Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Crash Bandicoot 3 Warped! (Steamdeck)

 

W ramach trylogii remaków.

 

Przyznam, że mam problem z tą grą. Z jednej strony doceniam jej grywalność, mechaniki, design. Doceniam jej kultowy status. Z drugiej gra jest bardzo prosta gameplayowo, powtarzalna, a po 2h w zasadzie widziałeś już wszystko. Niemniej grało mi się przyjemnie. Tyle, że podejścia do takich platformówek jak Mario64, Banjo-Kazooie, czy Rayman 2, chociaż Crash zestarzał się o wiele lepiej niż wyżej wymienione. Cieszę się, że skończyłem, gdybym miał oceniać to dałbym 7+/10

Edytowane przez Homelander
  • Plusik 5
Opublikowano

Crash Bandicoot N.Sane Trilogy

 

Szukałem jakiejś relaksującej platformówki po ostatnio ogrywanych tytułach i skończyło się tak, że poleciało przy tym więcej bluzgów niż przy jakichkolwiek soulsach. Pierwsza odsłona była dla mnie najtrudniejsza, druga dużo łatwiejsza, ale nadal było jakieś wyzwanie, trzecia była faktycznie relaksującą platformówką, której szukałem. Za dzieciaka grałem jedynie w trzecią część, której nie skończyłem i którą pamiętam jak przez mgłę, więc było to dla mnie coś zupełnie nowego. Podszedłem tak do tematu, że olałem jakieś pucharki i wyzwania, bo tylko obrzydziłbym sobie ten tytuł. Zresztą jest tyle gier w kolejce do ogrania, że szkoda mi poświęcać następne kilkadziesiąt godzin na maksowanie tego tytułu. Fajnie sobie odpalić takiego Crasha na jakieś 1-2 godz dziennie i potraktować to jako odskocznie od innych gier. Ja zrobiłem inaczej i łyknąłem wszystkie za jednym zamachem, ale balansowałem momentami na granicy znużenia ( szczególnie przy trójce) i gdyby przygoda trwała o parę godzin dłużej tobym to rzucił w kąt na dłuższy czas. 

 

Brakowało mi w następnych częściach trudniejszych etapów jak Stormy Ascent w jedynce. Może i byłem bliski załamania nerwowego, ale też miałem spory fun z kolejnych podejść i ogromne poczucie satysfakcji, gdy udało mi się pokonać ostatnią krawędź. Pierwsza odsłona ma różne opinie, ale mi się podobała i cieszę się, że nie pominąłem żadnej części. Dwójka i trójka też miała swoje momenty oprócz tych lipnych etapów z lataniem i strzelaniem do bombowców. No i na ten finałowy boss fight z dwójki też lepiej spuścić zasłonę milczenia. Poza tym było git i finalnie mogę stwierdzić, że było warto ograć całą trylogię.

 

 

  • Plusik 6
Opublikowano

Ja zacząłem ogrywać jedynkę, włączyłem trójkę żeby zobaczyć jak wygląda i już do jedynki nie wróciłem. Dwójkę już zupełnie odpuściłem. W każdym razie jak chcesz relaksującej platformówki to w Spyro jest pełen chill :)

  • Plusik 1
  • This 1
Opublikowano (edytowane)
14 minut temu, Galaktyczny Wojażer napisał(a):

Broforce - 100% funu utrzymanego w kinie akcji czasów vhsów, chce wincyj kurła.

Jedi Fallen Order - meh, imo strasznie nierówne. Sinusoida odczuć od "o to jest spoko" do "ja (pipi)e co za (pipi)".

 


Pograłem trochę i sprawdziłem też inne tego typu strzelanki. Jeśli lubisz gry w tym stylu to całym serduszkiem polecam true hidden gema Huntdown (tak dobrze się bawiłem, że skończyłem drugi raz na hardzie):

 

 

Edytowane przez zdrowywariat
Opublikowano
7 minut temu, zdrowywariat napisał(a):


Pograłem trochę i sprawdziłem też inne tego typu strzelanki. Jeśli lubisz gry w tym stylu to całym serduszkiem polecam true hidden gema Huntdown (tak dobrze się bawiłem, że skończyłem drugi raz na hardzie):

 

 

 

Kupiłem parę dni temu, niedługo siadam do tego. Wygląda jak cyberpunk przez pryzmat ejtisów wiec siedze w (pipi)em w łapie.

  • Lubię! 1
Opublikowano

Indiana Jones and the Great Circle (XSX)
Grę zacząłem bez żadnych oczekiwań, nie czytałem wcześniej recenzji i bardzo dobrze, to ten tytuł okazał się jednym z największych pozytywnych zaskoczeń w ostatnich latach. Od samego początku czuć klimat żywcem przeniesiony z filmów o Indym, twórcy na szczęście nie zdecydowali się na otwarty świat, tylko kilka większych miejscówek przeplatanych liniowymi sekcjami, dzięki czemu nie ma znużenia bieganiem wciąż po tej samej mapie. Questy poboczne są rozbudowane i wnoszą sporo do fabuły, główne przepakowane są akcją, humorem i spotkaniami z ciekawymi npcami. Oprawa według mnie piękna, dawno nie widziałem w grach tylu detali i asetów, za przykład podam tutaj skarbiec w Watykanie z dosłownie ogromem przedmiotów, żaden z nich się nie powtarza i każdy ocieka detalami. Chyba z 15 minut łaziłem tam i oglądałem obrazy, posążki i inne rzeczy. Postacie również wyglądają dobrze, szczególnie w cutscenkach. Dźwięk na najwyższym poziomie, zarówno jeśli chodzi o muzykę jak i o toczenie. Obsadzenie Troya w roli Jonesa było strzałem w dziesiątkę. Jakbym nie wiedział, że to on podkładał głos, to dałbym się nabrać, że twórcom jakoś udało się odtworzyć głos młodego Harrisona Forda. Polecam każdemu, idealna odskocznia od oklepanych otwartych światów i rozwleczonych niepotrzebnie gier. Tutaj od początku do końca jest się wciągniętym w fabułę i akcję, a jak komuś będzie mało, to są też opcjonalne znajdźki, zagadki i odkrywanie sekretnych miejsc. 

  • Plusik 1
Opublikowano

Four Last Things (PC)

 

Krótka i prosta przygodówka point'n'click osadzona w czasach renesansu i utrzymana w stylistyce malowideł tego okresu, w której za zadanie mamy popełnić wszystkie siedem grzechów głównych. Humor w stylu Monty Pythona jest tutaj największą zaletą gry, zaraz obok oprawy. Można się pośmiać z dialogów, czy też pokombinować z różnymi absurdalnymi rozwiązaniami. Zarazem całość idzie ukończyć w około godzinkę, więc nic się specjalnie nie dłuży. Na wyprzedażach grę można dorwać za 6zł i za taką cenę śmiało polecam. To pierwsza z trzech gier twórcy utrzymana w takiej stylistyce i po jej przejściu jak najbardziej planuję zapoznać się również z pozostałymi. Tym bardziej, że również cieszą się dobrą opinią.

 

503400_5549.thumb.jpg.5eec60dfb485e203e4d81f7746537276.jpg

 

503400_3893.thumb.jpg.2a07b928d9f6d3adf37630e53b9d404f.jpg

 

503400_3894.thumb.jpg.96bb64a65ef7e6b72c6c08f3c3d1f96a.jpg

 

503400_5547.thumb.jpg.497bbbda8b3ef45ed0568aa5f66267b5.jpg

 

503400_5548.thumb.jpg.818192eb0fea59d1efd1feab759ba6bd.jpg

 

503400_6.thumb.jpg.961fd7fc8a9a69ed129731f64d2b71ac.jpg

  • Plusik 3
Opublikowano

header.jpg.e7a96759e6289a64039a077bb4e6422e.jpg

 

No więc tak. Gra jest jest dość krótka, biega się bohaterką w lewo i prawo, skacze po platformach. Jest troszkę pływania, troszkę biegania do góry nogami. Wszystko w ładnej grafice (są różne levele).

Grałem na portalu. Ostatnio pisałem o nieprecyzyjnym sterowaniu w Daxterze. Tutaj nie zaobserwowałem żadnych problemów. 

 

Prawdę mówiąc nawet nie wiem o czym jest ta gra. W sensie fabularnym. Sam gameplay był przyjemny. Może nie na tyle, żeby grać drugi raz, ale jednak spędziłem z tym tytułem kilka odprężających godzin.

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)

Super Mario Bros. Wonder (Switch)

 

Zgodnie z niepisaną tradycją, na okres świąteczny odpalam jakiegoś dużego platformera. Tym razem padło na ostatnią część przygód Mariana i o panie, jakie to było dobre. No po prostu czysty fun i mityczna MAGIA NINTENDO. Zwyczajnie nie mam się do czego doczepić (no dobra, coś później wyszukam). Gra sprawia frajdę od początku do końca, co krok zaskakując nowymi pomysłami czy to gameplay'owymi, czy wizualnymi (słynne już efekty "zażycia" Wonder Flowera). Całość skąpana w tej specyficznej otoczce, za sprawą której co chwilę miałem banana na gębie, czy to widząc jakiś bekowy design postaci, czy to akcje związane z kwiatkami-npcami (i słuchanie ich tekstów, w moim przypadku po japońsku, fajny patent budujący klimat tego świata). Proporcje w rozgrywce są idealne: levele nie są za długie, ale jest ich dużo, jednocześnie nie na tyle dużo, żeby się znudzić (raczej zostałem z lekkim niedosytem). Flow i responsywność: tip top. Padają zarzuty, że to dosyć prosta część sagi, i o ile faktycznie poza levelami specjalnymi (a w zasadzie ostatnim z nich) ciężko tu o jakieś większe wyzwanie czysto platformowe, tak w żadnym razie nie uznaję tego za wadę, bo dostałem dokładnie to, czego od gry z Marianem oczekiwałem: odpowiednio wyważoną zabawę. Gra jest raczej relaksująca, ale też nie prostacka, bo to by skutkowało nudą, a tej tu nie uświadczymy ani przez moment. Przede wszystkim mamy tu sporo sekretów i nieoczywistych znajdziek, których obecność zachęca do poszukiwań lub powtórek poziomów. Podoba mi się czytelny system progresu, ot od razu wiem co ominąłem, wszystko jest klarowne. Nie ma tu też przesadyzmu w liczbie pierdół do znalezienia/zrobienia. Koniec końców, wbiłem 100% bez większych zgrzytów i męczarni, z dosłownie trzema-czterema rzutami oka do "solucji", także elegancko.

 

Do tego dochodzi oczywiście piękna oprawa A/V. Przykład na to, że nie trzeba wodotrysków i potężnych BEBECHÓW sprzętu, żeby gra wyglądała ślicznie (szczególnie na OLEDziku). Wszystko w 60 klatkach. Muzyka wpada w ucho i do paru kawałków będę wracał (Castle Bowser Theme), ale na uwagę zasługują też nawiązania do prequeli czy nowe aranżacje klasycznych motywów.


Dobra, to trochę minusików na koniec. Po pierwsze, nowe power upy, poza kozackim słoniem, wypadają tak sobie (świder) lub słabo (bąble). Kiedy nie musiałem, starałem się ich nie używać. Podobnie ma się sprawa z badge'ami: o ile sam pomysł jest trafiony, tak fakt, że możemy używać jednocześnie tylko jednego, w zasadzie pozbawia sensu istnienia ~80% z nich. Bo po co utrudniać sobie zabawę, skoro można przywdziać spadochronową czapkę? Ponownie: poza momentami, kiedy musiałem/była potrzeba zastosowania konkretnego skilla, nie używałem niczego innego.

Wkurwił mnie też na sam koniec ostatni level specjalny, co chyba nie jest niczym zaskakującym. No przegięli trochę xD. No i żeby mieć 100% gry, trzeba wykupić wszystkie standy, co kosztuje absurdalne kwoty fioletowych monet i wymaga zwykłego, chamskiego grindu. Pewnie "OCD" mi nie pozwoli tego zostawić, ale powiedzmy wprost: chujowy motyw, nie wnoszący żadnej wartości dodanej czy satysfakcji.

 

Podsumowując: najlepszy Mario w 2D z tych, w które grałem i jeden z najlepszych platformerów w tym ujęciu w ogóle, a i w "konfrontacji" z Odyseją ciężko by mi było powiedzieć, który tytuł wygrywa, choć to dwa różne rodzaje rozgrywki. Tutaj wszystko jest bardziej spójne, szybkie, natychmiastowe, poniekąd prostsze, ale w tej prostocie bardziej giereczkowe. Świetna gra i must have na Switcha, no ale tego nie trzeba nawet pisać.

 

 

2024122420012500_c.thumb.jpg.854dda37eb3962d06dca4109f128348f.jpg

 

2024122420074300_c.thumb.jpg.19f42eb083d7c5be2dc55308f0dc481f.jpg

 

2024122621043800_c.thumb.jpg.5b8d8aae20396325b1460afa120c668e.jpg

 

2024122621411300_c.thumb.jpg.0f220be280d90aac22444973ccf16fe5.jpg

 

2024122821380600_c.thumb.jpg.4da1202c9b76004d5e37ebabc7e59337.jpg

 

2025010519064600_c.thumb.jpg.78dd25e43161b201e12b37305e2e792c.jpg

 

2025010621432100_c.thumb.jpg.2da1cfa2ec6ee8368d2efefbb958f3ca.jpg

 

2025010922372400_c.thumb.jpg.ee1c620c205b5259d6712d8425d34bb6.jpg

 

2025011723572900_c.thumb.jpg.547495bca1ab5c09e9f2b78b8e8ead38.jpg

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 7
  • Lubię! 2
Opublikowano

Jet Li: Rise to Honor (PS2)
Jet-Li-Rise-to-Honor-2004-Kung-Fu-Kingdom-770x472.jpg

 

Exclusive z PS2 ze średnią 68/100 na Metacritic, nic tylko grać. :D Obejrzałem na YouTube kompilację z mniej znanymi exami na drugą plejkę i zachęcony filmikiem oraz opinią, postanowiłem spróbować. Wyszło w miarę nieźle. Gra jest bardzo filmowa (ale trzeba brać poprawkę, że to czasy PS2, czyli filmowość tutaj to głównie: zeskanowana twarz Jeta Li + motion capture, masa bullet time i QTE (Press R1 - bo jedyne co wciskamy w QTE to R1).
 

Gameplay jest całkiem ciekawy, bo lewym drążkiem chodzimy, a ciosy zadajemy wychylając prawą gałkę (+ R1 do akcji, QTE i blokowania, a L1 do odpalania specjali, L1+R1 jako Parry-kontra). W levelach strzelankowych mamy mniej więcej twin-stick shootera + chowanie się za osłonami.
 

Większość poziomów to nawalanka a'la Jackie Chan Stuntmaster + kilka ze strzelaniem na szynach i kilka skradankowych (jest też uciekanie w głąb ekranu znane np. z Crasha 3).
 

Założenia są bardzo spoko, i gdyby wszystko było dopracowane na maksa, to pewnie gierka nie przeszłaby w zasadzie bez echa, ale niestety jest sporo niedoróbek:

  • Sterowanie ma swoje problemy i czasami, jak np. chcemy zmienić kierunek combosa, to ciągle bijemy w tę samą stronę (jakby animacja już się zaczęła, mimo że chcieliśmy wcześniej już zmienić wroga).
  • Gra szybko robi się mega powtarzalna i frustrująca, a checkpointy nie zawsze są dobrze rozstawione (przykładowo mamy 'kill room' z masą przeciwników i jakieś 3 fazy pojawiania się wrogów, a checkpoint jest tylko na starcie) + nie ma apteczek/leczenia, więc zdarza się, że musimy powtarzać dość spore fragmenty poziomów.
  • Wszystkie 'fajne' patenty, jak bullet time czy akrobacje nad przeszkodami, też robią się nudne, jeśli powtarzamy je po raz 30 na danym levelu (najlepszy przykład to poziom, gdzie uciekamy przed celownikiem snajpera i musimy biec po takich samych mostach przez dobre 10 minut i 'zachwycać się' skakaniem przez barierki czy nokautowaniem przeciwników w slow-mo).
     

Całkiem fajnie, ale dość szybko robi się powtarzalnie i frustrująco. Do skończenia w 2 wieczory (mi zeszło jakoś 6-7 godzin). Tak, że średnia ocen (68%) całkiem adekwatna.
 

PS. W sieci jest dostępna paczka tekstur HD do PCSX2 i gra wygląda wtedy całkiem znośnie.
 

Spoiler

after-png.457717

 

  • Plusik 5
Opublikowano

Grałem ze 20 lat temu i już wtedy waliło kapciem. Nie porównywałbym tego do Jackiego Chuna, jeżeli dobrze pamiętam to Stuntmaster był bardziej platformkówkowy (mogę się mylić), a Dżet Li pochodzi bardziej pod pierwsze True Crime. Straszny średniak, raczej nigdy do niego nie wrócę :reggie:

 

A ja sobie dzisiaj skończyłem FFX-2. Kurde, lubię tego Fajnala. Wiadomo, fabuła i postacie to jest dno, ale kocham wakacyjny klimacik jaki ma ta przygoda i jestem również zdania, że turbo-dynamiczne ATB (koniecznie w opcjach zmienić na "fast") to najlepsza rzecz jaka kiedykolwiek przytrafiła się tej serii. Co ja bym dał, żeby SE kiedyś do tego wróciło :frog: rozwalił mnie natomiast czas gry, na liczniku przed ostatnim bossem stuknęło 15h, a byłoby mniej gdybym nie uparł się na lekki grind, strasznie króciutki ten FF. 

Opublikowano

Mój brat kiedyś wbił max i odblokował najlepsze zakończenie, ja zrobiłem na 99% nie mając zielonego pojęcia co przegapiłem, bo też jechałem według poradnika :) 

Opublikowano

W ramach odskoczni od większych gier odpalałem sobie Spartan: Total Warrior, który ku mojemu zdziwieniu nie okazał się znowu taką małą odskocznią, bo długie to jak na (powiedzmy) slashera i całkiem wymagające chwilami. Za grę z 2005 roku odpowiada Creative Assembly, które jak pokazuje historia (po Spartanie i Obcym), w przerwach od Total Warów potrafi odnaleźć się też w innych gatunkach. No ale po kolei.

 

Tytuł może budzić pewne skojarzenia z God of Warem ze względu na setting - gramy sobie bowiem spartańskim wojownikiem (niespodzianka) o imieniu Spartan (okej, to prawdziwa niespodzianka, bo reszta postaci ma imiona o ciut większej oryginalności, a moją faworytką jest Electra mówiąca z ruskim akcentem), który to w ramach odpierania najeźdźców z Rzymu natyka się także na elementy mitologiczne i dosyć szybko zaczyna siać pożogę np. za pomocą piorunów strzelających z mieczy Ateny. Zrzynka z przygód Kratosa? Otóż nie - gry powstawały, patrząc po datach premier, równolegle, a w przygody Spartana gra się zdecydowanie inaczej.

 

Na przestrzeni kilkunastu misji bawimy można odnieść wrażenie, że dużą inspiracją było Dynasty Warriors - nasz zabijaka, któremu najczęściej towarzyszą inni żołnierze, trafia na mapy, gdzie ma do wybicia tony wrogów (liczby zabójstw w stylu 500 na poziom to nic rzadkiego) za pomocą dosyć prostego, ale miłego systemu walki. Pod jednym przyciskiem jest standardowy kombos, pod drugim atak obszarowy, pod kolejnym blok, po wduszeniu którego możemy wykonać kilka innych akcji dokładając kolejny przycisk - odepchnięcie ("pojedyncze" i grupowe) służące do rozbijania gardy przeciwników i spychania ich w liczne przepaście i turlanie - do tego skakanie (platformowania jest na szczęście bardzo mało, bo jest fatalne), przycisk akcji/dobicia i speciale związane z mitologicznymi broniami, które zdobywamy. Spotkamy w ogóle mitologiczne kreatury czy licznych (i bardzo dobrze zaprojektowanych) bossów, którzy też mają boskie wsparcie, ale większość mięsa armatniego to żołdacy, z których każdy ma podpisany pasek życia swoim imieniem - chyba ma nam być smutno, że kogoś pozbawiliśmy męża i ojca.

 

Gdyby gra opierałaby się jedynie na paru mapach i takich samych walkach z takimi samymi żołdakami, to byłoby pewnie nudno, ale na szczęście misje są bardzo mocno zróżnicowane. Pomijając standardowe "pokonaj Rzymian/zabij ich dowódców", to sporo tutaj różnych wariacji na temat chronienia kogoś/wysadzania czegoś/bawienia się balistami i to wszystko odbywa się na mocno odmiennych przestrzeniach - raz bronimy greckiego polis, by następnym razem szturmować rzymskie zabudowania czy samotnie wylądować w katakumbach celem odnalezienia artefaktu (i walcząc z nieumarłymi, których eliminowanie wprowadza do gry nową mechanikę).

 

Tak jak sam start gry nie wzbudził we mnie entuzjazmu, tak z czasem bawiłem się lepiej i lepiej - to kawał naprawdę dobrze zaprojektowanej gry, która jest przyjemna mechanicznie (poza tym nieszczęsnym skakaniem) i nie wpada w pułapkę zamulania. Graficznie tytuł zestarzał się całkiem przyzwoicie, a muzyka nie wadzi, choć zaskakuje - pomijając standardowe "podniosłe" motywy, jest tu wmiksowana masa bitów czy hip hopowych skreczy, które nie grzeszą oryginalnością czy nie tworzą szczególnie udanych kompozycji, ale na pewno zapadają w pamięć swoim dziwactwem w kontekście tego, jak wygląda reszta gry. Bardzo miła rzecz.

 

  • Plusik 9
Opublikowano

Swietny tytul, ktory doskonale wszedl zaraz po wyjsciu filmu 300. Wtedy ta ILOSC przeciwnikow na akranie robila wrazenie.

Opublikowano

Sumire (PC)

 

Co prawda dopiero co wczoraj pisałem o Sumire w innym temacie, ale że gra jest krótka i udało mi się ją przejść dwa razy, to pozwolę sobie o niej napisać raz jeszcze.

 

Powtórzę częściowo to, co pisałem już wcześniej. Sumire to bardzo sympatyczna, pozornie dziecinna historyjka małej dziewczynki z japońskiej wsi, która z pomocą magicznego kwiatka próbuje ułożyć sobie "idealny dzień". Bowiem kwiatek będzie żył tylko do zachodu słońca, więc motywuje on dziewczynkę, aby w tym czasie stawiła czoła swoim problemom i obawom, a dzień był wyjątkowy dla ich obojga. Może i brzmi to ckliwe, czy dziecinnie, ale gra podejmuje dorosłe tematy, jak utrata, czy śmierć bliskich, dojrzewanie, nieudana miłość itp. Sumire zdaje się liniowe, ale za sprawą dialogów lub swoich poczynań możemy zmienić nieco przebieg akcji. Nie tylko pojedynczych wydarzeń, ale całego zakończenia. Zdecydowanie warto przejść grę przynajmniej dwa razy i sprawdzić różne dostępne opcje. Nawet, jeśli wybór to często tylko opcje "dobre" i "złe", to w obu przypadkach wszystko zdaje się mieć jakiś sens od strony narracji, a niekiedy całość daje i trochę do myślenia, bądź potrafi (nie)mile zaskoczyć ostatecznym rezultatem. Tak jak pisałem, Sumire jest tylko pozornie dziecinne i sielankowe, gdyż atmosfera na przestrzeni całości zahacza o szereg emocji i nastrojów. Są momenty, że gra wręcz przypomina horror psychologiczny. W końcu jest to twór japoński, więc nie jest to im obce... Mocno generalizuję, ale nie chcę za dużo spoilerować. Ja po Sumire sięgnąłem z minimalną wiedzą na jej temat, przez co zaskoczenie było tym większe.

 

 Gra jest śliczna, zarówno od strony graficznej, jak i dźwiękowej. Takie pastelowe 2,5D, ładnie przy tym animowane. Całość stosunkowo prosta mechanicznie - głównie sterowanie dziewczynką, jeden przycisk odpowiedzialny za "akcję", oraz menu/dziennik. Jednak w przeciągu paru godzin było kilka fajnych odskoczni, czy minigierek, w tym całkiem funkcjonalna gra karciana, którą można odpalić niezależnie od właściwej historii. Na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, przyjemna dla ucha, nastrojowa, z kilkoma bardziej zapadającymi w pamięci motywami.

 

Sumire można w promocji kupić za raptem kilka złotych, a przejść w jakieś 2-3 godziny. Mogłoby się wydawać, że coś się za tym kryje, ale nie - gra jest naprawdę zaskakująco dobra i tym bardziej zachęcam do jej sprawdzenia. Sam grałem na PC, ale jest też dostępna wersja Switch i chyba też mobile. W promocji na Steam wersja z soundtrackiem i artbookiem kosztuje raptem dyszkę. Ale nawet pomijając cenę, Sumire było po prostu fajnym, pozytywnym doświadczeniem. Zdecydowanie polecam.

 

20250118164042_1.thumb.jpg.f28941e54c381595849fac581a7f6138.jpg

 

20250118174542_1.thumb.jpg.8dfee7721ccfa50f30dd18667dc07ceb.jpg

 

20250118204500_1.thumb.jpg.bd6941a2a59ba6c30145bf9b06c59d69.jpg

 

1335230_866.thumb.jpg.da024ace3e2166daf19bbb8cefa67e2d.jpg

 

  • Plusik 3
Opublikowano

Chodziło mi o to że w tej drugiej celowniczkowej gierce streścili re2 i cv :D chociaż oczywiście cv do ogrania musowo, residentowa topka proszę nie słuchać tego przeklętego @łoma:czezky:

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...