Pupcio 18 432 Opublikowano 12 sierpnia Opublikowano 12 sierpnia Muszę w końcu ograć 2ke bo jedynka to jeden z moich najbardziej ulubionych średniaków tamtej generacji (chociaż wolałem wersję na ps2) A już dwójkę mi mocno obrzydziły recki i ten czas gry właśnie ale teraz to 5h grania brzmi jak największa zaleta jaka może być xD Cytuj
MEVEK 3 519 Opublikowano 12 sierpnia Opublikowano 12 sierpnia Dark Souls Remastered - czas ponownie zajrzeć śmierci w oczy Ale powoli... mevcio to dziwna chłopina która zazwyczaj wszystko robi na opak. Nie inaczej obyło sie z serią DS. Zamiast kończyć ja pozycja z numerkiem 3 to ja kończę ją remasterem Ale nie ma tego złego co na dobre nie wyjdzie. Remaster od strony technicznej to prawdziwy diament. Sztywniutkie 60fps to cos na co warto było czekać a o czym można było tylko pomarzyć na 7 generacji konsol, gdzie seria debiutowała. Z opinii to slyszalem ze nawet 30fps nie było, wiec wybór wydaje sie uzasadniony. Dorzućmy do tego dobrodziejstwa dysków ssd i jest cymsik. Nawet goryczy nie ma po zgonie, bo zanim do ciebie dojdzie ześ zginał budzisz sie przy ognisku z rogalem na gębie. Z tytułem spędziłem 100h w swojej przeprawie do platyny kończąc grę prawie trzykrotnie. Nie skłamie ze znam lokacje na pamięć, bo tak nie jest. Świat nie jest az tak wielki ( E.R sie kłania), ale jego konstrukcja nieco zawiła. Czasem można zabłądzić korzystając ze skrótów przy backtrackingu ale nie tylko - będąc przy tym myślniku wymienię jedyny minus tej edycji remastera i będzie to brak szybkiej podroży. Owszem pojawia sie ona w późniejszym etapie gry, lecz jednak przy jej końcu co jest dość uporczywe. Pisze o tym ponieważ zgubiłem sie w katakumbach a dokładnie w grobowcu olbrzymów którego nie umiałem opuścić a przeprawa w głąb robiła sie co raz trudniejsza. W pewnym momencie zwątpiłem i wracałem cala drogę na górę ginąc naście razy. Być może byl to mój błąd za wcześnie sie tam udając Poza tym pojedynczym przypadkiem nic więcej do głowy mi nie przychodzi. Rewelacyjna konstrukcja świata i rozmach lokacji. Bardzo fajny patent ze zwiększeniem ilości butelek życiodajnych. Zamiast zwyczajnego zbierania po świecie poświęcamy swoje człowieczeństwo karmiąc nim płomień z ogniska w efekcie czego zwiększamy zapas życiodajnych butelek E.F. Kolejny ficzer który nie występuje w innych częściach to odcinanie kończyn czy ogonów maszkar, ktore to stanowią świetną oręż. Dość oryginalne patenty z których zrezygnowano w przyszłości. Gameplay i cala reszta to juz wszystko jest bardzo podobne. Eksploracja, ubicie maszkary, aktywowanie skrótu czy ogniska - stare dobre Soulsy Podsumowując, świetny tytuł lecz cieszę sie iz dopiero teraz do niego dotarłem kiedy bolączki okresu dziecięcego zostały wyleczone a ja moglem w spokoju delektowac sie kunsztem wlozonym w ten piekny swiat bez wiekszych problemow. Wszystko wina dzisiejszych standardow ktore rozpieszczaja na kazdym kroku. Jestem mega wdzięczny za ten port +8 / 10 3 Cytuj
Quake96 3 858 Opublikowano 12 sierpnia Opublikowano 12 sierpnia Muszę przyznać, że z serią Mortal Kombat nigdy nie było mi po drodze. Zaczynałem jeszcze od pegazusowych bootlegów, oraz pierwszych odsłon na PC i już wtedy czułem, że MK to seria nie dla mnie. Po prostu nie potrafiłem w niego grać i koniec kropka. Co prawda przez lata kilkukrotnie próbowałem romansować z różnymi Mortalami, ale zwykle była to raczej szybka partyjka czy dwie i stwierdzenie "meh, wolę Tekkena". Mimo upływu lat wciąż nie potrafiłem się do nich przekonać. Kupując niedawno wyżej widocznego Mortal Kombat na PS Vita nie spodziewałem się pewnie przełomu, zwłaszcza że ta sama odsłona gości u mnie również w wersji na Xboxa 360 i nawet mnie nie ciągnęło aby spróbować ją ograć. Wersję na przenośną konsolę SONY kupiłem raczej z braku większego wyboru wśród gier na ten system. Dzisiejszego, a w sumie już wczorajszego wieczoru, stwierdziłem że odpalę w końcu MK i zobaczę czy mi ta gra jakimś cudem "siądzie". Przezornie wybrałem oczywiście najmniejszy poziom trudności "Beginner". W sumie pasował do mnie, bo jak już wyżej pisałem nigdy z tą serią dłuższej styczności nie miałem, także śmiało mogę uważać się za "nooba" i bez skrępowania zacząć od najniżej zawieszonej poprzeczki. I ku mojemu zdziwieniu ta gra okazała się rewelacyjna! Kurde, ależ to diabelstwo wciąga. Zasiadłem, minęło kilka godzin i zobaczyłem napisy końcowe Wybranie najniższego poziomu trudności okazało się dla mnie zbawienne, bowiem szybko przekonałem się jakim jestem "drewnem" . Mimo to z grą bawiłem się wyśmienicie i szło mi całkiem nieźle. Wyjątkiem było te kilka pojedynków z samym Shao Kahnem, którego jakiś debil postanowił dokoksować tak, że gość miał chyba ze cztery razy więcej punktów życia od nas, oraz sadził kombosami na lewo i prawo, mając sobie przy tym za nic moje ataki. I o ile gdzieś tam w trakcie rozgrywki byłoby to nawet zrozumiałe, wszak typ to jakiś przehuj, tak w ostatniej walce, gdy Raiden otrzymuje coś w rodzaju "błogosławieństwa" swoich bogów, typ dalej jest koksem, a nasza postać to zwykły zdechlak ledwie mający siłę się bić. Ech, ostatnia walka napsuła mi nieco krwi, ale na szczęście nie zmieniła mojego zdania co do całej gry. Swoją drogą tutejszy tryb "Story Mode" to moim zdaniem jeden z najciekawiej zrealizowanych trybów tego typu w bijatykach. Niby to nic odkrywczego, ot mordobicie przeplatane filmikami, ale no kurde wyszło to świetnie. Z początku grymasiłem na niepomijalne wstawki filmowe, bo chciałem skupić się na walce, ale po pewnym czasie moje podejście zmieniło się o 180 stopni. Nagle grę zacząłem traktować trochę jak interaktywny film akcji, gdzie cutscenki były dla mnie wciągające i fajnie przeplatały się z momentami walk. Propsy dla twórców za to rozwiązanie! Podsumowując - Gra świetna, tryb fabularny naprawdę mnie porwał, poziom trudności na szczęście dostosował się do moich zerowych umiejętności, tylko ten nieszczęsny Shao Kahn... A niech tak ten śmieszek co go programował teraz pozapierdala na galerze! 7 1 Cytuj
Suavek 4 696 Opublikowano 13 sierpnia Opublikowano 13 sierpnia Street Fighter Ten pierwszy... Wiedziałem, że pierwszy SF nijak się ma do klasycznych bijatyk, jakie przyszły po nim. Że to był wtedy jeszcze zupełnie inny typ zabawy, z nieco innym sposobem sterowania, oraz że generalnie to już wtedy nie była wcale dobra gra. Nie spodziewałem się jednak, że będzie to tak okropne doświadczenie, nawet na najniższym poziomie trudności, z dostępem do opcji Save/Load (grałem w 30th Anniversary Collection). Pierwszy raz od niepamiętnych czasów trzasnąłem padem o blat w wyniku frustracji. Ilość klatek "animacji" poszczególnych postaci w Street Fighterze można zliczyć na palcach jednej ręki. W dodatku ciężko mówić o jakiejkolwiek sensownej detekcji uderzeń. Jednak pomimo tego akcja jest bardzo szybka, chaotyczna i zarazem niesprawiedliwa. Przeciwnicy są w stanie pozbawić nas całego paska życia dosłownie w 2-3 sekundy od rozpoczęcia rundy. A im dalej, tym gorzej, bo im późniejszy przeciwnik, tym mniej ciosów potrzebuje, żeby nas pokonać. Sagat jednym uderzeniem pozbawia nas 90% paska energii i zdarzało mu się mnie pokonać w 1 sekundę... A żeby było jeszcze gorzej, to często nasze własne ciosy są totalnie nieefektywne, nawet jeśli przeciwnik nie blokuje. Ciosy specjalne są, ale ich wykonanie to jedna wielka zagadka i łut szczęścia. Kombinacje ikonicznych ciosów Ryu/Kena (jedyne grywalne postaci) zna każdy. Ale tutaj raz cios wyjdzie, raz nie. Aż sprawdziłem w necie co ludzie piszą/mówią w tej kwestii i niby kilka podpowiedzi było pomocnych, ale nadal nie w stu procentach. A bez tych specjali walka nie miała większego sensu, bo zwykłe ciosy zadają śmiesznie małą ilość obrażeń. Ot najwyraźniej uroki gier Arcade i wyciągania od ludzi pieniędzy na kolejne Continue. Aczkolwiek nie wiem, jak zdesperowany bym musiał być nawet w tym 1987 roku, żeby marnować kasę na coś takiego. Wiem, że wtedy to było coś świeżego, ale kurczę ciężko mi sobie wyobrazić wrzucanie kolejnych żetonów tylko po to, żeby przeciwnik nas rozwalił trzema ciosami w kilka sekund. Na pewno były już wtedy w salonach ciekawsze gry, które bardziej szanowały czas i pieniądze konsumentów. Odpaliłem w ramach ciekawostki i się niepotrzebnie zdenerwowałem tylko przed snem. Ciekawość nie popłaca... Nie polecam. Nawet zdobyty achievement nie był tego warty. 3 Cytuj
Mejm 15 310 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Masz zamiar ogrywac reszte gierek z tej kolekcji? Bo czeka cie jeszcze jedna gdzie jesli wymiekles przy SF1 to tam raczej mozliwe, ze jej nie skonczysz i roztrzaskasz monitor. Cytuj
Suavek 4 696 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Nie wiem. Zagrać zagram we wszystkie, a czy przejdę, to się okaże. Aż tak mi na osiągnięciach nie zależy, bo nie na tym ma zabawa polegać, że zamiast relaksu czuję frustrację. Na SF po prostu się wczoraj uparłem i taki był tego efekt. Która konkretnie odsłona taka ciężka? Najwyżej zawczasu ustawię najniższy poziom trudności i raz jeszcze wspomogę się Save/Load. Cytuj
Mejm 15 310 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia 6 minut temu, Suavek napisał(a): Która konkretnie odsłona taka ciężka? Najwyżej zawczasu ustawię najniższy poziom trudności i raz jeszcze wspomogę się Save/Load. Pozwole ci samemu zgadnac. I niestety akurat najnizszy poziom trudnosci tu nic nie pomoze. S/L troszke, ale tylko troszke. Cytuj
pawelgr5 1 460 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Tez mnie ciekawi ktory taki trudny. Ja chwile pogralem w jedykne w kolekcji Capcom Arcade Stadium i mysle ze na 100% kiedys sobie to z S/L zrobie. W tych kolekcjach jest duzo roznych SF i wszystkie inne do tej pory byly latwiejsze. Cytuj
łom 1 980 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia 11 godzin temu, Suavek napisał(a): Ciosy specjalne są, ale ich wykonanie to jedna wielka zagadka i łut szczęścia. Kombinacje ikonicznych ciosów Ryu/Kena (jedyne grywalne postaci) zna każdy. Ale tutaj raz cios wyjdzie, raz nie. Aż sprawdziłem w necie co ludzie piszą/mówią w tej kwestii i niby kilka podpowiedzi było pomocnych, ale nadal nie w stu procentach. A bez tych specjali walka nie miała większego sensu, bo zwykłe ciosy zadają śmiesznie małą ilość obrażeń. Jedyna działająca metoda to mashowanie non stop hadokenów bez ładu i składu bo z tego co pamiętam to tutaj najpierw się trzyma atak, później robi qcf kierunkami a na końcu puszcza przycisk ataku. A jak mashowałem i co chwilę wylatywał hado to bez problemu się przechodzi. 3rd strike mocno mi dał w kość i jak kiedyś grałem na emu automatów to nie dałem przejść ostatniego bossa. Cytuj
pawelgr5 1 460 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Kurde chyba tylko trojek wlasnie nie ma w Capcom Arcade Stadium 1 i 2. No nic kiedys sie kupi kolekcje 30th Anniversary jak bedzie dobra promka. Cytuj
Suavek 4 696 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia 3 minuty temu, łom napisał(a): z tego co pamiętam to tutaj najpierw się trzyma atak, później robi qcf kierunkami a na końcu puszcza przycisk ataku Też to wyczytałem i nawet z tą wiedzą to była loteria w moim przypadku. Raz hadoken wchodził, raz nie. Plus ten, że 2-3 specjale i przeciwnik też ginął. Gorzej, jak jego własny atak kompletnie niwelował trafienie naszego, co miało miejsce częściej, niż rzadziej. 1 minutę temu, pawelgr5 napisał(a): Kurde chyba tylko trojek wlasnie nie ma w Capcom Arcade Stadium 1 i 2. No nic kiedys sie kupi kolekcje 30th Anniversary jak bedzie dobra promka. Jest świetny humble bundle z grami Capcom obecnie - https://www.humblebundle.com/games/capcom-summer-2024 30th Anniversary jest już w drugim progu za 10€, ale myślę, że cały pakiet za 28€ jest wart uwagi. 1 Cytuj
Mejm 15 310 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Sterowanie w SF1 jest zje.bane bo nie umieli przeniesc go z arcade na konsole. I wcale im sie nie dziwie. Te guziki dzialaja jak analogi, im mocniej wcisniesz tym inny cios wyjdzie. Cytuj
Jukka Sarasti 358 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Rzadko mi się zdarza, żebym przeszedł jakąś grę, całkiem nieźle się przy niej bawił, a z drugiej strony jej nie polecał. Tak jednak jest przy zaliczającym się do cyklu Shin Megami Tensei Devil Summoner: Raidou Kuzunoha vs. the Soulless Army. Oryginalna to gra, ale wymęczyła mnie jak cholera i musiałem przechodzić ją na raty. Po kolei jednak - o co w tym w ogóle wchodzi? Ano, w ciekawym settingu Japonii lat XX. ubiegłego wieku wcielamy się w tytułowego bohatera, który to pomimo młodego wieku pełni już odpowiedzialną rolę strażnika stolicy - a stróżuje w zakresie zjawisk paranormalnych. Wyposażony w zdolność postrzegania świata demonów i ich przyzywania, pracuje jako prywatny detektyw od spraw dziwnych. Taka przytrafia się dosyć szybko - zleceniodawczynią jest nastolatka, która chce się zabić, ponieważ płynie w niej przeklęta krew. Z tego punktu impreza mocno się rozkręca - będą spiski na skalę państwową, alternatywne wymiary i podróże w czasie. Gra to zasadniczo action RPG. Raidou łazi po świecie, gada z kolejnymi NPC i rozwiązuje bardzo proste zagadki, aby pchnąć prowadzone śledztwo do przodu. Poza tym duuużo walczy - liczba random encounterów jest mocno absurdalna. Na polu bitwy ma do dyspozycji całe trzy ciosy (podstawowe kombo, pchnięcie i zakręcenie się z mieczem) oraz blok, a d tego pistolet stunnujący przeciwników z różnego rodzaju amunicją. Do tego na polu walki wspomagają go przyzywane demony, którym można wydawać proste komendy. Ogólnie to walka jest dosyć toporna i chwilami chaotyczna, bo nie ma możliwości wycelowania w konkretnego przeciwnika. Cały wymiar "taktyczny" sprowadza się do tego, żeby dobrać amunicję lub demona, który atakuje żywiołem stanowiącym słabość przeciwnika. Wtedy można zadawać takiemu leszczowi obrażenia krytyczne lub spróbować wciągnąć go do naszego poletka pokemonów wściekle mashując kółko na padzie. Same demony mogą, jak to w SMT, być poddawane fuzjom i też się rozwijają, a przy wbitych poziomach oddają nam przedmioty. Mają swoje umiejętności użyteczne nie tylko w walce, ale też przy eksploracji, więc czasem trzeba złapać konkretnego frajera (na szczęście jeśli gra wymaga użycia jakiegoś demonicznego skilla, to łatwo znaleźć w tej lokacji do złapania paskudę właśnie z nim), a innego, jeśli nie mamy dosyć miejsca, wypuścić. Negocjacji typowych dla SMT tutaj nie ma - w paru fabularnych miejscach demon czegoś od nas chce albo gra szumnie oznajmia, że z danym gościem trzeba ponegocjować, ale w praktyce to z góry ustalona kolejność tego, co trzeba powiedzieć lub dać. Sama eksploracja ma ten problem, że gra wymaga gigantycznej ilości backtrackingu. Ciągle biega się tam i z powrotem - zarówno po mapie świata i dzielnicach, jak i po dungeonach, których też jest tutaj całkiem sporo. Dodając do tego walkę co 3 kroki - dosyć średnią walkę - i wielce powtarzalną muzykę, to robi się chwilami uciążliwie. Mimo to z przyjemnością śledziłem historię przerywaną przydługimi walkami z bossami i lubiłem generalny pomysł na rozgrywkę - taka prosta przygodówka w nietypowym settingu połączona z action RPG to ciekawy miks z dużym potencjałem. Ogólnie jednak, jak wspominałem, gra jest dosyć męcząca i raczej nie trudno mi Was zachęcać do zagrania. Dwójka podobno naprawia większość wad jedynki i mocno na to liczę. 3 Cytuj
Suavek 4 696 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Miałem bardzo podobne wrażenia po grze w pierwszego Devil Summonera z PS2. Bo z jednej strony fajna, oryginalna pozycja z niecodziennym settingiem i ciekawymi postaciami, a z drugiej wspomniana monotonia i prostota, że przychodzi moment, gdzie chciałoby się już to skończyć. 8 minut temu, Jukka Sarasti napisał(a): Dwójka podobno naprawia większość wad jedynki i mocno na to liczę. Zdecydowanie. Postęp jest ogromny, a brak random encounterów w miastach to tylko drobny fragment wszelkich usprawnień. System walki również o niebo lepszy. Świetnie mi się w dwójkę grało i bardzo chętnie bym przyjął jakiś remaster. Cytuj
Josh 4 524 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Bootlegowa Persona, kończyłem lata temu obie części i też bym ich nie polecił. To trochę jak zabawa z niedorozwiniętymi kuzynami, którzy przyjechali w odwiedziny: niby są zabawni i można z nimi fajnie spędzić kilka godzin, ale gdzież tam z tyłu głowy cały czas siedzi, że jednak są lekko niedojebani i można by ten czas spożytkować w lepszy sposób. Chociażby grając w inne świetne SMT, których jest od groma. 1 Cytuj
messer88 6 480 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia W dniu 12.08.2024 o 22:00, drozdu7 napisał(a): Skończyłem sobie obie części Star Wars: Force Unleashed w ramach Xboxowej wstecznej kompatybilności. to działa w 60? Cytuj
drozdu7 2 792 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia 3 godziny temu, messer88 napisał(a): to działa w 60? Chciałbym Ci pomóc, moje oko nie potrafi liczyć klatek Grając zupełnie się nad tym nie zastanawiałem heh Cytuj
Pupcio 18 432 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Gram teraz na laktosie i jest lock na 30 więc xbox pewnie też ma nędzne szanse na 60 ale nie polecam nawet sprawdzać bo gra jednak jest tragiczna Cytuj
Wredny 9 556 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Jedynka? Zajebista. Jedno z moich ulubionych 7/10. Dwójka to już błyszczące i ładniejsze popłuczyny niestety. 2 Cytuj
Pupcio 18 432 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Jedynka luks, kiedyś musze sobie odświeżyć bo nigdy nie grałem w dodatki a po dwóch godzinach dwójki jedyne co dla mnie zostało z fajności to zabawa mocą bo chyba nigdy mnie nie znudzi majtanie tymi szturmowcami ale reszta o jenysiu strasznie tanio wygląda ta gra, jakby kazali im ją robić za kare z budżetem 100 ziko, patrzcie c0rwa nawet to menu xD kojarzy mi się ze złotą erą gier z cybermychy Cytuj
Mejm 15 310 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Od poczatku z dwojka cos nie gralo. Nie wiem, jakos fabularnie czy cos. I krotka byla. Jedynke zapamietalem zdecydowanie lepiej acz technicznie byla gorsza. 1 Cytuj
Suavek 4 696 Opublikowano 14 sierpnia Opublikowano 14 sierpnia Kolejne dwa beat'em'upy z kolekcji Capcom ukończolne. Tym razem dwa, które pamiętam, że na pewno grałem za dziecka na automatach. Knights of the Round Nie wiem dokładnie, gdzie i kiedy musiałem w to grać, ale pewne elementy gry utkwiły mi w pamięci, oczywiście począwszy od trzech grywalnych ikonicznych postaci. Ogólnie nie mam tu jednak za wiele do powiedzenia. Gra jest po prostu "taka se". Kilka fajnych rozwiązań np. z 'levelowaniem', gdzie wraz z postępami zmienia się wygląd naszej postaci. Niemniej jednak ani nic mi podczas zabawy nie utkwiło specjalnie w pamięci, ani walka nie była jakaś szczególnie satysfakcjonująca. No i oczywiście potrzebowałem dużo Continues. Może poniekąd sam sobie byłem winien w niektórych przypadkach, ale nie mogłem się przyzwyczaić do sterowania. Było ono jakieś takie dziwne, gdzie byle wychylenie gałki powodowało przyblokowanie normalnych ciosów. Z jednej strony fajnie, że twórcy próbowali trochę urozmaicić sterowanie postaciami, a z drugiej i tak nie przełożyło się to na jakąś szczególną frajdę. Taka gra do przejścia i zapomnienia. Może gdybym grał w multi, to odbiór byłby inny, a tak zapamiętam co najwyżej setting, który to kojarzę jeszcze z dzieciństwa. Niewiele ponad to. Bogactwo detali... Zauważyłem to dopiero po zrobieniu screena. Warriors of Fate Nooooo, tę gierkę pamiętam dobrze. Grałem w nią zarówno w moim rodzimym mieście, jak i na wakacyjnych wyjazdach. Nigdy nie kojarzyłem jej tytułu po latach, ale jak tylko zobaczyłem ekran wyboru postaci, to moja reakcja była "o to to to! to ta gra! I member!". A gra jest autentycznie dobra! I nostalgia nie ma tu nic do gadania. Oczywiście potrzebowałem trochę Continues, żeby ukończyć całość, ale nie była to jakaś ogromna ilość. Coś koło 20, może mniej. Gra jest chwilami wymagająca, ale mimo tego myślę, że sprawiedliwa, jak na beat'em'upa. Pięć grywalnych, mocno zróżnicowanych postaci, pokaźny zakres ruchów i ciosów jak na raptem dwa przyciski, oraz mnóstwo broni pomocnych podczas walki. Bardzo dobrze mi się grało, szczególnie, że poziomy były nawet nieźle urozmaicone. Zaskoczony byłem nawet takim banałem, jak poruszanie się w lewą stronę, nie prawą, albo wertykalnie. Mordoklepka jest przyjemna, wrogowie urozmaiceni, podobnie jak kolejne poziomy. Bardzo dobra oprawa audiowizualna jak na CPS. Gdybym nie wiedział, to bym powiedział, że to już CPS2. Coś, czego nie mogę powiedzieć o wcześniej ukończonych grach kolekcji, to że z pewnością do gry wrócę. Warriors of Fate na pewno sobie jeszcze w przyszłości odświeżę, mam nadzieję, że z żywym graczem. Fajna, przyjemna, satysfakcjonująca gierka, którą jak najbardziej jestem skłonny polecić. Zostały jeszcze Armored Warriors i Battle Circuit. Pierwszy grałem, drugiego nie kojarzę, ale do obu jestem optymistycznie nastawiony. Ostatecznie ocenimy na dniach. 5 Cytuj
mario10 520 Opublikowano 15 sierpnia Opublikowano 15 sierpnia Knights of the Round jeśli dobrze pamiętam to końcówką lat 80 i początkiem 90 ta gra była na automatach w salonach gier. Ile godzin przy tym przegrałem to głowa mała Świetna gra. Z tego co pamiętam można było jeszcze chodzić królem Arturem i gościem z toporem. Cytuj
Suavek 4 696 Opublikowano 15 sierpnia Opublikowano 15 sierpnia Godzinę temu, mario10 napisał(a): Knights of the Round jeśli dobrze pamiętam to końcówką lat 80 i początkiem 90 ta gra była na automatach w salonach gier. Ile godzin przy tym przegrałem to głowa mała Świetna gra. Z tego co pamiętam można było jeszcze chodzić królem Arturem i gościem z toporem. Tak, byli Lancelot, Arthur i Percival. Gra ogólnie nie jest zła, ale grając teraz po latach po prostu coś mi w niej nie pasowało, kiedy już spojrzenie na gameplay jest inne, niż w tamtych czasach. Niby fajnie próbowali urozmaicić sterowanie dodając block i atak specjalny, ale ich wykonanie to odchylenie gałki do przodu lub tyłu i atak z odpowiednim timingiem. W praktyce wyglądało to tak, że siłą rzeczy zdarzało mi się odchylać gałkę cały czas w którymś kierunku, a wtedy postać zdawała się wykonywać tylko pierwszy cios combosa, nie całą serię. U mnie nostalgia nie zadziałała i dużo lepiej bawiłem się przy Warriors of Fate, czy nawet The King of Dragons. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.