Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

9 godzin temu, Pupcio napisał(a):

Taa wietnamska górka ale jeszcze misja (chyba) w bajkonurze właśnie miała przeyebany moment w takim korytarzu. Pamiętam że rzucałem smoki i jazda do przodu bo nie dało się ich zabić xD 

 

Masz rację, w tym korytarzu też respili w nieskończoność. Ale kto zdobył Berlin w WaW temu takie momenty nie straszne :problem:

Odnośnik do komentarza

image.thumb.png.f82f1310e43e45daed1197c1f1b38612.png

 

Jakiś czas temu uznałem, że skoro bardzo podobało mi się Fire Emblem: Three Houses (i ogólnie lubię całą serię), to dam szansę drugiej grze w tym uniwersum, tyle że w formule musou, czyli gier typu chodzisz hipkiem i bijesz tysiące wrogów plus ich szefów (a tych raczej nie lubię): Fire Emblem Warriors: Three Hopes. Kupiłem w jakiejś promce za 20 EUR w fizycznym wydaniu, więc uznałem, że nawet jeśli mi się nie spodoba, to będę miał gierkę do kolekcji, albo puszczę ją dalej.

 

Gra fabularnie jest dość... dziwna. Wiedziałem, że to będzie jakaś alternatywna historia w opozycji do tego, co znałem z Trzech Rodów, ale nie spodziewałem się, że twórcy aż tak odjadą od pierwowzoru. Właściwie to na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tak samo: mamy kontynent Fódlan, na którym istnieją trzy państwa: Imperium Adrestyjskie, Święte Królestwo Faerghus oraz Sojusz Leicester. Terenem nienależącym do żadnej z frakcji włada Rhea, kapłanka Kościoła Centralnego (w Trzech Domkach to tam działa się pierwsza część gry). Bohaterowie też są tacy sami: na czele Leicester stoi charyzmatyczny Claude, cesarzową jest Edelgard, a królem Dimitri. Nawet towarzyszą im wszystkie te same postacie, które mają ten sam background. Tyle, że... potem wszystko totalnie się rozjeżdża. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy dostali napisane postacie i całe lore, ale historię musieli napisać całkowicie od nowa. Oczywiście gra oferuje trzy ścieżki fabularne powiązane z każdą z frakcji. Nie wiem, czy różnią się znacznie, ale podejrzewam, że tak. Ja sam ograłem, tak jak w oryginale, ścieżkę Przymierza Leicester, bo najbardziej lubię Claude'a i postacie w niej występujące (Lysithea super waifu). Są tu i wojna, i zdrada i dziwne sojusze. Dzieje się sporo. Fabularnie jest niestety gorzej niż w pierwowzorze, choć do mordobitki każdy pretekst jest dobry, a gra daje nam wiele okazji do walki.

 

image.thumb.png.4ec628f8e4d20a55c2e51ee6d5248168.png

 

Sama rozgrywka podzielona jest, tak jak w Trzech Rodzinach, na dwie części: mamy część "socjalną", w której możemy chodzić po obozie, wykonywać aktywności poboczne, rozmawiać z kamratami, a także gotować, zabierać ich na przejażdżkę, sprzątać czy trenować. Druga część jest częścią planowania wojny (a raczej wybierania kolejnych regionów do zdobycia) - mamy prostą mapę z "pionkami" niczym w szachach, które odpowiadają za poszczególne bitwy. Po wyborze takiego regionu, na poglądowej mapie, na której mamy iść w bój wybieramy kolejne postacie do drużyny i ruszamy.

 

Standardowo sterujemy jedną postacią, ale możemy przełączać się pomiędzy czterema. Powraca właściwie cała menażeria znana z serii Fire Emblem: mamy władających mieczem myrmidonów, ale także mrocznych magów, Łuczników czy jeźdźców na wiwernach. Powraca również znany i lubiany system "kamień-papier-nożyce", a raczej "miecz-topór-włócznia". Wszystko to okraszone jest jednak typowo musou-ową otoczką: nasz bohater bije hordy wroga i rzuca nimi niczym kukiełkami, dopiero przywódcy mogą stawić mu czoła. Zadania na polu bitwy zdarzają się różne: czasem trzeba wyeliminować jakiegoś dowódcę, czasem przejąć jakiś region czy bazę, a czasem nie pozwolić posłańcowi dotrzeć do jakiegoś punktu, tudzież musimy bronić naszych pozycji.

 

image.thumb.png.9f4407b8f92e957f5f5eda5cc95e0e52.png

 

Po wygranej bitwie, odblokowujemy kolejne, a także wioski i inne tereny przylegające do "pionka", który wygraliśmy. Możemy tam otrzymać jakąś pomoc od mieszkańców, wydobyć zasoby z kopalni i tak dalej. Wszystko to po to, żeby móc jeszcze bardziej rozwinąć nasz obóz, czy np. ugotować lepsze jedzenie dające bonusy w walce oczywiście. Postacie rozwijamy praktycznie tak samo jak w Trzech Domach: najpierw musimy wymaksować obecną klasę, aby móc zdać egzamin (tutaj akurat jest on zdawany automatycznie, tj. nie ma ryzyka, że zmarnujemy pieczęć) i odblokować klasę wyższego poziomu.

 

Powraca również możliwość werbowania znanych i lubianych postaci z innych frakcji. Wybrałeś drogę Złotego Jelenia, ale lubisz Dorotheę? Nie ma problemu, możesz ją dołączyć do drużyny w trakcie jednej z misji. Oczywiście nie wszystkie postacie da się w ten sposób pozyskać, ale w oryginale też się nie dało.

 

image.thumb.png.d6e94e9580c23d47b6717ddcdb4950aa.png

 

Ogólnie gra zajęła mi ok. 40 godzin, co przy cenie 80 zł za carta nie jest chyba wygórowaną stawką, tym bardziej, że często miałem syndrom "jeszcze jednej bitwy" i nagle ogarniałem, że jest 1:30 w nocy. I mówię to ja, który serio nigdy nie mógł przekonać się do gatunku musou (próbowałem grać w jakieś Trzy Królestwa, Berserka, Zeldę i nigdy mnie nie zachwyciło). Jeśli lubicie świat Ognistego Emblematu: Trzech Hacjend, to myślę, że na promce warto spróbować, bo to więcej znanych i lubianych postaci przedstawionych w zupełnie innej historii i czasem z lekko innej strony.

 

Gra ode mnie dostaje 8/10.

Edytowane przez Szwed
  • Plusik 5
Odnośnik do komentarza
28 minut temu, Szwed napisał(a):

image.thumb.png.f82f1310e43e45daed1197c1f1b38612.png

 

Jakiś czas temu uznałem, że skoro bardzo podobało mi się Fire Emblem: Three Houses (i ogólnie lubię całą serię), to dam szansę drugiej grze w tym uniwersum, tyle że w formule musou, czyli gier typu chodzisz hipkiem i bijesz tysiące wrogów plus ich szefów (a tych raczej nie lubię): Fire Emblem Warriors: Three Hopes. Kupiłem w jakiejś promce za 20 EUR w fizycznym wydaniu, więc uznałem, że nawet jeśli mi się nie spodoba, to będę miał gierkę do kolekcji, albo puszczę ją dalej.

 

Gra fabularnie jest dość... dziwna. Wiedziałem, że to będzie jakaś alternatywna historia w opozycji do tego, co znałem z Trzech Rodów, ale nie spodziewałem się, że twórcy aż tak odjadą od pierwowzoru. Właściwie to na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tak samo: mamy kontynent Fódlan, na którym istnieją trzy państwa: Imperium Adrestyjskie, Święte Królestwo Faerghus oraz Sojusz Leicester. Terenem nienależącym do żadnej z frakcji włada Rhea, kapłanka Kościoła Centralnego (w Trzech Domkach to tam działa się pierwsza część gry). Bohaterowie też są tacy sami: na czele Leicester stoi charyzmatyczny Claude, cesarzową jest Edelgard, a królem Dimitri. Nawet towarzyszą im wszystkie te same postacie, które mają ten sam background. Tyle, że... potem wszystko totalnie się rozjeżdża. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy dostali napisane postacie i całe lore, ale historię musieli napisać całkowicie od nowa. Oczywiście gra oferuje trzy ścieżki fabularne powiązane z każdą z frakcji. Nie wiem, czy różnią się znacznie, ale podejrzewam, że tak. Ja sam ograłem, tak jak w oryginale, ścieżkę Przymierza Leicester, bo najbardziej lubię Claude'a i postacie w niej występujące (Lysithea super waifu). Są tu i wojna, i zdrada i dziwne sojusze. Dzieje się sporo. Fabularnie jest niestety gorzej niż w pierwowzorze, choć do mordobitki każdy pretekst jest dobry, a gra daje nam wiele okazji do walki.

 

image.thumb.png.4ec628f8e4d20a55c2e51ee6d5248168.png

 

Sama rozgrywka podzielona jest, tak jak w Trzech Rodzinach, na dwie części: mamy część "socjalną", w której możemy chodzić po obozie, wykonywać aktywności poboczne, rozmawiać z kamratami, a także gotować, zabierać ich na przejażdżkę, sprzątać czy trenować. Druga część jest częścią planowania wojny (a raczej wybierania kolejnych regionów do zdobycia) - mamy prostą mapę z "pionkami" niczym w szachach, które odpowiadają za poszczególne bitwy. Po wyborze takiego regionu, na poglądowej mapie, na której mamy iść w bój wybieramy kolejne postacie do drużyny i ruszamy.

 

Standardowo sterujemy jedną postacią, ale możemy przełączać się pomiędzy czterema. Powraca właściwie cała menażeria znana z serii Fire Emblem: mamy władających mieczem myrmidonów, ale także mrocznych magów, Łuczników czy jeźdźców na wiwernach. Powraca również znany i lubiany system "kamień-papier-nożyce", a raczej "miecz-topór-włócznia". Wszystko to okraszone jest jednak typowo musou-ową otoczką: nasz bohater bije hordy wroga i rzuca nimi niczym kukiełkami, dopiero przywódcy mogą stawić mu czoła. Zadania na polu bitwy zdarzają się różne: czasem trzeba wyeliminować jakiegoś dowódcę, czasem przejąć jakiś region czy bazę, a czasem nie pozwolić posłańcowi dotrzeć do jakiegoś punktu, tudzież musimy bronić naszych pozycji.

 

image.thumb.png.9f4407b8f92e957f5f5eda5cc95e0e52.png

 

Po wygranej bitwie, odblokowujemy kolejne, a także wioski i inne tereny przylegające do "pionka", który wygraliśmy. Możemy tam otrzymać jakąś pomoc od mieszkańców, wydobyć zasoby z kopalni i tak dalej. Wszystko to po to, żeby móc jeszcze bardziej rozwinąć nasz obóz, czy np. ugotować lepsze jedzenie dające bonusy w walce oczywiście. Postacie rozwijamy praktycznie tak samo jak w Trzech Domach: najpierw musimy wymaksować obecną klasę, aby móc zdać egzamin (tutaj akurat jest on zdawany automatycznie, tj. nie ma ryzyka, że zmarnujemy pieczęć) i odblokować klasę wyższego poziomu.

 

Powraca również możliwość werbowania znanych i lubianych postaci z innych frakcji. Wybrałeś drogę Złotego Jelenia, ale lubisz Dorotheę? Nie ma problemu, możesz ją dołączyć do drużyny w trakcie jednej z misji. Oczywiście nie wszystkie postacie da się w ten sposób pozyskać, ale w oryginale też się nie dało.

 

image.thumb.png.d6e94e9580c23d47b6717ddcdb4950aa.png

 

Ogólnie gra zajęła mi ok. 40 godzin, co przy cenie 80 zł za carta nie jest chyba wygórowaną stawką, tym bardziej, że często miałem syndrom "jeszcze jednej bitwy" i nagle ogarniałem, że jest 1:30 w nocy. I mówię to ja, który serio nigdy nie mógł przekonać się do gatunku musou (próbowałem grać w jakieś Trzy Królestwa, Berserka, Zeldę i nigdy mnie nie zachwyciło). Jeśli lubicie świat Ognistego Emblematu: Trzech Hacjend, to myślę, że na promce warto spróbować, bo to więcej znanych i lubianych postaci przedstawionych w zupełnie innej historii i czasem z lekko innej strony.

 

Gra ode mnie dostaje 8/10.

ty to masz tempo, kilka dni temu skonczyles hack

Odnośnik do komentarza

Nah, to nie tempo. .hack// kupiłem w maju i grałem właściwie tylko w to, bo się zawziąłem.

 

A Fire Emblema rozkopałem jakoś na początku roku, żeby potem mieć kilka miesięcy przerwy (uznałem, że jestem już tak daleko, że nie mam zamiaru zaczynać od nowa, a nie chcę zostawić jej nieukończonej) i wrócić dosłownie kilka dni temu ;) 

Odnośnik do komentarza

Astro Bot

 

Ah, cóż to za wspaniała przygoda. To w zasadzie wzorcowa platformówka pod każdym względem. Piękna, dynamiczna, różnorodna i piekielnie grywalna. Do tego mająca na siebie pomysł i tożsamość. Zalety Astro Bota są powszechnie znane, więc nic odkrywczego nie napiszę, napiszę za to o dwóch wadach gry. No, raczej "wadach"

1. Zero oryginalności. Nie ma w tej grze absolutnie nic czego by nie było w Marianach i innych grach Nintendo. Jak ktoś ma mocno ograne trójwymiarowe platformówki z Mario to podczas grania w Astro Bota dodatkowym smaczkiem, oprócz wyszukiwania rzeczy z historii Playstation, jest wskazywanie z której części Mario pochodzi dany fragment. Nic to złego, po prostu dziwnie mi się czyta czy słucha opinii jako to Astro Bot jest oryginalny i kreatywny

2. Zakres ruchów Bota. To już jest poważniejsza sprawa. Bocik za wiele nie potrafi, więc i plansze są raczej proste w konstrukcji. Nie prostackie, proste. Mario posiada przeróżne umiejętności, nawet w prawie 30letnim Mario64. Potrójny skok, odbijanie się od ścian, walnięcie tyłkiem, kombosy pięściami i kopniakami i tak dalej. Astro Botowi trochę tego brakuje, dzięki temu gra mogłaby nabrać większej głębi

Ogólnie to 9.5/10 i GOTY. Polecam absolutnie wszystkim

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...