Rozi 705 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 1 godzinę temu, drozdu7 napisał(a): Ja to bym wogóle chciał ukończyć jakiegoś jrpga w życiu Oba Like a Dragony, cudowne gry. 2 Cytuj
KrYcHu_89 2 403 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 1 minutę temu, Rozi napisał(a): Oba Like a Dragony, cudowne gry. A 20 lutego Piraci z Karaibów :D. 11 minut temu, messer88 napisał(a): Krychu co tak bronisz tego metaguwna a tutaj szkoda że więcej tego oglądania nie zrobili w stylu chińskiej bajki skoro i tak wtedy nie gramy Bo lubię. Cytuj
pawelgr5 1 528 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 31 minut temu, KrYcHu_89 napisał(a): To jakaś forumowa propaganda musi być z tym pacingiem Metaphora i Rebirth, serio xD. Tutaj ludzie grają w gry na czas. Zrobienie jRPG na 30h w dzisiejszych czasach, to albo musi być liniowa gra akcji, albo gówno, inaczej się nie da. Może 2D, ale to też ciężko, to jakby przeciwne filozofii tego gatunku, w takim razie udało się to tylko jednej grze w historii świata, Chrono Trigger + kilka innych z czasów NES/SNES/PS1. Czy ja wiem? Taki Eiyuden skonczelem w troche ponad 40 bo bawilem sie w rozbudowe zamku. Jak by nie to to max 35. Star Ocean 2R prawie rowno 30. Ja bym powiedzial ze krotkie jRPG sa mozliwe ale z jakiegos powodu kazdy dev woli sie na trailerach chwalic ze jego przygoda to tak ze 100h leciutko i Panie tyle grania za taka cene. Cytuj
KrYcHu_89 2 403 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 1 minutę temu, pawelgr5 napisał(a): Czy ja wiem? Taki Eiyuden skonczelem w troche ponad 40 bo bawilem sie w rozbudowe zamku. Jak by nie to to max 35. Star Ocean 2R prawie rowno 30. Ja bym powiedzial ze krotkie jRPG sa mozliwe ale z jakiegos powodu kazdy dev woli sie na trailerach chwalic ze jego przygoda to tak ze 100h leciutko i Panie tyle grania za taka cene. No Star Ocean 2R był super, to jednakże tylko remake staroćka, ale ten bardzo szybki system walki i rzeczywiście szybko się przez tą grę szło i można skończyć w 20h, w dalszym ciągu to raczej rzadkość, ostatnie Final Fantasy z taką objętością, czy Dragon Quest, Persona albo mainline Yakuza to zamierzchłe czasy, raczej progi 50-80h to taki standard. Cytuj
tlas 451 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 51 minut temu, KrYcHu_89 napisał(a): No widzisz, ciężko jest tworzyć jRPG, wtedy by pisali, jak w P5, że jak to główny wątek na 120 godzin, jak to Metaphor Royal na 140h, życie :D. A Ty jak byś pisał? Ciebie się pytam o gwiazdo przewodnia, nie wyskakuj z innymi oni mnie nie interesują. Czy jesteś ukontentowany sposobem w jaki poprowadzono wątek Relli czy wolałbyś jednak dodatkowy dungeon w grze, która przecież i tak nie ma problemu z tempem rozgrywki. Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 946 Opublikowano 31 grudnia 2024 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 31 grudnia 2024 Dwie szybkie, zaległe wrzutki. Clive 'N' Wrench [PS5] Klasyczna platformówka próbująca swoim istnieniem złagodzić tęsknotę za tym, co reprezentował gatunek na przełomie piątej i szóstej generacji. I zgodnie z dzisiejszymi trendami nie miała prawa powstać w wieloosobowym teamie, więc musiała być stworzona przez jednego chłopa. To collectathon wypełniony setkami rozsypanych na poziomach świecidełek, które każdy szanujący się gracz postanowi zebrać wszystkie. Mniej tutaj precyzyjnego skakania po platformach, więcej eksploracji, beztroskiego hycania, szperania po kątach, rozglądania się i rozluźniającego biegania po levelach. Bo tak naprawdę póki nie zostanie nam kilka sztuk błyskotek do skompletowania, to nawet nie musimy się zatrzymywać - biegamy rozkosznie od jednej znajdźki do drugiej widniejącej już na horyzoncie. Oddajemy się instynktowi kolekcjonera i chillujemy. A jak zostanie ich garstka, to z pomocą przychodzi radar, który nas łagodnie pokieruje do upragnionego 100%. Bo Clive 'N' Wrench przez 95% czasu gry nie przysporzy większych kłopotów naszym palcom. Choć Clive, którym sterujemy imponuje wcale niemałym zakresem ruchów, to gra rzadko kiedy postanawia wystawić je i naszą cierpliwość na próbę. Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest samograj czy gra dla dzieci, bo one mają ciekawsze tytuły, którymi powinny się zainteresować. Clive 'N' Wrench wycelowane jest w starszych graczy, którzy mają ochotę ponownie poczuć tamten vibe. A że jedli oni już chleb z niejednego gatunkowego pieca, to i zaprawieni w boju są wystarczająco, bo poradzić sobie bez większych problemów z wyzwaniami stawianymi przez tę grę. Pisząc o tamtym vibe mam na myśli collectathony piątej generacji. Gdybym miał wyliczyć pierwsze tytuły, z którymi Clive 'N' Wrench mi się skojarzyła, to byłby to Toy Story 2 (głównie z powodu pierwszego poziomu), oba Bugs Bunny (tutaj przede wszystkim Lost in Time z racji braku kooperacji i tematyki światów) i szczypta Banjo Kazooie. Zwiedzimy tutaj bowiem 11 różnorodnych poziomów, które przegonią nas po wszelakich epokach historycznych. I ten tematyczny rozstrzał jest duża zaletą gry, bo głównie dzięki temu udaje się uniknąć pewnej monotonii. Wyczyszczenie każdego świata zajmie nam około godziny czasu, a potem nasyceni wracamy do hubu i nowym zapałem wbijamy do kolejnego poziomu, ciekawi co tym razem autor przygotował dla nas tym razem. A tam znów - nowa epoka i motyw tematyczny, te same zajęcia. Setki podrzędnych świecidełek, parę questów od NPC-ów (znajdź pięć tego, albo dziesięć tamtego), kilka chytrze ukrytych monet, garść wyzwań platformowych, czasem trafi się jakiś uroczy easter egg, sporadycznie będziemy musieli przystanąć i chwilę się zastanowić przy raczej prostej zagwozdce środowiskowej. Gameplay zapętlić, powtórzyć, choć trochę upraszczam, ale nieznacznie. Clive 'N' Wrench to sympatyczna platformówka dla każdego miłośnika zbierania nieprzebranych ilości błyskotek, ale nawet nie aspiruje, by być czymś więcej. Przetwarza znajome motywy, wykorzystuje tradycyjne mechaniki gameplayowe, niczym nie zaskoczy, ale pozwoli miło i niezobowiązująco spędzić czas oraz zapewni graczowi tę satysfakcję, gdy uda mu się zrobić poziom na 100%. Jeśli chodzi wam po głowie powrót do jednej z wymienionych parę akapitów wyżej gry, to możecie zamiast tego spróbować Clive 'N' Wrench. Odczucia zbliżone, choć będzie ładniej. Aha, niezwykle istotna informacja dla użytkowników PS5. Domyślnie Clive 'N' Wrench działa w żałosnych 30 kl/s i nie ma możliwości zmienienia tego wewnątrz gry. Ale jeśli w menu konsoli wejdziemy w Ustawienia > Zapisane dane i ustawienia gry/aplikacji > Ustawienia wstępne gry i tam domyślnie ustawimy Tryb wydajności, to wymusimy od Clive 'N' Wrench 60 kl/s. Zaleca się granie tylko w tym trybie. Tomb Raider Remastered [PS5] Chyba w każdego klasycznego Tomb Raidera trochę grałem, ale przeszedłem tylko “czwórkę”. A z racji, że niedawno wypuszczone remastery wydają się sensownie łączyć stare mechaniki z rozsądnie odświeżoną oprawą, to uznałem, że lepszej okazji może już nie być i postanowiłem cyklicznie zapoznawać się z kolejnymi odsłonami perypetii panny Croft. Wypada, by zacząć od początku, więc odpaliłem pierwszą część. Natychmiast wróciło dużo wspomnień, bo swego czasu w tę odsłonę próbowałem grać na komputerze szwagra. Sterując klawiaturą. Łatwo się domyślić jaką było to udręką dla dzieciaka przyzwyczajonego do pada od Pegasusa. Coś tam przeszedłem, coś poskakałem, prawdopodobnie nawet nie opuściłem Peru. Ale teraz, po dekadach bezwzględnego treningu GRACZA, oraz za wcale niemałą pomocą saveslotów to była zupełnie inna historia. I kurde, było na tyle fajnie, że już rozważam atak na dwójkę. No, ale póki co pozostańmy przy jedynce, ok? Umówmy się jednak, że zbyt wiele w kwestiach gameplayowych tłumaczyć nie trzeba, bo czym jest Tomb Raider wszyscy wiedzą, więc skupię się na końcowych, ogólnych odczuciach. Zaczynamy w Peru, a potem odwiedzimy jeszcze trzy kolejne kraje, w każdym przyjdzie nam zaliczyć kilka poziomów. I byłem wielkim fanem doboru tematycznego poziomów, aż do ostatnich epizodów, które generalnie pozostawiły drobny niesmak. Gdzieś ulotniło się przyjemne osamotnienie, które towarzyszyło mi we wcześniejszych krajach (btw. ciekawy zbitek - osamotnienie towarzyszyło, hehe). Taka kanciasta dzikość natury i jej przewidywalność zostały zastąpione… no właśnie. Kto ma wiedzieć, ten wie. Rzecz w tym, że wraz z kolejnymi poziomami rośnie nacisk na walkę i strzelanie, a Tomb Raider w tym aspekcie nigdy wybitny nie był, więc mamy gotowy przepis na frustrujące fragmenty. Gra niczego by nie straciła, gdyby okroić ją z 2/3 wszystkich starć, bo i tak najczęściej przebiegają na serowej zasadzie - Lara stoi na podwyższeniu i ładuje ołów w biegających jej pod nogami przeciwników. Nikt by za tym nie tęsknił. Z dzisiejszej perspektywy drażni też nieco pewna powolność w niektórych czynnościach. Mam tutaj na myśli poruszanie się po krawędziach podczas wiszenia na rękach i pracę z przesuwaniem bloków, bo animacja Lary wydaje się trwać wieczność. Zdaję sobie sprawę, że jestem przy tym trochę zbyt surowy i niesprawiedliwy w stosunku do gry, która ma już prawie trzy dekady na karku, a w swoim czasie była wręcz przełomowa. Dlatego wytykam, że dzisiaj nie jest już idealna, ale wcale się na nią o to nie gniewam. Tym bardziej, że poza uciążliwymi fragmentami wynikającymi z powyższego akapitu grało się niezwykle przyjemnie. Wynika to z faktu, że większość rozgrywki to tak lubiana przeze mnie niespieszna eksploracja, metodyczne i staranne segmenty platformowe, które niekiedy przypominają zagadki logiczne. Trochę w tym wszystkim kombinacji, prób-błędów, domyślania się czego od nas oczekują twórcy. Zero wskaźników, pomalowanych kolorową farbą krawędzi, nawet najprostszej mapy nam nie dano. Jesteśmy skazani na własną dociekliwość i spostrzegawczość, wystawieni na próbę cierpliwości. Cała idea rozgrywki nie zestarzała się wcale, a mechanikę opartą na przemyślanych, ostrożnych ruchach da się polubić, albo przynajmniej do niej przyzwyczaić. A może to tylko ja tak mam? Spodziewałem się pewnej monotonii w kwestii otoczenia, ale poziomy miło mnie zaskoczyły swoim urozmaiceniem. Nawet w obrębie jednego kraju potrafią się przyjemnie różnić i zaskoczyć nagłą zmianą atmosfery, kolorystyki, rodzaju wyzwania. Dopiero końcówka gry zaczęła momentami mnie nużyć i irytować, ale wciąż trzymała akceptowalny poziom jakości. Z rozpędu zaliczyłem też trzy poziomy w ramach dodatku “Unfinished business” i z nimi było już w kratkę. Z całą pewnością znów trapi je problem zbyt wielu przeciwników, co nie przynosi satysfakcji, a rozgrywkę sztucznie wydłuża. Remaster wydaje się idealnym sposobem, by skosztować tego klasyka branży, gry wręcz legendarnej i nie odbić się od Tomb Raidera boleśnie. Nowe tekstury potrafią być miłe dla oka, model Lary dopieszczono gdzie trzeba (mmm, warkocz), a jednocześnie możliwość podejrzenia klasycznej oprawy w dosłownie każdym momencie dodaje rozgrywce element muzealnej ekspozycji, archeologii branżowej. Jedyny problem jaki mam z tym przełącznikiem oprawy to fakt, że jednocześnie cofa nas do czasów 30 klatek na sekundę (zremasterowana wersja hula w 60 kl/s), więc w ruchu prezentuje się to dość boleśnie. Jest też unowocześnione sterowanie, które niektórym graczom może pomóc, choć idealne nie jest, ale to już wynika ze struktury poziomów i mało elastycznych, zapewne trudnych do przełożenia mechanik. Szanujący się gracz i tak wybierze poczciwe tank control. Wychodzi, że to wciąż wyśmienita gra. Nigdy nie byłem wybitnym fanem, choć zawsze szanowałem. A teraz podziwiam to, jak pięknie i z gracją się nam panna Croft zestarzała. 8 1 1 Cytuj
KrYcHu_89 2 403 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 Godzinę temu, tlas napisał(a): A Ty jak byś pisał? Ciebie się pytam o gwiazdo przewodnia, nie wyskakuj z innymi oni mnie nie interesują. Czy jesteś ukontentowany sposobem w jaki poprowadzono wątek Relli czy wolałbyś jednak dodatkowy dungeon w grze, która przecież i tak nie ma problemu z tempem rozgrywki. Wolałbym zamek, ale rozumiem decyzję, że chcieli, by jak najwięcej ludzi skonczyło tym razem ich grę. 1 Cytuj
Josh 4 924 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 2 godziny temu, tlas napisał(a): Ale tam się gra baba ty pierdolony kazuo śmieciu jebany W Yakuzie też, dlatego je poleciłem. Ja nie mam problemu z dobrze napisanymi, sensownie przedstawionymi, atrakcyjnymi protagonistkami A Ty? Śmieciu jebany mizoginistyczny? 1 Cytuj
tlas 451 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 Dla mnie twoja skarga jest jak psa szczekanie śmieciu. To że takie ludzkie gówno jak ty pierdolona ściero lata po forum jak smród po gaciach jest dla mnie niepojęte. Zawsze kurwo byłeś tutaj pośmiewiskiem na swoich alterkontach, zawsze byłeś popychadłem. Żyjesz sam i umrzesz sam. 25 minut temu, KrYcHu_89 napisał(a): Wolałbym zamek, ale rozumiem decyzję, że chcieli, by jak najwięcej ludzi skonczyło tym razem ich grę. Super zatroszczyli się o graczy w takim razie! 1 3 3 2 Cytuj
Josh 4 924 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 Piękne, nawet Figaro nigdy aż tak się nie zesrał Cytuj
KrYcHu_89 2 403 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 Rodzinna sylwestrowa wymiana zdań xD. 7 minut temu, tlas napisał(a): Dla mnie twoja skarga jest jak psa szczekanie śmieciu. To że takie ludzkie gówno jak ty pierdolona ściero lata po forum jak smród po gaciach jest dla mnie niepojęte. Zawsze kurwo byłeś tutaj pośmiewiskiem na swoich alterkontach, zawsze byłeś popychadłem. Żyjesz sam i umrzesz sam. Super zatroszczyli się o graczy w takim razie! No to prawda, dyskutowaliśmy już o tym na forumku świeżo po zakończeniu, że to na pewno było wycięte pod wersję definitywną, chociaż twórcy w wywiadach oczywiście mówią o tym, że chceili zrobi grę mniejszą blablabla. Cytuj
Mejm 15 401 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 Co stara ekipa to stara ekipa Cytuj
Josh 4 924 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 (edytowane) Wrzuciłem sobie w sygnę, żeby nigdy nie zapomnieć tych pięknych, inspirujących słów A u mnie ciąg dalszy odświeżania staroci. Teraz przyszła pora na trylogię Jak&Daxter Pierwsza część wiadomo: najlepsza. W sumie ostatnia pełnoprawna platformówka od Naughty Dog, bo kolejne odsłony to już były bardziej akcyjniaki + jakieś wyścigi, w które i tak nikt nie grał. Strasznie łatwa, krótka i bezstresowa gra, na luzaku idzie przejść ją w 6 godzin (drugie tyle, żeby wbić 100%), ale gameplayowo trzyma się solidnie do dzisiaj. Sporo skakania, trochę prostych minigierek, jest nawet jazda na śmiesznym stworku albo na skuterku. Szok jak dobrze prezentuje się grafa, nawet dzisiaj te wszystkie animacje są śliczne, lokacje ociekają kolorkami, a do tego można dodać nawet takie bajery jak zmienne pory dnia, co w 2001 roku wcale nie było żadnym standardem. Jedyny minus, że nie można grać łysą lesbą na fochu, ale przynajmniej jest śmieszna pomarańczowa łasica, z której też da się trochę pośmiać. No i cut-scenki, których nie idzie skipować, czemu?? Anyway, dla mnie jeden z najlepszych i najważniejszych platformerów epoki PS2, później był już tylko downgrade i dziwne wynalazki pokroju Jaka2 czy innego Ratcheta&Clanka, co to z platformówkowaniem zbyt dużo wspólnego już nie miały. Edytowane 31 grudnia 2024 przez Josh 3 Cytuj
kotlet_schabowy 2 763 Opublikowano 31 grudnia 2024 Opublikowano 31 grudnia 2024 (edytowane) Star Wars Jedi: Survivor (PS4) Udało się załapać na listę ukończonych w 2024, bo fabuła pękła trochę po północy. Tak tak, ograłem wersję na past geny, można by po forumowemu powiedzieć, że jest w tym jakiś heroizm. Niestety nawet jako osoba z dużą tolerancją na wizualne braki muszę przyznać, że tutaj niedostatki konwersji odbijały się nie tylko na wrażeniach estetycznych, ale na zwyczajnej przyjemności z grania. Jako punkt odniesienia mam oczywiście filmiki wersji PS5 z neta, bo na żywo jej nie widziałem, no ale to wystarczy żeby powiedzieć, że przeskok jest potężny. Czysto wizualnie: niska rozdzielczość (720p), 30 klatek (z reguły utrzymane, ale jak już są spadki przy jakiejś większej zadymie, to potężne), aliasing, duuże ograniczenia w efektach świetlnych (gra prezentuje się przez to jakoś wyblakle, "płasko") i oczywiście rozmazane tekstury. Ale to było raczej do przewidzenia i samo w sobie aż tak nie boli. Większy problem to opóźnienia w doczytywaniu tekstur i elementów otoczenia, szczególnie przy przejściach między pomieszczeniami czy szybkim obracaniu kamerą. Jest to niestety notoryczne i skutkuje widocznymi przez moment białymi "kwadratami" w miejscu ładujących się danych. Do tego klasyczny pop-up czy tekstury ładujące się ze sporym opóźnieniem, no i oczywiście loadingi. Ten na początku to około 2 minuty, natomiast w trakcie gry już tragedii nie ma, choć upierdliwe bywa oczekiwanie kilka-kilkanaście sekund przed drzwiami pomieszczenia, do którego "normalnie" powinniśmy wejść od kopa. Występuje tu też sporo zwyczajnych bugów (głównie kolizje obiektów, ale też często szwankujący dźwięk czy wyciszająca się nagle muzyka), miałem też ze trzy poważne zwiechy, wymagające wyłączenia konsoli z prądu. No niefajnie. No dobra, ale z grubsza wiedziałem, na co się piszę, odstawmy na chwilę kwestie techniczne i skupmy się na samej grze. Ta jest jak dla mnie...słabsza od poprzedniczki. Po pierwsze, zbyt rozbudowana. Zgodnie z modą twórcy poszli w otwarty świat i zamiast w miarę spójnej fabuły i skakania po ciekawych miejscówkach jak w Fallen Order, dostajemy tak naprawdę dwie większe planety, zasrane znacznikami i misjami pobocznymi (które zwyczajnie zlałem) i znajdźkami opierającymi się na metroidvaniowym zdobywaniu wraz z postępem gry umiejętności pozwalających przejść przez jakieś początkowo niedostępne przejście, w efekcie znajdując nagrodę w postaci np. skórki dla naszego miecza/blastera. Niesamowite. O ile w jedynce chciało mi się bawić w powroty do znanych miejsc i szukanie pierdół, tak tutaj odpuściłem. Kiedy robimy główne misje, to abstrahując od raczej monotonnych miejscówek, gra się dobrze i zabawa wciąga. No chodzimy rycerzem Jedi, ciachamy wrogów mieczem świetlnym (kilka różnych postaw/sposobów dzierżenia miecza, w praktyce korzystałem z trzech) tudzież odbijamy strzały z blasterów, eksplorujemy (z pomocą BD-1) i pokonujemy sekcje platformowe. Te ostatnie o dziwo są całkiem przyjemne, choć niekiedy problemy z kolizją czy lekka dezorientacja w terenie może trochę drażnić. Walka to nadal bieda Soulsy i co do zasady jest satysfakcjonująca (a efekt "rozkładania" świetlówki i wszelkie jej zastosowanie, nie tylko w szermierce, niezmiennie bawi): zadawane razy mają moc, a odpowiednio wyczute uniki i kontry cieszą, ale z racji na dosyć niesprawiedliwy system i pewne jego braki, sporo tu chaosu i irytacji. Wrogowie, nawet słabe mobki, ciągle spamują nieblokowalnymi atakami, Cal jest jakiś niemrawy i drewniany, unik ma dziwnego laga i nie można nim przerwać zadawanego przez nas ciosu, no ogólnie nie powiem, żebym dobrze się bawił, szczególnie przy starciach z paroma mocniejszymi wrogami jednocześnie. Jakoś lepiej wspominam ten aspekt w jedynce. O dziwo, walki z bossami (poza ostatnim, na którym zginąłem chyba więcej razy, niż łącznie na wszystkich poprzednich) były stosunkowo łatwe, może z uwagi na układ 1 vs 1. No generalnie grało się nawet spoko, ale trochę to zbyt rozwleczone, a w środkowej części historii wdzierała się lekka nuda i powtarzalność. Najlepiej wypadło ostatnie parę godzin, fajne miejscówki i ciekawy rozwój fabuły, która sama w sobie mnie specjalnie nie porwała, choć parę postaci napisano dobrze i budzą sympatię lub intrygują (na czele z Calem). Gra jest solidną przygodówką, której trochę zaszkodziły zmiany w formule (choć fundamentalnie jest bardzo podobna do protoplasty, którego ciepło wspominam). Niby można sobie to w miarę możliwości samemu "regulować" chociażby odpuszczając poboczne zadania, no ale to jednak nie to samo. Jedynka była lepsza i tyle. Inna sprawa, że ogranie Ocalałego w lepszej wersji mogłoby wpłynąć pozytywnie na wrażenia końcowe. Ale i tak szacun, że zrobili ten port (który wg analiz momentami ma nawet elementy przewagi nad wersjami next gen xD). I mimo wszystko nawet tutaj zdarzają się ładne momenty. Edytowane wczoraj o 00:40 przez kotlet_schabowy 8 Cytuj
Pupcio 18 739 Opublikowano środa o 14:40 Opublikowano środa o 14:40 Lecimy, lecimy nie śpimy. Ukończyłem sobie gre wideo którą dostałem od wuja @Grabek a mianowicie You Will Die Here Tonight. Ciężko będzie wam w to uwierzyć, ale to gierka typu resident evil i to nawet aż za bardzo na mój gust bo autorzy troche przedobrzyli jeśli chodzi o nawiązania moim zdaniem. Dobrze jest oddać hołd jednej z największych gier z tego gatunku, ale jeśli przy tym samym gra traci swoją tożsamość to nie jest to nic dobrego. Od bycia zwykłą zrzynką residenta 1 i miliona innych residento podobnych indyków te gre wyróżniają dwie tak dobre rzeczy dzięki którym jednak ta gra ląduje w czołówce indie residencików. Pierwszą z nich jest to, że mamy tutaj aż sześć postaci. Gdy jedna zginie, możemy sobie wybrać którą gramy dalej, różnic czysto gameplayowych dużych nie ma a to ktoś biegnie szybciej a ktoś inny przyjmuje więcej obrażeń na klate, ale są czynności które tylko dany bohater może wykonać więc jeśli nie uda nam sie zrobić danej rzeczy tą postacią to mamy lekki przypał. Gdy zginą wszyscy (a zginą bo ten tytuł nie wziął się znikąd xD) to jedziemy od nowa z tym że mamy zachowane kluczowe itemki, bronie które odblokowaliśmy i otwarte przejścia. Jedynie przeciwnicy się respią coś ala srolsy tylko nie tak denerwujące bo mimo wszystko zanim się to stanie mamy 6 żyć z tym że aby w ogólne móc kontynuować gre z postępem musimy mieć tokeny. Ja znalazłem ich chyba 4-5 więc raczej nie będzie to żaden problem. Sam zginąłem 17 razy więc udało się akurat ostatnim ocalałym przejść za trzecim podejściem Bardzo mi się podobał ten poziom trudności bo mamy tutaj prawdziwy survival (szczególnie na początku) amunicji jest bardzo mało, przeciwnicy są wytrzymali a unikanie ich jest mega ciężkie, dodatkowo spotykamy sporo pułapek i zagadek które najczęściej nas ukatrupią za pierwszym razem. Po tym jak marudziłem na ten aspekt w crow country bardzo miło było się troche postresować a sam pomysł z tymi kilkoma bohaterami tylko to wspomagał. Drugi ficzer który wyróżnia tę gre to BITKA. Po tym jak przycelujemy i naciśniemy guzior gra jak w jrpgach przenosi nas na osobny ekran gdzie mamy widok fpp. No coś fantastycznego o ile nie jestem fanem graficzki w tej grze podczas normalnej eksploracji, tak gdy jesteśmy w trybie walki jest super bo zmienia zupełnie styl, stworki są mega creepy (pokojówka ty c0rwo ) samo strzelanie jest w porządku, chociaż celujemy tu głównie w głowe. Najfajniej jak nas otoczą z kilku stron to często wchodzi panic mode bo jak mówiłem łatwo nie jest, z walki można też uciekać jak już mamy naprawdę przesrane ale ostrożnie z tym bo to kosztuje troche czasu a nie ma gwarancji że zaraz po ucieczce znowu nas nie złapie pan zombiak. Twórcy chyba wzorowali się na tej walce z resident evil gaiden tylko że zrobili to dobrze. No nie powiem oddałbym z 3 bomby żeby zobaczyć jakiś nowy spinoff re w tym stylu. Z minusów jeszcze doczepie się do muzyki bo po moim maratonie residentów bardzo zacząłem na to zwracać uwage w takich creepy gierkach no i tutaj nie ma za co chwalić twórców bo chyba coś tam mi grało nad uchem ale jak godzine po skończeniu gry nie jestem tego pewien to chyba nie było dobrze. No i czas gry to znowu 6h Wszystko co dobre szybko się kończy więc tlou 2 było takie długie, taka moja teoria Bardzo polecam, dla fanów tego gatunku pozycja obowiązkowa, aczkolwiek crow country jednak produkt z półki wyżej 3 Cytuj
Josh 4 924 Opublikowano środa o 15:28 Opublikowano środa o 15:28 Widać, że gra była mocno inspirowana Resident Evil Gaiden: eksploracja z daleko wysuniętą kamerką, walka w FPP rozgrywająca się na osobnej planszy, kilka grywalnych postaci i sposób poruszania się nimi. Szacun jednak dla dewelopera, że postanowił wrzucić kilka nietypowych dla gatunku patentów i że zrobił tak ciekawą fabułę. Niby klasyka: oddział komandosów trafia do wielkiej posiadłości opanowanej przez zombie, ale dwa twisty (których oczywiście nie zaspoileruję) są absolutnie genialne i piękie przewracają wszystko do góry nogami. Mocne skojarzonko z jednym z moich ulubionych filmów, czyli The Cabin in the Woods. Zagrać zdecydowanie warto i to nie tylko jeżeli jest się fanem RE. Cytuj
lukas_k96 321 Opublikowano środa o 22:29 Opublikowano środa o 22:29 (edytowane) Po przerwie świątecznej udało mi się jeszcze ukończyć dwie gry: Uncharted: Fortuna Drake'a Remastered (PS4) - ograłem tę część jakieś 10 lat temu, ale było to wtedy przejście na konsoli PS3 w angielskiej wersji językowej. Przygodę z serią skończyłem na dwójce, od dłuższego czasu chciałem się wziąć od nowa za nią, ale z różnych powodów to odkładałem. Natomiast nie spodziewałem się, że w ostatnich dniach moja narzeczona wkręci się w Hogwart's Legacy na PC, więc wtedy ja, żeby się nie nudzić, postanowiłem przenieść się na konsolę I cóż, z jednej strony czuć, że to gra, która ma swoje lata. Ale czy to źle? Nie, bo remaster daje radę. Pod kątem graficznym - jest OK. Gameplay? Kilka rozwiązań irytuje, ale spoko, też nie przeszkadza. Szacun dla Sony, że specjalnie dla remastera dograli polski dubbing, w którym słyszymy głosy znane z kolejnych części. Sama lokalizacja też została ogarnięta poprawnie, nie ma się co czepiać. Fabuła rewolucyjna nie jest, lokacje - w porównaniu do dwójki, którą pamiętam piąte przez dziesiąte - są schematyczne i głównie są zlokalizowane w obrębie jednej krainy. Natomiast najważniejsze jest to, że gra się przyjemnie, bo choć historia nie zaskakuje, tak jest opowiedziana w bardzo fajny i przystępny sposób. Drake to bohater, którego lubisz od razu. Sully i Elena też. Główny zły? No jakoś tak go wykreowali, że ani mnie ziębił, ani grzał, ale dobra, do przeżycia. To, co mnie najbardziej irytowało i przeszkadzało w tej grze to strzelaniny. Nie same w sobie, ale ich liczba. Praktycznie co kilkadziesiąt kroków mieliśmy wymianę ognia, kilka fal wrogów, które wpadały do nawet najbardziej abstrakcyjnych lokacji. Czasami też wkurzałem się na system wspinania, bo albo postać nie łapała się krawędzi, albo działy się inne negatywne rzeczy. Podsumowując - fajna, szybka (kilka godzin potrzebnych do ukończenia gry) przygoda, trochę już oldskulowa, ale i tak po blisko 20 latach od premiery człowiek bawi się tutaj bardzo dobrze. Polecam, daję 7/10 i pewnie niedługo wezmę się za kolejne odsłony. ----------------- Shadow of the Tomb Raider (PC) - ostatnia gra ukończona w tym roku, choć rozpocząłem ją jeszcze przed Uncharted Dwie poprzednie części bardzo mi się podobały, dlatego byłem ciekawy, co tu twórcy przygotowali. I zrobili grę kompletnie inną - założenia pozostały te same, nadal mamy metroidvanię, crafting i rzeczy poboczne, ale znacząco zmniejszono liczbę momentów z wymianą ognia. Tu mamy przede wszystkim zwiedzanie, wspinanie i rozwiązywanie zagadek, a jeśli już dojdzie do walki to są epizody, często nawet poprzedzone skradaniem i skrytobójstwem. Czy to lepiej? Nie wiem, ja lepiej bawiłem się w poprzednich częściach, tu miałem trochę momenty znużenia. Sama fabuła jest, ale jakoś wybitnie nie angażuje. Po prostu grasz, robisz swoje, oglądasz i tyle, nie czujesz kompletnie nic. Wspinanie i sam gameplay też, jak ktoś się chce pobawić w maksowanie to ma co robić. Zabrakło mi trochę większej różnorodności lokacji. Gra jako zwieńczenie trylogii wypada dość średnio. Jako odrębna część - najgorsza z całego nowego cyklu, ale nie zmienia to faktu, że można z nią spędzić kilka miłych godzin. 7/10 Edytowane środa o 22:29 przez lukas_k96 6 Cytuj
kotlet_schabowy 2 763 Opublikowano 16 godzin temu Opublikowano 16 godzin temu (edytowane) Tekken 7 (PS4) Ostatni zamknięty tytuł w 2024, dosłownie rzutem na taśmę, bo na Sylwestra została mi jedna walka w trybie fabularnym. No i dała mi trochę popalić, nie powiem (CPU z handicapem jak skurwysyn, ale grunt to znaleźć metodę). Ogólnie jestem Tekkenowym Januszem, ostatnie "poważniejsze" granie w serię to wspaniała piąteczka, wcześniej jak chyba każdy posiadacz szaraka, męczyłem legendarną trójkę. Szóstka na PS3 mocno mnie zniechęciła swoim zjebanym Story Mode, ogólnie szybko poszła w odstawkę, po drodze pobawiłem się jeszcze chwilę w online'owego Ressurection. Także no pisanie w temacie "właśnie ukończyłem" o bądź co bądź rozbudowanej bijatyce, w której skończyłem tylko fabułę (wliczając te epizody poszczególnych postaci) może być lekkim nadużyciem, ale chuj. Nie chciało mi się już zgłębiać meandrów systemu, grałem tak naprawdę na czuja, trochę korzystając z pamięci mięśniowej i ciosów/kombosów wyuczonych lata temu, trochę instynktownie, stosując ogólne, znane elementy systemu, niezmienne od lat. Online nie grywam, bo nie mam Plusa xD. Swoją drogą trochę żałuję, że nie kupiłem T7 przez rok, w którym posiadałem abonament, ale z drugiej strony znam siebie na tyle, że wiem, że starcia online albo by mnie zaczęły wkurwiać jakimiś problemami technicznymi, albo dostałbym parę razy po ryju i niezdrowo zirytował. Także wpis taki trochę dla zasady, bo gry tak naprawdę nie poznałem, ale wszystko przede mną. Sama frajda z walk jest niezmienna od lat, sterowanie jest responsywne i intuicyjne, roster spory, ale i tak wysysanie przez Namco kasy za dodatkowe postacie nawet lata po premierze jest aż niesmaczne. Graficznie jest nieźle, choć design/wygląd podstawowych strojów jest taki sobie. OST bez wyróżniających się specjalnie utworów, może poza dwoma kawałkami. Gra idealna do kupna wersji cyfrowej i odpalania jej kiedy ma się akurat smaka na bitkę, bo wachlowanie płytkami kiedy ogrywa się jakiś inny "poważny" tytuł jest trochę drażniące. Historyjka jest rzecz jasna słabiutka. Nie wiem, kto wpadł na pomysł męczenia nas jakimiś zamulastymi wynurzeniami sennego dziennikarza, no ale ten ktoś nie zasłużył na awans. Dobrze, że pojawiło się trochę ładnych jakościowo CGI, ale żaden raczej nie zapadł mi w pamięć, zmarnowany potencjał. W sumie większą atrakcją były te epizody poboczne, szybko i konkretnie można było sobie pyknąć różnorodnym zestawem postaci. Edytowane 16 godzin temu przez kotlet_schabowy 2 Cytuj
PiotrekP 1 932 Opublikowano 15 godzin temu Opublikowano 15 godzin temu Avatar Frontiers of Pandora (PS5) Nie powiem, żebym źle się przy tym bawił. Pandorę fajnie się zwiedza, mapa jest wertykalna i jak to u ubi nasrana znacznikami. Na szczęście, nie ma tu mapy radaru, tylko kompas na górze ekranu. Ten pokazuje nam tylko kierunki świata i własny znacznik celu. Nawet ten od misji zobaczymy odpalając tylko tryb widzenia navi, który podświetla nam ważne elementy. To się przydaje przy zbieractwie, wyszukiwaniu ścieżek wrogów i ich słabych punktów. Na mapie w menu nie ma praktycznie kropek- widzisz coś co wygląda na zabudowania? To doleć tam i zobacz czy to osada, czy baza do przejęcia- czyli zniszczenia. Inne ważniejsze elementy nanoszą się dopiero kiedy będziemy blisko nich. Jak wygląda walka? Mamy łuki, strzelbę, karabin. Do tego procolaskę i wyrzutnię oszczepów o których od razu zapomniałem, bo jak dla mnie były do niczego. Wszystko, przez upośledzony system skradania. Duże bazy warto niszczyć po cichu- ot przekręć kilka zaworów, albo przesuń dźwignie tak, żeby nikt cię nie zobaczył. Wtedy dostaniemy lepszy loot. Tyle teorii. W praktyce chodzi o to, żeby nikt nie wezwał posiłków. Lepiej wpaść do bazy, biec od znacznika do znacznika rozwalając ze strzelby co się nawinie pod lufę. Jak się uda, nikt nie wezwie pomocy, Jak ktoś zacznie, nad łbem pokaże mu się zapełniające się kółko. Takiego gnoja trzeba jak najszybciej odstrzelić/zranić. Przeważnie nic trudnego, gorzej jak jak jest dalej od nas i zwyczajnie nie wyrobimy się w tym czasie. Mniejsze miejscówki to już metoda na Rambo- strzelba w dłoń i jazda. Fajne jest to, że zniszczone miejscówki są przejmowane przez faunę Pandory, niestety dzieje sie to niemal natychmiastowo. czasem wystarczy fast travel do innej lokacji i powrót. Mamy rzecz jasna masę sprzętu do wykorzystania i ulepszania naszego "pancerza" oraz broni. Do tego dochodzi polowanie na zwierzęta- tylko łukiem, żeby nie zniszczyć lootu. No i zbieranie roślinek, z których (także z mięsem) ugotujemy posiłki dające dodatkowe atuty- np współczynnik obrażeń. Jest i obowiązkowy rozwój postaci. Punkty dostajemy tylko za wykonywanie misji, oraz zbieranie pewnego rodzaju roślinek. Tutaj ubi standrad- więcej HP, pojemność sakiew, zadawane obrażenia itp. Jak sandbox to i pojazdy. Mamy dwa- latającego ikrana i odpowiednik konia. Ten drugi jest bezużyteczny, bo nie jest jak Płotka z wiedźmina i trzeba go za każdym razem znaleźć i oswoić. Ptaszor jest z nami na zawsze (no, prawie) i na każde skinienie. Do tego ma jakąś kosmetykę do ulepszeń. Na plus, że będąc na grzbiecie (konia też) kamera zmienia się na tpp. A co z grafiką? Forbidden West to nie jest, ale w sumie nie jest źle. Jest nawet ładnie, ale tylko z poziomu ziemi w gęstym lesie. Jak zaczniemy latać to jakaś cofka do czasów PS3. Albo i gorzej. Chmury wyglądają tragicznie, korony drzew doczytują elementy na naszych oczach, a dymy z kominów nie zniszczonych "fabryk"... szkoda gadać. I nie, tłumaczenie tego możliwościami PS5 nie jest usprawiedliwieniem. Wystarczy popatrzeć jak podczas lotu prezentuje się wspomniany Horizon. Byłbym zapomniał o muzyce- ta, kiedy już się odpali jest świetna, robotę robią też dźwięki Pandory. Polecam grać na słuchawkach. Tylko skipujcie wszystko co ma związek z fabułą. Nie ma sensu tego słuchać. 3 Cytuj
Homelander 2 294 Opublikowano 15 godzin temu Opublikowano 15 godzin temu Przykro się to czyta, bo wyłania się z tego gra absolutnie nienatchniona, którą twórcy mieli w dupie. Zrobili porządnie, bo i umiejętności im nie brakowało, ale zero serca czy chociażby czegokolwiek od siebie. Ot korporacyjny produkt, nic więcej. Szkoda Cytuj
lukas_k96 321 Opublikowano 7 godzin temu Opublikowano 7 godzin temu High on Life (PC) - pierwsza ukończona przeze mnie gra w tym roku jest mocno pop..., mam nadzieję, że cały rok dla mnie taki nie będzie Jeśli chodzi o samą grę - no cóż, to szalony FPS z dużym humorem. Niektóre żarty śmieszą, inne żenują, generalnie nigdy nie oglądałem Ricky'ego i Morty'ego, więc nie mam odniesienia do serialu. Po pewnym czasie to gadanie już wkurza i przeszkadza, podobnie jak sama gra - na krótkie posiedzenia, bo nic nowego z biegiem czasu praktycznie się nie dzieje. Idziesz do jednego huba, zabijasz bossa, wracasz, idziesz do drugiego i tak do końca gry, z przerwą na jakieś zakupy w sklepie. Samo strzelanie jest poprawne - drewna nie ma, ale też i niczego ekscytującego nie oferuje. Do tego dochodzi eksploracja świata i różne zagadki, ale to prościzna. Grafika - powiedzmy, że w kontekście tej szalonej otoczki daje radę. Duży minus dla twórców za brak polskiej lokalizacji - myślę, że to też wpłynęło na odbiór tej produkcji w naszym kraju. W tym natłoku gadania i walki, dobrze byłoby, gdyby był tutaj dubbing albo chociaż napisy. Cóż mogę podsumować - typowy średniak. Zagracie? Może wam się spodoba. Nie zagracie? Za dużo nie stracicie. Reasumując - 5/10 1 Cytuj
PiotrekP 1 932 Opublikowano 2 godziny temu Opublikowano 2 godziny temu @Homelander tutaj zabrakło dopracowania, głównie grafiki. Bo w postacie to ubi od czasów Vaasa już nie umie. Cytuj
BRY@N 1 661 Opublikowano 2 godziny temu Opublikowano 2 godziny temu W dniu 31.12.2024 o 13:42, Kmiot napisał(a): Tomb Raider Remastered [PS5] Wychodzi, że to wciąż wyśmienita gra. Nigdy nie byłem wybitnym fanem, choć zawsze szanowałem. A teraz podziwiam to, jak pięknie i z gracją się nam panna Croft zestarzała. Dzięki za plany na sylwestra za rok kupka wstydu duża ale jak kupię to na sylwka będzie jak znalazł. 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.