kotlet_schabowy 2 677 Opublikowano 15 marca 2023 Opublikowano 15 marca 2023 Superhot Ty no świetna gierka, szkoda, że wątek główny aż tak krótki (jakieś 2h), bo po raz pierwszy od dawna miałem uczucie niedosytu, zamiast przesytu, a to już coś. Ale może to i lepiej. Wiem, że są tam różne wyzwania itd. pierdoły, no ale to już nie to samo, po prostu mam tak, że takie poboczne tryby mnie jakoś nie rajcują. Dla kogoś, kto żył pod kamieniem ostatnie ~8 lat: to ten "fps", w którym czas leci tylko, gdy się ruszamy. I dopóki się samemu nie spróbuje, to nie poczuje się tego "czegoś". Wyjątkowy i naprawdę rajcowny patent, sprawiający, że strzelanina zamienia się praktycznie w grę zręcznościowo-logiczną. Przy odrobinie fantazji można nawet pobawić się w efektowne akcje z "choreografią" ala filmy akcji. Niestety, do naprawdę mocnego kombinowania (i dużej ilości powtórek) zmusił mnie dopiero ostatni level. Wizualnie jest stylowo i minimalistycznie, świetnie wypada też menu i cały ten interfejs ala DOS. Swoją drogą "fabuła", choć szczątkowa, jest nawet niezła i trochę creepy, robi klimat. No także fajny "indyk AAA", nie dziwne, że zrobił furorę. Screena tym razem brak, bo jakimś cudem zrobiłem tylko jednego i gówno na nim widać xD. Cytuj
łom 1 974 Opublikowano 15 marca 2023 Opublikowano 15 marca 2023 @kotlet_schabowy Jak będziesz miał taką możliwość to zagraj w wersję VR. Superhot jest stworzony do VRa. Cytuj
kotlet_schabowy 2 677 Opublikowano 15 marca 2023 Opublikowano 15 marca 2023 Oj chętnie, co prawda nie zanosi się w najbliższym czasie (ten chujowy moment, kiedy VR1 już się nie opłaca, a VR2 jeszcze się nie opłaca), ale wyobrażam sobie, że musi być immersyjnie, szczególnie zważywszy na całą otoczkę. Cytuj
lukas_k96 305 Opublikowano 15 marca 2023 Opublikowano 15 marca 2023 Spider-Man: Miles Morales - przykład idealnego DLC, choć wiem, że jest produkcja traktowana jako normalna gra. Zawsze Pająk kojarzył mi się z Peterem Parkerem, więc do samego Milesa podchodziłem sceptycznie. Niepotrzebnie, bo w sumie gościa można polubić, choć ja i tak nadal team Parker Sama gra to praktycznie powtórka tego, co było w jedynce. Latanie nadal jest przyjemne, obijanie wrogów satysfakcjonujące. Sama fabuła w porządku, jedyny minus za zmuszanie w pewnych momentach do wykonania jednego czy dwóch zadań pobocznych, żeby popchnąć wątek główny (nie lubię, jak gra w tej sposób próbuje wydłużyć spędzony z nią czas). Sam gameplay został mocno odświeżony dzięki nowym mocom Spider-Mana. Coś nowego, coś fajnego, można pokombinować. Do tego oprawa graficzna, klimacik świąteczny jest Twórcy przygotowali też coś dla fanów ubigame, czyli mnóstwo znajdziek i innych pierdół do kompletowania, więc jak ktoś chce się pobawić to śmiało może. 8/10 i czekam na dwójeczkę! 2 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 623 Opublikowano 18 marca 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 18 marca 2023 Metroid Prime Remastered [Switch] Miałem ciągłe wymówki. Natomiast z rzeczy, których nie miałem to najpierw GameCube'a, potem Wii, więc i okazji do zagrania w żadnego Prajma nie miałem. Przynajmniej póki mówimy o oficjalnych źródłach. Ale wymówki właśnie się skończyły, bo Nintendo dobre jak chleb wcisnęło mi grę prosto w twarz (nie za darmo oczywiście), mówiąc "masz, graj". No to wziąłem i grałem, bo Metroidy przecież bardzo lubię. Jedyna obawa? Ja tak naprawdę nie jestem przesadnym fanem gier FPP. Kiedyś miewałem nawet nudności od niektórych tytułów. Potem chyba się jakoś zahartowałem, ale niesmak pozostał mi do dziś. Więc gdybym miał wybierać jaką perspektywę w grach lubię, to FPP byłyby gdzieś na szarym końcu. Uwielbiam niektóre z tytułów w tej perspektywie, mógłbym ich wymienić lekkim palcem kilkanaście, ale zawsze podchodzę do nich nieufnie. No, tyle wyznań na dziś. Dla Prime'a postanowiłem zrobić wyjątkowy manewr, czyli zagrać na TV. Nie robię tego często, w zasadzie nie robię tego nigdy, Switcha traktując jak handheld, ale tym razem Samus Aran miała moja pełną uwagę i na czas jej przygody żaden inny tytuł czy konsola się nie liczyła. Więc odpaliłem i już w menu głównym zacząłem lekko się roztapiać, bo muzyka natychmiastowo odnalazła drogę przez małżowiny uszne prosto do mojego serca. Wspaniały, choć niepokojący utwór na przywitanie. Zwlekałem długo w tym menu, ale w końcu trzeba było nacisnąć PLAY. Posłuchajcie jednak TEGO GÓWNA <3 Nie jestem fanem prologu. Rozumiem jego rolę, ale nie jestem fanem. Dla mnie gra tak naprawdę zaczyna się dopiero w momencie lądowania na Tallonie. Bo tam dostałem pełną swobodę eksploracyjną, choć z oczywistych przyczyn początkowo jest ona iluzoryczna. Tam nie doskoczę, tam drzwi nie otworzę, mam tylko jedną ścieżkę, którą mogę podążyć. Ale zaczynam w głowie tworzyć sobie pamięciową mapę, bo wiem, że przyjdzie taki moment, że tam będę musiał i chciał doskoczyć, a tamte drzwi staną przede mną otworem. Póki co "przygodo nadchodzę!" w jedynym możliwym kierunku. I tak krok po kroku, drzwi za drzwiami odwiedzam kolejne pomieszczenia, walczę z coraz to bardziej zaciekłymi przeciwnikami, podróżuję windami do kolejnych biomów i... się zachwycam. Bo Prime to kwintesencja tego, co najbardziej uwielbiam w grach i co każdorazowo do znudzenia powtarzam - eksploracja, zwiedzanie skrupulatnie i pięknie zaplanowanych poziomów. A niewiele gier daje mi radość porównywalną z metroidvaniami i ich koncepcją stojącą za konstrukcją świata. Uczucie, gdy po długiej tułaczce przechodzisz przez drzwi i trafiasz do znajomego pomieszczenia, tylko z drugiej strony. Żaden napis "level/mission completed" mi nie zastąpi tego wrażenia spójności zwiedzanego świata. Metroid Prime może się pochwalić kilkoma biomami, każdy z nich jest na tyle charakterystyczny, że wystarczy nam rzut oka na ekran i już wiemy, w którym z nich się aktualnie znajdujemy. Pewnie, że mamy tutaj do czynienia z klasyką tworzenia światów, czyli koniecznie musi być miejsce dla poziomu ognistego, śnieżnego czy tropikalnego, ale trudno każdorazowo wymyślać koło światów na nowo, czasem wystarczy pozwolić mu się toczyć. Tym bardziej, że w tej grze trudno im cokolwiek zarzucić. Tallon ujmuje roślinnością i nieustannie padającym deszczem, w Magmoor Caverns perspektywa wręcz faluje od bijącego zewsząd żaru, a Phendrana Drifts wita nas chłodno, wzbudzając tęsknotę za prawdziwą, śnieżną zimą w całej Polsce. Projekt świata nie jest jednak idealny i jeszcze do niego wrócę, ale wizualnie czy artystycznie trudno mu cokolwiek zarzucić, tym bardziej jeśli sobie uświadomię, że ma już przeszło dwie dekady na karku. W parze z obrazem idzie dźwięk, bo muzyka towarzysząca eksploracji zasługuje na osobny akapit. Ona generuje jakieś 68% atmosfery i klimatu. Jest wyrazista, pobudzająca i zwraca na siebie uwagę, a jednocześnie nie drażni, nie nuży. I potrafi zmienić się wraz z postępami fabuły, bo z czasem utwory towarzyszące nam na kolejnych poziomach nabierają innego sznytu, czasem agresywniejszego, czasem potęgującego niepokój i osamotnienie. Jedno się jednak nie zmienia przez całą grę - muzyka jest rewelacyjna. Uświadomiłem to sobie z całą dobitnością, gdy gra zaskoczyła mnie zmianą ścieżki na Tallonie. To jeden z tych mitycznych momentów, gdy gracz przystaje na chwilę, by posłuchać utworu. Na korzyść gry świadczy również pozostałe udźwiękowienie, bo ikoniczne sample i dżingielki są równie fajną nagrodą za znajdźkę, co sam przedmiot. No dobra, pierdu-pierdu, a jak się w to gra? Zaskakująco mnie samego doskonale. Truizmem będzie napisać, że to nie jest strzelanka, ale i tak to zrobiłem. Przeciwnicy przez większość gry nie stawiają trudnych warunków, przynajmniej jeśli w miarę skrupulatnie zbieramy opcjonalne ulepszenia (zdrowia i rakiet). Później, przy kolejnych już odwiedzinach danej lokacji nawet nie podejmujemy z nimi walki, bo jesteśmy skoncentrowani na innych, wyższych celach, więc tylko przebiegamy im pod nosem. Zresztą całe bieganie i poruszanie się (dużo skakania) wchodzi nam na tyle w krew, że fragmentami możemy rywalizować z największymi speedrunnerami. A biegać będziemy dużo. Bardzo dużo. Metroid Prime w żaden sposób nam tego nie ułatwia. Nie ma żadnego systemu szybkiej podróży, a checkpointy rozstawione są dość skromnie i w razie zgonu niekiedy czeka nas długie i żmudne powtarzanie sekwencji czynności, choć ja na 21 godzin zginąłem raptem trzy razy i tylko raz bolało (utraciłem około 20 minut postępu). Co więcej, bieganie w tę i z powrotem jest wpisane w DNA gry i nie stanowi opcjonalnej czynności. Będziesz MUSIAŁ biegać. Będziesz musiał wielokrotnie wracać do już odwiedzonych lokacji i biomów, by popchnąć dalej fabułę, przebiec kilkadziesiąt pomieszczeń, by odblokować jedno dodatkowe na końcu i zebrać znajdujący się tam upgrade. I im bliżej końca gry, tym bardziej nużące może się to okazać. Bo w nagrodę nie odblokujemy już nowego biomu, który w jakimś sensie byłby nagrodą. Dostaniemy tylko nowe ulepszenie, a potem będziemy zmuszeni do kolejnej przebieżki po znanych pomieszczeniach. To może być spory problem dla wielu i nawet najbardziej zatwardziali fani nie znajdą wielu sensownych argumentów do obrony tych żmudnych i archaicznych już rozwiązań. Można na to spojrzeć wyrozumiale tylko pod warunkiem, że weźmiemy pod uwagę datę wydania oryginalnej wersji gry (2002). Niemniej nawet wtedy dało się uniknąć pewnych niedogodności. Dało się lepiej rozlokować windy łączące kolejne poziomy, bo te nie są zbyt dogodnie rozplanowane. Do tego takie błahostki jak ciągłe żonglowanie bronią, by każdorazowo otworzyć drzwi w odpowiednim kolorze. Mogłoby to dotyczyć tylko pierwszego otwarcia, a później otwierać się już niezależnie od rodzaju strzału (jak niebieskie drzwi). Osobiście wyłączyłem też system hintów (domyślnie włączony), który po jakimś czasie błądzenia gracza sugeruje nam kolejne pomieszczenie do odwiedzenia, by progresować. Wyłączyłem, bo ja lubię szperać po lokacjach nadprogramowo i gra uznawała, że zabłądziłem. Ale opcję wyłączenia podpowiedzi polecam tylko tym najbardziej ambitnym (a raczej: tolerancyjnym) graczom. Nie jest nachalna, podpowie raz, zaznaczy na mapie i da spokój. Samus nie będzie powtarzać co chwilę, co powinna zrobić. W ogóle Samus nic nie gada, dlatego jest taka wspaniała. A otwarty świat do eksploracji będzie z każdą godziną tylko większy, więc i zgubić się będzie coraz łatwiej. Osobiście stosowałem innowacyjny system rozgrywki, który angażował do zabawy kartkę papieru i długopis. W sumie skończyło się na trzech kartkach. Ale notowałem sobie kolejne obserwacje, co było o tyle ułatwione, że każde pomieszczenie nosi własną nazwę, więc wypisywałem sobie gdzie i z jaką umiejętnością będzie warto wrócić. Sama mapa jest niezwykle czytelna i zaznacza takie elementy jak kolor drzwi, ale nie obejmuje wszystkiego, więc pewne aspekty gracz musi ogarnąć sam. Koniec końców udało mi się samodzielnie oczyścić 90% mapy, do odnalezienia reszty itemów wystarczył krótki filmik na YT. Bo zaletą braku szybkiej podróży jest fakt, że poznałem tę mapę perfekcyjnie i mogę się po niej poruszać z zamkniętymi oczami, a świat Metroid Prime wrył mi się pamięć jak niewiele innych w grach. Szukanie plusów w wadach? Pewnie tak, ale w sumie w jakimś pokręconym sensie doceniam koherentność rozgrywki, zamiast stawianie na festiwal fast travel oraz loadingów. Prawie jak "One Shot Masterpiece" przed God of War 2018, hehe. Nie zamierzam przesadnie ukrywać, że jestem Metroid Prime zachwycony i niniejszym staję się jego orędownikiem, choć zdaję sobie sprawę, że ma wady, których w zasadzie nie da się wybronić i wielu zrażą. W 100% zrozumiałe. Z mojej perspektywy to była wspaniała wyprawa, pełna nienachalnych, ale ujmujących fragmentów, miejscówek, zagrywek. Urzekła mnie atmosfera tej gry, muzyka, całkiem rześko trzymający się gameplay (jak na swoje lata), a nieliczne uciążliwości przyjmuję i toleruję w akcie łaski. Nadal będę preferował Metroidy 2D, ale kolejnego Metroida 3D biorę w DzieńPierwszy, niezależnie czy to będzie remaster MP2, czy Metroid Prime 4. Mógłbym być simpem Samus Aran (wcale nie jest łysa!). Bugs Bunny: Lost in Time [PS1/Duckstation] Śmieszna sprawa. Odpaliłem na chwilę, by sprawdzić jak całe te Duckstation działa i z miejsca spędziłem z Królikiem Bugsem bitą godzinę, choć akurat wolnym czasem na gierki nie dysponowałem. Wróciłem nazajutrz, a potem jeszcze kolejnego dnia i jakimś cudem ukończyłem w 100%. Cud oczywiście dotyczy faktu, że poświęciłem tej grze 9 godzin, choć równie dobrze mógłbym ten czas oddać jakiemuś "nowemu" tytułowi. Bugsa kiedyś przeszedłem na PSXie, więc to nie była nasza pierwsza styczność, miałem z nim wyłącznie miłe wspomnienia, więc teraz mogłem je zrewidować. I Królik wyszedł obronną ręką. A tego, że rzeczywistość zgwałci moje sentymenty obawiałem się chyba najbardziej. Dość szybko też wyszło na jaw, dlaczego ta gra kojarzy mi się tylko miło. Jest dość łatwa i przyjemna. Co prawda ma kilka uporczywych fragmentów do powtórzenia, ale nie uprzykrza życia graczowi. Raz zdobyte znajdźki zapisują się, nawet jeśli za chwilę zginiemy. Życia są nielimitowane, restart natychmiastowy, próbujemy do skutku, a ten zwykle przychodzi po kilku próbach. I jest wystarczająco satysfakcjonujący, że natychmiast nabieramy chęci na kolejny sukces. Potem tak od budzika, do budzika, od złotej marchewki do złotej marchewki i ani się obejrzymy, a kończymy z licznikiem na 100%. Zwiedzamy z Bugsem kolejne ery, od prehistorycznej, po futurystyczną, w każdej zbierając wspomniane budziki i złote marchewki, które z kolei otwierają nam dojście do nowych poziomów. W pamięci miałem, że ery zaliczamy po kolei, tymczasem okazało się, że po nich skaczemy - raz tu, raz tam, co ma sens, bo zapewnia większe urozmaicenie. Poziomy oferują głównie wyzwanie platformowe, choć twórcy postarali się dorzucić coś od siebie i sporadycznie trafiamy na niezwykle miłe przerywniki. A to weźmiemy dział w corridzie, a to zjedziemy na nartach, pościgamy się na skuterze, albo weźmiemy udział w swoistym speedrunie, gdzie przed upływem czasu musimy dotrzeć na metę. Do tego na samych poziomach platformowych tez nie brakuje różnorakich atrakcji, czasem przestawiania skrzynek, czasem logicznych rozkmin, niekiedy odrobiny skradania i próby przechytrzenia przeciwnika. No i niegłupich walk z bossami. Generalnie czysta frajda rozciągnięta na kilka godzin, niewiele frustracji. Zbieranie kolejnych "artefaktów" przebiega tak przyjemnie, jak powinno w tego typu grze. Przyczepić się mogę jedynie niespecjalnie atrakcyjnie rozwiązanych umiejętności specjalnych, które wymuszają kilka powrotów do już raz odwiedzonych poziomów. I całość ogranicza się do kliknięcia jednego przycisku w jasno oznaczonym miejscu, więc za dużo kombinowania tutaj nie ma (nie, konieczność powrotu do zaliczonych już poziomów nie czyni z gry metroidvanii xd). Raczej uciążliwe, całe szczęście nie trzeba ponownie zaliczać całego poziomu do końca, wystarczy zebrać brakujący szrot i kliknąć "exit level". Sterowanie Królikiem ma swoje toporne momenty i pewne uroki bezwładności, ale z racji tego, że gra nie jest zbytnio karząca pod względem progresu, to jakoś one nie bolą. Trzeba się tylko przyzwyczaić do oldschoolowego obracania kamerą przy pomocy L2/R2 (można co prawda przypisać to pod prawą gałkę, ale nie idźmy na łatwiznę!). Ogólnie gra nie ma wielu powodów do wstydu nawet dzisiaj i z racji uprzejmości twórców pyka się w nią bardzo przyjemnie. Względnie ładna, urozmaicona gameplayowo i krajobrazowo, niedłużąca się. Ten powrót po latach mnie nie zawiódł. F PS po kilku godzinach angażującej zabawy zauważyłem, że można się w tym Duckstation pobawić ustawieniami (m.in. rozdzielczość i inne gówna). Coś polecacie przestawić/ustawić do przyszłej zabawy? 13 3 Cytuj
mitra 1 787 Opublikowano 20 marca 2023 Opublikowano 20 marca 2023 W dniu 18.03.2023 o 22:52, Kmiot napisał: Bugs Bunny: Lost in Time [PS1/Duckstation] Śmieszna sprawa. Odpaliłem na chwilę, by sprawdzić jak całe te Duckstation działa i z miejsca spędziłem z Królikiem Bugsem bitą godzinę, choć akurat wolnym czasem na gierki nie dysponowałem. Wróciłem nazajutrz, a potem jeszcze kolejnego dnia i jakimś cudem ukończyłem w 100%. Cud oczywiście dotyczy faktu, że poświęciłem tej grze 9 godzin, choć równie dobrze mógłbym ten czas oddać jakiemuś "nowemu" tytułowi. Bugsa kiedyś przeszedłem na PSXie, więc to nie była nasza pierwsza styczność, miałem z nim wyłącznie miłe wspomnienia, więc teraz mogłem je zrewidować. I Królik wyszedł obronną ręką. A tego, że rzeczywistość zgwałci moje sentymenty obawiałem się chyba najbardziej. Dość szybko też wyszło na jaw, dlaczego ta gra kojarzy mi się tylko miło. Jest dość łatwa i przyjemna. Co prawda ma kilka uporczywych fragmentów do powtórzenia, ale nie uprzykrza życia graczowi. Raz zdobyte znajdźki zapisują się, nawet jeśli za chwilę zginiemy. Życia są nielimitowane, restart natychmiastowy, próbujemy do skutku, a ten zwykle przychodzi po kilku próbach. I jest wystarczająco satysfakcjonujący, że natychmiast nabieramy chęci na kolejny sukces. Potem tak od budzika, do budzika, od złotej marchewki do złotej marchewki i ani się obejrzymy, a kończymy z licznikiem na 100%. Zwiedzamy z Bugsem kolejne ery, od prehistorycznej, po futurystyczną, w każdej zbierając wspomniane budziki i złote marchewki, które z kolei otwierają nam dojście do nowych poziomów. W pamięci miałem, że ery zaliczamy po kolei, tymczasem okazało się, że po nich skaczemy - raz tu, raz tam, co ma sens, bo zapewnia większe urozmaicenie. Poziomy oferują głównie wyzwanie platformowe, choć twórcy postarali się dorzucić coś od siebie i sporadycznie trafiamy na niezwykle miłe przerywniki. A to weźmiemy dział w corridzie, a to zjedziemy na nartach, pościgamy się na skuterze, albo weźmiemy udział w swoistym speedrunie, gdzie przed upływem czasu musimy dotrzeć na metę. Do tego na samych poziomach platformowych tez nie brakuje różnorakich atrakcji, czasem przestawiania skrzynek, czasem logicznych rozkmin, niekiedy odrobiny skradania i próby przechytrzenia przeciwnika. No i niegłupich walk z bossami. Generalnie czysta frajda rozciągnięta na kilka godzin, niewiele frustracji. Zbieranie kolejnych "artefaktów" przebiega tak przyjemnie, jak powinno w tego typu grze. Przyczepić się mogę jedynie niespecjalnie atrakcyjnie rozwiązanych umiejętności specjalnych, które wymuszają kilka powrotów do już raz odwiedzonych poziomów. I całość ogranicza się do kliknięcia jednego przycisku w jasno oznaczonym miejscu, więc za dużo kombinowania tutaj nie ma (nie, konieczność powrotu do zaliczonych już poziomów nie czyni z gry metroidvanii xd). Raczej uciążliwe, całe szczęście nie trzeba ponownie zaliczać całego poziomu do końca, wystarczy zebrać brakujący szrot i kliknąć "exit level". Sterowanie Królikiem ma swoje toporne momenty i pewne uroki bezwładności, ale z racji tego, że gra nie jest zbytnio karząca pod względem progresu, to jakoś one nie bolą. Trzeba się tylko przyzwyczaić do oldschoolowego obracania kamerą przy pomocy L2/R2 (można co prawda przypisać to pod prawą gałkę, ale nie idźmy na łatwiznę!). Ogólnie gra nie ma wielu powodów do wstydu nawet dzisiaj i z racji uprzejmości twórców pyka się w nią bardzo przyjemnie. Względnie ładna, urozmaicona gameplayowo i krajobrazowo, niedłużąca się. Ten powrót po latach mnie nie zawiódł. F PS po kilku godzinach angażującej zabawy zauważyłem, że można się w tym Duckstation pobawić ustawieniami (m.in. rozdzielczość i inne gówna). Coś polecacie przestawić/ustawić do przyszłej zabawy? To teraz czas na Sheep, dog'n'wolf 1 1 Cytuj
Mejm 15 296 Opublikowano 21 marca 2023 Opublikowano 21 marca 2023 Mortal Kombat 11 - jak zwykle ciezko mowic o ukonczeniu bijatyki, ale pogralem kilkanascie meczy online i przeszedlem tryb story wiec co nieco moge napisac. Niespecjalnie mi lezy system w nowej trylogii mortala (czyli od 9ki). Animacje sa jakies dziwne, jakby czasami za szybkie, ruchy sztywne a najbardziej rozpier.dala mnie jak postac na koncu przegranej rundy sztywnieje i upada na plecy. No i w 11ce nic sie nie zmienilo. Co wiecej, mam jakies wrazenie ze teraz postacie ustawione sa na jakiejs linijce i moga sie przesuwac o konkretna odleglosc co poteguje wrazenie braku plynnosci. Cos jak skoki w starych Tomb Raiderach, trzeba bylo wykonac odpowiednia liczbe krokow zeby sie udalo gdzies przeskoczyc. Poza tym xraye zasapiono jakimis brutalnymi animacjami wiec wciaz de facto to jedno i to samo. Ale na specjalna uwage zasluguje tryb story. Mortale to nigdy nie byly wysokich lotow fabuly, nikt tego nie oczekiwal. Ale przynajmniej jasne byly zasady bo byl turniej i trzeba bylo go wygrac zeby pokonac tych zlych. Teraz juz nie ma turnieju, nie ma zasad, kazdy robi co chce i ogolnie wszystko stalo sie jednym wielkim go.wnem. Motywem przewodnim nie sa juz wiec kombatanci a jaka lysa veganka mieszajaca w czasie. Do tego troche teen dramy nowego narybku czyli corki Sonii i corki Jaxa. Faceci tez juz nie przoduja, do NR wjechaly pokazne taczki woke go.wna, wiekszosc punktow odhaczonych, moze poza zaimkami i homozwiazkiem. Az dziwne, ze na okladce nadal jest Scorpion a nie jakas babka ale wiadomo jak dziala marketnig. To wszystko moze i daloby rade wytrzymac gdy nie absurdalny scenariusz i rezyseria cutscenek. Nic tu nie ma sensu, nawet jesli wezmiemy poprawke ze to lore mortal kombat. Rzeczy sie dzieja jak w opowiadaniu 6 latka, ot jak cos ma sie stac to sie staje i ch.uj. Najwyrazniej tez ludziom od animacji brakowalo pomyslu jak lepic z tak go.wnianego skryptu wiec np. scena kiedy oddzial szturmowy biegnie do bramy trwa dobre 30s. Nigdy nie widzialem tak kiepskiego prowadzenia akcji i az tak dlugich scen biegania. Totalny dramat. To juz nie jest Mortal Kombat, to jakies opowiesci z 1000 i jednej nocy podlane komentarzem spolecznym, bo przeciez od gier nie oczekujemy eskapizmu tylko powielania problemow i paranoi realnego swiata. Roster tez nie jest wybitny. Nowe postacie to w jakiejs czesci kalki starych wojownikow ale np. kobieta robak dosyc ciekawa. Za to pojscie w motywy azteckie to lenistwo w ch.uj. Na plus trzeba oddac szczegolowosc postaci i generalnie artystyczne podejscie do menusow. Chociaz nie wiem ktory madry wpadl na pomysl, zeby wszystko pisac nie przez C a przez K. Krypte z kolei odwiedzamy w widoku trzecioosobowym. Ciezko zatem oceniac gre, w ktorej kazdy moze znalesc element rozrywki, ktorego ktos inny nawet nie tknie. Gdybym ja to mial zrobic (glownie singiel) to dalbym siodemke na sporych szynach. Zatem 7=/10. Cytuj
Mejm 15 296 Opublikowano 21 marca 2023 Opublikowano 21 marca 2023 The Vanishing of Ethan Carter - jest swojsko, poczawszy od lasow az po charakterystyczne punkty w lokacjach jak rozpadajacy sie most kolejowy, zapora czy kosciol bedacy replika Wang. Az chce sie lazic, zwlaszcza ze fotogrametria robi mocno. Poczatkowo sadzilem, ze to gra z koncowki poprzedniej generacji, ku zaskoczeniu jest z 2014 (konsole 2015). Gdzies pisalem, ze musze poprobowac tych symulatorow chodzenia i na Ethanie sie nie zawiodlem. Oprocz jednej sekwencji, wlasciwie tylko sie snujemy i rozwiazujemy zagadki (a raczej sceny). Podobalo mi sie, ze gra nas po prostu zostawia samym sobie i sami musimy wykminic co tu sie wlasciwie robi, od UI dostajemy jedynie podpowiedz ktory klawisz nacisnac. Przez to ominalem praktycznie pierwsza zagadke bo myslalem, ze item potrzebny do jej rozwiazania znajde gdzies dalej. Ale dzieki pomyslanemu skrotowi udalo mi sie tam wrocic i dokonczyc bo wtedy juz wiedzialem co i jak. O grafice juz pisalem, ale doczepie sie modeli postaci, ktore wygladaja jak ziemniaki (pewnie wina UE4). Fabula jest wciagajaca a final bardzo satysfakcjonujacy. No niezla byla ta gra d o s w i a d c z e n i e. 9-/10. 1 Cytuj
Homelander 2 058 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 Gears of War Ultimate. Gearsy zajmują specjalne miejsce w moim serduchu. Dla Gearsów kupiłem X360, dla Ultimate Xbox One, a pierwszą grą na Series X było Gears 5. Teraz chcę skończyć wszystkie części (poza abominacją pt. Judgement), a samo Ultimate skończyłem nty raz, ale pierwszy od chyba 5 czy 6 lat. Albo więcej. Tym razem na Series S. Gra graficznie jest po prostu świetna. Świat wykreowany przez Epic jest fantastyczny, wizja zniszczonego świata niezwykle realistyczna. Design pierwsza klasa. Klimat gry jest pierwszorzędny. Marcus i jego ekipa to świetnie wykreowane postacie, wszystko jest super autentyczne. Czuć syf, brud, śmierć. Przeciwnicy giną obryzgując wszystko dookoła krwią i flakami. Jest mięsiście, ponuro. Tak jak powinno być na wojnie. Pod względem grywalności Gearsy nie zestarzały się nawet o dzień. Oryginał ma 17 lat i nikt od tej pory nie zrobił tego lepiej. Strzela się rewelacyjnie, naturalnie przechodzi od osłony do osłony odbijając teren krok po kroku. Wszystko to sprawia niesamowitą frajdę. Jest kilka gier w moim życiu, którym dałbym 10/10. Nie są to gry idealne, takie nie istnieją, ale są wyjątkowe. I po latach Gears of War udowadnia mi, że grą 10/10 jest. Bo jest doskonała w tym co robi i nie próbuje być niczym innym. Jak ktoś nigdy nie grał to warto kupić Series S za tego tysiaka z hakiem i zagrać. Takich gier już się nie robi 1 Cytuj
oFi 2 452 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 (edytowane) Soma Parę osób polecalo mi tego pol symulatora chodzenia więc sie skusiłem. Historia trzyma od poczatku do końca. Bardzo fajne zagadki środowiskowe i nietypowa historia, która daje do myślenia. Gralem w trybie safe, bo system uciekania przed stworkami w tej grze jest slabo zrobiony niestety. Lepiej wypadaja zagadki oraz fajnie zaimplementowane historie, ktore odkrywany podczas kolejnych chapterow. Ciężko coś tutaj napisać o fabule by nie spoilerów, bo gra zaczyna sie totalnie zwyczajnie by później ukazać nam totalnie coś czego raczej się nie spodziewamy. Dodam tylko, że jest wiele rzeczy, które musialem doczytać w necie o WAU, bo w swiecie gry chyba ominąłem ten watek wyjaśniający co sie odyebalo tak na prawdę w tej grze. Grając wieczorami, nawet wiedząc że potwory mnie nie zabija - dalej mialem siedziałem w pampersie, bo tworcom udalo się przebić ten slynny 'niepokoj', ktory czujesz caly czas grajac w ich produkcje. Ostatnim razem czulem cos takiego w hellblade a jeszcze wcześniej w silent hillach. Czy polecam? To zalezy czy lubisz symulatory chodzenia z zagadkami i straszeniem ale takim na poziomie. Nie ma w ogole chamskich jump scarow ale jak już ogarniesz w połowie gry co sie wokoło dzieję to pampers będzie zmieniany. Ja bawilem się super, dawno nie gralem w tak dobrze zrobiona gierkie pod wzgledem story tellingu. Zabraklo troche szlifu z zagadkami, bo duzo elementów jest interaktywnych ale co z tego jak nic z nic nie wynika? Taki half life 2 z małym budzetem, ale bardzo przemyślana historią. 8+/10 Screenow nie bedzie, nie będę was straszyl tymi maszkarami Edytowane 22 marca 2023 przez oFi 2 1 Cytuj
łom 1 974 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 428: Shibuya Scramble (PS4 Pro) - zapamiętałem ten tytuł z jakiegoś rankingu hidden gemów więc dałem szansę. Gra oryginalnie została wydana 15 lat temu ale że to visual novel z żywymi aktorami to nie miało co się postarzeć. Rozgrywka - w 90% czytanie, w ~10% wybieranie opcji dialogowej lub przeskakiwanie między postaciami w odpowiednim momencie. Bo to czym się wyróżnia to to że historia jest podzielona na godziny i w danym oknie czasowym poznajemy historię nawet 5 postaci, gdzie poczynania jednej wpływają na opowieść drugiej. Bardzo fajny motyw i daje to większe zaangażowanie w gameplayu niż tylko przeklikiwanie się przez dialogi. Rozgrywka ma jeden duży minus - brak możliwości szybkiego przewijania tekstu (dostepne opcje są za wolne). Przy pierwszym czytaniu to nie przeszkadza ale w momencie gdy resetujesz jakimś wydarzeniem u jednej postaci, oś czasu u drugiej i trzeba powtarzać praktycznie 10 stron dialogów to zaczyna denerwować. Poznając fabułę i wydarzenia miałem skojarzenia z... Yakuzą. Jest główny, poważny motyw porwania ale regularnie przeplata się z komediowymi, odjechanymi postaciami które dosłownie zostały wyjęte z sub-questów Yakuzy i to działa. Dodatkowo dzięki temu że mamy parę różnorodnych postaci do wyboru klimat ciągle się zmienia, główny wątek jest ten sam ale czasem jest pokazany z perspektywy detektywa a innym razem dziennikarza strzelającego pozy jak Phoenix Wright. Jedyne zastrzeżenie do historii mam takie że jest praktycznie tylko jedna poprawna ścieżka ukończenia gry bo wszelkie niepoprawne kończą się złym zakończeniem. Nie ma czegoś takiego jak w tytułach Quantic Dream gdzie permutacji jest masa, więc to jest gra na raz. Nad grafiką nie ma co się rozwodzić bo są to zdjęcia Tokio z czasami bardzo ekspresyjnymi aktorami + czytelne menusy, za to muzyka mi się spodobała. Kojarzy się z jakimś serialem akcji i pasuje do wydarzeń na ekranie, raz jest głupkowata, raz poważna, złowieszcza itd. Jak ktoś lubi visual novele ze szczyptą postaci z Yakuzy to polecam bo gierka jest długa i nie nudzi, tylko uwaga, na 20h potrzebnego do ukończenia, czystego gameplayu (kombinowania z dialogami i wyborami) jest może z 3h ale jak ktoś lubi czytać to fabuła jest warta poznania. 8-/10 2 Cytuj
SlimShady 3 380 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 13 godzin temu, Mejm napisał: Gdzies pisalem, ze musze poprobowac tych symulatorow chodzenia i na Ethanie sie nie zawiodlem Jak Zaginięcie Chmielarza oceniasz tak wysoko, to przy Edytce Finchównej wylecisz poza skalę. Niedościgniony wzór dla gatunku. 2 Cytuj
Pupcio 18 374 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 Ja przy chmielarzu wymiękłem, nudy w chuy ale Edyta jedna z niewielu gier z chodzonek nic nie robionek którą zawsze każdemu polecam 1 Cytuj
KrYcHu_89 2 268 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 Huntdown (Steam Deck) https://opencritic.com/game/9426/huntdown Wspaniała retro gierka. +++ Walki z bossami to jest mistrzowska robota i największy plus tej gry, każdy unikalny, kilka faz, finalny boss aż miałem ciary, bossów jest Spoiler 20!!! ++ poziom trudności na normal jest ok, gra wymaga skilla, a właściwie nauki etapu, ale zawsze na normalu te 3 błędy można zrobić + długość gry - 6-7h na przejście ginąć wiele razy na ten typ gry uważam za strzał w 10 + bardzo duża ilość broni i każda różni się od siebie + 3 grywalnych bohaterów (nie sprawdziłem tego za bardzo, ale mają różne eq i podstawowy przedmiot do rzucania to na pewno) + wygląda genialnie na małym ekranie handhelda (Deck), zawsze wolę ten styl graficzny na małym ekranie - levele za krótkie, wolałbym większe levele, zakończenie bossem bym zostawił, ale trochę rozbudował etapy, jakby kiedyś powstała dwójka 9/10 leciutko, jedna z najlepszych gier w historii!!! Spoiler ok trochę mnie poniosło , ale dobra, grywalna bestia 2 1 Cytuj
zdrowywariat 373 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 Polecam jeszcze Kaze and the Wild Masks, obok Huntdown to druga niepozorna świetna gra, jak dla mnie drugi hidden gem. Idę poszukać trzeciego 1 Cytuj
pawelgr5 1 460 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 Spelunky 2 Kupilem niecaly tydzien temu. Gralem troche ponad 20h lacznie. Umarlem z 500 razy. Skonczylem tylko z podstawowym zakonczeniem ale i tak czuje sie jak jebany mistrz swiata. Moje growe zycie po raz kolejny jest kompletne. Idealna gra na przenosniaki i jeszcze bardziej idealna na krotkie sesje. Jedynka wydaje mi sie odrobine lepsza ale i tak polecam absolutnie kazdemu kto lubi rogale. Ide pograc w cos latwiejszego. Cytuj
Mejm 15 296 Opublikowano 22 marca 2023 Opublikowano 22 marca 2023 Get Even - jak juz mam tego ps extra to chcialem nadrobic polski wklad w poprzednia generacje, ktory zdaje sie byc dosyc spory bo masa gier znad wisly ukazala sie wtedy na konsolach. Padlo na Get Even bo w sumie spodziewalem sie znow symulatora chodzenia a okazalo sie, ze to cos wiecej. Parafrazujac Rybe - niewiele wiecej, ale wiecej. Bo teraz dolozno rowniez etapy szczelane, ktore lepiej i tak przechodzic po cichu bo zabijanie warunkuje zakonczenie, ale tez jest dosc slabe i mozecie przy szybszych ruchach zablokowac sie na krzaku. Generalnie ta gra to bardzo mocno interaktywny film, gdzie misje i aktywnosci to tylko dodatki i przeszkadzajki na drodze do rozwiklania zagadki. Ta nie jest jakos odkrywcza, ale narracja jest niezla i mozna sie wkrecic laczac ze soba podane w niechronologicznym ukladzie watki. Swietnie za to jest anglojezyczne aktorstwo glosowe, naprawde robi wrazenie, zwlaszcza ze nie ma tutaj klasycznych przerywnikow z gadajacymi miedzy soba modelami (wszystko jest raczej statyczne). Gralo mi sie bardzo dobrze, czasem irytowaly tez sekcje skradankowo-szczelankowe ale no jak na polska szkole to mysle, ze wyszlo bardzo dobrze. 8+/10. ps. w creditsach wypatrzylem nijakiego Tomasz Koziela jako business developera... Cytuj
drozdu7 2 730 Opublikowano 23 marca 2023 Opublikowano 23 marca 2023 (edytowane) Silent Hill Homecoming - dzięki koledze @Ins zakupiony niedawno, generalnie miałem rozgrzebane dwie inne gry ale jakoś odrazu poczułem chęć przejścia tego Silenta. Tym bardziej że już zaczynałem go kiedyś z dwa razy, a nie przeszedłem. Nie żałuję, to bardzo fajna gra. Chociaż paradoksalnie, gdybym miał ułożyć kolejno listę to Homecoming być może znalazł by się na końcu:) Ale jednak bardzo miło spędziłem czas, grało mi się dobrze. Przede wszystkim śledzenie tej historii, myślę że bardzo ciekawej. Alex Shepherd jest niezłym bohaterem. Cała atmosfera jest oddana bardzo dobrze, wszystko wygląda jak należy w Silent Hillah. Są dziwne postaci, które dziwnie się zachowują, pojawiają się niewiadomo czemu itp jest ok. O dziwo, wcześniej nie zauważyłem jak fajna muzyka jest w tej części, nutki przygrywające naprawdę nie mają się czego wstydzic w skali serii. Z walką miałem problem, bo jest trochę inna niż zawsze, rozbudowano ją. No ale dalej jest drewnem i czasem wygląda komicznie. Kolejną rzeczą które były słabe to projekty przeciwników i bossowie. Końcowy boss to żart. Nie jest to najlepszy Silent, pewnie dla wielu jest zwyczajnie słaby. Ale naprawdę dobrze mi zrobił ten pobyt w Shepherd's Glen. Ehh nawet tak "słabych" Silentow się już nie robi..a szkoda. 7/10 Edytowane 23 marca 2023 przez drozdu7 3 Cytuj
SlimShady 3 380 Opublikowano 23 marca 2023 Opublikowano 23 marca 2023 Muza robi robotę jak w praktycznie każdej części. McGlynn w połączeniu z Yamaoką, to zawsze mistrzowska kombinacja. Ten kawałek, to mój ulubiony z HC, ale jest tego dużo więcej: Cytuj
Mejm 15 296 Opublikowano 23 marca 2023 Opublikowano 23 marca 2023 No nie byl to zly silencik, dzisiaj to bysmy takiego brali z pocalowaniem reki. Dla mnie mial jednak jedna strasznie powazna wade, przez ktora cale doznanie z gry bylo o dwa poziomy gorsze - brak inverta osi y na kamerze. Ku.rwa, w 2008 takie cyrki. Cytuj
Paolo de Vesir 9 086 Opublikowano 23 marca 2023 Opublikowano 23 marca 2023 Dla mnie Homecoming zdecydowanie najlepszy z tych zachodnich Silentów - zwłaszcza pod względem designu potworów i bossów cymesik, walka najlepsza w serii. No i ogromny plus, że nie była takim koślawym tworem jak Downpour. Cytuj
łom 1 974 Opublikowano 23 marca 2023 Opublikowano 23 marca 2023 Stray (PS4 Pro) - przyjemna przygodówka z genialnym kierunkiem artystycznym. Niby rozgrywka to nic specjalnego, trochę zwiedzania, skakania, skradania i prostych łamigłówek ale lokacje mają świetny klimat i ociekają w detale. Szczególnie dzielnice robotów z neonowymi znakami robią wrażenie. Jeśli chodzi o mniejsze studia to pod względem wykonania chyba tylko Little Nightmares jest tak dopracowane. Na PS4 Pro jedyny techniczny babol to mocne przycięcia przy auto-save i dogrywaniu się w tle kolejnych lokacji. Fabuła jest zdawkowa ale intrygująca, a gra jest na tyle krótka że zanim zacznie nudzić prostym ale różnorodnym gameplayem to już się kończy. Gra na raz którą polecam ograć nawet jak komuś nie przypasuje rozgrywka bo warto dla samych widoczków. Mam nadzieję że studio dostało mocarny zastrzyk pieniędzy i ich następny tytuł nie tylko będzie prezentował się świetnie ale też dostarczy masę rozrywki. 7/10 3 Cytuj
Paolo1986 728 Opublikowano 24 marca 2023 Opublikowano 24 marca 2023 (edytowane) AC Odyssey (PS5) Teraz już mogę powiedzieć, że ukończyłem grę. Zaliczyłem wszystkie dodatki i wbiłem 100 % trofeów. Nabiłem przy tym prawie 140 godzin, z czego ponad 30 na dwa duże DLC Tak więc przy okazji pobiłem znacznie mój osobisty rekord czasu spędzonego przy jednej grze Muszę przyznać, że bawiłem się świetnie, pomimo wszechobecnych znaczników i powtarzalnych aktywności. Gra nadrabia jednak klimatem Spoiler Ale tego to ja się nie spodziewałem Spoiler Szkoda tylko, że Kasandrze nie sposób było na długo cieszyć się szczęściem rodzinnym Edytowane 24 marca 2023 przez Paolo1986 2 Cytuj
KJL 102 Opublikowano 24 marca 2023 Opublikowano 24 marca 2023 W dniu 23.03.2023 o 11:59, Mejm napisał: No nie byl to zly silencik, dzisiaj to bysmy takiego brali z pocalowaniem reki. Dla mnie mial jednak jedna strasznie powazna wade, przez ktora cale doznanie z gry bylo o dwa poziomy gorsze - brak inverta osi y na kamerze. Ku.rwa, w 2008 takie cyrki. To nie za dobrze świadczy o serii Silent Hill, jeżeli sie piszę, że dzisiaj byśmy brali takiego z pocałowaniem ręki. Pamiętam jak ta gra wychodziła i jakie miała recenzje w prasie i jak na nią ludzie narzekali. Ja serię Silent Hill poznałem stosunkowo niedawno. Dwójka była bardzo dobrą grą według mnie, trójka była już gorsza, czwórki nie skończyłem. To wyobrażam sobie jak słabą grą musi być Homecoming, skoro jest słabszy niż 3 i 4. Cytuj
drozdu7 2 730 Opublikowano 24 marca 2023 Opublikowano 24 marca 2023 Można by myśleć że gra dobra czy wybitna, zawsze taka będzie. Z jednej strony tak. Ale moim zdaniem nie ma możliwości by grając(pierwszy raz) w Silent Hill 2 czy nawet 3 teraz czy kilka lat wstecz, mieć taki impact w mózgu jakie te gry robiły w okolicach premiery. No nie da się. A taki Homecoming mimo wszystko nadal posiada atmosferę której próżno szukać dziś w grach. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.