Square 8 553 Opublikowano 3 września Udostępnij Opublikowano 3 września SotC wymaksowane na PS2 i prawie wymaksowane na PS4 (nie zebrałem tych skarbów co dodali w remakeu, chyba z 10 mi brakło. Kiedyś wrócę). W ICO nie grałem pomimo posiadania kolekcji na PS3 (nawet nie wsadziłem płyty do konsoli). Cytuj Odnośnik do komentarza
Quake96 3 823 Opublikowano 4 września Udostępnij Opublikowano 4 września No i trzecia część Left 4 Dead zaliczona. Zaraz, zaraz... Aaa no tak, jak to się zwykło mawiać "Valve nie potrafi liczyć do trzech", więc kontynuacja serii zmieniła nazwę na Back 4 Blood (że też, nie dało się wymyśleć nic z "3" w nazwie ) i została wydana pod skrzydłami Warner Bros zamiast studia Gabena. Jak bardzo czuć, że B4B to tak naprawdę trzecia część starego dobrego Left 4 Dead? Baaaardzo Nie da się ukryć, że za ten tytuł odpowiedzialne jest to samo studio, bo gra jest wręcz identyczna co dwie poprzednie, z tym że została oczywiście wzbogacona o wiele nowości. Osobiście nie zagłębiałem się za dużo w te wszystkie "bajery" jakie oferuje gra poza samą kampanią dla jednego gracza. Jedynie przy ostatnim akcie zmuszony byłem na małą zabawę w ułożenie swojej "talii kart", czyli czegoś w rodzaju zbioru 15 perków dla mojej drużyny. Wymusiła to na mnie ostatnia walka z wielkim bossem, który w starciu ze mną i trzema niezbyt rozgarniętymi botami był po prostu trudny do ubicia. Jak mi się zatem grało? Wspaniale! Uwielbiam Left 4 Dead i namiętnie, co roku ogrywam obie odsłony na X360. Jako, że Back 4 Blood to duchowy następca tej serii, nie było szans aby mi nie "siadł" i już wiem, że ta gra również będzie w przyszłości odpalana przeze mnie. Podkreślę jeszcze, że moje wrażenia opierają się wyłącznie na rozgrywce singlowej, która wbrew temu co twierdzi pudełko z grą, jest dostępna, ale dopiero po pobraniu patcha, który nawiasem mówiąc waży więcej niż zawartość płyty z grą Cytuj Odnośnik do komentarza
Suavek 4 653 Opublikowano 7 września Udostępnij Opublikowano 7 września Gundam Breaker 4 (PC) Śmieję się ostatnio, że GB4 to najlepsza gra "7/10" jaką kupiłem od lat. Nie jest to żaden megahit, absolutnie, niemniej jednak otwarcie przyznaję, że dawno się tak dobrze nie bawiłem. Oczywiście zamiłowanie do Gundamów z pewnością odgrywa tutaj ogromne znaczenie, ale nie zmienia to faktu, że GB4 to naprawdę świetny produkt dla takich fanów mechów jak ja. Pamiętam, jak świeżo po zakupie PS3 zacząłem bawić się w importowanie gierek z Japonii, które wcześniej były poza moim zasięgiem. Jedną z tych gier znalezioną stosunkowo tanio na eBay'u był Gundam Breaker. Nie byłem do końca pewien, czego się spodziewać, ale do dziś pamiętam jaki byłem zachwycony i pozytywnie zaskoczony, gdy płyta wylądowała w konsoli. To było swego rodzaju Diablo z customizacją mechów, czy raczej Gunpla - plastikowych modeli Gundamów w wirtualnym środowisku. Gra pozwalała na budowanie własnego robota z setek dostępnych części i uzbrojenia i walkę nim w dziesiątkach misji w stylu hack'n'slash z elementami strzelanki. Prosty koncept, ale niesamowicie zabawny. Gundam Breaker 2, którego zamówiłem krótko później, podniósł poprzeczkę diametralnie i usprawnił wiele aspektów zabawy totalnie deklasując poprzednika. Była to jedna z moich pierwszych platyn na PS3, a czas spędzony z gierką naprawdę rewelacyjny. Tym samym po zakupie PS4 oczywiście jednym z priorytetowych importów była trzecia odsłona Gundam Breaker, która raz jeszcze usprawniła główną formułę gry, a w dodatku została wydana również w języku angielskim. Co prawda było w trójce kilka rozwiązań, które nie do końca mi się spodobały, niemniej jednak sama customizacja okazała się świetna i sprawiła, że każdą z kilkuset dostępnych części można było doprowadzić do "endgame'owego" poziomu. Mogliśmy tym sposobem stworzyć coś, co fajnie wygląda, a zarazem jest efektywne w walce. Każdą grę pamiętam nawet obszernie i entuzjastycznie opisywałem na forum w tym temacie. Co podkreślałem często, to że gry nie są typowym looterem, w którym poprawiamy wyłącznie statystyki. Nie. Otóż cała ta customizacja wpływa diametralnie na styl rozgrywki i właściwe sterowanie naszym robotem. Ilość części, ekwipunku opcjonalnego, broni krótko i dalekodystansowej, plus szereg zdolności specjalnych pozwalały na dobranie czegoś pod swój styl zabawy i dosłownie niezliczoną ilość kombinacji. Mogliśmy zrobić mecha specjalizującego się w walce w zwarciu i klepaniu prostych combosów, czołgi z działkami maszynowymi rodem Armored Core, mobilne wyrzutnie rakiet, build skupiony na pozbywaniu wrogów ekwipunku i części, czy nawet zrzucić na pole walki kilka atomówek, a niedobitki pozostawić swego rodzaju zautomatyzowanym dronom. Koniec końców oczywiście same gry polegały przede wszystkim na niszczeniu kolejnych fal wrogów i rozmaitych bossów. Nawet jeśli była w nich jakaś fabuła, to nie było to nic wartego uwagi. Liczył się tzw. gameplay-loop i satysfakcja z tworzenia i upiększania własnego mecha i testowaniu go w walce. Przemilczę tutaj potworka, jakim był New Gundam Breaker, bo to był nieudany eksperyment Bandai Namco, o którym lepiej zapomnieć. Tym bardziej, jak zapowiedziano prawdziwy powrót do korzeni w postaci GB4, to wiedziałem, że kupię grę day-one. Szczególnie, że ilość usprawnień przede wszystkim w customizacji robiła naprawdę ogromne wrażenie już w pierwszym zwiastunie. No i się nie zawiodłem. Dla mnie jest to naprawdę czysty fun. Zacznę od customizacji, która jest lepsza, niż kiedykolwiek i nawet Armored Core VI może się schować w tej kwestii. Nie mam zamiaru porównywać obu tych gier pod względem gameplay'u, bo oczywiście AC6 jest tutaj obiektywnie ambitniejszą i bardziej wymagającą produkcją. Ale to, co pozwala nam stworzyć GB4 trzeba po prostu zobaczyć. Nie tylko rozdzielono lewą i prawą rękę do osobnych części, ale dodano też możliwość używania w walce dwóch broni krótkodystansowych i dwóch dalekodystansowych jednocześnie. A żeby tego było mało, niemal każdą część można nie tylko obracać, ustawiać, malować i upiększać, ale również zmieniać jej rozmiar. Dodajmy do tego rozmaite części opcjonalne (zarówno funkcjonalne, jak i czysto estetyczne) i w rezultacie w GB4 chyba tylko wyobraźnia jest jakąkolwiek barierą. Widziałem w tej grze takie kreacje, że głowa mała i nawet nie będę tutaj przytaczał wszystkich przykładów. Na reddicie czy X jest tego pełno. Poniżej kilka moich własnych pomysłów. Zrobionych dodam stosunkowo szybko, będąc jeszcze w trakcie przechodzenia gry, bez dostępu do wielu późniejszych części. Bardziej chciałem sprawdzić po prostu "czy się da". No da się... Mój główny robot. Główny design jeszcze z GB3, ale jakoś mi się podoba. Got a job for you, 621. Hee-ho? No comment. Futurystyczny myśliwiec. I jeszcze coś dla fanów Nintendo. Jeden z wielu przypadkowo napotkanych graczy... Widziałem też świetnego Pikachu, Mario, Claptrapa, Clouda, Optimusa Prime i wiele, wiele innych. I oczywiście wszystko to może być jak najbardziej grywalne, nawet w trudniejszych misjach. Nie będę tu niepotrzebnie opisywał wszystkich zawiłości systemu, ani porównywał z poprzednimi odsłonami, ale generalnie gra jest stworzona w taki sposób, że praktycznie nie ma tutaj pojęcia "lepsze i gorsze". Wszystkie części mają zbliżone statystyki, wszystkie można bez problemów levelować i ulepszać, a unikatowe zdolności pasywne przekazywać przez fuzję z innymi. Czyli z jednej strony jest motywacja do powtarzania misji i zdobywania nowego ekwipunku, a z drugiej nie musimy pozbywać się jakiejś fajnie wyglądającej części, czy nawet powiązanej z nią zdolności, bądź ataku, gdyż wszystko można ulepszyć i odblokować z czasem na stałe. Co prawda odbiło się to trochę na samej walce i na tym, jak współdziała ze sobą pokaźna część zdolności specjalnych (co nie wszystkim fanom się podoba), ale jak na mój gust zmiany są raczej na plus - szczególnie ograniczenie żmudnego grindu, który w pewnym momencie trochę zmęczył mnie w GB3. Uproszczono jednak same misje i tu będzie trochę krytyki. Poprzednie odsłony serii były co prawda liniowe, ale przypominały wspomniane Diablo i pokrewne produkcje. Czyli otwarte poziomy, niekiedy elementy platformowe, cele misji, czasem jakieś urozmaicenie, ochrona obiektu itp. W GB4 wszystko zostało sprowadzone do niszczenia kolejnych fal wrogów na małych arenach. Nie ma nawet czego eksplorować. Niszczymy wszystkich wrogów, przenosimy się do kolejnego poziomu i tak w kółko, zwykle 3-5 razy. Z jednej strony fajnie, bo misje są dzięki temu krótkie i nie marnujemy czasu na przemierzanie monotonnych korytarzy. Z drugiej, no chciałoby się jednak jakieś urozmaicenie, bo całość szybko popada w schemat. Plus kilka razy odbiłem się od niewidzialnej ściany, zamiast uniknąć ataku wroga, bo okazało się, że byłem już na granicy areny. Generalnie do dyspozycji mamy misje fabularne, nieco trudniejsze Questy, tryb Bounty Hunter, w którym walczymy z mechami stworzonymi przez innych graczy, oraz Survival. To wszystko. Ewidentnie większe nastawienie na customizację przełożyło się na uproszczenie głównej zabawy, która teraz polega wyłącznie na walce. Z drugiej strony, spędziłem z grą ponad 40 godzin i ponad połowa z tego to było nie przechodzenie misji, lecz właśnie customizacja. Kombinowanie, testowanie, malowanie, upiększanie, sprawdzanie nowych broni i kombinacji. Mógłbym co prawda trzymać się jednego sprawdzonego buildu, ale nie na tym ta gra polega. Grę przeszedłem, ale mam zamiar grać dalej i stworzyć jeszcze kilka ciekawych, czy pokracznych robotów. No i następnie pobawić się trybem Diorama - nowością w GB4. Jest to coś w stylu rozbudowanego Photo Mode, w którym możemy tworzyć całe jak sama nazwa wskazuje dioramy, z wykorzystaniem różnego tła, mechów, obiektów, efektów, scen. Raz jeszcze, możliwości są olbrzymie i całość naprawdę przypomina takiego gundamowego sandboxa. Nie jest to też gra, w którą grałoby się dla fabuły. Ta jest prosta, pełna oklepanych schematów i postaci. Z początku jeszcze dałem jej szansę, bo pamiętam, że dawno temu podobnie krzywiłem się na koncept anime Gundam Build Fighters, który ostatecznie okazał się jedną z moich ulubionych serii. Ale niestety im dalej, tym gorzej. Na samym końcu czekałem tylko, aż postacie skończą gadać, bo dialogi były tak żenujące, że nawet japoński dubbing ich nie ratował (gra ma też angielski dub, jakby co). Czy osoba, która nie jest fanem Gundamów znajdzie tu coś dla siebie? Myślę, że jeśli ktoś lubi mechy, nieskomplikowane gry akcji i wszelkiego rodzaju lootery, oraz zignoruje durną fabułę, to owszem. Co prawda nie jest to coś, co większość forumowiczów zakupiłaby w dniu premiery, ale myślę warto dać grze szansę przy okazji obniżki. Nie jest ona może jakoś szczególnie piękna, jak na dzisiejsze standardy, zaś animacje bywają chwilami drętwe, ale w ferworze walki można przymknąć na to oko, a główna frajda płynie z tworzenia i modyfikowania robotów i sprawdzania ich w walce. Dodam, że jest tryb multi i co-op dla trzech graczy, plus wspomnę, że gra jest bardzo dobrze zoptymalizowana na PC i działa cudownie na High w 60-90fps na Steam Decku. Nie miałem żadnych problemów z przeskakiwaniem ze stacjonarki na handhelda i z powrotem. Na PS5 gra chodzi "tylko" w 60fps, ale w 4K i wygląda przyzwoicie, tyle co miałem okazję zagrać w open network test. Najgorzej wypada Switch, który ma problem z utrzymaniem nawet 30fps i to już przy i tak pogorszonej grafice, a do tego cierpi na długie loadingi. Dla mnie ta gra to taka właśnie piaskownica + power fantasy. Odpalam, tworzę bądź usprawniam jakiegoś robota i ruszam nim do walki niszczyć masowo kolejne fale przeciwników. Świetna formuła na krótkie posiedzenia (nawet jeśli w samym edytorze można stracić godziny...). Poniżej symboliczny gameplay mojego głównego robota po skończonej fabule. I tak jak mówię, to raptem przykład jednej z wielu możliwych konfiguracji w misji o domyślnym poziomie trudności (są jeszcze trzy wyższe, tu już mocno OP byłem). Zapraszam do tematu gry, gdzie pewnie w przyszłości powrzucam jeszcze trochę buildów i dziwnej twórczości. PS. Trochę offtop, ale skorzystam z okazji i polecę tematycznie powiązane anime Gundam Build Fighters, które wspomniałem wyżej. Niepozorna, ale naprawdę sympatyczna i efektowna seria skupiona na Gunplach. Nie trzeba znać innych Gundamów. Natomiast jeśli ktoś lubi serie, albo arki turniejowe w anime, to GBF powinien mu się spodobać. Ja po obejrzeniu trailerów się krzywiłem, ale w anime ostatecznie wsiąkłem. No i seria może zmotywuje bardziej również do zagrania w grę. OP https://www.youtube.com/watch?v=s8P1nlx0EV8 PV https://www.youtube.com/watch?v=QVkcvXOOs70 5 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
PiotrekP 1 744 Opublikowano 7 września Udostępnij Opublikowano 7 września Spec Ops: The Line (PC) Pykło w 2 wieczory, w sam raz pod klimat za oknem. O warstwie fabularnej każdy już chyba słyszał. Krótka, ale intensywna strzelanka tpp z systemem osłon i niezłą fizyką piachu jak na moment premiery. Zaliczone chyba z 10 raz, lubię co jakiś czas wrócić do tego tytułu. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 452 Opublikowano 7 września Udostępnij Opublikowano 7 września 3 godziny temu, PiotrekP napisał(a): Spec Ops: The Line (PC) Pykło w 2 wieczory, w sam raz pod klimat za oknem. O warstwie fabularnej każdy już chyba słyszał. Krótka, ale intensywna strzelanka tpp z systemem osłon i niezłą fizyką piachu jak na moment premiery. Zaliczone chyba z 10 raz, lubię co jakiś czas wrócić do tego tytułu. Kurczę, ograłem to raz i odstawiłem na półkę ale chyba pokusze się o pelny zestaw pucharkow, bo tam ze trzy zakonczenia są. Cytuj Odnośnik do komentarza
Jukka Sarasti 353 Opublikowano 7 września Udostępnij Opublikowano 7 września 44 minuty temu, oFi napisał(a): Kurczę, ograłem to raz i odstawiłem na półkę ale chyba pokusze się o pelny zestaw pucharkow, bo tam ze trzy zakonczenia są. Nawet cztery. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Kmiot 13 622 Opublikowano 7 września Udostępnij Opublikowano 7 września Supraland [PS4] Strasznie pocieszna ta gra, od startu do mety. Pokierujemy bowiem losami plastelinowego ludzika z Królestwa Czerwonych Plastelinowych Ludzików. Królestwa, do którego nagle przestała docierać woda. Szybko okazuje się, że za sabotażem stoi Królestwo Niebieskich Plastelinowych Ludzików, więc ruszamy w wyprawę, by pomówić sobie z jego królem. Jako Gracz szybko się domyśliłem, że… no cóż, łatwo do celu dotrzeć nie będzie, bo na tym gry przecież polegają, by rzucać kłody pod nogi. Nawet jeśli start gry jest dość ospały i niezachęcający, to Supraland szybko nabiera rozpędu, ładując w nas kolejnymi umiejętnościami dynamizującymi rozgrywkę. Bach, drewniany mieczyk. Bach, pistolet. Bach, podwójny skok. Banały? Owszem, ale podane w takim stylu, że morda się cieszy. Poza tym wymieniłem tylko niektóre atrakcje z pierwszych 30 minut, by nie psuć nikomu zabawy. Tempo imponujące, musicie przyznać. Świat gry to sandbox, tutaj będący dosłownie… piaskownicą. Nasz Plastelinowy Ludzik gabarytami nie przerasta gumki do mazania, a jego polem działania będzie świat, który w piaskownicy wybudował pewien chłopczyk, zresztą obecny na horyzoncie niczym góra Fiji. Ruszamy więc w wyprawę, a na naszej drodze napotkamy tak urocze detale środowiskowe jak ogromne ołówki, pety wbite w piach, różnorakie zabawki porzucone w nieładzie. Piaskownica jest podzielona na kilka segmentów, które w innych grach nazwalibyśmy biomami, a dostęp do nich uzależniony jest od umiejętności i narzędzi, które posiadamy. Całość podano nam w tej niezwykle pociesznej formie dziecięcej zabawy plastelinowymi ludzikami. Dodatkowo przemycono całkiem sporo popkulturowych ukłonów i easter eggów, więc grzebanie po zakamarkach czasami jest nam wynagradzane uśmiechem na twarzy. Rzecz jasna czeka nas obfitość nowych zdolności do zdobycia, a stare umiejętności będziemy stale ulepszać. Piaskownicowy świat jest bowiem zaludniony plastelinowymi NPC-ami, którzy mają dla nas questy (i nagrody!), a na przeszkodzie ich wykonania staną potworne szkielety czy inne wulkaniczne demony, których będziemy tłuc po łbach naszym drewnianym mieczykiem albo ładować w nie pociski z naszego pistoleciku. Z czasem oczywiście przyjdzie nam się wykazać coraz większą finezją i wachlarzem środków perswazji, bo - znów - tak to przecież powinno się odbywać w grach, co nie? Nie ma się co dłużej czaić i pora zacząć pisać otwarcie - to metroidvania w FPP. W dodatku oferująca swobodę większą, niż ktokolwiek mógłby oczekiwać. Do wielu bonusowych skrytek czy półek ze skrzynkami możesz się dostać dużo przed domyślnym momentem gry, jeśli wykażesz się przy tym kreatywnością i uporem. Jeśli nie, to możesz wrócić tutaj później z dodatkowym zestawem umiejętności i zgarnąć nagrodę z łatwością. Decyzja należy do Ciebie. Próbuj młody. Jednocześnie gra robi to, co lubię - ufa instynktowi gracza i go nie naciska. Podaje ogólny cel, ale nie stosuje nachalnych metod i nie zostawia na ekranie żadnych ponaglających znaczników. Musimy się posiłkować drogowskazami w świecie, kierunkami kompasu i punktami orientacyjnymi. Ryzykowne podejście, ale w przypadku tak charakterystycznego świata prawdopodobnie jedyne słuszne. Nie utknąłem w progresem głównego wątku ani na moment, chyba że na własne życzenie, bo postanowiłem odbić z głównej ścieżki. Generalnie najłatwiej jest skupić się na wątku podstawowym, a potem, posiadając już komplet zdolności ewentualnie czyścić mapę, ale często trudno było się oprzeć pokusie. Niezależnie czy mówimy o wątku głównym, czy pobocznych atrakcjach, Supraland wymaga od nas świadomości środowiskowej i pewnej przebiegłości w użytkowaniu dostępnych umiejętności. Czekają nas liczne zagadki i tylko od nas zależy jak szybko sobie z nimi poradzimy. Co ciekawe, jeśli utkniemy w danej lokacji na dłużej, to pojawi się w niej NPC informujący nas czy dysponujemy wszystkimi zdolnościami niezbędnymi do rozwiązania zagadki. Przyznaję, że w paru sytuacjach oszczędziło mi to czasu, a w paru innych zmotywowało do dalszego działania. Czy Supraland ma wady? No ma. Walka mieczykiem trochę ssie, choć jestem w stanie jej to wybaczyć po uzyskaniu finalnego ulepszenia. Przeciwnicy w późniejszej fazie gry raczej irytują, niż stanowią wyzwanie. Fizyka przedmiotów czy naszej postaci bywa dziwna, choć nie nazwę jej irytującą, bo mam wrażenie, że służy większemu celowi (czytaj: nie zepsuć gry). Mimo wszystko brakuje tutaj jakiejś mapy, choćby poglądowej, bo ta w naszym domu nie jest wystarczająca. Wyobrażasz sobie metroidvanię bez mapy? No właśnie. Poza tym piosenka w creditsach jest po niemiecku, więc poważny minus. A jednocześnie Supraland wiele motywów rozwiązuje perfekcyjnie. Każda odnaleziona skrzynka oferuje coś istotnego, nawet jeśli to będzie +1 o puli zdrowia (co opis dosadnie kwituje “najbardziej beznadziejnym ulepszeniem wśród gier”). Niemniej jeśli postanowisz na koniec gry odszukać wszystkie skrzynki na świecie, to wiedz, że gra dostarczy Ci niezbędne narzędzia, by poszukiwania przebiegały satysfakcjonująco i bez frustracji. Ja byłem niecierpliwy i często szukałem sekretów na własną rękę, więc zrobienie 100% zajęło mi 25 godzin, ale jak już wspomniałem - pokusa była zbyt silna. A teraz Bomba Prawdy.. Supraland to gra stworzona w zasadzie przez jednego gościa. Nawet wspomniany wokalny utwór w creditsach jest w jego wykonaniu. Patrząc przez ten pryzmat jestem dla tej gry wyłącznie pełen podziwu. To nieprawdopodobne, że tego rodzaju dokonanie przeszło niemal bez echa. Czytam, że zajęło mu to 16 miesięcy, a patrząc na efekty i aktualne czasy developingu gier uznaję to za absurdalne osiągnięcie. Autor grę określa jako skrzyżowanie Portala, Zeldy i Metroida, więc jeśli połączenie takich kluczowych słów na Was działa, to działajcie Wy i wypróbujcie Supraland. Niech chłop ma, skoro się spisał na medal. PS Grą zapewne bym się nie zainteresował, gdyby nie recenzja w tym temacie od Dahaki, u którego już jakiś czas temu zauważyłem bliźniaczy gust i Supraland tylko to potwierdza. PS2 Jest już dodatek standalone Supraland: Six Inches Under. 6 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 974 Opublikowano 8 września Udostępnij Opublikowano 8 września Oddworld: New 'n' Tasty! (PC) - przyjemny remake nieprzyjemnego oryginału. Pierwszą styczność z serią miałem na Demo 1, po paru latach spróbowałem też pełnej wersji Abe’s Oddysee i niestety czar prysł. Koślawe sterowanie, wykuwanie na pamięć poziomów, chamsko ukryte sekrety, to wszystko odrzucało mnie po pierwszej godzinie. Na szczęście remake naprawia większość bolączek. Sterowanie jest bardziej responsywne, nie trzeba wymierzać skoków co do centymetra, Abe nie zawsze jest na jednego strzała więc ma się jakieś pole na mniejsze błędy, dodany został quicksave. Gra nadal jest trudna ale nie aż tak rygorystyczna a co za tym idzie frustrująca jak oryginał. Rozgrywka to platformówko-przygodówka z elementami skradanki i domieszką zagadek logicznych. Każdy poziom przedstawia jakieś przeszkody które trzeba wyminąć lub zmanipulować czy to przez przejmowanie kontroli nad wyposażonymi w karabin Sligami czy przez dobrze wymierzone rzuty kamieniem/bombami. Główny bohater jest cieniasem więc większość akcji trzeba robić będąc poza zasięgiem wroga ewentualnie biorąc nogi za pas i zwabiając ich na pułapki które samemu trzeba ominąć. Dodatkowym celem jest ratowanie swoich pobratymców doprowadzając ich do teleportu przez odpowiednie wydawanie komend, niby taki prosty escort mission ale satysfakcja z wykiwania przeciwników a przy tym uratowania ziomków gwarantowana. Muzyka i efekty dźwiękowe są bardzo podobne do oryginalnych ale już wtedy świetnie pasowały do opresyjnego klimatu i mieszkańców Oddworld. Grafika została stworzona od zera w technice 2.5D (oryginał był w 2D i bazował na sprite'ach) przy wykorzystaniu Unity. Oprawa to największa zaleta, design jest praktycznie ten sam (więc jak ktoś nie lubi lekko 'odrażającego' stylu to może się odbić) ale wszystkie levele dostały masę ruchomych elementów, więcej obiektów na dalszym planie. Szczegóły które były ledwo widoczne w erze PS1 są teraz wyraźne, do tego dochodzi bardzo fajne oświetlenie (elegancko rzucane cienie przez np. wystrzały) i ekspresyjna (jak w Abe's Odysee) animacja postaci. Niestety napotkałem parę błędów (zawieszanie się postaci, problemy z dźwiękiem), na szczęście powrót do checkpointa lub przejście do innego sektora wszystko naprawiało oprócz tego że... przy każdym uruchomieniu witał mnie czarny ekran i dopiero jak kliknąłem Windows Key i wybrałem grę to tytuł startował. Dobra gra i jedyna z całej serii (a próbowałem też Exoddus i Stranger's Wrath) którą ukończyłem. Jak ktoś lubi tytuły w stylu Another World to niech śmiało atakuje, jak kogoś odrzucił oryginał swoją archaicznością i upierdliwym poziomem trudności to też niech spróbuje, warto dać szansę dla samego świata przedstawionego. Rozgrywka nie jest wybitna i raczej na raz ale te 6h potrzebne na ukończenie pozytywnie mnie zaskoczyło. 7+/10 5 Cytuj Odnośnik do komentarza
kotlet_schabowy 2 677 Opublikowano 8 września Udostępnij Opublikowano 8 września (edytowane) Superhot VR Podstawową wersję skończyłem jakiś czas temu i zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Demko edycji VR odpaliłem tuż po zakupie gogli i wrażenie zrobiło jeszcze lepsze. Na tyle duże, że tytuł wskoczył na listę "do ogrania", a że niedawno była promka na PSN, to idealnie się złożyło. No i co tu dużo gadać, jest w pytę. Fundament rozgrywki z Superhot po prostu idealnie pasuje do zabawy w świecie wirtualnym. Można wręcz powiedzieć, że jest pod to skrojony, a edycja "płaska" wydaje się teraz wręcz ubogim krewnym, wersją niepełną. No bo sami sobie wyobraźcie: każdy nasz ruch sprawia, że czas płynie, bronie "chwytamy" i obsługujemy PS Move'ami, a balansując ciałem/głową unikamy kul wrogów jak w jakimś Matrixie, ba- możemy je nawet rozcinać bronią białą! Po prostu rewelka i wczuta level 100. Akcje typu "rozwalam wroga, celując już w następnego drugą ręką łapię broń, która wyleciała pierwszemu, po czym dwoma gunami rozstawiając ręce rozwalam mobów nadchodzących z różnych kierunków" robią mega robotę, choć w ferworze starć można się trochę pogubić i dostać znienacka kulkę, której po prostu nie zauważyliśmy. Immersja jest potężna i żadne strzelanie padem, choćby Dual Sensem z haptyką i oporami na triggerach, nie ma podjazdu do strzelania w VR. A mówię tu o dosyć prymitywnej mimo wszystko technologii. W trakcie akcji musimy być bardzo czujni i ogarniać wzrokowo całe otoczenie, co jest o tyle utrudnione, że rozglądanie się też liczy się jak ruch. Ginie się tu co chwilę, ale nie boli to aż tak mocno, bo powrót do gry jest niemal natychmiastowy. Niestety, levele są podzielone na kilka etapów i po zgonie zawsze zaczynamy od pierwszego z nich, co w sytuacjach, kiedy pierwsze dwa-trzy są banalne, a problem sprawia nam tylko czwarty, może zirytować. Problem sprawiało też niezmiennie sięganie po dalej oddalone obiekty i chwytanie ich, kamerka po prostu gubiła moje ruchy, co może i wynika z mojej konfiguracji, ale w innych gierkach aż tak odczuwalne nie było. Jest to o tyle uciążliwe, że, jak na złość, twórcy strasznie umiłowali sobie patent na walkę z użyciem przedmiotów rzucanych (czy to butelki, shurikeny, czy nawet popielniczki), która sama w sobie wykonana jest mało intuicyjnie i najwięcej skuch zaliczyłem właśnie w momentach, kiedy trzeba było czymś rzucać. No jest to po prostu nieprecyzyjne. Trochę męczące jest też to, że dosyć często musimy przyspieszać czas nie mając nic "do roboty", wtedy machamy jak głupki rękami wokół siebie, że popychać akcję do przodu (ot np. musimy odczekać, aż przeciwnik do nas dotrze). Całość prezentuje się czytelnie (wbrew temu, co widać na screenach), a stylistyka dobrze współgra z technologią. Superhot VR, podobnie jak protoplasta, jest grą króciutką i zostawia niedosyt. Wszelkiego rodzaju endgame'owych popierdółek nie liczę, bo mnie to nie jara (czasówki, granie z modyfikatorami utrudniającymi zabawę). Wolałbym jakiś tryb freestyle, gdzie bawię się gameplay'em bez obaw o zgon. Tak czy siak, polecam mocno. Edytowane 8 września przez kotlet_schabowy 6 Cytuj Odnośnik do komentarza
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Suavek 4 653 Opublikowano 8 września Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 8 września Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że ukończyłem Stardew Valley (PC) Prawdę mówiąc nie wiem, co mógłbym o grze na tym etapie powiedzieć, bo mam wrażenie, że co bym nie napisał, to nie odda to dostatecznie emocji, których gra mi dostarczyła. Bo niby "piksele na pół ekranu", "dziecinny symulator życia dla no-life'ów" czy inne "bieganie ludzikiem z wielkim pomidorem nad głową". Pamiętam do dziś, jaka była moja pierwsza reakcja, gdy znajomy pokazał mi Harvest Moon - prekursor Stardew Valley. Przekonałem się wtedy dobrze, że pozory mogą mylić. Bo krzywiłem się najpierw, wyśmiałem go, a jednak w samej grze i serii zakochałem się od pierwszej styczności, gdy zagrałem sam w domu. Bo to jest w pewnym sensie kwintesencja gamingu - mnóstwo pozytywnych emocji, relaks, spokój i frajda dostarczonych przez interaktywne wirtualne medium. Zwykła, "prosta" gra o prowadzeniu sielankowego farmerskiego życia na wsi. Stardew Valley koncept ten udoskonalił niemal do perfekcji. Spędziłem z grą dziesiątki godzin po premierze, a kilka miesięcy temu zdecydowałem się do niej powrócić ponownie po latach i licznych aktualizacjach. I jakoś tak wyszło, że bawiłem się na tyle dobrze, że zrobiłem praktycznie wszystko, co było w grze do zrobienia. Rozbudowałem swoją farmę: Spoiler Zawarłem liczne, ciekawe znajomości z mieszkańcami okolicznej wioski: Spoiler Przyczyniłem się do zburzenia lokalnego centrum społecznościowego na rzecz korporacyjnego magazynu: Spoiler Doświadczyłem licznych rozmaitych przygód, spotykając przy tym przeróżne postacie i fantastyczne stworzenia: Spoiler Pomogłem rodzinie szopów zbudować dom i założyć rodzinkę: Spoiler Naprawiłem łódź i odwiedziłem okoliczną wyspę tropikalną, tworząc na niej nie tylko drug dom, ale i resort turystyczny: Spoiler Zżyłem się z mieszkańcami, pomogłem im w rozwiązaniu wielu problemów i pomogłem wyjść na prostą: Spoiler Założyłem rodzinkę: Spoiler Zdobyłem szczyt z wirtualną żonką: Spoiler I wiele, wiele innych. Wiem, że będą tacy, co spojrzą na taki ckliwy tekst, czy taką grę i również z grymasem na twarzy zapytają "co ty robisz ze swoim życiem? Nie wolisz wielu tych rzeczy zrobić w prawdziwym świecie, zamiast jakiejś grze dla dzieci?". Prawda jest taka, że jedno wcale nie wyklucza drugiego, ale niestety fakt jest też taki, że prawdziwe życie takie sielankowe nie jest, nie było i nie będzie. W nim wszelkie trudności nie zawsze mają happy-end, ani idealne rozwiązanie. A czasem po prostu człowiek potrzebuje przyjemnej odskoczni, odrobiny koloru i pozytywnej energii, żeby o codziennych trudnościach zapomnieć. Niekoniecznie w postaci kolejnej szaroburej strzelanki z żołnierzykami, fantastycznej sieczki na miecze, czy innego bicia żelków na tury. Stardew Valley to eskapizm w najlepszej postaci. Gra dająca nie tylko satysfakcję, ale i swobodę, działając na wyobraźnię i pobudzając kreatywność. Choć były chwile znużenia, to ponad 300h jakie na przestrzeni lat z grą spędziłem były bardzo przyjemne, wręcz niezastąpione. Samo "zakończenie" aż sobie nagrałem. Na wszelki wypadek wrzucam w spoiler. Oczywiście to tylko scenka, po której możemy grać dalej. Spoiler I pomyśleć, że całą tę grę zrobiła w dużej mierze raptem jedna osoba. Niesamowity wyczyn. Bo zarówno mnie taka gierka naprawdę dobrze pomogła w chwilach depresji, jak i z tego co czytam również setkom, jeśli nie tysiącom innym osób. Przekłada się na to ogólny klimat, atmosfera, muzyka i kolorowa grafika, mnóstwo rzeczy do zrobienia, czy odkrycia i kompletny brak presji czasu. Możemy grać "po swojemu". Nawet jeśli ktoś nie planuje spędzać przy takiej grze setki godzin, ani ją "przechodzić", to mimo tego bardzo Stardew Valley polecam. Jak już wspomniałem, to eskapizm w najlepszej postaci. A jeśli mamy kogoś bliskiego, czy znajomego, to nic też nie stoi na przeszkodzie całą grę przejść w trybie multiplayer. 7 5 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dahaka 1 860 Opublikowano 8 września Udostępnij Opublikowano 8 września (edytowane) 19 godzin temu, Kmiot napisał(a): PS Grą zapewne bym się nie zainteresował, gdyby nie recenzja w tym temacie od Dahaki, u którego już jakiś czas temu zauważyłem bliźniaczy gust i Supraland tylko to potwierdza. Jeśli jesteś gotowy ostatecznie sprawdzić prawdziwość tej tezy, to mam mocny towar do polecenia, mianowicie Pathologic 2 (1 można zignorować, bo dwójka to rimejk jednego ze scenariuszy jedynki). Pisałem w tym temacie o tej grze kiedyś, ale lepiej nie czytać, bo opisałem ją dość szczegółowo, a to jedna z tych prawdziwie unikalnych gier, które lepiej samemu odkrywać. W dużym skrócie, to taki miks RPGa FPP (questy, czytanie, otwarty świat) i survivalu o masochistycznym poziomie trudności, który jest wpisany w DNA tej gry na wszystkich możliwych płaszczyznach (wszelkie próby włączania ułatwień w opcjach stanowczo odradzam, tak jak i sami twórcy). Jest bardzo duża szansa, że się odbijesz, ale jak zaskoczy to jest potencjał na kolejne niesamowite doświadczenie. Dwa lata minęły odkąd ograłem i mój podziw dla tej gierki tylko rośnie. Jako gra potrafi niedomagać, ale jako doświadczenie to zdecydowanie topka życia dla mnie. Edytowane 8 września przez Dahaka 2 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Jukka Sarasti 353 Opublikowano 8 września Udostępnij Opublikowano 8 września Koreańczycy dostarczają nie tylko w AAA o gołych babach z mieczami, ale też w indykach - skończyłem sobie ogrywać Sanabi i zrobiło na mnie świetne wrażenie, choć w teorii platformówka oparta o grappling hook to nie moje klimaty. Tak się jednak składa, że gra wciąga jak cholera i człowiek zaczepia tym cyberramieniem o każdą dostępną przestrzeń, nawet nie klnąc za bardzo pod nosem, bo gra ma zbalansowany poziom trudności. No chyba, że chcecie pobawić się w speedruny, pod które gra jest częściowo zbudowana, ale nie dla mnie takie wyzwania. W Sanabi bardzo istotną rolę pełni jednak nie tylko gameplay (o którym za chwilę), ale także fabuła. Wcielamy się w legendę armii, która w bardzo brutalnych okolicznościach poprzysięga zemstę tytułowemu antagoniście (grupie antagonistów? zobaczycie, gra nie bez powodu nie wali otwartym tekstem), skutkiem czego trafia do miasta, w którym dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Na drodze spotyka młodocianą hakerkę Mari, z którą chcąc nie chcąc musi połączyć siły. O ile początek brzmi banalnie, to całość zaczyna się pięknie komplikować, a rzecz skręcać w naprawdę mroczny cyberpunk. Choć nie brak tu humoru zbudowanego na totalnie odmiennych charakterach postaci - opryskliwy i bezpośredni komandos oraz rozgadana dziewuszka - to rzecz potrafi zaskakująco dać po pysku, zwłaszcza przy końcówce. O ile obejrzymy sobie nieco cutscenek, to gameplay dostarcza i to on dominuje rozgrywkę. W teorii schemat sterowania nie sugeruje przesadnego rozbudowania - dwa analogii, dwa triggery i A/X na padzie obsługują wszystkie funkcje (no, czasem wciśniemy jeszcze jeden przycisk, aby przeczytać notatkę), ale w praktyce Sanabi cały czas dorzuca kolejne atrakcje. A to dodawane co jakiś czas nowe funkcje dla mechanicznego ramienia, a to różne rodzaje sekwencji uciekanych, a to zabawy z dodatkowymi postaciami do sterowania, a to walka... Tej ostatniej jest mało i ma parę urozmaiceń, ale nie wypada jakoś super - ot, poprawnie zaimplementowana zabawa w łapanie grappling hookiem z paroma przeszkodami. Przynajmniej, jeżeli walczymy z mobkami - bossowie są tu za to bez wyjątku świetnie zaprojektowanymi wyzwaniami o bardzo różnorodnych charakterach. Nigdy nie jarał mnie ten typ gierek, ale tu całość chłonąłem. Oprawa to ładny i czytelny pixel art, natomiast muzyka zasługuje na spore wyróżnienie - kawał fajnie zaaranżowanej, ejtisowej w dużej mierze elektroniki. Nie pamiętam, kiedy muzyczka tego sortu w gierce zrobiła na mnie tak pozytywne wrażenie. No, wiecie już, że gra się w to super, wygląda i brzmi to elegancko, a historyjka wypada świetnie - nic tylko grać. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza
Kmiot 13 622 Opublikowano 8 września Udostępnij Opublikowano 8 września 2 godziny temu, Dahaka napisał(a): Jeśli jesteś gotowy ostatecznie sprawdzić prawdziwość tej tezy, to mam mocny towar do polecenia, mianowicie Pathologic 2 (1 można zignorować, bo dwójka to rimejk jednego ze scenariuszy jedynki). Pisałem w tym temacie o tej grze kiedyś, ale lepiej nie czytać, bo opisałem ją dość szczegółowo, a to jedna z tych prawdziwie unikalnych gier, które lepiej samemu odkrywać. W dużym skrócie, to taki miks RPGa FPP (questy, czytanie, otwarty świat) i survivalu o masochistycznym poziomie trudności, który jest wpisany w DNA tej gry na wszystkich możliwych płaszczyznach (wszelkie próby włączania ułatwień w opcjach stanowczo odradzam, tak jak i sami twórcy). Jest bardzo duża szansa, że się odbijesz, ale jak zaskoczy to jest potencjał na kolejne niesamowite doświadczenie. Dwa lata minęły odkąd ograłem i mój podziw dla tej gierki tylko rośnie. Jako gra potrafi niedomagać, ale jako doświadczenie to zdecydowanie topka życia dla mnie. Tego Pathologic 2 kiedyś dodawałem do listy życzeń po tym, jak dostało chyba 10/10 w CDA. To było lata temu, gra wtedy była dostępna tylko na PC, ale mnie zaintrygowała. Generalnie nie jesteś pierwszą osobą, od której słyszę o Pathologic 2 dobre słowa. Widzę, że teraz jest już m.in. na PS4, więc poleciała na listę obserwowanych, pewnie przy jakiejś promocji się skuszę i w końcu przyjdzie na nią pora. Dzięki. Cytuj Odnośnik do komentarza
Ukukuki 6 924 Opublikowano 8 września Udostępnij Opublikowano 8 września Elden Ring Shadow of the Erdtree Na początek coś może pozytywnego, DLC jest przepiękne. Szczególnie te początkowe lokacje. Nie ma też tyle recyklingu jak w podstawce. Poziom trudności jak najbardziej ok, po podstawce nic tutaj nas nie zaskoczy. Jednak zmęczyłem się grając w ten dodatek, gdzieś tak pod koniec już mi się nie chciało, łącznie z podstawką strasznie rozciągnięta jest ta gra. Kompletnie mi nie siedzi otwarty świat, lokacje są puste, nieinteresujące. W DS lokacje były ciekawie zaprojektowane, chciało się je zwiedzać tak tutaj po czasie zapał opada. W poprzednich odsłonach czułem podróż, drogę którą przebywam tak tutaj kompletnie nie. Jak komuś siadła podstawka to polecam chociaż sama historia nie jest super interesująca tak jest kilku bardzo ciekawych bossów czy lokacji. Ciekawy system rozwoju postaci poprzez zbieranie dodatkowych znajdziek w celu zwiększenia naszej wytrzymałości na obrażenia czy zwiększenie zadawanych obrażeń. Jednak pomysł fajny tak wykonanie takie sobie. Ma to tylko na celu zmusić nas do większego nacisku na lizanie ścian tego pustego świata. Co do bossów zwiesiłem się tak naprawdę tylko na dwóch, na tym gościu co jeździł na dziku i ostatnim bossie. W sumie spędziłem pół niedzieli próbując go utłuc a udało się z 30 minut temu skorzystałem z okazji , żony nie było prawie całą niedziele. No i uważam ten czas za stracony, zakończenie jest takie mooocno średnie a samego końcowego przeciwnika przemilczę - mogli się bardziej postarać. Podstawka bardzo ok, gorąco polecam tak DLC już trochę mniej. Ja osobiście trochę się zawiodłem a pod koniec to już byłem zmęczony. Niby jest tutaj mniej kopiuj wklej tak świat wydaje się pusty, chociaż jest przepiękny. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
ogqozo 6 541 Opublikowano 8 września Udostępnij Opublikowano 8 września Wiem że nie jedyny miałem taką myśl, ale Pathologic 2 to absolutnie genialny symulator życia w Rosji, w bardzo totalnym znaczeniu. Gra jest niewyobrażalnie ciężka, okrutna i surrealistyczna tak, że wydaje się bezsensowna - miejsce, w którym nikt normalny nie chciałby spędzić nawet minuty... w czym jest wręcz jakaś poezja, jeśli się zastanowić. Zrozumienie wszystkiego wymaga wysiłku i wydaje mi się niemożliwe, a każdy moment gdy cokolwiek robimy albo nie robimy może ostatecznie mieć dla nas okropne konsekwencje. Wiele osób zginie z głodu czy choroby, całkiem możliwe że wszyscy, jest w tym pewien humor, ale pod względem rozgrywki, głównie w tym, jak nieprzyjemna jest gra. Niby nie trzeba ginąć, ale jakoś nie wierzę, że ktoś tego uniknie lol, w praktyce więc gra jest jak RPG-owa ORAZ horrorowa wersja Outer Wilds. Wiedza o tym, co się dzieje w całym świecie, jest kluczowa by dało się grać. Tyle że nie ma tej litości że nas sama zabija co 5 minut, czasem człowiek naprawdę nie chce zaczynać od początku i łudzi się, by wyciągnąć z save'a że przeżyje, i tak próbuje, ale nie ma szans, zdycha z głodu cokolwiek nie zrobi i w końcu trzeba się pogodzić, że musi to zrobić inaczej od początku. Przygnębiająca bardziej jak Silent Hill 2, ale też elokwentna jak Disco Elysium (im więcej ktoś wie o Rosji i języku, tym więcej złapie). Jednocześnie bardzo growa, bo nasze działania mają ogromny wpływ na to, co się stanie. Jedynka była bardziej jak właśnie Disco Elysium, może w zależności jak się grało, ale było możliwe skupienie się na tekście właściwie, z mniejszym znaczeniem symulatora umierania lol. Jedna z niewielu faktycznie kontowersyjnych gier video, gdzie spokojnie mogę zrozumieć jak ktoś kto grał w 1000 gier w życiu powie, że jest to najlepsza z nich, albo że najgorsza. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Mari4n 401 Opublikowano 9 września Udostępnij Opublikowano 9 września 80's Overdrive (XSS) Ścigałka arcade w klimatach synthwave inspirowana Outrunem. Dostępne są trzy tryby: kariera, time trial, i tworzenie tras. W tym pierwszym wybieramy awatar naszego kierowcy (między innymi Marty McFly czy T-100) i ścigamy się za kasę. Sama forsa jest potrzebna do ulepszania wozów i kupowania kolejnych, a także na wpisowe do wyścigów. Za wygraną oprócz kapusty dostajemy gwiazdki (w zależności od zajętej pozycji), które po uzbieraniu odpowiedniej ilości odblokowują kolejne eventy. A tych jest 33 plus jeden dodatkowy po zebraniu wszystkich gwiazdek. Czasem przed rozpoczęciem wyścigu mamy możliwość przyjęcia dodatkowego zlecenia w postaci na przykład zebrania określonej liczby przedmiotów na trasie, czy rozbicie auta innemu uczestnikowi. Tak, są zniszczenia, a za naprawę trzeba zapłacić. Jest również policja, ale jej AI jest bardzo prymitywna: wyprzedza, wjeżdża przed maskę i hamuje. Przed wyścigiem trzeba też pamiętać o zatankowaniu, bo w trakcie wyścigu nie ma żadnego Orlenu. Ścieżka dźwiękowa to kilkanaście utworów synthwave, więc nie każdemu może się spodobać. Tryb time trial to klasyczny arcade mode z Outruna, tylko znacznie, znacznie dłuższy. Dojechałem do około 15 strefy, a na mapie dalej nie było widać końca. Gra kosztuje grosze, nawet jak nie siądzie, to nic straconego, najwyżej jedno czy dwa piwa mniej. Ode mnie 7/10. Super Pixel Racers (XSS) Rajdówki w stylu RC Pro-AM. Jak sama nazwa wskazuje gra jest w stylu Pixel-art, i to całkiem niezłym, choć momentami nierównym (przydrożni gapie więksi od aut, czy ślady po oponach nie pasujące do stylistyki). Muzyka to utwory chiptune dobrze wpasowujące się w ogólną całość. W trakcie kariery mamy kilka klas pucharowych (C,B,A), i mistrzostwa. Każda z klas ma swoje samochody, których jest trzy lub cztery, i każdy z nich ma swoje zastosowanie. Można je ulepszać za wygrane pieniądze, co jest niezbędne do progresji, bo im dalej, tym przeciwnicy są szybsi. Niestety za pojedynczy wyścig nie dostaje się zbyt wiele, i czasem trzeba je powtarzać. Na uznanie zasługuje różnorodność rodzajów wyścigów. Są tu między innymi rallycross, time trial, land rush, czy takedown. Tak, w tym ostatnim chodzi o to samo co w Burnoucie. Do tego wszystkiego jeszcze dorzucę fakt, że trasy mają różne pory dnia, i pogodę. Dostępne są dwa rodzaje schematu sterowania: klasyczny, czyli taki jak w wyścigach top-down, i nowoczesny, w którym wychyla się analog w kierunku w którym chce się jechać. Co ciekawe, nie ma tutaj przycisku gazu, samochodziki same przyspieszają, jest tylko ręczny i turbo (nabijane driftami). Wymaga to chwili przyzwyczajenia, ale potem robi się to nawet wygodne, poza kilkoma zakrętami. Pojedyncze wyścigi są krótkie, trwają od jednej do czterech czy pięciu minut, ale polecam dawkować sobie grę, bo szybko robi się nudno i monotonnie. Podobnie jak wyżej opisany 80's Overdrive gra kosztuje grosze. Ode mnie 6/10 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
XM. 10 843 Opublikowano 9 września Udostępnij Opublikowano 9 września W dniu 8.09.2024 o 16:43, Dahaka napisał(a): Jeśli jesteś gotowy ostatecznie sprawdzić prawdziwość tej tezy, to mam mocny towar do polecenia, mianowicie Pathologic 2 (1 można zignorować, bo dwójka to rimejk jednego ze scenariuszy jedynki). Pisałem w tym temacie o tej grze kiedyś, ale lepiej nie czytać, bo opisałem ją dość szczegółowo, a to jedna z tych prawdziwie unikalnych gier, które lepiej samemu odkrywać. W dużym skrócie, to taki miks RPGa FPP (questy, czytanie, otwarty świat) i survivalu o masochistycznym poziomie trudności, który jest wpisany w DNA tej gry na wszystkich możliwych płaszczyznach (wszelkie próby włączania ułatwień w opcjach stanowczo odradzam, tak jak i sami twórcy). Jest bardzo duża szansa, że się odbijesz, ale jak zaskoczy to jest potencjał na kolejne niesamowite doświadczenie. Dwa lata minęły odkąd ograłem i mój podziw dla tej gierki tylko rośnie. Jako gra potrafi niedomagać, ale jako doświadczenie to zdecydowanie topka życia dla mnie. To jest to? https://www.gog.com/pl/game/pathologic_2 Wszędzie jest fchuj drogie, a na gogu taniocha. Cytuj Odnośnik do komentarza
Dahaka 1 860 Opublikowano 9 września Udostępnij Opublikowano 9 września 6 minut temu, XM. napisał(a): To jest to? https://www.gog.com/pl/game/pathologic_2 Wszędzie jest fchuj drogie, a na gogu taniocha. Tak 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 452 Opublikowano 9 września Udostępnij Opublikowano 9 września 39zł (31zł dla plusowiczów) wpada na sonce co jakiś czas promka: https://psprices.com/region-pl/game/3454596/pathologic-2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Suavek 4 653 Opublikowano 9 września Udostępnij Opublikowano 9 września W dniu 14.08.2024 o 09:30, Mejm napisał(a): Masz zamiar ogrywac reszte gierek z tej kolekcji? Bo czeka cie jeszcze jedna gdzie jesli wymiekles przy SF1 to tam raczej mozliwe, ze jej nie skonczysz i roztrzaskasz monitor. To którą grę miałeś na myśli? SSF2T? Bo ustawiłem najniższy poziom trudności, a mam wrażenie, że CPU oszukuje i czyta wszystkie moje ruchy i zadaje znacznie więcej obrażeń niż ja jemu... Odpuściłem już po drugiej walce. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Mejm 15 296 Opublikowano 10 września Udostępnij Opublikowano 10 września Tak. Gra dziecinstwa ogrywana na PC tutaj trafila jako port z arcade z paskudnym bugiem (albo celowym zabiegiem). Wersja jap arcade chyba tego buga nie ma. W ogole troche niechlujna ta kolekcja. W opisach ciosow specjalnych brakuje np. tych wykonywanych bedac w powietrzu (dol + cios). Tryby treningu tylko dla 3 gier. Rozumiem, ze SF2 to za wczesnie, ale czemu SF3 ma tylko Third Strike? Tak, wiem ze ludzie graja juz tylko w to, ale np. Alpha to wole zdecydowanie 1 lub 2. No i te porty arcade perfect bez zadnych tweakow. Srednio bym powiedzial. Cytuj Odnośnik do komentarza
Schranz1985 680 Opublikowano 10 września Udostępnij Opublikowano 10 września Syberia the world before.Piękna przygoda.Moja 1 Syberia i jestem zachwycony opowieścią, muzyka, zagadkami i dialogami.Jedyne minusy to drobne błędy techniczne ( jest 60 fps jak się ustawi FHD w menu konsoli) bardzo powolne tempo rozgrywki ( nic się nie da skipnac)Bardzo dobrze wypadają też dialogi i pełna polska lokalizacja.Mocne 8/10 w tym wyginajacym gatunku.Polecam.Wysłane z pixela przez taptalk bo mnie stać 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Homelander 2 056 Opublikowano 11 września Udostępnij Opublikowano 11 września Advance Wars 1+2 Tak mi się przypomniało, że chyba nie ukończyłem i faktycznie zostało mi kilka misji w AW2 do skończenia. No to dokończyłem kampanię, AW1 skończyłem sporo wcześniej. Jak oceniam? Hm, moja ocena może być trochę spaczona, ponieważ jestem weteranem serii. Wielokrotnie kończyłem odsłony i na GBA i na NDS. Te części z GBA są bardzo proste w porównaniu do NDSowych, szczególnie jedynka. Dla mnie wręcz banalna, podobnie jak większość misji w dwójce. Pomyśleć musiałem tylko w kilku ostatnich. Ale i tak polecam, a szczególnie nowicjuszom. To absolutnie fantastyczne i głębokie, pomimo prostych zasad, gry strategiczne. Takie w których z powodzeniem możemy stosować wszelkie wskazówki dotyczące realnych bitew, w których musimy dbać nie tylko o siłę ognia, ale i o logistykę (zgodnie z wojskowym powiedzeniem, że logistyka nie jest wszystkim, ale bez logistyki wszystko jest niczym). Wiele, wiele godzin dobrej zabawy i główkowania. Dla mnie to jedna z najlepszych serii gier. Kupujcie, grajcie, a potem zapraszam do najlepszej odsłony serii, czy Advance Wars Dual Strike 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
dominalien 261 Opublikowano 11 września Udostępnij Opublikowano 11 września 17 godzin temu, Schranz1985 napisał(a): Syberia the world before. Piękna przygoda. Moja 1 Syberia i jestem zachwycony opowieścią, muzyka, zagadkami i dialogami. Jedyne minusy to drobne błędy techniczne ( jest 60 fps jak się ustawi FHD w menu konsoli) bardzo powolne tempo rozgrywki ( nic się nie da skipnac) Bardzo dobrze wypadają też dialogi i pełna polska lokalizacja. Mocne 8/10 w tym wyginajacym gatunku. Polecam. Wysłane z pixela przez taptalk bo mnie stać Gram teraz w S3, bo chcę mieć "chronologicznie". Nie mogę się doczekać, żeby to już się skończyło, niestety. Włączyłem S4 na 15 minut i to jest niebo a ziemia jeśli chodzi o poziom. Cytuj Odnośnik do komentarza
Josh 4 481 Opublikowano 11 września Udostępnij Opublikowano 11 września Jestem właśnie na etapie powolnego nadrabiania starych erpegów i przygodówek, na Syberię też wkrótce przyjdzie pora. Trójka jest jakaś bardzo istotna fabularnie czy można ją olać? Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.