Homelander 2 265 Opublikowano 27 kwietnia Opublikowano 27 kwietnia 8 minutes ago, Mejm said: W sumie to ciezkie pytanie bo... nie wiem. To nie jest tak, ze LoF mnie jakos zmeczyl psychicznie, zawsze jest tez nadzieja glupiego z moze dalej bedzie lepiej (no i mimo wszystko jakies urozmaicenia sa, chociazby ci nedzni bossowie). A jesli idzie o czas no to tutaj wiadomo, ze gra sie kiedy sie moze ale nie mam poczucia ze go marnuje bo moglbym grac np w cos uznawane powrzechnie za lepsze. Wychodze z zalozenia, ze do tych lepszych tez kiedys dojde wiec nie bardzo mam cisnienie robic je w pierwszym rzucie. Nie jestem tez zakladnikiem grafiki stad latwiej idzie mi przelknac brzydsze tytuly. Teraz planuje ograc tego terminatora resistance, wiec tez cos z kategorii sredniaki, no ale jestem ciakawy gry i wbijam w oceny czy oprawe. Dzięki za odpowiedź. Ja, jak nie jestem przekonany do końca do jakiejś gry, staram się obejrzeć kilka wideorecenzji. Z tym Terminatorem to dobry przykład, bo bardzo lubię franczyzę. Ale z recenzji już wiem co by mnie w tej grze doprowadzało do białej gorączki i zwyczajnie odpuściłem żeby pograć jednak w jakiegoś pewniaka. I wcale nie chodzi mi o oprawę czy oceny. Chodzi mi raczej o idiotyzmy, błędy, daremne dialogi i inne takie. Takie rzeczy mnie po prostu odrzucają na kilometr mimo lubianego settingu. Pewnie dlatego nie trawię gier Bethesdy. Z kolei ciekawa fabuła, bohaterowie i scenariusz sprawia, że mogę gierce sporo wybaczyć. Do dziś miło wspominam Kane&Lynch na przykład 1 Cytuj
snejk04 420 Opublikowano 27 kwietnia Opublikowano 27 kwietnia (edytowane) Włòczykij: Melodia Doliny Muminków (switch) Zachęcony recenzją redaktora Komodo i opinią użytkownika janol, odżałowałem 80 plnòw, kupiłem i nie żałuję. Bardzo miło spędzone 4 godziny, bardzo przyjemna dla oka i ucha oprawa AV, niewymagająca rozgrywka (zwiedzamy mapę wykonując proste zadania, głównie znajdź x i zanieś to do y, mamy też elementy skradankowe). Czas gry wydaje się w sam raz, gdyby był dłuższy to mogłaby się pojawić monotonia. Jedyny istotny minus, to że chrupie to niemiłosiernie, co odbiera trochę przyjemności z gry. Polecam dla relaksu, jak ktoś oczekuje większego wyzwania to tu go na pewno nie znajdzie Edytowane 27 kwietnia przez snejk04 3 1 Cytuj
balon 5 381 Opublikowano 27 kwietnia Opublikowano 27 kwietnia Chce wziąć dla młodego. Napisy PL obecne? Cytuj
MEVEK 3 621 Opublikowano 29 kwietnia Opublikowano 29 kwietnia Jakis czas temu skonczylem Dark Souls 3. Niedawno platyna a wczoraj rozgromilem dodatki do gry i ostatniego smoczka. Poziom naprawde wysoki. Oj bili mnie na kazdym kroku w tych dlckach. Ale jak to w souls-like metoda prob i kolejnych bledow w koncu udalo sie dotrzec do celu podrozy. Piekny i pogaty swiat. Az chce sie czytac i ogladac materialy z uniwesum. Melodia w Kapliczce Zjednoczenia zwlaszcza pod konkretny ending gdzie zmienia sie jej wydzwiek to perelka. Podczas swoich sesji zrobilem chyba z 5 NG+. Chce sie wracac zupelnie jak do wspanialego BB z tym ze tam juz widac szarpniecie czasu i maly dyskomfort. Coz.. poprzeczka zawieszona wysoko do czego owe studio nas juz przyzwyczailo. Poza wlasnymi niedomaganiami manualnymi nie mam zadnych zastrzezen. Wspaniala gra w swoim gatunku 2 Cytuj
Ukukuki 7 143 Opublikowano 29 kwietnia Opublikowano 29 kwietnia Kingdom Come Grę w bibliotece miałem już dłuższy czas ale do zagrania skłoniła mnie zapowiedź drugiej części. Gra jest wspaniała, dla mnie to jest jeden z lepszych RPG ostatnich lat obok BG3 czy W3. Jednak jest to gra zupełnie inna, bazuje trochę na rozwoju postaci jaki był w TES3. Czyli czym więcej używasz danej umiejętności jesteś lepszy. Sama walka jest mega wymagająca i wymaga godzin do jej opanowania. Jednak będąc na końcu swojej drogi wojownika walcząc na grupę doświadczonych wojów samotnie i tak nie masz szans. Realizm. Gra na ten aspekt stawia bardzo mocno, czas w grze leci, każdy ma swoje zajęcia jak spanie, kibelek, jedzenie czy praca. My tak samo, musimy spać i jeść. I to jeść dobrą żywność bo ta się psuje. Tak samo w walce, mieczem nie machamy jakby to była zabawka, czuć ciężar a cios wyprowadzony tam gdzie przeciwnik ma dobry pancerz nie ma sensu bo miecz nic nie zrobi a strzała się odbije a nawet jak przebije to zada minimalne obrażenia. Ma to swoje plusy, strzał w odsłoniętą głowę to zgon. W twoim przypadku też. Samo odwzorowanie średniowiecznych Czech to jest kosmos. Wszystko bije dbałością o szczegóły. Gra to istna encyklopedia i ma coś takiego w sobie wbudowanego. Wiele z gierki można się nauczyć i zobaczyć jak wyglądało życie w średniowieczu. Sama grafika jest przepiękna, tak dobrej roślinności nie widziałem w żadnej innej grze, lasy są przepiękne. Gierka pomimo tego ,że już ma swoje lata to wymaganie też ma. Na full w UW mam około 120 klatek jednak w największym miasteczku spada do 60. Ta gierka wbrew pozorom nie stoi walką a dialogami i historią. Jest to naprawdę masa dialogów i to dobrych dialogów z ciekawym tłem. Oczywiście nie brałem wszystkich zadań dodatkowych tylko te które mnie interesowały. Omijałem wszelkie złodziejskie zadania, w końcu to RPG a ja chce być rycerzem. Więcej grę da się przejść bez zabijania kogokolwiek. Jest tutaj też fajny patent z ubiorem, ludzie na nas inaczej patrzą kiedy jesteśmy ładnie ubrani, lub gdy mamy rycerską zbroję lub kiedy zwyczajnie jesteśmy brudni albo śmierdzimy. Polecam również DLC a najbardziej te zadania z budową własnej wioski i najemnikiem Kunem. Są świetne! Życie kobiety w średniowieczu to też fajne zadanie z DLC. Jest tutaj tyle smaczków i detali ,że ciężko to wszystko opisać. Miałem chorobowe wiec w 6 dni spędziłem z gierką prawie 70 godzin. Sam ten fakt świadczy o tym jak mi gierka siadła. Gorąco polecam! 7 Cytuj
Moldar 2 281 Opublikowano 29 kwietnia Opublikowano 29 kwietnia Przed premierą dwójki, koniecznie chciałem ponownie ukończyć pierwszą część Hellblade. Jestem sporym miłośnikiem tej gry, pomimo, że jest to trochę bardziej rozbudowany symulator chodzenia. Dużo tutaj oczywiście robi robotę sam dźwięk i konieczność grania w słuchawkach. Jak kilka lat wstecz, tsk i dzisiaj bardzo mi się to spodobało. Czasem gra wręcz już tym męczy, w dla mnie w pozytywnym stopniu, na plus, że te głosy często mam podpowiadają co się dzieje podczas walk.Same walki mi się osobiście podobały, nic specjalnego ale wyglądały bardzo fajnie, choć z pewnością przydałaby się większa różnorodność. Oprawa i dzisiaj się broni, gra jest ładna, z rt jeszcze lepiej, a klimat dalej urywa, ciężko mi sobie lepiej ten nordycki klimat wyobrazić, przedstawiono to w top sposób.Na koniec, kolejny film z mojej serii, nawet fajnie wyszedł. 1 Cytuj
badzejo 384 Opublikowano 30 kwietnia Opublikowano 30 kwietnia Dzięki forumkowi odkryłem kolejną perełkę po Dredge, a mowa tu o Dave the diver jako że nie opłacam haraczu zwanego plusem to musiałem wybulić 91 złociszy i oh boy było warto Przejście tego sztosiwa zajęło mi jakieś 34 godziny robiąc prawie wszytko, brakuje kilku rzeczy do platynki. Miód leje się strumieniem, taplałem się w nim jak Kubuś Puchatek na dropsach wszystko mi tam siadło elegancko, ani przez chwilę nie czułem znużenia, co chwilę wyskakiwało coś nowego, aktywności, zadania, mini gry a sam core czyli łowienie i zarządzanie lokalem dawało masę frajdy Dejw nurek pozamiatał 2 Cytuj
Yap 2 796 Opublikowano 30 kwietnia Opublikowano 30 kwietnia Hogwart’s Legacy - 78h na liczniku. Jakim cudem? A takim, ze zbieractwo w grze (mierze w platyne) jest uber przesadzone. Trofeum za skompletowanie kolekcji wymaga by gracz zwiedzil wszystkie zakamarki, wydlubal wszystkie znajdzki, pokonal wszystkich zloli, ukonczyl wszystkie wyzwania i opanowal latanie na miotle na poziomie eksperckim. Ot, grind jakich malo. Teraz o gierce. Nie jestem jakims psychofanem uniwersum H. Pottera. Obejrzalem filmy, ktore jak na popoludniowe kino Polsatu mozna obejrzec bez zarywania krtani z zachwytu. Natomiast swiat…ten ma potencjal. Swietne jest to, ze slowo “magia” nie tylko jest tematem przewodnim, ale jej wszedobylstwo jest mega-namacalne na kazdym kroku. Doslownie. Wszystko sie wokol niej kreci. Kazdy aspekt zycia studenta jest formowany albo przez sama magie, przedmiot sluzacy do jej egzekwowania lub ludzi, ktorych spotykamy na swojej drodze. Swiat jest niesamowicie plynny, zmienia sie, transformuje, wszedzie lataja, stukaja, skrzypia magiczne przedmioty, a cos co wydaje sie niepozorne ma niesamowicie bogata wartosc uzytkowo-wizualna. Jest w Hogsmeade sklep z trzema wejsciami. Wchodzac po kolei przez kazde z nich znajdziemy sie w zupelnie innym pomieszczeniu (!). Po swiecie rozsiane sa liczne lochy, groty, zamki i grobowce. W kazdej z tych lokacji wykorzystamy nasze magiczne inwokacje, przywalimy wrogom z magicznego “bacika” i rozwiazemy zagadke, do rozwiklania ktorej potzrebna jest - badabam badabam badabam - magia, rzecz jasna. Swiat Hogwart’s Legacy jest ogromny, a wyzwan czekajacych na bohatera/erke jest bez liku. Kolejna rzecz, ktora mnie urzekla to Room of Requirement. Widzialem w grach rozrastajace sie bazy czy obozy (MGSV, RDR2), ale tak pieknej lokacji jak ta mozna szukac w grach ze swieczka. Przemieszczanie sie scian, tworzenie drzwi do otwartych przestrzeni czy dodatkowych pomieszczen widzimy na wlasne oczy. Dzieja sie tam rzeczy wazne dla ewolucji naszego magika. Uprawiamy rosliny, ktore albo sluza jako narzedzie walki (Mandrake), albo jako skladnik eliksirow. Wszystko sie przydaje jesli chce sie skosztowac jeszcze wiecej smaczkow z nutka magii. Przeciwnikow jest masa, ale mam z nimi jeden z niewielu zgrzytow jakie w grze wystepuja. Mianowicie jesli ogarnie sie juz wszystkie eliksiry, roslinki, zaklecia i narzedzia obrony niewielu jest typkow, ktorzy beda w stanie nam zagrozic. Grajac na hardzie spotkalem sie z zaledwie kilkoma starciami gdzie musialem troche sie wysilic. Ginie sie nieslychanie rzadko. Do tego stopnia, ze ryzyko zgonu zniknelo mi przed oczu na dwa tygodnie. Dopiero areny postawily przede mna wieksze wyzwanie. Moze tak mialo byc. W koncu jest to gra dla mlodszych odbiorcow. Moje zadowolenie z gry jest rowniez lekkim zaskoczeniem. Po raczej nudnawej sadze Harrego P. nie spodziewalem sie, ze jakiekolwiek medium spowoduje, ze wruce do Hogwartu. A tu prosze: swietny setting, wycisniecie z tematu magii ostatnich sokow, ogrom aktywnosci, calkiem udana fabulka z jeszcze lepszym tematem pobocznym (Sebastian i Anne) i mamy bardzo udana gre. Nawet taki stary pierdziel jak ja potrafi to docenic. 3 Cytuj
Homelander 2 265 Opublikowano 30 kwietnia Opublikowano 30 kwietnia Mass Effect 3 Tym samym spełniłem moje małe marzenie o ponownym przejściu serii Mass Effect. Z trójką miałem ten "problem", że skończyłem ją tylko raz zaraz po premierze. I okazało się, że totalnie jej nie pamiętam. Ok, ale jak wypada sama gra? Struktura misji o wiele bardziej przypadła mi do gustu o wiele bardziej niż to co było w dwójce. Są dłuższe, ciekawsze pod względem narracji. No i dzieje się więcej i to z reguły na skalę epicką. Jednocześnie nie mam poczucia, że jest totalnie od czapy jak np w Call of Duty WW2. Podobało mi się. Bardzo fajnie wypada fabuła. Wszystko się wali i pali, trzeba się zmobilizować, a mimo to wszystkie rasy chcą coś dla siebie ugrać. No wypisz wymaluj polska polityka. Bardzo spoko wypadają towarzysze, a Javik to mistrz. Brałem jego i Liarę na wszystkie możliwe misje, dialogi między nimi to złoto. Zastrzeżenia mam za to do strzelania. Ok, wypadło lepiej niż w drugiej części i strzela się bardzo fajnie. Problem chyba w tym, że twórcy myśleli, że ten ich system jest absolutnie zajebisty i wjebali tyle tych walk, że w ostatniej fazie gry miałem autentycznie dosyć i poważnie myślałem nad obniżeniem poziomu trudności żeby tylko je skrócić. Za dużo i za mało urozmaicone. Ogólnie z całej trylogii ta część podobała mi się najbardziej. Ma najciekawszą fabułę, wybory których dokonujemy wydają się naprawdę ważne. Najlepiej gra na emocjach, no i ma Javika. Ocena gry to, oczywiście 10/10, a całej trylogii 11/10. Trylogia Sheparda to rzecz absolutnie obowiązkowa, kanon. Do zobaczenia za kolejne 10/15 lat! 3 2 Cytuj
kotlet_schabowy 2 741 Opublikowano 1 maja Opublikowano 1 maja (edytowane) Wario Ware Inc. (Switch/GBA) Świetna sprawa, idealna gra na szybkie, krótkie sesje. Pierwszy tytuł z cyklu, który wprowadził formułę błyskawicznych, prościutkich mini-gierek. Dostajemy serię 15-20 plansz, na których w kilka sekund musimy zrobić odpowiednią czynność, najczęściej opierającą się na użyciu jednego przycisku plus kierunków. Co kilka gierek całość przyspiesza, więc czasu na reakcję mamy coraz mniej. Liczy się refleks, ale też niektóre z gierek musimy po prostu poznać (zaliczając skuchę), żeby wiedzieć, o co w ogóle chodzi, bo instrukcję są mniej lub bardziej czytelne (np. widzisz ludzika, piłkę i hasło "BOUNCE" i musisz szybko wykminić, czym w ogóle sterujesz). Mamy kilka "żyć", na końcu serii jest boss, no i generalnie mamy zaliczyć całość zachowując przynajmniej jedną szansę. Przy dalszych etapach nie jest to już takie proste i wymaga już kilku powtórek, ale gra mocno wciąga i motywuje do nich bez większej frustracji. Plusem całości jest stylistyka. Każdy poziom-seria mini gierek ma określoną tematykę przewodnią, ale najczęściej mają one 8 bitowy vibe, ba, niektóre to wręcz żywcem wycinek ze starych gierek Nintendo, głównie z NESa lub GB (ot trafiasz do "uniwersum" Super Mario Land, z zachowaniem odpowiedniej grafiki, i masz walnąć w skrzynkę i zjeść grzyba). Do tego przygrywa niezła muzyczka, a między levelami dostajemy scenki z Wario i jego towarzyszami (specyficzny klimat, ale ma swój urok). Całość bardzo przypadła mi do gustu i tytuł mogę szczerze polecić. Na koniec miałem ok. dwie godziny na liczniku, ale coś tam jeszcze się pojawiło jako endgame. Akurat niedawno kupiłem okazyjnie Wario Ware na Switcha, więc mam dobry wstęp do tego "świata". Edytowane 1 maja przez kotlet_schabowy 1 2 Cytuj
Suavek 4 854 Opublikowano 1 maja Opublikowano 1 maja WarioWare to chyba moja ulubiona seria od Nintendo. Urok tkwi w prostocie i ta forma kilkusekundowych minigierek uzależnia i niezmiernie satysfakcjonuje. Nawet, jak się część gierek już poznało, to w wielu przypadkach chciało się je powtarzać. Pamiętam lata temu bawiłem się w bicie własnych rekordów, odblokowywanie wszystkich gierek i trybów (nie wszystkie plansze odblokowujemy pojedynczym przejściem), a w ramach odskoczni za sprawą tej wersji grałem również w odblokowywaną grę w grze - Dr Wario. WarioWare Inc. bardzo lubię też przez ogólną przystępność, bo zarówno gierki są proste, jak i sterowanie. Późniejsze odsłony próbowały urozmaicić formułę, ale to już kwestia subiektywna, czy i na ile się to udało. Wersja 3DS była również bardzo dobra, ale osobiście nie lubię mazać ekranu stylusem, co stanowi 1/3 gry. Ale za to żyroskop już jak najbardziej fajny. Tyle, co sprawdziłem WarioWare Move It, to formuła również dobra, ale niestety sterowanie ruchowe nie w każdej minigierce się sprawdza, przez wątpliwą precyzję. A żeby było na temat, to dwie gierki udało mi się spontanicznie ukończyć. SD Gundam Battle Alliance (PC) Nie będę się rozpisywał w tym przypadku. Prosty hack'n'slash na licencji Gundam. Nie jestem przekonany, czy poleciłbym grę fanom gundamów, a co tu dopiero komukolwiek innemu. Gra ma dobre pomysły, ale kiepską realizację. Główny problem, to horrendalny grind (kasa, exp, itemy, komponenty do nowych gundamów) i powtarzalność, przy jednoczesnym braku większej customizacji. 2/3 grywalnych mechów odblokowuje się dopiero post-game na wyższym poziomie trudności. I to też po długim grindzie. Jakby gra pierwotnie miała być jakimś F2P Live-Service, ale w trakcie produkcji komuś się odwidziało i postanowili sprzedać to, co zrobili za pełną kasę. A w życiu bym za to nie dał pełnej ceny. Kupiłem w promocji -80% i jako fan gundamów nie mogę powiedzieć, abym źle spędził czas. Czasem prosta sieczka też bawi, szczególnie jeśli towarzyszy temu wpadająca w ucho muzyczka, czy jakieś fajne cut-scenki. Ale z drugiej strony gdybym w SDGBA nie zagrał, to też bym nie płakał. Premiera Gundam Breaker 4 już w tym roku i raczej na ten tytuł sugerowałbym zwrócić uwagę. Premiera sprawi, że formuła SDGBA nie będzie miała już racji bytu, bo GB4 będzie miał nieporównywalnie więcej do zaoferowania. Ace Combat: Assault Horizon Legacy (3DS) (oryg. Ace Combat 3D: Cross Rumble) Bardzo specyficzna odsłona serii, ale po drobnych przemyśleniach chyba mój ulubiony z "przenośnych" spinoffów (względem Skies of Deception i Joint Assault). Największa krzywda, jaką wyrządzono tej odsłonie, to nadanie jej na zachodzie podtytułu i czcionki Assault Horizon, z którym gra nie ma absolutnie nic wspólnego. A przez to fani, którzy zrazili się z takich czy innych powodów do Assault Horizon, mogli przejść obok odsłony 3DS obojętnie. Tymczasem AC:AHL to nic innego, jak Remake drugiej części Ace Combat z PSX. Taki prawdziwy remake, rozbudowujący fabułę, postacie, zmieniający nieco misje i mechanikę zabawy. Ale "zapożyczeń" jest więcej. Gra działa na silniku Joint Assault, pozwala na ulepszenia samolotów niczym odsłony PSP, osadzona jest w świecie Strangereal, wprowadza elitarne wrogie jednostki co kilka misji niczym Belkan War, dodaje manewry High-G z Fires of Liberation, a system dynamicznych dogfightów wbrew pozorom wcale nie jest inspirowany tym z Assault Horizom, lecz bliżej mu do innej gry Project Aces - Sky Crawlers: Innocent Aces z Wii, którą opisywałem kilka miesięcy temu w tym temacie. Taki trochę zlepek pomysłów i rozwiązań, ale o dziwo efekt końcowy jest bardzo dobry. Szczególnie wspomniany dynamiczny system manewrów, w którym nawet QTE są fajnie wkomponowane. I ogólnie to właśnie od strony mechaniki gra mi się bardzo podobała, szczególnie po odblokowaniu lepszych samolotów. Fabularnie szału nie ma, ale nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że to wciąż tylko remake prostego AC2. Misje są dość urozmaicone, ale nie zapadają szczególnie w pamięci, z kilkoma wyjątkami. Nie są też one specjalnie długie. 5-10 minut i po sprawie. Nie przekonała mnie też muzyka, która jest równie chaotyczna, jak w Joint Assault. Przeważa tutaj orkiestra, ale niestety moim zdaniem zbyt spokojna i nie pasująca do dynamicznej akcji w większości przypadków. Czasem z głośników przygrywa też jakiś rock, czy elektronika, a nawet... rap... No chyba jednak wolę, jak gra trzyma się jednego stylu. Na plus dubbing, co podkreślam tylko w kontekście horrendalnych w tym aspekcie odsłon PSP. Nic mnie tu nie drażniło, a co niektórzy już wiedzą pewnie, jak potrafię być wyczulony w tej kwestii. Szkoda, że na zwykłym 3DS gra się czasem (bardzo) mocno dławi, spowalnia, gubi klatki. Ale mimo tego grało mi się dobrze i coś czuję, że do tej odsłony jeszcze wrócę. Na pewno prędzej, niż do tych z PSP. 4 Cytuj
Wredny 9 728 Opublikowano 1 maja Opublikowano 1 maja W dniu 27.04.2024 o 15:15, Homelander napisał: Mejm, pytam bez ironii (ale z zazdrością na pewno): jak znajdujesz czas i energię na kończnie takich gier jak ten Lords of the Fallen? No ja rozumiem: odpalić, stwierdzić, że do dupy i olać. Ale kończyć? Serio mnie to zastanawia i fascynuje. I jeszcze raz: nie ma tu ironii, sarkazmu czy oceniania. Po prostu pytam z czystej ciekawości A Ty nigdy nie sprawdzasz gierki, która mogłaby Ci podejść? Lords of the Fallen to całkiem fajny szpil jest. Jakiś czas temu (po premierze następnej odsłony) na serio wróciłem i mimo, ze znów porzuciłem to pograłem naprawdę sporo, ubijając kilku bossów i np bardzo podoba mi się styl graficzny i klimacik, który wylewa się z ekranu. OK, jest to powolne, czasem niezdarne, a także ma sporo glitchy i niedopracowań, ale według mnie warto w to zagrać. W dniu 27.04.2024 o 15:53, Homelander napisał: Dzięki za odpowiedź. Ja, jak nie jestem przekonany do końca do jakiejś gry, staram się obejrzeć kilka wideorecenzji. Z tym Terminatorem to dobry przykład, bo bardzo lubię franczyzę. Ale z recenzji już wiem co by mnie w tej grze doprowadzało do białej gorączki i zwyczajnie odpuściłem żeby pograć jednak w jakiegoś pewniaka. I wcale nie chodzi mi o oprawę czy oceny. Chodzi mi raczej o idiotyzmy, błędy, daremne dialogi i inne takie. Takie rzeczy mnie po prostu odrzucają na kilometr mimo lubianego settingu. Pewnie dlatego nie trawię gier Bethesdy. Z kolei ciekawa fabuła, bohaterowie i scenariusz sprawia, że mogę gierce sporo wybaczyć. Do dziś miło wspominam Kane&Lynch na przykład Tym tutaj sam sobie przeczysz i dlatego wlepiłem Ci klauna. Lubisz "franczyzę" Terminatora (o co mega ciężko, bo od czasu T2 filmowo nie wyszło NIC, co mogłoby to uczucie podtrzymywać), a nie zagrałeś w naprawdę zajebistą grę, bo obejrzałeś kilka recenzji? Co niby doprowadzałoby Cię do tej białej gorączki według tych recenzji? 1 Cytuj
Homelander 2 265 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja 34 minutes ago, Wredny said: A Ty nigdy nie sprawdzasz gierki, która mogłaby Ci podejść? Lords of the Fallen to całkiem fajny szpil jest. Jakiś czas temu (po premierze następnej odsłony) na serio wróciłem i mimo, ze znów porzuciłem to pograłem naprawdę sporo, ubijając kilku bossów i np bardzo podoba mi się styl graficzny i klimacik, który wylewa się z ekranu. No przecież napisałem, że chodzi mi o przechodzenie, a nie o sprawdzenie. I tak sprawdzam jak mogę 35 minutes ago, Wredny said: Tym tutaj sam sobie przeczysz i dlatego wlepiłem Ci klauna. Lubisz "franczyzę" Terminatora (o co mega ciężko, bo od czasu T2 filmowo nie wyszło NIC, co mogłoby to uczucie podtrzymywać), a nie zagrałeś w naprawdę zajebistą grę, bo obejrzałeś kilka recenzji? Co niby doprowadzałoby Cię do tej białej gorączki według tych recenzji? No lubię. Jak wyszedł Terminator 2 miałem te 11-12 lat i oglądałem dziesiątki razy na VHS. Po prostu sentyment. Wiadomo, że kolejne filmy to były w najlepszym razie średniaki, ale i tak sentyment pozostał, a T2 nadal wywołuje u mnie ciary. Co do gry: przed kupnem i poświęceniem jej czasu powstrzymują mnie różne rzeczy jak kulawe dialogi, dziwaczne rzeczy w czasie walk o których mówił chociażby NRGeek w recenzji. Uznałem, że mój ograniczony czas na giereczki wolę poświęcić innym tytułom, zwłaszcza, że sprawdzenie tej gry wymagałoby jej zakupu. A te pieniądze też bym wolał wydać na coś innego. Ale jak będę miał okazję sprawdzić w jakimś gamepassie albo wpadnie za 5$ na steamie to to zrobię. Cytuj
Wredny 9 728 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja 7 minut temu, Homelander napisał: powstrzymują mnie różne rzeczy jak kulawe dialogi, dziwaczne rzeczy w czasie walk o których mówił chociażby NRGeek w recenzji K#rwa, za to należy się klaun wielkości planety, ale się powstrzymam. Ten typ nie ma pojęcia, co to jest recenzja, więc proszę - nie pisz, że sugerujesz się opinią takiego głąba (ok, sentymentalne pogadanki ma fajne, ale nigdy nie sugeruj się jego opinią o gierce). Poczytaj wrażenia w temacie - praktycznie każdy, kto zagrał, wypowiada się o tym tytule pozytywnie, więc jak lubisz T2 to wiedz, że Terminator Resistance fabularnie to najlepsze, co się tej marce przytrafiło od tamtego czasu, a i gameplayowo nie jest źle (bo klimacik czy muzyka to absolutna topka). Cytuj
Homelander 2 265 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja 7 minutes ago, Wredny said: K#rwa, za to należy się klaun wielkości planety, ale się powstrzymam. Ten typ nie ma pojęcia, co to jest recenzja, więc proszę - nie pisz, że sugerujesz się opinią takiego głąba (ok, sentymentalne pogadanki ma fajne, ale nigdy nie sugeruj się jego opinią o gierce). Poczytaj wrażenia w temacie - praktycznie każdy, kto zagrał, wypowiada się o tym tytule pozytywnie, więc jak lubisz T2 to wiedz, że Terminator Resistance fabularnie to najlepsze, co się tej marce przytrafiło od tamtego czasu, a i gameplayowo nie jest źle (bo klimacik czy muzyka to absolutna topka). Ok, poczekam na promocję na Steamie i wezmę skoro tak mocno polecasz Cytuj
Wredny 9 728 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja Żeby nie było - to nie jest tak, że skoro polecam to gierka 9/10. Tu masz moją opinię po skończeniu: 1 Cytuj
Homelander 2 265 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja No sprawdzę sprawdzę. Poczekam tylko aż ostro stanieje, bo mając taki backlog świetnych tytułów (Baldurs Gate 3, RDR2 chociażby) ciężko mi się wewnętrznie przekonać żeby poświęcić czas i pieniądze na Terminatora Cytuj
Ukukuki 7 143 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja Terminator nie jest długi a dla fanów jest to jeden z lepszych tytułów w tym uniwersum. Cytuj
Wredny 9 728 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja 9 godzin temu, Homelander napisał: Poczekam tylko aż ostro stanieje, bo mając taki backlog świetnych tytułów (Baldurs Gate 3, RDR2 chociażby) ciężko mi się wewnętrznie przekonać żeby poświęcić czas i pieniądze na Terminatora Czasem też mam takie myśli (backlog przeogromny), ale wiem, że nie ma opcji, bym ograł wszystko, co warte ogrania (ze sztosów ostatnich lat/miesięcy to też mam Baldur's Gate 3 do ogrania, albo dwa ostatnie Finale np - wciąż leżą w folii), więc yebać zasady, konwenanse i czasem warto pójść na żywioł. Ja np. ostatnio zmarnowałem 50h na ukończenie i wymaksowanie mega średniego Outcast a New Beginning, ale przynajmniej nie porzuciłem kolejnej gry w trakcie, z czego jestem osobiście dumny, bo od wielu lat bardzo łatwo mi to przychodzi, co mocno zwiększa wyrzuty sumienia (bo co innego nie napoczęta gierka w folii, a co innego tytuł porzucony po 10h np.). Wiadomo, że wszystko rozbija się o ilość czasu, jaką możesz poświęcić swojemu hobby i u każdego sytuacja wygląda inaczej (a z Twoich postów bije ostatnio wizja naprawdę minimalnej jego ilości), ale trzeba pogodzić się z tym, że nie damy rady ograć wszystkiego, co byśmy chcieli czy co warte ogrania. W tym roku kończę (i póki co również platynuję) jedną gierkę na miesiąc - jeśli utrzymałbym takie tempo do końca roku to byłbym z siebie całkiem zadowolony, zwłaszcza że w każdej z nich spędziłem po około 50h. Cytuj
Homelander 2 265 Opublikowano 2 maja Opublikowano 2 maja 12 minutes ago, Wredny said: Czasem też mam takie myśli (backlog przeogromny), ale wiem, że nie ma opcji, bym ograł wszystko, co warte ogrania (ze sztosów ostatnich lat/miesięcy to też mam Baldur's Gate 3 do ogrania, albo dwa ostatnie Finale np - wciąż leżą w folii), więc yebać zasady, konwenanse i czasem warto pójść na żywioł. Ja np. ostatnio zmarnowałem 50h na ukończenie i wymaksowanie mega średniego Outcast a New Beginning, ale przynajmniej nie porzuciłem kolejnej gry w trakcie, z czego jestem osobiście dumny, bo od wielu lat bardzo łatwo mi to przychodzi, co mocno zwiększa wyrzuty sumienia (bo co innego nie napoczęta gierka w folii, a co innego tytuł porzucony po 10h np.). Wiadomo, że wszystko rozbija się o ilość czasu, jaką możesz poświęcić swojemu hobby i u każdego sytuacja wygląda inaczej (a z Twoich postów bije ostatnio wizja naprawdę minimalnej jego ilości), ale trzeba pogodzić się z tym, że nie damy rady ograć wszystkiego, co byśmy chcieli czy co warte ogrania. W tym roku kończę (i póki co również platynuję) jedną gierkę na miesiąc - jeśli utrzymałbym takie tempo do końca roku to byłbym z siebie całkiem zadowolony, zwłaszcza że w każdej z nich spędziłem po około 50h. Mogę sobie pograć w przerwach w pracy i czasem jak dorabiam na Uberze i np mam czekanie na lotnisku. Więc, paradoksalnie, lepiej mi się przechodzi długie molochy w które mogę grać z doskoku niż krótkie, ale intensywne gry w które trzeba sie zanużyć w całości. Stąd łatwiej mi przejść Zeldę czy chociażby Mass Effecty niż Resident Evil Village Ot, jak wspomniałem, paradoks 1 Cytuj
Jukka Sarasti 424 Opublikowano 3 maja Opublikowano 3 maja Skończyłem killer7 i niewątpliwie będzie co wspominać. Na poziomie gameplayowym gra, choć ciut specyficzna, jest dosyć prosta. Gracz eksploruje kilka lokacji, rozwiązuje zagadki poziomem trudności stojące gdzieś w okolicach starych Residentów i walczy z wrogami. Tyle tylko, że po mapach postać (a w zasadzie postacie, o tym za chwilę) porusza się nadzwyczaj liniowo - A/X na padzie powoduje, że porusza się w przód, B/kółko, że zawraca, a na skrzyżowaniach gracz wybiera analogiem, gdzie skręca. Dziwne, ale po czasie całkiem intuicyjne. Walka? Celowniczek z drobnymi atrakcjami - ot, trzeba sobie najpierw zeskanować otoczenie, by zobaczyć wrogów, część trzeba pokonać w konkretny sposób (np. można strzelać tylko w jeden punkt albo wpierw trzeba ostrzelać obie strony przeciwnika, aby ten się odwrócił i pokazał słaby punkt), ale cudów nie ma. Nie to, żeby to było złe - na poziomie gameplayu killer7 określiłbym mianem gry funkcjonalnej. Działa. Nie drażni. Po co w takim układzie w ogóle warto w to grać? Dla wszystkiego innego. Suda51 tutaj i tak się nieco hamował i zmieniał skrypt*, jako, że był to debiut jego ekipy na Zachodzie, w który zainwestował Capcom (w końcu killer7 był jedną z "dorosłych" dużych gier, które miały zachęcić graczy do zakupu Gamecube'a, na którego pierwotnie gra wyszła), ale i tak jest srogo. Do połączeń z serią Kill the Past się nie będę odwoływał, bo tych gier zwyczajnie jeszcze nie znam. Sama historia, mimo wplecenia do niej odrobiny humoru (jak np. postać Izawaru czy misja z power rangers), to rzecz mocno poryta, niepokojąca i zawierająca sporo treści nietypowych dla gier (na dobry początek - jedna z naszych postaci odkrywa ukryte elementy otoczenia polewając je krwią z podciętych żył). Fakt, że początkowo jest w dużej mierze niezrozumiała, ale w świetle ostatnich godzin (a zwłaszcza przedostatniej misji) nabiera ona sensu i rzeczy, które wydają się być totalnie z dupy (np. Ayame) nagle takie nie są. Niektóre rzeczy dalej trawię i próbuję rozgryźć. Jeżeli ktoś nie wie, o co w tym kwasie chodzi, to tytułowi zabójcy to manifestacje różnych osobowości legendarnego amerykańskiego zabójcy w osobie Harmana Smitha. Ten, przybierając postać zaabsorbowanych osób (a może jedynie je naśladując?), na zlecenie rządu USA wykonuje rozmaite misje, które w chwili rozpoczęcia gry wiążą się z plagą tzw. heaven smiles. Zarażeni wirusem samobójcy mają brzydki zwyczaj eksplodować. A jak jesteśmy przy kamikadze, to szybko zacznie się konflikt, który będzie miał dla Japonii przykre konsekwencje. A tak w ogóle to kim jest człowiek, z którym Harman grywa w szachy? Czemu w trakcie misji ucinamy sobie pogawędki z ludźmi, których wysłaliśmy na tamten świat? Jak działa system elekcji w USA? Co kryje pewna szkoła? I tak dalej, i tak dalej. Powiem tylko, że misja "Smile" to zarówno pod kątem klimatu, jak i fabularnego zawiązania jedno z moich ulubionych "podsumowań" w grach, jakie znam. Oprawa dzięki cell shadingowi się nie zestarzała - grałem w remaster z 2018 roku na Steam Decku i gra wyglądała świetnie. Do tego ma bardzo dobrze zrobioną warstwę audio, a każdy z naszych asasynów różni się nie tylko umiejętnościami, ale też prezencją, więc można dobrać sobie faworyta do pokonywania tych etapów, które nie wymagają konkretnego zabijaki. Ogólnie to mimo ciężkiego startu - pierwsza misja ani trochę mi nie robiła - później się bardzo wciągnąłem i na dwa posiedzenia dograłem 4 z 7 misji kończących grę (a misje potrafią być dosyć długie). Piękny pokaz kreatywności i robienia rzeczy po swojemu. *chciałbym kiedyś poczytać kolekcję skryptów Sudy. Shadow of the Damned miało 5 wersji, a pierwotnie w Killer is Dead miało się m.in. walczyć z Rothschildami. Nie żartuję. 2 Cytuj
Mari4n 487 Opublikowano 6 maja Opublikowano 6 maja Trails of the Cold Steel IV Ostatnia część sagi umiejscowionej w Erebonii nie zmieniła się zbytnio technicznie względem poprzedniczki. Systemy rozwoju i walki nie zmieniły się, ale nie ma potrzeby zmieniać czegoś co jest dobre, i działa. Modele postaci i tekstury również pozostały bez zmian, podobnie jak większość utworów muzycznych. Nowością natomiast jest możliwość skipowania cutscenek, co jest przydatne dla grających na NG+, zwłaszcza że potrafią być one długie. Jedna z nich trwa ponad godzinę. Kojima approves. Jest to najdłuższa część sagi, ukończenie zajęło mi ponad 80 godzin, ale nie ukończyłem wszystkich zadań pobocznych, bo kilka bezwiednie pominąłem. Do tego przyspieszałem większość walk (gra ma tryb "turbo" który można włączyć w dowolnym momencie). Są dwa zakończenia, z czego drugie da się zrobić bez grania od początku, pod warunkiem ukończenia kilku zadań pobocznych. Tytuł jest kierowany do osób które grały w poprzednie części, i tylko im mogę go polecić. Ilość postaci głównych i pobocznych jest tak duża, że ktoś nieznający "uniwersum" może się pogubić. Tomb Raider Legend Krótki, ale treściwy. 8 zróżnicowanych map, na każdej kilka nieskomplikowanych zagadek i trochę strzelania, do tego dwie sekcje na motorze. Wszystko jest na tyle wyważone, że nic nie zdąży się znudzić. Są też krótkie QTE w kilku miejscach, zazwyczaj raz na mapkę. Można również odblokowywać stroje za zebrane artefakty, a jest ich całkiem sporo. Niektóre dostaje się za kończenie poziomów, ale większość wymaga jakiejś dodatkowej aktywności. Grałem w wersję PC na Steamie, i ta niestety ma problem: włączenie opcji next generation graphics powoduje miejscami glitche graficzne, a w jednym miejscu gra kompletnie się zawieszała. Polecam więc zostać przy starszych teksturach. 2 Cytuj
Krzysztof93 1 377 Opublikowano 6 maja Opublikowano 6 maja Tiny Tina's Wonderlands [PS5] Zacząłem grać jeszcze w grudniu 2023 razem z moim młodszym bratem. Tak to już czasami jest, że w obu graczach wygasa chęć do gry i z czasem przestajemy do siebie pisać z zapytaniem ,,gramy dzisiaj?''. No ale ostatnio był grill, działeczka, trochę alkoholu i po dłuższej rozmowie ustaliliśmy, że wracamy na szybko do Tiny Tiny, robimy tylko zadania główne i kończymy gierkę. Poszło szybko bo łącznie zajęło nam to 3.5 godziny, czyli wcześniej udało się przejść bardzo dużo głównego wątku i nawet sporo zadań pobocznych. Dodam jeszcze, że w grze jest cross-play i działa bardzo dobrze bo ja grałem na PS5 a brat na PC. Sama gra to po prostu Borderlands 3 ale w sosie fantasy, uczestniczymy w sesji papierowej gry RPG gdzie mistrzem rozgrywki jest tytułowa Tiny Tina. Zamiast wielkich pustkowi mamy planszę, po której poruszamy się jako małe pionki z wielkimi głowami, na tej planszy są ścieżki do kolejnych lokacji, w które wchodzimy i gra przechodzi w tryb FPP. Klasycznie dla borderlandsów, trzeba przejść lokację gdzie na końcu prawdopodobnie czeka nas walka z bossem a przy okazji zbieramy dziesiątki i setki przedmiotów. Jak już wspomniałem to jest Borderlands 3 ale w sosie fantasy czyli bardzo dużo strzelamy ale nie do zwariowanych bandytów na złomowisku ale na przykład do szkieletów, ghuli, magów, rycerzy itd. prócz strzelania z karabinów w tym spin-offie równie ważna jest broń biała i skille magiczne, które też są przedmiotami. Na początku gry kreujemy postać jej wygląd, wybieramy klasę główną ale mniej więcej od połowy głównego wątku możemy sobie dobrać profesję pomocniczą i mieszać umiejętności i talenty z różnych drzewek. Czy polecam? No zważywszy na fakt, że mimo wszystko nie ma wiele tytułów do luźniego pogrania w coopie a tym bardziej w opcji cross-play to ode mnie bardzo mocne TAK a prócz tego to po prostu bardzo ładna, stylizowana gra z satysfakcjonującym modelem strzelania bez ani grama dłużyzn! Nie ma tutaj miejsca na Borderlandsowe jeżdżenie pojazdami po pustyni i szukania wejścia by zbliżyć się do znacznika na mapie. Tu się przechodzi od jednej lokacji do drugiej, strzela, pokonuje bossa i lecimy do następnej. Ode mnie dla pojedynczego gracza to takie 6/10 ale z coopem to będzie nawet i 8/10 Spoiler 3 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Josh 4 873 Opublikowano 6 maja Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 6 maja Silent Hill 2 & 3 Wszechogarniający syf, zgnilizna, krew, kał oraz ludzka tkanka na ścianach, odór rozkładających się zwłok... a to wszystko u mnie w pokoju, jeszcze przed odpaleniem konsoli! Naprawdę dobrze było po latach wrócić do tego chorego świata i przypomnieć sobie dlaczego kiedyś Konami było czołowym deweloperem giereczek, którego spokojnie można było postawić na tej samej półce co chociażby Capcom. Ok, walka wypada dzisiaj tragicznie (strzelanie ujdzie, ale melee to niesamowity dramat), sterowanie jest strasznie drętwe, a grafika zestarzała się chamsko, jednak pod względem klimatu nic nie może się równać z tymi grami. Zwłaszcza SH3 mimo absencji przez większość czasu tytułowego miasta miażdży naprawdę ciężką atmosferą, elegancko potęgowaną przez najohydniejsze lokacje w grach wideo oraz poprzez fenomenalne udźwiękowienie. SH2 wiadomo: absolutny top jeżeli chodzi o fabułę, muzykę czy zagadki, na hardzie można fajnie sobie spalić zwoje mózgowe. No i obie gry to po prostu bardzo dobrze zaprojektowane survival horrory, w których trzeba dokładnie przeczesywać lokacje w poszukiwaniu apteczek, oszczędzać ammo na bossów, walczyć kiedy trzeba, a czasem po prostu uciekać przed wrogami. Co ważne: należy unikać jak ognia remasterów HD, które mają totalnie spieprzony voice acting oraz brak niektórych efektów wizualnych, to już lepiej jak się nie ma innej możliwości odpalić je na emulatorku. Onimusha 1,2,3,Dawn of Dreams PS2 to była jednak złota era oraz totalny peak gier wideo. CZTERY Onimushe wypuszczone w trakcie JEDNEJ generacji i wszystkie tak samo dobre. Grając po kolei jedna po drugiej widać jak na przełomie tych kilku lat seria ewoluowała, z gierki będącej bardziej klonem Resident Evil (prerenderowane lokacje, błądzenie po wielkiej hacjendzie w poszukiwaniu kluczy, leczenie się podejrzanymi ziółkami) aż do typowego hack'n'slasha z widokiem zza pleców i napierającymi na nas falami wrogów. Każda kolejna część coraz dłuższa, bardziej rozbudowana (jedynka do skończenia w 2 godziny, a ostatnia odsłona w co najmniej 12). Tak naprawdę najmniej lubiana jest przeze mnie Trójka, bo strasznie miesza z klimatem, jakoś współczesne miejscówki, w tym siekanie demonów na wieży Eiffela niespecjalnie do mnie trafia. Co jednak nie zmienia faktu, że gameplayowo to taki sam sztos jak każda inna Onimusha, z masą wrogów do zaciukania, masą prostych puzzli i lekką dawką eksploracji. Jednkę na pewno trzeba pochwalić za namroczniejszy klimat (jedyna część, która ociera się o horror), a Dawn of Dreams za masę świetnych walk z bossami i mistrzowski soundtrack Najlepsza dla mnie i tak jest Onimusha 2, a jak ktoś myśli inaczej, to po prostu się myli. Tam wszystko kliknęło wszystko od "a" do "z", w dodatku to jedyne Oni które można przechodzić wiele razy, tak aby odkryć wszystkie możliwe ścieżki fabularne, a tych jest w opór. 7 4 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.