Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Balans jest dziwny bo szczególnie na początku żeby robić jakiś sensowny damage przeciwnikom to trzeba być na level capie a z samych walk fabularnych tego się nie zrobi więc trzeba robić trening. I tutaj też to jest głupio obliczane bo misje treningowe są banalnie proste a dają czasami i 5x więcej expa niż o wiele trudniejsze misje fabularne które potrafią trwać i godzinę. No mocno to wszystko zostało zamotane, tym bardziej boli bo przecież to już czwarte podejście do tej gry a w międzyczasie wyszła też masa innych gierek z gatunku więc mieli się na czym wzorować.

Opublikowano (edytowane)

Halo 4 (Steamdeck)

 

W ramach Halo: MCC oczywiście. 

 

Na początku małe wyjaśnienie. Bardzo lubię Halo. Grałem w okolicach premiery na Xboxie, tak samo w dwójkę, trójkę kupiłem day1 na 360. Nie jestem jakimś die hard fanem, nie czytałem książek, komiksów, czy nie oglądałem serialu. Nie gram też w multi. Ale kampanię lubię bardzo. Jednak nie skończyłem ani 4, ani 5 ani Infinite. Dlaczego? Przez moje głupie FOMO. Jakoś przy premierze czwórki miałem inne gry, potem żeby do niej usiąść chciałem ograć znowu trzy pierwsze. A ponieważ grywalnościowo jedynka jednak mocno się zestarzała (poza Silent Cartographer, genialna misja) to tak się schodziło. Jako, że moje FOMO kilka miesięcy temu opanowałem tak postanowiłem w końcu skończyć czwórkę. I jak wypada?

 

Może to niepopularna opinia, ale Halo 4 podobało mi się bardzo. A nawet więcej, uważam, że kampania jest rewelacyjna. Słowem-kluczem do Halo 4 jest "epickie". Tutaj wszystko jest wielkie i podniosłe. Ale po kolei.

 

Grywalnościowo jest to po prostu Halo, czyli absolutny top gier fps. Gra składa się i z liniowych, korytarzowych lokacji, i wielkich aren na których robimy co chcemy. Przeplata się to w ten sposób, że gra się nie nudzi ani przez moment. Liniowe etapy są dynamiczne, ciągle się coś dzieje, wybucha, wali. Jest epicko. Duże areny przechodzimy dokładnie tak jak chcemy. Czy to korzystając z pojazdów własnych lub wroga, czy to z pieśnią na ustach bawić się w Rambo, czy też snajpić z daleka. Do tego mamy etapy gdzie latamy myśliwcem, albo siadamy za sterami mecha. No jest różnorodnie, dzieje się, a gra pompuje adrenalinę. Świetnie, moim zdaniem, wypada rasa Forerunnerów i ich bronie. To składanie się ich robi wrażenie za każdym razem. 

Graficznie i pod względem designu to najwyższa półka. Mimo wielu lat na karku nadal ogromne wrażenie robią miejscówki. Zarówno te na powierzchni planety (lub Halo) jak i instalacje obcych. Jest, no, epicko. Same projekty poziomów to samo. Wszystko jest dopracowane w najmniejszych szczegółach. Gra na Decku chodzi w najwyższych ustawieniach w płynnych 60 klatkach. Muzycznie, wiadomo, Halo. Jest podniośle, jest orkiestrowo. Muzyka w Halo to zawsze była najwyższa półka, nie inaczej jest w Halo 4. 

No i na końcu fabuła i postacie. Fabuła jest ok. Ratujemy świat. Sztampa sci-fi. To co robi robotę to relacja Master Chiefa z Cortaną. Nigdy bym nie pomyślał, że relacja właśnie żołnierza zakutego w metalową zbroję bez twarzy oraz sztucznej inteligencji w kobiecej postaci może być tak autentyczna i wzruszająca. Prawdziwa. A końcówka to już ogólnie gula w gardle. Niesamowite.

Jaką ocenę mógłbym dać jak nie 9+/10. Fantastyczny tytuł i polecam każdemu. Nawet jak to będzie pierwszy kontakt z serią

IMG_4393.jpeg

IMG_4394.jpeg

Edytowane przez Homelander
  • Plusik 2
Opublikowano (edytowane)

DmC: Devil May Cry (DE na PS4)

 

No fajna gierka. Trylogię z PS2 znam i fanem specjalnym nie jestem, ot lubię trójkę i cenię jedynkę, choć grało mi się w nią te ~20 lat po premierze już dosyć ciężko. Spin-off od Ninja Theory (z których to dorobku znam natomiast Heavenly Sword, Enslaved i Hellblade, każda z nich to takie typowe "spoko", maksymalnie 7/10) mocno mi przypasował, bo jakiekolwiek potencjalne "szarganie świętości" jaką jest oryginalna seria, mi zwisa, za to sporo tu zmian na plus, a całość ma swoją własną tożsamość, jednocześnie będąc fundamentalnie całkiem wierną protoplastom.


Przede wszystkim zwyczajnie gra się dobrze. Mimo, że DmC ma już 12 lat na karku, to jednak czuć już tutaj tą nowożytność i, w pozytywnym sensie, "zachodniość" rozgrywki. Oryginalne DMC jest już mocno drewniane, tutaj płynność ruchu jest zdecydowanie lepsza. Dante śmiga żwawo między wrogami, uniki robi się instynktownie, całość jest responsywna i tylko sterowanie wymaga dosyć długiego przyzwyczajenia się, a kiedy dochodzi więcej broni i umiejętności z nią związanych (na czele z "linką z hakiem"), to można zwyczajnie się zamotać. To ogólnie jeden z wartych odnotowania minusów gry. Kombinowałem z różnymi przypisaniami przycisków (fajnie, że można to sobie niemal dowolnie customizować) i skończyłem mimo wszystko z domyślnym. Tak czy siak, przy odrobinie treningu, można odwalać naprawdę niezłe akcje.

Standardowo dla serii, walczymy głównie bronią białą, wspomagając się pukawkami (większość gry przejdziemy z klasyczną parą Ebony & Ivory), używając jej głównie do słynnych juggle'i na demonach. System walki jest intuicyjny, a oceny za styl motywują do różnorodności w temacie ciosów czy używanych zabawek. No sprawia to frajdę, choć na "normalu" jest dosyć łatwo. Ja jednak poczytuję to za plus, bo dzięki temu mogłem się bez większej spiny pobawić gameplay'em i czerpać z całości dużą przyjemność. Odpaliłem na wyższym poziomie trudności misje Vergila i od razu zrobiło się jakoś tak nudniej, bo po prostu moby przyjmują dużo więcej razów i starcia się wydłużają. No nie dla mnie to. Tak samo zresztą jak wracanie do gry po 4 razy i zaliczanie jej na różnych dziwnych poziomach trudności, no ale obiektywnie jest to urozmaicenie rozgrywki i dla fanów takiego maksowania jest tutaj dużo zabawy. Poza tym każdy level oferuje trochę znajdziek/sekretów, przypadły mi do gustu Tajne Misje, krótkie i intensywne, ale motywujące do powtórek.

 

Co do oprawy to mam sprzeczne odczucia. Technicznie remaster jest ok (wiem, że pierwotna edycja działała tylko w 30 fpsach, więc jak na slasher to bardzo niefajnie, no ale grałem w DE, więc oceniam DE): płynnie, ładnie, ostro. Nie do końca przypasował mi natomiast design miejscówek i kolorystyka całości. Poniekąd jedno wynika z drugiego, bo mamy tutaj do czynienia z motywem "Limbo", czyli równoległego świata, który jest skrzywioną, alternatywną wersją "naszego" i w którym spędzamy większość gry. O ile czasami łączy się to z oryginalnymi, ciekawymi pomysłami na poziomy (wyróżniam tutaj cały etap związany ze stacją telewizyjną, na czele z kończącym go bossem), tak dosyć często chodzimy po prostu po generycznych, nieciekawych wizualnie korytarzach, a kolorem czerwonym można już momentami rzygać.

 

Fabuła, jak wiadomo, nie łączy się z oryginalną serią, dostajemy raczej dosyć sprawnie przedstawiony "skrót" losów rodziny Dantego i reinterpretację wydarzeń/postaci z jego świata. O ile Vergil i Kat wypadają dosyć mdło, tak Dante z tą swoją wyjebką i cheesowymi tekstami robi robotę. Do tego banda konkretnych, momentami przegiętych popaprańców jako antagoniści i jest wesoło. Dialogi dla niektórych mogą być cringe'owe, ale ja tę konwencję kupuję i nieraz uśmiechnąłem się pod nosem słysząc "one linery" Dantego czy rzucanie mięsem przez bossów. Surrealistyczno-kiczowaty klimat całości jak dla mnie się sprawdził.

 

Spokojne zaliczenie fabuły zajęło mi wg licznika prawie 13h. Nie nudziłem się, nie było dłużyzn, całość zrobiła na mnie dobre wrażenie, fajna, luźna przygoda "na raz".

 

DmCDevilMayCry_DefinitiveEdition_20250211233626.thumb.jpg.e6896dc341c072abb354a177c3610d13.jpg

 

DmCDevilMayCry_DefinitiveEdition_20250208005205.thumb.jpg.259af8d063fd12c17e7bcd6fdb4eb9d0.jpg

 

DmCDevilMayCry_DefinitiveEdition_20250211231442.thumb.jpg.c868086a705740cde3a2f67f6dc21d19.jpg

 

DmCDevilMayCry_DefinitiveEdition_20250212220824.thumb.jpg.cff3c63f2957872062c80f479477bf85.jpg

 

DmCDevilMayCry_DefinitiveEdition_20250213213705.thumb.jpg.babb03b0626898704ab3609b7d5aed34.jpg

 

DmCDevilMayCry_DefinitiveEdition_20250212215256.thumb.jpg.21a4f06624431b42955a87e905e96939.jpg

 

DmCDevilMayCry_DefinitiveEdition_20250213214923.thumb.jpg.b4f41b57d155eced9c8f0ddcf0782be1.jpg

 

 

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 8
Opublikowano

Mi ten dante siadł mocno, design bossow i walk z nimi to topka, muza antychrista siadła mocno i nowo napisana historia z tymi samymi postaciami. Szkoda, że nie pociągnęli tego dalej.

Opublikowano

Nic nie pamietam z tej gry oprocz kontrowersji z emo dante, pkerwszej misji chyba w wesolym miasteczku i podziali broni na zwykla, czerwona i niebieska. Az musze odgrzebac co tutaj o niej pisalem, ale generanie nie byl to zly tytul. Choc do oryginalu daleko.

Opublikowano

No lokacje raczej średnie, fajny był ten motyw jak się lvle zmieniały w demoniczną wersje. Fajna gerka, w tamtej generacji było takich na pęczki 

Opublikowano

DmC z PS3/X360 daleko do oryginałów ale już DmC Definitive Edition szczególnie odpalony w hardcore+turbo mode nie ma czego się wstydzić i jak ktoś nie ma czasu na masterowanie systemu walki to będzie się bawił równie dobrze jeśli nie lepiej niż w DMC3/4/5 (DMC1 mimo że uwielbiam i skończyłem z 10 razy to jednak nie był tak rozbudowany).

Opublikowano

Definitive Edition to zupełnie inna gra, coś jakby porównywać początkowe Final Fantasy 14 do FF 14 Realm Reborn albo vanilla No Man's Sky do wersji po aktualizacjach. Dodanie trybu turbo, masy modyfikatorów rozgrywki, nowych poziomów trudności, ulepszonej punktacji za stylową walkę oraz zwyczajnych poprawek w gameplayu (w DE można atakować "niebieskich" wrogów demoniczną bronią i vice versa, "czerwonych" wrogów anielskimi ostrzami, w zwykłym DmC nie było to możliwe, jest też lock'on którego wcześniej bardzo brakowało), sprawiło że zupełnie inaczej się w to gra niż w bazową wersję, no i jest jeszcze fajne DLC z Vergilem. Spokojnie i na luzaku można postawić gierkę obok DMC1, 3 i 5. 

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Opublikowano

Spider Man 2 - użerałem się z rok, ale w końcu skończyłem i wbiłem platynę. Gra nie jest zła, ale jakoś dla mnie całość straciła urok starszych tytułów. Do tego scenek było tyle, że czułem się jakbym momentami film oglądał. Sam gameplay spoko i jest trochę fajnych sekcji i momentów,  ale chyba jestem już za stary na pająka czy coś, bo jedynkę i starsze gry jakoś znacznie lepiej wspominam. 

  • Plusik 1
Opublikowano
39 minut temu, Pupcio napisał(a):

No lokacje raczej średnie, fajny był ten motyw jak się lvle zmieniały w demoniczną wersje. Fajna gerka, w tamtej generacji było takich na pęczki 

Jedyny dobry DMC :czezky:

  • This 1
Opublikowano

Thank Goodness You're Here!

 

Luźna, prosta, niedługa przygodówka w kreskówkowej otoczce, pełna absurdalnego brytyjskiego humoru. Bardzo byłem ciekaw tej gierki, szczególnie po licznych zachwytach i pozytywnych opiniach, ale muszę przyznać, że ostatecznie mam mocno mieszane odczucia.

 

Gra jest prosta i sprowadza się do chodzenia karykaturalnym mini-ludkiem po brytyjskim miasteczku i "pomaganiu" ludziom w różnych absurdalnych sytuacjach. Ale tak naprawdę jedyne co możemy robić, to skakać i walnąć pięścią, co służy za interakcję. 3/4 całości to opcjonalne konwersacje i jakieś motywy poboczne dla achievementów, zaś nad właściwym "wątkiem główny" nie ma się co specjalnie rozwodzić. Najwyraźniej urok gry tkwi w całym tym brytyjskim absurdzie, mniej lub bardziej charyzmatycznych postaciach, które napotykamy, oraz ogólnej stylistyce i oprawie audiowizualnej.

 

Humor to kwestia subiektywna i przyznam, że do mnie nie do końca trafił. Może źle zrobiłem zaczynając gierkę w ponure zimowe popołudnie, ale przez niespełna połowę gry chyba nic specjalnie mnie nie rozbawiło. Z czasem się trochę przekonałem, doceniłem absurd całości oraz fakt, że niektóre żarty ciągną się przez całą grę, zaś otoczenie zmienia w miarę postępów. Parę razy nawet głośno się zaśmiałem. Niemniej jednak zdecydowaną większość czasu siedziałem raczej obojętny na to, co się dzieje, zwiedzając kolejne lokacje, uderzając we wszystko, co możliwe, nierzadko wzruszając jedynie ramionami. Całość skończyć można w 2-3h i raczej nic tu nie motywowałoby do ponownego przejścia, przy założeniu, że niczego istotnego się nie pominęło za pierwszym razem.

 

Ogólnie odbiór gry będzie zależał przede wszystkim od indywidualnego poczucia humoru i ewentualnego nastroju. Mnie z początku korciło gierkę zakupić krótko po premierze, ale cieszę się, że poczekałem na bundla. Pomimo całej otoczki i momentami świetnego voice-actingu, była to raczej dla mnie ciekawostka. Ogólnie polecam, ale raczej w promocji.

 

20250216114534_1.thumb.jpg.b3b2586de401a59cfa1e17b6fbfac7c7.jpg

 

20250216111332_1.thumb.jpg.74004a00105539a8433a3a51fbb335b3.jpg

 

20250216113829_1.thumb.jpg.08edbc78244cc77655696410ab154fe0.jpg

  • Plusik 4
Opublikowano

Metal Gear 1 (wersja pucharkowa PS5)

 

Spoiler

since-venom-gets-the-tape-for-intrude-n3

 

Operacja "Intruz N313".

 

 

Wpadło w bundlu z MGS1 to postanowiłem liznąć troche historii. Tym bardziej, że MG1 oraz MG2 zostały otrofikowane więc jest w końcu motywacja by przejść. Szkoda, że tego nie zrobili w Legacy collection na PS3, bo wtedy miałbym już podwójną platynkę :) 

 

Do rzeczy.

 

b451ca91d4ce77cecaca89b5308a611975b151a8

 

Jak w to się gra? Nadzwyczaj dobrze - jeśli chodzi o gameplay. Solid Snake posiada pistolet, może walić z pionchy i po trzech razach uderzenia przeciwnik znika. Alarmy za wiele kuku nam nie robią. Przeciwnicy wtedy biegają losowo po mapie i walą w nas z autoaima. Kule jest łatwo ominąć więc można w sumie praktycznie wpadać na każdą mapkę z bomby. Już w tamtych latach był zamysł totalnie soulslikowy - żołnierze respią się z każdą zmianą pomieszczenia więc ja ich raczej omijałem. 

 

d0041717f9f0fb282ecae2a16e8c5a6d36b25503

 

Co tutaj jest największą rzycią na pośladzie? Przeklęte ściany gdzie trzeba użyć C4. Pamietacie MGS1 i znalezienie jednej ściany by popchnąć fabułę dalej? Tutaj jest ich ze 20 :reggie: Oczywiście, że przechodziłem z solucją, bo już kiedyś byli masochiści co biegali po całym outer heaven i walili z pionchy w każdą ścianę by znaleźć przejście dalej. Bez tego moja rozgrywka rozciągnęła by się chyba do 15h zamiast 3h. Tutaj Kojimowcy się nie popisali z game designem.

Ale ale - walki z bossami to jest creme de la creme. Każdy ma własny zestaw ruchów i ciosów. To mi się najbardziej tutaj podobało. 

 

967a81ccb7dc5e673867daf7baa79f5badd61879

 

Niestety wyobraźcie sobie, że chłopaki Kojiego zrobili sejwy w głupich miejscach. Żołnierze ani razu mnie nie zabili, za to dziury w podłodze już tak. Czasem jedna dziura otwiera się po drugiej w różnych miejscach i jak źle wymierzysz to jest byebye - checkpoint z windy 20 min temu :wujaszek:

A żeby to jedna sekcja z dziurami była hoho. Masz tu butelke i siadaj na niej, bo będzie bolało jeszcze wiele razy kolego graczu. W końcowej fazie tego protoplasty mesjasza MGSa leciałem już mocno z youtubkiem, bo chyba bym tego nie skończył w tym kwartale - dziura za dziurą.

 

e5eebca837dd8a1801b09f4be73127efabe6335b

 

Ostateczna walka z Metalową Przekładnią to nic odkrywczego - podkładamy C4 pod lewą i prawą noge w odpowiedniej kolejności. Ale Kojima wpadł na genialny pomysł, żeby graczu nie mówić tego do końca jaka jest sekwencja i ostatnią bombę musisz zgadywać, bo Pan naukowiec Ci nie przekazuje tego. 

 

 

50e19d70faed28cdd3a7dd454c38ec6ce79eb34e

 

Fanom MGSów polecam - muzyka hipnotyzuje od pierwszych chwil. Łapałem się na tym, że nuciłem motyw przewodni tej gry na spacerze. Magia 8bitówych gier do dzisiaj umie zachwycać swoją tajemniczością i nie do końca wyklarowanym stylem graficznym.

 

6abcb95772de171807151d7087160cb3ff9d5275

 

Phantom Boss umarł - pora na prawdziwego Big Bossa w kolejnej części i pamiętnej walce z zapalniczką :obama:

  • Plusik 7
  • beka z typa 1
Opublikowano

Przeszedłem sobie ostatnio Sniper Elite 5, bo miałem ochotę zarówno na coś skradanego, jak i drugowojennego. Ostatnia gra z serii, w którą grałem, to była jedynka niedługo po premierze, kiedy byłem szczylem - pamiętam, że mój kuzyn miał na ten tytuł straszną zajawkę. Siadłem więc bez żadnych szczególnych wyobrażeń i oczekiwań - ostatecznie wrażenia są miłe, ale po poprzedniczki czy Resistance raczej nie sięgnę. O tym jednak nieco później.

 

Nie ukrywam, że chwilami miałem wrażenie, że gra cierpi na lekką schizofrenię - z jednej strony rozbudowane mechaniki skradania czy maskowania strzałów w hałasach, a z drugiej strony otwarta mapa i exp wpadający za każdego zabitego wroga. Zresztą idea bardziej otwartych map jest jeszcze okej, ale jednak wolałbym, żeby gracz był nagradzany tylko za realizację misji - tak miałem wrażenie, że gra karze mnie za to, że chciałem jak cień przemykać po mapach i tylko wykradać tajne dane, tudzież zabijać wysoko postawionych nazioli. Ostatecznie też AI przeciwników, zazwyczaj działające w miarę okej, gubi się totalnie w zamkniętych przestrzeń. Tam prosta kalkulacja po wszczęciu alarmu kazała zabarykadować się w jakimś kąciku i wystrzelać trzydziestu Niemców pchających się pod lufę. Raz, że w końcu po prostu żaden nie przychodził (bo nie żył) i mogłem spokojnie zwiedzać zabudowania, a dwa, że dawało to absurdalnie dużo expa.

 

Kiedy jednak gra działa, to dostarcza sporo frajdy. Ostatecznie wbrew tytułowi nie spędziłem większości czasu łowiąc wrogów snajperką, ale za to przekradałem się z nożem wspomaganym pistoletem z tłumikiem i tak kasowałem kolejnych frajerów. Poza przyzwoitym skradaniem i mechanikami snajperskimi (z milionem killcamów) gra też ma kompetentnie zrealizowane mechaniki cover shootera, ale w teorii nie po to się w to gra (jak było w praktyce, to opisałem akapit wyżej).

 

Mapy są dosyć rozbudowane i każda pojedyncza chatka może kryć coś przydatnego, więc zachęca to do jakiejśtam eksploracji lub robienia (i wynajdywania) celów pobocznych. Od otwartych przestrzeni bardziej rajcowały mnie jednak bardziej zabudowane mapy jak akademia czy ostatnia faktyczna misja (krótkiego epilogu nie liczę), która to była highlightem gry - zrujnowane miasto, patrole wroga, snajperzy w losowych oknach i nowe przejścia potworzone przez zawalone budynki to jest to, co tygryski lubią najbardziej.

 

Graficznie jest okej, natomiast audio robi przede wszystkim robotę - "wojenna" muzyka czy udźwiękowienie i związane z nimi mechaniki (maskowanie wystrzałów w hałasie latających samolotów itp.) zasługują na sporą pochwałę. Z technikaliów bawi trochę zakres ruchów bohatera - chłop się skrada, czołga, skacze przez przeszkody i w wyznaczonych miejscach wspina jak jakiś asasyn, ale za to nie potrafi skakać i trochę wyższe tory kolejowe okazują się dla niego być nie do sforsowania.

 

Sniper Elite 5 to taka gra, gdzie od początku w oczy rzuciły mi się problemy opisywane w drugim akapicie, a z drugiej strony po prostu cały czas mimo to sympatycznie się bawiłem. Czuję się tym typem rozgrywki totalnie nasycony, ale Atomfall już leży w okręgu moich zainteresowań. Solidna gierka.

  • Plusik 6
Opublikowano

Tales of AriseNabiłem prawie 60 godzin w 2 tygodnie, bo gierka dziś wyleciała z Plusa, ale udało się skończyć, a nawet splatynować. Bardzo mocno przegadana, jak większość nowszych jRPG, ale w pewnym momencie (około 2/3 gry) balans się całkiem wywala na głowę i mamy 2-3 godziny filmików -> 5 minut gameplayu i znowu 1-2 godziny filmików. Do tego opcjonalne ‘Skity’ trwające po ~2 minuty (których jest 320 total, ja odpaliłem chyba lekko ponad 300, bo trofeum wpadło pod koniec gry). Na domiar złego te filmiki z końcówki gry to w dużej mierze przypominanie graczowi, co się dzieje, kto jest kto i kto będzie ratował świat, powtarzane po 5 razy (a zawsze się boję, że akurat ominę coś ważnego i nie skippuję takich :D).

 

System walki naprawdę spoko, szkoda, że później tej walki  jest mało. Trzeba korzystać w zasadzie ze wszystkich postaci, bo różne moce działają na różne typy lub ruchy/ataki przeciwników. Jeśli chcemy zrobić 200-hit combo, to musimy trochę kombinować. Jak się już ogarnie system i nasz poziom nie odstaje zbytnio od przeciwników, to na domyślnym poziomie trudności jest raczej łatwo. Problem w tym, że sidequesty nie są w żaden sposób oznaczone, czy warto je robić na naszym poziomie, więc kilka razy zdarzyło się, że wpadłem na 35 poziomie do dungeonu z bossem ~60-70 poziom i nie było co zbierać.
 

Final boss z głównego wątku za to był bardzo prosty i padł szybko mimo chyba 20-30 poziomów różnicy. Później dobijałem side questy i 100 poziom pod trofea już na łatwym poziomie trudności, żeby to trochę przyspieszyć (plus skippowałem gadki w sidequestach, bo większość z nich to jakieś pierdoły o zbieraniu składników na obiad itp.).


Ogólnie, jak ktoś lubi jRPG i baaaardzo dużo przegadanych scenek, to pewnie wsiąknie (+ bardzo spoko system walki). Dla ludzi niegrających na co dzień w ‘japońszczyznę’ to nie ma tu czego szukać.



Virginia - Krótka, klimatyczna i przyjemna gierka w stylu ‘walking-sim’ z ciekawą historią i ‘mystery’ wątkiem. Niestety kończyłem ją 3 razy, żeby powbijać osiągnięcia i wtedy wychodzi trochę głupot czy niespójności, ale ogólnie to fajna odskocznia od większych gier. Ciekawostka - w całej grze nie ma żadnych dialogów, a historię poznajemy z obserwowanych zdarzeń + kilku krótkich tekstów.

  • Plusik 6
Opublikowano

Mieliście kiedyś tak, ze koniecznie chcieliście skończyć grę, wiedząc że nie jest za dobra i na pewno się rozczarujecie i będzie wam żal zmarnowanego czasu? Nie? To dobrze :)

I_O_Coverart.png.d0e2d4499d67ba4b4e392312b044789d.png

I/O Revision II - Visual Novel
Ta gra chodziła za mną chyba jakieś 10 lat. Usłyszałem o niej w czasach kiedy może było 10 dostępnych fanowskich tłumaczeń VN wiec za dużego wyboru nie było, a okładka gry wtedy wydawała mi się fajna. W końcu się zmusiłem i powoli ograłem. Czy warto było? Krótka odpowiedź: Nie. Długa:
Wszystko kręci się wokół koncepcji "Imaginary Children" - są to osoby, które źle się czują w prawdziwym świecie, nie czują że jest dla nich prawdziwy, więc zamiast iść do psychiatry, założyli grupę Anunnuki i stworzyli sobie świat online zwany Babilon, gdzie dobrze się czują. Żeby było elitarnie to każdy członek grupy wymyślił sobie pseudonim związany z Babilonem - Enlil, Ishtar, Anu, Nergal itp. Czasami używają swoich japońskich imion by gracz miał więcej imion do zapamiętania.
Cztery ścieżki na początek - A, B, C, D.  Nie wiem czemu gracz dostaje wybór, ponieważ zaczynać od D nie ma sensu bo są w niej odniesienia do A i B, więc trzeba grać w kolejności. Początek jest nudny - Aoi Hinata, 15-latek szuka siostry która zaginęła 2 lata temu.  Nie szukał jej wcześniej bo wpadł w depresje czy coś. W końcu się bierze za siebie i postanawia PRZESZUKAĆ JEJ POKÓJ. Dwa lata mu zajęło by zrobić coś tak oczywistego? Niespodzianka, w jej komputerze znajduje pewne wskazówki gdzie jego siostra może przebywać. Problem w tym, ze nie ma pełnego dostępu więc musi rozwiązać krzyżówkę którą mu siostra zostawiła. I tak ogóle to przez 5h się mało dzieje, chodzi do szkoły, myśli jak rozwiązać krzyżówkę i tyle.
Potem w ścieżce B uwaga skupia się na grupie hakerów(ale takich legalnych) i gra się odpala: podróże w czasie w przyszłość i przeszłość, fazy księżyca wpływające na realny świat i online, cybernetyczne ciała, AI zyskujące świadomość, wchodzenie do snów(głęboko), nakładanie się światów, opętanie ciał, kopie duszy. Za dużo tego, pociąg z napisem "Science" odjeżdża i pojawia się "Fiction".

Po skończeniu ścieżek A,B,C,D otwiera się kawałek ścieżki E, a potem trzeba… na nowo przejść ścieżki A,B,C,D. Serio, otwiera się tzw. v1.0 historii ale trzeba przelecieć 99% tekstu(1% to nowy contetnt, z którego 0.1% wprowadza coś wartościowego), a że przewijanie jest dość wolne(czasami nawet 2-3minuty się przewija do nowej sceny) to można zdążyć spokojnie przeczytać jakąś recenzję metroidvanii od Kosnolite w tym czasie. Ścieżki A i B maja trochę zmienione zakończenie a C,D nie. Potem znowu ścieżka E która rożni się końcówką i... znowu A,B,C,D teraz zwane A',B',C',D'. Aż chce się zacytować AVGN "What were they thinking?". W ścieżce D'(teraz trzeba zacząć od D' by wszystko zrozumieć, chociaż nie do końca bo teraz prawidłowa kolejność to D'->C'->A'->B') mamy opowieść o powstaniu grupy Anunnuki, tylko ze już o tym opowiedziała jedna z bohaterek w ścieżce C v1.0. Znowu się nakłada historia. Potem się robi bardziej ciekawie aż do momentu aż w ścieżce A' mamy... OPOWIEŚĆ O POWSTANIU GRUPY ANUNNUKI. Czy gra mnie ma za upośledzonego?

W końcu zrozumiałem co mi nie pasuje:
Weźcie puzzle np. 50 kawałków, ale odłóżcie z nich 20 na bok i ułóżcie układankę. Potem wszystko zburzcie, dodajcie 5 wcześniej odłożonych kawałków, złóżcie jeszcze raz, zburzcie, dodajcie 10 kawałków, zburzcie i dodajcie ostatnie 5 kawałków i złóżcie ostatni raz. Mniej więcej tak się w to gra. Układanie puzzli bez prawie połowy części i to kilka razy nie jest zbyt przyjemne.
Jednak, po ścieżce A', która mimo wszystko była dobra, przez chwilę pomyślałem "No w sumie to jednak nie była ta gra taka zła. Może trochę przekombinowana". I wtedy nadeszła ścieżka B', a potem prawdziwe zakończenie w ścieżce E'. Aż musiałem sprawdzić na forach wśród komentarzy tych 6 osób które w to zagrały czy dobrze zrozumiałem co tam się odwaliło, ale tak:

Spoiler

Już niedorzeczne było to, że zaćmienie księżyca wpływa na cyberprzestrzeń, a ono na świat rzeczywisty. Ok przełknę to, ale przywracanie ludzi do życia za pomocna komputera kwantowego i odtwarzanie ich ciał za pomocą danych elektronicznych to za wiele. A i tak to wskrzeszenie tylko na chwilę było bo zaraz potem zostają zdekonstruowani, ponieważ planem komputera kwantowego było stworzenie świata, w którym fizyczne ciała ludzi mogły stać się elektroniczne i zostać wchłonięte przez komputer kwantowy, osiągając nieśmiertelność.
W E' nagle znikają granice między światem realnym a online i łączą się  one w jeden wyimaginowany świat, w którym wszystko jest możliwe, co było sekretnym planem głównego złego by wskrzesić swoją córkę i jego plan zadziałał i w nowym, prawdziwym świecie istnieją dwie dziewczyny i jeden chłopak bawiący się na plaży, każdy z trzema duszami, w tym zarówno głównych bohaterów, jak i postaci pobocznych, a poza tym nie rozumiecie żadnej rzeczy którą tu napisałem, prawda?

CO. DO. KU**Y. SIĘ. TU. ODWALIŁO?

1739880163661.jpg.a42cb06b308a8a601e7f9d031e1adba7.jpg

Odnośnie warstwy graficznej to zauważyć można, że ilustrator nie potrafi rysować dłoni. Są one za duże i dziwnie się wykrzywiają. Po dłuższym posiedzeniu można też zauważyć, że stóp też nie lubi rysować (syndrom Rob'a Liefeld'a? - polecam wygooglować "The 40 Worst Rob Liefeld Drawings"). Wyszukując nazwisko rysownika w Google nie znalazłem by był zaangażowany potem w inne produkcje. Ciekawe dlaczego?

dlonie.thumb.jpg.110814745510d3bf4369845b4042019a.jpg

Podsumowując, gra na 40-50h daję 4/10. To była VN która mogła być dobra, ale ma za dużo wad - nadmiernie skomplikowana fabuła ze wszystkimi chyba teoriami spiskowymi z lat dwutysięcznych, wątki poboczne które prowadzą donikąd(np. jedna z postaci ma stalkera, coś tam działają w tej sprawie a potem wątek się urywa), główny bohater który tak naprawdę nie przechodzi żadnego rozwoju postaci i najmniej satysfakcjonujące zakończenie w historii VN.
Na koniec chylę czoła przed angielskimi tłumaczami i podziwiam że chciało im się to tłumaczyć, aczkolwiek mogli wybrać coś lepszego.

  • Plusik 5

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...