczach, że czytałem i słuchałem z przyjemnością, bo odkrywaja nam fabułkę, kawałek po kawałku. Jest ich tak dużo, że chyba to drugie przejście zajmie mi połowę czasu xD Najbardziej tu robi historia zdecydowanie. Mamy już klasycznie kilka postaci w głównej osi fabuły, kilka drugoplanowych, które swoją własną mniejszą opowieścią wplatają się w główny nurt i wszystko na koniec pasuje do siebie i ma sens. Klasycznie jak to w Fatalach, wszystko kręci się wokół tajemniczego rytuału, śmierci i duszy. Dochodzi tutaj pewien syndrom-choroba, która występuje tylko na wyspie, na której dzieje się akcja. No jakby jest cymesik totalny jeśli chodzi o fabułę, dawno tak angażującej i ciekawej historyjki nie przeżywałem w giereczkach i nie będę tu nic zdradzał Przyjdzie nam pokierować 3ema postaciami, nie licząc Prologu. Ruką, Misaki i Choshiro. Każda postać ma swoją własną motywację przybywając na wyspę Rogetsu do tego szpitala i tak jak już wspomniałem, wszystkie się zgrabnie łączą w całość. O ile dwie pierwsze postacie korzystają z aparatu do walki z duchami, tak prywatny detektyw Choshiro ma specjalną latarkę (wszystko wytłumaczone fabularnie xd) i strzela w duchy snopem światła. Zwykle grając detektywem, walczymy z większą ilością duchów na raz, gdyż snop światła obejmuje więcej miejsca. Do aparatu jak i latarki zbieramy specjalne soczewki i dodatki, dzięki którym możemy wykonywać specjalne zdjęcia, które ducha spowalniają na krótki czas, albo boostują nasze kolejne zwykłe ataki, bądź też strzelają potężną fotę z większą ilością demejdża. Oczywiście bardzo chcemy wykonywać same Fatal Frame, czyli zdjęcie zrobione tuż przed atakiem ducha, co nie jest w cale takie łatwe i oczywiste, ale jak już siadają to omnomnom Podczas eksploracji zbieramy specjalne kamyki niebieskie i czerwone, które służą odpowiednio do upgradowania aparatu i soczewek. Walka z duchami od zawsze mi się podobała w fatalach i tu nie jest inaczej, bo jest to zrobione tak samo dobrze jak zwykle. Duchy, duchy, duchy, no ogólnie nie ma ich zbyt wiele. Tak jak w piątce recykling występuje, chociaż w całej serii chyba tego nie dało się uniknąć. No, ale ogólnie jest ich mało. 'Zwykłych duchów' jest może 6-7 na krzyż + bossowie, z którymi też zdarzy się zawalczyć więcej niż raz. Dodatkowo ostatni boss jest śmiesznie łatwy, choć jest tam pewien fajny klimatyczny gimmick. Nie boli to za bardzo, gdyż starcia ze zjawami potrafią być mega ekscytujące. Raz, że wiadomo - design ich jest cudowny i odrażający momentami. Ale głównie też za sprawą udźwiękowienia. Ich zawodzenie, głośne dudnięcia muzyczne, jęki, jest super i dodaje to mega klimatu. Muzyka ? Najlepsza w serii, hands down kurna bez dwóch zdań. Główny motyw, niektóre motywy w szczególnych pokojach/miejscach dla fabuły. No nie ma za bardzo nawet o czym dyskutować, TOP Gra również zdołała mnie przestraszyć kilka razy, głównie za sprawą fajnie zrealizowanych jump scarów. No i ogólnie można poczuć terror i zagrożenie, być zlęknionym lekko podczas eksploracji, czy też za sprawą notatek, nagrań dźwiękowych itp:. Ogólnie nie spodziewajcie się ultra strasznej rzeczy, no chyba, że symulatory chodzenia już narzuciły mi za dużą tolerancję. Jednakowoż jako horror wypada to zacnie. Jako iż jest to totalny piękny japoński old school, i ILOŚĆ PIEPRZUprzekracza normę, to jest tu też masa rzeczy do odblokowania. Stroje, nowe soczewki do aparatu i Nightmare Mode i ciul wie co jeszcze. Odblokowujemy rzeczy za przechodzenie gry na wyższych poziomach trudności, kończenie specjalnych misji w Mission Mode (zabij ducha w ileś tam minut, posiadając tylko kilka klisz itp:.), zrobienie zdjęć wszystkim zjawom (które pojawiają się tylko na kilka sekund podczas eksploracji), 'zebranie' wszystkich laleczek rozrzuconych po całym szpitalu, jest ich 179. Także no jest co robić i będzie robione Jeśli chodzi o rzeczy, które nie pykły, no to wspomniałem już o najmniej ważnym elemencie każdej gry, czyli o grafice. Tekstury pamiętają Nintendo Wii, no i wygląda to jak gra z wczesnego PS3. Modele postaci i duchów są za to wspaniałe. Mała ilość duchów też jako minus, nie jest źle mogło być lepiej. Trzeba się też trochę przyzwyczaić do samego szkieletu sterowania postacią. Bo jest to takie combo tank controls ze swobodnym normalnym sterowaniem. Nie jest to nic bolącego, ale chwile zajmuje załapanie. A tak po za tym to jestem ukontentowany. Wracam dziś wieczorem na Rogetsu Island i fanom Fatal Framów polecam szczególnie, bo jest to jedna z lepszych odsłon serii. Dla niezdecydowanych radzę czekać na srogie promo, bo się porzygacie jak zobaczycie tekstury xD Dla mnie na pewno istna perełka 2023 Moja ocena 92/100 xD Ocena dla przeciętnego zjadacza gierek 71/100. Edytowane 14 marca 2023 przez Szermac 7 3 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.