Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Gość ragus

Super Metroid (SNES)

 

Ostatnio podczas dyskusji w Console Wars, jakoś tak temat zahaczył o serię Metroid. Pod wpływem impulsu postanowiłem odświeżyć sobie wtedy Super Metroida, a że na WiiU jest wersja do ogrania na padlecie, to nie wahałem się chwili dłużej.

 

Uważam, że jest to absolutny top, jeżeli chodzi o gry Nintendo. Robiąc ranking najlepszy 10, ba, nawet 5 gier od Nintendo, Super Metroid na pewno by się tam znalazł. Dlaczego?

 

Po pierwsze, klimat zaprezentowany w SM jest nie do pobicia. Przez te kilka godzin wcielamy się w rolę Samus Aran, łowczynię głów, która trafia na planetę Zebes, aby załatwić raz na zawsze stare porachunki. Stylistyka świata przedstawia nam planetę Zebes jako miejsce dzikie, zamieszkałe jedynie przez bestie. Widać tutaj inspiracje filmami scifi jak drugi Obcy. Nintendo znane z kolorowych produkcji wykreowało tym razem świat, który momentami wręcz przeraża swoją obcością, tajemniczością. Potęguje to także fakt, że w grze nie ma ani jednego przerywnika, ani jednej linijki tekstu oprócz intra i outra, planetę badamy sami, nie mamy z nikim kontaktu. Zebes przytłacza nas swoim ogromem i szybko dajemy się wciągnąć w eksplorację, bo mapa jest cudownie zaprojektowana:

 

 

metroid3_map.gif

 

 

A jest co eksplorować. Zebes podzielona jest na 6 części. Aby dostać się do każdej z nich, potrzebne są nam kolejne ulepszenia, które znajdujemy po pokonaniu bossów (których design gniecie), a czasem też podczas zwykłego zwiedzania. Nie jest też tak, że mamy jeden hub, a kolejne segmenty odblokowujemy po kolei. Zwiedzamy cześć Norfair, żeby potem wrócić na moment do Maridii, przy okazji znajdując użyteczne skróty, aby potem znowu pojawić się w Norfair i szybko trafić do Brinstar. Backtracking jest tutaj na porządku dziennym, ale to jest taki typ backtrakingu, który zalicza się do zalet, a nie wad. Wraz z kolejnymi ulepszeniami (uczucie powolnego rozwoju postaci robiącego z niej co raz silniejszego łowcę jest nie do podrobienia) wracamy do wcześniej niedostępnych miejsc, odblokowując dalsze części mapy.

 

Największą zaletą SM jest dla mnie to, jak inteligentnie gra została zaprojektowana. Tak jak pisałem, podczas przygody twórcy ani razu nie wchodzą nam w drogę, zasrywając ekran tutorialami, podpowiedziami czy świecącymi elementami otoczenia, no bo gracz to głupek i sam sobie nie poradzi. Oj nie. Tutaj samemu trzeba do wszystkiego dojść. Nintendo zachowało złoty środek między nieprowadzeniem gracza za ręce, a zbytnim rzuceniem na głęboką wodę, które prowadzi często do frustracji. Owszem, można się czasami zaciąć, ale wtedy warto na chwilę przystanąć, zobaczyć, co mamy w ekwipunku i porównać to z miejscami na mapie, które jesteśmy w stanie odkryć. Sprawdza się to cudownie, a każde ruszenie z akcją do przodu przynosi niezłą satysfakcję. Poziom trudności jest bardzo dobrze wyważony, na początku gra potrafi dać w kość, ale z czasem dzisiejszy gracz zaadaptuje się i bez problemu będzie przechodził kolejne fragmenty, z okazjonalnym chwilowym „murem” tu i ówdzie. I tak ma być. Pod koniec mur jest dosyć wysoki w związku z jednym skur.wiałym bossem i każdy kto grał wie, o kogo chodzi ;].

 

Ścieżka dźwiękowa idzie w parze z prezentacją. Tajemnicze kompozycje, z reguły dosyć spokojne, ale z pompatycznymi elementami kiedy trzeba, a czasami nawet niepokojące.

 

 

Jedna z moich ulubionych gier, arcydzieło, które zaczęło boom na platformówki z nieliniową eksploracją. Ojciec Castlevanii z końca XX i początku XXI wieku, Shadow Complex, Guacamelee, Batmana Arkham Asylum i innych gier, które nazywamy dzisiaj „metroidvaniami”. Ba, przecież Dark Souls też czerpie garściami z gatunku i robi to świetnie.

 

Pierwsza tak popularna gra tego typu i moim zdaniem dalej najlepsza. Ideał, który nic się nie zestarzał, a powstał w 1994 roku. Bardzo polecam fanom gatunku. Tobie też mate5, nie sugeruj się Metroidem z NESa, który postarzał się tak, że Nintendo zrobiło remake na GBA (bardzo dobry, swoją drogą).

 

Najlepszy towar na SNESa obok FFVI, Chrono Triggera i Yoshi’s Island. Kamień milowy tej branży. Co to się musiało dziać w głowie osoby, która grała w to w 1994 roku - szczerze zazdroszczę. Takie Nintendo chciałbym widzieć zawsze.

 

10/10

Edytowane przez ragus
Odnośnik do komentarza

Child of Light

 

Ta gra to mile zaskoczenie. Nie sledzilem jej 'losow' a okazalo sie, ze spedzilem z nia dobrych 14h. Ze wzgledu na mechanike gry i fakt, ze ten rpg jest ukazany w 2d z widokiem z boku moje pierwsze skojarzenie przed zagraniem to jak bardzo gra moze przypominac Threads of Fate z psx'a. To tylko zludzenie i gry jak dla mnie nie maja ze soba wiele wspolnego. Nie bede zabieral miejsca i ich porownywal - skupie sie na Child of Light. Poczatkowa gra przypomina uboga platformowke z ogromnym nastawieniem na elementy rpg. Po okolo godzinie grania gra zmienia swoje oblicze i staje sie bardziej rpgiem nastawionym na eksploracje swiata niemalze bez zadnych ograniczen (mam na mysli tylko mozliwosc pokonywania odleglosci latajac). Postac potrafi latac i zaraz po dostaniu tej mozliwosci malo kiedy schodzilem na ziemie. Super zwiedzalo sie ten kolorowy a jednoczesnie przygnebiajacy swiat. Przez cala gre czuc gesta atmosfere a i na koncu nie brakuje malego twistu. Dodatkowym atutem jest fakt, ze historia opowiadana jest wierszem i jedyne czego w niej jak dla mnie zabraklo to wieksza ilosc voiceactingu - 99% dialogow czytamy. Co to za rpg bez dobrego rozwoju postaci - zodyn! Child of Light poczatkowo az rozsmiesza czestotliwoscia nabijania kolejnych poziomow. Cale szczescie po paru h grania sytuacja troche sie uspokaja. Same walki na normalu nie stanowia wyzwania, nie udalo mi sie zginac nawet raz wiec nie polecam tego poziomu trudnosci. Kolejnym razem zdecydowanie zabiore sie za gre na hardzie.

Odnośnik do komentarza

Mazzeo, rozwinalbys mysl o komicznych stosunkach Batmana i Freeza? Akurat one sa na tyle dobre wg mnie, ze dodatek do Origins chlonie sie bez popitki i jest wg mnie lepszy niz podstawka. A to przeciez jest oparcie sie o odcinek z bajki i te prowadzone w City i to wlasnie drugie z nim apotkanie jest moim zdaniem najbardziej pamietnym ze wszystkich w grach Arkham.

 

 

najpierw mu pomaga odzyskać kombinezon po czym OCZYWIŚCIE KTO BY PRZYPUSZCZAŁ CO ZA TWIST Freeze obraca się przeciwko niemu, krótka walka z B-manem po czym Mr Freeze przeprasza i jeszcze Bruce pomaga mu znaleźć żonę, bitch please batman to pizda jest w AC.

 

  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Co to się musiało dziać w głowie osoby, która grała w to w 1994 roku - szczerze zazdroszczę.

Też się zastanawiam. Jak ja tę grę pierwszy raz włączyłem, gdzieś w... 2009? to po prostu niedowierzałem, że taki staroć może mnie tak zachwycić. Przed nią zaliczyłem remake pierwszej części na GBA (zero mission) i była to świetna gra, powiem, że na poziomie późniejszych Castlevanii (symphony), ale jak załączyłem Super Metroida to mnie zmiotło. Ten klimat, ta muzyka, ten DESING mapy. Dawno nie widziałem czegoś tak perfekcyjnie zaplanowanego. Wystarczy przejść sobie normalnie grę, a potem załączyć jakieś speedruna na YT i zobaczyć sekwencje ze speed boosterem i ukrytmi przejściami. Miazga. Chyba pierwsza i jednocześnie najlepsza gra w gatunku metroidvanii. Jakbym miał robić listę najlepszych gier w jakie grałem, to SM byłby w top3 spokojnie.

Odnośnik do komentarza

Metal Gear Solid 4 :

 

w sumie lekki zawód. Gra się świetnie, patenty są wyborne, ale grania (i przede wszystkim, klasycznego skradania) jest po prostu za mało, za to cutscenek bardzo dużo. Na poziomie Solid Normal miałem po zakończeniu ok 21,5 h, z czego obstawiam z 12 h gry właściwej, z lizaniem ścian i powtórkami (o ile liczą się do czasu gry) w przypadku zauważenia. Historia ma parę żenujących momentów, ale większość wątków z poprzednich części zostało, wg mnie, porządnie zamkniętych. Zakończenie (właściwe) świetne. Szkoda, że sporo rzeczy przez te kilka lat od premiery stopniowo miałem spoilowane. Snake wymiata, to najważniejsze. Tak czy siak, historia i emocje lepsze niż w zdecydowanej większości gier. W rozwinięciu dłuższa wypowiedź z wątku o MGSie, zawierająca mnóstwo spoilerów jakby komuś się chciało czytać : 

 

 

 

 

Zaznaczę, że jestem fanem serii MGS od samego początku, a od zagrania w dwójkę już naprawdę głęboko siedzącym w temacie. Każdą część z głównej serii cenię na swój sposób, choć nie da się ukryć, że to jedynka jest tytułem najlepszym, najlepiej wyważonym. Trójkę natomiast uznaję za najlepszego MGSa w kategorii gameplay'u, ale nie ukrywam, że to wątek Solid Snake'a i Patriotów był najbardziej interesujący, stąd największą ciekawość wzbudzała ich kontynuacja. 

Po pierwsze, sześć lat od premiery to sporo czasu, szczególnie w przypadku takich gier, jak MGS, a to z uwagi na wszechobecne spoilery. Ile rzeczy miałem spier.dolonych to głowa mała, dość powiedzieć, że w sumie chyba największy planowany opad szczeny, czyli Big Boss w końcówce, też miałem zepsuty, ot gdzieś tam na YT widziałem miniaturkę, tytuł filmiku i voila. Inna sprawa to debile, które nie mogą się powstrzymać od pierd.olenia o czwórce w komentach np. do filmików z poprzednich części (tak też trafiłem na spoile). Żeby było jeszcze fajniej, to nawet na najlepszej stronce o serii potrafili rzucać spoilerami, no bo w końcu fan to już powinien dawno fabułę znać (swoją drogą, sporo ludzi zaraz po premierzy "przechodziło" grę na YT, bo nie mogli wytrzymać, a nie mieli konsoli).

Inna sprawa, ile motywów zdradzono w oficjalnych trailerach. Pier.dole, z MGSV nie oglądam już żadnego zwiastunu, japońce mają dziwne rozumienie słowa spoiler chyba. Przecież przebieg prawie całego aktu I był opowiedziany w kilku trailerach, dużo akcji z dalszej części gry również, nawet Shadow Moses. Jedno, o czym serio nie miałem pojęcia do samego końca, to akt V, całe szczęście. Szkoda, duża szkoda, no ale dość już na ten temat.

Podchodziłem do czwórki z lekką rezerwą, w końcu z jednej strony miałem ultrapozytywne recenzje branży, z drugiej całkiem częstą krytykę fanów. Niestety, w jakimś stopniu również się zawiodłem. Przede wszystkim, podobnie jak w dwójce, za mało tu mięsa, grania. Mamy ogromną ilość filmików (dobrze, że codecowe rozmowy ograniczono do minimum), co może nie było dla fana problemem, gdyby ich poziom był wyższy. Odczuwam duży niedosyt, tym bardziej, że potencjał był naprawdę spory. Masa gadżetów i broni, których nawet nie ma okazji i potrzeby użyć, opcja kustomizacji która praktycznie się nie przydaje itd. Zresztą w ogóle mało tu czystego skradania, a dużo strzelania. Nie przypadł mi do gustu wątek walczących PMC, rozmywa to zupełnie klimat rozgrywki, niby mam się skradać, ale mogę się włączyć w wojnę, włączę się, to mam niekończące się respawny wrogów, alarm w takiej sytuacji to w ogóle lekki absurd. Męczy mnie ta masowość walk, nawet w potyczki z częścią bossów musieli wepchnąć zwykłe oddziały. Swoją drogą, nie podoba mi się design oddziału FROGS, tudzież ich hurtowe występowanie.

Właśnie, bossowie. Oddział BB od pierwszych zapowiedzi mi nie pasował, no i ostatecznie, nie przekonał mnie. Marny design, naciągane nazwiązania do poprzednich części, żałosne motanie się po walce i historie Drebina. Przyznam jedynie, że same walki są na niezłym poziomie, opierające się na jakimś ciekawym patencie, jak to w MGSach. Walkiz Vampem/Gekko, Ray vs Rex i ostatnie starcie z Ocelotem na plusie. Bardzo fajny jest epizod śledzenia gościa w III akcie, no ale znowu, krótkie to. Zreszą w ogóle akt III wypada najlepiej pod względem klimatu i poruszanych wątków, niepotrzebnie tylko tak rozwleczono te końcowe scenki. Na Shadow Moses zaliczamy kozacką podróż w przeszłość, to fakt, ale znowu, skradania tam niewiele. No ale całościowo ten akt wypada świetnie, właśnie ze względu na odwiedzanie starych miejscówek, rozmowy z Otaconem itd. Ostatni akt niestety również nie oferuje dużo grania, poza walką z bossem, no ale końcówka z wlekącym się Snake'em miała dużą moc.

Co więcej można powiedzieć o historii ? Na pewno plus za całkiem niezłe wyjaśnienie/rozwiązanie pewnych zagadnień z poprzednich części, chociażby w miarę poukładany wątek Patriotów. Co do słynnej ręki i osobowości Liquida, to powiem tak : ten pomysł był spalony w MGS2, gdzie, nie ma co ukrywać, Kojima na pewno nie miał na myśli rozwiazania podanego w czwórce. Dostaliśmy średnie wyjaśnienie, no ale chyba najlepsze w obecnej sytuacji. Tak czy siak, jedna z najciekawszych postaci serii, czyli Ocelot, została przez te kombinacje zepsuta, szkoda. Brakuje mi też trochę szerszego przedstawienia tła obecnej sytuacji niektórych postaci (Raiden, Sunny). Niestety, scenariusz ma też sporo momentów po prostu głupich (biorę pod uwagę, że mogłem nie wszystko ogarnąć), chociażby to, że Snake musiał się wlec do GW, zamiast posłać samego Metal Geara Mk3. Są też momenty zwyczajnie nie na miejscu, jak większość z udziałem Akiby (przemieszanie strzelaniny z udziałem Meryl i wątków "romantycznych" to facepalm jak chooj), dziwne lub nienaturalne zachowania postaci. Nagrodę za najbardziej niewiarygodny i żenujący romans i tak przyznaję Otaconowi i Naomi, a jej śmierć i towarzysząca temu otoczka to jeden z najsłabszych momentów serii. No ale powiedzmy, że to japońska szkoła scenopisarstwa. Dalej : zastanawiam się, czy nagły przypływ uczuć i chęc przekazania prawd objawionych była wystarczającym powodem dla Big Bossa do wykonania na sobie wyroku ? Pomijam to, że zostawił go w niezbyt wygodnej sytuacji, w której trzeba zająć się dwoma truchłami, w tym ciała pożądanego od lat przez różnego rodzaju grupy. No ale dobra. Końcówka gra na emocjach, ale dobrze, że mimo wszystko Snake się nie zastrzelił. Za to takie długie pokazywanie ślubu mogli sobie darować. Zresztą gra cierpi (co akurat nie jest nowością w serii) na rozwleczenie filmów dotyczących nawet najbardziej błahych spraw. Dużo takich motywów bym mógł wymienić, ale w sumie po co, pewnie na tych 124 stronach wszystko już zostało omówione.

Co by jednak nie mówić, Solid Snake pozostał kozakiem, ciągnie tę historię, nie żenuje, jego historia działa na emocje. Powrót po nieobecności w MGS3 i drugim planie w dwójce uważam za udany, mimo obaw. Hayter spisał się na medal. Zresztą vocie acting jak zwykle jest na najwyższym poziomie, tu nie można się doczepić. Big Boss też zaliczył fajny powrót, no ale jest to akcja typu "ożyłem po zniszczeniu Patriotów, załatwiłem dwie sprawy i umieram, nara". Co nie zmienia faktu, że scenki z jego udziałem mają moc, bardzo ładne zakończenie sagi.

Szybko o kwestiach technicznych : wiadomo, gra ma swoje lata, trzeba to brać pod uwagę, no ale nie da się ukryć, że sporo lokacji wygląda niezbyt ładnie, co jest o tyle niezrozumiałe, że mamy do czynienia z raczej zamkniętymi, niewielkimi miejscówkami (przerywanymi loadingami, plus instalka na początku), brakiem zniszczeń i mało zaawansowaną fizyką. Nadrabiają modele postaci i scenki przerywnikowe ogółem, tutaj jest świetnie. Trzeba oddać sprawiedliwość, że w 2008 musiało to robić duże wrażenie, a i nadal jest w większości bardzo ładnie. Co do muzyki, to znowu, lekki zawód, Jest parę świetnych kompozycji (Old Snake, Love Theme, Mobs Alive, Sorrow), ale zdecydowana większość nie wyróżnia się zbytnio. No i odczuwa się brak klasycznego main theme, duża szkoda, że nie załatwiono jakoś tej sprawy. Przbrzmiewają gdzieś tam próby nawiązania do tych dźwięków, no ale rezultat jest byle jaki. Stawiam wyżej ścieżki z poprzedników, ale tej daję szansę, bo często soundtracki wkręcają się przy spokojnych przesłuchach poza grą.

Podsumowując : choć brzmi to wszystko dosyć negatywnie, to zaznaczam, że grało się naprawdę przyjemnie, ale tego grania nie było za dużo. Krytykowane archaizmy sterowania (i nie tylko) ja odbieram jako plus : dobrze wejść w świat starego dobrego MGSa. OctoCamo jest zayebiste, różnorodne ruchy i możliwości Snake'a bawią (a że nie zawsze jest potrzeba z nich korzystać, to inna sprawa). Historia, mimo swoich wad i momentami naiwności, wciąga całkowicie od początku do końca. MGS to MGS, fabuła i postacie są tak czy siak ciekawsze niż w 90 % gier. Na mój negatywny odbiór wpływ miały spoilery, zakładam, że w innym wypadku zaliczyłbym parę razy opad szczeny i przełożyłoby się to na wrażenie ogólne.

Myślę, że gierka zyska przy następnych przejściach, bo choć platyna wydaje się nierealna, to spróbuję przynajmniej, standardowo, zaliczyć poziom extreme, zero alarmów i zero zabójstw.

 

 

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

GTA IV The lost and damned:

 

solidny dodatek, oczywiście odpowiednio krótszy od podstawowego GTA IV, ale i tak się bawiłem bardzo dobrze. jak to w GTA scenariusz, daje rade i postacie są spoko. Johnny to kawał madafaki hehe. sam pomysł z zarządzaniem i zabieraniem ludzi z gangu na misje całkiem ok, chociaż bez nich można sobie na luzaku poradzić. no ale jest to jakaś nowość w stosunku do IV. sam klimat gangu motocyklowego degeneratów jak dla mnie na plus, fajnie się jeździło z ekipą po mieście. co mi się jeszcze podobało to osadzenie wydarzeń w tym samym momencie co czwórki. fajnie było

steamować się pare raz z niko, zrobić kilka zadań dla elizabety czy porwać Romana :D

.

 

same misje tak jak w czwórce- nic specjalnie nowego nie licząc że możemy wziąść pare osób do pomocy. miałem też wrażenie że w misjach było bardzo dużo strzelania. sam jestem zwolennikiem oryginalniejszych misji w których nie chwytamy za broń, no ale jakoś to przeżyłem XD.

 

muza lepsza niż w standardowej czwórce, bardziej przypadła mi do gustu chociaż... kilka kawałków mi brakuje, ale tak czy siak wolę nowe piosenki niż te których słuchałem w czwórce przez 50h mimo wszytsko.

 

oprawa standardowa. grałem na x360 i nie uświadczyłem za bardzo spadków animacji. w kilku momentach byłem zaszkowany że gta 4 może być płynne :P. niebo a ziemia w porównaniu do zwykłej czwórki na ps3 :P

 

generalnie polecam. sam bym dał na tą gre kase kiedy wychodziła (oczywiście mam epizody pożyczone :sorcerer:).

 

solidne tak samo jak gta 4. nie licząc scenariusza (który mimo wszystko jest lepszy w 4 no ale to przez to że jest dłuższy przez co się więcej dzieje) wszystko zrobione lepiej.

 

dam siedem z plusikiem.

 

teraz czas na ballade o geju Tonym :D

Edytowane przez Mace
Odnośnik do komentarza

The Legend of Zelda Minish Cap

 

Jak moglem tego nie ograc wczesniej. Wspaniala Zelda. Przy grze bawilem sie rewelacyjnie, sam nie wiem czy nawet nie lepiej niz przy Ocarina of Time. Zelda z widokiem z gory wypada jeszcze lepiej niz odslony w 3d w jakie do tej pory gralem. Zwiedzanie tego kolorowego swiata to ogromna przyjemnosc. Do tego dochodza jeszcze ciekawie zaprojektowane dungeony, mozliwosc 'kopiowania' Linka i mega pomyslowe walki z bossami. Finalne starcie to mistrzostwo swiata - gra zmusza nas do wykorzystywania wielu umiejetnosci/przedmiotow jakie zdobylismy w trakcie gry. Miejscowki sa bardzo roznorodne, jest masa znajdziek do laczenia. Nic tylko grac. Pora na Metroid Fusion a pozniej Zelde The Four Swords. Mniam.

Odnośnik do komentarza

Puppeteer

 

Od pierwszej zapowiedzi miałem na liście must have ten tytuł, jednak podczas premiery brak czasu + m.in. premiera The Last of Us spowodowały, że nie wziąłem tej platformóweczki, następnie kupiłem WiiU i PS4 więc doczekałem do wersji cebulowej z plusa ale jakaż to była smaczna cebula!

 

Mechanika to klasyczna platformówka gdzie idziemy w bok, z patentem wymiany głów, które możemy mieć naraz trzy i dają one dojścia do niedostępnych obszarów (oraz służą za życia).  Największym plusem tej gierki jest klimat i czarny humor.  Kojarzy mi się on trochę z Burtonem oraz co najważniejsze ukochanym Medievil (np levele z dyniami , kot czy niektóre poboczne postacie).  Gra jest też pełna nawiązań do innych gier/filmów np jak nazywają naszego bohatera sławnym, a potem mówią, że jednak niesławny a ten nagle strzela czerwonym prądem :)

Technicznie super stylowa, klimatyczna grafa i muza w formie teatrzyku, a polski dubbing genialnym moim zdaniem  najlepszy z wszystkich gier na PS3 (gdzie w 90 % mnie całkowicie odrzuca dubbingowanie gier).

Czas na przejście to trochę ponad 10 godzin bez masterowania.

 

Z wad to może ciut łatwa ale szczerze odetchnąłem po ciężkim New Super Mario World U, który mnie doprowadza do strasznej k.urwicy :)

 

 

Tak czy owak bardzo polecam Puppeteera dla mnie mocne 8/10 i właśnie za takie tytuły uwielbiam gry konsolowe!

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

The Ballad of Gay Tony

 

(pipi)a! tak właśnie miało wyglądac GTA IV od samego początku! bekowa fabuła, bekowe postacie, bekowe misje, no co się uśmiałem przy tej grze to moje.

nowe rzeczy mocno na propsie (szczególnie podobało mi się 'zarządzanie klubem' i dodatkowe zadanka związane z tym). oczywiście gra dzieje się w tym samym czasie co podstawowa czwórka i TLAD więc gra uzupełnia niektóre watki z tych gier, fajnie.

 

OST jest taki sam jak w TLAD więc lepszy niż w czwórce. dużo znanych hitów. nowe minigierki takie jak taniec są jak dla mnie mega, bo sam lubię rytmiczne gierki :P. szkoda że jest tylko po jednym kawałku na klub  :(. golf za łatwy i szybko się nudzi :/. skoki ze spadochronem fajne, jednak nie chciało mi się wszytskich robić :P. a drug wars trochę nudne, też mi się nie chciało :P. myślałem ogolnie o calaku, ale jak przeczytałem że trzeba każdą misję zrobić na 100% to... odechciało mi się.

 

same misje to tzw. 'mięsko' czyli dużo rozpierduchy, zestrzeliwanie pojazdów i co mi się średnio widziało to dużo latania helikopterem, ale jakoś to przeżyłem, hehe.

 

grafika to to samo co w poprzednich odsłonach, z tym że miałem wrażenie że dużo więcej było chamskiego doczytywania się tekstur niż w TLAD.

 

podsumowując, najlepsza czesć GTA IV. podobal mi się luzacki klimat i postacie. za 1600 msp(chociaż nie wiem ile teraz kosztuje na marketplace) czy tam za wersje pudełkową która jest teraz tania nie ma co się zastanawiać. jeden dodatek a zapełnił mi duzo zabawy, pewnie więcej niz niektóre gierki które obecnie wychodzą.

 

GTA IV jest ogólnie dobre, chociaż do San Andreas(które jest jedną z moich ulubionych gier ever, btw. grając w ballade postanowiłem że kiedyś usiąde i przejde SA na 100%, na pierwszym Xboxie albo PS2, trzeba w końcu no) się nie umywa. ale i tak jest mocno solidne.

 

8/10

Odnośnik do komentarza

Deus Ex: The Fall Fail (PC)

 

Square Enix w pigułce. Dużą, ambitną i popularną serię usilnie przerabiają na produkt tworzony z myślą o rynku mobilnym. No bo przecież wiadomo, że fani Deus Ex oraz Human Revolution będą chcieli grać w upośledzoną odsłonę serii na tablecie, czyż nie? W końcu Squeenix wie lepiej...

 

Wg oficjalnych informacji na tabletach się to to nawet przyjęło i zebrało pozytywne noty. Nawet jestem w stanie zrozumieć dlaczego, o czym później. Niemniej jednak gdy wreszcie squeenix zdecydowało się wydać grę na PC, to wyszła oczywiście tragedia. Grafika jak sprzed 10 lat, brak możliwości zmiany klawiszy, uproszczony gameplay względem dotychczasowych DX, sterta bugów i błędów. Część z nich naprawiono od momentu premiery, ale to nadal marny procent całości.

 

W sumie jeśli mam być szczery, to mimo wszystko muszę przyznać, że nie było AŻ tak tragicznie... No ale to raczej nie jest szczególna rekomendacja.

 

Gra kontynuuje historię bohaterów z powieści Deus Ex: Icarus Effect. O ile powieść była ciekawym dodatkiem i uzupełnieniem świata DX, tak w grze jest naprawdę kiepsko. Nie dość, że gra to tak naprawdę tylko pierwszy chapter jakiejś większej całości (której nawet nie wiemy czy squeenix nie porzuci), to poszczególne wydarzenia praktycznie do samego końca niczego sensownego nie ukazują, a całość sprawia wrażenie taniego mission-packa. Aby tego było mało, dialogi i voice-acting są TRA-GI-CZNE. Ekspozycja jest żenująca, zbyt na siłę próbująca w jak najkrótszym czasie opowiedzieć kim właściwie jest główny bohater i jego partnerka osobom, które nie czytały książki, a nawet nie znają uniwersum DX. W efekcie dialogi wypadają nienaturalnie, gdy nachalnie między zdania wpychane są wyjaśnienia np. czym jest Belltower, choć obie postacie doskonale to przecież wiedzą. A wystarczyło zamiast tego dać jakiegoś E-Booka na biurku obok, co by gracz sobie przeczytał. Voice-acting jeszcze gorszy - postacie gadają jak roboty, a za lektorów robili chyba znajomi i rodzina twórców, bo tak niskiego poziomu to nawet w niskobudżetowych indie nie widziałem...

 

Gameplay to uproszczony HR. Mocno uproszczony. Za mocno. Nie można skakać, możliwości postaci są ograniczone, podobnie jak wszelkie interakcje ze światem (brak fizyki), ciała wrogów magicznie wyparowują po pokonaniu (w końcu nie chcemy, by pożerały zasoby tabletu...), a do tego wszystkiego wepchnięto "mikrotransakcje", tj. dostępny dosłownie w każdej chwili i z każdego miejsca sklep zawierający wszystkie itemy i bronie. Na PC co prawda nie ma sposobu by wydać prawdziwą kasę, ale w efekcie kasa zdobywana w grze nie wystarczy na wszystko. "Plus" taki, że postęp przechodzi do new game plus, więc jak chcemy wszystkie bronie, to trzeba przeboleć ponowną rozgrywkę.

 

A szkoda, gdyż cała reszta miała potencjał, mimo wszystko. Nie mogę powiedzieć, żebym męczył się grając. Wybierając metodę stealth jakieś tam naleciałości DX dało się odczuć. Dostępne miasto i lokacje są nawet niezłe i pełne ukrytych miejscówek, więc eksploracja była ładnie wynagradzana graczowi. Nadal można obrać różne strategie, np. włamując się do komputera ochrony i ustawiając robota czy turreta przeciwko wrogom, ogłuszając wrogów po cichu, lub po prostu strzelając w co popadnie. Nie zabrakło też rozwijania postaci przy pomocy Praxis Kitów czy misji pobocznych.

 

Niestety, przez te wszelkie uproszczenia gra stała się zbyt prosta i pełna dziur. Całość przeszedłem nie oddając ani jednego strzału. NPC nic sobie nie robią z ogłuszenia policjanta na ulicy (za którego dostajemy XP...), a że jego ciało natychmiast znika, to inni patrolujący policjanci nawet nie zauważą, że coś jest nie tak. AI jest bezmyślne i nawet nie podąża do ostatniej pozycji gracza, tylko chodzi w losowych kierunkach dopóki status Alerted nie zniknie.

 

tl;dr Upośledzony Deus Ex nijak odzwierciedlający choćby fragment uroku serii. Jak będzie za grosze, to można zagrać, ale nie ma co się nastawiać na fajerwerki. W najlepszym przypadku to gra mocno przeciętna. Zamiast tego proponuję sięgnąć po książkę Deus Ex: Icarus Effect, jeśli ktoś jest spragniony konkretnej historii w uniwersum DX. Ta przynajmniej coś sobą prezentowała. No i nie ukrywam, że z pewnością inaczej się wtedy podchodzi do bohaterów z The Fall, aniżeli gracz by miał polegać tylko na żałosnej ekspozycji w grze.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Nadrabiam ostatnio (i staram sie splatynowac) tytuly z poczatku ps+, ktore zalegaja mi na liscie w xmb.

 

Hydrophobia - fabularny gniot, ktory mial slynac chyba z doskonale odwzorowanej wody. Po zagadkowym wstepie mialem wrazenie, ze tworcy chcieli zbudowac jakas tajemnice na podstawie silnego rysu psychologicznego bohaerki. Chu.ja tam, nic nie wyszlo. Skonczylem tylko zeby porobic puchary bo przyjmenosci z grania nie bylo zadnej. 4+/10.

 

Trine 2 - nie gralem w jedynke (bo nie bylo w plusie, ho ho) wiec nie wiem jak ilosc i roznorodnosc zagadek ma sie do czesci poprzedniej. W dwojce jest fajny balans miedzy sekcjami kombinowanymi (wiecej) i walkami (mniej). Zagadki mozna rozwiazac na kilka sposobow i czasami nawet spedzalem nad niektorymi troche czasu kombinujac i obmyslajac. Wracajac do walki to uwazam ja za calkowity zapychacz i gra wybronilaby sie spokojnie tylko, ze wtedy postac rycerza z mieczem i tarcza oraz zlodziejki z lukiem moglaby sie okazac zbeda co zepsuloby idee gry. Warto ukonczyc bo tytul iscie piekny (graficznie) i dajacy satysfakcje z zaliczonych zagadek. 7/10.

Odnośnik do komentarza

ICO HD

Zakup tego zestawu w formie nówki graniczył z cudem, przez co nie dziwię się że 3 lata po premierze Ultima życzyła sobie za niego 150 zeta (jeszcze za wersję z Czech). Ale warto było. ICO cholernie się dziś zestarzał jeśli chodzi o mechanikę; sterowanie postacią, czy animacje (poza naszą wirtualną towarzyszką Yordą, która jako jedyna otrzymała wsparcie w postaci sesji motion capture), ale do cholery to wciąż jest świetna, a co istotne wymagająca logicznego myślenia i kombinowania przygodówka ze słusznymipretensjami o pełnoprawne określanie go growym dziełem sztuki, na jaki składa się unikatowa atmosfera tworzona przez gameplay i sferę audiowizualną (podkreślę, mówimy tu o tytule sprzed bagatela 13 lat).

Ponad 8h jakie spędzicie na próbie wydostania się wraz z naszą enigmatyczną towarzyszką z pozornie opuszczonego, monumentalnego zamczyska, będącego przed wiekami świadkiem czasów rządów potężnych możnowładców zapadnie wam w pamięci na długu. Pod warunkiem że odstawicie na bok te wszelkie kooperacyjno-wieloosobe pif pafy i pozwolicie by historię budował dla was naprawdę unikatowy gameplay:

 

Ode mnie naciągane 9/10.

 

Shadow Of The Colossus HD

SOTC po raz pierwszy i ostatni ukończyłem w 2006 i po dziś dzień uznaje jako jeden z najważniejszych tytułów w historii growej branży (gwarantowane #5 w mym prywatnym Top 5). Historia podobnie jak w ICO podana jest bardzo lakonicznie i ukazana przede wszystkim w formie czystego gameplayu. I to jakiego gameplayu! Walka z każdym kolejnym kolosem, oprócz tego że prezentuje fantastyczny poziom, stanowi przy tym swoistą zagadkę do samodzielnego rozwiązania i obok samotnego przemierzania konno kilometrów pustkowi stanowi sóltej produkcji. Przy okazji to naprawdę piękna opowieść o poświęceniu samego siebie w imię odzyskania utraconej miłości. Nawet za cenę własnej duszy. 10-/10

SOTC podobnie jak ICO obsługuje 1080p, betonowe 30 fpsów, oraz obsługę 3D i wciąż, nawet po 8 latach od premiery wygląda przepięknie. A zresztą obczajcie sami:

http://www.youtube.com/watch?v=LW7AzOcoEno

Zestaw ICO & SOTC HD Colection jest także do wyhaczenia na psn za 60 zł.

Edytowane przez nobodylikeyou
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza
Gość mate5

O kur... faktiko. Wydawało mi się że ICO & SOTC chodziły na ps2 w 30-ciu. Nie zauważyłem szczególnej różnicy. Wg google wer. na ps3 ma te 1080/60.

 

Żartujesz nie? Sotc chodził w 15 klatkach na ps2.

Odnośnik do komentarza

Skończyłem Bioshock Infinite : Burial at Sea part 2 i wreszcie pożegnałem się z "trylogią" Infinite. Wreszcie, bo grając w ostatni epizod gra mnie już po prostu zmęczyła. Formuła Bio się wyczerpała dla mnie. Niby spoko, że skupiono się bardziej na cichej eliminacji, ograniczono rozwałkę, no i wiadomo, fajnie znowu pochodzić po

Rapture, inna sprawa, że pewnie połowa smaczków mi umknęła, bo w jedynkę grałem raz, pięć lat temu

ale wątek światów równoległych z każdym epizodem  wydaje mi się coraz słabszy. Fajnie, że daje pole do wrzucenia smaczków i

bezpośrednie powiązanie historii Rapture i Columbii,

ale do mnie do końca nie trafia, sprawia, że wszystko można uzasadnić. W ogóle takie epizodyczne granie to nie dla mnie, rok temu podstawka, w zimie jeden ep, teraz drugi, totalne wybicie z klimatu i chłonięcia historii. Dlatego zresztą olałem granie w kolejne epizody Walking Dead i Wolfa w okolicach premiery, skończę sobie razem wszystko.

Odnośnik do komentarza

Dead Nation: AE na Ponurym. Świetny arcade. Kto lubi hurtową wyrzynkę zombie nie powinien się zastanawiać. Gra posiada wszystko, żeby określić ją mianem dobrej i dopracowanej produkcji. Wersja PL. 1080p w betonowych 30 klatkach oraz bez żadnych screen tearingów i innego badziewia. Chodzi płynie i żadne technikalia nie odrywają uwagi od świetnego klimatu. Dobrej jakości dźwięk. Leaderbordy. Kampania solo i coop (kanapowy i online). Inne tryby np. horda. Wszystko na kilku poziomach trudności, które odblokowują się za przejście poziomu niżej. Gra łatwa nie jest i posiada fajne trofiki. Jest zbieractwo praktyczne (zbroje, ammo, kasa), ale też z jajem (memento). Gra jest dość długa, jeśli nie giniemy za często (powyżej normal) to ok 10h. Idealnie i nie idzie się znudzić, bo w każdym rozdziale (jest 10 i dość zróżnicowanych miejscówek) dostajemy nowe bronie, gdzie każda jest praktyczna i funowa. Trzeba kupować ulepszenia statystyk do każdej z nich i szukać elementów zbroi po mapach. Trzeba trochę kombinować w locie, zależnie od przeciwnika (w miarę zróżnicowani) i sytuacji, wykorzystywać otoczenie - wąskie przejścia, wysadzać auta i beczki, robić zapory z ognia. Na prawdę gra jest przemyślana i dobrze wykonana. Nie uświadczyłem żadnych bugów i dziwnych akcji, co w ostatnich latach nie jest tak oczywiste w grach niestety. Jest nawet fabuła z filmikami między misjami i fajne intro. Jak mawia Cz.Mozil - "Wszystko się zgadzało" - ja polecam szczerze :)

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

 

ICO HD

Ponad 8h jakie spędzicie na próbie wydostania się

 

 

Jezu, a jest trofik za przejście w 2h :D

 

 

Dla mnie to tez chore :P

 

Figaro, niby tak, ale durne sterowanie i sam gameplay (przez ktory czesciej sie zacinalem niz przez poziom zagadek) sprawia, ze w te 2h mozna sie nie wyrobic ;) Moze w wakacje uda mi sie splatynowac SOTCa... chcialbym :< 

Edytowane przez Rayos
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...