Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Gość mate5
Opublikowano

Jakkolwiek nie byłby zabawny twój post, to ja lubię takie indie 2deep4me gierki właśnie. Często mają oryginalne pomysły na siebie.

Opublikowano

Metro: Last Light - fajoski klimat, dużo immersji (proste gesty jak ładowanie latarki, podpalanie pajęczyn, przecieranie kasku, ect.), do tego ruskie stereotypy, ale w sumie gra to mocna skradanka. I tak k*rwa mrocznej gry dawno nie widziałem, i mam na myśli ciemność środka murzyńskiej du*y. Ta latareczka to taki chyba żart jest, że nie wspomnę o

momencie gdy przestaje działać i trzeba chodzić z zapalniczką

to w sumie aż chciało się gammę na maksa włączyć. No i definitywnie fauna i flora groźniejsza niż w Far Cry 3 i Fallout 3 razem wziętych. Ogółem fabularnie gra niczym opowiadanie na podstawie ksiązki - wrzuca nas w sam środek stworzonego świata, w środek wydarzeń i czasami trudno się połapać kto, co i dlaczego. I poziomy są krótkie, choć gra wcale nie. Ma swój nieco falloutowy klimat, acz tutaj stara się go podawać na serio (to in minus). Gameplay przyjemny mimo wszystko, a i graficznie gra całkiem przyzwoita. 8/10

 

Dishonored - tu dla odmiany mamy niby mroczne, okrutne klimaty, ale tak naprawdę to w zasadzie po prostu nieco brutalne, baśniowe fantasy. Dużo sztampy, trochę steampunka, i jakieś czary-mary. Taka bajka dla dorosłych. Całość przypomina ciekawą miksturę z Thiefa i Bioshocka. Wspólne cechy i zerżnięte motywy aż się rzucają w oczy, ale to grze wychodzi na dobre. Bo gra się nader przyjemnie, są wybory, różne style grania, i tylko fabularnie trochę przewidywalnie. Jako nowa marka jest na pewno pozytywnym zaskoczeniem. Dunwall choć mało oryginalne, to chciałoby się odwiedzić raz jeszcze. 8+/10 

 

Dwa różne fpsy, dwa mroczne i brutalne, ale jakże inne. Szkoda, że je już przeszedłem ;)

Opublikowano

Lubie jak moje gry maja troche bardziej skomplikowana mechanike niz "trzymaj W i sluchaj jak Ci opowiadamy historie". Nic przeciwko indie gierkom, ale walking simulatory to koszmar.

Opublikowano

Dead Space 3 - w ciągu jednego dnia przeszedłem pierwszą płytę gry zadając sobie pytanie o co hejterom chodzi? Przecież gra trzyma poziom DS2, może ciut niżej. Niestety wszystko się zmieniło wraz z drugą płytą którą męczyłem 4 dni.

 

Kiedy mamy jeszcze etap w kosmosie jest całkiem ok, można powiedzieć że lekko przypominał formą DS1, czyli Isaac jest jedyną osobą z ekipy mającą ręce i nogi i jego cały czas wysyłają by coś włączyć, przesunąć, wyłączyć. No cóż tak bywa, jakiś pretekst do zwiedzania wraków statku musi być. Kiedy jednak gra przybiera formę, nazwijmy to swobodną gdzie zaczynają się misje opcjonalne, zaczęło się robić brzydko. Raz, że misje opcjonalne przez całą grę ograniczają się do przejścia przez dziesiątki drzwi i wybicia po drodze martwego bydła by na końcu otworzyć jakąś skrzynkę i pozbierać audiologi i textlogi.

 

Kiedy wydarzenia przenoszą się na Tau Volantis kończy się zabawa a zaczyna wku.rwiająca męczarnia. Nie wiem co sobie Visceral myślało, ale daje łeb że na samej planecie jest więcej strzelania niż w DS1 i DS2 razem wzięte. Tona nekromorfów pojawiających się z dupy, pełno tanich momentów jak czasowa blokada drzwi, czekanie na windę, atak zza pleców. Gra na dodatek najczęściej rzuca przeciwko tobie szybkie wersję nekromorfów (m.in. dorosłe wersje dzieciaków z DS2), co przy ślamazarnych ruchach Isaaca zaczynało być zayebiście irytujące. Ilość strzelania jest porównywalna do takiego Left 4 Dead, z tą różnicą że w L4D było to przyjemne. Dość powiedzieć że to, co w DS1 i 2 było dużą, stresującą potyczką w której tracisz połowę ekwipunku, w DS3 jest w zasadzie standardem. 20-30 nekromorfów do wymiecenia w jednym pomieszczeniu? Spoko. Albo 3 regeneratorów naraz :turned:

 

Aż miałem wrażenie że Visceral specjalnie zrobiło z tego tępą rzeźnię by ich motyw z konstruowaniem broni i mikrotransakcjami wypalil. Jednak nie udało im się to, bo jeszcze w początkowych etapach skonstruowałem combo shotgun+pistolet linowy i starczył mi do końca gry, w połowie natomiast sami dostajemy kołkownicę która spowodowała że klasycznego Cuttera schowałem do szafy. Ogólnie to co działało dobrze w DS1 i DS2, czyli węzły, amunicja do danej broni tutaj zamieniono na gorsze, przekombinowane rozwiązanie.

 

Doszło do tego że przestałem czytać logi, coś co było oczywistością dla mnie w poprzednich grach. Po prostu chciałem by jak najszybciej się skończyła.

 

Gra nie tyle jest słaba co wkur.wiająca, irytująca i męcząca. Mechanika gry, która dobrze się sprawdzała przy powolnych nekromorfach i precyzyjnym odcinaniu im kończyn nie sprawdza się przy dynamicznej rzeźni rodem z Gears of War czy Left 4 Dead. Co gorsza gra na dodatek wlecze się, ilość korytarzy, drzwi, drepczesz drepczesz aż do zarzygania. W końcowych etapach dochodzi backtracking i jeszcze bardziej chora ilość nekromorfów. Save pokazuje mi 18 godzin, z czego pierwsze osiem trzymało dobry poziom i było wciągające, a następne dziesięć było ciągnącą się rzeźnią i Visceral nie miało żadnego pomysłu na gameplay poza rzucaniem mięsa pod lufę. Tylko chęć zobaczenia historii Isaaca i Ellie trzymała mnie do końca.

 

5/10 i chyba jedno z największych rozczarowań generacji.

  • Plusik 6
Opublikowano

Ciulejzy zrobiły coopa i zmodyfikowanych rywali pod dwóch graczy. Wywalili jednego gracza i mamy system kooperacyjny w singlu, co oczywiście okazuje się popsutym rozwiązaniem. 

Opublikowano

Podbijam post MaZZeo. Gdzieś tam był potencjał. Pachniało czasem nawiązaniem do "Prometeusza" czy "Coś" Carpentera (to drugie głównie za sprawą adiologów i textlogów opisujące dzieje kolonistów i badaczy). Jednak przez drętwe ruchy Isaac'a grało się ciężko. Dodajmy do tego właśnie szybkie nekromorfy w ilości sporej i robi się nieprzyjemnie. Nawet Tesla Core w lower tool nie dawało rady nadążać z "odpychaniem" potworków coby wyprowadzić strzał.

Gierka na prawdę mogła być przyjemna, a tak mamy kolejny shooter, którego warto sprawdzić, pograć i zapomnieć.

Opublikowano

Co-op zawsze uproszcza tytuł; ogranicza poziom eksploracji, puzli, motywów skradankowych itp. Jak (pipi)ć dobrą grę ociekajacą zarówno akcją jak i zaszczuciem pokazał już 4 lata wcześniej Capcom, wypuszczając po RE4 RE5 i implementując mu właśnie tryb kooperacji. Motywy z Lickerami były niezłe, tak samo klimat pierwszych godzin, ale widać było że im dalej, tym główny target to gierka dla nastoletnich fanów militarnych pif pafów. Przed premierą DS3 dość optymistycznie nastrajały mnie newsy że grając samemu Isaac nie otrzyma wsparcia bota. Szybko jednak uzmyslowiłem sobie że poziom kampanii i tak na tym ucierpi (czytaj: większy nacisk na pociąganie za spust). No i wszystko się sprawdziło.

Opublikowano

Murdered Soul Suspect.

 

Gra nie jest mega hitem, ale recki byly chyba zbyt przesadzone.

Ja ogolnie lubie takie point and click, chociaz tutaj bylo zbyt prosto, wskazowki mozna tak dlugo ze soba laczyc az sie trafi, bez zadnych konsekwencji. Sama historia jest ok, troche pobocznych sledztw, opetanie ludzi i czytanie w ich myslach rowniez fajny patent. Tylko walka z demonami wydaje sie troche wcisnieta na sile, zeby byla jakas akcja.

Premierowej ceny bym nie dał, ale na steam mozna juz wyrwac ponizej 30zl, na konsolach w okolicach 100zl, przejsc i sprzedac. Gra miala potencjal, zabraklo mi konkretnych zagadek na ktorych bym musial glowkowac. Szkoda ze studio padlo, bo brakuje mi tego typu gier w zalewie pifpaf.

Zakupu nie zaluje, wystawiam 7/10.

Opublikowano

Broken Sword: The Shadow of the Templars – Director's Cut na DSa, GOTY gierka. Za czasów PSXa chciałem w to zagrać, ale jakoś nigdy nie udało mi się dorwać gierki. W końcu udało się zagrać i przejść. Szkoda, że nie wydali na DSa wersji reżyserskiej drugiej części.

 

Jedna z moich ulubionych serii. Często wracam do pierwszych dwóch części - klimat nie do podrobienia. Co do wersji reżyserskiej - nie ma czegoś takiego. Jest tylko remaster na Steamie, który dodaje paskudnie wyglądające portrety (widać, że inny grafik rysował) - w żadnym stopniu nie rozwija historii z dwójki, a szkoda. Na piątce srogo się zawiodłem.

Opublikowano (edytowane)

Też męczyłem to demo, głównie dlatego, że na giełdzie dostawcy świeżych gier nie mieli Broken Sworda. Grę udało się kupić dopiero w 2001, w RTV Euro AGD na wyprzedaży za 40zł. Folii nie było, za to na opakowaniu była przyklejona paskudna cena. Cóż - byłem mega szczęśliwy, że mogłem wreszcie w to zagrać. Jedynki też się długo naszukałem...

Edytowane przez ping
Opublikowano

Ja jestem fanem serii (w 1 i 2 mam platynkę) ale trójka była nieco męcząca. Jakoś przebrnąłem przez początek, bo było dużo zmian w stosunku do katowanej wtedy przeze mnie po 4 razy jedynki i dwójki, ale potem już było nieco lepiej. Grało się nie najgorzej. Jak już człowiek przyjął do wiadomości, że gra po prostu w zwykłą strzelaninkę, to nie jest źle.

 

Ale to co dzieje się w dwóch ostatnich chapterach to jest kpina z gracza i z serii. TONA backtrackingu, miliony walk, miliony stworów, to się ciągnie jakby było bez końca jak kiedyś w Serious Sam, ja kur.wicy dostawałem, już nawet nie pamiętam o co chodziło w tych chapterach, za czymś chyba biegaliśmy, ale bez przesady, tyle walk... Albo ostatni bieg do bossa, już myślałem że po tych męczących dwóch chapterach trochę eksploracji i ulgi będzie a tu jep, biegniemy i kolejne tysiące stworów (na plus, że znowu wyglądają jak w poprzednich częściach - zauważyliście że np. puker wygląda jak pluszowy, zielony misio, a exploder jak żółty wąż? w tym ostatnim biegu wyglądają jak dawniej). No i prostacka walka z ostatnim bossem.

Gość ragus
Opublikowano (edytowane)

Płakałem na poziomie "You're the inspiraton".

Edytowane przez ragus
Opublikowano

The Wolf Among Us : skończyłem całość, z czego dwa pierwsze epy w okolicach premiery, a resztę już po premierze ostatniego, i chyba tylko granie zaraz po sobie ma sens w przypadku takich gier. Ogólnie gra to duże słowo, to trzeba traktować po prostu jak interaktywny serial (stąd czekanie paru miechów na następny odcinek jest bez sensu). Porównując do WD (S01), Wolf wypada gorzej, zarówno pod względem historii, emocji, jak i gameplay'u (jest go jeszcze mniej). Zresztą gra jest też chyba krótsza niż WD. Fabuła jest wciągająca, choć ma przymulające momenty, postacie w większości (słaba Snow White) bardzo interesujące, no i z niezłym designem. Ogólnie rzecz biorąc, ciekawa przygoda, ale nie ma rewelacji. Takie 7/10.

Gość ragus
Opublikowano

Krzaki są, ale da radę ogarnąć. Soundtrack japoński, ale wchodzi do łba.

Gość DonSterydo
Opublikowano (edytowane)

 

 

Dead Space 3 - w ciągu jednego dnia przeszedłem pierwszą płytę gry zadając sobie pytanie o co hejterom chodzi? Przecież gra trzyma poziom DS2, może ciut niżej. Niestety wszystko się zmieniło wraz z drugą płytą którą męczyłem 4 dni.

 

Kiedy mamy jeszcze etap w kosmosie jest całkiem ok, można powiedzieć że lekko przypominał formą DS1, czyli Isaac jest jedyną osobą z ekipy mającą ręce i nogi i jego cały czas wysyłają by coś włączyć, przesunąć, wyłączyć. No cóż tak bywa, jakiś pretekst do zwiedzania wraków statku musi być. Kiedy jednak gra przybiera formę, nazwijmy to swobodną gdzie zaczynają się misje opcjonalne, zaczęło się robić brzydko. Raz, że misje opcjonalne przez całą grę ograniczają się do przejścia przez dziesiątki drzwi i wybicia po drodze martwego bydła by na końcu otworzyć jakąś skrzynkę i pozbierać audiologi i textlogi.

 

Kiedy wydarzenia przenoszą się na Tau Volantis kończy się zabawa a zaczyna wku.rwiająca męczarnia. Nie wiem co sobie Visceral myślało, ale daje łeb że na samej planecie jest więcej strzelania niż w DS1 i DS2 razem wzięte. Tona nekromorfów pojawiających się z dupy, pełno tanich momentów jak czasowa blokada drzwi, czekanie na windę, atak zza pleców. Gra na dodatek najczęściej rzuca przeciwko tobie szybkie wersję nekromorfów (m.in. dorosłe wersje dzieciaków z DS2), co przy ślamazarnych ruchach Isaaca zaczynało być zayebiście irytujące. Ilość strzelania jest porównywalna do takiego Left 4 Dead, z tą różnicą że w L4D było to przyjemne. Dość powiedzieć że to, co w DS1 i 2 było dużą, stresującą potyczką w której tracisz połowę ekwipunku, w DS3 jest w zasadzie standardem. 20-30 nekromorfów do wymiecenia w jednym pomieszczeniu? Spoko. Albo 3 regeneratorów naraz :turned:

 

Aż miałem wrażenie że Visceral specjalnie zrobiło z tego tępą rzeźnię by ich motyw z konstruowaniem broni i mikrotransakcjami wypalil. Jednak nie udało im się to, bo jeszcze w początkowych etapach skonstruowałem combo shotgun+pistolet linowy i starczył mi do końca gry, w połowie natomiast sami dostajemy kołkownicę która spowodowała że klasycznego Cuttera schowałem do szafy. Ogólnie to co działało dobrze w DS1 i DS2, czyli węzły, amunicja do danej broni tutaj zamieniono na gorsze, przekombinowane rozwiązanie.

 

Doszło do tego że przestałem czytać logi, coś co było oczywistością dla mnie w poprzednich grach. Po prostu chciałem by jak najszybciej się skończyła.

 

Gra nie tyle jest słaba co wkur.wiająca, irytująca i męcząca. Mechanika gry, która dobrze się sprawdzała przy powolnych nekromorfach i precyzyjnym odcinaniu im kończyn nie sprawdza się przy dynamicznej rzeźni rodem z Gears of War czy Left 4 Dead. Co gorsza gra na dodatek wlecze się, ilość korytarzy, drzwi, drepczesz drepczesz aż do zarzygania. W końcowych etapach dochodzi backtracking i jeszcze bardziej chora ilość nekromorfów. Save pokazuje mi 18 godzin, z czego pierwsze osiem trzymało dobry poziom i było wciągające, a następne dziesięć było ciągnącą się rzeźnią i Visceral nie miało żadnego pomysłu na gameplay poza rzucaniem mięsa pod lufę. Tylko chęć zobaczenia historii Isaaca i Ellie trzymała mnie do końca.

 

5/10 i chyba jedno z największych rozczarowań generacji.

 

 

 

Każdy ma identyczne odczucia - pierwsza połowa: "Nie no dobra gra". Druga połowa: "W napędzie leży płyta z Call of Duty: Space Warfare???".

 

Ja nie dociągnąłem finału do końca. Po wyprztykaniu się z ponad 300 sztuk amunicji w samej końcówce, gdy super szybkie necromorphy wyskakiwały z podziemi, a Clarkowi obrót w jedną stronę zajmował pół godziny, stwierdziłem, że Dead Space 3 to produkcja, która nie zasługuje na ukończenie. 

 

W jedynkę i dwójkę grałem po godzinie bo efekt zaszczucia i klimat były gęste jak wojskowa grochówka - w trójkę grałem po 3-4h naraz bo pojawiające się znikąd necromorphy nie wywoływały u mnie już żadnych emocji. 1-3 naraz powodowało szybsze bicie serca, ale 20 w co drugim pomieszczeniu, a do tego biegających niczym Usain Bolt, to już wyłącznie znużenie i ziewanie.

Edytowane przez DonSterydo
  • Plusik 1
Opublikowano

Z Dead Spacem 3 też muszę się zgodzić. Co Visceral zrobiło z tą zaje.biście zapowiadającą się serią to aż żal du.pę ściska... Zamiast pójść w stronę survivalu, zaszczucia i eksploracji klimatycznych miejscowek to oni dali Serious Sama w kosmosie... Grałem z kumplem w coopie, dociągnęliśmy do połowy i stwierdziliśmy jednoznacznie że nie ma najmniejszego sensu w to grać. Szkoda po prostu czasu. Dead Space mógłby być takim growym Alienem, tak jak Mass Effect jest growym Star Warsem, ale nie... Zła decyzja której efektem jest kompletne porzucenie serii. Szkoda.

Opublikowano

Przed chwilą znalazłem ostatniego Travelersa i wpadła platyna w Gravity Rush :D Gra nie jest trudna i latanie po niej w poszukiwaniu rzeczy do platyny sprawiło mi dużą przyjemność i obyło się bez żadnych poradników. To 1szy duży szpil, który odpaliłem po zakupie Vity i rozłożył mnie na łopatki z miejsca. Świetny kompromis między japońską, a zachodnią szkołą tworzenia gier. Ma urok japońskich produkcji, ale gameplay nie jest jakość udziwniony, więc bez problemu się odnalazłem. Wszystko mi się w niej podoba, począwszy od uroczej głównej bohaterki, poprzez grafikę, design, muzykę, gameplay, na fabule kończąc. Szkoda tylko, że na koniec niczego się nie dowiedziałem tak na prawdę. Może 2ka rozwieje wątpliwości? :) W sumie gra jest tak unikatowa w kwestii gameplayu i klimatu, że czekam spokojnie na promo na DLC i biorę wszystkie i na spokojnie maksuję tą cudowną grę w oczekiwaniu na kontynuację :)

 

9-/10

  • Plusik 4
Opublikowano

Far Cry 3 - kolejny tytuł pękł, lecz zachwytów nad nim nie rozumiem. Fabuła, która gdzieś od połowy jest przewidywalna w 100 procentach, irytujące postacie (tego Bucka to miałem ochotę zaku.rwić od razu, nawet Vaas poza swoim już dość kultowym tekstem o definicji szaleństwa mnie nie powalił), nieciekawe misje poboczne z polowaniem na czele które zerżnięte z Red Dead Redemption nie jest jednak tak dobre i wciągające jak patroszenie zwierzyny na preriach. Grafika dość nierówna momentami, kiedy jest lasek i morze jest spoko, kiedy wchodzimy do wiosek to jest troszkę biednie. Aczkolwiek widok palonej trawy naprawdę zayebisty. Ogólnie to nie lubię w grach Ubi tego parcia by chwytać się poważnych tematów, gwałty, seks, sens życia, relacje rodzinne, jest to niesamowicie sztuczne podane (że niby miałem się przejąć że koledze piraci robili anal penetration?) i aż krzyczy "patrzcie robimy gry AAA SPRAWY SĄ POWAŻNE" co dodając teatralne wręcz dialogi i cutscenki (aktorom chyba aż za bardzo się chciało) powoduje niestrawny mix. No ale pomijając fabułkę było dobrze, stealth sympatycznie zrobiony, gnojenie murzynów z krzaków za pomocą łuku czy snajperki z tłumikiem dawało radochę, dla samego miotacza ognia i efektów jego rozwałki warto sięgnąć, choć irytujący jest framerate który przez większość czasu oscyluje wokół 25 fps. Lepiej się bawiłem przy Blood Dragon.

 

7/10

  • Plusik 3

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...