Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Cold Steel 1,2,3,4,Reverie. Ale wtedy faktycznie sporo się traci fabularnie bez znajomości poprzednich części (a więc Trails in the Sky 1,2,3 a następnie Trails from Zero i Azure), trochę jakbyś chciał oglądać Avengers Infinity War bez obcykania innych Marveli.

 

Wydaje mi się teraz zbyt karkołomnym zadaniem, żeby legitnie przejść wszystko od a do z, więc najlepszą opcją jest ogarnąć jakieś streszczenie na YT i wtedy brać się za CS. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Skończyłem sobie Evil West, podobało mi się i to bardzo.

Początkowe minuty z grą i jak gra mi pokazała że mam 2 ciosy w pseudo soulsowym modelu walki dały mi wrażenie że źle zrobiłem tracąc łącze na darmową gre od Spencera, na szczęście mega szybko okazuje się że gra jest totalnym kozakiem typu aa.

 

W największym skrócie mamy tutaj do czynienia z god of warem 2018 na dzikim zachodzie gdzie bijemy wampiry Arthurem Morganem po roku w Polsce.

Mega podobały mi się lokacje w tej grze bo mamy chyba 15 misji a każda jedna to inna miejscówka. Jasne, ameryki (hehe) twórcy tutaj nie odkryli i zwiedzamy typowo dziko zachodnie lokacje typu tartak, kaniony, miasteczka, bagna itd. No ale są ładne, klimatyczne i ZAMKNIĘTE. Oj jakie seksi zamknięte lokacje bez yebanego open worldowego ścierwa wrzuconego po nic :banderas: Mój jedyny zarzut jeśli chodzi o lokacje to że twórcy mają graczy za debili (słusznie oczywiście no ale też bez przesady) i drabiny, łańcuchy do wspinania i deski do przeskakiwania święcą się jak psu jajca, koszmarna decyzja i nie wiem jak mogli nie dać opcji żeby to wyłączyć. Druga sprawa to że za każdym razem mamy schemat idziemy korytarzem, przeskakujemy przez przeszkode do areny z wrogami i tak przez 15h. Zazwyczaj nie mam nic do takiego arenowego podejścia w gierkach ale tutaj jakoś mnie to wc0rwiało, mam wrażenie że w innych grach te 2 elementy jakoś zgrabniej się przeplatają. Ostatnia rzecz do jakiej mam wąty to dość spory recykling przeciwników i coś czego nie lubie, czyli bossowie z poprzednich etapów nagle stają się typowymi mobami do bicia i to w ilości hurtowej, jest chyba tylko 3 bossów z którymi walczymy raz.

 

Najlepsza rzecz to oczywiście główne mięsko czyli bitka i po tym początkowym :wujaszek: jakiego miałem w pierwszych minutach potem z każdą godziną jest coraz lepiej bo ciągle dostajemy nowe brońki i umiejętności aż do samego końca i w przeciwieństwie do wielu gier każda z tych rzeczy jest przydatna bo nie jest to jakiś samograj i jak zlagujemy w bitce to dość szybko nas porobią, mega przyjemna i satysfakcjonująca rozgrywka i chciałbym powiedzieć że jest lepiej niż w gowie 2018 ale nie zaryzykuje aż tak bardzo bo jednak grałem w kratosa 6 lat temu i już nie bardzo pamiętam czy było tam aż tak dobrze.

 

Widać że to nie jest gra o najwyższym budżecie na planecie ale imo ten co mieli bardzo dobrze wykorzystali. Myślałem że będzie to gra którą podsumuje "fajna gra ale tylko dla ludzi co lubią dziki zachód" czy coś ale jednak jest gra którą polecam każdemu kto lubi spoko gierki :asax: Nie wiem jak to się stało że polacy robią takie spoko gry o dzikim zachodzie ale nie będę narzekał.

image.thumb.png.d7edc73d6774fbaecf17b04099a090c8.png

  • Plusik 7
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza

W ramach czterogodzinnego, ale sycącego indyka rozpykałem sobie w tym tygodniu Anomaly AgentRzecz w jakiś sposób kojarzy mi się z czasami GBA, choć z głowy trudno mi przypisać konkretne gry-skojarzenia. Zasadniczo można napisać nieco fabulce opartej o przygodach agenta organizacji tropiącej różne anomalie paranormalie, który to tym razem mierzy się w humorystycznej przygodzie ze skutkami manipulacji czasem, ale w sumie nie jest to nic wartego szczególnej uwagi. Gra nadrabia czymś innym. Frajdą.

 

Anomaly Agent to dwuwymiarowy tytuł na przecięciu platformówki i bijatyki. Nasz patykowaty heros najpierw biega, skacze, rzuca bajerami, aby dotrzeć dalej, a następnie musi wyrąbać sobie drogę pięściami i nie tylko. Cały czas dostajemy kolejne urozmaicenia, więc trudno się tym jakoś mocno znudzić - tak jak zaczynamy z podstawowym kombosem, unikiem i ogłuszającą przeciwników wizytówką, to nie minie sporo czasu, aż dojdzie nam używanie odebranych wrogom giwer, parry, kija bejzbolowego czy speciali. Do tego praktycznie każda walka z minibossem odblokowuje jakąś modyfikację lub nowe ruchy. Nie to, żeby robiło się z tego nagle Devil May Cry, ale nie tłucze się w kółko tych samych mobów tymi samymi ruchami. Poza tym gdzieś tam w tle jest dziwny system rozwoju postaci. Dziwny, bo pomijając kasę za którą wykupujemy pasywne ulepszenia, to wybierając "miłe" opcje dialogowe ciułamy punkty na przedłużenie paska życia, a "niemiłe" przekładają się na więcej kasy. Może to jakaś głęboka metafora, której do końca nie czaję.

 

Muzyczka jest okej, graficzka to poprawny pixel art, do tego stylizacja na ejtisy. Nic do skrytykowania, nic do pochwalenia. No okej, mamy niezły gameplay loop, mamy działającą prezencję, ale coś przemawia za tym, żeby wydać ciężko zarobione pieniądze akurat na ten tytuł? Ano tak. Różnorodność. Anomaly Agent pomimo krótkiego czasu cały czas miesza w swojej formule - każde kolejne pomieszczenie może przynieść nowe atrakcje. Ot, tak z głowy, żeby rzucić tylko kilka przykładów - uciekanie przed gigantyczną dłonią, kopanie karła, aby ten mógł przedostać się po dachach budynków i aktywować kolejne kontrolki, pojedynki, gdzie musimy uważać na "podłoga to lawa"/inne lasery, kilkuetapowe walki z bossami. Nie da się tutaj nudzić.

 

W niniejszy tytuł grałem w krótkich sesjach, po 20-30 minut i w tym układzie bawiłem się więcej, niż dobrze. A cena, uwzględniając jakość zabawy, już teraz jest całkiem przyzwoita.

 

 

  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, Ludwes napisał(a):

W dwójce już była chyba autoregeneracja życia

 

Całkiem możliwe, dlatego napisałem "chyba" :) W dwójkę w sumie nie grałem nigdy zbyt wiele i jedyne co z niej kojarzę to wstęp do gry, trening ruskich i rzucanie ziemniakami zamiast granatów :dynia:

 

Nawet ostatnio czaiłem się na pecetową dwójkę w CeXie, ale jednak DoA5 wygrało :D

Odnośnik do komentarza

Vampyr (PS5) 

 

Całość zajęła mi 15 godzin. Było to dobrze spędzone 15 godzin w REWELACYJNYM klimacie, który z wampirami ostatni raz zaznałem przy Vampire: The Masquerade - Bloodlines 20 lat temu. Nie jest to jednak gra idealna, o czym za chwilę.

 

Przede wszystkim gra stoi klimatem i postaciami, zarówno główny bohater, jak i postacie poboczne są zajebiście zrobione. Mamy bardzo dużo opcji dialogowych, poprzednio grałem w Banishers od tego samego studia i niestety, ale widzę tam leciutki, minimalny krok w tył i spłycenie tego elementu, w dalszym ciągu obie gry jednak mają to zrobione lepiej od niejednego RPGa AAA z ostatnich lat. Absolutny top pod tym względem. Fabuła ciśnie do końca, grałem takim powiedzmy pacyfistą, nie zabijałem całych osad, ale coś się zdarzyło, generalnie zakończenie raczej dobre, a z tego co wiem jest ich kilka. 

 

Świat nie jest wielki, natomiast każda dzielnica ma swoją siatkę postaci, historie i intrygi czekające na odkrycie, małe, ale piękne :). 

 

System rozwoju postaci odbywa się tylko w kryjówkach i jest ograniczony, co niby fabularnie ma sens, ale jest dziwne, o czym powiem w akapicie pt. "walka".

 

Drugą stroną medalu jest gameplay w walce, który myślę wielu graczy odstraszył przy premierze od tej gry, która miała też wtedy na PS4 duże problemu z działaniem, co jeszcze potęgowało negatywny wydźwięk tego elementu rozgrywki. Jakieś mechaniki z Dark Souls, tylko drewno, często też giniemy (głównie przez skopane system staminy), potem odradzamy się, tracimy itemy, nie ma powrotu do save'a, jest jeden, to jeszcze rozumiem, ale w Banishers to zmienili i dobrze, walka tam jest ogromnym krokiem w dobrym kierunku, Vampyr nie miał pomysłu do końca jak to zrobić dobrze, coś świta, ale ogólna konkluzja dla mnie, że to zdecydowanie słaby element tej gry. Dodatkowo grając pacyfistą ciągle cierpimy na to, że postać jest słaba, gra nagradza w zasadzie tylko za bycie złym, czy to dobre? Może ma sens, ale nie aż w takim stopniu, nie zostało to dobrze wyważone. Na leciutki plus walki z bossami, szczególnie ostatni, walka długa, ale miała sens. Najgorsze był walki randomowe i czułem ogromny dysonans pomiędzy walką, a eksploracją i gadaniem z NPCami. 

 

Grafika jest jaka jest, 6 lat i wtedy były już ładniejsze gry, ale nie przeszkadza, oczywiście znowu Banishers to ogromny krok w przód, tak z 1.5 generacji :). Muzyka za to, cudowna, idealnie pasuje do świata Vampyra i 1918 roku, w którym dzieje się gra.  

 

A jak gra działa? Na PS5 powiedziałbym, że zajebiście, ale gdzieś w połowie gry pojawiło się duże ALE. Otóż moja postać miała problem z odpoczynkiem przy levelowaniu, który w tej grze zmienia stan świata, prawdpopoodbnie jedna postać, którą zabiłem zrobiła jakiegoś locka, zadziała się tak ze 3 razy, potem jednak wszystko się samo naprawiło, niemniej jednak słabo, jak na grę po wsystkich patchach... performance wyśmienity, stabilne 60 fps, rozdziałka 1440p, jest prawilnie, jak na past gen podbity patchem do PS5 przystało, ladingi krótkie. 

 

Jakbym ocenił grę? W porównaniu z Banishers ogólnie wypada gorzej, a jako, że grałem w nieodpowiedniej kolejności, niektóre rzeczy trochę bolały, ale ogólnie mogę polecić tą grę. Mocne 7(7++)/10. 

 

Vampyr 2 jak się kiedyś pojawi i zaczerpnie najlepsze z tej gry i Banishers będzie już hitem, przynajmniej w pewnym gronie :). 

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

System Shock - XSX

 

Pradziadek immersive simów. Prostoplasta, której możemy zawdzięczać chociażby serię Bioshock. Pierwowzór prawdopodobnie przy tym to najbardziej archaiczna gra video jaką kiedykolwiek w karierze gracza ukończyłem. Po wielu latach i bólach w developingu Nightdive Studios w końcu wypuściło wydanie fizyczne na konsolach. Sam zaopatrzyłem się w wersję na Xboxa i moje odczucia opieram właśnie na tej wersji. Nie miałem do czynienia z wersją PC poza demami i pre-alphami.

 

W czasach remakowania wszelakich starych (i niezbyt starych) produkcji widzimy różne podejścia producentów do tematu. Mamy overhaul rozrywki by dopasować się do współczesnych widzów (jak np remaki Capcomu) jak i próbę zachowania religijnej wręcz wierności oryginałowi. System Shock od Nightdive zachowuję się w tej drugiej grupie i jest to dosyć zrozumiałe po perypetiach jakie przeżyli za kulisami produkcji (zmiany silnika, koncepcji samej gry, backlash ze strony backerów na kickstarterze i ostateczny powrót na stare tory).

 

Będę szczery i od razu napiszę, że mam mocno mieszane uczucia po ukończeniu tej gry. Z jednej strony przyssało mnie skutecznie w ostatnim tygodniu do niej, że nie robiłem praktycznie nic innego poza czyszczeniem kolejnych poziomów Citadel Station. Z drugiej sam się z siebie trochę śmiałem jak wiele zapomniałem z oryginału i błądziłem bezcelowo, szukając następnego celu i walcząc ze sterowaniem. Kuriozalnie właśnie mamy przecież do czynienia z "remakiem" a czułem, że względem OG niewiele się zmieniło w końcu tam też sterowanie było mocno jak na dzisiejsze standardy absurdalnie zawiłe.

 

System Shock z pewnością nie należy do gier łatwych i nie mam tu na myśli tylko starć z przeciwnikami (chociaż oni też potrafią często grać na nerwach). Tytuł prawie na każdym kroku pokazuje nam środkowy palec i ta myśl trzymała mnie prawie do samych napisów końcowych. Jako, że mamy tu do czynienia z najprawdziwszym retro z 1994 posiłkujemy się tylko zbieranymi wiadomościami tekstowymi oraz audio (swoją drogą mocno imponujące jak na swoje DOS'owe lata ile tych logów wtedy do gry nagrali). Nie ma mowy chociażby o liście celów, a jest w tej grze trochę do roboty. Poza czyszczeniem kolejnych poziomów przyjdzie nam srogi backtracking wte i wewte, przy którym Metroid Prime wydawał mi się spacerkiem. Poza tym są jeszcze przedmioty potrzebne do ruszenia dalej fabuły i gra w żaden sposób nas nie poinformuje o ich położeniu poza mocno ogólnikową informacją w randomowym logu. Na szczęście tym razem gdyby zdarzyło się faktycznie zgubić jakiś na amen to istnieje specjalna skrytka na stacji, w której znajdziemy wszelkie "lost&found". Nie ukrywam jednak, że oryginał musiałem posiłkować się momentami poradnikiem, bo zadania są zawiłe. Z tym remakiem jest identycznie ponieważ struktura gry nie uległa zmianie. 
Poziomy to istne labirynty rodem z najgorszych czeluści map klasycznego Dooma, czy Hexena. Potrafią rozciągać się zarówno wertykalnie, jak i horyzontalnie (co mapa 2d nie najlepiej nam zobrazuje).

 

Doceniam pasję i miłość jaką przelali twórcy do tego projektu (bo jest jej tutaj wbrew pozorom całe hektolitry!) ale obawiam się, że przez to System Shock wyjątkowo NIE jest grą dla każdego i nawet ludzie, którzy świetnie bawili się przy Bioshock, czy Prey(2017) mogą tutaj się brutalnie odbić. To przede wszystkim tytuł skierowany dla pasjonatów pierwowzoru czyli generalnie boomerów i wszelkiej pctowej niszy. Na konsolach takich produkcji nie ma.

 

Chciałbym przejść teraz do problemów samej wersji konsolowej. System Shock to seria, której rodowód pochodzi z PC i pudełko za lekko ponad stówkę, które trzymam w ręku tego nie ukrywa. O ile sam właściwy gameplay (eksploracja/walka itd) został przeniesiony na pada znakomicie, tak zarządzanie inwentarzem i używanie cyber wszczepów naszej postaci jest męczarnią. Po inwentarzu możemy chodzić za pomocą dpada lub z pomocą prawej gałki. Mamy wtedy coś a'la Destiny z powolnym kursorem, którym możemy manewrować po całym menu. Żeby używać wszczepów musimy za każdym razem wchodzić do menu i gałką sobie włączać/wyłączać. Jest to upierdliwe i sytuacje typu nerwowego włączania tarczy ochronnej podczas przypadkowego starcia jest tutaj codziennością. Na szczęście istnieje półśrodek i można podpiąć klawiaturę/myszkę lecz jest to dosyć biedne wsparcie ponieważ nie można zbindować sterowania. Nie znalazłem skrótu klawiszowego pod tarczę czy skan ale pod latarkę (kompletnie bezużyteczną w tej grze) już tak. Pojawia się tu też kolejny problem tej gry - kompletny brak tutoriala objaśniającego sterowanie. System Shock z tego względu jest tytułem zaskakująco nieintuicyjnym. Na wiele rzeczy sam musiałem wpaść (typu możliwość opisania własnych znaczników na mapie po wciśnięciu spacji).

 

Pod tym szeregiem problemów, które można było w łatwy sposób rozwiązać kryje się jednak wciąż gra, która serio dała mi tonę satysfakcji. Szkoda tylko, że trzeba z tą produkcją trochę "walczyć" i jak wspominałem wcześniej czułem się jakby znowu był 1994, gdzie przez sterowanie i design musiałem dostać ostrą lekcję pokory.

Co do grafiki/muzyki nie mogę się do niczego przyczepić. Twórcy fenomanelanie odrestaurowali pierwotną wizję dodająć gęstszą atmosferę, poprawiając OG soundtrack (gdzie OST RE1 z wersji Dualshock to przy OG SS absolutne dzieło sztuki! XD). Wersja na XSX hula aż miło chociaż nie każdy będzie przekonany do tego specyficznego mixu modern i retro. Z jednej strony mamy nowoczesny silnik, jakąś destrukcję ciał/otoczenia, odbicia na podłodze ale tekstury jak z czasów psx i powiem szczerze momentami dziwnie się to gryzie. Generalnie gdyby gra się dławiła na konsolach byłoby to mocno komiczne niemniej miejscówki w grze ociekają atmosferą, za co należy się chłopakom szacun bo OG pamiętam raczej jako monotonne, zlewającę się labirynty które nie mogłyby istnieć w rzeczywistości jako faktycznie działająca stacja z ludźmi na pokładzie.

 

Tl;dr - Świetna gra ale lubi kopać gracza po jajach na każdym kroku. Dużo ludzi którzy nie mieli do czynienia z OG prawdopodobnie się odbije, a brak sensownego tutoriala i lepszej alternatywy dla zarządzania UI pod konsolę uważam za lenistwo i niedopatrzenie ze strony autorów. Daje 4/6

  • Plusik 7
Odnośnik do komentarza

Still Wakes The Deep - aaa w ramach Gejpasa skończyłem sobie. Ot, symulatorek chodzenia którego akcja dzieje się na platformie wiertniczej. Przez to mamy tu dość unikalny klimat, dodatkowo budowany przez ten cholerne szkockie(?)pitolenie. 

Akcja fajnie się zawiązuje na początku i choć do końca bywa różnie to z końcowym rozstrzygnięciem wypada to całkiem ok. Gra jest na kilka godzin więc raczej nie zdąży znudzić.

 

Ja mam tylko problem z tymi symulatorami chodzenia że większość bazuje na nieśmiertelnych przeciwnikach, z którymi nie można walczyć. No przeruchany ten motyw jest okrutnie i tu też powoduje takie meeeh.

Ale warto sobie sprawdzić w ramach abo (chociaż wariaciki na forum widziałem pudełka kupowali xd) 6+/10 .

Szczerze to ocenianie walking simów to dla mnie ciężka rzecz 

 

F.E.A.R - przez te wszystkie lata omijała mnie ta seria i generalnie myślałem że to tępa PC-towa strzelanka.

 

O tak, to jest strzelanka. Ale jedna z najlepszych w jakie grałem :) Jakież było moje zdziwienie gdy od początku powitała mnie klimatyczna muzyka i ruszyłem na poznanie historii Almy Wade.

Niezwykle klimatycznej historii, ocierajacej się o horror. Lokacje może mało różnorodne, ale przemierzanie ich samotnie nieraz wrzucało ciary na plecy. Dźwięk i operowanie światłem robi robotę ( na Steam Decku świetnie to chodzi).

 

Dobra, teraz mięsko czyli walka. Kiedy wdałem się w pierwsze strzelaniny myślałem że mi głowa wybuchnie. Nie mogłem uwierzyć że to gra z 2005r. 

Już pomijam bullet time który pozwala nam na dosłowny balet śmierci. Ale to jak zachowują się przeciwnicy, krzyczą, reagują, przemieszczają się, nawet przeczołguja się kurwa i wywracają stoliki. Dookoła wszystko się sypie, wybucha, dymi, latają różne odłamki. Nie mogę sobie przypomnieć kiedy wymiany ognia z ludźmi tak mnie satysfakcjonowały i sprawiały radochę do samego końca.

 

Świetnie się bawiłem przy tym F.E.A.R. i liczę że przy kolejnych częściach też miło spędzę czas. Polecajka mocna 9-/10

 

 

Ps. Te dodatki do jedynki to jakieś spoko, warto? Bo chyba odrazu ruszę z dwójką sobie 

pobrane (1).jpeg

Edytowane przez drozdu7
  • Plusik 8
Odnośnik do komentarza

Kolejność "recek" będzie trochę przekłamana, bo Astro skończyłem później niż Reza, jednak jest to pierwsza pełna, duża grą VR, w którą wsiąknąłem i którą na ten moment uznaję za kwintesencją tego, co piękne w tej technologii.

 

Astro Bot Rescue Mission

 

Czyli właściwie pierwsza pełnoprawna przygoda robocika, który "w międzyczasie" wyrósł (słusznie) na mniej lub bardziej oficjalną maskotkę konsol Sony. W przeciwieństwie do niejako "obowiązkowego" (bo dodawanego do każdej konsoli) sequela na PS5, Rescue Mission jest i będzie pozycją dosyć niszową, z oczywistej przyczyny, jaką jest dedykowanie jej goglom do wirtualnej rzeczywistości (co więcej, gra utknęła na poprzedniej generacji sprzętu, jako że VR2 nie jest kompatybilny wstecz, a o porcie nic nie słychać). I o panie, jakże wspaniały to reprezentant szeroko pojętego "gatunku"! Cudowne wprowadzenie w świat VR i wykrzesanie z tego gadżetu dużego potencjału (również czysto wizualnie, bo gra zupełnie nie ma się czego wstydzić w porównaniu do innych platformówek ery PS4). Nie ma tu co prawda obsługi PS Move, ale to akurat dobrze, bo o ile "pały" zapewniają jeszcze większą immersję, tak ich używanie sprzyja trochę innemu typowi rozgrywki i na dłuższą metę może męczyć.

 

Wracając do meritum: Astro Bot to fundamentalnie dosyć tradycyjna i pozornie raczej niezbyt odkrywcza platformówka 3D (przy czym levele są raczej korytarzowe), opierająca się na przejściu danego poziomu i uratowaniu po drodze jak największej liczby naszych ziomków. Cała magia tkwi jednak, co dosyć oczywiste, w korzystaniu z możliwości okularów VR. Pierwsze wrażenie zapewniło mi zwyczajny opad szczeny, który przerodził się później w ciągłego banana na ryju, z okazjonalnym, spontanicznym śmiechem w reakcji na różne cuda, które ukazywały się moim oczom. Moment, gdy pierwszy raz rozglądałem się po otoczeniu, a później poruszałem po levelu, przechodząc "kamerą" przez zwisające pnącza, prawie że czując, jak smagają mnie po gębie: coś pięknego i niezwykle osobliwego. Co tu dużo gadać, to trzeba przeżyć. Sam fakt, że jesteśmy WEWNĄTRZ gry zapewnia niespotykaną w tradycyjnym gejmingu immersję, przeskok wręcz generacyjny. Oglądając się "fizycznie", widzimy, co jest dookoła nas w świecie wirtualnym, możemy dosłownie zaglądać za róg półki, dać nura głową pod wodę czy nawet rozwalać "z dyńki" napotykane ściany. Robocikiem sterujemy za pomocą pada, który funkcjonuje też w świecie gry jako wielofunkcyjny gadżet. Co jakiś czas znajdujemy "power up", rozszerzający funkcje Dual Shocka np. o możliwość rzucania shurikenami (muśnięcie touch pada, kierunek i ułożenie gwiazdki regulujemy oczywiście odpowiednim ułożeniem kontrolera) czy strzelania kulkami. Każde takie rozszerzenie sporo wnosi do zabawy, bo twórcy zaprojektowali levele tak, by maksymalnie wykorzystać oferowane nam różnorodne opcje. Fizyka i efekty wizualne są na wysokim poziomie, co tym bardziej zachęca do zabawy i daje radochę z obserwowania reakcji świata/przeciwników np. na dostanie w twarz strumieniem wody xD

 

Całość skąpana jest w niezwykle klimatycznej otoczce, budowanej zarówno przez warstwę wizualną (świetny design postaci i świata, oczywiście z motywem przewodnim w postaci wszelkiego rodzaju robotów), jak i dźwiękową. OST wpada w ucho, a motyw przewodni od pierwszej styczności z nim budował to specyficzne uczucie magii i nostalgii. Coś pięknego.

 

Z minusów mogę wymienić ograniczoną do najbliższego otoczenia możliwość cofania się na poziomie (szczególnie, gdy już odhaczymy checkpoint), co skutkuje tym, że jeśli pominęliśmy jakiegoś robocika i zdajemy sobie z tego sprawę, to nadrobić tę stratę możemy tylko odpalając level od nowa. Starcia z bossami, choć kreatywne i robiące wrażenie wizualnie (bo to często wielkie bydlaki), mogą momentami zirytować przez konieczność powtarzania szeregu mozolnych czynności od nowa w przypadku skuchy. Czasami nie najlepiej działa też wykrywanie pozycji pada, ale to może być bardziej kwestia ustawienia sprzętu w pomieszczeniu. Mógłbym też napisać, że gra jest nieco za krótka, ale to bardziej subiektywne odczucie wynikające po prostu z żalu, że to już koniec przygody, bo tak naprawdę czas gry jest całkiem zadowalający, szczególnie doliczając do niego masterowanie dodatkowych wyzwać (najczęściej czasowe, nieraz mocno hardkorowe, ale baardzo wkręcające i wjeżdżające na ambicję) i ewentualne powtórki zaliczonych poziomów w celu ich wymaksowania (na razie sam to odpuściłem, choć wstępnie mam zamiar do nich wrócić). Trzeba tu też mieć na uwadze, że pozycje przeznaczone na VR z natury rzeczy są zaprojektowane raczej do krótszych sesji.

 

No także bawiłem się rewelacyjnie, na co złożyło się zarówno pierwsze obcowanie z VR i zafascynowanie tą technologią, jak i rzecz jasna poziom Astro Bota sam w sobie. Jak pokazał sequel (i co z największym prawdopodobieństwem potwierdzi kolejny sequel), Team Asobi po prostu umie robić gry. Ze swojej strony mogę polecić jako absolutny must have, szczególnie dla fanów bocika. Zróbcie co się da, żeby choć na jakiś czas wejść w posiadanie tych gogli (tym bardziej, że można je podłączyć do PS5).

 

ASTROBOTRescueMission_20240621223403.jpg.5a6f2335c6fa75123d9d6c56e94e8d36.jpg

 

ASTROBOTRescueMission_20240619202220.jpg.7604ead6870c57714499d59ec55efd7f.jpg

 

ASTROBOTRescueMission_20240617205037.jpg.9c3c280d0ef7843d15bfc9884df319de.jpg

 

ASTROBOTRescueMission_20240621224745.jpg.27eb00647a92fa1035a9762650dd81a8.jpg

 

ASTROBOTRescueMission_20240706012636.jpg.fd5646d4a6112fb52029d83cb779cd51.jpg

 

ASTROBOTRescueMission_20240707001219.jpg.85ae410fecb58d82dc73ddc8a68ffba8.jpg

 

Rez Infinite

 

Pewnie nawet nie interesując się jakoś bardzo mocno tematem, obiło wam się "o uszy", czym jest Rez i że wersja VR to DEFINITYWNA forma obcowania z tym tytułem. Cóż, zapewne tak jest, bo choć w wersję "płaską" nie grałem (a miałem ją w dalszym kręgu zainteresowań już od czasu premiery i słynnych spustów Kaliego z PE), tak nie wyobrażam sobie teraz zwyczajnego grania w Reza na ekranie "2D". W skrócie: to forma strzelanki/gry muzycznej, będącej swego rodzaju DOŚWIADCZENIEM synestezji, bla bla, nie będę się silił na mądrości, w każdym razie gra opiera się na zaznaczaniu celów i strzelaniu w nie, czemu towarzyszą specyficzne odgłosy, razem z soundtrackiem tworzące specyficzną mieszankę dźwiękową. Wersja VR, poza oczywistą zaletą, jaką jest (powtórzę się z braku pomysłu na określenia lepiej oddające ten efekt), bycie W GRZE, zapewnia nam kilka sposobów kontroli, w tym celowanie PS Move (odpuściłem, mało precyzyjne) lub celowanie ruchem głowy i strzelanie padem (na ten styl się zdecydowałem i wbrew pozorom jest najwygodniejszy, choć patrząc na grającego z boku, przy co dynamiczniejszych momentach można by pomyśleć, że dostał ataku padaczki).

 

No nie powiem, zwyczajnie fajnie się tak lata i strzela tam, gdzie się popatrzymy. Rez jest króciutki (5 leveli na jakieś 2h grania, plus obecny tylko w wersji Infinite, dosyć długi level dodatkowy, odblokowany po skończeniu podstawki, będący formą jej sequela: nowe wizualia, nowe sposoby sterowania, nowa muzyka), czego akurat nie poczytuję za wadę, tylko czemu całość nie mogła być tak zajebista, jak poziom 5, a nawet 4? Finał jest rewelacyjny i właśnie taka powinna być cała gra, choć zdaję sobie sprawę, że dużo zależy tu od oceny kawałków muzycznych, które towarzyszą nam na poszczególnych poziomach: mnie większość jakoś specjalnie do gustu nie przypadła, natomiast OST towarzyszący finałowi to zupełnie inny, nomen omen, level i wracam sobie do niego wielokrotnie już po odstawieniu gry.

Za niemałą wadę uznaję fakt, że w przypadku zgonu (co prawda zdarza się to niezwykle rzadko, ale jednak) cały poziom musimy powtarzać od początku, choćby skucha nastąpiła na samiutkim końcu, przy walce z bossem.

 

Także ogólnie Rez to ciekawe doświadczenie audio-wizualne, które na pewno warto zaliczyć, ale ja nie zostałem jakoś mocno oczarowany (może poza wspomnianym finałem, gdzie faktycznie poczułem to COŚ, jakąś formę wyższego przeżycia niemalże duchowego). Nie da się zaprzeczyć, że stylistyka Reza pasuje do rzeczywistości wirtualnej jak ulał, przywodząc na myśl wyobrażenia o VR z lat 80/90 w klimatach Kosiarza Umysłów, Tronu czy Nowych Przygód Johnny'ego Questa. Oryginalny twór, choć żadne objawienie.

 

RezInfinite_20240630020610.jpg.189a6917be5c26063bcc32a211debfa4.jpg

 

RezInfinite_20240630020643.jpg.6d4fb92d6c1ad11b40813f7378a80e25.jpg

 

RezInfinite_20240708234220.jpg.6c071ef027c2518c79f3ca57c257d1b0.jpg

 

RezInfinite_20240710001232.jpg.c1d6237dfbce6d081bbbaf5310236310.jpg

 

 

Jak widać, mam od jakiegoś czasu pierwszą (dosłownie, bo uchowałem się jakoś i ani razu przez te wszystkie lata, w czasie których moda na VR się pojawiała i znikała, nie skorzystałem nigdzie z tej formy zabawy) styczność z goglami VR i poza oczywistymi niedomaganiami sprzętu Sony (głównie w temacie wizualiów gier: rozmazanie, niska rozdziałka i specyficzne "scanlinesy" na ekranikach, ale dużo tu zależy od gry, bo są takie, które nie mają się czego wstydzić w stosunku do "płaskich" rówieśników na poprzedniej generacji) jestem po prostu zachwycony. No dobra, sprzęt mam już około miesiąc i nie będę udawał, że jaram się obecnie tak samo, jak w pierwsze dwa-trzy dni, ale nadal "wchodząc" do tego świata czuję zajawkę i zupełnie inny poziom- znowu się powtórzę- immersji, niż w jakimkolwiek innym sposobie gry. A jak jeszcze chwyci się za Move'y, to już w ogóle bajka. Demko Superhot VR :banderas:

Albo Job Simulator i chęć odwalania różnych głupot, skutkujących bekowymi efektami, wywołującymi zwyczajną radochę. Autentycznie VR to dla mnie największy game changer od wielu, wielu lat i gdybym bawił się tym gadżetem niedługo po jego premierze, to stwierdziłbym bez przesadyzmu, że to faktycznie przyszłość gejmingu. Teraz, po niemal 8 latach od premiery PS VR1, a także paru latach od ukazania się kolejnej iteracji gogli wiemy już, jak potoczyła się historia, co tym bardziej mnie dziwi, kiedy mam namacalny kontakt z tą zabawką. No cóż, widocznie zestaw różnych czynników złożył się na to, że sukces był/jest umiarkowany, choć w przypadku VR2 w dużej mierze winne jest samo Sony. Mimo wszystko mam nadzieję, że technologia będzie się rozwijać, a na PS5 trafi jeszcze trochę gierek VR AAA, które będą prezentowały poziom choćby takiego Rescue Mission.

 

Aha, dodam jeszcze, że obie opisywane gierki, wraz z kilkoma innymi SZTOSAMI, Sony rzuciło do ściągnięcia za darmoszkę jakoś w 2020 roku. Warto było przekisić je w bibliotece tyle lat, a w sumie to chyba nawet ten zestaw motywował mnie cały czas do kupienia w końcu tego headseta.

A w kolejce jeszcze choćby RE7.

 

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
8 godzin temu, drozdu7 napisał(a):

 

Świetnie się bawiłem przy tym F.E.A.R. i liczę że przy kolejnych częściach też miło spędzę czas.

Niestety najlepsze co seria ma do zaoferowania już za Tobą. Dwójka to całkiem spoko gra ale nie wspina się na te same wyżyny co jedynka, trójka to już raczej średniaczek i fajnie by było jakbyś znalazł sobie kogoś do coopa, wtedy wyciągniesz z niej trochę więcej funu.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, kotlet_schabowy napisał(a):

A w kolejce jeszcze choćby RE7.

Uuu RE7 na VR to sztos. Astro Bot Rescue Mission to wiadomo że topka (poziomy podwodne były mega). Do Reza podchodziłem parę razy i kompletnie nie przypadła mi ta gra do gustu, to techno plumkanie nie ma wystarczającego kopa.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Bzduras napisał(a):

Niestety najlepsze co seria ma do zaoferowania już za Tobą. Dwójka to całkiem spoko gra ale nie wspina się na te same wyżyny co jedynka, trójka to już raczej średniaczek i fajnie by było jakbyś znalazł sobie kogoś do coopa, wtedy wyciągniesz z niej trochę więcej funu.

Pamiętam recki trójki nawet chyba z Extrima więc wiem że coś nie pykło. Anyway i tak jakoś mocno nagrzany jestem na kolejne gierki, w kolejce Doom 3 np którego nigdy nie grałem. 

Na tym Steam Decku nakupiłem, jakoś do dużych rozwleczonych gier chwilowo nie chce mi się siadać.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...