Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 13 lutego Opublikowano 13 lutego Fatal Frame: Mask Of The Lunar Eclipse - Lecę z tematem i nie zwalniam. Od czasu skończenia genialnej dwójki przysiadłem do serii na dobre. Czwarta odsłona serii to również pierwsza na konsole Nintendo. Kulisy jej powstawania były dosyć ciekawe ponieważ mamy nowego producenta, albo raczej zaplecze producentów ponieważ powstawała w kooperacji Tecmo, Grashopper i Ninny. Sam Suda51 grzebał przy scenariuszu i designie (chociaż przyznał w wywiadach, że nienawidzi horrorów xd). Z tego też powodu jest to nowa, niepowiązana z żadną poprzednią częścią odsłona od której można zacząć przygodę z serią ale też jest mocno eksperymentalna. Pierwotnie wyszła na Wii i to czuć nawet w tym remasterze. Sterowanie wiilotem było dosyć specyficzne i niestety wyszło to bokiem przy przeniesieniu na współczesne maszyny. Postacie przy manewrowaniu reagują dosyć dziwnie, jakby nie mogły "załapać" gdzie podążamy kamerą ponieważ pod lewą gałką mamy freeroam (postać obraca się cała tam, gdzie wychylimy analog, zamiast na boki jak np w Residentach czy The Evil Within). Sprawia to czasami problemy np żeby podnieść przedmiot z ziemi i wymagało trochę nauki. Kolejną istotną w gameplayu zmianą jest też to jak ulepszamy teraz aparat. Wcześniej robiliśmy to za punkty zdobywane ze zdjęć duchów + orby. Teraz za upgrade służą wyłącznie niebieskie/czerwone orby, zaś za pkt kupimy przy save pointach leczenie i klisze 17'tki (nasza odwieczna podstawowa amunicja do walki). Zamysł z początku wydawał się ciekawy, ale w połowie gry mamy już tyle pkt, że spokojnie można stock ammo + potionów po korek przez co poziom trudności staje się trywialny nawet na poziomie Hard. Sam gameplay poza zmianą perspektywy kamery wygląda z grubsza identycznie do poprzeniczek czyli nawigujemy po mapie (chociaż teraz mniej błądzimy przez podpowiedzi gdzie użyć klucza albo skrypty), zbieramy notatki/ nagrania które wprowadzają nas w lore i losy postaci. Mam wrażenie, że w tej grze jest ich 2x tyle co wcześniej. Wielka szkoda, że gra tak na nich polega zamiast dać więcej cutscenek z postaciami ponieważ historia jako całość jest naprawdę ciekawa tyle, że lwia część tego jest za ścianami tekstu. Myślę, że Fatal Frame ma potencjał na coś lepszego, bo i widać tu troszkę większy budżet w porównaniu do pierwszych odsłon, ale wciąż chowają się za takimi tanimi rozwiązaniami. Jak już jesteśmy przy taniości widać niestety naleciałości z Wii również w teksturach (pomimo dosyć mocno odpicowanej oprawy względem oryginału). Momentami pikseloza to poziom psx. Naprawdę mogli się bardziej postarać, bo same modele postaci są już bardzo dobre. Co do samej oprawy sprawia wrażenie dziewczyny pomalowanej mocno kredkami. To kwestia czysto indywidualna ale chyba preferowałem szarowatą kolorystykę z PS2 (i co ciekawe pierwowzór czwórki na Wii właśnie też tak wyglądał). Jest dużo bardziej kolorowo i nałożyli dosyć agresywną winietę, której nie da się wyłączyć. W ogóle ustawienia na pc dosyć oszczędne (grałem na Steam Decku. Trzyma 60 klatek na max ustawieniach). Dobra pomarudziłem to teraz trochę plusów - Pomimo "barwniejszej" oprawy gra wciąż cholernie dobrze umie budować klimat. To nie jest poziom Visage ale miałem kilka nieprzyjemnych jumpscare'ów. Walka z duchami daje presje i motywuje do jak najlepszych strzałów aparatem. Większość zagadek jest raczej banalnych chociaż zdarzały się fajne typu puzzle albo zabawy z liczbami. Postarali się w tej odsłonie i jest w końcu sens używać skilli, które wcześniej wydawały się bezużyteczne jak np Slow (chociaż nie powinienem może oceniać zbyt pochopnie, w końcu przyjdzie mi mierzyć się z tymi grami jeszcze raz na najwyższych poziomach trudności). Nie czułem znużenia łażąc po tych samych lokacjach jak w trójce. Jednak pacing i sama długość gry mocno się poprawiła. Jak więc całościowo oceniam Maskę zaćmienia księżyca na tle trylogii? To godna odsłona, której brakuje kilku szlifów w wyniku portowania z Wii. Zabrakło też w moim odczuciu lepszej prezentacji historii i postaci poza tekstem w notatkach. Jak zwykle tytułu wynagradza ukończenie licznymi nagrodami, które motywują do ponownego zagrania, za co bardzo szanuję dobre survival horrory. Niektórzy stawiają ją obok dwójki ale nie wiem czy zachodziłbym tak daleko. Klimat dwójki jest nie do pobicia i powinna być stawiana na podium obok takiego SH2 jako wzór i perełka z konsol 6 generacji. Na ten moment myślę, że FF2>FF4>FF3>FF1. Daję 5-/6 i czas na hejtowaną piątkę. Spoiler 5 3 1 Cytuj
Szermac 2 864 Opublikowano 13 lutego Opublikowano 13 lutego Mask of the Lunar Eclipse jest fantastyczne szkoda, że Maiden of Black Water to takie kupsko xD Lecisz z piątką @Dr.Czekolada ? Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 13 lutego Opublikowano 13 lutego Lecę. Remake dwójki na Wii na sam koniec zostawiam. Cytuj
dominalien 267 Opublikowano 13 lutego Opublikowano 13 lutego Mam kilka godzin w Mask włożone, ale już lata temu, więc jak wrócę to na pewno będę musiał zacząć od początku. To Wii-sterowanie nie pomaga :-( Cytuj
Jukka Sarasti 424 Opublikowano 14 lutego Opublikowano 14 lutego Skończyłem przygodę z Onimusha: Dawn of Dreams. Nigdy nie byłem wielkim fanem tej serii, chociaż w zamierzchłych czasach ograłem jedynkę i trójkę. Nie przesadzę pisząc, że w ostatnią grę z tej serii grało mi się najlepiej i zwłaszcza po Dawn of Dreams przykro mi trochę, że poza remasterem jedynki nic się z IP nie dzieje. Gameplayowo raczej nie będzie to zaskoczenie dla nikogo, kto miał styczność z tą serią - siekamy na potęgę insektoidalne demony Gemma, rozwiązujemy proste (bardzo proste) zagadki i z czasem pakujemy naszą drużynę. O właśnie, drużyna to jednak pewna nowość. Protagoniście w osobie rogatego Sokiego towarzyszą cztery postacie, między którymi gracz swobodnie się przełącza (w sensie jedna jest z nim na stałe i pod L2 gracz przenosi się w jej skórę, a pozostałe można przywołać w kapliczkach, gdy np. potrzebujemy jej umiejętności, aby dalej przejść). Jeżeli chodzi o granie nimi, to miło grało się Jubei (nieprzypadkowe nazwisko) i Ohatsu (tą wręcz zbyt miło - w grze gdzie walczy się mieczami wsadzono jej w łapy spluwę, która pozwala z dystansu kasować wszystkich). Roberto miał zbyt mały zasięg, a Tenkai był zbyt krótko w drużynie, żeby solidnie dopakować jego ekwipunek. A samym Sokim gra się miło - ma dostęp pod kwadratem do podstawowego combo, kilku ataków "kierunkowych" (pchnięcie, wybicie w powietrze itp.), do których dodatkowo można dokupić ciosy je kontynuujące. Pod trójkątem ma "czary", a atakując w odpowiednim momencie przeskakuje między przeciwnikami z szybkością Sonica i zadaje im duże obrażenia - słowem, dosyć podobnie zapamiętałem resztę gier z serii. Sokiemu chodzi o to, że jego zły przybrany ojciec zamienia Japonię w demonolandię, więc ze swoją ekipą rusza, aby wybić mu to z głowy za pomocą najbardziej uniwersalnego języka - języka przemocy. Proste, ale działa. Gameplay pomimo długości raczej nie męczy - mieszanina walki (z regularnym dodawaniem/mieszaniem wrogów) i prostej eksploracji nagradzającej dokładność oraz zagadki-skrzynki z użytecznymi przedmiotami sprawnie zabawiają gracza. Wyjątek stanowi ostatnia misja - finalnych bossów jest z ośmiu pod rząd, a co jeden to albo ma krótsze okienko, żeby móc go atakować, albo jest totalną gąbką. A czasem to i to. Nie zmywa to jednak bardzo dobrych wrażeń po całości, miło byłoby, gdyby seria doczekała się nowej pełnoprawnej odsłony od czasów PS2, bo jednak ma swój unikalny klimat i patenty (jak special odpalany tuż przed ciosem wroga/po udanym parry itp.), a wzorem jedynki można dorzucić jeszcze trochę horrorowego sosu. Solidne 8/10. 6 1 Cytuj
Pupcio 18 669 Opublikowano 15 lutego Opublikowano 15 lutego Skończyłem sobie Zelde Twilight Princess. Powiem wam że co nintendo to nintendo. Chłopy musiały ukraść psa z okemi żeby w końcu zrobić dobrą zelde w 3d A tak na poważnie super gierka, cisnąłem ją od początku zeszłego tygodnia i nawet nie wiem kiedy zleciały te 35h. Jedyna większa wada to dla mnie graficzka. Jak na takiego starocia to gra dalej ładnie się trzyma w wersji hd ale kompletnie do mnie nie trafia styl graficzny tej części. Te dziwne przerysowane postacie, pseudo realistyczne i szare miejscówki no nie, po prostu nie. Wielkie dzięki n-zjeby, chcieliście poważnie wyglądającą gre o zielonym skrzacie i dopieliście swego durnie poza tym lekko sterowanie denerwowało ale i tak w porównaniu do wind wakera to jest najlepsze sterowanie w historii gier. Muzyka dalej wybitna ale to już chyba norma w tej serii bo w każdej części jaką grałem była wspaniała. No i jeszcze dungeony i walki z bossami były super. Niby nie są jakieś skomplikowane i trudne ale mają na siebie pomysł, są różnorodne, wielopoziomowe i ciekawe czyli wszystko czego nie ma w botw i totku Bardzo fajna gra polecam ale okemi dalej najlepsza klasyczna zelda 3d. Powodzenia nintendo może kiedyś Ci się uda pobić tę gre życia 4 Cytuj
PiotrekP 1 904 Opublikowano 15 lutego Opublikowano 15 lutego (edytowane) A Plague Tale Requiem (PS5) Co za tytuł Nie przepadam za skradankami. Pierwszą plagę pod względem gameplayu przemęczyłem trochę, tutaj grało mi się o wiele lepiej, choć kilka razy miałem ochotę rzucić padem. Przyznaję się- raz odpaliłem tryb niezwyciężony bo dostawałem ku.wicy w pewnym etapie. A historia, postacie, ich kreacje i dubbing nie pozwalały mi łatwo tego porzucić. Więc albo bym ten etap przechodził z nosem w YT, albo (totalnie sobie nie radząc( musiałbym jednak odpuścić. Z postaciami od razu się zżywamy i wspólnie z nimi przeżywamy ich losy które wciągają do samego końca. A skradanie i ewentualna walka? Momentami to irytuje, bo strażnicy za bardzo węszą, jednych można powalić cennym strzałem albo płonącym pociskiem, innych nie- choć nie są zakuci w zbroje. Takim trzeba rozpiąć zbroję celnym strzałem z procy- najczęściej w plecy i szkoda, że nie można wykorzystać towarzyszy do odwrócenia uwagi. Choć Lucas czasem ogłuszy ich celnym strzałem. Pod koniec, walk jest już sporo, a dzięki ulepszonej kuszy nie jest już tak trudno. A szczury? Jest ich sporo, momentami aż absurdalnie sporo i prawie zawsze tylko ogień je rozpędza. I to też jedyny element zagadek- rozpalanie ognia aby się od nich odpędzać. Kolejne zaległe GOTY i 9/10 Edytowane 15 lutego przez PiotrekP 4 Cytuj
Square 8 744 Opublikowano 15 lutego Opublikowano 15 lutego 4 godziny temu, PiotrekP napisał: Przyznaję się- raz odpaliłem tryb niezwyciężony bo dostawałem ku.wicy w pewnym etapie. Którym? Cytuj
PiotrekP 1 904 Opublikowano 16 lutego Opublikowano 16 lutego @Square ten z Spoiler korbą, jak hrabia nas gonił i zgon jak nas łapał. Nie wiem czemu jak tylko mi się udało do niej podbiec i ledwo co trochę przekręcić,to ta łysa pała mnie wykrywała i trzeba było uciekać. I tak nawet po restarcie od głównego menu. Cytuj
Square 8 744 Opublikowano 16 lutego Opublikowano 16 lutego A to ja z tym nie miałem problemu akurat, kręciłem tą po lewej. Cytuj
dominalien 267 Opublikowano 16 lutego Opublikowano 16 lutego (edytowane) Alan Wake II na PS5 Jeśli ktoś grał sobie w AW i AN i oczekuje, że zasadniczo będzie to samo tylko nowe to się srogo zawiedzie. Remedy ewidentnie założyło, że fani dorośli w międzyczasie i oczekują już czegoś innego. AW i AWII są tak różne, jak to tylko możliwe w dwóch grach TPP, gdzie się strzela i świeci latarką. Do tego stopnia, że przez pierwsze kilka godzin akcji jest 0. Fabularnie gra jest praktycznie perfekcyjna. Opowieść, dialogi, głosy, wszystko gra. Jeśli mam mieć dwa zastrzeżenia, to: Spoiler 1. Za bardzo próbują logicznie wyjaśnić wszystko, co się dzieje, przy pomocy FBC. Życie pod jeziorem, złe moce, itd nie wymagają logiki i wyjaśnienia. 2. Po świetnym zakończeniu jak w Incepcji w trakcie napisów burzą nastrój i zasadniczo mówią "wszystko jest spoko, będzie dobrze, do zobaczenia w AWIII". Gorzej z gejmplayem. Cześć AW wychodzi zdecydowanie na plus. Dobrze zaprojektowane, konkretne lokalizacje (choć to sen, powinno być odwrotnie), skuteczne skradanie, wymagający, ale bez przesady przeciwnicy. Gorzej wypadają dwie mechaniki Spoiler zmieniania rzeczywistości. Fundamentalnie robią to samo, czyli zamykają jedne korytarze i otwierają inne, a różnica jest taka, że jedna przełącza między dwoma stanami, druga ma więcej wersji. Pod koniec przepisywania scen miałem już serdecznie dość. Część Sagi jest dużo większa, tu są wszystkie puste przestrzenie i znajdźki. Walka jest _bardzo_ irytująca. Bossowie są łatwiejsi niż przeciwnicy w przypadkowych starciach. Ci, którzy latają z miejsca na miejsce są ciągle pochowani za krzakami, a walą zawsze bezbłędnie. Do tego respawnują się co 10 sekund. Zabijam przeciwników, biegam od drzewa do drzewa próbując odgadnąć kod do skrzynki i już mnie ktoś nawala w plecy. Masę czasu straciłem biegając po wszystkich zakamarkach szukając znajdziek, oczywiście nie wiedząc, że Spoiler na końcu dostanę przedmiot pokazujący je na mapie, tylko po to, żeby zginąć w przypadkowej walce i musieć wszystko zbierać od nowa. Amunicję i różne przedmioty rozumiem, ale choćby strony dziennika i pudełka na drugie śniadanie powinny się zapisywać automatycznie. W efekcie co chwila latałem do domków ze światłem i wykorzystywałem rymowanki (gdzie gra robi autozapis) jako ułatwienie. A propos rymowanek, są Spoiler banalnie proste, każdą można rozwiązać w pięć sekund metodą prób i błędów po czym na ostatnią zmieniają zasady, źle tłumaczą, każą biegać w kółko i jeszcze co chwila powtarzają tę irytującą transmisję. Ja rozumiem, że to opcjonalne, ale no kurka wodna. Próbowałem ze 2h, poszedłem szukać rozwiązania na necie, w 80% po to, żeby już nie słuchać tego irytującego gościa. Gra wygląda wspaniale, poza odbiciami. Nie wiem jak to się nazywa po polsku, po ang "screen-space reflections". Zasadniczo jak coś wychodzi poza kadr to znika też tego odbicie. W porównaniu z pięknym wszystkim innym to odstaje jak zardzewiały pręt w Uncharted. Wydajność słaba, przełączyłem z 60 kl na 30 licząc, że będą lepsze odbicia (nie są) i na większą stabilność a i tak się zawiodłem. Problemy się pojawiały, z paroma wyjątkami (las w deszczu), ewidentnie przy doładowywaniu danych. A propos ładowania, przełączenie między Sagą i AW trwa prawie 20 sekund, wyraźnie Remedy się nie chciało ogarniać szybkiego napędu PS5. W grze jest masa drobnych problemów technicznych. Ikony na mapie pojawiają się i znikają jak chcą: zamek gdzie drzwi są już otwarte, albo w ogóle ich nie ma, śrubokręt tam, gdzie już został użyty, pokazuje się termos, pudełko po butach tuż obok nie, pojawiają się przedmioty których już nie ma, albo które będą dopiero w kolejnych rozdziałach. Jak na dole ekranu pojawia się info, że można kliknąć aby przeczytać właśnie zebraną stronę albo na tablicę z przepisywaniem fabuły, czasem idziemy gdzie trzeba, a czasem lądujemy w pokoju i trzeba chodzić. Pokazanie mapy prawie zawsze umieszcza kursor w przypadkowym miejscu i trzeba skrolować, żeby zobaczyć gdzie się jest. Samochód w nocy w trakcie jazdy raz ma zapalone światła, a raz zgaszone. Idąc korytarzem drzwi do pokoju są otwarte i widać co jest w środku, podchodząc bliżej drzwi nagle pojawiają się zamknięte. Napisy potrafią być przesunięte względem głosów. Niektóre rozmowy potrafią się powtarzać w pętli. Na mapie przybliża się R2, w zbliżeniach przybliża się L2, a czasem bez powodu nie można w ogóle przybliżyć. A jak już się przybliży nie można skrolować, trzeba puścić L2, przejechać kursorem i nacisnąć znowu. No jest tego masa i przy tak wspaniałej reszcie odstaje jak zardzewiały pręt w Uncharted 2. Według konsoli 67 h, według mnie bardzo dobrze spędzonego czasu. 8/10 Edytowane 16 lutego przez dominalien 1 Cytuj
PiotrekP 1 904 Opublikowano 16 lutego Opublikowano 16 lutego 8 godzin temu, Square napisał: A to ja z tym nie miałem problemu akurat, kręciłem tą po lewej. Tam była tylko jedna dźwignia akurat. Cytuj
Square 8 744 Opublikowano 16 lutego Opublikowano 16 lutego Z tego co pamiętam, to po drugiej stronie pokoju była druga do drugiej kraty. Cytuj
Daffy 10 654 Opublikowano 16 lutego Opublikowano 16 lutego Ori will of the wisps Ponadczasowy tytuł, dla mnie metroidvania praktycznie idealna. Świetne elementy platformowe, wyważony poziom trudności, fajne projekty etapów, dużo sekretów i znajdziek, idealny czas gry jak na ten gatunek dla mnie. Fantastyczna oprawa wizualna i dźwiękowa (mało która gra potrafi obrazem i muzyka oddać emocje, smutek czy strach). Kończyłem drugi raz w życiu, a pewnie kiedyś tam zaliczę kolejne podejście. 6 1 Cytuj
Pupcio 18 669 Opublikowano 17 lutego Opublikowano 17 lutego Skończyłem sobie Batman Arkham City. Po dobrych 12 latach od mojego pierwszego i jedynego przejścia zdania nie zmieniam Arkham Asylum>Arkham City Ale tym razem mi się bardziej podobało. Doceniam milion ulepszeń gameplayowych względem aa bo gacek dostał mnóstwo nowych ruchów i gadżetów a samo poruszanie po mapce jest tak samo przyjemne jak zapamiętałem nie jest to może poziom poruszania ze spidermena ale sam gacek nie sprzyja takim wygibasom co nie? Ale pod każdym innym względem gacek zjada pająka a przecież to mega staroć. To powiem wam co mi nie siadło że jednak ac przegrał z aa. Głównie dalej u mnie rozbija się o skale całej gry bo zwyczajnie w świecie wole to kameralne podejście w aa. Drugą sprawą są okropne lokacje zamknięte w tej grze. Samo miasto jest spaniałe i ma chyba najlepsze znajdźki w grach ever ale jak podążamy za fabułą to się zaczyna fabryki, miliony kanałów, jakieś zaginione miasto w którym jesteśmy 5min i jedyne co ratuje tę gre w tym przypadku to muzeum gdzie czuć klimacik aa. Totalnie mi nie siadły te zamknięte miejscówki a nie jesteśmy tam jednokrotnie więc tym bardziej bolą. Drugi większy problem mam z samą fabułą bo wydaje się strasznie chaotyczna i zrushowana nie wiem jak tam mają się sprawy z origins ale na tle reszty gier imo najsłabiej. Walki z bossami też średnie chociaż tutaj nie ma co marudzić bo dla mnie w aa był dramat pod tym względem. Tam mieliśmy super bitke z kroko a tutaj Pan lodzik ratuje sprawe, super jest ta walka nawet dzisiaj. Super gierka, można się poczuć jak batman, polecam 3 1 Cytuj
dominalien 267 Opublikowano 19 lutego Opublikowano 19 lutego (edytowane) Prince of Persia 2008 na SD Już ograłem na PS3 i pamiętam, że to była fajna odmiana po trylogii. Zasadniczo nie zmieniłem zdania. Wizualnie jest świetnie. Bardzo dobra animacja, ładne miejscówki. Są drobne niedoróbki, które wynikają z generacji sprzętu, typu kiepski efekt wizualny w czasie latania lub nagłe znikanie przeciwników jak się teleportują. Główny bohater to Nathan Drake, i to nie tylko dlatego, że głos podkłada Nolan North. Mówi dokładnie tak samo i takie same rzeczy, jak Drake. Pewnie ktoś w Ubi uznał wtedy, że klientela będzie tego oczekiwała. Dziewczyna jest świetna. Gra pokazuje ikonkę, gdy bohaterowie mają sobie coś do powiedzenia i można nacisnąć guzik, aby wysłuchać rozmowy. Problem polega na tym, że ikonka się pokazuje raz za razem np 10 razy i obsesyjno-kompulsywny gracz (ja) oczywiście guzik naciśnie i całymi minutami będzie słuchał opowieści dziwnej treści zamiast skakać i biegać. Do tego nigdy nie wiadomo, co gra chce nam powiedzieć. Może to być opowieść o historii miejsca (fajne), jakieś ogólne pierdu pierdu (czasem śmieszne) albo podpowiedzi, co trzeba dalej zrobić (niepotrzebne) i nigdy nie wiadomo, czy warto słuchać czy nie. Najlepsze są momenty, gdy wszystko się wokół wali i gra udaje, że trzeba się spieszyć a tu bam, pokazuje się ikonka i jak się naciśnie guzik bohaterowie stoją i rozmawiają o tym jak bardzo szybko muszą uciekać i jak zaraz wszyscy zginą. I tak pięć razy. Eksploracja jest fenomenalna, bardzo płynna i przyjemna. Mechanika, że bohaterka zawsze uratuje jest moim zdaniem strzałem w 10, można eksperymentować i bawić się bez żadnej konsekwencji. Szczególnie przy zbieraniu znajdziek, gdzie na moje oko część tak jest umieszczona, że nie da się przeżyć biegnąc po nie. Największymi problemami są mapa i walka. Każda miejscówka jest na takim samym planie, ma tyle samo znajdziek, wszystkie wiszą w powietrzu i różnią się tylko detalami graficznymi. Wyglądają świetnie, ale powtarzalność świata jest po krótkim czasie mocno nużąca. W trakcie gry zdobywa się nowe moce, które dają dostęp do nowych miejscówek, ale każda wygląda i działa zasadniczo tak samo (latanie). Gdyby dać większą różnorodność byłoby fenomenalnie. Walki na szczęście jest niewiele, jest powolna, metodyczna i każde starcie jest właściwie takie samo. Zwykłych przeciwników na szczęście można się pozbyć szybko na parę sposobów, ale z bossami, których powtarza się po kilka razy, trzeba swoje wymęczyć. Ponieważ nie można zginąć konsekwencją jest, że odnawia im się pasek życia i to mocno zniechęca jak mozolnie zdejmowane życie w wyniku jednego błędu odnawia się w 2/3. Jako odmiana po trylogii i w większości słabym TTT PoP2008 był bardzo fajny. Skoro nie grałem niedawno w trylogię, pozostaje śliczny ale jednak babolek. 6/10 Na SD działa fantastycznie. 40 fps, detale na maks (poza AA, nie widziałem różnicy a wyraźnie zmniejszyło zużycie energii). Steam na początku ustawił układ sterowania społeczności oparty o klawiaturę i nie dało się tak grać. Zmiana na zwykły pad i restart gry załatwił sprawę. Na Steam nie ma DLC które kończy historię, wspominam je nieźle. Chyba padło ofiarą afery sprzed kilku lat, gdy Ubi wyłączyło DLC do różnych gier na PC (nasza świetlana cyfrowa przyszłość). Edytowane 19 lutego przez dominalien 6 Cytuj
oFi 2 498 Opublikowano 19 lutego Opublikowano 19 lutego FERRARI RACING LEGENDS (ps3) Szukałem ciekawej ścigałki na ps3, która mogła by mnie ominąć i znalazłem. Gra jest w całości poświęcona wszystkim modelom ferrari od pierwszego modelu - aż do ostatniego jaki został wyprudokowany w 2011 - ferrari italia 458. Jest nawet bolid Shumachera co daje fajne feelsy nostalgii, jak ktoś za dzieciaka oglądał jego zmagania w F1. Ścigałka wyróżnia się przede wszystkim fajnym modelem jazdy, który został zaczęrpnięty z nfs shift. Robiła to ta sama ekipa co później stworzyła project cars. Co tutaj ciekawego pytacie w listach? A no wszystko - zaczynając od fajnych, nie tylko kosmetycznych zniszczeń, ciekawych torach a kończąc na A.I. wrogów. Ile razy dostałem kuksańca ostrzegawczego albo przede mna chłopaki wylecieli w powietrze, bo walczyli o pozycje to nie zliczę. Szkoda, że nie można wrzucać filmików na tube z ps3, bo replaye da się zapisać - gorzej z shareowaniem tego na inne platformy. Ja byłem ukotentowany, jednak przestrzegam przed długością tej gry - mi zajęło to prawie 2 miesiące przy daily włączaniu konsoli na godzine/dwie. 2 Cytuj
Daffy 10 654 Opublikowano 20 lutego Opublikowano 20 lutego (edytowane) Death's Door Po pierwsze nie wiem absolutnie kto tu widzi coś z małych Zeld, a na forum czy w necie przewijały się takie opinie. To absolutnie gra bliższa formule izometrycznych soulsow z kilkoma zagadkami w dungeonach dla małp. Niestety system walki czy rozwoju postaci jest totalnie płytki przez co wszystko sprowadza się do rolowania i trzech szybkich ataków z doskoku i tak w kółko. Przy bossach tylko trzeba parę razy zginąć by wiedzieć jaki mają arsenal atakow i tyle. Nie jest to zła gra, urocza oprawa i zwarty świat jest niewątpliwym plusem pozycji ale zachwytów i średniej na mc nie rozumiem. Jak ktoś ma wolne ok 8h to może brać śmiało bo gra nie jest też z tych co można połamać żeby i pada ale jak ktoś to ominie to zagrajmerska dusza nie ucierpi, ot spoko gra i tyle Edytowane 20 lutego przez Daffy 2 Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 20 lutego Opublikowano 20 lutego Fatal Frame: Maiden Of Black Water - I tak oto skończyłem ostatnią odsłonę serii. Wielu uznaje ją za najgorszą odsłonę i w pełni się z tym zgadzam, jednak nie uważam ją za gówno, absolutnie nie. Pisałem wcześniej, że czwórka była tą "eskperymentalną" odsłoną (to ona wpłynęła na to jak wyglądają współczesne odsłony spoza ps2/xbox) ale patrząc na radykalne zmiany w piątce zdaje się, że Tecmo nie zwalnia tempa. Pewne zmiany fani mogą uznać na plus - Teraz mamy menu do którego wracamy po skończeniu każdego roździału. Możemy w nim dokupić takie przedmioty jak leczenie, klisze do aparatu itd (swoją drogą zaczynamy tu z absurdalnie dużą ilością tego wszystkiego na start) jak również wybrać poziom trudności dla poszczególnego roździału. Nie da się ukryć, że Fatal Frame ma dziwny balans poziomu trudności. Raz mieliśmy trudniejsze odsłony, raz łatwiejsze ale wydaje mi się, że Tecmo sam do końca nie wie gdzie postawić złoty środek, dlatego mota się z tym w każdej kolejnej części. Jak już pisałem zaczynamy z dużą ilością leczenia, klisz - Do tego znajdujemy je jako znajdźki, eksplorując lokacje tak jak dotychczas. To ile tego mamy ze sobą ma teraz również wpływ na ocenę końcową i liczbę punktów jaką zgarniamy na upgrade aparatu i ewentualne zakupy (z których nigdy nie miałem potrzeby korzystać). Po raz kolejny dostajemy trójkę grywalnych postaci, których losy przecinają się w trakcie przygody ale ostatecznie każda z nich ma swój własny cel. Sam przebieg fabuły mocno głupawy i przypomina mi trochę typowe japońskie horrory. Ot idziemy jedną babką ratować drugą, potem tamta druga idzie ratować tą pierwszą i tak na zmianę (oczywiście jest to odrobinę bardziej skomplikowane i uzasadnione ale nie chce nic spoilerować) Mamy do czynienia z największym i najbardziej różnorodnym dotąd terenem w Project Zero (aczkolwiek przez 90% czasu i tak nie możemy pójść tam, gdzie chcemy). Gdzieś ten klimat zaszczucia i strachu uleciał przez te kolorowe, bardziej rozbudowane miejscówki typu las, wzgórza itd. Sytuacja poprawia się w posiadłościach/świątyniach ale to nie jest poziom pierwszych trzech odsłon z ps2. Nie mam nic przeciwko temu, że twórcy spróbowali czegoś innego, ba dużo tu inspiracji znanymi miejscami w realu jak np Aokigahara, czyli niesławny las samobójców i jak najbardziej chwalę za to, bo zwyczajnie fajnie się czyta lore tych gierek. Nie dostaje może zawału przy graniu jak w jakimś Silent Hill, ale nie ma takiej innej serii jak Fatal Frame/Project Zero pod względem przywiązania do rytuałów, okultyzmu i odcięcia cywilizacji od normalnego życia. Muszę pochwalić po raz kolejny design duchów. O klimacie lokacji można napisać różne rzeczy, tak projekty zjaw wg mnie najlepsze w serii. To przede wszystkim duchy i walka z nimi budują tu napięcie. Samo używanie kamery przeszło delikatne zmiany i pod tym względem piąta część nie ma się absolutnie czego wstydzić. Nie możemy już polegać tylko na strzałach "fatal frame" czyli w momencie przez zaatakowaniem ducha. Teraz namierzamy punkty wokół duchów, uczymy się ich zachowania i staramy się ustrzelić ich jak najwięcej na ekranie. W tym celu mamy teraz możliwość dowolnego obracania kamerą by uchwycić zdjęcia nie tylko horyzontalnie, ale pod skos albo wertykalnie. Wymaga to od nas używania czterech palców (bumpery i triggery) żebyśmy mieli jakąkolwiek możliwość uchwycenia szybkich duchów. Mamy teraz jeszcze większą presje, bo nie wiemy czy czekać na atak ducha, czy walić od razu i czaić się na punkty. Na szczęście mamy opcje uniku, która mocno pomaga w takich sytuacjach. Sterowanie ogólnie lepsze niż w Fatal Frame 4, postacie tak nie wariują i przede wszystkim w końcu faktycznie biegną (!) albo przynajmniej w otwartej przestrzeni. Grając na Steam Decku zdarzyły mi się dwa incydenty, gdzie gra zawiesiła się na loadingach. Zdaję się, że wersja pctowa ma jakieś bolączki. W grze nie występuje już klasyczny system zapisu tylko autosave przy wchodzeniu do następnej lokacji więc musiałem powtarzać srogi kawał chapterów Modele postaci najładniejsze w całej serii, ale po otoczeniu widać (zwłaszcza lasach, górach itd), że to nie jest jakiś potężny silnik i gierka wygląda dosyć biednie (naleciałości WiiU). Tak więc mój końcowy ranking serii wygląda tak: 2>4>3>1>5 przy czym jeszcze raz zaznaczam, że nie uważam piątki za złą grę. Początek nie był zbyt angażujący w porównaniu do poprzedniczek ale jako całość uważam Maiden Of Black Water za fajny tytuł. Najsłabszy Fatal Frame wciąż ma najlepszy system walki, najlepsze projekty zjaw i najlepsze dupy protagonistek (chociaż fizykę cycków z Dead Or Alive serio mogli już sobie darować XDDD). Daję 4-/6 czyli teorytycznie stawiam ją tam, gdzie jedynkę jednakże pierwsza część o wiele lepiej rozumie jak budować prawdziwy survival horror, nie rozdając nam leczenia ani amunicji jak cukierków. Mam nadzieję, że po tej odsłonie Tecmo się zreflektuje i kolejne będą tylko lepsze. Ja tymczasem? Spróbuje się z remakiem Fatal Frame 2 na Wii i chyba wrócę jeszcze raz do pierwszej trylogii dla NG+ 7 Cytuj
drozdu7 2 891 Opublikowano 20 lutego Opublikowano 20 lutego Fatal Frame jedna z serii która zawsze chciałem przejść. Grałem chwilę w Crimson Butterfly na Wii chyba. Człowiek ominął tyle świetnych gier, Parasite Eve 2 czy Alone in the Dark The New Nightmare to tak na szybko. Takimi postami Czekolad wierci dziurę w mojej głowie z napisem SD Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 20 lutego Opublikowano 20 lutego 40 minut temu, drozdu7 napisał: Fatal Frame jedna z serii która zawsze chciałem przejść. Grałem chwilę w Crimson Butterfly na Wii chyba. Człowiek ominął tyle świetnych gier, Parasite Eve 2 czy Alone in the Dark The New Nightmare to tak na szybko. Takimi postami Czekolad wierci dziurę w mojej głowie z napisem SD No to dopiero początek. Jeszcze Kuon, dwie części Siren, Rule Of Rose, Clock Towery, Echo Nighty ... Z Crimson na Wii trzeba tylko ogarnąć sobie to sterowanie na emulatorze. Ciężko mieć odniesienie jak się nie grało na fizycznym wiimote. Cytuj
Krzysztof93 1 376 Opublikowano 21 lutego Opublikowano 21 lutego RoboCop: Rouge City [PS5] Wymarzona i wyśniona laurka dla wszystkich fanów kina 80' i RoboCopa we własnej osobie. To jest ten typ gry: dla fanów. Jeśli Alex Murphy jest ci obojętny, nie widziałeś nigdy tego cudownego filmu z 1987 roku to nie masz czego szukać w tym tytule, gra nie zrobi z ciebie lepszego gracza, nie poznasz nowych wspaniałych mechanik rozgrywki, fabuła nie wywróci twojego światopoglądu do góry nogami a grafika mimo, że miejscami wygląda bardzo dobrze (Unreal Engine 5) to i tak już wiele lat temu gierki bywały po prostu ładniejsze. Bardzo dużo strzelania przerywane eksploracją a między misjami gdzie Alex trafia w osobne specjalne lokacje mamy przerwę na załatwianie spraw w komisariacie policji żywcem wyjętym z filmu oraz patrolowanie jednej dzielnicy Detroit gdzie wystawiamy mandaty za złe parkowanie i pomagamy lokalnej społeczności. W rozmowach z postaciami niezależnymi pojawiają się nawet opcje dialogowe! Z tego co pamiętam odpowiedzi jakich możemy udzielić w rozmowie z NPC dzielą się na 3 rodzaje: 1. Jestem bezduszną maszyną 2. Jestem człowiekiem, nazywam się Alex Murphy 3. Dajcie mnie spokój, nie mam zdania, spadam W większości naszego czasu w grze po prostu strzelamy, dużo strzelamy a przy końcówce gry strzelamy 10x bardziej. Jesteśmy RoboCopem także poruszamy się dosyć wolno, nie ma tutaj kucania za osłonami, skakania, wślizgów, biegania po ścianach itd. Jesteśmy czołgiem na dwóch nogach i prujemy we wrogów naszym pistoletem Auto 9, którego możemy ulepszać tak samo jak statystyki naszego bohatera. Rozwój postaci jest prosty, po zdobyciu expa dostajemy kolejny punkt do wydania w ulepszenie jednej z kilku kategorii w tym: obrażenia, pancerz, żyćko itp. Walka wygląda bardzo dobrze tynk sypie się z kolumn nośnych budynków, szkło się tłucze na kawałki, puszki z farbą wybuchają kolorową mgiełką, krew się leje, głowy rozpaćkane, rączki i nóżki odpadają. Przeciwnika możemy złapać za szyję i rzucić w jego kolegów, możemy mu przywalić robo-prostym w mordę, rzucić w niego monitorem CRT albo kanistrem benzyny a dodatkowo po wydaniu punktów w odpowiednie pola rozwoju postaci mamy dostęp do chwilowego zwiększenia wytrzymałości naszego pancerza czy szybką, krótką szarżę w przód. Punkty życia uzupełniamy specjalnymi ,,apteczkami'' jest także możliwość podłączenia się pod specjalne skrzynki elektryczne gdzie RoboCop uzdrawia się prądem Niestety mimo tradycyjnie wybranej opcji graficznej ,,wydajność'' gra w przypadku dużego zamieszania, wielu przeciwników, wybuchów i dewastacji otoczenia lubi sobie gubić klatki. To nie jest bardzo upierdliwe ale jest kilka momentów w grze, że tych wrogów jest naprawdę sporo i wtedy gra nie ma za dużo wspólnego ze słowem wydajność. Animacje ludzi i ich emocje na twarzach są okropne, jedynie z kontekstu i intonacji słów możemy odczytać nastroje rozmówców. Moje ostatnie najukochańsze 6/10 nie ma się co oszukiwać w grach na 6 też można się dobrze bawić a nie będę oceniał wszystkiego od 8 w górę bo nie jestem przecież profesjonalnym polskim recenzentem Spoiler 8 Cytuj
Pupcio 18 669 Opublikowano 21 lutego Opublikowano 21 lutego Skończyłem sobie Resident evil Director's cut. Czy będę zagrajmerem typu kontrowersyjnego jeśli napisze że bawiłem się lepiej niż podczas ogrywania kampanii Jill w rimejku jedynki? Nie wiem, chyba bardzo lubie klimat tych psxowych residentów, rimejk jest wspaniały ale ta posiadłość była CREEPY, trochę się cykałem. Sama gra super cool a bardzo długo się przed nią wzbraniałem bo niezbyt mnie kusiła graficzką w przeciwieństwie do dwójki i trójki no i wydawała się mocno drewniana. Z graficzką się sprawdziło bo nie ma tam za bardzo na czym zawiesić oka ale gameplayowo jest dobrze jak na pierwszą gre w serii. Najbardziej czuje się oszukany przez zagrajmerów (między innymi z tego forum) że jedynka to survival nie to co 2 i 3 jedyne co takim napisze to xD i M D R. Skrzynia zawalona amunicją i to przy rozwalaniu większości stworków których jest na pęczki, chociaż uczciwie przyznaje że Chrisem jest trochę trudniej, bardzo trochę. No polecam sobie odświeżyć te 3 części bo może po podliczeniu każdego jednego zombiaka wyjdzie że jedynka ma najmniej zabijania ale jest tego porównywalna ilość, zapewniam dla gracza. Gameplay gameplayem ale ja w to grałem dla mięska czyli cutscenek i voice actingu no co tu dużo mówić, nic lepszego w tej kwestii już nie powstanie bo ludzkość ma kija w dupie od kiedy gry wyglądają jak życie więc nie może być zbyt głupio i śmiesznie. Ciesze się że ta seria zachowała swoją durnowatość do dzisiaj oczywiście dostosowując się do obecnych czasów, jak Wesker prawie się rozpłakał gdy Chris śmiał się z Tyranta to jedna z najlepszych cutscenek w historii gier. Jillka pękła w 5h ale Chrisem już leciałem jak przecinak i skończyłem w 3h50 więc prawie 9h soczystego grańska. Warto nadrobić, gierka dalej sprawia kupe frajdy. Została mi do skończenia kampania Chrisa w rimejku ale to może jesienią bo narazie nie mam chętki i tym sposobem skończe wszystkie główne residenciki. pozdrawiam was z Tyrantem ( uwielbiam jak po śmierci dalej sobie ruszał mordą xD) 5 1 Cytuj
Homelander 2 261 Opublikowano 21 lutego Opublikowano 21 lutego Teksty o master of unclocking i Jill sandwich są niezapomniane Dla mnie pierwszy Resident to gra absolutnie legendarna. Jedna z pierwszych w jakie grałem na Playstation. Przechodziliśmy z kumplami bez memorki, więc początek mieliśmy opanowany do perfekcji Cudny cudny tytuł i prawdziwa legenda Cytuj
Lukas_AT 1 209 Opublikowano 22 lutego Opublikowano 22 lutego Do jedynki z PSXa mam ogromny sentyment. Miałem przyjemność zaczynać serię od jedynki właśnie. Klimat niezapomniany. Przeszedłem wielokrotnie. Za dzieciaka ten tytuł cholernie działał na wyobraźnię. Pomimo że remake jest idealny to chętnie bym wrócił do oryginału właśnie, bo remake ma już swój trochę inny klimat. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.