KrYcHu_89 2 292 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja 1 minutę temu, Josh napisał(a): Fallout 3 = naklepane z 80 godzin Fallout NV = 150 godzin i zrobione wszystko co się dało. Fallout 4 = poleciało z dysku po 10 godzinach. Tyle ode mnie w temacie tej serii, jakoś na dniach będę jeszcze pykał w Dwójkę. A pykał ktoś z Was w The Outer Worlds? Bliżej tej grze do F4 czy do New Vegas (pytam oczywiście o fun z grania, bo wiem że klimat jest kompletnie inny)? Nie zrozumiałeś F04, tam trzeba sobie samemu fabułę napisać i zostać mistrzem gry. Outer Worlds jest dobry, inny niż F04, więcej fabuły, mniej biegania, małe levele, taki trochę Fallout + Mass Effect i dużo humoru. 1 Cytuj
Josh 4 524 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja Dla mnie najlepszą rzeczą w Falloutach jest ta gigantyczna swoboda. Nie udawana swoboda jak w większości erpegów, tylko taka, która naprawdę daje wolną rękę graczowi. Swoboda chodzenia gdzie się chce, swoboda wykonywania questów w dowolnej kolejności i masa decyzji fabularnych, które mają wpływ na świat i postacie, które spotykamy. Jeżeli tego nie ma w Outer Worlds to słabo i chyba podziękuję. 2 Cytuj
KrYcHu_89 2 292 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja 2 minuty temu, Josh napisał(a): Dla mnie najlepszą rzeczą w Falloutach jest ta gigantyczna swoboda. Nie udawana swoboda jak w większości erpegów, tylko taka, która naprawdę daje wolną rękę graczowi. Swoboda chodzenia gdzie się chce, swoboda wykonywania questów w dowolnej kolejności i masa decyzji fabularnych, które mają wpływ na świat i postacie, które spotykamy. Jeżeli tego nie ma w Outer Worlds to słabo i chyba podziękuję. No to w Outer Worlds swobody znacznie mniej niż w Falloutach od Bethesdy, to nie sandbox. Cytuj
Jukka Sarasti 358 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja Outer Worlds kupiłem sobie na premierę i strasznie się zawiodłem, liniowa gra bez większej swobody, za to z masą strzelania bez kopa (tak, wiem, że to RPG, ale np. taki Cyberpunk 2077 potrafił jakoś przyzwoicie wypaść w tym aspekcie) Jedyne, co dobrze mi się z tym tytułem kojarzy, to robot sprzątający i rzucane przez niego teksty, gdy pomaga nam w walce. Za to skończyłem wczoraj No More Heroes 2. Czy ta gra równie dobrze mogłaby być dużym dodatkiem do jedynki? W sumie tak, ale nie jest to bynajmniej wada. Najpierw wyleję z siebie trochę żółci - port na PC jest absolutnie fatalny i nie chodzi tu nawet o brak jakiegoś sensownego podbicia tekstur. Ciulstwo się lubi zawiesić, raz nawet zrobiło to z komputerem, przy wchodzeniu do nowych lokacji. Nie pamiętam równie niechlujnego portu od czasów klnięcia kumpla na Arkham Knighta (ja ten symulator czołgu na szczęście ograłem na PS4). Druga wada - minigierki może i mają sympatyczną NESową stylistykę, ale są bardziej nużące i upierdliwe, niż w jedynce. Za to nie trzeba w końcu zbierać opłat na misję, więc grinduje się tylko tyle, ile potrzeba do kupienia sobie dwóch katan i zrobienia łącznie 14 treningów. No i system walki praktycznie nie ewoluował, ale ten jedynki lubiłem mimo jego prostoty, więc i tutaj się fajnie bawiłem. Reszta to jeszcze więcej Travisa w Travisie. Tym razem nasz obleśny nerd jest motywowany czymś więcej, niż ruchami frykcyjnymi wykonywanymi z Jeane. W ramach jednej z pobocznych misji w poprzedniej części związanych z mordowaniem bandytów od pizzerni załatwiliśmy też krewniaka obecnego szefa sieci. Tak się składa, że gość jest również asasynem z obecnym numerem jeden w rankingu, a my musimy dobrać mu się do skóry, bo on w ramach zemsty zabił dobrego ziomka Travisa z jedynki. Gdzieś tam w tle przebąkuje motyw tego, że mordując ludzi na potęgę w końcu trzeba się spodziewać tego, że mają oni bliskich, którzy nie przepuszczą. Nie znaczy to oczywiście, że to nagle poważna gra. Travis to dalej amoralny buc ze szczątkowym kodeksem honorowym, który w stronę przeciwników rzuca fuckami, a z przeprowadzanej egzekucji potrafi zrobić kabaret. No i będzie miał kogo mordować, bo bossowie zdają się być jeszcze bardziej popieprzeni, niż w jedynce, co jest dużą sztuką. Wpada też trochę urozmaiceń typu walka z mechem, w której Travis pomaga sobie gundamem Ogólnie, podobnie jak poprzedniczka, gra stoi humorem i porytymi motywami - kolejne misje przechodzi się, aby zobaczyć pomysły (mój faworyt to zaginiony poziom z RE4, gdzie na końcu walczy się z seryjnym mordercą), a gameplay dalej działa dobrze. Zero w tym rozbudowania, tylko bossowie wymagają większej uwagi w stosunku do tego, co dzieje się na ekranie, ale przyjemnie odcina się kolejne łby. Plusem są także trzy misje rozgrywane innymi postaciami - powiedziałbym nawet, że Shinobu gra się lepiej, niż Travisem (w końcu Shinobu to taki Yasuke, ale za to fajna). Bawiłem się pomimo wad wymienionych na początku wyśmienicie i pewnie zaraz ruszę z zainstalowaną już trójką, jak tylko przegryzę czymś innym. A, no i muzyka ponownie rewelacyjna, zwłaszcza kolejne przetworzenia motywu głównego. 3 Cytuj
Daffy 10 576 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja Szkoda że trójka mimo najlepszego systemu walki z trylogii i być może i najlepszych Boss fightow w reszcie po prostu ssie, no i wypranie z całej seksualizacji też nie wyszło tej części na dobre Choć i tak pewnie kiedyś ogram ponownie wersję pc bo na jej potrzeby i PS5 przynajmniej tekstury podciągnęli do znośnych bo to jak gierka chodziła i jak miejscami wyglądała na switchu to był dramat Cytuj
Josh 4 524 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja NMH >>>>>>>> NMH3 > NMH2. W dwójce bardzo nie podobało mi się to, że zabrali open world, w trójce to, że nie ma korytarzowych sekwencji z przeciwnikami tylko jakieś głupawe random encountery. Ogólnie fajna seria, mam w niej nawet dwie platyny (NMH3 katorga, nie polecam ), poziom absurdu w wykonaniu Sudy to coś absolutnie pięknego, starcia z bossami zapamiętam do końca życia, mimo ogólnego niedojebania tych gier zarówno pod kątem technicznym, jak i wielu wplecionych mechanik (sterowanie motorem...) uważam je za perełki. Cytuj
drozdu7 2 792 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja Bayonetta 2 - ograne na Steam Decku. Czytałem że to jedna z najlepszych gier akcji jakie powstały. I zaiste, nie sposób tu się nudzić. Ta gra to jest totalna slasherowa jazda bez trzymanki. W zasadzie od początku mamy taki rozpierdol, że nie wiadomo gdzie patrzec Boss za bossem, ogromni przeciwnicy, skrypty i niesamowita skala rozwałki. Fabuła to wiadomo "refleksyjna, intymna historia i kapitalnie oddane relacje rodzic-dziecko" xd Gralem wcześniej trochę w trójkę i trochę zamulała, a dodatkowo chodziła tak sobie (to był dla mnie główny impuls by wymienić Switcha na Decka i czekać na nowe Nintendo). Tutaj jest o wiele lepiej to wyważone, są spokojniejsze chaptery i złożone z samej walki. Ale no tak zrobione ze raczej jesteś ciekaw co tam zaraz twórcy wrzucą do kotła. Na slasherach wogóle się nie znam, ale ten system walki jest mega przyjemny. No i całość chodzi świetnie na Steam Decku (wersja z WiiU). Fajnie jakby na nowe Nintendo zrobili kolejną Bayonette (trójkę też jeszcze nadrobię), a Cereza 2 to zajebisty strzał. 9/10 2 1 1 Cytuj
Jukka Sarasti 358 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja 6 godzin temu, Josh napisał(a): NMH >>>>>>>> NMH3 > NMH2. W dwójce bardzo nie podobało mi się to, że zabrali open world To akurat było okej dla mnie, jeżdżenie na motorku i zbieranie piłek niezbyt mnie bawiło. Oczywiście jako człowiek słabej woli odpaliłem już NMH3 2 godziny temu, drozdu7 napisał(a): Gralem wcześniej trochę w trójkę i trochę zamulała Trójka ma zdecydowanie najsłabsze 2-3 pierwsze godziny w całej serii i też na początku byłem daleki od zachwytów. Dwójka od początku do końca sztos. Cytuj
Ludwes 1 682 Opublikowano 28 maja Opublikowano 28 maja No More Heroes brzmi zajebiście śmiesznie na papierze, bo żeby wspiąć się na coraz wyższe miejsce na liście najlepszych zabójców świata musisz zarobić hajs kosząc trawniki albo zbierając śmieci, a później w końcu odpalasz i okazuje się, że lepiej sobie o tej grze poczytać i pośmiać się z pomysłów w niej zaimplementowanych, niż faktycznie w nią grać. Bayonetta 2 to nadal konkretna gra, ale ja się mocno nią rozczarowałem. Witch time działający raz sekundę, raz dwie, dużo prostsze alfheimy (no teraz się inaczej nazywają w sumie), słabe i dosyć częste fragmenty latane, gdzie kontrola nad postacią jest mocno ograniczona, znacznie więcej niż w jedynce momentów, gdzie myślisz sobie 'o wow, ale rozpierdol - szkoda, że kurwa nic nie widze', gorsi przeciwnicy, bo choćby takich zajebistych jak grace and glory i ich dojebanych wersji ciężko tu szukać, słaba końcówka i ostatni boss. Coś mnie ostatnio kusi, by do niej wrócić, ale no Bayonetta 1 to to nie jest, choć kilka rzeczy robi lepiej. Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 29 maja Opublikowano 29 maja Normalnie nie poświęcam czasu na wpisywanie takich pierdółek do listy ukończonych tytułów, ani rozpisywaniu się o nich ale zrobię tym razem wyjątek. Carcass - Króciutki boomer horrorek w stylistyce psx do pobrania za darmo ze strony https://toothandclaw.itch.io/carcass. Uwaga dla niektórych może być drastyczne. Gramy bliżej nieokreślonym sługusem rasy humanoidalnych robaków, które przejęły władzę na ziemi i dostaliśmy zadanie “wyhodowania” broni biologicznej dla ludzi z “góry” w tym celu ofiarują nam ofiarę w postaci najzdrowszej osoby spośród nich by na nim przeprowadzić eksperyment. Tak w skrócie przedstawia się historia. Uruchamiamy maszynę z której wypadają ludzkie zwłoki w workach by następnie rozciąć je i skonsumować co lepsze wnętrzności. Po zjedzeniu ich odpowiedniej ilości zaczynamy widzieć robaki, po których zebraniu otrzymujemy strzykawkę z wirusem, którą podajemy naszemu chomikowi doświadczalnemu. Są tu lekkie jumpscare’y ale nic poważnego. Jak na krótki darmowy horrorek klimat całkiem ok dlatego nawet nie wystawiam oceny. Spoiler Spoiler Nanashi no Gēmu - Albo jak wolicie po ang “The Nameless Game” na Nintendo DS. Bardzo nietypowy horrorek, gdzie trzymamy konsolę obróconą o 90 stopni niczym książkę ponieważ akcja dzieję się z oczu postaci na obu ekranach. Nigdy nie wyszła po angielsku ale od czego jest internetowa scena. Świat szaleje na punkcie nowej konsoli handheld, a my w trakcie lekcji w szkole dostajemy informację o pobraniu dziwnej gierki. Okazuje się być niedokończona gdyż występują wszędzie widoczne glitche i nawet sam jej tytuł jest nieczytelny. Menu gry udaje to z ekranu głównego Nintendo DS dzięki czemu autorzy gierki świetnie wpasowują się tym w tematykę creepypast (kto nie zna wszelakie przeróbki romów Pokemon czy Sonic). Grafika jak na możliwości DS’a? Oszałamiająca. Mamy w pełni wyrenderowane w 3D lokacje po których przyjdzie nam łazić. Sam gameplay nie jest szczególnie głęboki, ot walking sim z przechodzeniem przez drzwi i omijaniu duchów ale trzeba mu oddać że świetnie buduje klimat i przejścia między łażeniem po lokacjach, a “graniem” w zglitchowaną grę na DSie by popchać fabułę świetnie zrobiony. Nie jest również szczególnie długa (ok 3-4 godziny) ale na pewno warto zobaczyć. Daję 3/6. Jest jeszcze sequel z podtytułem ”Eye” może później dam mu szansę. Spoiler Spoiler 2 Cytuj
Pupcio 18 431 Opublikowano 29 maja Opublikowano 29 maja 18 godzin temu, Ludwes napisał(a): No More Heroes brzmi zajebiście śmiesznie na papierze, bo żeby wspiąć się na coraz wyższe miejsce na liście najlepszych zabójców świata musisz zarobić hajs kosząc trawniki albo zbierając śmieci, a później w końcu odpalasz i okazuje się, że lepiej sobie o tej grze poczytać i pośmiać się z pomysłów w niej zaimplementowanych, niż faktycznie w nią grać. Bayonetta 2 to nadal konkretna gra, ale ja się mocno nią rozczarowałem. Witch time działający raz sekundę, raz dwie, dużo prostsze alfheimy (no teraz się inaczej nazywają w sumie), słabe i dosyć częste fragmenty latane, gdzie kontrola nad postacią jest mocno ograniczona, znacznie więcej niż w jedynce momentów, gdzie myślisz sobie 'o wow, ale rozpierdol - szkoda, że kurwa nic nie widze', gorsi przeciwnicy, bo choćby takich zajebistych jak grace and glory i ich dojebanych wersji ciężko tu szukać, słaba końcówka i ostatni boss. Coś mnie ostatnio kusi, by do niej wrócić, ale no Bayonetta 1 to to nie jest, choć kilka rzeczy robi lepiej. Też niestety miałem niezłe odbicie od tej gry. Stylistyka i te główne misje całkiem spoko ale sama bitka A przede wszystkim ten durny pomysł żeby robić te gówno zadania żeby odblokować fabułę to jest dramat Cytuj
Homelander 2 082 Opublikowano 30 maja Opublikowano 30 maja Grałem w NMH lata temu na Wii i wspominam grę bardzo dobrze. Ale podobnie jak z Shenmue, absolutnie nie zamierzam do niej wracać. Inne czasy były wtedy Cytuj
Pupcio 18 431 Opublikowano 31 maja Opublikowano 31 maja Skończyłem sobie dodatki do gta 4. The Lost and Damned- nie podobało mi się 14 lat temu nie podoba mi się i dzisiaj. Historia i bohaterowie okropni, na gre nałożony jest jakiś ohydny filtr i jedyny plus to nowe brońki, poprawiony model jazdy no i ciekawsze misje względem 4ki. Jeżeli R* nigdy nie wyda żadnego remastera to prawdopodobnie już nigdy nie wróce do tej części. Zdecydowanie moje najmniej lubiane gta, dobrze że zaraz po nim wyszło goty The Ballad of Gay Tony-Tutaj z kolei jest tak samo dobry jak 14 lat temu a nawet lepszy po 5kowym zawodzie. Luis spoko ziomek a Mori i Yusuf topka serii pobocznych bohaterów. Misje to idealny balans pomiędzy nudami z 4ki a pojebaniem vc i sa. No uderzyli w ten mój idealny punkt między robieniem z siebie małpy a powagą. Dodać do tego znowu fajne nowe brońki i super pojazdy i gameplayowo mamy edycje definitywną gta 4, aż szkoda że gra się tak szybko kończy Na minus i to nie samych dlc a wydania gry czyli complete edition które miesza muzyke z dlc i podstawki. No mega się wkurwiłem bo drugi dodatek ma fantastyczny soundtrack który całkowicie zmienia klimat samego liberty city a tutaj między disco hitami musiałem też słuchać ruskich smutów z podstawki To był udany 50 godzinny powrót do Liberty City, mam nadzieje że nie ostatni ale to chyba by było na tyle jeśli chodzi o moje przygotowania pod 6ke, do zobaczenia w Vice City 4 Cytuj
Josh 4 524 Opublikowano 31 maja Opublikowano 31 maja Final Fantasy VI - mało ciekawy świat, średnio interesujący bohaterzy, brak wiodącej postaci, co chwilę roszady w teamie (bardzo tego nie lubię w erpegach), oklepana fabułka gdzie głównym złodupcem jest Joker z Wisha, a jego jedyną motywacją jest to, żeby zniszczyć świat "no bo tak będzie heheszkowo" Doceniam za jeden naprawdę kozakci zwrot akcji i w ogóle za drugą połowę gry, kiedy to można w zasadzie od razu lecieć na finałowy dungeon albo powoli sobie kompletować drużynę (bagatela 12 ziomków!), odblokowywać lepsze czary, sekretne bronie i dokoksowane summony Espery, gra daje bardzo dużo swobody w tym zakresie. Raczej już nigdy do tej części nie wrócę tak czy inaczej. 2 Cytuj
Jukka Sarasti 358 Opublikowano 31 maja Opublikowano 31 maja Jako gierkę odpalaną na pół godziny, ograłem sobie Ryse: Son of Rome. Pamiętam, że raczej nie wzbudziła przesadnego entuzjazmu, kiedy wyszła na X1. Ja nie podchodziłem do niej z jakimikolwiek oczekiwaniami i przy takim podejściu nie było źle, zwłaszcza, że całość kończy się, zanim zdąży znużyć. Zarys historyjki jest prosty - wcielamy się w dobrego ziomka Mariusa, który na początku gry opowiada cezarowi swoją ponurą życiową historię. Tak się bowiem składa, że zaraz po rozpoczęciu kariery legionisty barbarzyńcy zabili jego ojca, a on sam spędził kawał życia walcząc na terenach współczesnej Wielkiej Brytanii, gdzie lokalsi nie przywykli do tak zwanej miękkiej gry. Więc trzeba było mordować ich na tony. Ryse to gra, którą należałoby zakwalifikować jako slasher, ale mam przed tym pewne opory. Po prostu system jest bardzo prosty. Ot, atak mieczem, atak tarczą, parowanie, przewrót, rzut włócznią i berserk po naładowaniu paska. Kombinacje tutaj nie występują, potyczki nie wymagają niczego więcej, niż mashowania przycisków (czasem trzeba dobrać na start odpowiedni rodzaj ataku) i zachowania czujności w temacie blokowania i turlania. Przez całą grę nie zginąłem na normalu. Jakąś tam atrakcją są efekciarskie egzekucje na zranionych wrogach, gdzie naciskanie odpowiednich przycisków dodaje nam punkty zdrowia czy doświadczenia. Tak po prawdzie to można dowolnie się spóźniać z naciskaniem przycisków czy je mylić i nie ponosi się z tego tytułu żadnych negatywnych konsekwencji. Samograj. Całość prezentuje się ładnie nawet dzisiaj i ma dobre audio. To, co piszę nie brzmi zachęcająco, ale o dziwo grało mi się dosyć przyjemnie mimo gorejących słabości. Wynika to z całkiem sprawnej narracji, niezłej różnorodności lokacji (nocna lokacja i goście w maskach ze zwierzęcych łbów to zdecydowanie mój faworyt) i tego, że gra czasem jednak przełamuje swój typowy schemat. A to się gdzieś chwilę połazi i posłucha ludzi wokół, a to poprowadzi się w prostej minigierce oddział czy wydaje się w trakcie walki komendy, ewentualnie można też postrzelać z balisty czy np. odpierać atak na zamek odkopując drabiny szturmujących. Grę ukończyłem w niecałe 6h i gdybym to kupił na premierę, to bym strasznie pluł sobie w brodę. Na szczęście grę kiedyś zgarnąłem z jakiegoś bundla za grosze. To mimo wszystko jednak taki odpowiednik niezłego burgera - żaden wykwintny smak, nie warto jeść tego ponad miarę, ale daje pewien komfort jako szybka przekąska, a taką dla mnie była między tytułami, do których podchodziłem z faktycznym zaangażowaniem. Nawiasem mówiąc szkoda, że Crytek ze względu na Hunt: Showdown praktycznie olał robienie innych gierek, bo choć Far Cry, Crysis czy Ryse nie są żadnymi moimi faworytami, to potrafili zrobić świetnie wyglądające rzeczy z różnych gatunków. 3 Cytuj
kotlet_schabowy 2 693 Opublikowano 31 maja Opublikowano 31 maja (edytowane) Horizon: Forbidden West (PS4) Oj dawno tak nie rozwlekłem sobie dużej gry. Niestety okoliczności "przyrody" i nie tylko sprawiły, że grałem na raty, z długimi przerwami. W rezultacie samą fabułę z dosłownie kilkoma skokami w bok robiłem ponad miesiąc (jakieś 30-35h na liczniku). Inna sprawa, że z premedytacją (mając na uwadze, jaką grą była jedynka, ale dając sequelowi kredyt zaufania na pierwsze parę godzin) przeleciałem przygodę bez angażowania się w side questy, bo szczerze mówiąc cała ta typowa open worldowa otoczka w serii Horizon po prostu mnie nudzi i męczy. Na myśl o tych wszystkich craftingach, polowaniach, arenach, misjach pobocznych, odkrywaniu mapki i setki pytajników robiło mi się po prostu niedobrze. Wiem, że pozbawiłem się tym samym sporej ilości contentu, również związanego z lore i ogólnym chłonięciem tego świata, no ale co ja poradzę, że po prostu nie miałem ochoty, a już na pewno czasu? Koniec końców wyszło to chyba na plus dla samej gry, bo nie zdążyła mi zbrzydnąć, a historyjka, abstrahując od jej wad, jest generalnie całkiem ciekawa, szkoda, że końcówka psuje to wrażenie i wprowadza absolutnie sztampowy motyw Spoiler "główni źli pokonani, ale tak naprawdę zagraża nam JESZCZE POTĘŻNIEJSZE ZŁO, czekajcie na sequel". Spodziewałem się jakiegoś ciekawszego rozwinięcia wątku Zenitów, bo tu był potencjał, a zostało to jakoś tak urwane. Oczywiście całość jest mocno polana sosikiem WOKE i w sumie nie trzeba być nawet jakoś bardzo wyczulonym, żeby w pewnym momencie już zaczęło to drażnić, względnie niezamierzenie bawić. Wiadomo, biały mężczyzna zły, kobieta silna i kochająca inne kobiety xD. Ale ogólnie, tak jak wspomniałem: fabuła nawet wciąga, choć ciekawych postaci tu jak na lekarstwo (standardowo Sylens, ale też Kotallo czy Linda). Niestety, główny wątek jest rozmyty tym całym plemiennym mumbo-jumbo, ale i tak chyba nie jest to aż tak dominujące narrację, jak w jedynce. Cóż, jeden to lubi, drugi nie, mnie nigdy te klimaty nie jarały. Gameplay'owo jest nieźle, choć odpuszczając misje poboczne i z grubsza zlewając rozwój postaci, chyba trochę sobie utrudniłem grę. Starcia z maszynami są spoko, ale przy większych liczbach osobników zaczynają męczyć i kiedy mogłem, wolałem ich po prostu unikać. Nie ma tu jednak żadnej rewolucji w stosunku do Zero Dawn, ot zeskanuj przeciwnika, żeby poznać jego słabe strony i naparzaj z łuku z odpowiedniej amunicji we wrażliwe miejsca, okazjonalnie dorzucając jakąś pułapkę czy coś. Nie powiem, momentami na normalu wyzwanie było całkiem spore, szczególnie w przypadku ostatniego bossa. Poza tym standard: eksploracja, Unchartedowe skakanie po gzymsach (ziew), przeklikiwanie się przez dialogi z "fascynującymi" NPCami. Nowością jest pływanie i przyznam, że rozwiązano je całkiem zgrabnie, a jak już wchodzimy w posiadanie aparatu tlenowego, to w ogóle robi się klawo. Ale przeczesywanie głębin poza wymuszonymi przez historię momentami mimo wszystko sobie odpuściłem. Jak wyżej zaznaczyłem, grałem na PS4, no i wiadomo, że ciężko wykrzesać coś jeszcze z tej maszynki, ale całokształt zrobił na mnie dobre wrażenie, a momentami naprawdę potrafił jeszcze zachwycić. Oczywiście sporo tu braków, rozdzielczość jest dynamiczna, obiekty często uproszczone (nie mówiąc o ich mocno opóźnionym niekiedy wczytywaniu się, czego nie przypominam sobie z jedynki), ale już o płynności animacji złego słowa nie powiem. Loadingi na HDD siłą rzeczy nie mają podjazdu do "next genów", ale poza pierwszym, dłuższym wczytywaniem, później nie jest źle, co zresztą było standardem dla open worldów first party na sprzęcie Sony w tamtej generacji. Muzyka ma swoje momenty (przypadł mi do gustu motyw w naszej bazie, mający zresztą kilka iteracji), ale jest ich niewiele. No także tak to wyglądało. Chcę być w miarę "fair" w stosunku do gry/twórców i przy ocenie mieć na uwadze potencjał, którego z własnej woli nie wykrzesałem, jednak zdaję sobie też sprawę, czym Horizony są. A są grami przesadnie jak na mój gust rozbudowanymi, momentami dosyć drewnianymi, nie zachęcającymi swoim gameplay'em ani wątkami pobocznymi do poświęcania im aż takiej ilości czasu, jaka jest faktycznie potrzebna na poznanie ich wzdłuż i wszerz. Momentami czułem, że FW ma lepsze proporcje i jest bardziej spójna, niż prequel, ale może mi się tak wydawać przez to, że grałem w określony sposób (jedynkę splatynowałem). Tak czy siak, to dla mnie seria max na 7/10 i zdecydowanie nie czekam na kolejne części. Edytowane 1 czerwca przez kotlet_schabowy 7 Cytuj
drozdu7 2 792 Opublikowano 31 maja Opublikowano 31 maja (edytowane) Podbijam to co pisali już wcześniej Pupcio i Ukukuki o Call of Juarez Gunslinger. Baardzo przyjemna gierka, nie za długa, taka w sam raz. Fajny klimacik, taki western na wesoło. A patent z głównym bohaterem który jednocześnie opowiada z offu wszystkie zdarzenia, jest zwyczajnie zajebisty Polecam, kupiłem za 5zl na Steamie Edytowane 31 maja przez drozdu7 Cytuj
Jukka Sarasti 358 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca Czasem wpadam na przeraźliwie głupie pomysły. Mam rok z serią DMC - w styczniu jedna po drugiej przeszedłem pierwszą i trzecią część, czwarta i piąta też obowiązkowo padną w tym roku po raz kolejny. Coś mnie jednak podkusiło, żeby zweryfikować, czy DMC2 faktycznie byłą tak złą grą jak ją zapamiętałem. Cóż, nie warto ulegać pokusom. Jestem przekonany, że szef projektu oddając finalną wersję tego fascynującego na swój specyficzny sposób tworu jednocześnie postawił na biurku przekazywane w rodzinie z pokolenia na pokolenie tanto i przygotował się do rytualnego bukkake. Ale po kolei. Jeżeli podchodzi się do tej gry jak do części serii, to nietrudno zauważyć, że coś tu jest nie tak. Gdzie zabrali kombosy mieczem? Czemu dostajemy jedynie kolejne miecze, którymi walczy się praktycznie tak samo? Dlaczego, choć gra potrafi czasem wrzucić fajną lokację (jak miasto z początku i późniejsza koszmarna wersja), to biegam głównie po jakichś fabrykach i walczę ze zmutowanymi czołgami i helikopterami? I dlaczego antagonista to Heihachi Mishima z wisha? Pytania narastają, ale brak jest satysfakcjonujących odpowiedzi. Klimat wyparował. Walka w zwarciu wyparowała. Proste zagadki i platforming z jedynki wyparował. Ale za to mamy rakietnicę i Ebony&Ivory, żeby dać radę zamknąć całość w 5-6 godzin. W sensie całość kampanii Dantego, bo na kampanię Lucii już nie miałem siły - zresztą z tego, co pamiętam, to głównie różni się tym, że zwiedza się lokacje Dantego "na odwrót" i chyba ma inną walkę na koniec. Nie pamiętam, nie wiem, nie zamierzam sprawdzać. Największy problem DMC 2 to jednak nie fakt, tego, że próbuje zrobić coś innego od wybitnej poprzedniczki. Po prostu jest słaby jako gra. Opcje w walce są bardzo ograniczone, a jakieś 90% walk w grze, włączając w to bossów, przechodzi się po prostu ciągle do nich strzelając i czasem robiąc unik. Ta gra nie wymaga niczego więcej. Nie motywuje specjalnie do robienia kombosów, bo ich niemalże nie ma, nie wymusza choć minimalnego skupienia, a kolejne kill roomy są przykrym obowiązkiem. Nuda. Nuda. Nuda. Naprawdę, patrząc na cios, jaki ta gra zadała marce DMC (niemalże ją zabiła), dziwię się, że ktoś w Capcomie nie wpadł na to, żeby podmienić na szybko bohatera i wydać to pod innym tytułem. Czy są zalety? Muzyka jest okej, Dante ma całkiem dobre animacje, zwłaszcza fajnie wygląda ta, kiedy biegnie po ścianie i strzela jednocześnie. No i jest to krótka gra. Irytująca, każąca mi kwestionować poszanowanie własnego czasu, ale i napawająca obecnie mnie pewną radością. W końcu zainstalowałem już DMC4, i choć jest ono dla mnie najsłabszą odsłoną serii zaraz po dwójce, to wiem, że będę się elegancko bawił. A jakbym za 10 lat wspomniał, że może przy kolejnym maratonie z serią odpalę znowu dwójkę, to po prostu dajcie mi w pysk na opamiętanie. 3 Cytuj
Josh 4 524 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca DMC2, to takie moje małe guilty pleasure, chociaż nie jestem do końca pewny słowo "pleasue" jest tu właściwe Jako DMC gra jest fatalna, jako gra sama w sobie co najwyżej średnia, absolutnie nikomu bym jej nie polecił, ale i tak lubię czasem odpalić na DMD, trochę pobiegać po tych początkowych lokacjach i powalczyć tylko za pomocą miecza, żeby nadać jakiś sens temu gameplayowi. O dziwo, wtedy nawet jako-tako się to sprawdza, chociaż wiadomo: to dalej są lata świetlne za pozostałymi deemcekami. 2 Cytuj
Bzduras 12 532 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca Myślałem, że tylko ja tak mam No i mało kto wie, bo mało kto dotarł do tego momentu i punktu w swoim życiu: po przejściu na Hardzie odblokowujemy Trish, która ma dosłownie moveset Dantego z jedynki i gra się nią identycznie. Nie robi to nagle z DMC2 dobrej gry, ale fajno. 1 1 Cytuj
Josh 4 524 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca O właśnie. Do dzisiaj nie ogarniam czemu po prostu mogąc przenieść wszystkie ruchy i akrobacje Dantego z DMC1 do DMC2 (dodając bieganie po ścianach, krzyżowanie łap przy strzelaniu itp), twórcy zdecydowali się na nowy moveset, który jest sztywniejszy i daje mniej frajdy ze szlachtowania Pewnie nie chcieli robić chamskiego copy-paste, no ale skoro to już wyszło "tak se", to powinni rozważyć pójście na skróty. Trish gra się znaaaaaaacznie lepiej niż Dante/Lucią. Cytuj
Ukukuki 6 990 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca Ja jedyne DMC jakie ograłem to właśnie 4 i 5, obie bardzo lubię no ale fanem gatunku nie jestem. Ograć na normalu i tyle mnie widzieli. Ja ostatnio skończyłem Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. Gdybym wiedział ,że gra jest tak krótka zabrałbym się za to dużo wcześniej. Świetny tytuł żeby przegryźć jakiś większy tytuł takim akcyjniakiem. Co do samej gry, klasyczny Uncharted, trochę eksploracji, trochę strzelania. Chociaż tutaj tego strzelania to się robi więcej dopiero później. No i w między czasie można zawiesić oko nad fajnymi dupeczkami. Szacunek za pełne spolszczenie, bardzo dobrze zrealizowane, uszy nie bolą. Same technikalia jak to u Sony topka, chociaż widać ,że to gra z PS4. Ogrywałem na PC na monitorze UW, jest pełne wsparcie takich proporcji w grze, jednak nie w przerywnikach filmowych. To co dzisiaj razi to na pewno kartonowy świat ale to standard dla gier z PS4/One. Call of Juarez: Gunslinger - o panie moje małe zaskoczenie. Również bardzo krótki tytuł, już dosyć wiekowy jednak ile tutaj miodu. Klasyczny FPS z dosyć sporą ilością narracji. I to taki klasyczny w tym najlepszym wydaniu, świetnie się strzela i dużo tego strzelania. Grafika nawet dzisiaj się broni, dzięki lekkiemu cel-shading. To co razi to inteligencja przeciwników a właściwie jej brak. Wróg się pojawia i zazwyczaj stoi i strzela do ciebie, trochę więc inteligencji mają bossowie ale to inteligencja na poziomie bossa w shut 'em up. Na koniec gry mamy jeden wybór więc jakieś miłe zwieńczenie tej historii jest. Bardzo miły tytuł, polecam zwłaszcza ,że dzisiaj kosztuje grosze. A jestem pełen podziwu jak ten tytuł zniósł upływ czasu. Oceniam ją wyżej niż recenzenci w czasie premiery. 1 Cytuj
Pupcio 18 431 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca A ja sobie skończyłem Killzone 2 po wielu, wielu latach od ostaniego przejścia. Oj zestarzało sie to niezbyt godnie I nie mówie tu o kwestiach technicznych bo ta gra mnie dalej zachwyca pod tym względem, nie mam pojęcia jak im się udało zrobić tę grę na ps3. Ta gra ma 15 lat a są w niej dynamiczne cienie przy wystrzałach no, nayebali tutaj tyle małych efektów (kurde ta gra ma taki ładny dym) i smaczków że dalej to pięknie wygląda na minus i to duży to gra ma mnóstwo małych loadingów przy których przycina gre na sekunde albo dwie. Totalnie o tym zapomniałem a wkurza to niesamowicie, tak samo stałe 25fpsów i 15 podczas ostrej zadymki nie pomaga, dodać do tego blur przy obracaniu i okazuje się że najlepiej jakbyśmy grali w to jak podczas gierkowcych konferencji więc wolne chodzenie i obracanie się z prędkością leniwca. No i głównie to ta oprawa, klimat i świetny soundtrack ratują tę grę w 2024 bo gameplay z tym okropnym sterowaniem przy oglądaniu szarych magazynów nie jest najlepszą rzeczą jaką można robić w świecie gier wideo. Tak samo jak przy gta 4 i obronie modelu jazdy tak i tutaj mój 30 letni mózg musiał zweryfikować to i owo. Ta gra jest ledwo grywalna przez to sterowanie. Jako młody dynamiczny gracz w 2009 sobie radziłem ale teraz nawet na normalu to nie był lekki spacerek, ostatni lvl i boss to już ostra rzeźnia. Bawiłem się tak sobie i stwierdzam że resistance jako seria zestarzał się o wiele lepiej z pstrójkowych fpsów. Killzone 2 ma niesamowity klimat, helgaści to dalej giga koksy (uwielbiam jak powoli im gasną oczka których światło oczywście też odbija się od powierzchni ) ale jako gra jest to monotonna przygoda z durną historią co nie zmienia faktu że gra jest jakaś i zdecydowanie wolę ją niż część trzecią ale dla mnie liberation to dalej najlepszy kz. Podsumowując niech guerilla robi tylko graficzke bo w 2024 dalej nie potrafią robić gier wideo 1 Cytuj
Ludwes 1 682 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca Zagrałem w to po raz pierwszy w tym roku i doszedłem do momentu, gdzie walczysz na dachu z tym latajacym robotem czy coś takiego. Zginąłem kilka razy i się wkurwiłem i już nie wróciłem Absurd, że nie da się w to nigdzie zagrać jak człowiek w 60 klatkach i wyższej rozdzielczości tak btw Cytuj
Pupcio 18 431 Opublikowano 1 czerwca Opublikowano 1 czerwca Tak gdyby dodali wyższą rozdziałke i normalny klatkarz to ta gra nie miałaby się czego wstydzić bo to jest poziom graficzki ps4. Czasem postraszy jakimś bardziej kanciatym modelem albo słabszą teksturą ale ogólnie jest kosmos. Nawet mimika ryjców nie ma się czego wstydzić bo jest na poziomie starfielda mnie najbardziej wkurzał ten blur przy obrotach bo w połączeniu ze spadkami fpsów to aż oczopląsu dostawałem. AA jeszcze zapomniałem wam powiedzieć jak goty są tutaj zrobione przeładowania broni i w kz2 są najlepsze granty w grach. To przytrzymywanie ich z charakterystycznym pikaniem a później oglądanie jak helgańskie ścierwo lata to piękny widok trochę szkoda że nie ma urywania kończyn ale odstrzelenie głowy z shotguna też jest miłe Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.